Skocz do zawartości

Na co wydawać pieniądze, żeby osiągnąć sukces?


Rekomendowane odpowiedzi

10 minut temu, bernevek napisał:

Mój mistrzu. Podziel się jak Ty to robisz. @kali

Wystarczy kupować produkty takie jak ziemniaki, makaron, ryż, kasza, mleko, mąka, jaja, cebula, czosnek, sałata czy oliwki i przecież z tego typu rzeczy które są bardzo tanie da się przyrządzić bardzo dużo potraw. Ja potrafię z samych jaj zrobić ze trzy rodzaje omletów, które w zależności od sposobu smażenia i przypraw smakują inaczej. Jajecznicę też można robić na kilka sposobów. Prostych, a smacznych i zdrowych zup to sam znam z kilkanaście a w internecie przepisów jest o wiele więcej. Makarony można urozmaicać różnymi sosami, mnie najbardziej smakuje bolognese ze spaghetti, albo serowy ze świderkami. Ziemniaki można albo ugotować, albo pociąć na kształt chipsów, frytek czy półksiężyców i przysmażyć na patelni lub w piekarniku i zjeść z omletem, keczupem lub innymi sosami. Jak nauczysz się robić z mąki ciasto (co nie jest trudne) to możesz zacząć piec pizzę, różne rodzaje w zależności od dodatków. Możesz też zrobić tortillę i kebaby.

 

Szlifowanie umiejętności kucharskich daje fajną zabawę, a w dodatku pozwala na przyrządzanie tanich, zdrowych i dobrych dań. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Ma_ napisał:

Jak nie dojdzie w końcu do ogłady w głowach mężczyzn szczególnie 40+, ze nie każda kobieta chce ślubu i dziecka to niestety ale trzeba będzie zapłacić.

Podstawowe prawo ekonomiczne to prawo popytu i podaży. W tej sytuacji można je zobrazować tak: jest mężczyzna, który jest skłonny zapłacić za seks, znajduje kobietę, która mu się za te pieniądze odda lub odwrotnie.

 

Gdzie tu wina mężczyzn????

A no tak, zawsze i wszystkiemu są winni oni. Nawet wtedy gdy kobieta chce uprawiać seks i chce za to jakiemuś facetowi zapłacić. Wtedy to wina faceta jest największa;) W szczególności gdy takiego nie może sobie znaleźć:P

 

A to nie jest przypadkiem tak, że to wszystko kręci się wokół wspólnego interesu: nie chcemy związków, nie chcemy dzieci, ale chcemy seksu i jeszcze chcemy na tym zarobić???

 

Edytowane przez Krugerrand
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, kali napisał:

Piszesz o samochodzie - ale to wybór człowieka, czy go kupuje, czy nie.

Nie - to przymus. Bo jeśli mieszkasz w mieście, które jest duże jakoś poruszać się musisz. Pewne rzeczy musisz załatwiać i wszędzie busem nie dojedziesz. Ponadto nie wyobrażam sobie jechania na wczasy, narty, rolki autobusem bo niby jak? Gdzie te narty włożysz? Albo jeśli dojeżdżasz z miejsca pod miastem. 

 

7 godzin temu, kali napisał:

Teraz wchodzę w IT, bo praca zdalna za kilka lat da mi dodatkowe możliwości. Oczywiście muszę pogodzić się z niższymi zarobkami na początek, ale patrzę przyszłościowo.

Dopiero wchodzisz? To jesteś midem czy juniorem? A wiesz, że nie wszędzie dają 100% zdanie? 
Wczesniej gdzie pracowałeś, że zmieniasz branże? 
Jak ci się to udało? 
A i UP czy działalność? 

 

8 godzin temu, kali napisał:

Tak jak ktoś tu napisał, zdrowia czy szczęścia w związku nie mamy pod kontrolą, ale już sprawy finansowe jak najbardziej tak.

Owszem, no zawsze można zrezygnować ze związku. Albo zrezygnować z innych rzeczy. Coś za coś. 
 

 

8 godzin temu, kali napisał:

e, a zamiast tego wydaje pieniądze na części do komputera.

