Skocz do zawartości

Jak się zakochać


Rekomendowane odpowiedzi

Kilka lat temu byłem na zagranicznych targach z moim ówczesnym szefem. Opowiadał o swoim koledze jeszcze z czasów LO. Facet był dobrym uwodzicielem, "przerobił" sporo kobiet. Potrafił przyjechać do rodziców na weekend ze studiów i mieć ustawione w rodzinnym mieście 2-3 randki przez sobotę i niedzielę. Do tego dobry wygląd, bajer, wiadomo. Po iluś latach, gdy znał już na wylot wszystkie babskie zagrywki, sztuczki, jak to w praktyce wygląda - opowiadał mojemu ex-szefowi, że po tym wszystkim nie jest w stanie, po prostu nie potrafi się zakochać w kobiecie. Dla jednych to dobrze, dla innych źle. 

 

Nie mam aż tylu doświadczeń co on, ale ostatnio u siebie obserwuję, że całkowicie nie chce mi się nawet podrywać lasek. Zdarzyło się, że zobaczyłem na mieście kilka razy 8/10 i coś jakby mnie tchnęło, ale to tylko na chwilę. Ruchać się chce, tu się nic nie zmieniło, ale po prostu nie chce mi się przechodzić po raz kolejny przez te same gadki, które mnie już nudzą. Udawanie jaka ta laska jest ciekawa i oryginalna (90% totalne kopie kopii). Kurwa...Do tego z wiekiem coraz bardziej widzę jak większość tych panien jest w gruncie rzeczy głupia. Zresztą, żeby nie było, z facetami też coraz mniej chce mi się angażować w głębsze znajomości i gadać. To nie tylko kobiety, ale wiadomo, że na nie zwracam większą uwagę. Jestem na zupełnie innym poziomie rozumienia świata, męczy mnie niezrozumienie z ich strony rzeczy dla mnie oczywistych jeśli chciałbym wejść na poważniejsze tematy, z kolei small talk z 90-95% mnie zwyczajnie nudzi i zmuszam się do tego jedynie z powodów czysto utylitarnych. 

 

Być może to chwilowe i za kilka dni ruszę do działania jak wygłodniały wilk, ale macie podobnie? Podkreślam, kobiety dalej bardzo mnie podniecają, lubię na nie patrzeć, chcę je ruchać, ale odechciewa mi się tego procesu, zalotów godowych etc. Do tego jest to kurewska strata czasu. Też ciężko byłoby mi się teraz zakochać w kimkolwiek tak na serio. Może to i dobrze...

Edytowane przez Bullitt
  • Like 20
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja widzę po sobie, że z wiekiem i doświadczeniem życiowym, coraz więcej jest w moim działaniu chłodnej kalkulacji niż porywów emocji. Wydaje mi się, że to taki naturalny cykl życia, którego nieodłącznym elementem, jest rozkład priorytetów, oszczędzanie siły i energii itp. 

Edytowane przez Tyson
  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma instrukcji zakochania. Albo się jest zakochanym, albo nie jest ;). Można ewentualnie dawkować więcej lub mniej tę (nie)przyjemność.

Ja z wiekiem też otrzeźwiałem nieco. Generalnie, dokąd mam sprawną rękę... jakoś wytrzymuję, gdy ciśnie.

Dla samego seksu nie chce mi się wikłać w związek, czy poważniejszą relację. Mam głód inteligencji względem kobiety, pasji, zainteresowań... Na razie posucha.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem podobnie, wręcz identycznie. Uznałem w końcu, że jeżeli mam kogokolwiek pokochać to tylko siebie i to przez zaufanie do realizacji codziennych czynności w maksymalnej, pożądanej przez wnętrze jakości. Z pustego nikt nie naleje. Ogólnie ciężko o człowieka, którego w ogóle polubisz. Myślę, że miłość można świadomie wypracować, przez częsty, pozytywny kontakt, przełamanie bariery płci. Z drugiej strony nie wiem, czy to opłacalne w tym systemie i po przełknięciu czerwonej pigułki. Możliwe, że to cena, jaką trzeba zapłacić za poszerzenie świadomości. Cena, którą osobiście jestem skłonny zapłacić.

