Skocz do zawartości

Teatr życia


gruby

Rekomendowane odpowiedzi

Bardzo lubię chodzić do teatru na różnego typu spektakle, ponieważ oprócz dostarczenia dozy rozrywki pozwalają mi one również lepiej zrozumieć sens mojej egzystencji. Czy wszystko obok nas nie jest jednym wielkim teatrem? Czy nie jesteśmy aktorami odgrywającymi życiową rolę? Takie pytania zacząłem sobie zadawać odwiedzając to miejsce.

 

Czy wiecie, że słowo persona, czyli osoba pochodzi od łacińskiego wyrazu persōna oznaczającego maskę? To słowo natomiast prawdopodobnie wzięło się od greckiego personō, oznaczającego "brzmieć przez".

 

Odgrywamy więc te nasze role, jeżeli chcemy poderwać kobietę, to tańczymy taniec godowy, jeżeli chcemy zwabić mężczyznę, to uchylamy rąbka sukni, jeżeli chcemy mężczyznę odepchać, udajemy niedobrą jędzę. Zrozumienie, że to tylko rola, którą gramy lepiej lub gorzej, i którą nauczyliśmy się od innych (przypomnijmy sobie nasze początki, jako dzieci lubiliśmy udawać policjantów i złodziei, dziewczynki gospodynie domowe, czy mamusie z laleczkami) daje pewien luz, pozwala nie traktować tego życia tak bardzo na serio.

 

Spójrzcie na ten utwór, mnie bardzo ujął moment od 1:10, kiedy to kobieta bierze jednego z bohaterów serialu na scenę i później oddają mu pokłony, biorąc go archetypowo za króla i śpiewając: "he ruled for many years, 'mid laughter, song and tears".

Co ciekawe ten bohater w serialu był w pewnym sensie władcą i szefem, oni z uśmiechem oddają mu pokłony, z zadowoleniem grają swoją rolę. Rola poddanego może dawać taką samą satysfakcję jak rola króla. Czy to nie jest na swój sposób piękne? Czy patrząc przez ten pryzmat na życie, który daje pewną perspektywę i dystans, nie będziemy bardziej wyluzowani i co za tym idzie - szczęśliwsi?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Życie to gra strategiczna o pieniędze, władze i status - piękna, brutalna, niesprawiedliwa i tylko częściowo przewidywalna. 

W chwili w której zacząłem tak postrzegać życie poczułem, że jestem naprawdę szczęśliwy. 

 

Rodzimy się 

Zdobywamy kolejne levele w hierarchii 

Czasem upadamy, tracimy to co zdobyliśmy i jesteśmy zmuszeni ustalić nowa strategie dostosowana do nowej sytuacji więc musimy być twardzi i elastyczni. 

 

Czasem budujemy coś od podstaw, musimy rozwijać swoje skille, nie mamy równego potencjału ale każdy gra według swoich możliwości a niektórzy nawet nie wiedzą że grają. 

 

Po drodze wykonujemy różne misje, próbujemy iść na skróty, oszukiwać a na końcu umieramy, gra się kończy i rodzą się kolejno gracze. 

 

To jest w sumie piękne. 

 

Większość przegrywa i kończy na niskim levelu

Edytowane przez Mroczek
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, Mroczek napisał:

Życie to gra strategiczna o pieniędze, władze i status - piękna, brutalna, niesprawiedliwa i tylko częściowo przewidywalna. 

Czy na pewno? Jeżeli gra toczy się o pieniądze, władzę i status, to osiąganie tych rzeczy powinno dawać szczęście (bo jaka inna nagroda byłaby bardziej wartościowa?), a ilu bogaczy popełnia samobójstwo? Ilu ludzi władzy jest bardzo nieszczęśliwych? Jest taki ciekawy dokument na youtube pod tytułem "upadek kabały", który pokazuje, że ci, którzy mają wręcz obrzydliwą ilość pieniędzy i niekwestionowaną władzę nad całą populacją, mają również bardzo niezdrowe i perwersyjne wręcz pragnienia, w związku z czym rytualnie zabijają dzieci etc.

