Skocz do zawartości

Jeszcze nigdy nie czułem się tak oschle


Carl93m

Rekomendowane odpowiedzi

@BlacKnight - Koleżanek zawsze trochę miałem i dziewczyny ogólnie lubią moje towarzystwo.

 

W pracy mam łatkę podrywacza co jest w sumie bardzo zabawne dla mnie.

 

14 minutes ago, Tornado said:

gdybym miał być szczery do bólu trampek: czy przypadkiem w bajerowaniu NIE ZAGŁASKUJESZ KOTA NA AMEN???

Nie wiem :) Ogólnie staram się podczas tańca za wiele nie gadać bo i tak gówno słychać. Ale najczęściej już po kilku sekundach wiesz, że laska zdecydowała się zatańczyć tylko dlatego, żeby być miła. Wtedy nie staram się ani trochę bo mi się nie chce. Dotańczę sobie do końca kawałeczka i tyle, ale myślami już jestem gdzieś indziej. I w sumie na zdrowe mi to wychodzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, self-aware napisał:

Nie wiem :) Ogólnie staram się podczas tańca za wiele nie gadać bo i tak gówno słychać. Ale najczęściej już po kilku sekundach wiesz, że laska zdecydowała się zatańczyć tylko dlatego, żeby być miła.

O i mamy Cię.

 

Sypie gruz z nogawki prosto do twojej miski z ryżem.

 

GÓWNO, to kolunia najwyraźniej znasz anatomie UWODZENIA dziuni.

 

NAJBARDZIEJ erogennym nażądem kobiety jest mózg.

Najszybciej komunikatywnym zmysłem jest słuch.

Zatem bez nawijania makaronu na uszy podczas tańca, przypomina to ZaPASY SUMO bez względu na poziom taneczny(w tym przypadku akurat).

 

ZASADNICZO jeśli laska idzie w parkiet z nowo poznajmy misiem to są dwie opcje.

ZAZDROŚĆ/TESTOWANIE.

Zazdrośc ma zadziałać na koleżanki bądź misia (potencjalnego)być zauważoną.

 

Testowanie polega na sprawdzeniu jak daleko się posuniesz i czy podejmiesz dalszą grę, czy będziesz wzdychał boś raz zatuptał z foką kółeczko.

 

Jeśli się chcesz czepiać tego 'miła' to tak one kończą tylko jeśli jesteś ZBYT NACHALNY.....czego wynikową jest bajer bez balansu.

Widocznie nie obserwujesz dziuni w którym kierunku idą jej emocje.

Bądź wymuszasz taniec licząc, że samo jakoś pójdzie dalej.

 

Jak chcesz się przekonać OSOBIŚCIE polecam manewr porzucenia gruzu.

 

Wyciągnij taką potencjalną dziunię w parkiet co idzię tuptać jakby na ścięcie szła i OLEJ JĄ OSTENTACYJNIE przy parkiecie.

 

POTEM OBSERWUJ jakiego pierdolca dostanie.

......*Ty chamie jeden.....  E M O C J E

 

 

*zazwyczaj pada Ty chamie/wredoto/buraku

 

NIKT  nie pisał, że działanie w ANTY fAzie jest proste ;)

 

 

 

    

43 minuty temu, self-aware napisał:

Koleżanek zawsze trochę miałem i dziewczyny ogólnie lubią moje towarzystwo.

Tu pismienny dowód na to iż nie pchasz bajeru w odpowiednim Kierunku.

 

....tylko liczysz, jakoś to będzie.

Edytowane przez Tornado
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Jesteśmy niewolnikami w białych kołnierzykach. Reklamy zmuszają nas do pogoni za samochodami i ciuchami. Wykonujemy prace, których nienawidzimy, aby kupić niepotrzebne nam gówno. Jesteśmy średnimi dziećmi historii. Nie mamy celu ani miejsca. Nie mamy Wielkiej Wojny, ani Wielkiego Kryzysu. Naszą Wielką Wojną jest wojna duchowa. Nasz Wielki Kryzys to całe nasze życie. Zostaliśmy wychowani w duchu telewizji, wierząc, że pewnego dnia będziemy milionerami, bogami ekranu. Ale tak się nie stanie. Powoli to sobie uświadamiamy. I jesteśmy bardzo, bardzo wkurzeni."

 

Cytat z filmu Fight Club.

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Libertyn napisał:

Tak sobie czytam ten temat znów i myślę. Kuźwa. Przydałaby się wojna. Albo głód. Albo epidemia podczas której ludzi chowa się masowo albo pali na stosach. Głowę dam że kakby wam dać po milionie to byście czuli się oschle. 