Zależy - jeśli dopiero zaczynasz i IT a w tym nie siedzisz długo nie miałeś styczności z np. grafikami możesz nie wiedzieć, że cześć z nas programistów czy grafików siedzi w 3D. Rendery, montaż filmów, pisanie gier, silniki na to potrzeba ciężkich kompów. Nawet do pracy w IT wymagają niektóre firmy komputerów gamingowych. Mój mąż ma takie wymagania w firmie, że zwykły komp mu nie przejdzie. Ja to samo jak projektowałam przestrzeń do gry, puszczam rendery to na zwykłym ci nie pociągnie. Dalej nawet programu graficzne nie pójdą ci na jakimś badziewiastym kompie. Wiec to trzeba. Niestety czasami jest taki obowiązek. Wymaga od nas tego zawod, czy praca. Jak potrzebowałam sketcha (program to projektowania ui) to musiałam kupić maca. Bo nie ma tego programu na zwykle komputery z windowsem. 
 

A wiesz @kali jaki jest plus związku? Tym bardziej pokrewnych zawodów? Oprócz własnego biznesu jaki możemy razem stworzyć (i tworzymy). To pomysły - jesteś przyszłym/niedoszłym programista wiec wiesz ze graficy projektują strony/aplikacje a programiści je kodzą. No i biznes kochany. Jak masz fajny pomysł na fajna aplikacje, samo leci. U nas w związku ja jestem tym umysłem który ma świetne pomysły a mój mąż kodzi i to realizuje. 

Edytowane przez Lalkaa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, Lalkaa napisał:

Nie - to przymus. Bo jeśli mieszkasz w mieście, które jest duże jakoś poruszać się musisz. Pewne rzeczy musisz załatwiać i wszędzie busem nie dojedziesz. Ponadto nie wyobrażam sobie jechania na wczasy, narty, rolki autobusem bo niby jak? Gdzie te narty włożysz? Albo jeśli dojeżdżasz z miejsca pod miastem. 

Nie zgodzę się z Tobą. To wygoda, a nie przymus. Co musisz załatwiać? Ja wszędzie dojeżdżam rowerem, busem, tramwajem, pociągiem lub taksówką. A jak trzeba mi było przewieźć łóżko to wynająłem firmę i zapłaciłem chyba z 30 złotych, nie musiałem kupować samochodu za kilkadziesiąt tysięcy.

 

Samochód w dużym mieście to wygodnictwo, nic więcej. Bogaci ludzie sukcesu przerzucają się na taksówki, czy ubery, bo im to wychodzi taniej. Ludzie myślą, że oszczędzają, kiedy płacą 5 złotych za litr paliwa, a taksówka kosztuje 2 złote za kilometr. Ale czy bierzesz pod uwagę to, że zapłaciłaś kilkadziesiąt tysięcy za ten samochód? Ile lat za te pieniądze jeździłabyś autobusem, taksówką, czy tramwajem? A samochód się psuje, trzeba go konserwować, czasami zdarzy się stłuczka, musisz płacić ubezpieczenie, przegląd czy parking. Naprawdę warto to podliczyć.

 

Na wakacje zagranicę natomiast uważam, że najlepiej lecieć samolotem. Szybko i wygodnie, a jak odpowiednio dobrze poszukasz biletu to i tanio. Na miejscu, gdzie spędzasz wakacje, to albo wynajmujesz samochód, albo jeździsz komunikacją miejską lub pociągami. Na wczasy w Polsce można samochód wypożyczyć, nie wiem dokładnie jakie są ceny, ale chyba kolega płacił 300 złotych za tydzień, także śmieszny pieniądz.

 

Ja osobiście polecam też każdemu jak najczęstszą jazdę rowerem. W większych miastach korzystanie z tego środka transportu jest uważane za przejaw lokalnego patriotyzmu, tylko u nas, nie wiadomo dlaczego ludzie się wstydzą.

 

Co do opłacalności samochodu zgodzę się dopiero, kiedy większa rodzina z dziećmi mieszka na wsi i ma daleko do urzędów, supermarketów i tak dalej...

