Skocz do zawartości

Próbować ratować małżeństwo? Czy jednak odpuścić?


Eskel

Rekomendowane odpowiedzi

16 godzin temu, Eskel napisał:

To znaczy o ile trzymamy nasze dzieci jak najdalej od naszych problemów

Dzieci chodź małe, głupie nie są. Nawet nie wiesz jak to przeżywają. Uczą się takich zachowań. Są doskonałymi obserwatorami. Tak jak Twoje ciężkie dzieciństwo jak i Twojej żony miało na Was wpływ tak Wasze zachowania wobec siebie mają wpływ na Wasze dzieci. Powinny wiedzieć że rodzice je kochają, ale muszą widzieć szczęśliwych rodziców czy są razem czy po rozwodzie.

Wyprowadziłem się z domu 3 lata temu z trochę podobnych powodów i to był strzał w 10, bardzo kocham swoje dzieciaki. Trzymaj się bracie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Feniks77 napisał:

Swoją drogą i na marginesie - czy ktoś z tutejszych teoretyków zastanawiał się nad tym jak założyć i utrzymać rodzinę nie zostając betabankomatem? Czy ktoś w ogóle bierze pod uwagę, że facet też może chcieć mieć dzieci? To chyba jednak nie zawsze jest tak, że samorozwój, hobby i ruchanie to szczyt męskich pragnień. ? Ja akurat nie planuję zakładania drugiej rodziny przed 80. urodzinami, ale jednak zdradza się pytanie - jak zbudować i ocalić bycie mitycznym alfą budując jednocześnie rodzinę? Dzieci są ważne nie tylko dla matki. Chyba. Ja może będąc synem samotnej matki nie jestem w pełni facetem i wchodzę na kobiece ścieżki myślenia, więc te pragnienia nie są w ogóle męskie? Sam nie wiem.

Syn samotnej matki, tak samo jak syn wychowany w "pełnej " rodzinie jest w pełni facetem. Kolega ma chyba problem z samooceną.  Batebankomatem? Kwestia utrzymania rodziny jest w gestii zarówno kobiety jak i mężczyzny. Mając wiedzę jak funkcjonują relacje damsko- męskie łatwiej założyć i utrzymać rodzinę. Min. bez trzymania tzw. ramy utrzymanie rodziny nie wydaje mi się możliwe. O ile mi wiadomo, to typowy facet chce mieć rodzinę, w tym dzieci. Może nie w wieku dwudziestu czy trzydziestu lat (w obecnych czasach), ale pięćdziesięciolatek ma już zupełnie inną perspektywę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Eskel napisał:

Okej, nie odpuszczę tego jeszcze. Tak jak piszecie, na ostateczne rozwiązanie zawsze jest czas. Za dużo przeszliśmy razem żeby nie spróbować powalczyć. Wygląda na to, że porządek musimy zrobić najpierw w swoich głowach, znaleźć porozumienie na jakiejś płaszczyźnie i zacząć rozmawiać jak dorośli ludzie. Ubolewam nad tym strasznie, ale komunikacja u nas leży i kwiczy, czasem nie potrafimy zakomunikować sobie swoich potrzeb, bo już druga strona łapie agresora, że się ją do czegoś próbuje nagiąć. A kiedyś mogliśmy przegadać całe noce.

Dzięki jeszcze raz za odpowiedzi.

Wiem, że dostanę bana, ale trudno.

Powalcz jeszcze trochę. Skoro byliście taką zgraną parą, to na pewno jest o co walczyć.

Ja na Twoim miejscu nie rozmawiałabym z nią wprost - werbalnie - spróbujcie pisać maile.

Ja bym tak zrobiła. Tu naprawdę chodzi nie tylko i Ciebie, żonę, ale i o dzieci, o przyszłe pokolenie. Moi rodzice często się kłócili, były różne akcje, ale jestem z nich dumna, że przetrwali. Dziś naprawdę oni sobie też są wdzięczni.