 

Natomiast gdybyś pojechał do Afryki i zobaczył ludzi, którzy często nie mają co jeść, znalazłbyś nawet tam szczęście i radość z życia. Wniosek z tego jest taki, że gra toczy się o coś zupełnie innego, niż pieniądze, władza i status. To granie w tę gre samo w sobie, odgrywanie ról daje radość. Tak jak wspomniałem i poddany oddający pokłony, i władca który je przyjmuje, obydwoje mogą być tak samo szczęśliwi. Habituacja sprawia, że nie jest możliwe odczuwanie ciągłej rozkoszy, zwiększają się pragnienia, które trzeba zaspokajać, a to droga donikąd.

 

Odpowiedzią na ten problem jest balans. Tak samo jak granie w grę komputerową sprawia przyjemność tylko wtedy, kiedy jest odpowiedni poziom (nie za trudny, i nie za łatwy), tak samo jest w życiu. Mógłbyś sobie wpisać kod na nieśmiertelność, ale taka gra szybko się znudzi. Ilu ludzi, którzy osiągnęli sukces wraca do korzeni i próbuje znaleźć szczęście w sobie? Zobacz jak Oprah Winfrey promuje książki Eckharta Tolle, zobacz jak Jim Carrey poszedł w stronę duchowości. To wszystko, to dowody, że poszukiwania zwrócone na sukces zewnętrzny były błędne.

 

Ja uważam, że podstawa, to odpowiednia perspektywa, świadomość, że to tylko teatr (bądź gra, jak zauważył @Mroczek, lecz gra nie po to, żeby wygrać, ale po to, żeby grać). Komuś sprawia przyjemność dominacja nad innymi, władza i pieniądze? Moim zdaniem to przejaw jakiegoś kosmicznego sadyzmu. Ktoś inny trwa w toksycznym związku, np. kobieta przy bad boyu, który skacze z kwiatka na kwiatek, od czasu do czasu ląduje w więzieniu, czy podnosi nawet na nią rękę, moim zdaniem to przejaw jakiegoś kosmicznego masochizmu. A wreszcie ktoś po prostu chce sobie zwyczajnie żyć, z balansem pomiędzy pracą a odpoczynkiem, pomiędzy samotnością a spotkaniami z innymi ludźmi, to będzie to przejaw zdrowego podejścia.

Edytowane przez gruby
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, gruby napisał:

Czy wiecie, że słowo persona, czyli osoba pochodzi od łacińskiego wyrazu persōna oznaczającego maskę? To słowo natomiast prawdopodobnie wzięło się od greckiego personō, oznaczającego "brzmieć przez".

Ja to wiem, ale reszta pewnie nie, bo się nie zastanawia nad etymologią. 

Ale nie do końca było jak piszesz. Wyjaśniam dlaczego. 

Z pojęciem osoby mieliśmy do czynienia już u Etrusków, którzy zachowali kult bogini Persefony, w obrzędach religijnych maskę określali nazwą wywodzącą się właśnie od jej imienia: phersu. Etruskowie mieli wpływ na rozwój rzymskiego teatru, i to dopiero od nich w teatrze rzymskim zaczęło funkcjonować pojęcie persona. Rzymianie inspirowani Polibiuszem połączyli ten termin z personus, personare (pobrzmiewanie, mówienie przez coś). Czyli w początkowym znaczeniu chodziło o wyrażanie duszy, a poniekąd również wyrażanie boskiej cząstki tkwiącej w nas. Dopiero później maska zaczęła reprezentować samą postać. 

Potem były czasy Cycerona, i pojęcie osoby w świetle prawa. 

W Grecji zaczęło funkcjonować słowo prosopon (widzieć i być widzianym). Pojęcie to wskazywało na rozgraniczenie pomiędzy tym, co odkryte i zakryte, Grecy zaczęli używać to son prosopon, w tłumaczeniu na nasze, jako sposób mówienia o innych, kata prosopon (twarzą w twarz).  