Edytowane przez kali
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, kali napisał:

Ja osobiście polecam też każdemu jak najczęstszą jazdę rowerem. W większych miastach korzystanie z tego środka transportu jest uważane za przejaw lokalnego patriotyzmu, tylko u nas, nie wiadomo dlaczego ludzie się wstydzą.

Nart autobusem czy samolotem nie przewiozę. Rolek tez - butów nie schowam. 
 

Dwa ja ze względów zdrowotnych rowerem jeździć nie mogę. Wiec odpada. 
 

Kto co lubi, dla mnie posiadanie samochodu to obowiązek i obowiązek dla mnie u faceta. 
 

I szczerze - mam gdzieś lokalny patriotyzm. Nikt nie zwraca uwagi na moje problemy dlaczego ja mam zwracać uwagę na problemy całego społeczeństwa mówiącego ze mam nie jeździć samochodem. Pomijając już to, że ja w ogóle patriotka nie jestem nie byłam i nie będę. 

  • Like 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Lalkaa napisał:

Kto co lubi, dla mnie posiadanie samochodu to obowiązek i obowiązek dla mnie u faceta. 

No tak, jeżeli to lubisz to spoko, ale nazywajmy sprawę po imieniu, to nie jest konieczność, tylko preferencja, która kosztuje. Ja zresztą sam mam samochód, ale odkąd kupiłem mieszkanie w mieście, to go nie używam, płacę tylko 500 złotych za ubezpieczenie i trochę mniej za przegląd - taki to interes. Muszę sprzedać, bo nie lubię wydawać pieniędzy.

 

Teraz zauważyłem, że zadałaś więcej pytań, ale nie chciałbym jakoś szczegółowo o sobie opowiadać, w każdym razie ja nie potrzebuję dobrego sprzętu.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, kali napisał:

na pożywienie wydaję około 200 złotych miesięcznie,

Musisz mało jeść.

Bardzo dobrze mówisz opłaca się oszczędzać. Ja swego czasu mieszkałam w wynajmowanym pokoju i za miesięczne utrzymanie się płaciła tylko tysiąc zł. Wchodziły w to opłaty za pokój, jedzenie i niezbędne rzeczy. Tak żyłam kilka lat. Odłożyłam dość dużo pieniędzy.

Teraz już żyję z partnerem więc ciężej zaoszczędzić. Wydajemy dużo więcej.

 

PS aż przypomniał mi się znajomy który pracuje 7 dni w tyg. Normalnie na etat, bierze nadgodziny i jeszcze dorabia w weekendy. Zarabia mimo wszystko nie za dużo a na dodatek.... raz na kilka mc idzie na dziwki do burdelu gdzie jest w stanie wydać kilka tysięcy bo to dla niego rozrywka, chyba sie uzależnił.

Jakby przeliczyć ile wydał w ciągu swojego życia na burdel to spokojnie pewnie już mieszkanie mógłby kupic. Pamiętam że kiedyś wydał 10 tys zł na jednej wizycie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, Lalkaa napisał:

Kto co lubi, dla mnie posiadanie samochodu to obowiązek i obowiązek dla mnie u faceta. 

Dla mnie również. Kolega wyżej pisze, że samochód w dużym mieście to wygodnictwo a ja tam obserwuje tych aut najwięcej. Jak ktoś podaje wydatki jako główny argument na minus samochodu to mnie to osobiście trochę śmieszy. Własne mieszkanie nie kosztuje? Prąd, gaz, rachunki sprzęt się psuje. Mi kilka miesięcy temu padła lodówka nowa 2200 zł. Po co chodzisz w butach przecież kosztują, po co się myjesz woda, żele kosztują. 

 

Rozumiem ktoś ma swój punkt widzenia, ale nie można wszystkiego przeliczać na pieniądze. Samochód to wygoda, komfort wsiadasz jedziesz. Czas wygoda i wolność bo jedziesz kiedy chcesz. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, Lalkaa napisał:
W dniu 9.08.2020 o 14:24, kali napisał:

Piszesz o samochodzie - ale to wybór człowieka, czy go kupuje, czy nie.

