Skocz do zawartości

Wasze zabawne historie z pierwszych randek


Rekomendowane odpowiedzi

@Generał Szramaja tego nie neguję, jem mięso i nie lubię hipokryzji typu kurczaka można, a psa już nie. Tu chodziło mi, z tego co pamiętam, o jego okrutność, że jak można ufać komuś kto TOPI żywe stworzenie. Miałam też może ze 6 lat, więc miałam mniejsza świadomość świata. Wiem jak to wygląda, czytałam Farmagedon. Mam problem z niepotrzebnym okrucieństwem. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, $Szarak$ napisał:

Dużo jest teraz organizacji, które walczą o zwierzęta. Wystarczy napisać do nich, gdzie znajduje się zwierzę oraz wysłać zdjęcie i po problemie. Zazwyczaj dzień później jest zabierany zwierzak.

Jasne spróbuj tak zrobić w sezonie letnim. Często są tak zawaleni zwierzakami, że już nie mają gdzie umieścić kolejnych a i często funduszy na ich utrzymanie. Choć nie twierdze, że nie pomagają. Teraz liczne internety to ludzie ze wsi ogłaszają to np koty czy psy się łatwiej rozchodzą. Kiedyś faktycznie częściej był "kołek i dołek" choć nadal się zdarza jak i porzucanie w workach w rowach lasach itp. Ogólnie jeszcze byłbym wstanie zrozumieć jakieś szybkie uśmiercenie ale te topienia i to jeszcze w szambie to jakichś chardkor i faktycznie wujek zjeb, że powiedział takie coś dziecku. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, BrainlikePennylooklikeAmy napisał:

@Generał Szramaja tego nie neguję, jem mięso i nie lubię hipokryzji typu kurczaka można, a psa już nie. Tu chodziło mi, z tego co pamiętam, o jego okrutność, że jak można ufać komuś kto TOPI żywe stworzenie. Miałam też może ze 6 lat, więc miałam mniejsza świadomość świata. Wiem jak to wygląda, czytałam Farmagedon. Mam problem z niepotrzebnym okrucieństwem. 

rzecz w tym, że na wsiach się nie sterylizuje zwierząt, a z takimi psiakami czy kociętami nie ma jak się zająć i takie topienie jest jak najbardziej czymś normalnym. To jest ta różnica między ludźmi z miasta a ludźmi ze wsi którzy pracowali na gospodarstwach. W mieście zwierze jest pupilem, na wsi każde zwierze ma określoną rolę; krowy dają mleko, drób zabijamy lub pobieramy od niego jaja, kot poluje na myszy a pies pilnuje domu.  Ludzie z miasta wyrobili sobie syndrom Bambi gdzie zwierze jest niewinne i w ogóle, na wsi człowiek jest na szczycie łańcucha a zwierzęta mają mu służyć i nie ma tam miejsca na sentymenty, bo za coś trzeba żyć. Ty kupujesz plasterek szynki, a ktoś inny hoduje świnie po czym zabija ją własnymi rękami, oprawia by mogła znaleźć się na stole, więc też z wiadomych przyczyn nie może traktować go jak domownika co robią ludzie w miastach. 

15 minut temu, $Szarak$ napisał:

 Dużo jest teraz organizacji, które walczą o zwierzęta. Wystarczy napisać do nich, gdzie znajduje się zwierzę oraz wysłać zdjęcie i po problemie. Zazwyczaj dzień później jest zabierany zwierzak.

Wiesz ile na wsiach rodzi się szczeniąt i kociąt? Jest to niemożliwe, żeby ludzie tak robili, nie ma tylu chętnych, a schroniska byłyby przepełnione lub na ulicach mielibyśmy masę dzikich psów i kotów jak ma to miejsce w Rosji gdzie władze nakazały je masowo zabijać przed mistrzostwami świata w piłkę nożną.

Nie jestem zwolennikiem takich zachowań, ale zdaje sobie sprawę z czego one wynikają, obowiązkowa sterylizacja byłaby tu chyba mniejszym złem.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Randek nie miałam za dużo. Zazwyczaj kończyły się na pierwszym spotkaniu.

Dzięki internetom mogłam się z kimkolwiek umówić.

Nigdy nikt do mnie nie zarywał, chciałam sobie coś udowodnić, nie chciałam być laską, której nikt nie chce zaruchać. Moim celem było wtedy po prostu mieć za sobą rozdziewiczenie, bo moje rówieśniczki już dawno doświadczyły męskiej atencji i były "po".

 

Zazwyczaj bekesytuacje odwalałam i odwalam w związku. ? 