Tu nie ma miejsca na trzymanie ramy, stawienie do pionu. Tu po prostu trzeba się wzajemnie otworzyć. Po prostu napisz jej wszystko co czujesz (po męsku), napisz jej szczerego maila, napisz czego oczekujesz. Jeżeli ona to wyśmieje, zlekceważy - masz odpowiedź. Jeżeli podejmie mailową konwersację, to jest szansa. To też będzie kiedyś dowód dla Twoich dzieci, jak bardzo chciałeś walczyć o małżeństwo i pełną rodzinę.

Trzymaj się i trzymam kciuki.

 

  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Feniks77 napisał:

Czy ktoś w ogóle bierze pod uwagę, że facet też może chcieć mieć dzieci? To chyba jednak nie zawsze jest tak, że samorozwój, hobby i ruchanie to szczyt męskich pragnień

Ależ absolutnie masz rację, natomiast jest jedno ALE: gdy facet chce dzieci, to na ogół nie planuje zostać SAMOTNYM OJCEM, tylko chce mieć rodzinę, tworzyć ją z kobietą.

A kobieta chce dzieci i czasem TYLKO dzieci, facet ma zapłodnić i dostarczyć kasę, rodzina dla niej znaczy NIC, faceta można pogonić po zapłodnieniu albo traktować jak śmiecia.

 

Oczywiście - muszę podkreślić, bo chyba nie wszyscy to czują - nie każda, nie wszystkie, ale część tak ma i to jest moim zdaniem mocno patologiczny aspekt kobiecości, dla mężczyzn poniżający i mega niekorzystny z uwagi na prawo, które umożliwia takie patologiczne zachowania poprzez oddawanie dzieci matkom "z automatu", brak obrony praw ojca chociażby do widzenia (matka ogranicza, ojciec jest bezradny), alimenty i 500+ które z automatu dostaje MATKA, etc. No i przyzwolenie społeczne sfeminizowanego społeczeństwa, dla którego kopnięcie w dupę ojca po porodzie jest OK, a samotna madka to bohatyr.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Stefan Batory napisał:

Syn samotnej matki, tak samo jak syn wychowany w "pełnej " rodzinie jest w pełni facetem. Kolega ma chyba problem z samooceną.  Batebankomatem? Kwestia utrzymania rodziny jest w gestii zarówno kobiety jak i mężczyzny. Mając wiedzę jak funkcjonują relacje damsko- męskie łatwiej założyć i utrzymać rodzinę. Min. bez trzymania tzw. ramy utrzymanie rodziny nie wydaje mi się możliwe. O ile mi wiadomo, to typowy facet chce mieć rodzinę, w tym dzieci. Może nie w wieku dwudziestu czy trzydziestu lat (w obecnych czasach), ale pięćdziesięciolatek ma już zupełnie inną perspektywę.

Potwierdzam, synowie wychowujący się bez ojca mają problemy z samooceną, widzę to po sobie. Bardzo głęboko zakorzenia się poczucie, że jest się niewystarczająco dobrym. Wiem, że to wszystko psychologia, podświadome wmawianie sobie przez chłopca, a potem faceta, że ojciec odszedł bo nie sprostało się jego wymaganiom. Mimo że się to wie, to jest taki demon którego bardzo trudno się pozbyć i rzutuje na całe życie. No i to, że nie ma się skąd nauczyć męskich wzorców. Siłą rzeczy kobieta wychowa syna po kobiecemu. Wiem jak dużo we mnie pierwiastka kobiecego.

 

Godzinę temu, Amperka napisał:

Wiem, że dostanę bana, ale trudno.

Powalcz jeszcze trochę. Skoro byliście taką zgraną parą, to na pewno jest o co walczyć.

Ja na Twoim miejscu nie rozmawiałabym z nią wprost - werbalnie - spróbujcie pisać maile.

Ja bym tak zrobiła. Tu naprawdę chodzi nie tylko i Ciebie, żonę, ale i o dzieci, o przyszłe pokolenie. Moi rodzice często się kłócili, były różne akcje, ale jestem z nich dumna, że przetrwali. Dziś naprawdę oni sobie też są wdzięczni.

