Skocz do zawartości

Jednak widzę, że mężczyźni wolą zdobywać niż być zdobywani i nic nie przekona mnie, że jest inaczej


Rekomendowane odpowiedzi

Godzinę temu, Amperka napisał:

Powiem szczerze, że sama byłam kiedyś zaskoczona jak kumpel, taki chojrak mówił, że faceci naprawdę nie potrzebują jazd, emocji rolerkastera emocjonalnego, chcą spokoju.

Potrzebujemy emocji. Ale lepiej niech one wynikają pójścia na zoltar czy paintball niż z kręcenia dram. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cały prymitywny taniec godowy to nie dla mnie. Nikogo nie mam zamiaru zdobywać. W pełni rozumiem kobiety mówiące jacy to są żałośni faceci co nadmiernie o nie zabiegają, w moich oczach są również żałośni. No ale wszystko ma swoje przyczyny, popęd nie zawsze da się olać i o nim zapomnieć no i mamy takie sytuacje że się upadlamy dla zamoczenia.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

mężczyźni wolą zdobywać niż być zdobywani

Biorąc pod uwagę, że prawie każda kobieta ma przerost ego to dochodzimy do sytuacji w stylu:

- panna jest 5/10,

- myśli o sobie, że jest 7/10,

- i, że zasługuje na faceta 8/10.

 

Więc nic dziwnego, że dostaje kosza/jak facet 8/10 lubi zaliczać hurtowo, bez wybrzydzania, to jest puknięta dla sportu. No i potem sobie racjonalizuje.

 

 

Edytowane przez BumTrarara
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, donatello napisał:

 Pustaki madki p0lki, czy inne egoistyczne ścierwa, do których nigdy nic nie dotrze. 

:huh:

2 godziny temu, donatello napisał:

Przesiąkłaś tym łez padołem, co widać po Twoich

Ty za to jesteś przesiąknięty frustracją, prostactwem i agresją, co widać po Twoich postach, które staram się omijać. Żenada. :)

 

  • Like 2
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 hours ago, Słodkogorzka said:

Możecie pisać co chcecie, ale za wiele razy w życiu przekonałam się o tym na własnej skórze.

Przykładowo poznałam faceta i wszystko było super na początku, ale ja z kolei zbyt szybko pokazałam, że bardzo mi zależy, albo zaczęłam np, mówić, że chciałabym już niedługo założyć rodzinę, czy cokolwiek takiego- facetowi przestawało zależeć, choć wczęsniej zależało mu bardzo. 

Z kolei, kiedy podchodzę do znajomości z pewnym dystansem, nawet nie dla gierek, ale tak po prostu sama nie jestem tego pewna, to facet tym bardziej się stara i w tych dłuższych związkach, to tak naprawdę faceci musieli się o mnie starać, samo tak wychodziło, ale po przemyśleniu widzę ciągle ten sam schemat...

Wiesz co, jeszcze wez pod uwage po prostu to, ze w okresie kiedy sie z facetem po prostu poznajesz (pierwszy miesiac, dwa), po prostu nigdy wiez nie jest super gleboka. I naprawde wiele moze sie wydarzyc w kontekscie wzajemnego rozczarowania soba. Jesli mowisz o relacji ktora trwa dluzej, to jakies pojedyncze zachowania raczej nie sa nigdy przyczyna do ochlodzenia staran, raczej szerszy kontekst. 

 

W tych dluzszych relacjach oczywiscie, zapewne zawazyly w jakims stopniu Twoje poprawne zachowania, ale na pewno istotny byl fakt, ze trafilas na bardziej zainteresowanych Toba facetow. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Słodkogorzka napisał:

Tego się spodziewałam bo żadna moje koleżanka nie przyzna się ( a szczególnie facetowi), że woli dupków, tylko że szuka spokojnego i normalnego faceta, a potem w jakim się zakochuje?

Przypomina mi to trochę działanie adrenaliny. Dlaczego często gna nas do sportów ekstremalnych choć one są ryzykowne. Dlaczego pomimo ryzyka wolimy to niż np. zwykle bieganie. 
Trochę coś innego, a trochę adrenalina. 
Podobnie jak w takim związku - z „dupkiem” nigdy nie wiadomo co się wydarzy, huśtawka emocji, adrenaliny i hormonów. Ale czy to trafne porównanie to ja nie wiem. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Devilsgirl napisał:

Jesli mowisz o relacji ktora trwa dluzej, to jakies pojedyncze zachowania raczej nie sa nigdy przyczyna do ochlodzenia staran, raczej szerszy kontekst. 