Nie - to przymus. Bo jeśli mieszkasz w mieście, które jest duże jakoś poruszać się musisz. Pewne rzeczy musisz załatwiać i wszędzie busem nie dojedziesz.

Mieszkam w dużym mieście. Nie mam samochodu. Wszędzie jeżdżę rowerem. Do pracy rowerem wolę jechać 1h niż kilkanaście minut komunikacją miejską. Z miasta do miasta także jadę rowerem, +2h jazdy.

Fakt z Berlina do Wrocławia by się przydał samochód ale szkoda kasy na to. Wolę wydać kilka euro i pojechać busem.

Ogólnie nie czuje ani trochę, że potrzebny mi wóz. Jakbym miał kasę to bym kupił ale tylko dla szpanu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

57 minut temu, Kimas87 napisał:

Własne mieszkanie nie kosztuje? Prąd, gaz, rachunki sprzęt się psuje.

Poruszyłeś ciekawą kwestię - otóż własne mieszkanie również dla coraz większej ilości bogatych ludzi sukcesu nie jest dobrym wyborem. Często zaczynają oni wynajmować mieszkania, bo jest to praktyczne, a czasami również wygodniejsze i tańsze. Oczywiście sama przeprowadzka do najprzyjemniejszych nie należy, ale w zależności od miejsca pracy czy po prostu własnego widzimisię można zmieniać miejsce zamieszkania, co jest luksusem, wtedy też rzadziej potrzebuje się samochodu.

 

Wynajmowanie, a nie kupowanie - to najnowszy trend. Oczywiście kupowanie ma olbrzymi plus wtedy, kiedy chcemy wynajmować i robić na tym interes, ale to już historia na inny odcinek. W ogóle to ktoś tu wspominał, nie wiem czy nie @riddick_bowe, że taniej jest mu wynajmować niż mieszkać we własnym.

 

@Analconda Całkowita zgoda, mam to samo. Jazda rowerem nie dość, że jest tania, to potrafi być przyjemna i przede wszystkim zdrowa. Jedynie co do ostatniego zdania, to jestem totalnym oponentem, bo nigdy nie straciłbym kilku miesięcy własnej pracy na to, żeby ktoś krzyknął czasami: wow!

Edytowane przez kali
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No ok jeździcie rowerem. Przychodzi zima, deszcz, śnieg i co stoisz na przystanku marzniesz i tracisz czas. Korku w ogóle nie uznaje za wadę, bo jeżdżąc autobusem też w tych korkach stoisz. Nie chcę was na siłę przekonywać, ale jak słyszę, że auta nie potrzebujecie to sorry trzeba coś przewieźć szybko przedostać się z punktu A do B to co rower ? . W pewnym wieku facet powinien mieć samochód nie do szpanu, ale dla siebie. Kiedyś myślałem podobnie teraz myślę inaczej. Nie ważne jakie to jest auto, ale własne cztery kółka często ratują tyłek. Z kobietą się spotkasz to gdzie ją weźmiesz na ramę roweru? Ludzie proszę was i bez tej tezy, że auto kosztuje a co w życiu nie kosztuje? 

 

28 minut temu, Analconda napisał:

Mieszkam w dużym mieście. Nie mam samochodu. Wszędzie jeżdżę rowerem. Do pracy rowerem wolę jechać 1h niż kilkanaście minut komunikacją miejską. Z miasta do miasta także jadę rowerem, +2h jazdy.

Fakt z Berlina do Wrocławia by się przydał samochód ale szkoda kasy na to. Wolę wydać kilka euro i pojechać busem.

Kupisz sobie auto to zobaczysz jak dobrze jest je mieć. Wsiadasz jedziesz muzyka jaka chcesz. Komfort, wygoda i czas i najważniejsze niezależność. 

Edytowane przez Kimas87
Błąd
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Kimas87 napisał:

No ok jeździcie rowerem. Przychodzi zima, deszcz, śnieg i co stoisz na przystanku marzniesz i tracisz czas.