 

A po co kochać kogoś, skoro można kochać siebie? To jest dobre pytanie. Dlaczego kogoś chcemy traktować lepiej niż siebie? Trzeba to odwrócić dla maksymalnego komfortu psychicznego.

 

Nigdy nie kochałem. Uczestniczyłem jedynie w szale hormonalnym, pożądałem. W krótkich relacjach jestem w stanie to wypracować, natomiast długoterminowo nie widzę życia z żadną kobietą. Ani to fajne, ani opłacalne, do tego mocno ryzykowne w aktualnym systemie prawnym. Wszystko zostało wyjaśnione.

 

Do przetrwania z kobietą potrzeba ogromnej miłości, bo miłość zaślepia obraz. Kobiety na pewno tego nie ułatwiają. Nie ma również dobrego schematu zachowania społecznego na kobietę agresywną, szaloną, złe trafienie. Mężczyzna kontra kobieta w społeczeństwie to zawsze przegrana mężczyzny. Nie pokochasz kogoś, kto może zamienić życie w piekło, bo ma takie możliwości. To się czuje wręcz podświadomie. Dwa, po kilku zjebanych akcjach doceniasz zupełnie inne aspekty, w tym wiedzę, cnotę, czystość i odsunięcie od materializmu. U mnie to wystąpiło wręcz na poziomie ekstremalnym. Im gorsze kobiety na swojej drodze spotkałem, tym bardziej chciałem udoskonalić siebie, odejść z tego syfu.

 

Zakochaj się w sobie, to znacznie lepszy pomysł. Miłość nie powinna iść na zewnątrz, do kogoś, tylko do wewnątrz mocno udoskonalając każdą aktywność, nawet przygotowanie śniadania. Można również uczucie znacznie potężniejsze od miłości wypracować w medytacji, ale to jakiś rok, dwa lata roboty. Stan euforii wewnętrznej, satysfakcji duchowej, pogodzenia z losem. Przeżyłem takie objawienie raz i rozumiem od tamtego czasu, że w społeczeństwie poruszamy się w zamkniętych widełkach ograniczonych emocji.

 

Praktyka medytacyjna i skupienie na odczuwaniu miłości do konkretnej osoby może bardzo pomóc, jeżeli tego naprawdę chcesz. Odpowiedz sobie również na pytanie, jakich widełek relacji potrzebujesz do stanu miłości. Czy pragniesz spontaniczności, czy uczucia budowanego na przyjaźni, czy w jeszcze innym scenariuszu. Człowiek musi w coś celować, taki mamy umysł, biologię.

 

Od lat nie byłem z kobietą, mam tylko przyjaciółkę. Jakoś nie czuję, że coś straciłem. Widzę czasami kolesi z wózkami prowadzonymi przy kobiecie. A jak spojrzysz tej kobiecie w oczy to nie widzisz tam żadnej miłości, tylko czyste zimno. Znam kilku świadomych kolesi i też myślą bardzo, a to bardzo podobnie. Jeden mój dobry ziomek jest w związku z kobietą, nad którą dominuje we wszystkich obszarach i nie zamierza formalizować. Ma prosty układ, albo żyje tak, albo wypierdala i się zgodziła, bo koleś naprawdę świetny. Ale to nie jest miłość, tylko układ, w którym przyjemność musi zawsze wygrywać z negatywnymi emocjami, inaczej to nie ma sensu.

Edytowane przez mac
  • Like 7
  • Dzięki 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam podobnie, po tym jak poznałem trochę ludzi, świata, poczytałem trochę książek (np. Marka) i Forum.

