Skocz do zawartości

Powielanie mitu dzieciństwa czyli masowa produkcja ofiar życiowych.


deleteduser114

Rekomendowane odpowiedzi

Postanowiłem popełnić ten wątek w odpowiedzi do ostatniego tematu użytkownika @maroon w którym po części został poruszony ten ważny problem oraz, żeby rozwinąć dyskusję z ostatniego wątku użytkownika @Strusprawa1.

 

Uważam, że wypowiedź Pana Ziemkiewicza (którego cenię i szanuję ponieważ jest świetnym dziennikarzem) trochę wpisuje się popularne w dzisiejszych czasach poglądy, które zdejmują odpowiedzialność z ludzi za ich własny los, a przyczyny życiowych niepowodzeń upatrują w relacjach z rodzicami, środowisku wychowawczym/rówieśniczym, szkole czy wartościach przekazywanych przez starszych.

 

W mojej ocenie to wszystko to szkodliwa ściema i spróbuję udowodnić w tym wątku, że żyjemy w czasach masowej produkcji ofiar ponieważ takie poglądy są opłacalne finansowo dla niektórych grup zawodowych, a także spotykają się z aprobatą osób do których są zaadresowane.

 

Ludzie są skłonni zapłacić każde pieniądze, żeby znaleźć usprawiedliwienie swoich niepowodzeń a jeśli w ich przekonaniu o własnym braku winy utwierdzają ich cenione autorytety to ta cena jeszcze wzrasta.

 

Mamy tutaj do czynienia z prostym i jakże atrakcyjnym dla wielu ludzi schematem myślowym : Byłem dzieckiem, nie mogłem decydować sam za siebie, odpowiedzialny za mnie był rodzic, rodzic prezentował cechy XYZ a dzisiaj ja jestem dorosły i przez niego sam prezentuje te cechy. Wniosek? Jestem niewinny.

Moje dzieciństwo było ciężkie więc dzisiaj ponoszę w dorosłym życiu cenę za decyzję innych ludzi potrzebuję wielu lat terapii, żeby zacząć normalnie żyć.(miałem gorszy start)

 

 

Większość ludzi zamieszkujących nasz kraj, wychowała się w jebanym dobrobycie a ich osobowość i aktualny stan materialny jest efektem ich własnych decyzji i ciężkiej pracy przez wiele lat.

 

Dlatego uważam, że pogląd Pana Ziemkiewicza jest nietrafiony i przerzuca odpowiedzialność z młodych ludzi na ich rodziców - przykład młodej kobiety, która nie dostała pracy ze względu na swoją skromność nie dowodzi winy rodziców a jedynie może świadczyć, że ta dziewczyna niedostatecznie pracowała przez lata nad swoją pewnością siebie ponadto mamy zbyt mało danych, żeby stwierdzić jednoznacznie, że to był rzeczywisty powód jej porażki rekrutacyjnej.

 

W swoim życiu wielokrotnie spotykałem się z poglądami znajomych, często osób tytułami naukowymi, którzy twierdzili między innymi, że osobowość człowieka kształtuje się pod wpływem doświadczeń z wczesnego dzieciństwa albo, że skuteczność terapii zależna jest od przepracowania problemów z dzieciństwa. Ja sam również przez wiele lat uważałem to za aksjomat i szczególnie nie zastanawiałem się nad rzeczywistą wartością merytoryczną takich poglądów postanowiłem to jednak dokładnie zweryfikować.

 

Okazuję się, że osierocone dzieci podczas II wojny Światowej pozbawione więzi z dorosłymi w najbardziej krytycznym okresie dla dziecka po latach rozwijały się prawidłowo i nie było mowy o żadnych poważnych skutkach jakie mogła rzekomo spowodować deprywacja więzi w okresie krytycznym. Ponadto zaobserwowano, że dzieci z rumuńskich sierocińców które zostały zaadoptowane przez brytyjskich rodziców zastępczych pomimo początkowego opóźnienia w rozwoju po kilku latach wróciły do normalności i nadrobiły zaległości.

Okazuje się również, że wpływ dorastania w tej samej rodzinie jest znacznie słabszy niż wpływ genów a ludzkie osobniki homo sapiens posiadają tak silny potencjał rozwojowy, że w większości są w stanie uporać się z zewnętrznymi przeszkodami i mogą rozwinąć się zgodnie ze swoim potencjałem genetycznym.

 

Powyższe wnioski, które przytoczyłem są wynikiem prawdziwych badań i metaanaliz takich naukowców jak Bruce Rind czy Philip Tromovitch i pokazują również to, że ludzie w wieku dorosłym są w stanie dalej się rozwijać zgodnie ze swoim potencjałem genetycznym.

 

Jak to się ma do wypowiedzi Pana Ziemkiewicza?

 

Dorosły człowiek w XXI wieku ma nieograniczony dostęp do internetu, do zasobów wiedzy, może uczyć się za darmo nowych języków, wymieniać poglądy z ludźmi będącymi na wyższym poziomie intelektualnym i jeśli tylko jego iloraz inteligencji jest co najmniej przeciętny to niezależnie od wieku i doświadczeń z przeszłości jest w stanie zmienić swoje nastawienie oraz sytuacje a także mentalność.

W związku z tym nie ma żadnego usprawiedliwienia dla młodego i inteligentnego człowieka, który twierdzi że jego niepowodzenia są spowodowane naukami jakie wyniósł z domu rodzinnego czy wzorcami jakie przekazali mu starsi Polacy ponieważ wiedzę można a nawet trzeba ciągle aktualizować.

 

 

 

 

Edytowane przez Mroczek
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy w tych badaniach wzięto pod uwagę rodziny znormalizowane, czy dysfunkcyjne? 

 

Bo to jest duża różnica między "nie zachęcać, ale i nie utrudniać", a "dopierdalać na każdym kroku". 

 

Zwróć uwagę jak wygląda proces nauki. Czegokolwiek. Stosuje się najczęściej pozytywne wzmocnienie, bo daje najlepsze efekty. Na drugim biegunie jest wzmocnienie negatywne, czyli kara i tu wyniki są zawsze najgorsze. 

 

Nie przeczę, taki bagaż nie musi wpływać na rozwój, ale może. I ignorowanie tego faktu, jest według mnie dopasowywaniem tezy do wygodnych założeń. Lub myśleniem życzeniowym jak kto woli. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

37 minut temu, Mroczek napisał:

W związku z tym nie ma żadnego usprawiedliwienia dla młodego i inteligentnego człowieka, który twierdzi że jego niepowodzenia są spowodowane naukami jakie wyniósł z domu rodzinnego czy wzorcami jakie przekazali mu starsi Polacy ponieważ wiedzę można a nawet trzeba ciągle aktualizować.