Ale może kule nad głową i codzienny strach by was napełnił życiem. Bo byście docenili to co macie. To co możecie. 

Też mi się tak wydaje. Na wojnie by zostało odjebane z milion młodych chłopaków i problemy matrymonialne przestałyby też istnieć xd

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, skuti napisał:

Reklamy zmuszają nas do pogoni za samochodami i ciuchami. Wykonujemy prace, których nienawidzimy, aby kupić niepotrzebne nam gówno. Jesteśmy średnimi dziećmi historii. Nie mamy celu ani miejsca

To wszystko fakt.

Lecz nie każdy ma tak zryty beret.

Cele i miejsca socializują się w okresie szkoły średniej.

Miałem to szczęście gdyż w T budzie byli sami odmieńcy(nauczyciele).

 

Jednak wpływu na postrzeganie kobiet za pomocą filmów diseya nie mamy.

 

Teraz trzeba odzielić warstwę informacji o świecie od sposobu funkcjonowania kobiet.

 

Bajki o byciu cool A pożądanie to 2 odrębne warstwy.

  

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spakuj walizy i jedź na wakacje. Zarezerwuj sobie wcześniej pokój. Przejdź się po plaży, pozwiedzaj sobie. Ja tak robię co rok. Jak już jadę na wakacje, to wyciskam z tego urlopu max. Robię sobie taki speed-run. Od rana do wieczora jestem w terenie. Jem po drodze i w restauracjach. Robię zdjęcia i filmiki. W ten sposób mam zaliczone prawie całe wybrzeże. Dlaczego speed-run?, bo wtedy nie mam czasu na myślenie o pierdołach. Delektuję się otoczeniem i zachwycam widokami. 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Carl93m 1. Zawsze jadę tam, gdzie jest dobra komunikacja.: np. Pobierowo, Rozewie, Jastrzębia Góra, Władysławowo, ponieważ są tam ciekawe tereny i dużo do odkrycia.

   

2. Pokój zarezerwować z góry, ustalić od kiedy do kiedy i jakie opłaty.

3. Plusem jest, jeśli hotel czy pensjonat ma kuchnię. Śniadanie i kolację można sobie samemu przygotować, tanio i szybko.

4. Ważne jest, żeby pensjonat znajdował się w jakimś znanym miejscu, gdzie w pobliżu są sklepy, ale lepiej będzie jeśli są markety.

5. Dlatego zawsze rezerwuję pokój w centrum lub w małej odległości od centrum. Ceny będą większe, ale bezpieczniej.

6. Kartę bankową zawsze biorę ze sobą. Zdarzyło się nie raz, że musiałem wybrać kasę z bankomatu. Opłata za wybranie była nie duża. 10 zł.

7. Laptopa nigdy nie biorę ze sobą. Bo nie ma czasu go używać. Natomiast biorę zawszę aparat i komórkę.

8. Po nocach najlepiej się nie pałętać jeśli jesteś sam.

9. Jedziesz na wakacje, więc nic cię nie obchodzi. Jedziesz tam, żeby wypoczywać, a nie zawracać sobie głowę farmazonami.

10. Kostium kąpielowy warto mieć, bo ceny na miejscu mogą być duże.

11. Powiem ci w tajemnicy, że w Paryżu cały dzień chodziłem sam po wielu dzielnicach. Od rana do wieczora. Nikt mnie nie zaczepiał. Było wręcz przeciwnie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Twój problem jest chyba podobny do mojego, tzn. zamykasz się w jednej bańce, zamiast szukać w życiu balansu. Ja też miałem często tak, że jak zaczynałem robić jedną rzecz to się w niej zatracałem. Jak zacząłem chodzić na siłownię i mocno dbać o formę to za bardzo olałem inne sfery życia, książki, jakieś imprezy. Jak zacząłem programować i skupiłem się na karierze to odechciało mi się ćwiczyć. W dzieciństwie grałem po 8-12h dziennie i nie widziałem w tym nic złego. Kiedy zaczynamy robić w życiu tylko jedną rzecz to tracimy sens życia. Brzmi absurdalnie ale to prawda. Dlaczego tak jest? Bo gdy zaczynasz zgłębiać jedną dziedzinę życia to widzisz, że na końcu drogi ... nic nie ma. Programujesz coraz więcej i więcej, zarabiasz coraz więcej i więcej ale zaczynasz doskwierać, że kolejny 1000 miesięcznie czy nowy język programowania nic nie zmienia. Widzisz, że tak naprawdę to całe programowanie jest puste i pozbawione sensu samo w sobie.
I wiesz co? Tak jest z każdą dziedziną życia. Popatrz sobie na celebrytów, którzy szybko robią karierę. Szybko kariera zrobiona często wiąże się z nałogami od narkotyków, seksu, hazardu. Niby mają wszystko a ilu znanych celebrytów odebrało sobie życie? Ilu zginęło od przećpania? Na samym końcu gdy już osiągniesz cel w danej dziedzinie, którą robisz 24/7 dostrzegasz wypalenie, pustkę i brak sensu. Taki Ronaldo czy inny Messi pewnie czuje to samo patrząc na piłkę nożną. Ciągle nowy medal, rywalizacja, kolejne treningi, ale jestem pewien, że widzą, że te kolejne medale czy gole na koncie już nic nie zmieniają, a na samym końcu ich wędrówki czeka pustka i wypalenie. Bo powiedzmy sobie szczerze - przeskok od grajka z A klasy do celebryty z Ligi mistrzów to spore osiągnięcie. Ale jaka jest różnica w tym, czy masz 50 czy 51 medali? Jak już masz te 50 medali to ten jeden kolejny medal to już formalność i nuda. Niewielki przeskok, niewielki wysiłek, niewielka zmiana. 