Tu nie ma miejsca na trzymanie ramy, stawienie do pionu. Tu po prostu trzeba się wzajemnie otworzyć. Po prostu napisz jej wszystko co czujesz (po męsku), napisz jej szczerego maila, napisz czego oczekujesz. Jeżeli ona to wyśmieje, zlekceważy - masz odpowiedź. Jeżeli podejmie mailową konwersację, to jest szansa. To też będzie kiedyś dowód dla Twoich dzieci, jak bardzo chciałeś walczyć o małżeństwo i pełną rodzinę.

Trzymaj się i trzymam kciuki.

 

@Amperka, doceniam zaryzykowanie bana. Może to nie jest zły pomysł z napisaniem tego wszystkiego. Bo gdy próbujemy pogadać to najczęściej zanim dotrzemy do sedna sprawy to już jesteśmy nastawieni na nie. Nie napisałem tego wcześniej, ale żona jest uparta jak osioł. Serio, chyba nie znam osoby, która jest aż tak uparta i tak bardzo chce wszystko robić po swojemu.

Edytowane przez Eskel
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, Januszek852 napisał:

A kobieta chce dzieci i czasem TYLKO dzieci, facet ma zapłodnić i dostarczyć kasę, rodzina dla niej znaczy NIC, faceta można pogonić po zapłodnieniu albo traktować jak śmiecia.

Rodzina dla kobiety znaczy dużo - ale JEJ rodzina. Facet niekoniecznie musi być w niej ujmowany - dlatego według kobiet jest "wymienialny" stąd żadna różnica czy ojciec biologiczny czy ojczym.

Dla niej - dla dzieci już różnica jest.

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Eskel Dla mnie na przykładzie małżeństwa rodziców - "walka" w związku ma 0 sensu.

 

Oznak zainteresowania, takich jak przytoczone przez Ciebie całusy czy seks nie dostaniesz, bo nie interesujesz jej jako facet. pewnie mogłaby się zmusić gdybyś np. konkretnie zaszantażował, ale czy satysfakcjonowałby Cię taki "wymuszony" pocałunek? Kiedy wiedziałbyś doskonale, że ona w ogóle tego nie chce? Jaki ma to sens? Dziwka za pieniądze też Cię może pocałować.

 

Tak samo drobne docinki, dosrywanie - wynikające z braku szacunku, przez co pani sobie "pozwala"... moi rodzice tysiące razy kłócili się, że siebie nie szanują, sytuacja "poprawiala się" na dzień, ale żadną rozmową, żadną walką nie nabierzesz szacunku dla kogoś, to się ma albo i nie... dlatego był błyskawiczny powrót do tej właściwej dynamiki relacji, z wiecznymi pretensjami, wyrzutami, docinkami. I tak od lat już niemal 50.

 

Nie doświadczyłem tego osobiście, ale obserwowałem rodziców, oraz związek małżeński siostry. I w obu wypadkach było to samo: przesuwanie granicy. Najpierw docinki, potem awantury, potem rękoczyny, a potem miks tego wszystkiego, pogarda i jedynie krótkotrwałe "sojusze" zawierane na czas wspólnego interesu, np. załatwienia czegoś w urzędzie, kupna wyposażenia do domu, stanowisko wobec dziecka. Absolutna FARSA z której nie ma już odwrotu. Tak jak dobry kolega nie stanie się dla Ciebie obcym człowiekiem, wobec którego będziesz trzymał dystans, tak i tutaj przekroczone zostały pewne granice intymności, niestety w zły sposób: dopierdalanie Ci jest dla żony czymś oczywistym i to się nie zmieni, bo niby z jakiej racji...

 

Niestety, jedyny znany mi sposób (czy to wobec kobiety, czy znajomego) jest nie godzić się na żadne przesuwanie granicy, od razu ostra i konsekwentna reakcja, która pokazuje, że sobie na to nie pozwalasz. Wtedy na ogół "druga strona" widząc, że nic nie wskóra - wycofuje się.

Edytowane przez Januszek852
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

34 minutes ago, Eskel said:

Może to nie jest zły pomysł z napisaniem tego wszystkiego.