 

Randka nr 1. Moja ówczesna przyjaciółka wiedząc, że na zwykłych dyskotekach nikogo nie poznam, postanowiła odpowiedzieć w moim imieniu na radiowy anons Karola l.36...

Wtedy miałam 18 lat, czułam się okropnie, że muszę przez radio poznać kolesia, by się rozdziewiczyc. W ogóle koleś myślał, że mam 23 lata.

Stacja radiowa podesłała mi namiary do niego. Ok, umówiliśmy się na spotkanie. Koleś mieszkający z matką, nie mogący znaleźć jakieś roboty. Było mi go po prostu szkoda, więc bawiłam się na spotkaniu w panią psycholog, co chce go wysłuchać. Koleś co rusz zamawiał sobie drinki, aż w końcu się upił, wstał i poszedł do chaty. ?

 

Randka nr 2. 

Na portalu randkowym (chyba sympatia) poznałam kolesia w moim typie. Misiowaty, lubił ten sam rodzaj muzyki, co ja. Fajnie się pisało. Przyjechał do mojego miasta, poszliśmy do Sfinksa. Przychodzi do płatności za kolację. Koleś wyciąga woreczek monet o nominale 1,2,5 gr i zapowiada, że płaci za siebie. Spoko. Ja zapłaciłam za swoją część, ale woreczek grosiakow przebił wszystko. ? W rozmowach wypytywał mnie, czy np.lubię kolor czerwony, pióra i przede wszystkim - mogę dostąpić zaszczytu wyboru rodzaju mat wygłuszających/dźwiękochłonnych?, którymi wyłoży swój pokój. W ogóle byłam tak naiwna, myślałam, że koleś ćwiczy śpiew i granie na giatrze elektrycznej, więc chce jak najmniej wqrwiać sąsiadów. Na drugiej randce zapytał wprost, czy lubię perwersyjny seks, bo odnawia pokój chociażby pod tą formę rekreacji. ?? Na pierwsze razy nie dla mnie takie rzeczy. ? To było Nasze ostatnie spotkanie.

 

Randka nr 3. 

Na fotce poznałam kolesia w typie filozofa, poety, romantyka...

Umówiliśmy się. Spóźnił się na spotkanie 1,5 h. Poszliśmy na kebsa. Okazało się, że nie ma kasy, więc postawiłam mu kebsa. ?

Nie miał zębów, widać, że stronił od mycia się, roboty, taki lekkoduch, pacyfista. Pierdolił na spotkaniu, że jest zayebisty itd... okazało się, że chodził do tego samego liceum co ja, więc o tym potem starałam się gadać. Pożegnaliśmy się. Po spotkaniu napisał, dlaczego nie zaprosiłam go do siebie...

 

Potem poznałam byłego. Tę historię już znacie.

 

Teraz mi się przypomniało, co odwalałam żenującego.

 

Niestety wizaż nie jest moją mocną stroną, więc nieumiejętnie się malowałam (dzisiaj już trochę lepiej). Nakładam tyle korektoru pod oczy, że widać było dosłownie jego kilka warstw. Były zawsze miał bekę z moich pomalowanych paznokci. Zawsze wyjadę poza paznokieć, zrobię zacieki. Ogólnie dramat. ?

Chciałam chodzić w bardzo wysokich butach. Na randkach z byłym zawsze oszołamiająco się wypierdalałam... w miejsach publicznych... 

 

Któregoś razu całując się z byłym... Beknelam mu w twarz. Prawie się porzygal. ??????

 

Tyle moich gaf było, że musiałabym poświęcić jeden dział na forum. ?

  • Like 2
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A z moich gaf to umówiłem się na rolki z jedną to było 2019...

 

była mini hopka, więc wyskoczyłem na supermana i upadając but wywinął się na zewnątrz.... koniec jazdy. Oczywiście na początku spoko, nienajgorzej poszliśmy niedaleko do burgerowi, wypiłem pare piw , taksówka i do domu. W domu mnie złapało.... karetke wezwałem bo kostka zrobiła się jak Big Mac.. 

 

a na SOR wyszło : Skręcenie stawu skokowego typu II oraz złamana kość strzałkowa i gips na 4 tyg ?

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po rozstaniu z pierwszą ex umówiłem się z jakąś laską. Zaprosiłem ją na spacer po okolicy. Po 2/3 kilometrach miała taką zadyszkę, że stwierdziłem, że mam coś ważniejszego do zrobienia i poszedłem w swoją stronę.

 

Po wszystkim napisała, że bardzo źle się zachowałem i jeszcze takiego wybrednego chłopaka nie spotkała.

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.