Skocz do zawartości

Mit szczęścia? A może jednak nie...


Lucjusz

Rekomendowane odpowiedzi

Znalazłem ciekawy cytat z Schopenhauera, który pokazuje czym właściwie jest istota szczęścia i gdzie należy jej upatrywać. 

 

Każdy więc musi być dla siebie, tym co najlepsze, i sobie dawać najwięcej. Im więcej sobą przedstawia, im bardziej odnajduje w sobie źródło przyjemności, tym będzie szczęśliwszy. Bardzo słusznie powiada więc Arystoteles: Szczęście należy do samowystarczalnych.

Wszystkie bowiem zewnętrzne źródła szczęścia i rozkoszy z natury rzeczy są w najwyższym stopniu niepewne, chwiejne, przejściowe i zależne od przypadku, zawodzą łatwo nawet w najbardziej sprzyjających okolicznościach; ba, jest to nawet nieuchronne, bo nie zawsze można je mieć na podorędziu.

Na starość wysychają niemal wszystkie w sposób nieunikniony, oto bowiem opuszcza nas miłość, dowcip, zamiłowanie do podróży i do koni oraz talenty towarzyskie; śmierć zabiera nam nawet przyjaciół i krewnych. Wtedy to bardziej niż kiedykolwiek ma znaczenie, czym człowiek jest sam przez się."

 

A wy gdzie upatrujecie swoje szczęście?  Ustanawiacie je w sobie czy na zewnątrz siebie? A może odnajdujecie balans? Jakie macie podejście na temat szczęścia i czym ono dla was jest?

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie znałem tego, ale tak właśnie żyję od kilku lat z mocnym nastawieniem na umysłowe oczyszczenie, pomimo cierpienia. Nie wiem, czy chodzi o szczęście, ale wiem, że z własnego ciała się przecież nie uwolnię, że jestem sam ze sobą sam na sam cały czas. Muszę stać się przyjacielem siebie, nie wrogiem. To pragmatyczne podejście, wręcz kluczowe. Nie ma innego wyjścia. 

 

Im więcej robię dla siebie, tym większą satysfakcję odczuwam. To akurat prawda. Nie poświęcam się dla nikogo, nie mam rodziny, ani zobowiązań wielkich na głowie. A i tak biorę na siebie tyle odpowiedzialności, ile mogę dla zasady samorozwoju. W świecie negatywnych skurwysynów, zjebania, nienawiści postanowiłem wypracować jakieś cnoty w sobie i siłę wewnętrzną, tak po prostu, żeby zobaczyć, co się stanie. 

 

Jestem wysoko oceniany w pracy, tworzę ostre portfolio i nawet jakieś chujowe zlecenia zacząłem robić na 100% normy. Ciekawe doświadczenie i jednak sprawdza się to, że ludzie sami tworzą własne piekło. Można żyć dobrze, albo być skurwielem dla siebie i reszty świata. Ja tak nie chcę funkcjonować, to nie ma najmniejszego, praktycznego sensu. Jak się człowiek nacierpi trochę to ten temat zaczyna rozumieć. Nie ma czasu na wkurw, trzeba działać, żeby poprawić własną sytuację i pogodzić się z nieuniknionym losem. Temat pewnie na długie godziny do dyskusji, liznąłem zaledwie. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Archu mylisz się, forum mnie trochę zepsuło i zacząłem rozważać relacje typu FwB. Dobrych i grzecznych dziewczyn nie mam zamiaru oszukiwać odnośnie moich intencji, ale co do reszty już mam wywalone.

 

Większość spotykanych prze ze mnie lasek ledwo spełnia moje minimalne wymagania a denerwuje mnie to całe szukanie oraz drenuje z czasu, energii oraz emocji, nie mogę już sobie na to wszystko pozwolić. 

 

Jednak to nie takie proste znaleźć FwB bo znaczna większość młodych dziewczyn nie jest na to chętnych, co najwyżej chcą przyjaźni a też nie będę kłamał wprost, że chce związku zwłaszcza jakby taka relacja z pierwszą lepszą miała potem zaszkodzić mojemu wizerunkowi.  