Ja akurat nie szedłbym w takie kobiece pomysły - lekarz sam się nie leczy, fryzjer sam się nie strzyże, a o poradę na dowolny temat nie pyta się samych zainteresowanych. Wycięcie z konwersacji kluczowego elementu komunikacji niewerbalnej osłabia ją. To pomysł który często pojawia się w melodramatach dla kobiet - ona pisze list, on płacze czytając go, rzuca nową 20-letnią dziewczynę i wraca do 40-letniej eks, przy okazji obsypując ją prezentami, w ramach "przeprosin za swe winy". Ale to jest życie.

Jeśli pisanie Tobie pomaga, napisz sobie plan takiej rozmowy. Ale sama rozmowa musi się odbyć osobiście.

 

Co do kwestii podstawowej... zauważ jedno. Skończyłeś "gawrę", kredyty pospłacane, dzieci chodzą do szkoły/przedszkola (można podjąć pracę) i Pani nagle dostała tego słynnego "poczucia bezpieczeństwa". Że nawet jeśli ona odejdzie, to nic złego się jej nie stanie. Przy czym jej - to znaczy jej i jej dzieciom. Jednocześnie to zeszło się ze zbliżaniem się Pani do magicznej 40-tki. Jednocześnie chce "ostatniej szansy na księcia" i boi się że to naprawdę ostatnia jej szansa - oraz boi się, że to Ty mógłbyś zacząć się rozglądać za "lepszym modelem". Zależnie jaką ma samoocenę, proporcje mogą się zmieniać.

 

Bracia dobrze radzą, terapia dla Ciebie to pierwszy krok - abyć mógł sam, z własnej woli, nie nękany demonami przeszłości, podjąć świadomą decyzję o swej przyszłości. JA CHCĘ. Jak będziesz pewien, czego chcesz, to nic Cię nie zatrzyma.

 

Ale w drugiej dłoni, nie tej z kwiatami na zgodę, warto mieć jakiś konkretniejszy argument. Podejrzewam, że w kłotniach już o tym mówiliście - że masz się wyprowadzić z domu, że ona nie chce Cię więcej widzieć itd. Moja porada - powinna być świadoma, że w przypadku rozwodu sprzedajecie dom, i dzielicie kasę na pół. Uczciwie. Nawet jeśli to wystarczy jej na apartament na Mokotowie - jej "poczucie bezpieczeństwa" zostanie nadszarpnięte przez możliwość "utracenia" tego, co już uważa za swoje. Oczywiście zostaniesz dzięki temu "chamem co chce wyrzucić matkę z dziećmi z ich domu". Zastanów się, jakie granice jesteś gotów postawić, co zrobisz a czego nie zrobisz - jak Tornado już pisał.

Trzeba mieć nadzieję że będzie lepiej, ale być gotowym jeśli będzie gorzej. Twoja wola - i tej decyzji nikt za Ciebie nie podejmie.

 

Jakby to miało jakieś znaczenie - jestem w Twoim wieku, nigdy nie żonaty, teraz w 7-letnim LTR... staraliśmy się o dziecko.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Feniks77 napisał:

jak zbudować i ocalić bycie mitycznym alfą budując jednocześnie rodzinę? Dzieci są ważne nie tylko dla matki. Chyba. Ja może będąc synem samotnej matki nie jestem w pełni facetem i wchodzę na kobiece ścieżki myślenia, więc te pragnienia nie są w ogóle męskie? Sam nie wiem. 

Da się.

Oczywiście to będzie szok co przeczytasz!

Jeśliś jesteś nie gotów, NIE CZYTAJ DALEJ.

 

Użyj królewskiego podziału kasy.

Na 4 częsci: JA, DZIECI, DOM, REZERWA FEDERALNA(tak tak, mega istotny element do Tak zwanego zerowania Samca). 

 

Zrób listę RZYCZEŃ czego wymagasz od samicy, pierdolnij jej to przy kolacji.

Sam zobaczysz jak trudno jest ją stworzyć, pierdolnięcie pod ryj będzie dużo prostrze. 

