Kpt. Skok Opublikowano 9 Września 2020 Udostępnij Opublikowano 9 Września 2020 Przeżyłem coś dla mnie szczególnego. Wczoraj weszła mi wreszcie (sam byłem zaskoczony) ostatnia progresja pewnego elementu kalistenicznego. Niespodzianka i wielka radość. Synowie pod widocznym wrażeniem, probują naśladować . Dziś od rana byłem w podróży i nagle przyszla mi ochota na przesłuchanie (z Youtube) płyty Mithotyn "In the sign of the ravens". Pamiętam, jak kupiłem kasetę (takie czasy) będąc na wyjeździe zimowym czy też biwaku (ówcześnie harcerskim) w pierwszej klasie liceum. Jechałem zasłuchałem się i... nagle pomyślałem: jakie to życie jest wspaniałe. Mimo różnych tragedii które mnei spotkały, jak jest wspaniale. Jak dobrze wszystko idzie, ile nadal osiągam i mogę osiągnąć. I zarazem - że jestem śmiertelny. Że osłabnę, zestarzeję się, umrę. Łzy same nabiegly mi do oczu. Jechałem i płakałem. Te przemyślenia, ta epicka muzyka, niesłyszana od lat, ale pamiętana w szczegółach. Zaczęło się "Lost in the mist". Co dziwne, po kilku minutach zorientowałem się, ze faktycznie od kilkudziesięciu kilometrów jadę po autostradzie otoczonej lekką mgłą. Dziwne przeżycie, do tej pory jestem poruszony. 3 1 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
EMKEJ Opublikowano 9 Września 2020 Udostępnij Opublikowano 9 Września 2020 1 godzinę temu, Kpt. Skok napisał: Mimo różnych tragedii które mnei spotkały, jak jest wspaniale. Jak dobrze wszystko idzie, ile nadal osiągam i mogę osiągnąć. I zarazem - że jestem śmiertelny. Że osłabnę, zestarzeję się, umrę. Świetne podejście, mam nadzieję, że wkraczamy w erę w ,której takie podejście będzie normą Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Kpt. Skok Opublikowano 9 Września 2020 Autor Udostępnij Opublikowano 9 Września 2020 3 godziny temu, EMKEJ napisał: Świetne podejście, mam nadzieję, że wkraczamy w erę w ,której takie podejście będzie normą No wiesz, nie życzylbym tego każdemu i za często, bo w sumie to było smutne. Zdałem sobie sprawę, że mimo super sytuacji obecnie, kiedyś będzie kres. Że nie można się doskonalić, rozwijać bez końca (no, chyba że możliwa jest reinkarnacja). W tym moim, wąskim ujęciu - że w końcu nadejdzie dzień, po którym już nie nauczę się nic nowego, nastąpi zatem stagnacja, a potem pewnie regres. Pozytyw jaki mam do przekazania sobie i innym jest za to taki, że nie ma czasu do zmarnowania. Trzeba działać, korzystać, rozwijać się. (Dla mnie zresztą ten rozwój fizyczny ma też wymiar duchowy, ogólnorozwojowy. Stan mojego ciała bardzo jest sprzężony z moją psychiką, samopoczuciem, osobistym przekonaniem o własnej wartości, pozycji.). Dziś bardzo żałuję tych kilku lat, ciemnych wieków, w których oddalilem się od sportu - mam jednak wiekiego farta, bo pamięć mięśniowa i szereg zjawisk, których nie rozumiem (z braku specjalistycznej wiedzy) spowodował, że w ostatnie trzy lata ciągle progresuję osiągając nadal formę życia. Nie marnujcie czasu chłopaki i bądzcie najlepszą wersją siebie. 3 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi