Skocz do zawartości

Jak to właściwie jest z tym szczęściem w związku?


Rekomendowane odpowiedzi

Mieliście rację Bracia. Kłaniam się nisko, jako naiwniak który nadal wierzył, że kobieta, zaliczana z nieznanych przyczyn do gatunku człowieka, jest w stanie do jakiejkolwiek autorefleksji, docenienia gestu i inicjatywy. Do empatii... Czegokolwiek poza pasożytowaniem na zasobach i robieniu dobrej miny do złej gry. 

Przepisałem 3-ci raz ten list, wykreślając kolejne emocjonalne rzeczy, przepisując go ładniej na czysto. Moja chrześcijańskie wychowanie wyuczyło mi wartość pokory i to chyba przysłania mi racjonalne myślenie, bo wydaje mi się, że przyznawanie się do winy ma jakikolwiek sens. Chciałem się z nią umówić raz jeszcze, a że nie chciałem ja nachodzić z zaskoku, uprzedziłem ją, że miałem swoje chwile autorefleksji, które przelałem w formie listu i chciałbym, żeby znalazła dla mnie czas, żebym miał okazję, by przekazać jej to co chciałem przekazać, a czego wcześniej w złych emocjach nie zrobiłem. Powiedziała, że aktualnie nie ma opcji na spotkanie, ale jeśli chcę, mogę ten list wrzucić do skrzynki u jej rodziców. Obiecała, że go przeczyta. Spytała się, kiedy planuję go wręczyć, mówie że dziś, napisała ok. 

Ogarnąłem to dziś po południu, napisałem że list jest w skrzynce. Spodziewałem się w sumie bezdusznego "ok" i tyle. No ale nie doceniłem przeciwnika. 
Po 2 godzinach otrzymałem odpowiedź. "Dobrze, odbiorę prawdopodobnie w niedzielę". No i chuj. Kilkanaście godzin pisania, kilka nieprzespanych nocy, kac moralny a księżniczka może odbierze jak jej się będzie chciało i nie zapomni. Dodam, że pracuje praktycznie przy mieszkaniu rodziców. 

Dzisiaj od siostry się dowiedziałem, że ona gdy ostatni raz sie z nią widziała i się z nia żegnała, to użyła słów "Powstrzymam się przed oczernianiem go przed waszą rodziną". Także ja nie mam wątpliwości, że ona robi ze mnie wariata na lewo i prawo, robi to bez skrupułów, a ja głupi miałem wyrzuty sumienia , że ją o to winiłem. 

Także Panowie... Kłaniam się nisko, widocznie mam to na co sobie zasłużyłem. 

W niezłe gówno bym się wpakował, ale to jeszcze nie koniec. Pani coś czuję narobi mi jeszcze szamba. Piłka w grze, czekam na ostateczne upodlenie. 

Edytowane przez Peter Quinn
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minutes ago, Januszek852 said:

Dla mnie bardzo liczy się podejście. Jeśli dziewczyna nie robi problemów z tym, by się dokładać, to nie musi być idealnie 50/50, bo właśnie chodzi o podejście Pani, a nie o to ile kasy w to włoży.

To nie jest takie trywialne jak się wydaje. 

 

Dobre chęci są fajne, ale to nie jest spoiwo relacji. 

 

Załóżmy wydasz te przykładowe 3k na żarcie co miesiąc, a pani 150. Załóżmy, że cię bez problemu stać. 

 

Ale jeszcze do tego:

 

- ugotuj i często gęsto pozmywaj

- rób śniadanka

- zawieź/przywieź 

- zorganizuj rozrywkę 

 

W zamian, dajmy na to dostajesz seks, dobry, ale nie rewelacyjny. 

 

No i wbród "dobrych chęci". 

 

Jak dla mnie trochę przymało, jeżeli mam poważnie myśleć o kimś w długiej perspektywie. 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

29 minut temu, maroon napisał:

Jak dla mnie trochę przymało, jeżeli mam poważnie myśleć o kimś w długiej perspektywie. 

 

Jasne, natomiast miałem na myśli wstępne odsiewanie kobiet w odniesieniu do ich podejścia.

 

Znam takie, które na sugestie podziału 50/50 (czy generalnie oddawania znacznej części wynagrodzenia na koszty życia) zareagowałyby oburzeniem...