Pomijanie tego ważnego aspektu twarzy, powoduje niezrozumienie terminu OSOBA, ponieważ wskazuje on na transcendencję człowieka, w stosunku do zwierząt nie można było użyć pojęcia osoby. 

 

Dlatego uważam, że dalsza treść tego, co napisałeś nijak ma się do pojęcia osoby, albowiem dziejowo zaczerpnęło to pojęcie chrześcijaństwo, które nadało wydźwięk typowo chrześcijański i zaczęto łączyć ten termin z pojęciami typowo filozoficznymi : hypostasis, ousia, supposita. 

 

Ament. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, JudgeMe napisał:

Dlatego uważam, że dalsza treść tego, co napisałeś nijak ma się do pojęcia osoby,

Jak to nijak, oczywiście, że się ma. Również na transcendencję zwróciłem uwagę, tyle że dopiero później, bo odpowiadając @Mroczek, na początku nie chciałem poruszać tej kwestii, bo to już zagłębianie się w króliczą norę, a nie o to mi tu chodzi.

 

Mógłbym Ci teraz krok po kroku wyjaśnić, że Twoje uszczegółowienie pochodzenia terminu persona, pomimo, że przeczytałem je z ciekawością, za dużo do tematu nie wnosi. Nie będę tego jednak robił, bo pamiętam, że kilka miesięcy temu w rozmowie bodajże o estetyce z jakimś użytkownikiem, kiedy ten wysilił się, żeby krok po kroku odpowiedzieć na Twoją krytykę i pokazał, że jesteś w błędzie, to ty zamiast przeprosić, przyznać się do pomyłki i nieuzasadnionej krytyki, po prostu zamilkłaś.

Edytowane przez gruby
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, gruby napisał:

Mógłbym Ci teraz krok po kroku wyjaśnić, że Twoje uszczegółowienie pochodzenia terminu persona, pomimo, że przeczytałem je z ciekawością, za dużo nie wnosi do tematu. Nie będę tego jednak robił, bo pamiętam, że kilka miesięcy temu w rozmowie bodajże o estetyce z jakimś użytkownikiem, kiedy ten wysilił się, żeby krok po kroku odpowiedzieć na Twoją krytykę i pokazał, że jesteś w błędzie, to ty zamiast przeprosić, przyznać się do pomyłki i nieuzasadnionej krytyki, po prostu zamilkłaś.

Pokaż mi ten wątek, cwaniaczku. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Mroczek napisał:

Życie to gra strategiczna o pieniędze, władze i status - piękna, brutalna, niesprawiedliwa i tylko częściowo przewidywalna. 

W chwili w której zacząłem tak postrzegać życie poczułem, że jestem naprawdę szczęśliwy. 

 

 

A ja bym powiedziała, że w dzisiejszych czasach niekoniecznie życie jest niesprawiedliwe. Tzn. zawsze trochę będzie bo nikt nie ma identycznych zasobów na starcie, ale jednak pracą i sprytem życiowym-który nie musi oznaczać wcale zagrywek, które nie są fair- można wiele osiągnąć. O wiele większy wpływ na swoje życie ma przeciętny Kowalski teraz, niż jeszcze że 100 lat temu, ale ludzie wolą swoje niepowodzenia zrzucać na karb niesprawiedliwości, sama tak zresztą robiłam jeszcze do nie tak dawna.  

Nie zawsze ten który pracuje więcej więcej osiąga, ale ten kto działa mądrzej. 

Sama znam kilka osób, które sądziły, że są bardzo cwane i np. nie muszą ciężko pracować żeby się przebić i próbowały nieczystych zagrywek, co się na nich w końcu zemściło np. tym, że nie przedłużono im umowy w pracy, awansował ktoś inny, partner życiowy  przejrzał w końcu na oczy i zostawił itd. Także ja uważam, że życie w dużej części jest jednak sprawiedliwe i nieczyste zagrania przeważnie w końcu się mszczą na tym kto je stosuje. Nie zawsze, ale bardzo często.

