Skocz do zawartości

Utrata zainteresowania partnerem


Rekomendowane odpowiedzi

Cześć, jesteśmy w poważniejszym związku ok. Roku. Ostatnio zauważyłam u siebie, ze znacznie spadło moje zainteresowanie partnerem. Nie czekam już na wiadomości, powrót do domu, nawet jakiś drobnych sprzeczek nie robię z czegoś co wcześniej by mnie doprowadziło do szału. Partner okazuje mi sporo zainteresowania, głównie to on inicjuje kontakty ostatnio. Nie mam nikogo (żadnego kolegi nawet Aka tampona emocjonalnego), a na pytanie czy kocham odpowiedziałbym bez wachania „tak”. Zastanawiam się, czy może macie jakieś rady, jak przywrócić ostudzone uczucia?

Chciałabym to jakoś naprawić...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, asasu napisał:

Ostatnio zauważyłam u siebie, ze znacznie spadło moje zainteresowanie partnerem

Godzinę temu, asasu napisał:

Nie czekam już na wiadomości, powrót do domu

Godzinę temu, asasu napisał:

czy może macie jakieś rady, jak przywrócić ostudzone uczucia?

Ale 

Godzinę temu, asasu napisał:

na pytanie czy kocham odpowiedziałbym bez wachania „tak”.

Z przyzwyczajenia tak byś odpowiedziała.


Za dobrze masz to i nudy są.

A to dopiero rok jesteś z partnerem. Witaj w szarej monotonii. Rad na to nie ma.

 

*Kolegi może nie szukasz??

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet jej nie widzieliście i nie wiecie o niej nic, nawet w jakich okolicach mieszka... Może nawet i ma wacka? 3 na 4 wiadomości są jednak z aluzjami i podtekstami. A tyle mówi się tu o okazywaniu atencji w necie, na portalach, tinderach itd. Wstyd Panowie Samcy. 

 

Sorry za offtop, musiałem.

Edytowane przez Dassler89
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, asasu said:

Cześć, jesteśmy w poważniejszym związku ok. Roku. Ostatnio zauważyłam u siebie, ze znacznie spadło moje zainteresowanie partnerem. Nie czekam już na wiadomości, powrót do domu, nawet jakiś drobnych sprzeczek nie robię z czegoś co wcześniej by mnie doprowadziło do szału. Partner okazuje mi sporo zainteresowania, głównie to on inicjuje kontakty ostatnio. Nie mam nikogo (żadnego kolegi nawet Aka tampona emocjonalnego), a na pytanie czy kocham odpowiedziałbym bez wachania „tak”. Zastanawiam się, czy może macie jakieś rady, jak przywrócić ostudzone uczucia?

Chciałabym to jakoś naprawić...

Bylas wczesniej w powaznym zwiazku, ze to Cie niepokoi? Bo wiesz, opadanie namietnosci jest czyms normalnym i nieuchronnym w kazdym zwiazku. 

 

Wiecznej namietnosci jak na poczatkach sobie nie zapewnisz, good news jest taki ze mozna za to zapewnic sobie wzglednie ekscytujacy zwiazek o ile dwie strony sa chetne nad tym pracowac i maja odpowiedni mindset. Jak Ty nie wlozysz wysilku, to niestety partner nie odczyta Twoich potrzeb, a przychodzisz troche na gotowe. Nie wiem jakimi ludzmi jestescie, nie ma rad generycznych - w moich zwiazkach sprawdzalo sie wspolne przezywanie przygod i zajawki. Jest cos takiego czego chcielibyscie oboje sprobowac i z czego moznaby stworzyc wspolna aktywnosc ktora bedzie Wasza? Moze jakis bushcraft czy inne biwakowania, wspolne odkrywanie sportu typu deski, jakies bardziej nietuzinkowe randki typu odkrywanie opuszczonych miejsc? 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Devilsgirl w sumie w tak poważnym nie byłam. Dość szybko razem zamieszkaliśmy bo wirus praca zdalna to nie musieliśmy żyć w dwóch miastach. Raczej staramy się spędzać czas fajnie i sobie chodzić w różne miejsca, szczególnie żeby nie zdziczeć w tym domu...