 

Takie jednostki na 99% będą pijawkami w relacji.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A więc... powiem Wam jaki jest "Happy End" i zwieńczenie tego wątku. Dzisiaj miałem trudną rozmowę telefoniczną - zadzwoniła zapłakana po przeczytaniu.. Był to "dialog" trudny i oczyszczającą zarazem, bo mimo iż pokazałem się z miękkiej strony, straciłem dużo nerwów i pewnie kilka kilogramów (dla wielu z Was pewnie i twarz), to tym samym pozbyłem się wszelkich złudzeń co do tego, że ten związek miał jakikolwiek sens.  Bo ta rozmowa uświadomiła mi jedno - że tu nigdy nie było mowy o żadnym dialogu czy partnerstwie. Empatii, zrozumieniu potrzeb wzajemnych. Absolutnie. 

Ta rozmowa, mimo mojego totalnego zmiękczenia tonu polegała tylko na "ja i ja" , "nie ja tak nie mysle" , "nie, tak nie było", "ja nie muszę analizować swoich blędów". Zero refleksji na temat swojego zachowania. Tylko tupanie nóżka, a moja prawidłowo reakcją zamiast złości miało być pocałowanie w czółko i gotowość zawsze i wszędzie. 

Kompromis? 
Kompromis = to co ona chce. 

Mentalność nastolatki - 200%

Jak się tak patrzy na moje posty, to ja z nią wytrzymać nie mogłem. Unikałem jej, szukałem spokoju. Samotni. 
Przez ten tydzień pękło we mnie trochę, zacząłem się doszukiwać win w sobie... i wiadomo, że było ich dużo też. 
ale ta rozmowa mi tak właściwie spłentowała to, dlaczego ja się tak wkurwiałem. 

Także dobrze się stało, mimo iż zmarnowałem dużo czasu, energii i wiele na babranie się w tym bagnie, to być może gdybym tego nie zrobił, łudził bym się wciąż, że mogłem zrobić coś wiecej. Dzisiaj już wiem, że musiałbym sobie dać wejść na łeb , a i tak to by nie wystarczyło. 

Duża, ogromna lekcja życiowa. Idę dalej, już z innym nastawieniem na to co było i minęło. Jestem gotów się z tym pogodzić w pełni. 

PS: Powiem Wam, że przeprowadziłem  szczerą rozmowę z kimś, komu ufam - kimś starszym, komu zawsze mogłem zaufać. 
Szczerze mówiac ta jedna rozmowa dała mi 10 razy więcej, niż te wszystkie terapie pseudopsychologów, za które zaplaciłbym krocie, a na które wysyłała mnie moja jakże empatyczna towarzyszka życia już od pierwszych miesięcy. 

Wy również daliście mi cenną lekcje życia i cenne obserwacje - mimo że nie zawsze byłem pilnym uczniem, dziękuję. Mam nadzieję, że w przyszłości uniknę głupich błędów i inaczej podejde do tematu. 

Nigdy więcej kobiet psychologów!

Edytowane przez Peter Quinn
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Troche czasu minęło, mimo wszystko staram się odbudować. Dziś mi śmignęła jakaś relacja przypadkiem na social media, milion myśli - mam poblokowane ją + krąg znajomych ale i tak gdzieś to potrafi mignąć na liście rozmów i chcąc nie chcąc człowieka ogarnia takie mroczny stan emocjonalny - milion pytań. 


Jak sobie radzić z tym shitem?

Szczerze mówiąc nie sądziłem, że będę przechodził takie słabe momenty jeszcze po rozstaniu, nie wiem skąd to się bierze. 
Nauczony błędami z przeszłości nie daje atencji ani pola do prowokacji, ale mimo wszystko... Są pewne rzeczy w głowie. 
Chujowe to jest. 

Dodam, że był jeszcze jeden kontakt z mojej inicjatywy, ale czysto formalny - znalazłem wspólne pieniądze w skarbonce które chciałem jej zwrócić - nie dużo, ale jednak nie chciałem tych pieniędzy. Dopiero wtedy "poczuła się zobowiązana" spytać o moje zdrowie.

Szkoda słów. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.09.2021 o 12:02, Januszek852 napisał:

A to, co napisałeś w dniu rozstania potwierdza natomiast, że ona najwyraźniej uważała, że popełnia swoisty mezalians w związku z Tobą - dając Ci do zrozumienia, że jesteś dla niej jakimś drugorzędowym wyborem któremu ona łaskawie daje szansę.

 

W dniu 8.09.2021 o 12:29, Januszek852 napisał:

To biologia, Ty zarabiasz dobrze, wyglądasz nienajgorzej, więc dała Ci szansę, byś uwił "wam" gniazdko i spłodził dziecko. Oczywiście nigdy nie byłeś pierwszym wyborem, ani nawet drugim, a fochy i pretensje w Twoim kierunku były wyrazem jej frustracji, że jest z mężczyzną, którego nie do końca pożąda. Mechanizm jest taki, że kobiety w związkach z rozsądku dosłownie obwiniają wybranka za to, że jest taki, jaki jest. I stąd jest jak jest.