Z tym się niezupełnie zgodzę, zależy jest to "pojedyncze zachowanie", czy to coś błahego do zaakceptowania, czy ujawnia się przez to jakaś cecha, której druga osoba absolutnie nie akceptuje. A może się ona ujawnić nawet po dość długim czasie bycia razem np. wydaje Ci się, że związałaś się ze spokojną, ugodową osobą, a po kilku miesiącach/ roku/ dwóch latach związku, przy większej kłótni wyzywa Cię od najgorszych, obraża, albo uderza w twarz np. 

To przykre, ale pewne osoby potrafia się maskować aż do ślubu. Sama znam taką historię. Kiedy facet był do rany przyłóż, a po ślubie zaczął wyzywać i bić... To samo może dotyczyć i kobiet. 

Naiwnie jest sądzić, że dwa miesiące to wystaczająco długi czas żeby zaufać partnerowi na zawsze. Można wejść z nim w związek jeśli wszystko się fajnie układa, ale zawsze trzeba brać pod uwagę, że mogą z czasem wyjść pewne wady.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minute ago, Natii said:

Z tym się niezupełnie zgodzę, zależy jest to "pojedyncze zachowanie", czy to coś błahego do zaakceptowania, czy ujawnia się przez to jakaś cecha, której druga osoba absolutnie nie akceptuje. A może się ona ujawnić nawet po dość długim czasie bycia razem np. wydaje Ci się, że związałaś się ze spokojną, ugodową osobą, a po kilku miesiącach/ roku/ dwóch latach związku, przy większej kłótni wyzywa Cię od najgorszych, obraża, albo uderza w twarz np. 

To przykre, ale pewne osoby potrafia się maskować aż do ślubu.

Nie no, prawda. Nie mowie tu o przemocy, czy np. zdradzie.

 

Raczej tym, ze zeby kogos rozczarowac w bardziej zazylej relacji gdzie powstalo juz jakies uczucie, trzeba sie postarac bardziej niz "starac za bardzo" w jakiejs malej dawce. W poczatkach gdy ludzie sa sobie wzajemnie jeszcze dosc obojetni, zadecydowac moga natomiast pierdoly.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, Natii napisał:

Naiwnie jest sądzić, że dwa miesiące to wystaczająco długi czas żeby zaufać partnerowi na zawsze. Można wejść z nim w związek jeśli wszystko się fajnie układa, ale zawsze trzeba brać pod uwagę, że mogą z czasem wyjść pewne wady.

Nie tylko wyjść ale okres romantyczny w związku, gdzie osoby wręcz nie zauważają swoich wad albo mówią że jest to coś pozytywnego trwa nawet do dwóch lat. Przykładowo facet bałagani a kobieta mówi, że artystyczny nieład. Banalne ale pokazuje, że pewne rzeczy są nawet przez nas samych maskowane.  Czasami może, ktoś się zmienić po ślubie bo będzie odczówał takie bezpieczeństwo. Trudniej się jest rozwieść niż rozstać. 
 

Wady, każda osoba na świecie ma, czy to kobieta czy mężczyzna. Musielibyśmy wejść w związek z samym sobą żeby było idelanie, a i nasze wady mogłyby nam przeszkadzać. Trzeba sobie zdawać z Tego sprawę, że wiążąc się na dłużej z daną osobą będziemy musieli znosić jej wady. 

29 minut temu, Libertyn napisał:

Ważne są szczegóły. Po czasie zarzewiem konfliktów może być choćby wieszanie ubrań na krześle

Każdy jest inaczej też wychowany i pochodzi z innego domu. Ma własne tradycje i zachowania. Przykład zachowania mojego męża: ma plaże pod nosem. Dom z widokiem na plaże i zamiast rozłożyć się blisko. To on bierze wszysko i dawaj 2km dalej a ja potem wracając plażą prawie zdycham ? (on tez zresztą). Ale to jedna z takich wad ?, czy dziwnych zachowań, które musimy znieść w drugiej osobie lub spróbować się dogadać. Ja się z tego śmieje, ale już drugi raz nie poszedł tak daleko, dostał zakaz xD.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z tezą postawioną w tytule. W czasach liceum miałem nawet swój fanclub złożony z dziewczyn rok/dwa lata młodszych. Łaziły za mną cały czas, robiły zdjęcia (całe szczęście telefony wtedy miały aparaty 0,3 mpix). I mimo że znalazłoby się tam kilka "7" ja wolałem zdobywać inne dziewczyny. Na studiach było podobnie tylko że trochę mniej tych chętnych dziewczyn.