Jeżdżę rowerem niezależnie od pogody. Zima/ jesień - często dojeżdżam do pracy/ domu całkowicie mokry - i co z tego? Wolę to niż samochód który trzeba tankować i tracić hajs, obowiązkowe ubezpiecznie którego ja nie chce, sam samochód minumum 100 tyś bym się nie wstydził. A najlepiej 200, 250 by czuć się godnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tym samochodem to jest tak, że faktycznie w dużych miastach, gdzie jest dobra sieć połączeń, autobusy, taxi, itd to posiadanie auta może być uważane za zbyteczne.

Problem robi się wtedy, jeżeli musisz się ruszyć gdzieś dalej i wtedy się może okazać, że busy tam nie dojadą, bo nie ma połączeń, kombinujesz z przesiadkami, okazuje się, że też nie bardzo..

 

Mówię o tym z własnego doświadczenia, dosyć długo poruszałem się komunikacją publiczną i stwierdzam, że:

- za długo się tym jedzie

- muszę się użerać z innymi ludźmi, choćby madkami z bąbelkami czy mistrzami Pijo

- nie dojedziesz tym wszędzie

- nie zapakujesz wszystkiego co chcesz

- nie możesz w każdej chwili wsiąść i pojechać, musisz czekać, może się spóźnić, może Ci uciec

I wiele innych.

Dla mnie auto to niezależność, duże możliwości i komfortowe przemieszczanie się :)

 

W wielu miejscach Polski zaczyna się obcinanie różnych połączeń, w niektórych miejscach kompletnie nie da się dostać poza paroma kursami.

I nie mówię tu wcale tylko o zadupiach a choćby o miejscowości położonych niedaleko Warszawy.

 

Co do pytania głównego, to przede wszystkim w wiedzę. Tego nam nikt nie zabierze a mądrze wykorzystana na pewno poprawi grubość naszego portfela.

Właściwie od inwestowania w siebie (czyli też i wiedzę) należało by zacząć swoją przygodę z rozwojem.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Quo Vadis? napisał:

Mówię o tym z własnego doświadczenia, dosyć długo poruszałem się komunikacją publiczną i stwierdzam, że:

- za długo się tym jedzie

- muszę się użerać z innymi ludźmi, choćby madkami z bąbelkami czy mistrzami Pijo

- nie dojedziesz tym wszędzie

- nie zapakujesz wszystkiego co chcesz

- nie możesz w każdej chwili wsiąść i pojechać, musisz czekać, może się spóźnić, może Ci uciec

I wiele innych.

Dla mnie auto to niezależność, duże możliwości i komfortowe przemieszczanie się :)

 

Zależy gdzie się mieszka. Np Berlin, Poczdam + wiochy dookoła są świetnie połączone - co chwila pociąg, tramwaj, autobus, łódka - wszystko na jeden bilet i jeździsz po naprawdę wielkim obszarze. Samochód jest niepotrzebny bo komunikacją miejską będziesz równie szybko/szybciej. Fakt - nie ma bagażnika i są obcy ludzie... ale za to zamiast się skupiać na drodze to telefon w łapę i robisz swoje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Analconda napisał:

Zależy gdzie się mieszka.

I w zasadzie do tego się to sprowadza.

Jak masz dobre połączenia itd, to wtedy faktycznie sens posiadania auta maleje.

Co kto lubi, choć osobiście uważam, że auto i tak ma tę przewagę, że nie musisz wyglądać żadnych rozkładów, co, gdzie, kiedy jedzie a po prostu wsiadasz i jedziesz.

Możesz się zatrzymać gdzieś, przekimać, możesz zajechać do hotelu jak jedziesz w dłuższą podróż, możesz sobie puścić muzykę głośno, otworzyć okno, zatrzymać się, żeby się odlać itd :D

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Kimas87 napisał:

Mi kilka miesięcy temu padła lodówka nowa 2200 zł

Niestety nie chciałam już o tym pisać a nam zmywarka a lodówkę i tak musimy wymienić. Najgorzej jak coś tyle kosztowało jak piszesz - to tak denerwuje. No i witamy, na dzień doby minumum 2200 za obie rzeczy w tyłek ?