 

@RENGERS akurat myśle, ze na aspekt seksualny oboje nie możemy narzekać. Robimy to regularnie i często. Co prawda może nie jak na początku, ale jest naprawdę dobrze. Osobiście jednak wolałabym popracować nad sobą/relacja  niż od razu wyrzucać na śmietnik bo coś  do końca nie gra.

 

@BlacKnight a to akurat trochę prawda, ale oboje jesteśmy dosc spokojnymi ludźmi na co dzień. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z moich własnych badań i obserwacji kiedyś mi wyszło, że każdy związek cyklicznie przechodzi upadki i wzloty w podobnych mniej więcej interwałach czasowych.

Pierwszy opad występuje zwykle po pierwszych 4-5 tygodniach znajomości, u mnie to jest zawsze krytyczny moment i przeważnie kończy się rozstaniem.

Drugi spadek najczęściej można zanotować po około 6 miesiącach, no i trzeci pojawia się właśnie po około 1 roku, tak jak u autorki tematu.

Kolejne występują już rzadziej (odpowiednio po ok. 3-4 latach i kolejny po 7-8) ale za to najczęściej doprowadzają do definitywnego zakończenia relacji, 

bo wtedy zwykle towarzyszy już temu zdrada czy nawet romans, a partner odpływa paląc za sobą mosty i przekraczając granice skąd nie ma już powrotu.

 

Niestety to nie koniec złych wiadomości, bo następna jest taka, że nie sposób tego uniknąć, ani temu zapobiec, a wyświechtany frazes "trzeba dbać o związek"

to jedna z największych w dziejach ludzkości bujd na resorach. Pewne procesy zachodzą w głowie bez naszej wiedzy, a nawet woli, można je dla uproszczenia nazwać

zmęczeniem materiału, które pojawi się zawsze i wszędzie, niezależnie od tego jak tam sobie ktoś dba czy nie dba o związek, po prostu jedni to przetrwają, inni nie,

a wszystko będzie zależało jedynie od mniej lub bardziej sprzyjających okoliczności przyrody towarzyszących podejmowaniu decyzji o ewentualnym rozstaniu. I tyle.

Można sobie dbać i flaki pruć latami, a wystarczy zmiana środowiska i nowa koleżanka w pracy, albo przystojny znajomy znajomych na imieninach i jest po temacie,

nagle się okazuje, że trawa u sąsiada nie tylko jest bardziej zielona, ale jeszcze na dodatek skaczą po niej srebrne jednorożce puszczając tęczowe bączki...

 

Cała ta romantyczna otoczka "bo miłość" o kant dupy można sobie potłuc, bo to żadna mistyczna miłość, tylko prosta matematyka na poziomie podstawowym, 

gdzie każdy z nas przeprowadza chłodną kalkulację zysków i strat. Kiedy ogólny bilans wychodzi na + nic się nie zmienia, kiedy wyjdzie na - mamy Game Over i elo.

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minutes ago, marcopolozelmer said:

Pierwszy opad występuje zwykle po pierwszych 4-5 tygodniach znajomości, u mnie to jest zawsze krytyczny moment i przeważnie kończy się rozstaniem.

To stosunkowo szybko. Słuchaj a co wtedy odczuwasz, jakie Cię myśli nachodzą? W sensie jak to u siebie rozpoznać, że ten kryzys właśnie nadszedł? I dlaczego u Ciebie jest zwykle nie do przejścia? Która strona zazwyczaj podejmuje decyzję o niespotykaniu się więcej? Ty?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo bardziej stara się niż Ty, normalka. Jakby zaczął Cię olewać idę o zakład, że zaczęłabyś się nim nagle bardziej interesować.

 

 

2 godziny temu, Libertyn napisał:

Powinien mieć kochanke. Nie byłoby wtedy mdło i nudno. 

Albo spić się parę razy. 

Ehh. 

 

Śmieszne, ale niestety prawdziwe :D 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 hours ago, asasu said:

. Raczej staramy się spędzać czas fajnie i sobie chodzić w różne miejsca, szczególnie żeby nie zdziczeć w tym domu...