 

Generalnie na kilka prób ugrania FwB niestety tylko co najwyżej przyjaźń laski chciały, na zasadzie bycia do wysrywu emocjonalnego. Te baby to chyba non stop się masturbują albo seks nie jest im kompletnie w życiu potrzebny. Wprost mówiąc o FwB i nie będąc Ch*dem chyba nie ma co na to liczyć nie ważne jak mocno się z kimś polubi. Ten temat gdzie młodzi szukają seksu u "old ladies" jasno pokazuje, że jest problem. Co ciekawe te starsze to też chyba niezbyt chętne.

 

Jeszcze co do relacji jak trafi się marzenie, może skuszę na ślub z intercyzą, jeśli laska spełniająca kryteria to związek a dla minimum to FwB. Miałem taką ostatnio jedną i mnie mocno polubiła, ale nie zgodziła się na FwB tylko chciała ze mnie zrobić koleżankę do obgadywania swoich randek.

 

 

Edytowane przez Ksanti
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Lucjusz napisał:

cytat z Schopenhauera

On był wierzący? Najbardziej mi odpowiada personalistyczna wizja człowieka jak również osobowy Bóg.

Czyli to nie kobieta daje ci szczęście ale relacja z nią (przynajmniej teoretycznie). Relacja z Bogiem oczywiście stoi wyżej w hierarchii.

Piekło po śmierci podobno polega na tym, że nie wybierasz tej relacji a siebie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, rycerz76 napisał:

On był wierzący?

Trudno odpowiedzieć, bo najpierw musielibyśmy zdefiniować pojęcie Boga. W swoich poglądach metafizycznych najbliżej było mu do hinduizmu oraz buddyzmu + autorska koncepcja woli.

 

6 godzin temu, rycerz76 napisał:

Piekło po śmierci podobno polega na tym, że nie wybierasz tej relacji a siebie.

To jest ciekawe co napisałeś, bo spotkałem się już z tym wiele razy. Wiele technik medytacyjnych w buddyzmie, jest swego rodzaju treningiem, który ma przygotować człowieka do takiej sytuacji w której umiera, a następnie zamiast wcielić się w kolejne ciało "stapia się z Bogiem" z tego co pamiętam ten stan przejściowy nazywa się Bardo i szkoła Dzogczen ma to dobrze ogarnięte. Tak z ciekawości, skąd o tym słyszałeś?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Lucjusz napisał:

"stapia się z Bogiem"

To jest ta kluczowa różnica między wschodnią duchowością a zachodnią. Bóg jest osobą ty jesteś osobą.

Że po śmieci wybierasz siebie a nie Boga to chrześcijańskie koncepty piekła. Moja zakłada ostateczne zniszczenie duszy czyli śmierć duchową a nie wieczne cierpienie w samotności to jest okrutne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczęście to nieistniejący stan.

Ludzie upatrują szczęście w zapominaniu, że są.

Stąd alkoholizm, ćpanie, obżarstwo itp. itd.

Czujesz się dobrze, kiedy "cię nie ma" lub kiedy masz to poczucie zakrzywione.

Świadomość to cierpienie.

Jak podchodze do szczęścia? Wiem, że ono nie istnieje lub jest dla mnie niedostępne, akcetpuję ciężar "bycia".

Szczęścia polega na okłamywaniu siebie, gdyby człowiek przestał to zauważyłby tylko jedno wyjście.

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Lucid napisał:

Ludzie upatrują szczęście w zapominaniu, że są.

Stąd alkoholizm, ćpanie, obżarstwo itp. itd.

lub pewne formy medytacji

6 godzin temu, Lucid napisał:

Szczęścia polega na okłamywaniu siebie, gdyby człowiek przestał to zauważyłby tylko jedno wyjście.

Rozwiniesz?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

IMHO w kontekście tego forum mit związku("szczenścia") to mit - związek się ma po to by mieć i wychować potomstwo, choćby hui na huju stanoł i tak ma być.