 

1 godzinę temu, Kimas87 napisał:

Samochód to wygoda, komfort wsiadasz jedziesz.

Nie wszędzie da się dojechać busem i jeżdżąc busem tracisz czas. Akurat przez moją uczelnie nie wyobrażam sobie wozić obrazów, rysunków autobusem, a takie zajęcia też mamy. 

 

@kali Wiesz wynajmuje mieszkanie bo kupno trochę kosztuje i trochę trzeba na to pozbierać a już na dom to w ogóle. Jeszcze jak się jest młodym to nie tak prosto SAMEMU uzbierać na mieszkanie i samochód i wszystko inne. 

 

Chcemy kupić jak najszybciej - wynajmowanie się w ogóle nie opłaca. A moim marzeniem jest dom, nie mieszkanie. By mieć spokój i cisze.

Edytowane przez Lalkaa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Lalkaa napisał:

Niestety nie chciałam już o tym pisać a nam zmywarka a lodówkę i tak musimy wymienić. Najgorzej jak coś tyle kosztowało jak piszesz - to tak denerwuje. No i witamy, na dzień doby minumum 2200 za obie rzeczy w tyłek

Wcale nie musi byc za 2200. Chociaż nie przeczę, że warto dołożyć. Ale nie jak ktoś (nie mowie, ze Ty) nie ma hajsu i kupuje lodówke za tyle co ja dałem za AGD do kuchni. Znow przykład z pracy (byłej).

 

Poza tym możesz wziać na raty 0% (realnie 0%) i spłacasz w ratach co tak nie boli. A w każdej chwili można spłacić całość.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 9.08.2020 o 12:52, nesq napisał:

200zł na jedzenie ?  Kolegów i rodzine obiadasz ? 

Ciekawe w sumie, nawet dla mnie to za mało.

Ja średnio 100 miesięcznie wydaję na nabiał (jajka, twaróg, śmietana, masło) - jajko średnio 65 gr, twarogi typowa promocja ok 4 zł za 2 kostki, masło 3 kostki po 4 pln każda - to podstawa śniadań.

Do tego +100 na warzywa - zazwyczaj w dużych ilościach taniej - cebula, pomidory, ogórki, czosnek, papryka, sezonowe, jakieś strączkowe, kasze - z tego główne posiłki, typu leczo, grochówka czy fasolka na 2-3 dni.

150 na specjały typu ryby, majonezy, przyprawy, orzechy, herbatę, kawę.

Za 350 jestem najedzony.

 

Ale typowo 150 wydaje na rozrywki kulinarne - jakaś pizza, krewetki, piwko - kalorie odkładane w boczki na ciężkie czasy ;)

 

Chociaż - jestem w stanie uwierzyć, że się da wyżyć za 200, a nawet żyć zdrowo.

Podstawą wtedy są produkty bazowe, używane wielokrotnie - np. kawał boczku gotowany robi za bazę do zupy, a potem do krojenia na chleb, do tego ziemniaki, cebula, słonina, inne tanie warzywa i mięso - korzysta się z promocji, i jada często dania jednogarnkowe - gęste zupy, kasze z sosami, placki, knedle, kluski śląskie, naleśniki, itp.

Innymi słowy - trzeba gotować samodzielnie, nie ma kawy ze starbunia codziennie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 9.08.2020 o 15:31, maroon napisał:

200 pln/m-c na jedzenie. ? Dalej nie czytałem. 

Hihihihi... Właśnie. Niestety dobrej jakości żarcie sporo kosztuje. Kilogram schabu to 35-40 zł, dobre warzywa nie pędzone na rakotwórczej chemii są 5x droższe, niż te z marketu. 1 kg dorsza, który nie roztapia się na patelni w papkę to 80 zł, a ktoś tam wcześniej pisał o filetach za piątaka ;)

Ale znam gości, którzy wpieprzają salceson z centymetrowymi włosami albo serdelki po 3 zł/kg a kupują co miesiąc politurę za kilka stów aby wóz się błyszczał w słońcu ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 A wg mnie ani przesadna oszczędność nie jest dobra, ani rozrzutność też nie. Przez przesadną oszczędnosć rozumiem wydawanie prawie wyłącznie na niezbędne rzeczy jak pożywienie, rachunki, czy leki.