Brak zainteresowań, przewalanie na partnera organizacji czasu, rozpierdalanie kasy na knajpy, kina i teatry. Misiu zabawia, pani znudzona. Klasyk. Przy następnym też będziesz znudzona. 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, maroon napisał:

Brak zainteresowań, przewalanie na partnera organizacji czasu, rozpierdalanie kasy na knajpy, kina i teatry. Misiu zabawia, pani znudzona. Klasyk. Przy następnym też będziesz znudzona. 

Chyba, że następny będzie się mniej starał. Albo jeszcze lepiej- będzie na początku, a później przestanie.

Niedojrzałe podejście, ale większość ludzi je ma, ile to ja razy przewijał się ten sam schemat u moich znajomych, z pozoru już dojrzałych bo koło 30-stki, że tych co ich kochali lekceważyli, a ropaczali za tymi co mają ich gdzieś. Też skądś to znacie?

Rada dla autorki jest taka- jeśli związek był dobry, zamiast spisywać go na straty może lepiej popracować nad tym żeby było lepiej, urozmaicić go np. nowymi wspólnymi pasjami, wyjściami gdzieś.

Chodzicie dalej na randki, nawet jeśli mieszkacie razem? Jeśli nie to błąd. Opowiadacie co u was, czy tylko wymieniacie się konkretami w stylu kto wyrzuci śmieci? Związek trzeba pielęgnować- banał, ale tylu ludzi o tym zapomina, większość skupia się tylko na tym jak wejść w związek, a potem uważają, że reszta sama się ułoży, co nie jest prawdą.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, asasu napisał:

Zastanawiam się, czy może macie jakieś rady, jak przywrócić ostudzone uczucia?

Jeżeli jesteś już tutaj na forum to poczytaj o zjawisku "białorycerzenia" i zobacz czy Twój misiu przejawia właśnie takie zachowanie. Może być tak że wpadł po prostu po pantofel, co nie powoduje u Ciebie zawirowania emocjonalnego i powstają takie właśnie myśli jakie masz.

 

Pomyśl też w tym wszystkim o swoich odczuciach, jak taka postawa Twojego mężczyzny wpływa na Twoje zachowanie. Może coś Ci się uda dostrzec, przemyśleć, przepracować...gadzi mózg...coś...

 

Inna sprawa - daję łapę uciąć że jakby nagle pojawiła się inna panna obok niego a jego zainteresowanie w Twoją stronę by spadło, szybko byś się naprawiła ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przykre to ale po prostu się znudziłaś, facet jest dla Ciebie dobry ale ty nie potrafisz tego docenić, natura bierze górę. Haj hormonalny się kończy a popęd podświadomie szuka już innego samca. Możesz pogodzić się z tym, że nie będzie fajerwerków tak jak w każdym normalnym związku albo znaleść sobie bad boya który będzie Cię bił, nie szanował ale dostarczał emocji których Ci brakuje. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Libertyn napisał:

Powinien mieć kochanke. Nie byłoby wtedy mdło i nudno. 

Nie, kochankę niekoniecznie. Orbiterkę. Nic tak nie generuje starań dotychczasowego lidera rynkowego, gdy pojawia się potencjalna, nowa, kreatywna, prężna konkurencja : ))

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, maroon napisał:

Brak zainteresowań, przewalanie na partnera organizacji czasu, rozpierdalanie kasy na knajpy, kina i teatry. Misiu zabawia, pani znudzona. Klasyk. Przy następnym też będziesz znudzona. 

Akurat z tym się nie zgodzę, ponieważ większość planów "wypadowych" robię ja. 

 

17 minut temu, Natii napisał:

Chodzicie dalej na randki, nawet jeśli mieszkacie razem? Jeśli nie to błąd. Opowiadacie co u was, czy tylko wymieniacie się konkretami w stylu kto wyrzuci śmieci? Związek trzeba pielęgnować- banał, ale tylu ludzi o tym zapomina, większość skupia się tylko na tym jak wejść w związek, a potem uważają, że reszta sama się ułoży, co nie jest prawdą.

Chodzimy i to całkiem często. Po takim długotrwałym "siedzeniu w domu" jest to dla nas ważne, szczególnie dla zdrowia psychicznego. Ogarnąć się trochę wizualnie też bardziej na takie wyjście. 