Pierwsza i bardzo prosta sprawa: czy człowiek w swoim życiu zawsze osiąga swoje maximum? I jeśli nie to dlaczego?

 

Wszystko jest sprawą genów. Jedni są bardziej odporni na ekspozycję tych samych warunków, a inni mniej. Dokładnie tak samo jest z procesem zakopywania złych przeżyć i wspomnień. Podatność, podatność, podatność.

 

Nawiązując do pierwszego pytania - jeśli człowiek zawsze osiągałby swoje maximum, to wszystkie bajki kończyłyby się dobrze, a z doświadczenia wiemy, że tak nie jest. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

50 minut temu, Mroczek napisał:

Postanowiłem popełnić ten wątek w odpowiedzi do ostatniego tematu użytkownika @maroon w którym po części został poruszony ten ważny problem oraz, żeby rozwinąć dyskusję z ostatniego wątku użytkownika @Strusprawa1.

 

Uważam, że wypowiedź Pana Ziemkiewicza (którego cenię i szanuję ponieważ jest świetnym dziennikarzem) trochę wpisuje się popularne w dzisiejszych czasach poglądy, które zdejmują odpowiedzialność z ludzi za ich własny los, a przyczyny życiowych niepowodzeń upatrują w relacjach z rodzicami, środowisku wychowawczym/rówieśniczym, szkole czy wartościach przekazywanych przez starszych.

 

W mojej ocenie to wszystko to szkodliwa ściema i spróbuję udowodnić w tym wątku, że żyjemy w czasach masowej produkcji ofiar ponieważ takie poglądy są opłacalne finansowo dla niektórych grup zawodowych, a także spotykają się z aprobatą osób do których są zaadresowane.

 

Ludzie są skłonni zapłacić każde pieniądze, żeby znaleźć usprawiedliwienie swoich niepowodzeń a jeśli w ich przekonaniu o własnym braku winy utwierdzają ich cenione autorytety to ta cena jeszcze wzrasta.

 

Mamy tutaj do czynienia z prostym i jakże atrakcyjnym dla wielu ludzi schematem myślowym : Byłem dzieckiem, nie mogłem decydować sam za siebie, odpowiedzialny za mnie był rodzic, rodzic prezentował cechy XYZ a dzisiaj ja jestem dorosły i przez niego sam prezentuje te cechy. Wniosek? Jestem niewinny.

Moje dzieciństwo było ciężkie więc dzisiaj ponoszę w dorosłym życiu cenę za decyzję innych ludzi potrzebuję wielu lat terapii, żeby zacząć normalnie żyć.(miałem gorszy start)

 

 

Większość ludzi zamieszkujących nasz kraj, wychowała się w jebanym dobrobycie a ich osobowość i aktualny stan materialny jest efektem ich własnych decyzji i ciężkiej pracy przez wiele lat.

 

Dlatego uważam, że pogląd Pana Ziemkiewicza jest nietrafiony i przerzuca odpowiedzialność z młodych ludzi na ich rodziców - przykład młodej kobiety, która nie dostała pracy ze względu na swoją skromność nie dowodzi winy rodziców a jedynie może świadczyć, że ta dziewczyna niedostatecznie pracowała przez lata nad swoją pewnością siebie ponadto mamy zbyt mało danych, żeby stwierdzić jednoznacznie, że to był rzeczywisty powód jej porażki rekrutacyjnej.

 

W swoim życiu wielokrotnie spotykałem się z poglądami znajomych, często osób tytułami naukowymi, którzy twierdzili między innymi, że osobowość człowieka kształtuje się pod wpływem doświadczeń z wczesnego dzieciństwa albo, że skuteczność terapii zależna jest od przepracowania problemów z dzieciństwa. Ja sam również przez wiele lat uważałem to za aksjomat i szczególnie nie zastanawiałem się nad rzeczywistą wartością merytoryczną takich poglądów postanowiłem to jednak dokładnie zweryfikować.

 

Okazuję się, że osierocone dzieci podczas II wojny Światowej pozbawione więzi z dorosłymi w najbardziej krytycznym okresie dla dziecka po latach rozwijały się prawidłowo i nie było mowy o żadnych poważnych skutkach jakie mogła rzekomo spowodować deprywacja więzi w okresie krytycznym. Ponadto zaobserwowano, że dzieci z rumuńskich sierocińców które zostały zaadoptowane przez brytyjskich rodziców zastępczych pomimo początkowego opóźnienia w rozwoju po kilku latach wróciły do normalności i nadrobiły zaległości.

Okazuje się również, że wpływ dorastania w tej samej rodzinie jest znacznie słabszy niż wpływ genów a ludzkie osobniki homo sapiens posiadają tak silny potencjał rozwojowy, że w większości są w stanie uporać się z zewnętrznymi przeszkodami i mogą rozwinąć się zgodnie ze swoim potencjałem genetycznym.

 

Powyższe wnioski, które przytoczyłem są wynikiem prawdziwych badań i metaanaliz takich naukowców jak Bruce Rind czy Philip Tromovitch i pokazują również to, że ludzie w wieku dorosłym są w stanie dalej się rozwijać zgodnie ze swoim potencjałem genetycznym.

 

Jak to się ma do wypowiedzi Pana Ziemkiewicza?

 

Dorosły człowiek w XXI wieku ma nieograniczony dostęp do internetu, do zasobów wiedzy, może uczyć się za darmo nowych języków, wymieniać poglądy z ludźmi będącymi na wyższym poziomie intelektualnym i jeśli tylko jego iloraz inteligencji jest co najmniej przeciętny to niezależnie od wieku i doświadczeń z przeszłości jest w stanie zmienić swoje nastawienie oraz sytuacje a także mentalność.

W związku z tym nie ma żadnego usprawiedliwienia dla młodego i inteligentnego człowieka, który twierdzi że jego niepowodzenia są spowodowane naukami jakie wyniósł z domu rodzinnego czy wzorcami jakie przekazali mu starsi Polacy ponieważ wiedzę można a nawet trzeba ciągle aktualizować.