 

Na tą chwilę wystarczy i tak po tych artefaktach zajdą ogromne zmiany.

 

 

 

6 godzin temu, Eskel napisał:

Ubolewam nad tym strasznie, ale komunikacja u nas leży i kwiczy, czasem nie potrafimy zakomunikować sobie swoich potrzeb, bo już druga strona łapie agresora

Ubolewasz?

Buhhha ha.

Raczej miotasz się, nie kumasz co jest 5. Czemu tak A nie inaczej.

 

ONA wyraźnie komunikuje swoje potrzeby lecz W SWOIM JĘZYKU.

TOBIE jedynie brak KATALIZATORA/TŁUMACZA.

 

.....napiszę w tajemnicy(co za szyfr ?), że jest w Internecie odpowiedź, wystarczy złożyć kilka proceśów do 'kupy'.

 

Materiał trwa 1h40min (+-).

 

TERAZ pytanie czy się chce? Poznać? 

...droga na ciemną stronę.

 

 

 

 

 

6 godzin temu, Eskel napisał:

Nie wiem czy jest coś, czego bym dla ich dobra nie poświęcił

Tu się może zacząć testowanie.

Potencjalną ex, będzie sprawdzać ile może wyszsrpać za pomocą dzieci.

STANDART.

TYLKKKKO FACECI TEGO nie czają.

 

Tu należy WYZNACZYĆ górną GRANICĘ.

PO rozwodzie wszystko się pirdoli, i kontakt się urywa dość mocno.

Wbrew pozorom lekkie zdystandowanie do dzieci, odsówa chęć samicy do rozwodu.

Pomaga też informowanie, że dziecko potrzebuje tego/tamtego i sprzedanie problemu matce. Takie niuanse zbijające jej chęci do szukania romansów.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Eskel napisał:

Potwierdzam, synowie wychowujący się bez ojca mają problemy z samooceną, widzę to po sobie. Bardzo głęboko zakorzenia się poczucie, że jest się niewystarczająco dobrym. Wiem, że to wszystko psychologia, podświadome wmawianie sobie przez chłopca, a potem faceta, że ojciec odszedł bo nie sprostało się jego wymaganiom. Mimo że się to wie, to jest taki demon którego bardzo trudno się pozbyć i rzutuje na całe życie. No i to, że nie ma się skąd nauczyć męskich wzorców. Siłą rzeczy kobieta wychowa syna po kobiecemu. Wiem jak dużo we mnie pierwiastka kobiecego.

 

3 godziny temu, Amperka napisał:

Wiem, że dostanę bana, ale trudno.

Powalcz jeszcze trochę. Skoro byliście taką zgraną parą, to na pewno jest o co walczyć.

Ja na Twoim miejscu nie rozmawiałabym z nią wprost - werbalnie - spróbujcie pisać maile.

Ja bym tak zrobiła. Tu naprawdę chodzi nie tylko i Ciebie, żonę, ale i o dzieci, o przyszłe pokolenie. Moi rodzice często się kłócili, były różne akcje, ale jestem z nich dumna, że przetrwali. Dziś naprawdę oni sobie też są wdzięczni.

Tu nie ma miejsca na trzymanie ramy, stawienie do pionu. Tu po prostu trzeba się wzajemnie otworzyć. Po prostu napisz jej wszystko co czujesz (po męsku), napisz jej szczerego maila, napisz czego oczekujesz. Jeżeli ona to wyśmieje, zlekceważy - masz odpowiedź. Jeżeli podejmie mailową konwersację, to jest szansa. To też będzie kiedyś dowód dla Twoich dzieci, jak bardzo chciałeś walczyć o małżeństwo i pełną rodzinę.

Trzymaj się i trzymam kciuki.

 

@Amperka, doceniam zaryzykowanie bana. Może to nie jest zły pomysł z napisaniem tego wszystkiego. Bo gdy próbujemy pogadać to najczęściej zanim dotrzemy do sedna sprawy to już jesteśmy nastawieni na nie. Nie napisałem tego wcześniej, ale żona jest uparta jak osioł. Serio, chyba nie znam osoby, która jest aż tak uparta i tak bardzo chce wszystko robić po swojemu.