 

W pracy też miałem taką koleżankę ze którą dłuższy czas łaziłem i latałem na orbicie. W pewnym momencie dałem sobie z nią spokój i sytuacja się odwróciła. Teraz to ona do mnie przychodzi/dzwoni. No i tak jakby z automatu wydaje mi się mniej atrakcyjna. 

 

Według mnie to facet powinien zdobywać a kobieta dawać delikatne sygnały że próba podrywu się powiedzie i przede wszystkim nie wydziwiać i utrudniać.

22 godziny temu, Ksanti napisał:

Haha, z większością dziewczyn jest tylko emocjonalna peplanina a nie jakieś ambitne dysputy. Próba logicznej dyskusji to tzw. bycie nieatrakcyjnym nudziarzem dla wielu kobiet, taka natura yin/yang. Można mówić o wszystkim i o niczym, dupie Marynii, byleby tylko zachować emocjonalność. Im starsza kobieta tym plotkuje i mówi bez sensu jeszcze bardziej, chociaż zewnętrznie zachowują fałszywy wizerunek stonowanej. Wyjątek od tej reguły to męskie kobiety. Tak to widzę z samczej perspektywy.

Jakie to prawdziwe. Zgadzam się w 100%. Mam w pracy głównie kobiety i często słyszę aby jak się chichrają. A jak któraś do mnie przychodzi pogadać to nie ma tam merytorycznej dyskusji tylko granie na emocjach. Męczy mnie już taki sposób konwersacji ale mam go dobrze opanowanego. Mimo wszystko trochę to dziwne że np. 27 letnie dziewczyny zachowują się jak dzieci (czerwienią się, robią się nagrzane, psocą oraz piszczą jak małe dziewczynki). Przynajmniej wiem że wzbudzam w nich pozytywne emocje.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może część osób się ze mną nie zgodzić ale uważam, że wiele kobiet sobie racjonalizuje odrzucenie tym, że " za bardzo latały". Osoba ze zdrowym poczuciem wartości jest szczerze otwarta sama z siebie ale też nie daję za nadto, kiedy zainteresowanie nie jest odwzajemnione. Moim zdaniem relacja powinna się rozwijać naturalnie, sama z siebie. Wszystko idzie stopniowo etapami ale nie są to jakieś chore gierki. Z moim facetem po równo się staraliśmy poznać, jak miałam ochotę zadzwonić na początkowym etapie znajomości to zwyczajnie dzwoniłam i on też. Nie potrzeba tu większej filozofii. Relacje się nie udają nie z powodu tego, że dałaś od siebie za mało, czy za dużo, tylko powód jest inny i prosty. W czymś się nie przypadło do gustu danej osobie. Kiedyś też myślałam, że może za dużo od siebie dałam, dlatego nie wyszło. Tylko myślałam tak na etapie bycia nastolatką. Jednak im dłużej żyje, tym bardziej widzę, że to jest bujdą.Wiadomo, że jak ktoś jest zbyt zdesperowany to odstrasza ale coraz bardziej widzę, że kobiety idą w drugą skrajność. Gdyby te skrajności tak działały, to byłoby więcej mężczyzn chętnych na dłuższe związki. 

Co do powiedzenia o np. Chęci do posiadania dzieci. Kiedyś też uważałam, że powinno się to traktować jak temat zakazany. Teraz zmieniam zdanie, niby czemu nie mówić. Uważam, że komunikowanie wprost o swoich potrzebach i wizji życia nie jest czymś złym. Czemu druga strona ma nie wiedzieć na czym stoi, o ile jest to wyważone i nie narzuca komuś czegoś. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ _oliv2407

Nie zupełnie się z tym zgodzę, owszem gierki tak jak pisałam do niczego dobrego nie prowadzą, bo zazwyczaj prędzej czy później taka kobieta zgrywająca niedostępną zacznie się np. obrażać kiedy facet nie zacznie jej adorować wtedy kiedy ona się wg swojego planu spodziewa, albo stroić fochy, co wbrew pozorom niedostępością wcale nie jest, tylko pokazywaniem swoich słabości, niepewności siebie.