 

 

 

 

 

Myślę też o popełnieniu podobnego wątku od dłuższego czasu bo widzę, że na forum jest ostatnio moda na tłumaczenie się wszystkim tylko żeby nie brać odpowiedzialności za swoją egzystencje. Dzięki za ten most, może kiedyś coś podobnego napiszę, plus dorzucę swoją historie. Ale i tak odnoszę wrażenie, że dla większości to i tak nie będzie miało niestety znaczenia gdyż, zawsze będą usprawiedliwienia na wszystko...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poniekąd się z tobą zgadzam,ale nie do końca.Dzieci,które wychowują się w rodzinach dysfunkcyjnych lub ubogich mają gorszy start.Dla przykładu jeśli ktoś ma w domu ma niestabilną sytuacje i ciągłe awantury to nie może się w pełni skupić na nauce czy rozwijać społecznie.Taka osoba nawet jak jest w czymś dobra to jej rodzice nie dbają o to by to rozwinąć.Dodatkowo taka osoba ma przeważnie obniżoną samo ocenę.

Natomiast jak osoba jest już samodzielna to te przeszkody znikają i zostają tylko blokady psychiczne i pewne rzeczy których taka osoba musi się nauczyć.I jest to do zrobienia.Kto twierdzi,że nie temu się poprostu nie chce lub to go przerasta dlatego zwala wine poniekąd słusznie na rodziców.Gdyby tak nie było to ludzkość nigdy by się nie rozwinęła bo dzieci byłyby takie same jak rodzice.Na pewno jednak nie można porównywać kogoś kto od początku życia był wspierany przez bogatych rodziców od osoby,która musiała sobie sama wszystko ogarniać i jeszcze była obarczona spierdoleniem rodziców.

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

35 minut temu, Mroczek napisał:

Byłem dzieckiem, nie mogłem decydować sam za siebie, odpowiedzialny za mnie był rodzic, rodzic prezentował cechy XYZ a dzisiaj ja jestem dorosły i przez niego sam prezentuje te cechy. Wniosek? Posiadam wiele negatywnych schematów myśli/działań, których źródło jest do zlokalizowania z terapeutą, oraz również z nim, podjęcie próby zmiany tych schematów

Moje dzieciństwo było ciężkie więc dzisiaj ponoszę w dorosłym życiu cenę za decyzję innych ludzi potrzebuję wielu lat terapii, żeby zacząć normalnie żyć.(miałem gorszy start) 

To pogrubione to również częsty pogląd w moim otoczeniu.

Te osoby, o których piszesz w orginalnym, przytoczonym tekscie, wydaje mi się, że i tak za wiele w życiu by nie osiągnęli lub osiągnęli coś zupełnie nieświadomie nie dążąc do konkretnych efektów. To ludzie, który gdzieś tam coś słyszeli i teraz mają czyste ręcę ponieważ całą swoją niedolę mogą przelać na swoich rodziców i po robocie.

Inteligentny facet rozpozna, że coś jest z nim nie tak i wtedy może szukać przyczyn. Sam nie miałem dobrych wzrów i ekstra dzieciństwa i ja się z tym pogodziałem, zaakceptowałem i mogę iść dalej, szukać przyczyn i je rozwiązywać, zastępować atrakcyjnymi dla mnie zachowaniami. Jednak np. moja siostra tego nie zaakceptowała i dalej ma żal do matki/ojca mimo ponad czterech dekad na karku. Jej nie przetłumaczysz, również to zaakceptowałem i niestety nie utrzymuje z nią kontaktu, bo za każdym razem gdy z nią rozmawiałem do tej pory, czuć od niej sączący się jad. Dzięki postoje. 

51 minut temu, Mroczek napisał:

Dorosły człowiek w XXI wieku ma nieograniczony dostęp do internetu, do zasobów wiedzy, może uczyć się za darmo nowych języków, wymieniać poglądy z ludźmi będącymi na wyższym poziomie intelektualnym i jeśli tylko jego iloraz inteligencji jest co najmniej przeciętny to niezależnie od wieku i doświadczeń z przeszłości jest w stanie zmienić swoje nastawienie oraz sytuacje a także mentalność.

Przecież dostęp do internetu jest od stosunkowo bardzo niedawna. 

Obecna sytuacja to niestety pokłosie ostatnich kilkudziesięciu lat, jak nie kilkuset.

Ok 2050 roku zobaczymy jakie ten nieograniczony dostęp do wiedzy przyniesie efekty, bo narazie czuję, że ludźkość delikatnie mówiąc zachłysnęła się tą wiedzą.

Tyle wiedzyyy i internetóww, a spierdolenie coraz większe...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Mroczek napisał:

W związku z tym nie ma żadnego usprawiedliwienia dla młodego i inteligentnego człowieka, który twierdzi że jego niepowodzenia są spowodowane naukami jakie wyniósł z domu rodzinnego czy wzorcami jakie przekazali mu starsi Polacy ponieważ wiedzę można a nawet trzeba ciągle aktualizować.

Podpisuję się pod tym. 

 

Zresztą.. można mieć naprawdę wszystko... mam tu na myśli pieniądze, władzę, pochodzenie a i tak możesz to wszystko spierdzielić na własne życzenie - przykład brat Donalda Trumpa, który się zapił po 40-stce. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Mroczek napisał:

Dlatego uważam, że pogląd Pana Ziemkiewicza jest nietrafiony i przerzuca odpowiedzialność z młodych ludzi na ich rodziców - przykład młodej kobiety, która nie dostała pracy ze względu na swoją skromność nie dowodzi winy rodziców a jedynie może świadczyć, że ta dziewczyna niedostatecznie pracowała przez lata nad swoją pewnością siebie ponadto mamy zbyt mało danych, żeby stwierdzić jednoznacznie, że to był rzeczywisty powód jej porażki rekrutacyjnej.

A ja zauważyłem wśród moich bliskich i dalszych znajomych że Ci wychowani w dysfunkcyjnych rodzinach albo powielają dysfunkcje rodzica lub posiadają jakieś zaburzenia. W szczególności kobiety. 

 

Moim zdaniem dziecko wychowane w takich warunkach ma bardzo duże prawdopodobieństwo że samo będzie powielało schematy. 

I niech mi nikt nie mówi że jest inaczej. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozwólcie, że na chwilę odwrócę kota ogonem. Porównajmy dwa kontrastujące ze sobą przykłady, w każdym postawmy identycznego osobnika jako dziecko.