 

9 minut temu, Jonash napisał:

 popęd podświadomie szuka już innego samca. Możesz pogodzić się z tym, że nie będzie fajerwerków tak jak w każdym normalnym związku albo znaleść sobie bad boya który będzie Cię bił, nie szanował ale dostarczał emocji których Ci brakuje. 

Nie szukam nowego samca, wcześniej też długo byłam sama. Mam dużo obowiązków i wejście w ten związek juz zupełnie wypełniło mój czas. Gdybym miała znowu zostać sama to odczekałabym aż pokończę pewne rzeczy i nie będę mieć świadomości, że inwestuje czas w jedno kosztem drugiego.

 

13 minut temu, Taboo napisał:

Inna sprawa - daję łapę uciąć że jakby nagle pojawiła się inna panna obok niego a jego zainteresowanie w Twoją stronę by spadło, szybko byś się naprawiła ;)

 Jestem raczej z tych osób, które się wycofują w sytuacjach, które nie są dla mnie komfortowe, a robienie sobie z życia jakiegoś wyścigu kto jest lepszy zdecydowanie taka dla mnie jest. Poza tym wychodzę z założenia, że jak ktoś doprowadza do sytuacji "możliwej zdrady" to prędzej czy później pójdzie krok dalej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

44 minutes ago, Natii said:

Niedojrzałe podejście, ale większość ludzi je ma, ile to ja razy przewijał się ten sam schemat u moich znajomych, z pozoru już dojrzałych bo koło 30-stki, że tych co ich kochali lekceważyli, a ropaczali za tymi co mają ich gdzieś. Też skądś to znacie?

Niedojrzale jest w ogole podejscie, wchodzenia w stale zwiazki i uznawania ze "milosc" zrobi robote. No nie zrobi. Bo na milosc sklada sie namietnosci, zaangazowanie i intymnosc. Intymnosc mozna budowac swiadomym dzialaniem i zaangazowaniem, z namietnoscia zrobic za bardzo nie da sie nic - bo dziala habituacja. 

 

Nie daje sie czegos naprawic nie tylko dlatego ze "widac nie bylo to pisane", tylko dlatego ze ludzie czesto budza sie nie w pore, kiedy doszlo do fazy degradacji w ktorej jest juz nie tylko znudzenie, ale i pogarda. Natomiast madre postepowanie ma wplyw na przebieg relacji zawsze, co nie znaczy ze skutkiem zawsze bedzie "zyli dlugo i szczesliwie".

 

Ja nie kumam fali przytykow ktore spadly na autorke. No znudzila sie i to uczciwe przyznala. Ale mozna z tym probowac cos robic i w sumie o to chodzi, jesli planuje sie raczej stale zwiazki nie zycie na fali romansow (w ktorych tez nie ma nic zlego).

3 hours ago, asasu said:

w sumie w tak poważnym nie byłam. Dość szybko razem zamieszkaliśmy bo wirus praca zdalna to nie musieliśmy żyć w dwóch miastach. Raczej staramy się spędzać czas fajnie i sobie chodzić w różne miejsca, szczególnie żeby nie zdziczeć w tym domu...

Moim zdaniem wczesne wprowadzenie sie to troche strzal w stope na etapie romansowania i poznawania sie. Bo to automatyczny wyrzut relacji w strone prozy zycia, nie zdobywania sie nawzajem i odpowiadania sobie czy pasujemy do siebie. A czas budowania napiecia w zwiazku ma niestety znaczenie dla tego ile utrzymywac bedzie sie fascynacja soba. 

Edytowane przez Devilsgirl
literowka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Colemanka napisał:

To stosunkowo szybko. Słuchaj a co wtedy odczuwasz, jakie Cię myśli nachodzą?

Bo ja wiem...


Bardzo często jakaś cecha fizyczna nie daje mi spokoju, a nie wszystko widać od razu i nie wszystko zaczyna przeszkadzać od razu,

generalnie staram się to ignorować i tłumić, bo w końcu nikt nie jest doskonały, ja też nie, no ale pewne rzeczy są po prostu nie do przejścia.