Ja ojca widziałem baaardzo rzadko, a jak widziałem, to kłócącego się z matką. Własciwie był w moim życiu nieobecny. Gdy miałem 6 lat matka wyszła drugi raz za mąż za porządnego gościa - nie żadnego tam alfę. Wrażliwy, dowcipny i neurotyczny intelektualista.

Nie mam żadnych prolemów z samooceną - tzn. jeśli mam, co chyba tylko z wysoką :). Wyglądam na młodszego, mam świetną formę (nieosiągalną dla gros moich równieśników) zero nałogów. Nie używam żadnych używek za wyjątkiem kawy i z rzadka herbaty. Kasa się lepiej niż zgadza. Aha i nie mam nawet mitycznych 185 cm. wzrostu. 175 też zresztą nie :)

Nie ma co zwalać na przeszłość. Minimium: masz podłogę, masz czas. Jak masz dostęp do drążka dodatkowo, to masz wszystko. Zainteresuj się na przykład niejakim panem Chrisem Heira: https://www.youtube.com/channel/UCqjwF8rxRsotnojGl4gM0Zw .

Z przeszłością taką czy sraką (czyt: inną) możesz się wziąć za siebie i zbudować ciało i image. Powiadasz, że jesteś łysy? Łolaboga, Frank Medrano też (w dodatku weganin). A jaki bidulek :)

Mnie moja forma i umiejętności i poczucie siły daje kopa na wszlekie aspekty życia. A zaznaczam, nie żyję w związku marzeń. Żona za to jest na mnie nagrzana jak dzika (inna ja z upływem czasu już coraz mniej,na co ma bardziej wpływ świadomość krzywych akcji z przeszłości, bo zła fizycznie nie jest).

Mówię Tobie to, co innym  - dla mężczyzny super forma, sprawność, wygląd - to jest wielki przyspieszacz i ulepszacz każdej dziedziny życia. Stajesz się lepszym ojcem, kochankiem, pracownikiem, zleceniobiorcą, whatever.

 

Co do rad Amperki - ja bym pisał maile tylko po to, żeby były dowody. W związku, zwłascza kiepskim, nie ma miejsca na szczerość. Bądź cwany, przewidujący i wyrachowany. Pisz takie rzeczy, żeby potem można było pokazywać w sądzie.

A druga rada - w sprawach męsko-damskich nie słuchaj rad kobiet :)

 

Będziesz dociętym ciastkiem, (albo łysym skurwielem) to problemów z żoną mieć nie będziesz. 

6 godzin temu, Eskel napisał:

Oprócz tego dużo ćwiczę fizycznie. W sumie to już w średniej szkole poszedłem w sporty siłowe, miałem całkiem dobre wyniki. Weszło mi to w krew, przerzucanie żelastwa mnie relaksuje i daje powera. Teraz już nie ćwiczę dla wyników, bardziej żeby utrzymać formę.

Sorry, napisałem powyższe, a tego nie doczytałem. 

To mamy dwa wyjścia:

1. Jesteś topowy, ładna masa, fajna definicja, a żona nie daje - szukaj na boku. Bądź dobrym mężem  i ojcem a od innych pań bierz to, czego w związku nie masz (w tym nie tylko chodzi o seks, ale o fascynację, uwielbienie - ja to lubię)).

2. Jest jeszcze coś do poprawy - może nie jesteś zapuszcozny, ale nie jesteś też wyróżniającą się samczą bestią. A być powinieneś.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, Obliteraror napisał:
2 godziny temu, Vishkah napisał:

Rodzina dla kobiety znaczy dużo - ale JEJ rodzina.

Podpiąłbym to gdzieś na stałe, by było zawsze widoczne - święta prawda.