Można tak żyć, tylko pytanie jak długo się tak wytrzyma? Założmy, że ktoś zacznie nagle żyć bardzo oszczędnie, przestanie np. wydawać na swój wygląd, na rozrywki, wszelkie wyjazdy itd. na początku być może będzie z siebie dumny, aż przyjdzie moment zgnuśnienia, niezadowolenia z życia, a co za tym idzie też mniejsza motywacja do pracy. Sama widzę po sobie, że kiedy nie zadbam o relaks, to się na mnie odbije wcześniej, czy później i na mojej pracy w końcu też, bo próbowałam robić podobnie i przesadnie wręcz oszczędzać.

Inna sprawa, że wiele rzeczy jest nam niepotrzebnych i niektórzy ludzie notorycznie marnują pieniądze na jakąś setną rzecz choćby z garderoby, która jest im zbędna, albo jedzenie, które psuje się w lodówce, lub jest zbyt drogie.

Po prostu najlepiej zyć tak żeby móc oszczędzać pewną kwotę każdego miesiąca, byc może ją umiejętnie w coś inwestować, ale przy tym nie odmawiać sobie przesadnie wszystkiego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, a.jolie napisał:

Trochę tak, ale nie do końca;) Jak zwykle najtrafniejsze jest stwierdzenie - to zależy. 

Dużo zdrowsze są śniadania zawierające więcej węglowodanów i białka, niż białkowo-tłuszczowe. 

W skrócie: badanie obejmuje 193 osób z nadwagą.

I grupa śniadaniach białkowo-tłuszczowych; II z wysoką zawartością węglowodanów i białka. 

 

Wyniki po 16 i 32 tygodniach:

I: ok 15kg utrata wagi; + ok 12 kg (w dłuższej perspektywie waga wróciła)
II: ok 13 kg utrata wagi; - ok 7 kg (dalej chudli)

 

Czyli jednak "to zależy", bo u mnie odwrotnie.

Najlepsze śniadanie - białkowo tłuszczowe.

Np. solidna jajecznica - 4 jajka, 1 cebula, łyżka masła, przyprawy solidnie (pieprz, bazylia, lubczyk, estragon, kurkuma, itp). Do tego 2 kiszone ogórki (własne) lub oliwki.

Albo szpinak z twarogiem, masłem i czosnkiem (szpinak mrożony 1,99, twaróg 1,99, czosnek 0,50).

Przez 6 godzin zero głodu, dużo energii.

W razie głodu, albo gdy obiad się odwleka, kawa z tłuszczem kokosowym i masłem.

 

Obiad - low carb węgle + warzywa.

Np. zupa kapuściana z kilkoma ziemniakami, ryba z surówką z kiszonej kapusty, grochówka, leczo, fasolka po bretońsku, bukiet warzyw z jajkiem sadzonym.

Rdzeniem jest największa dziennie porcja węgli, najczęściej z warzyw strączkowych, plus dodatki (ryba, jajko, hałda niskokalorycznych warzyw).

Wersja leniwa to mrożone warzywa + jajka sadzone(2). Koszt 3-4 zł.

 

Deser - typowo jakiś serek lub śmietana z low carb owocami - borówki, truskawki, czasem grejpfrut, śmietana z kakao, jakieś orzechy.

 

Kolacja - zależy od poziomu wysiłku fizycznego danego dnia. Jak zero to skromna. Jak solidny wysiłek - to można nawet iść do knajpy.

 

 

Prowadząc notatki w diecie właśnie, udało mi się drastycznie obniżyć koszt żarcia.

Największe koszty to kaloryczne gówno i przekąski w nagrodę - jakieś jogurciki gówniane, paróweczki, serki, czekoladki, czipsiki, cukiereczki, ptasie mleczka, no i piwo,wóda i Viceroye, jak ktoś ma te 500+ ;)

 

p.s. i nie jem makaronów, zupek chińskich, a ryżu to może kilo na rok mi schodzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.