Kiedyś byłem bardzo mocno zauroczony jedną dziewczyną, mocno ją idealizowałem, jednak z tyłu głowy miałem świadomość, że zupełnie nie nadaje się na związek i wiedziałem, że ją idealizuję. Wszedłem na Forum na dział świeżakownia, przeczytałem parę tematów i zauroczenie mi przeszło.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Bullitt napisał:

Być może to chwilowe i za kilka dni ruszę do działania jak wygłodniały wilk, ale macie podobnie?

Każdy mądry człowiek  w pewnym momencie swojego życia  orientuje się, że to wszystko jest bez sensu i w istocie rzeczy TAK JEST.

 

Najgorszą możliwą rzeczą jest ulegnięcie  swojemu nihilizmowi, nie ma gorszej rzeczy.

 

Dlatego często trzeba się ZMUSIĆ do działania na SIŁĘ, nie ma co za dużo myśleć w ten sposób.

 

 

Jak mnie baby męczą, albo cokolwiek w życiu,  to robię przerwę od tego na  2 tygodnie, zero randek, burdeli, takie oczyszczenie następuje i tak jest w każdej dziedzinie, potem jest ochota do działania, kutas stoi jak byk Fernando i jestem nawet zainteresowany  small-talkiem z nią.

 

Zmęczyłeś bodziec kolego. 

 

 

  • Like 8
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Zakochać" to się można w wieku nastu lat...chociaż to raczej zauroczenie, haj, zwał jak zwał.

Jakakolwiek miłość do drugiej osoby, to jest świadomy wybór, a jeśli jest świadomy, to robi się z tego układ...

Więc nie dziwię się niektórym, że mają gdzieś związki, układy damsko-męskie.

 

Moim zdaniem, kobiety wolą nieświadomych facetów, zakochanych na tyle, aby zrobili dla nich wszystko. Tak jest dla nich łatwiej i wygodniej. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzisz, @Bullitt oznacza to tyle, że pewien etap życia i rozwoju już masz za sobą. 

Zawsze robiąc coś, dochodzimy ostatecznie do wniosku, że to nie jest to. Czegoś tu brakuje. Czegoś wyższego.

Uwielbiam ten cytat. Zamiast ego, wstaw sobie "człowiek" - wyjdzie jeszcze lepiej, żeby to zrozumieć.

The world of the ego is like a house of mirrors through which the ego wanders, lost and confused, as it chases the images in one mirror after another... At times... the world of mirrors becomes a house of horrors that gets worse and worse.

Odbicia/ wizerunki, to po prostu nasze projekcje, uznania, że tam gdzieś za rogiem czai się szczęście, ale oczywiście za rogiem. Kiedy iluzja pęka, pieczołowicie budujemy następną. Może tym razem szczęścia będziemy szukać w pieniądzach? :) 

Mam to samo, te relacje bywają nużące, nudne i wiem, że najfajniejszą rzeczą w danej lasce, jest po prostu jej ciało. Gdyby to nie, nie byłbym z nią. Wiem, że ona ma tyle uwagi, tyle emocji od innych ze względu na wygląd, że nie musi jakoś szczególnie dbać o rozwój intelektualny, przez co ciężko z nią rozmawiać na głębsze tematy. A jak jakaś dziewczyna się trafi, która naprawdę jest kumata.. to ona nie interesuje się tym, czym my. :) Przez co nas nie rozumie, albo udaje, że rozumie. Ot i żart losu.

Jedyna opcja, żeby znaleźć jakieś przebłyski szczęścia i ukojenia, są poprzez to, co nie jest właściwie z tego świata i nie może się rozsypać w pył, bo co to za szczęście, które może z sekundy na sekundę się rozsypać? Dlatego zawsze będę polecał Davida Hawkinsa każdemu, kto się napatoczy, bo.. nie ma innego wyjścia, jeżeli chce się coś od życia więcej, niż nawet emocjonalne minimum. Po prostu nie ma. Jak masz ochotę Bullitt, to zapoznaj się z tymi tytułami - pierwszy oraz drugi. Cóż, budując babki z piasku trzeba się liczyć z tym, że wcześniej czy później przyjdzie po nie jakaś fala.