Co ciekawe z moich obserwacji widzę że moi rodzice budzą się rano robią kawe/herbatę i pierdolą jakieś farmazony od rana do wieczora - jak to robią to nie wiem, ale zakładam że jakaś Pani by mi postawiła horoskop że niby wywodzę się z patalogicznej rodziny ;) 

Ja nie czuje tego "blusa", ja wolę zejść do warsztatu i porobić coś ;) 

Pozdro

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 8/28/2020 at 12:22 AM, mac said:

Jestem wysoko oceniany w pracy, tworzę ostre portfolio i nawet jakieś chujowe zlecenia zacząłem robić na 100% normy. Ciekawe doświadczenie i jednak sprawdza się to, że ludzie sami tworzą własne piekło. Można żyć dobrze, albo być skurwielem dla siebie i reszty świata. Ja tak nie chcę funkcjonować, to nie ma najmniejszego, praktycznego sensu. Jak się człowiek nacierpi trochę to ten temat zaczyna rozumieć. Nie ma czasu na wkurw, trzeba działać, żeby poprawić własną sytuację i pogodzić się z nieuniknionym losem. Temat pewnie na długie godziny do dyskusji, liznąłem zaledwie. 

Racja. To cierpienie przywodzi do takich wniosków. Doszedłem do takich samych. Jedyną drogą do wyjścia z ciemności jest ta w górę.

 

"All the Gods, all the heavens, all the hells, are within you"

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

W dniu 27.08.2020 o 23:50, Lucjusz napisał:

Jakie macie podejście na temat szczęścia i czym ono dla was jest?

Im bardziej na zewnątrz, tym więcej rzeczy od szczęścia odciąga.

A upatrywanie szczęścia w sobie może być pułapką - bo jak rozumiesz "odnajdywanie szczęścia w sobie"? To może być własna osoba. Mogą być też własne osiągnięcia czy cele - których realizacja powoduje jakieś pozytywne uczucie szczęścia, wyrzut endorfin.

 

Już kiedyś o tym wspominałem - im więcej szczęścia bazującego na osiąganiu celów, tym mniejsze ono będzie, jeśli celów nie będzie mogło się zrealizować.

Jeśli widzisz szczęście w sobie - żadne cele nie będą Ci do tego potrzebne, ale z drugiej strony upatrywanie szczęścia w sobie może powodować blokadę rozwojową.

To samo dotyczy się związków - ktoś jest szczęśliwy, bo jest z drugą osobą. Ale może jest szczęśliwy, bo ta relacja generuje pozytywne emocje - i to one są kluczem, a nie druga osoba. Podobnie z nałogami.

 

Dla kogoś, kto osiąga szczęście z realizacji celów - będzie ono nagrodą za cierpienie/trud włożony do osiągnięcia danego celu. To również może okazać się pułapką sprzyjającą pracoholizmowi i zatraceniu w osiąganiu coraz to wyższych stanów pozytywnego wzmocnienia.

 

Ktoś gdzieś kiedyś powiedział, że trudno osiągnąć szczęście, które nie bazuje na miłości. Coś w tym jest, trudno mi się z tym nie zgodzić. Ale miłość można czuć do siebie, można czuć do innych. Im bardziej czujesz do siebie i mniej do innych, tym bardziej karmisz swoje ego, w bliższej perspektywie może masz szczęście, w dalszej pustkę. Jeśli idziesz w drugą stronę (poświęcenie dla innych) - to w dłuższej perspektywie witamy frustrację (chyba, że ktoś potrafi się zręcznie oszukiwać). Wygląda na to, że trzeba zachować równowagę, to jest optymalne położenie.

 

A to wszystko prowadzi mnie do wniosków, iż szczęście to jedynie narzędzie. Narzędzie, które składa się z komponentów motywujących i demotywujących. My wybieramy taki wektor szczęścia, który wynika z naszego aktualnego mindsetu/zapatrywań/potrzeb.