 

Przykład #1: rodzice świadomie wspierają rozwój dziecka, zapewniają dostęp do dóbr materialnych i niematerialnych, wiedzy, najlepszego możliwego żywienia, wychowują w miłości. Tutaj jako ideał podstawię Roberta Lewandowskiego - w jego wywiadach można łatwo zauważyć więź, łączącą go ze swoim ojcem i matką, którzy od najmłodszych lat wspierali go, szukali w nim talentu, nie hamowali jego pasji. Skąd 10 letni Robert miał wiedzieć, co jest dla niego najlepsze? Nie wiedział. Wiedzieli to natomiast (na miarę swoich możliwości) jego rodzice. Dla ciekawskich kolejny przykład: mistrz szachowy Magnus Carlsen - obejrzyjcie sobie dokument na jego temat i postawę jego rodziców uparcie szukających talentu w problematycznym, izolującym się społecznie dziecku. 

 

Przykład #2: Weźmy identycznego Roberta Lewandowskiego, który urodziłby się w zwykłej rodzinie, podobnej do tej jaką opisuje Ziemkiewicz. Ojciec widząc syna kopiącego piłkę w ogródku przy domu zamiast stworzyć mu jeszcze lepsze miejsce do ćwiczenia, krzyczy na niego, że mu ścianę rozpierdala, że trawę zadeptuje i żeby poszedł grać gdzie indziej. Nie rozwijam przykładu dalej, bo nie ma sensu. Polish mental po całości. 

 

Pytanie - w jakim środowisku Robert ma większe szanse osiągnąć sukces w życiu i zbudować więcej umiejętności?

 

Ja na przykład grając od dziecka w piłkę, przechodząc kolejne etapy selekcji w klubie piłkarskim od rodziców nie dostałem żadnego wsparcia, oprócz opłacania składki 20 zł miesięcznie i korków za 10 zł. Żadne z nich się nie interesowało tym co robię, jak mi idzie. Żadne nawet nie wie, że od 13 roku życia komponuję muzykę, żadne z nich nawet nie przesłuchało ani jednego mojego utworu. Widzę ich niepełnosprawność we wspieraniu rozwoju dziecka, a ich brak zainteresowania moimi pasjami i brak wspomagania w ich realizacji od najmłodszych lat postawił mnie w sytuacji z góry przegranej w porównaniu do idealnej rodziny. To jest spirala spierdolenia, z której ciężko się uwolnić i która ma ogromny wpływ na kształtowanie się człowieka.

 

Albo masz +10 do szybkości rozwoju na starcie albo masz -5.  Co wybierasz? 

 

Przykłady Ziemkiewicza są być może uwypukleniem pewnych schematów, jeśli przestaniemy je traktować dosłownie wtedy nabierają większego sensu. Przykłady z angielskim, czy z zajmowaniem miejsc na spektaklu są idealne. Dokładnie takie uwagi mają obcokrajowcy, z którymi miałem okazję rozmawiać. Dziwią się, że siadamy z tyłu, że nie jesteśmy aktywni na wykładach studenckich, że boimy się zadawać pytań, że jesteśmy nadmiernie skromni. 

 

To, że w dzisiejszych czasach dzięki internetowi i szerszemu skomunikowaniu mamy okazję uczestniczyć w globalnej wymianie idei działa na nasz plus - mamy szansę wydostać się z mentalnych pułapek wgranych od wielu pokoleń. Mamy kurwa obowiązek to zrobić i przekazać naszym dzieciom lepsze wzorce i zapewnić lepszy start. 

 

 

 

Edytowane przez salt0
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja dam taki prosty przykład na to, że ta teoria jest patykiem po wodzie pisana.

 

Rodzice kumplowi na 2 roku studiów kupili mieszkanie w dobrej lokalizacji o wartosci c.a. 400 tys. pln. 

 

Mnie na takie mieszkanie było stać dopiero gdzieś 5-6 lat po ukończeniu studiów. 

 

Podchwytliwe pytanie: kto miał łatwiej zmieniać swoje nastawienie, mentalność i sytuację? 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, maroon napisał:

Podchwytliwe pytanie: kto miał łatwiej zmieniać swoje nastawienie, mentalność i sytuację? 

Wsparcie finansowe nie jest równoznaczne ze wsparciem rozwoju osobistego od najmłodszych lat. 

 

Mógłbyś być wspierany jednocześnie na obydwu płaszczyznach, jedno nie wyklucza drugiego. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minute ago, salt0 said:

Wsparcie finansowe nie jest równoznaczne ze wsparciem rozwoju osobistego od najmłodszych lat. 

 

Mógłbyś być wspierany jednocześnie na obydwu płaszczyznach, jedno nie wyklucza drugiego. 

I tak i nie. Zdjęcie komuś z głowy problemów finansowych to danie zielonego światła dla innych aktywności - rozwijania hobby, umiejętności, dokształcania się, poznawania świata, itp., w przeciwieństwie do osoby, ktora ma na to dużo mniej czasu, bo musi zapierdalać, w tym przypadku na własne 4 kąty. 

 

Oczywiście założenie jest, że obie jednostki chcą się rozwijać. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Mroczek napisał:

Postanowiłem popełnić ten wątek w odpowiedzi do ostatniego tematu użytkownika @maroon w którym po części został poruszony ten ważny problem oraz, żeby rozwinąć dyskusję z ostatniego wątku użytkownika @Strusprawa1.

 

Uważam, że wypowiedź Pana Ziemkiewicza (którego cenię i szanuję ponieważ jest świetnym dziennikarzem) trochę wpisuje się popularne w dzisiejszych czasach poglądy, które zdejmują odpowiedzialność z ludzi za ich własny los, a przyczyny życiowych niepowodzeń upatrują w relacjach z rodzicami, środowisku wychowawczym/rówieśniczym, szkole czy wartościach przekazywanych przez starszych.

Nie. Nie upatrują. Gdy się ich uświadomi, to zaczynają upatrywać. Zanim są uświadomieni to często po prostu obwiniają siebie. 

Wierzą w feedback od najbliższych. A jeśli ktoś jest obiektem wyładowywania frustracji to po latach musi albo obwiniać albo być debilem tak jak mu wmawiano przy wielu okazjach. 

Cytat

W mojej ocenie to wszystko to szkodliwa ściema i spróbuję udowodnić w tym wątku, że żyjemy w czasach masowej produkcji ofiar ponieważ takie poglądy są opłacalne finansowo dla niektórych grup zawodowych, a także spotykają się z aprobatą osób do których są zaadresowane.

No cóż. Te problemy były zawsze. Ale kiedyś zamiast je rozpracowywać to traktowano za norme. I pito, pito w umór. Gdy jest smutno i jest źle, weź wódeczke zachlej się

Cytat

Ludzie są skłonni zapłacić każde pieniądze, żeby znaleźć usprawiedliwienie swoich niepowodzeń a jeśli w ich przekonaniu o własnym braku winy utwierdzają ich cenione autorytety to ta cena jeszcze wzrasta.