 

Równie często jest to jakiś element w zachowaniu, który ujawnia się po czasie i w końcu moja irytacja osiąga poziom, który nie mieści się w skali,

niekiedy jest to kilka cech, z którymi pojedynczo jeszcze mógłbym żyć, ale już nie kiedy kilka się nakłada i sumuje osiągając masę krytyczną.

 

Jeszcze innym czynnikiem mogą być okoliczności, że tak powiem niezależne od samej dziewczyny, na przykład nieznośne dziecko jak miałem ostatnio.

Poznałem fajną facetkę i wszystko było git do czasu, kiedy poprosiła mnie o mały remont przedpokoju, korytarza i schodów na piętro dzieci, bo miała dwoje.

Starszą córkę z którą momentalnie złapałem kontakt i młodszego syna na którego po tygodniu pracy dosłownie już nie mogłem patrzeć,

chociaż widziałem go tylko przez 3 godziny dziennie, od jego powrotu z przedszkola o 15 do mojego fajrantu o 18. No po prostu gnojek był nie do zniesienia,

a już wkurwił mnie na maksa jak któregoś wolnego dnia przyjechałem tam z moim 12 letnim na chwilę tylko omówić szczegóły dotyczące mojej roboty

i ten jej mały dostał szajby takiej, że musieliśmy wyjść, bo nie szło normalnie rozmawiać. to wyleciał za nami i zaczął napierdalać piłką w mój samochód. 

Mówię do niej spokojnie - weź coś mu powiedz, bo zaraz ja go mogę podregulować - a ona do mnie, żebym się opanował, to przecież tylko dziecko...

Zrobiłem co miałem zrobić, skasowałem normalnie według cennika usług budowlanych dostępnego w internecie i nasza znajomość dobiegła końca.

 

No i takie tam różne inne historie.

 

O, na przykład jedna moja znajoma cały czas mnie strofuje, bo nie tak coś powiedziałem, bo się trzęsę jak się śmieję, bo coś tam oglądam a to głupie,

bo czegoś nie oglądam a ona to lubi, bo nie chciałem spróbować pasztetu z fasoli, bo ją opierdoliłem jak mi wylała zimną wodę na jaja o 6:30 rano. W niedzielę.

Ogólnie fajna laska, ale co z tego jak nie do życia. Po którymś zwróceniu mi uwagi po prostu wstałem bez słowa i opuściłem lokal kasując jej numer w windzie.

 

Co wtedy odczuwam? Nic szczególnego raczej. W tej windzie na przykład czułem, że zaraz chyba zleję się w spodnie, a to osiedle strzeżone i monitorowane, więc...

4-5 tygodni znajomości, to jeszcze nie ten etap, żeby odczuwać jakieś nie wiadomo co, pewnie dlatego łatwiej przychodzi zamykanie relacji, które nie rokują.

Uczuciem dominującym jest wtedy ulga, że to już koniec, a jakie myśli mnie nachodzą? Czy zdążę na Sensacje XX wieku o 22:00 i jeszcze kupić kawę w żabce.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mało ludzi jest tego świadomych, ale sami możemy wpływać na to, co czujemy. 
 

Zazwyczaj emocje powodują działanie, natomiast można zrobić *abrakadabra* i spowodować, że działania wywołają emocje.

 

Co to znaczy w praktyce?

 

Rób wszystko, jakbyś była na ultrahaju:

 

- rano śniadanka do łóżka,

- inicjuj często bliskość fizyczną, przytulaj go itd.

- w ciągu dnia smski o bardziej fantazyjnej treści niż „kub chleb”,

- generalnie dużo inicjatywy z Twojej strony, randek i czasu razem, interesuj się wszystkim co robi, dopytuj.


Po jakimś czasie wszystko Ci wróci.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, sol napisał:

Rób wszystko, jakbyś była na ultrahaju:

 

- rano śniadanka do łóżka,

- inicjuj często bliskość fizyczną, przytulaj go itd.

- w ciągu dnia smski o bardziej fantazyjnej treści niż „kub chleb”,

- generalnie dużo inicjatywy z Twojej strony, randek i czasu razem, interesuj się wszystkim co robi, dopytuj.

 

O i to jest jakiś pomysł, chociaż z tych śniadanek do łóżka nie skorzystam bo dostaje szału na widok pobrudzonej pościeli :D ale z reszty jak najbardziej.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.