 

Bo jakby się tak zastanowić to jakie te wszystkie czynności mają sens? Przecież i tak wszyscy pierdolniemy w końcu w kalendarz więc co za różnica, czy jesteś dzisiaj szarym człowieczkiem czy celebrytą? Tak naprawdę to by tym wszystkim czynnością życiowym nadajemy sens, dopóki dopóty jest w zanadrzu jakiś cel. Dopóki masz w życiu jakiś cel, rozwijasz się w jego kierunku, ciągle doświadczasz nowych rzeczy - jest spokój i radość. W momencie gdy zrealizujesz swój cel i znasz się na swojej niszy, kolejny medal w twojej branży to formalność a nie wyzwanie to właśnie wtedy przychodzi ta chujnia i wypalenie. 

 

Wniosek z tego można wyciągnąć prosty - w życiu jest tylko jedna stała i uniwersalna prawda - wszystko się zmienia. Całe twoje życie to zmiana, ewolucja. Jutro czeka cię jakaś zmiana. Pojutrze czeka cię jakaś zmiana. Za 10 lat czeka cię jakaś zmiana itd. Ty dążysz do przeciwnego kierunku, czyli stabilizacji. Żyjesz tak, jakby gdyby jutro nic się nie miało zmienić. Stabilizacja, stagnacja. I tutaj dwie energie się zderzają i następuje rozjazd. Widzisz - problem jest w tym, że w życiu nie można sobie postawić jednego celu i po jego realizacji siedzieć i się opierdzielać. To nie rezultat końcowy daje ci szczęście, ale droga, którą przebywasz do realizacji tego celu. Zobrazuje to tak:

 

1 start ---> 2 droga/nauka/zmiana ---> 3. osiągniecie celu ---> 4. Ślepa uliczka, wypalenie, pustka, bezsens.

Zakładam że jakiś obrany cel już tam sobie osiągnąłeś i dalej biegniesz tą uliczką, tylko że zaczynasz widzieć, że na końcu drogi czeka cię pustka. Dlatego czujesz się z tym źle. Ale dalej nią biegniesz, już sam nie wiesz czemu. Twój mózg widzi, że to nie ma sensu i się buntuje. Każdą taką czynność można nazwać po prostu jakimś bożkiem. Problem w tym, że każdy bożek to kłamstwo, iluzja w którą wierzymy. Sam jakimś guru w tym temacie nie jestem, ale wydaje mi się, że po prostu trzeba nasz mózg ciągle stymulować nowymi bodźcami. Trzeba dopasować się do tego, że ciągle się zmieniamy. Teraz jesteśmy młodzi, za chwile będziemy starzy. A życie jest zbyt piękne, aby zamykać się tylko w jednej bańce i z niej nie wychodzić. Nie chodzi tutaj o kolejne dawki narkotyku dopaminowego powstałego w wyniku jakichś chwilowych przyjemności typu hazard, seks itd. Po prostu jeżeli całymi dniami żyjesz jedną czynnością to zaniedbujesz inne sfery życia. Zamiast tego można ograniczyć jedną czynność i robić coś nowego. Trzeba wyznaczyć sobie kolejne cele i czerpać przyjemność z drogi/nauki/zmiany a nie z rezultatu końcowego. Gdy osiągniesz już finał w jednej dziedzinie i zaczynasz czuć pustkę/wypalenie - zaczynasz robić coś innego.