Widzisz tu nie chodzi o szukanie winnych.  Tu chodzi o ułożenie sobie wszystkiego. Zrozumienie że to że ojciec wyzywał od debili bo coś zrobiłeś nie tak  to nie twoja wina i nie czyni z Ciebie debila

Cytat

Mamy tutaj do czynienia z prostym i jakże atrakcyjnym dla wielu ludzi schematem myślowym : Byłem dzieckiem, nie mogłem decydować sam za siebie, odpowiedzialny za mnie był rodzic, rodzic prezentował cechy XYZ a dzisiaj ja jestem dorosły i przez niego sam prezentuje te cechy. Wniosek? Jestem niewinny.

Jestem niewinny. I jestem nic winny. Jestem wolny. Mogę robić co chce. Bez tego w skrajnych przypadkach nawet po śmierci rodzica dziecko czuje się gównem. 

Zastanawiające jest to że większość rodzin patologicznych jest wielopokoleniowa. 

Cytat

Moje dzieciństwo było ciężkie więc dzisiaj ponoszę w dorosłym życiu cenę za decyzję innych ludzi potrzebuję wielu lat terapii, żeby zacząć normalnie żyć.(miałem gorszy start)

Czasem tak. Popytaj kuratorów sądowych. Pewnie historii o wykolejeńcach znają bez liku 

Cytat

 

Większość ludzi zamieszkujących nasz kraj, wychowała się w jebanym dobrobycie a ich osobowość i aktualny stan materialny jest efektem ich własnych decyzji i ciężkiej pracy przez wiele lat.

Jak wyżej. Popytaj kuratorów. Bo czasem ten dobrobyt to jest teorią a w praktyce nędza. 

Cytat

Dlatego uważam, że pogląd Pana Ziemkiewicza jest nietrafiony i przerzuca odpowiedzialność z młodych ludzi na ich rodziców - przykład młodej kobiety, która nie dostała pracy ze względu na swoją skromność nie dowodzi winy rodziców a jedynie może świadczyć, że ta dziewczyna niedostatecznie pracowała przez lata nad swoją pewnością siebie ponadto mamy zbyt mało danych, żeby stwierdzić jednoznacznie, że to był rzeczywisty powód jej porażki rekrutacyjnej.

Rozejrzyj się. Kto odnosi sukcesy? Wyszczekane, pewne siebie osoby czy te wycofane i posłuszne?  Zrozumienie że rodzic jest winny, że był w błędzie, uwalnia. Niknie jego autorytet. Nie musisz działać zgodnie z tym co pochwala. Mi rodzice mówią że umawiając się z dowolną dziewczyną powinienem robić za jej szofera. 

Cytat

W swoim życiu wielokrotnie spotykałem się z poglądami znajomych, często osób tytułami naukowymi, którzy twierdzili między innymi, że osobowość człowieka kształtuje się pod wpływem doświadczeń z wczesnego dzieciństwa albo, że skuteczność terapii zależna jest od przepracowania problemów z dzieciństwa. Ja sam również przez wiele lat uważałem to za aksjomat i szczególnie nie zastanawiałem się nad rzeczywistą wartością merytoryczną takich poglądów postanowiłem to jednak dokładnie zweryfikować.

I dobrze. Trzeba kwestionować autorytety

Cytat

Okazuję się, że osierocone dzieci podczas II wojny Światowej pozbawione więzi z dorosłymi w najbardziej krytycznym okresie dla dziecka po latach rozwijały się prawidłowo i nie było mowy o żadnych poważnych skutkach jakie mogła rzekomo spowodować deprywacja więzi w okresie krytycznym.

Bo ktoś się nimi zajął, miały wsparcie. Nowe rodziny. Zresztą co oznacza prawidłowy rozwój? Pracę i rodzine? Może popytaj kuratorów o tło rodzinne starych alkusów. 

W PGR można było być non stop nawalonym i nikt nie czepiał się tego. 

Cytat

Ponadto zaobserwowano, że dzieci z rumuńskich sierocińców które zostały zaadoptowane przez brytyjskich rodziców zastępczych pomimo początkowego opóźnienia w rozwoju po kilku latach wróciły do normalności i nadrobiły zaległości.

A te co nie zostały? https://en.m.wikipedia.org/wiki/Children_Underground może obczaj ten dokument

Cytat

Okazuje się również, że wpływ dorastania w tej samej rodzinie jest znacznie słabszy niż wpływ genów a ludzkie osobniki homo sapiens posiadają tak silny potencjał rozwojowy, że w większości są w stanie uporać się z zewnętrznymi przeszkodami i mogą rozwinąć się zgodnie ze swoim potencjałem genetycznym.

Słyszałeś o Casparze Hauserze? Dzieciństwo spędził w celi. Przez kilkanaście lat nie miał żadnego bodźca. Nawet nie nauczył się mówić. Choć mógł teoretycznie wymyśleć własny język

Cytat

Powyższe wnioski, które przytoczyłem są wynikiem prawdziwych badań i metaanaliz takich naukowców jak Bruce Rind czy Philip Tromovitch i pokazują również to, że ludzie w wieku dorosłym są w stanie dalej się rozwijać zgodnie ze swoim potencjałem genetycznym.

Jeśli mają ogarniętą psychikę. I relacje z rodzicami. Znam dziewczynę. Pracuje w ESA ( European Space Agency). Wiele razy mówiła że jest gównem. Czemu? Bo jej matka co rusz jej wypominała że jest źródłem jej niepowodzeń. Terapii nie miała. Trzyma się blisko matki. Znajomych ma mało bo po co znajomość z gównem. 

Cytat

Jak to się ma do wypowiedzi Pana Ziemkiewicza?

 

Dorosły człowiek w XXI wieku ma nieograniczony dostęp do internetu, do zasobów wiedzy, może uczyć się za darmo nowych języków, wymieniać poglądy z ludźmi będącymi na wyższym poziomie intelektualnym i jeśli tylko jego iloraz inteligencji jest co najmniej przeciętny to niezależnie od wieku i doświadczeń z przeszłości jest w stanie zmienić swoje nastawienie oraz sytuacje a także mentalność.