  • Like 5
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@RENGERS Możliwe, że to chwilowe. Jestem tego świadomy. Chwila oddechu i może znowu zechce mi się podrywać ślicznotki. 

 

@mac Tak, od jakiegoś czasu mój interes jest na pierwszym miejscu i dobrze mi ze sobą. Coraz lepiej. Jest mały "minus" tej sytuacji. Chyba kobiety to wyczuwają, bo trochę boją się, że nie mam zamiaru angażować się w coś więcej. Żeby podrywać trzeba trochę poudawać "normalnego" gościa, swojskiego chłopaka. 

 

@Messer Mnie zawsze ciągnęło do czegoś więcej, ale wcześniej miałem mózg sprany od dziecka tymi wszystkimi opowieściami, że trzeba znaleźć dziewczynę, założyć rodzinę, bla bla. Najczęściej to rzeczywiście ciało jest największym i bywa, że jedynym atutem takiej dziewczyny. Dzięki za rekomendacje!

 

@gorszySą kobiety, z którymi da się i jest przyjemnością prowadzić rozmowy na wyższym poziomie intelektualnym, ale oczywiście jest ich znikomy procent. Reszta, patrząc z tej perspektywy, jest kurewsko ograniczona i nudna. Może to dlatego zawsze ciągnęło mnie do ładnych intelektualistek (bardzo wąska grupa). Różnie na tym wychodziłem, ale też nie wcale jakoś gorzej niż na "zwykłych" dziewczynach. Tu chodzi o to w moim przypadku, że nie mam żadnego parcia na dzieci, więc teoretycznie odpada największy argument za stałym związkiem. Natomiast jeśli poznałbym kogoś naprawdę sensownego to dlaczego nie (stały związek). Tylko, że to to wtedy musi być na tyle interesująca osoba, że nie znudzę się po tygodniu albo po kilku łózkowych atrakcjach. 

Edytowane przez Bullitt
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@gorszy nikt chyba nie powiedział że oczekuje od partnerki bycia osobą do dyskusji, ja nie oczekuję (przynajmniej, nie do wielce ambitnych dyskusji). 

Co do:

20 minut temu, gorszy napisał:

mają pocieszyć, dać buziaka, przytulić,

większość kobiet, gdy zobaczy że masz problemy, słabość, musisz przemyśleć co ze sobą zrobić, będzie Ci dopierdalać w stylu "mogłeś zrobić tak", "faceci nie płaczą", "gdize byłeś jak ...." itd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, krzy_siek napisał:

@gorszy nikt chyba nie powiedział że oczekuje od partnerki bycia osobą do dyskusji, ja nie oczekuję (przynajmniej, nie do wielce ambitnych dyskusji). 

Co do:

większość kobiet, gdy zobaczy że masz problemy, słabość, musisz przemyśleć co ze sobą zrobić, będzie Ci dopierdalać w stylu "mogłeś zrobić tak", "faceci nie płaczą", "gdize byłeś jak ...." itd.

Spora rzesza na pewno. Nigdy nie zapomnę jak moja ex gdy miałem gorsze chwile, unikała mnie, tłumacząc to tym, że jestem podminowany, pokłócimy się a ona tego nie chce :D 

Wsparcie jak diabli!

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A Morfeusz ostrzegał; jak wdupcysz czerwoną to już nie wrócisz do sztucznego świata ?? Obecne moje kontakty z kobietami to chłodna kalkulacja zysków i strat. Jedyny zysk to ruchanie, reszta to weryfikacja czy warto w ogóle się za nią brać. Już się pogodziłem, że zdechnę sam i nikt nawet szklanki wody nie poda :D

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czasem mam wrażenie, że tylko biologia pcha nas do kobiet.