 

W dniu 8.09.2021 o 09:49, Zdzichu_Wawa napisał:

Głównym problemem który generuje tego typu historie/związki jak ten który opisałeś jest zbyt mała atrakcyjność faceta w oczach (jego) wybranki. Jest to niejako grzech pierworodny, przez który potem cierpisz cały związek.  Żebyś nie wiem jak się starał/naginał pomykał z tymi walizami na te wczasy i wyjazdy do rodziny to zawsze będziesz jak ten Wokulski dla Izabeli, Najlepszym z dostępnych....ale nie tym wymarzonym który zwilża, dla którego warto się starać!

Niestety ale żadne listy/rozmowy nic tu nie zmienią. Panna w swoim mniemaniu jest księżniczką, która dopuszcza się swego rodzaju mezaliansu. Łaskawie godzi się na związek z Tobą, ale jak sam napisałeś, Ty powinieneś to docenić, że spotkał Cię taki zaszczyt. Ty zaś słabo wywiązywałeś się ze swej roli gościa który "nie godzien stóp Twoich całować" i to generowało problemy.

 

W dniu 8.09.2021 o 09:49, Zdzichu_Wawa napisał:

Z tymi związkami i "wykazywaniem się" przed laską jest identycznie. Tutaj ze swoim SMV jesteś pewnie "dobrą partią" -ale nadal "średniakiem". Nie jesteś pewnie ani Bad Boyem który daje duże emocje, ani znanym artystą, czy biznesmenem milionerem -którzy dadzą łatwe i ciekawe życie. Gdzieś indziej nagle możesz poczuć się jak młodszy brat Clooneya.  Wtedy nagle zmienia się dynamika relacji i to laska się stara na równych prawach o związek. 


Tu trzeba zdać sobie sprawę że na pierwszym miejscu w kryteriach doboru partnerki powinno być to abyśmy My się jej podobali. Ponieważ to zmienia całkowicie jej podejście do związku. U mnie to jest no. 1 bez którego nie przechodzę dalej.

Atrakcyjność nie jest zero-jedynkowa. Ta sama dziewczyna dla jednego może być 4/10 a dla innego 7/10. Będąc przeciętnym facetem 5/10 można się nie spodobać dziewczynie 3/10 przy jednoczesnej aprobacie innej która jest 7/10.

 

Kiedyś na forum któryś z Braci opisywał związek swojego kolegi który to przewyższał swoją kobietę w każdym aspekcie (ona 4/10 SMV on 6/10 SMV o ile dobrze pamiętam) a do tego trzymał ramę i dawał jej znać że w każdej chwili może ją zamienić na inną opcję bo koleżanek miał od groma. I ona wiedząc że on jest jej najlepszą opcją nie tylko na LTR ale i na dymanko słuchała się go i okazywała szacunek. Nie grymasiła. Bo nie miała na co. Była szczęśliwa ponieważ osiągnęła maksimum swoich możliwości w doborze partnera.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 25.09.2020 o 15:38, Peter Quinn napisał:

Wałkujemy nie raz naprawde grube tematy i pracujemy nad tym. 
Trzeba tu podkreślić jedną rzecz - ona jest psychologiem. Podziwiam ją za to co robi

Ja się nie chcę przypierdalać.

Ale?

W 'cycacie' masz cały 'engine' Twojego problemu.

 

Ty gadasz z nią na logikę.

Ona zna sociotechnikę. Wyolbrzymia  problemy.

Buduje w twoich oczach jaka to ona jest zjebista/ogarnia ludziom życie.

 

Zgodnie z prawem KWANTOWYM o zachowaniu energii w układzie odseparowanym....gdzie 'urwał' miało ZEJŚĆ Z NIEJ TO CIŚNIENIE???

 

PODŚWIADOMOŚĆ mimo 'puszczania koło uszu' koduje emocje.

Ona się nakręca negatywem i później 'sra żarem'.

 

Śmiem podejrzewać, że te 'wałkowanie' przypominało wysypywanie gruzu z wywrotki.....

*A ty biegałeś w koło i....

 

 

*wizualizacja mentalne procesu.

Edytowane przez Tornado
t9
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 20.10.2021 o 00:55, Peter Quinn napisał:

Jak sobie radzić z tym shitem?

Ja osobiście po prostu nie korzystam z social media.

 

Tam i tak są tylko przechwałki znajomych, z którymi od dawna nie mam kontaktu (z wiadomych powodów - ślub, bombelek --> znajomi lecą do kosza).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.