Pokaż mi kurs na Udemy który sprawi że przestanę wiecznie widzieć wady i niedociągnięcia w sobie. Pokaż mi taki kurs gdziekolwiek

Cytat

W związku z tym nie ma żadnego usprawiedliwienia dla młodego i inteligentnego człowieka, który twierdzi że jego niepowodzenia są spowodowane naukami jakie wyniósł z domu rodzinnego czy wzorcami jakie przekazali mu starsi Polacy ponieważ wiedzę można a nawet trzeba ciągle aktualizować.

Aktualizuje. Non stop. Jestem erudytą. Wiem co to weduta i reduta, czemu Trocki pomstował na Kronsztad oraz czemu Michizane no Sugawara stał się bogiem, i jak przeprowadzano amputacje w XVIII wieku. Jestem w stanie powiedzieć w jaki sposób otrzymywano odcień bladości w średniowieczu a także napisać stronę internetową czy stworzyć prosty program z implementacją maszyny stanów. 

Nie jestem zaś w stanie powiedzieć czy sobie poradzę z najprostrzą rzeczą bo odrazu wynajduje potencjalne problemy. I mam wrażenie że to uwale

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  

4 minuty temu, maroon napisał:

Oczywiście założenie jest, że obie jednostki chcą się rozwijać. 

To, czy dana jednostka chce się rozwijać często jest efektem wychowania. Dziecko zawsze chce się rozwijać, ma to wgrane jako automat - uczy się ruszać, uczy się chodzić, uczy się mówić, chłonie cały świat. Często jednak gdzieś na etapie 4-10 lat zaczyna się spotykać z negatywną reakcją na swoje działania i poprzez warunkowanie negatywnymi emocjami przestaje to robić. Z drugiej strony, jeśli od początku otrzymuje pozytywny feedback i wsparcie, całe zaplecze jakie jest w stanie mu zapewnić dorosły człowiek to nie wyobrażam sobie, żeby był w jakikolwiek sposób w gorszej sytuacji od sieroty z Rumunii. 

 

Jasne, że ciężkie dzieciństwo wykuwa niekiedy brylanty, bo takie warunki ukształtują silny charakter, ale nie jest to reguła, a raczej wyjątek. Są też sieroty ćpuny i sieroty zagubione w życiu. 

 

Jeśli nie musisz zapierdalać na swoje własne 4 kąty, bo masz je zapewnione, to możesz na przykład zapierdalać, aby wynieść ludzkość na Marsa, tak jak Elon.   

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minutes ago, salt0 said:

   Często jednak gdzieś na etapie 4-10 lat zaczyna się spotykać z negatywną reakcją na swoje działania i poprzez warunkowanie negatywnymi emocjami przestaje to robić.

O widzisz. Koleżanka, znana architektka, z rodziny architektów, wspierana i zachęcana do rozwijania talentu. Tu jeszcze dodam, że u koleżanki, w czasach liceum, w domu była wystawa jej różnych "prac". Jak łaziliśmy na domówki, to wszyscy podziwiali. 

 

Mnie zawsze ciągnęła inżynieria i architektura. Zbudowałem kiedyś m.in. 3 metrowy model okrętu z klocków lego. Usłyszałem: "a po co taki długi, nie ma gdzie tego postawić nawet" . 

 

Jest różnica w zachęcie? Jest. Znanym architektem nie zostałem. 

 

Edytowane przez maroon
  • Like 2
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Mroczek napisał:

Uważam, że wypowiedź Pana Ziemkiewicza (którego cenię i szanuję ponieważ jest świetnym dziennikarzem) trochę wpisuje się popularne w dzisiejszych czasach poglądy, które zdejmują odpowiedzialność z ludzi za ich własny los, a przyczyny życiowych niepowodzeń upatrują w relacjach z rodzicami, środowisku wychowawczym/rówieśniczym, szkole czy wartościach przekazywanych przez starszych.

Uważam, że nie do końca zrozumiałeś sedno przesłania, bo jeśli ktoś wyciąga na podstawie tego wniosek, że są to poglądy, które zdejmują odpowiedzialność z ludzi za własny los, to jest to na wyrost stwierdzenie.

 

To, że najmłodsze lata są bardzo istotne jeśli chodzi o rozwój człowieka to nie jest żaden mit lecz fakt.

Mógłbym zdjąć ksiażkę o Żydach z półki i zacytować, Ty również mógłbyś zdjąć/znaleźć badania, które będą temu przeczyć.


Skupmy się zatem na faktach a fakty są takie, że ww. jest na świecie 2promile a zgarnęli 23% nagród Nobla.

Nie da się ukryć, że nagrodę Nobla, zwłaszcza z dziedzin naukowych nie dostaje się za byle co.

Nie da się ukryć również, że inteligencja finansowa, to coś, co owi wysysają z mlekiem matki.

 

Zmierzam do tego, że wychowanie, relacje, talenty, wartości, geny, to coś co w istotny sposób wpływa na nasze życie.

To jak ono potoczy się ostatecznie zależy jednak od nas samych, nasze życie nie jest bowiem zapisaną kartą, gdzie wszystko się dzieje punkt po punkcie.

Mamy realny wpływ na to i może nie do końca uda nam się osiągnąć to co zamierzamy z powodu pewnych ograniczeń ale i tak jakościowo będzie to skok na +.

 

I to, że ktoś potem zrzuca winę na innych, to nie dlatego, że napisał tak Ziemkiewicz czy inny, tylko to rodzaj człowieka co szuka wymówek.

Słowo klucz: nastawienie.

Szukając wymówek nie rozwiążesz niczego. Typ, który szuka wymówek i "chce" zacząć biegać zobaczy czarna chmure na niebie i już nie widzi sensu biegu, bo bedzie padać.

Bo coś, bo coś jeszcze innego, bla bla.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Mroczek napisał:

W mojej ocenie to wszystko to szkodliwa ściema i spróbuję udowodnić w tym wątku, że żyjemy w czasach masowej produkcji ofiar ponieważ takie poglądy są opłacalne finansowo dla niektórych grup zawodowych, a także spotykają się z aprobatą osób do których są zaadresowane.

 

Dlatego uważam, że pogląd Pana Ziemkiewicza jest nietrafiony i przerzuca odpowiedzialność z młodych ludzi na ich rodziców - przykład młodej kobiety, która nie dostała pracy ze względu na swoją skromność nie dowodzi winy rodziców a jedynie może świadczyć, że ta dziewczyna niedostatecznie pracowała przez lata nad swoją pewnością siebie ponadto mamy zbyt mało danych, żeby stwierdzić jednoznacznie, że to był rzeczywisty powód jej porażki rekrutacyjnej.