A w przypadku mężczyn jest inaczej? Ja zawsze wyżej stawiałem swoją rodzinę, niż rodzinę mojej żony. To normalne zjawisko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Bo jak słusznie zauważył brat @Tacritan: "Na choroby typu pochwica, nerwica, sprzątawica najlepsze jest ziołolecznictwo, a dokładnie leczenie korzeniem. Ot cała filozofia..."

I ja się zgadzam. Związek heteroseksulanego mężczyzny i  heteroseksulanej kobiety (może i bi, nie wiem) opiera się na seksie. Na atrakcyjności. Nie ma pociągu - nie ma ma seksu - nie ma orgazmów - nie ma związku.

One naprawdę tego potrzebują. Wiem z pierwszej ręki.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Stefan Batory napisał:

A w przypadku mężczyn jest inaczej? Ja zawsze wyżej stawiałem swoją rodzinę, niż rodzinę mojej żony. To normalne zjawisko.

O co innego chodzi. Nie o konflikt jej rodzina, Twoja rodzina. O konflikt w rodzaju jej rodzina, Wasza wspólna rodzina.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, Stefan Batory napisał:

A w przypadku mężczyn jest inaczej? Ja zawsze wyżej stawiałem swoją rodzinę, niż rodzinę mojej żony. To normalne zjawisko.

Jej rodzina = ona sama, dzieci, jej rodzice czy rodzeństwo, dalsza rodzina / mąż, rodzina męża.

 

Rodzina mężczyzny = dzieci, żona, on sam. Zazwyczaj potem długo długo nic i dopiero inni ludzie.

 

Nieprzypadkowo w tej kolejności

Edytowane przez Vishkah
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 hours ago, Amperka said:

Ja na Twoim miejscu nie rozmawiałabym z nią wprost - werbalnie - spróbujcie pisać maile.

Ucieczka ucieczką ale rada uważam mądra. Z moją trudno-komunikacyjną partnerką mail na chłodno + rozmowa to najlepsza opcja.

Mail jest bezosobowy ale daje możliwość systematycznego wypunktowania problemów z podanymi przykładami i propozycjami rozwiązań.

Potem oczywiście rozmowa ale o konkretach, rozwiązaniach i działaniach.

Jako facet zawsze musisz kobiecie przypominać że nie słuchasz co mówi ale patrzysz co robi.

Dobry terapeuta powinien z tym pomóc. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

58 minut temu, Kpt. Skok napisał:

Ja ojca widziałem baaardzo rzadko, a jak widziałem, to kłócącego się z matką. Własciwie był w moim życiu nieobecny. Gdy miałem 6 lat matka wyszła drugi raz za mąż za porządnego gościa - nie żadnego tam alfę. Wrażliwy, dowcipny i neurotyczny intelektualista.

Nie mam żadnych prolemów z samooceną - tzn. jeśli mam, co chyba tylko z wysoką :). Wyglądam na młodszego, mam świetną formę (nieosiągalną dla gros moich równieśników) zero nałogów. Nie używam żadnych używek za wyjątkiem kawy i z rzadka herbaty. Kasa się lepiej niż zgadza. Aha i nie mam nawet mitycznych 185 cm. wzrostu. 175 też zresztą nie :)

Nie ma co zwalać na przeszłość. Minimium: masz podłogę, masz czas. Jak masz dostęp do drążka dodatkowo, to masz wszystko. Zainteresuj się na przykład niejakim panem Chrisem Heira: https://www.youtube.com/channel/UCqjwF8rxRsotnojGl4gM0Zw .

Z przeszłością taką czy sraką (czyt: inną) możesz się wziąć za siebie i zbudować ciało i image. Powiadasz, że jesteś łysy? Łolaboga, Frank Medrano też (w dodatku weganin). A jaki bidulek :)

Mnie moja forma i umiejętności i poczucie siły daje kopa na wszlekie aspekty życia. A zaznaczam, nie żyję w związku marzeń. Żona za to jest na mnie nagrzana jak dzika (inna ja z upływem czasu już coraz mniej,na co ma bardziej wpływ świadomość krzywych akcji z przeszłości, bo zła fizycznie nie jest).