 

Ja się chyba nigdy nie zakocham, cokolwiek to znaczy.

Nie jestem stary a czuje się zmęczony, różne historie widziałem i słyszałem, takie które otwierają oczy.

Nie wiem w jakim stopniu internet zmienił moje postrzeganie świata.

Może gdybym tyle nie czytał w Internecie różnych historii nie byłbym taki... zgorzkniały?

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Bullitt napisał:

odechciewa mi się tego procesu, zalotów godowych etc.

Dokładnie, wszystko co napisałeś to święte słowa, tak to jest kiedy widzisz całokształt, do zakochania trzeba być naiwnym, to jest tak jakby uwierzyć w jakąś tam bajkę, to tak jakby iść do kina na film i i się nim ekscytować znając go już wcześniej od strony produkcji i reżyserii, kiedy już poznasz jak działa Matrix wszystko traci swój urok, kiedy jesteś młodym naiwnym chłopakiem wszystko wydaje się niezwykłe, walczysz ze smokami o rękę księżniczki, po latach okazuje sie, że smoki były plastikowe a księżniczka zamieniła się w ropuchę.

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Ace of Spades napisał:

po latach okazuje sie, że smoki były plastikowe a księżniczka zamieniła się w ropuchę.

HyNSKA TAN DE TA!

Bardzo to głębokie.

Niczym dołek na plaży.

Nic tylko się zakopać i na robaki czekać.

 

Oczywiście lenistwo.

 

Zamiast biegać za dziuniami, trzeba obrócić bieg zdarzeń.

Niech one biegają za nami.

Tu jednak znowu OPUŚCIĆ STREFĘ cUrwidołka czas.

Lenistwo.

 

.....popierdole trochę w sieci jak mi to (nie) idzie z kobietami.

Zbiorę lajki i poklask.

 

Klakiery, za klawiatury fajtery łączymy się.

Tańczymy laba da.

 

.....wystarczy przyjąć do wiadomości iż sex'y to wynikowa   rozładowania napięcia ekscytacji drugą osobą.

Wystarczy być ekscytującym, Dziunia sama się będzie pchać na bolca.

 

I plastik będzie fantastic. 

Ropucha będzie szeptać do ucha.

...

je je um um, ruchać, jebać nic się nie bać.

 

Dzieci są jak SMOK, CAŁE ENERGIE WYCIĄGAJĄ,  jak WIR W ZBIORNIKU.

 

...ach ŻYCIE!

 

 

TO CO colegium @Bullitt'a tu opisuje nazywa się pojawieniem STANDARDÓW.

 

NIE dziwotą jest brak kobiet na wysokim poziomie.

Wszak większość 'fa-cietów' jest potrzebująca, to po CO oni kobietom?

 

SZUKANIE polega na doświadczeniu.

Worek z zawartością prawdopodobieństwa jest pusty dopiero po wyodrębnieniu ostatniego elementu.

Choć można wcale do wora nie zaglądać.

 

MIEĆ WYBÓR/SZUKAĆ vs olać temat.

 

 

  

 

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytając wpis otwierający musiałem zerkać na nick autora, żeby się upewnić, że nie jestem nim ja, bo mam normalnie deżawju. 

Czy to jest chwilowe? Nie chcę dodatkowo Cię dołować, ale uważam że wątpię. Mam dokładnie to samo i u mnie to wciąż postępuje.

O ile jeszcze powiedzmy rok temu byłem skłonny przymknąć oko na to i owo, o tyle na dzień dzisiejszy już na etapie wstępnego podrywu

wystarczy jedno choćby zdanie albo jakiś krzywy ruch, żeby w jednej sekundzie ze mnie zszedł początkowy entuzjazm i budowane napięcie.

Normalnie jakbym miał jakiś pstryczek za uchem - pstryk i koniec, nie ma już niczego...