 

Dorosły człowiek w XXI wieku ma nieograniczony dostęp do internetu, do zasobów wiedzy, może uczyć się za darmo nowych języków, wymieniać poglądy z ludźmi będącymi na wyższym poziomie intelektualnym i jeśli tylko jego iloraz inteligencji jest co najmniej przeciętny to niezależnie od wieku i doświadczeń z przeszłości jest w stanie zmienić swoje nastawienie oraz sytuacje a także mentalność.

W związku z tym nie ma żadnego usprawiedliwienia dla młodego i inteligentnego człowieka, który twierdzi że jego niepowodzenia są spowodowane naukami jakie wyniósł z domu rodzinnego czy wzorcami jakie przekazali mu starsi Polacy ponieważ wiedzę można a nawet trzeba ciągle aktualizować.

 

 

Całkowicie się z tobą nie zgadzam. Zrzucasz winę na osobę zamiast na przyczynę jej zachowania. Dziecko zachowuje się tak, a nie inaczej ponieważ powiela dobre lub złe wzorce ze środowiska, które je kształtowało, czyli przede wszystkim od rodziców. Dodatkowo przez cały proces dorastania takie osoby były tłamszone lub wspierane przez swoich rodziców.

 

Czy ty wiesz jak ciężko jest po kilkunastu latach takiej negatywnej indoktrynacji przestawić się na normalny tor? Gdy uzmysłowisz sobie, że cały twój tok postępowania do tej pory był błędny, odnajdujesz siebie w czarnej d... i zauważasz, że w dorosłym wieku nie potrafisz zintegrować się z innymi grupami ponieważ jesteś nieufny, zamknięty w sobie, niepewny siebie, nie potrafisz zbudować trwałej relacji, masz słabe kompetencje społeczne... 

 

Osobiście DOPIERO od kilku lat pilnuję sam siebie, gryzę się w język żeby nie reagować w danej sytuacji, tak samo jak moi rodzice (a zdarza się to często, że nieświadomie powielam znienawidzone przeze mnie ich zachowania). Moja przemiana idzie jak krew z nosa, bo nawet w nowej pracy, poznając nowych ludzi (czyli zaczynając wszystko z czystą kartą) rzadko kiedy jestem w stanie przełamać siebie i zachować się inaczej niż wbity w moją głowę schemat mi nakazuje.

 

Co z tego, że obecnie mamy nieograniczony dostęp do internetu, zasobów wiedzy skoro internet jest pełen łajna. A gdy odnajdzie się prawdę, to często jest już za późno na odpowiedź w tym teleturnieju zwanym życiem, ponieważ czas już minął. 

 

Edytowane przez Gołodupiec
Literówka
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Życie to ruletka urodzisz się w złym miejscu to masz przesrane... Żeby nie było są przypadki ludzi z takich rodzin co gdzieś zaszli, coś osiągneli ale to igła w stogu siana.

 

Jakby statystycznie to podsumaować tych co się wyrwali vs tych przepadli to było by bardzo na nie korzyść tych drugich.

 

Prosta zagadka:

 

Jakiemu statkowi łatwiej płynąć temu z wiaterm w żagle czy temu co płynie pod wiatr?

 

 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Wielki Mistrz Zakonu napisał:

Pierwsza i bardzo prosta sprawa: czy człowiek w swoim życiu zawsze osiąga swoje maximum? I jeśli nie to dlaczego?

 

Oczywiście, że nie jednak powinniśmy do tego dążyć.

 

2 godziny temu, Cagliostro napisał:

@Mroczek ludzie nie są cyborgami. Są TYLKO ludźmi. Biedę dziedziczy się, tak jak i spierdolenie, którego doświadcza się w domu. Są DDA i nie zaprzeczysz temu. Są też inne dysfunkcje, które leczy się latami (czasem bezskutecznie).

 

Oczywiście, że masz rację są DDA jednak próbuję tylko powiedzieć, że zbyt wielu ludziom przypisuje się te cechy tylko po to, żeby załapali się na długoletnie terapie.

Problem polega tylko na tym, że często te terapie są bardzo czasochłonne, kosztowne a ich skuteczność niska.

Godzinę temu, Gołodupiec napisał:

Czy ty wiesz jak ciężko jest po kilkunastu latach takiej negatywnej indoktrynacji przestawić się na normalny tor? Gdy uzmysłowisz sobie, że cały twój tok postępowania do tej pory był błędny, odnajdujesz siebie w czarnej d... i zauważasz, że w dorosłym wieku nie potrafisz zintegrować się z innymi grupami ponieważ jesteś nieufny, zamknięty w sobie, niepewny siebie, nie potrafisz zbudować trwałej relacji, masz słabe kompetencje społeczne...

Wiem aż za dobrze i wiesz kiedy zrobiłem w życiu naprawdę krok na przód?  Wtedy kiedy uświadomiłem sobie, że nie jestem ofiarą - że mam w życiu zajebiste szczęście bo pomimo tego, że mój ojciec był alkoholikiem sam nie jestem skazany na alkoholizm bo choroby po nim nie odziedziczyłem.

Wtedy kiedy uświadomiłem sobie, że mam realny wpływ na swoje życie i jestem za nie odpowiedzialny, przestałem patrzeć na siebie jak na przegranego zacząłem dostrzegać szansę i potencjał w każdej sytuacji nawet tej dla mnie obiektywnie niekorzystnej.

 

Jako ludzie mamy skłonność do dramatyzowania i widząc ułomności swoje i swoich bliskich nie widzimy szans jakie daje nam życie.

1 godzinę temu, Libertyn napisał:

Czasem tak. Popytaj kuratorów sądowych. Pewnie historii o wykolejeńcach znają bez liku 

Jak wyżej. Popytaj kuratorów. Bo czasem ten dobrobyt to jest teorią a w praktyce nędza.

Sam znam pełno historii o wykolejeńcach ze względu na podobny zawód do powyższego, ale co w związku z tym? Mamy zwolnić ich z odpowiedzialności karnej bo to rzekomo nie ich wina?

Dlaczego część osób z rodzin alkoholowych to dzisiaj dobrze prosperujący przedsiębiorcy, a druga część to alkoholicy? Mieli dokładnie ten sam start w życiu wszystko to kwestia poczucia koherencji.

 

Skoro można wyjść z choroby alkoholowej i odmienić swoje życie a takich przypadków znam wiele to znaczy, że można również wyjść z mentalności ofiary dzięki swojej ciężkiej pracy.

@Quo Vadis?Wiem, że mocno przegiąłem ze swoimi wnioskami i zrobiłem to w sumie celowo ponieważ zaczynam się już trochę irytować jak czytam niektórych młodych ludzi, którzy zostali wychowani we względnie normalnych warunkach a pomimo to wiecznie marudzą, że rodzice nie zapewnili im warunków do osiągnięcia sukcesów.

Jeden miał kursy językowe od małego, drugi wakacje co roku na koloniach a trzeciego rodzice utrzymywali na studiach i jeszcze po studiach przez pewien okres, żeby się nauczył nowego zawodu, ale on nie ma żadnych skrupułów i nazywa ich pogardliwie Januszami.

 

Może zamiast narzekać doceńmy co dostaliśmy?

 

To jest właśnie podejście, które mnie cholernie irytuje i spowodowało, że musiałem napisać ten komentarz.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Mroczek napisał:

W związku z tym nie ma żadnego usprawiedliwienia dla młodego i inteligentnego człowieka, który twierdzi że jego niepowodzenia są spowodowane naukami jakie wyniósł z domu rodzinnego czy wzorcami jakie przekazali mu starsi Polacy ponieważ wiedzę można a nawet trzeba ciągle aktualizować.

 

Postawiona teza jest trochę na wyrost i zamazuje dużo większy problem, który leży w kwestii ogólnych uwarunkowań, jakie wywiera najbliższe otoczenie na człowieka od najmłodszych lat. 

 

Za najbardziej prawdziwy paradygmat dotyczący tzw. ,,prawd życiowych", uważam ten, który stanowi iż: ,,największe sukcesy odnosi ten, kto napotyka najmniej przeszkód".

 

Stwierdzenie szalenie niepopularne wśród kołczów głoszących tzw ,,tryharderizm" (bo nie mamy wpływu na to, jakie przeszkody napotykamy), jak również wszelkiej maści malkontentów i przegrywowych onanistów (bo zakłada działanie, zamiast biernej postawy).

 

W dzisiejszych czasach dzieciństwo trwa mniej więcej 15-18 lat. Około 21% średniej długości życia. To wbrew pozorom bardzo dużo, prawie 1/5, na dodatek przypadająca na jego start. Rozumiem, że literalnie teza nie neguje wpływu dzieciństwa na dalsze życie, bo jak się zakasa rękawy, to wszystko jest do odrobienia, ale tu chodzi o właśnie o ten brak rozwinięcia problemu - właśnie to, że coś pozostaje do odrobienia. Jak ktoś odcina się od swojego dzieciństwa, to w praktyce zaczyna od początku bez żadnej taryfy ulgowej, bo w dorosłym wieku życie zaczyna przytłaczać takimi obowiązkami, których w zasadzie nie da pogodzić się z socjalizacją przypadającą na okres dzieciństwa i zawsze będą to efekty połowiczne, podczas gdy inni takiego dylematu nie mają. Jedni doskonalą się w wiedzy praktycznej, podczas gdy drudzy jeszcze tkwią na etapie rozwijania umiejętności miękkich, które powinni w sobie rozwinąć już w czasie dzieciństwa.

 

Życie ludzkie tak jak wszystko, podlega jedynemu prawu entropii i jest naznaczone ciągłą stratą i w momencie, gdy większość ludzi osiąga swój cel w życiu, nagle zauważa, że zaczyna tracić wszystko inne. A dopiero strata tak naprawdę weryfikuje wartość tego co mieliśmy. Jeżeli więc każdy na swój sposób traci dzieciństwo, to jeśli ktoś za nim nie tęskni i nie czuje straty, to czy może cieszyć się swoim pozostałym życiem?

 

To, że komuś zostały wpojone jakieś tam postawy, które są już przestarzałe wobec realiów XXI wieku, to jest pikuś, bo to i owszem, da się naprostować. Ale udane dzieciństwo daje właśnie to człowiekowi na starcie w dorosłość, że w momencie w którym je tracimy, zaczynamy rozumieć co było dla nas ważne i czego powinniśmy szukać w dalszym życiu. A to znaczy dużo więcej, niż jakiekolwiek programowanie na człowieka sukcesu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Throgg Problem polega na tym, że to co większość rozumie przez szczęśliwe dzieciństwo to jest część jakiegoś idealnego świata, który dla większości ludzi jednak nie istnieje.

Musimy sobie radzić z tym co dostaliśmy i tak pokierować swoim życiem, żeby pomimo w większości przypadków nieidealnych kart osiągnąć sukces a rozpamiętywanie przeszłości nikomu nie pomoże.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mroczek

 

Bądź gnębiony w szkole przez to że jesteś dziwny i biedny, miej ojca alkoholika i niech wychowa cię nadopiekuńcza matka. Do tego spędź dużą część swoich młodych lat jako grubas przed kompem i wtedy zobaczymy. 

 

Wychodzenie z mojego spierdolenia trwa już 5 rok i jeszcze dużo mnie czeka. 

Edytowane przez bassfreak
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Mroczek napisał:

Sam znam pełno historii o wykolejeńcach ze względu na podobny zawód do powyższego, ale co w związku z tym? Mamy zwolnić ich z odpowiedzialności karnej bo to rzekomo nie ich wina?

Nie. Kurator nie zajmuje się tylko byłymi więźniami. Nie. Ale masz sytuacje gdzie masz ludzi nieporadnych, upośledzonych. Bo mama sobie lubiła wypić w połogu. 

Godzinę temu, Mroczek napisał:

Dlaczego część osób z rodzin alkoholowych to dzisiaj dobrze prosperujący przedsiębiorcy, a druga część to alkoholicy?

Dlaczego część dzieci z Rumunii ma teraz posadki w City a inne ćpają  w kanałach w Bukareszcie? Bo otrzymały pomoc, wsparcie, kogoś kto wyciągnął z dna zamiast przy nim trzymać.
Może Ci przedsiębiorcy chodzą na terapie, spotkania DDA. Może są alkoholikami wysoko funkcjonującymi którzy codziennie piją sobie wino lub whisky. A druga część? Nieraz jest wciągana przez własną rodzinę. Mama pije, tata pije. I jak odmówić i nie urazić? A co jak się razem mieszka i ma się 16 lat? I codziennie jest "Z Ojcem nie wypijesz?" Po jakimś czasie i syn/córka staje się alkoholikiem

Godzinę temu, Mroczek napisał:

Mieli dokładnie ten sam start w życiu wszystko to kwestia poczucia koherencji.

A ludzie to klony. Ta sama wrażliwość, ten sam potencjał, charakter... Jednak nie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.