Mówię Tobie to, co innym  - dla mężczyzny super forma, sprawność, wygląd - to jest wielki przyspieszacz i ulepszacz każdej dziedziny życia. Stajesz się lepszym ojcem, kochankiem, pracownikiem, zleceniobiorcą, whatever.

 

Co do rad Amperki - ja bym pisał maile tylko po to, żeby były dowody. W związku, zwłascza kiepskim, nie ma miejsca na szczerość. Bądź cwany, przewidujący i wyrachowany. Pisz takie rzeczy, żeby potem można było pokazywać w sądzie.

A druga rada - w sprawach męsko-damskich nie słuchaj rad kobiet :)

 

Będziesz dociętym ciastkiem, (albo łysym skurwielem) to problemów z żoną mieć nie będziesz. 

Sorry, napisałem powyższe, a tego nie doczytałem. 

To mamy dwa wyjścia:

1. Jesteś topowy, ładna masa, fajna definicja, a żona nie daje - szukaj na boku. Bądź dobrym mężem  i ojcem a od innych pań bierz to, czego w związku nie masz (w tym nie tylko chodzi o seks, ale o fascynację, uwielbienie - ja to lubię)).

2. Jest jeszcze coś do poprawy - może nie jesteś zapuszcozny, ale nie jesteś też wyróżniającą się samczą bestią. A być powinieneś.

Jeśli chodzi o formę fizyczną to przewinęło się gdzieś tam wyżej, że trenowałem trójbój siłowy. Należałem do AZSu (nie będę pisał jakiej uczelni bo ktoś mnie w końcu tu rozpozna), miałem rekordy grubo ponad 200 kg w siadzie i w ciągu, 170 kg w wyciskaniu na płaskiej. Teraz ćwiczę już tylko dla siebie i bardziej pod wygląd ale przy trochę ponad 180 cm wzrostu ważę prawie 90 kg przy BF jakieś 11%. Jak ktoś się tym interesuje to wie, że przy tych liczbach jestem dociętym bydlakiem. Łysy też już nie jestem, choroba która łysienie powodowała była na tle nerwowym, po czasie włosy ładnie odrosły. Także nie mam problemu ze swoim wyglądem, co prawda może facjaty nie mam tak atrakcyjnej jak ciała ale na plaży robię jeszcze wrażenie na kobitkach ?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 hours ago, Egregor Zeta said:

Ludzie się nie zmieniają.

Wiesz, że też masz rację?

Spróbuję wytłumaczyć co ja miałem na myśli.

 

Cechy ludzi z upływem czasu się wzmacniają.

Częściej te złe niż te dobre, jako że to diabeł rządzi światem.

 

Powiem przez analogię...

Ktoś brał sobie drinka wieczorem po ciężkim dniu pracy.

Da się wytrzymać.

Życie robi się coraz cięższe, więc jeden drink dnia zapieprzu nie spłuka, trzeba więcej.

Po jakimś czasie już nie da się tego wytrzymać.

 

Tak samo z wydawaniem kasy przez rozrzutną żonę.

Nie ma dzieci, oboje dobrze zarabiają, jej się trochę kasy rozpływa ale to da się wytrzymać.

Potem są dzieci, ona nie pracuje, ale wciąż jej się kasa rozpływa, teraz nawet więcej, bo przecież trzeba i na dzieci, a ty nie masz pojęcia ile dzisiaj wszystko kosztuje.

Brzmi znajomo?

Po jakimś czasie już nie da się tego wytrzymać.

 

To miałem na myśli.

 

Edytowane przez JoeBlue
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 11.09.2020 o 14:12, Tornado napisał:

ONA wyraźnie komunikuje swoje potrzeby lecz W SWOIM JĘZYKU.

TOBIE jedynie brak KATALIZATORA/TŁUMACZA.

 

.....napiszę w tajemnicy(co za szyfr ?), że jest w Internecie odpowiedź, wystarczy złożyć kilka proceśów do 'kupy'.

 

Materiał trwa 1h40min (+-).

 

TERAZ pytanie czy się chce? Poznać? 

...droga na ciemną stronę.

Napisz tytuł albo daj linka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.