 

Jeśli potrafimy czuć szczęście, dzielić się nim i wykorzystać w sposób motywujący (także innych) to można też powiedzieć, że wchodzimy w relację WIN-WIN. Wtedy może być ono motywatorem do dalszego działania, a nie nagrodą, po której spoczywamy na laurach. Jesteś szczęśliwy bo dbasz i o siebie i o innych, bo realizujesz cele, ale żaden z tych powodów nie jest jedynym głównym czynnikiem. Głównym czynnikiem jest równowaga i spójność.

 

Jeśli natomiast czujemy szczęście, które sprawia, że jest dobrze tylko nam - to moim zdaniem jest to jakaś forma ułudy, racjonalizowania, oszukiwania się.

 

Gdybym miał to przyrównać do jakiegoś mechanizmu to jest jak quadrocopterem (4-silnikowy dron). Aby poprawnie latał potrzebne jest właściwe zasilanie wszystkich 4 silników i skoordynowanie ich obrotów. Jakiekolwiek zaburzenia powodują, iż lot jest niestabilny, co może skończyć się upadkiem.

W dniu 28.08.2020 o 00:22, mac napisał:

Ciekawe doświadczenie i jednak sprawdza się to, że ludzie sami tworzą własne piekło. Można żyć dobrze, albo być skurwielem dla siebie i reszty świata. Ja tak nie chcę funkcjonować, to nie ma najmniejszego, praktycznego sensu. Jak się człowiek nacierpi trochę to ten temat zaczyna rozumieć

Coś w tym jest. Ale wysoka poprzeczka i zbyt dużo cierpienia (poświęcenia) może wygenerować cynizm, niecierpliwość i czasem potrzebę wyładowywania się (na innych).

Czasem myśli się że wychodzi się z piekła, i tak jest w istocie, ale jest się zbyt blisko granicy i zbyt łatwo ją znów przekroczyć (lub dostrzega się to zbyt późno, po fakcie).

W dniu 28.08.2020 o 00:22, mac napisał:

Muszę stać się przyjacielem siebie, nie wrogiem. To pragmatyczne podejście, wręcz kluczowe. Nie ma innego wyjścia. 

Zgadza się, nie ma - chyba, że ktoś chce cierpieć. A jak kto na forum latał taki mądry cytat "silni robią ile mogą, słabi cierpią ile muszą".

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 hours ago, Lucjusz said:
On 8/28/2020 at 5:10 PM, Lucid said:

Ludzie upatrują szczęście w zapominaniu, że są.

Stąd alkoholizm, ćpanie, obżarstwo itp. itd.

lub pewne formy medytacji

Medytacja to raczej zagłębianie się niż ucieczka, niech mądrzejsi się wypowiedzą.

20 hours ago, Lucjusz said:
On 8/28/2020 at 5:10 PM, Lucid said:

Szczęścia polega na okłamywaniu siebie, gdyby człowiek przestał to zauważyłby tylko jedno wyjście.

Rozwiniesz?

Spróbuję.

Szczęście to marchewka na kiju, ludzie mogą dążyć do tego całe życia i się to im nie uda.

Jeśli spojrzysz z pewnej perspektywy to u podstaw nasze życia nie mają najmniejszego sensu.

To my jako jednostki musimy ten sens sobie nadać, niejako zakłamując pierwotny stan bezsensu.

Trzeba się okłamywać, żeby tu w ogóle przetrwać, zdrowa jednostka musi, człowiek jest pełny sprzeczności.

To tak jak zakładanie maseczek, kiedy wiadomo, że wirus bez problemu je przenika.

Ludzie się oszukują, że to działa, wiedząc, że nie ma prawa.

Człowiek bez sprzeczności to człowiek martwy lub oświecony, na jedno wyjdzie.

Jeśli wszystko jest świadomością, to wszystko jest cierpieniem, nieświadomość świadomości to szczęście.

Okłamujemy się tworząc marzenia nie do zrealizowania, oczekiwania, iluzoryczne wyobrażenia lepszej rzeczywistości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.