Np. Możesz nauczyć się jakiegoś języka obcego, niech będzie to francuski. Na początku zaczniesz od poziomu A1, potem A2. Przeskoczysz na B1, być może dobijesz do B2 czy C1. Ale potem zaczniesz zauważać, że dalsza nauka nie ma sensu. Bo ta różnica między C1 a C2 jest na tyle marginalna, że szkoda życia.
Zaczynasz robić kolejną czynność np ustanawiasz sobie cel 100 lub 200km na rowerze. Na początek zaczniesz od 5, 10, 15 km. Dobijesz 100, potem 200, może nawet 300. Ale czy jest sens ciągle pokonywać kolejne rekordy? 400, 500 km? No raczej już nie, bo wyzwanie nic szczególnego w twoim życiu nie zmieni. Będziesz czuł pustkę bo kolejny rekord da chwilową gratyfikację (osiągnięcie celu), ale za rogiem czai się pustka.

Porozwiązuj krzyżówki. Pojedź na ryby. Wypad w góry lub nad morze. Kup sobie motocykl i wyskakuj w jakieś trasy. Wyrusz w jakiś rejs statkiem. Czytaj książki. Po prostu stymuluj mózg nowymi, zdrowymi bodźcami. Gdy widzisz, że zamykasz się w jednej bańce (robisz jedną czynność cały dzień) musisz z niej uciec. To nie jest takie hop siup, musisz mieć bardzo silną wolę. I nauczyć cieszyć się ze zmiany/procesu/nauki, a nie z efektu końcowego, bo zmiana jedyna stała w naszym życiu. A końcówka drogi to tylko chwilowa gratyfikacja. Nie możemy żyć tak jakbyśmy mieli wiecznie być młodzi. Moim zdaniem człowiek nie jest przeznaczony do przejścia życia jedną drogą czyli zamknięciu się na 1 dziedzinę i olaniu reszty. Bardziej prawdopodobne jest to, że skończysz studia humanistyczne, po studiach zostaniesz trenerem personalnym, potem pójdziesz pracować do IT, dorobisz się i założysz warsztat samochodowy, a na starość będziesz miał spożywczaka lub sieć spożywczaków niż to, że przez cale życie będziesz robił jedną i tą samą rzecz do znudzenia. 
 

Edytowane przez Zbychu
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, Tornado napisał:

Cele i miejsca socializują się w okresie szkoły średniej.

Miałem to szczęście gdyż w T budzie byli sami odmieńcy(nauczyciele).

To prawda. Długo czasu straciłem na zrozumienie tego, że czyjaś opinia nie stanowi mojej rzeczywistości.

 

20 godzin temu, Tornado napisał:

Bajki o byciu cool A pożądanie to 2 odrębne warstwy.

Zgadzam się.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Carl93m

Jeśli lubisz naukowy content to tutaj fajny filmik, który tłumaczy w jaki sposób samotność upośledza mózg.

 

 

Niestety widzę to tak, że ogólnie dopiero po zakończeniu pandemii będzie można z tym coś sensownie zrobić. Teraz większość zajęć i miejsc gdzie można kogoś poznać są niestety pozamykane. Nie jest też przypadkiem, że to w tym okresie psychika Ci siada. U mnie zaczęły się pierwsze symptomy po ok. 1-2 miesiącach od początku pandemii tj. połowy marca, wcześniej było w miarę okej. Za symptomy można uznać jakieś przejściowe nerwice, zobojętnienie, stres, dołki, rozmyślanie, prokrastynacja, brak koncentracji, pójście w nałogi, pogorszenie samooceny, zrezygnowanie, brak motywacji, pesymizm itp. Ludzie którzy mają w tym czasie związki znacznie łagodniej odczuwają skutki izolacji lub wcale ich nie odczuwają. Co do podróży najpierw sprawdź się jadąc np. na cały dzień w miasto bo może się okazać, że jak pojedziesz gdzieś dalej sam to wcale nie sprawi Ci to radości a możesz mieć poczucie zmarnowanego czasu. Mówię Ci to ze swojej perspektywy bo mam tak, że wolę już siedzieć w domu niż jechać samemu na wycieczki ale do parku mi czasem nie przeszkadza iść gdzieś niedaleko na chwilkę. Zobacz na to w ten sposób, że żyjemy jak komandosi pod ogromnym obciążeniem a nie każdy to wytrzymuje. Z drugiej steony trzeba się tego jak najszybciej pozbyć bo samotność harkorowo skraca życie i rujnuje zdrowie.

 

 

Edytowane przez Ksanti
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.