 

Już nawet wizja tego ruchania nie jest tak pociągająca, kiedy sobie pomyślę jaki to jest wydatek energii, środków i czasu, żeby poruchać. 

Ostatnio sam łapię się na tym, że wolę sobie dwa razy zwalić i spędzić resztę czasu sam ze sobą, niż jak mam gdzieś iść odpierdalać jakiś szajs,

wrócić zjebany późnym wieczorem i jeszcze bardziej zjebanym rano wstać, żeby znów kolejny dzień odpisywać na debilne esemesy,

a wieczorem roztrząsać pseudo filozoficzne wydumane problemy egzystencjalne, bo wielka intelektualistka mi się trafiła...

 

A już nic mnie tak nie wkurwia i szybciej nie zniechęca jak stwarzanie pozorów innej niż wszystkie, o którą trzeba się bardziej starać i ją zdobywać,

no więc już wiadomo co będzie dalej, a że im jestem starszy, tym mniej czasu mam na pierdoły, to nawet nie chce mi się tłumaczyć dlaczego się nie odzywam.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba właśnie dlatego NIE warto być Czadem ruchającym co popadnie.

 

W pewnym momencie straci to cały smak, spowszednieje niczym poranne kanapki. A wymaga to mnóstwa wysiłku, więc po prostu... odpuścimy sobie.

Zostaną szybkie jazdy na spuszczenie z krzyża, ot i tyle.

 

Młody człowiek, pierwszy raz dopadając kobiety, ma wrażenie, że to coś niesamowitego, wyjątkowego, z innego świata. Bo jest to nowe. Robi to po raz pierwszy. Nie zna ani smaku cipy, ani nie przeżył wybuchu hormonów. Jest to niesamowite, magiczne przeżycie.

 

Niczym z heroiną: nie brałem, ale na hyperreal nieraz pisali, że ćpają, bo chcą poczuć to, co za pierwszym razem, co niestety nigdy się nie udaje. Przywilej pierwszego razu na tym polega, że - no cóż - był pierwszy. Drugi nigdy już taki nie będzie.

 

Trzeba moim zdaniem pogodzić się z tym, że pierwsze (lub: pierwsze poważne) zauroczenia czy związki minęły, tak jak minęło dzieciństwo czy młodość.

Trudno się z tym pogodzić, ale im szybciej odrzucimy iluzję, że nadal będzie jak kiedyś.. tym lepiej dla nas.

 

Następnie, wypracować sobie jakąś wizję kobiety, która NAPRAWDĘ nas by zainteresowała... i cisnąć temat tylko wtedy, gdy takową poznajemy.

Szkoda czasu na półinteligentne karynki, które oferują tylko własną waginę i anus.

Moim zdaniem da się. Ja spotkałem kobietę, z którą mam podobne poglądy, wizję świata i zainteresowania. Oczywiście nie jest taka, jak ja... bo nie jest mężczyzną. Na szczęście. Ale jest na tyle dobrze, że nie czuję żadnej "intelektualnej pustki" z nią obcując. Mogę z nią pogadać o wielu rzeczach i wiele rzeczy z nią robić, oprócz seksu. Jest naprawdę dobrze.

Zajęło mi to chyba z 10 lat poszukiwań i kilka nieudanych związków.

 

No ale... Pytanie jedynie, co robić z popędem do czasu znalezienia wartościowej. Ruchać na ONSy? chodzić na dziwki? Trzepać do pamięciówek albo pornusów? Tu już trudniej wynaleźć jakieś rozwiązanie. Bo jednak ciśnienie jest, i gdy się je ignoruje - to rośnie, zamiast maleć. Ot, biologia.

Ostatecznie wydaje mi się, że lepiej strzepać, niż tracić pieniądze na dziwki, albo czas na podrywanie karynek li tylko do seksu.

Ja wybrałem to rozwiązanie i szczerze mówiąc sobie je chwalę.

  • Like 3
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.