 

Kobieta pewna siebie, jest z natury miła i życzliwa, ale jednocześnie nie rzuca się w ramiona od razu facetowi i nie zakochuje na zabój po miesiąc znajomości, nie z powodu gierek, ale czystej ostrożności, takiej zdrowej wybredności polegającej na poszukiwaniu właściwego partnera, a nie pierwszego, który się nawinie i okaże trochę więcej zainteresowania.

 

Dlatego nic w tym dziwnego, że mężczyźni nie lubią zbyt dostępnych kobiet ( nie tylko w kontekście seksualnym, a głównie emocjonalnym), bo zwyczajnie świadczy to o tym, że kobieta albo ma niskie poczucie wartości i poleci na kilka miłych słów, albo też ma taką na naturę, że kręci z niejednym i łatwo jej to przychodzi.

To samo zresztą dotyczy nas kobiet, mnie np. odpychałby gość, który byłby "sobą" w swojej zakompleksionej naturze i po tygodniu znajomości nie mógł beze mnie żyć. Nasuwa się myśl, że na uczucie tego gościa nie trzeba wcale zasłużyć, że skoro mnie jeszcze nawet dobrze nie poznał, to zakochał się w jakimś swoim obrazie mnie, a może podrywa tak co drugą napotkaną kobietę. 

Dlatego osoby o niskim poczuciu wartości bardzo często kończą samotnie, albo jako popychadła w związku, przykre, ale tak właśnie jest. Warto najpierw popracować nad poczuciem wartości, a później kogoś szukać, wtedy automatycznie uniknie się takich desperackich zachowań i to "bycie sobą" będzie już o wiele lepsze.

 

Oczywiście warto być sobą, nie prowadzić gierek, kiedy kobieta czasem zadzwoni pierwsza na początku znajomości to też zupełnie normalne, inaczej właśnie pachnie gierkami. Natomiast ta cała niedostępność tak jak pisałam, powinna raczej wynikać z pewnej ostrożności i poczucia wartości, przekonania, że trzeba kogoś lepiej poznać zanim zacznie się angażować.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Natii może myślimy o tym samym ale inaczej to w słowa ujmujemy :) Nie uważam, że trzeba oddawać się tak. Osoba zdrowa psychicznie nie angażuje się od razu, kiedy jeszcze nie wiadomo do czego to prowadzi. Zwyczajnie uważam, że wystarczy normalnie podchodzić do tematu randkowania, a nie jak do zdobywania Mount Everest. Skrajności zawsze są złe. Po pierwszym spotkaniu już wiesz czy ktoś jest w twoim typie. Jak najbardziej uważam, że nie jest czymś złym okazanie zainteresowania. Pary w różny sposób się tworzą, nie które nawet od pójścia do łóżka. W takim razie to pokazuje, że nie ma jednego schematu. Najważniejsze jest nie być osobą zbyt potrzebującą i narzucającą ale myślę, że Ameryki nie odkryłam. Jednak nie rozumiem jak nie które dziewczyny uważają, że za wyrażanie swojego zainteresowania od razu zostaną odrzucone. Tak to nie działa, jeśli jakoś mocno nie naruszysz czyiś granic. Nadal bierze się to z niepewności kobiet, że zostaną ocenione negatywnie. Wszystko trzeba robić z wyczuciem. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, yrl napisał:

czerwienią się,

Rumienienie się jest niezależne. To po prostu zarumienienie skóry i na to wpływu nie mamy. Ja to mam genetycznie po mamie. Gdy się zawstydzę, lekko zestresuję czuje że mam gorące policzki. I co ja mam z tym zdobić? 
 

Juz raz dostałam komplement jak ja się ładnie rumienie (efekt był taki ze byłam jeszcze bardziej czerwona), ale na to nie ma się wpływu. Tak samo jak na szybsze bicie serca w stresie. Nie lubię tego ale nic z tym nie zrobię. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.