Skocz do zawartości

Jak poznać znajomych/przyjaciół


Pocztylion

Rekomendowane odpowiedzi

53 minuty temu, bernevek napisał:
10 godzin temu, Stefan Batory napisał:

Jest to absolutna nieprawda, to co tu napisałeś. Jestem odmiennego zdania.

Nie uważam tak. Każdy wychodzi z JAKIMIŚ oczekiwaniami. Nie ma ludzi bezinteresownych.

To, że Ty nie masz przyjaciół nie oznacza, że inni ich nie mają. Ja mam kumpli, którzy są dla mnie jak rodzina. Tu nie przesadzam. Wzajemnie sobie pomagamy od lat. Stanowimy jedną wielką klikę?.  Mam stosowne wzorce.

 

Wołyń 1943. Wieś, w której żyje ponad 90 rodzin Ukraińców i kilka rodzin polskich. UPA pewnego dnia przyszła mordować żyjących tam Polaków. Moja rodzina przeżyła tylko dlatego, że ukryli ją ukraińscy przyjaciele mojej babci i dziadka. To byli tacy ukraińscy Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata. Mało kto wie o tym, że UPA szczególnie okrutnie karała "zdrajców", tj. Ukraińców, którzy pomagali Polakom. Brak przyjaciół oznaczał śmierć. Z tym Twoim " Nie ma ludzi bezinteresownych" nawet nie chce mi się dyskutować.

 

Podstawową rzecz jaką mi wpajano w domu to, że "z ludżmi trzeba żyć dobrze". Takie mam wzorce. Przyczyna wyżej. Grupa wypróbowanych przyjaciół bardzo się przydaje, szczególnie w czasach kryzysu. Gdy np. ja szukałem roboty to polegało to na tym, że "jeden z naszych szuka pracy".

 

 

 

P.S. Zapomniałem dodać. Ja nie mam srajfona. Głęboko niecierpię tych współczesnych i powierzchownych kontaktów.

Edytowane przez Stefan Batory
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, Boromir napisał:

Więc dlatego często trzeba mieć coś na wymianę :) I trzeba nad tym trochę popracować.

Ja nie wiem co się z tymi ludźmi dzieje. Czy to ze mną jest problem. Umawiałem się parę razy na "piwko" z facetami (o bój jak to brzmi) - raz tylko z tego wynikła dłuższa znajomość, która trwa do dziś. Owszem można chodzić na jakieś kółka zainteresowań, siłki i poznawać ludzi. Ale i tak znajomości się rozpadają jak wspólny kontekst zanika. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 hours ago, mlodybogtop102 said:

prosta odp: trzeba dawać od siebie :) - ostatnio do tego doszedłem :P 

Ale też z umiarem... Jest tendencja do wykorzystywania tego co nieustannie daje. Latwo sie na tym przejechac.

 

Najlepiej chyba robic na zasadzie barteru. Ty cos, ja cos. Zeby bylo mniej wiecej po rowno. Idealnie nigdy nie bedzie

Edytowane przez BibliotekarzAleksandryjski
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam mam podobnie. Znajomych mogę podzielić na:

- emigrantów za granicą,

- emigrantów do dużych miast,

- po wpadce "szczęśliwych" mężów,

- alkoholików, degeneratów, nieudaczników, dłużników. 

- maminsynków i nie pewnych siebie albo bez kasy,

- nieopierzonych młodziaków. 

 

Pierwszym i drugim się nie dziwię, sam pracowałem w większym mieście i wielu zagranicznych krajach. 

 

Trzeci czasaaaami nawiążą kontakt, ale mają własne sprawy i starą na głowie i to nie to samo.

 

Z czwartymi mogę cześć cześć i miło było muszę lecieć, na co mi dłużnicy, alkoholicy, nieudacznicy ściągający w dół, szukający darmowej taxi i sponsora? Co mi mogą zaoferować w swoim gronie? Vipka harnasia kustosza czy inne gówno chlane gdzieś w zadymionym, zaniedbanym domu?

 

Piąta grupa czasaaaaami pójdzie np na grzyby bądź gdzieś do mnie dołączy dorzucając się do wachy, ale co więcej? W góry nie pojedzie, bo wymówka albo nie ma 3-4 stów na dwu trzydniowy wypad (dzieląc paliwo i koszty noclegu, do tego bez szaleństw typu alkohol i dziwki da się bez problemu zmieścić w paliwie, spaniu i żarciu. Na kilkugodzinną imprezę w speluno ludzie wydają dużo więcej), tego nie zrobił, prawa jazdy nie ma to nie pokieruje, nie załatwi czegoś itd. Nie daje odpowiedzi tak lub nie tylko zwleka, spóźnia się, nie dotrzymuje słowa.

 

Szósta grupa głównie płaci za transport i pożycza jakieś drobiazgi, a to klucz a to coś. Nie mam nic do syna sąsiada spoko chłopak za wachę płaci a że lubię jeździć to czemu nie zawieźć i nie zarobić, nie odmawia się gdy pieniądz woła. Ale z tej mąki chleba nie będzie dopóki nie skończą np 25 lat, a im się nie dziwię, ktoś starszy jak ja coś doradzi, załatwi, podrzuci. Jak mi pasuje zabieram jak nie to nie i tyle, win win.

 

Więc jak widać nie jest lekko i doskonale Cię rozumiem. 

 

Co robić? Sam nie wiem co robić, ale dam dwie wskazówki:

- znajomi znajomych, niech biorą na spotkania nowe osoby. Ja tak poznałem paru porządnych ludzi.

- czaaaasem możesz kogoś poznać w sieci, ja poznałem na grupach i forach motocyklowych kilku ludzi. Razem raźniej! Choć zawsze byłem intro i mnie to nie męczy, to intro nie oznacza aspołeczny i ludzi niekiedy też potrzebuje.

 

EDIT: zawsze należy wnosić wkład do drużyny, nigdy nie będzie idealnie, ale mniej więcej po równo. 

 

Jedziemy na imprezę: kierowca nie płaci na wstęp, pasażerowie za paliwo. 

 

Czasem więcej wyniesie paliwo, czasem bilet ale mniej więcej jest w porządku.

 

Jedziemy coś zjeść i to samo, kierowca nie płaci za żarcie a pasażerowie za wachę.

 

Każdy ma wnosić jakiś wkład, aby nie było pasożytnictwa. Nawet parę złotych na paliwo i rozmowa w kulturze to już coś. 

 

Ale wozić pijanych nie szanujących kierowcy pasażerów nie warto: nerwy, czas i czyszczenie wozu więcej kosztuje.

Edytowane przez DOHC
Literówka i dopisanie.
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.