Skocz do zawartości

Tyrka - przemyślenia


Rekomendowane odpowiedzi

5 minut temu, Hippie napisał:

Codziennie było od niego czuć alkohol. Nawet się z tym nie krył.

U mnie też jest taki jeden.

 

6 minut temu, Hippie napisał:

Dlaczego był tak długo?

Bo był kolegą głównego menadżera. 

W tym przypadku jest podobnie.

 

7 minut temu, Hippie napisał:

robotę spartaczyć potrafił. :P 

On to robi dobre x razy w ciągu roku. I oczywiście nic nadzwyczajnego mu się nie dzieje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minutes ago, Patton said:

On to robi dobre x razy w ciągu roku. I oczywiście nic nadzwyczajnego mu się nie dzieje.

No w przypadku tego ode mnie... sprawa była dość poważna. Musieliśmy dwie palety rozbroić i sprawdzać na nowo pociski, które on pakował. Było przy tym dużo zabawy. bo musieliśmy m/w zlokalizować po numerach, gdzie on zaczął pakować, do tego musieliśmy otwierać każde pudełko wyciągać wszystkie 50 naboi z pudełka i przeglądać jeden po drugim. A w zbiorczym pudle jest ich 1000

Zadaniem tego faceta było m.in sprawdzanie pod każdym kątem tych pocisków, umykały mu takie szczegóły jak zamontowana odwrotnie tylna spłonka, co jest wręcz niebezpieczne...

 

Nieodpowiedzialnym było więc, trzymać taką osobę w pracy o takim charakterze. Może i robimy tylko amunicję treningową, jednak i źle zmontowana, może wyrządzić krzywdę. Maszyny i ich operowanie też bywa niebezpieczne, dlatego trzeba być bardzo skupionym na tym, co się robi. 

Parę poważnych wypadków w pracy u nas miało miejsce, w tym jeden, którego ja byłam świadkiem... nie było to nic miłego. 

 

Firma dalej nie przykłada maksymalnej wagi do bezpieczeństwa. Jednak jakby coś się znowu stało poważnego, firmę można ładnie udupić. :) 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Podzielę się swoim doświadczeniem z jednej pracy fizycznej. 

Do dziś nie wiem po co tam poszłam. Dodam, że akurat nie potrzebowałam pieniędzy. 

Byłam na trzecim roku, przyjaźniłam się z jedną dziewczyną, która dorabiała sprzątając i np. przy zbiorach, plewieniu, itp. 

Raz nakłoniła mnie do takiej pracy. Było wówczas jakieś sympozjum u nas na uczelni, nie było zajęć.  

Korzystając z okazji, zamiast na sympozjum przed 5 nad ranem wsiadłyśmy w jakiś autobus, który jechał poza granice miasta, gdzieś ponad 40 minut jechałyśmy tym autobusem. Gdzieś w dwudziestej minucie jazdy koleżanka mówi mi, żebym się nie przeraziła, bo zaraz zacznie wsiadać patologia.

Słuchawki w uszach, jedziemy dalej, ale rzeczywiście wsiadało niezbyt ciekawe wizualnie towarzystwo.  W końcu dotarłyśmy do celu, do jakiegoś gospodarstwa rolnego.  

Do dziś nie pamiętam jak się nazywało to, co robiłyśmy, chyba w ich slangu mówiło się na to: gracowanie.

Weszliśmy do jakiejś przyczepy, żeby się przebrać w ciuchy tak zwane robocze. 

Wzięłam wówczas swoje czerwone conversy, legginsy i białą koszulę mojego starego, jak się później okazało, to był Armani albo dobra podróbka Armaniego.

Okej, siedzimy tam, czekając. Podeszła do nas jakaś kobieta w wieku moich rodziców, i zaczyna na nas przeklinać, ja już byłam przerażona. Nie wiem o co chodzi, podobno podrywałam jej męża (a ja tam byłam pierwszy raz). Zaczyna przeklinać, obrażać mnie. 

Ogólnie palono tam papierosy i przeklinano, a także piło się wódkę zmieszaną z sokiem, w butelce po oranżadzie.

Miałam wówczas łzy w oczach, nigdy wcześniej nie miałam styczności z taką patologią. Nie wiedziałam jak zareagować. 

Chciałam uciec, moja koleżanka mi wciąż powtarzała, żebym się nie dała zastraszyć, miała poważaną minę, nie ujawniała żadnych emocji. 

Dobra, wyszliśmy w końcu, nie wiedziałam, że tam dokonuje się podziałów na lepszych i gorszych (?). Być w grupie lepszych porabiaczy, to wygrać życie.  

Babeczka patrzy na mnie ze zdziwieniem, i pyta: dziecko, czy ty kiedykolwiek gracowałaś?

W myślach odpowiadam, że nie, nawet nie wiem, co to jest. 

Przytakuję przerażona głową, że tak, tak, oczywiście.

Na polu, musieliśmy plewić, w sumie szło mi całkiem dobrze. Więc robiłyśmy to od godziny 6 do godziny 17, czyli łącznie 11 godzin. 

A zarobiłam 70 zł. 

Po pracy, cała patologia poszła od razu do pobliskiego sklepiku po wódkę i piwo, papierosy. 

 

Bolały mnie wówczas po tym plecy (przez trzy dni nie mogłam się zgiąć), i miałam odciski na dłoniach. 

Ale i tak mój ból fizyczny nie równał się z moją traumą psychiczną.

Chodziłam struta psychicznie przez około 7 dni, przerażona istnieniem takiej patologi, i tym, że staremu ukradłam i zniszczyłam koszulę.  

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.