Wygodniej jest myśleć, że ktoś jest szczupły i wysportowany bo taka budowę ciała dostał w pakiecie genów, niż że zdrowiej się odżywia i ćwiczy. Wygodniej pomyśleć, że ktoś kto wpadł na świetny pomysł z założeniem firmy i miał do tego smykałkę jest oszustem itd. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, lima napisał:

 

Sonny Liston, zawodowy bokser, wpadł w problemy braku pieniędzy, za ostatnią walkę zarobił ledwie 13 tys. dolarów, opłaciwszy trenerów, menadżerów nic mu nie zostało. Niedługo później umarł, mówi się, że brały w jego śmierci udział osoby trzecie, znaleziono w jego krwi heroinę.

 

Wiele osób popełniło samobójstwa, wiele zapiło/zaćpało się na śmierć. Wiele osób odeszło na raka przedwcześnie (np. śp. Anna Przybylska). I tak można wymieniać. Wielu ludzi w ten czy inny sposób kończy tragicznie, źle, nie za dobrze

Jeśli chodzi np. o tego boksera, to nie skończył za dobrze po części z własnej winy. Nikt nie kazał brać mi heroiny, czy źle zarządzać swoimi pieniędzmi. Pewnie, że można mieć pecha, ale sporo osób jest rozrzutna, bierze kredyty bez rozwagi i ogólnie nie potrafi zarządzać finansami. 

Co do chorób to zgadzam się, że tu często nie ma się na nie wpływu, tak jak na pewne cechy wrodzone, choć po części też stylem życia można zminimalizować ich ryzyko, nie mówię o przypadku akurat Anny Przybylskiej ale część chorób jest też na własne życzenie.

Życie nie jest może o tyle sprawiedliwe, że nie każdy posiada na tyle inteligencji, optymizmu i innych zasobów, dzięki czemu będzie mógł podejmować odpowiednie decyzje w życiu, albo że nie trafił na odpowiednie osoby, które pokierują go w dobrą stronę. Ale druga strona medalu jest taka, że są też ludzie, którym udało się wyjść z naprawdę złych sytuacji, z marginesu społecznego, złej rodziny i jakoś potrafili znaleźć w sobie na tyle siły żeby się temu wszystkiemu nie poddac

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, gruby napisał:

Bardzo lubię chodzić do teatru na różnego typu spektakle, ponieważ oprócz dostarczenia dozy rozrywki pozwalają mi one również lepiej zrozumieć sens mojej egzystencji. s".

Racja, każdy z nas wykonuje oskarowe role, bardzo często nie wiedząc, jaki to ma wpływ na innego człowieka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mroczek Po części masz rację życie to jest gra, ale swoje cele i misję ustalasz samodzielnie.

 

Dla Ciebie warta świeczki może być władza i status jednak inni ludzie wolą służyć innym albo realizować się w strukturach rodzinnych jako ojciec albo pracować nawet za grosze jednak chcą realnie pomagać innym np jako wolantariusze. 

 

Wówczas celem ich gry nie jest status materialny czy pozycja tylko inne wartości. 

 

Projektujesz swoją wizję życia na resztę społeczeństwa przez co wpadasz w syndrom "złego świata". 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@grubyPrzede wszystkim świetny temat.

Chciałem założyć podobny w sobotę, ale jakoś nie miałem weny. 

 

Wspominasz o rozwoju duchowym? Świetnie wiesz tylko jak kończy większość ludzi, którzy próbują praktykować nauki tych guru pokroju Ekcharta Tolle? 

Kończą bez pieniędzy, w zakładach psychiatrycznych albo na Powązkach. 

 

Jim Carey miał chyba żonę albo dziewczynę weszła razem z nim w nauki Tolle i jak skończyła? 

 

Wielcy guru obiecują oświecenie czyli całkowicie niedostępny dla większości ludzi PRODUKT, niedostępny i cholernie drogi i wystawiają faktury zaliczkowe. 

 

Uczą, żeby wyzbywać się ego! Ego ma być właśnie mocne i potężne jak wspominał Jung słabe ego to samobójstwo w tych czasach to prośba o wpierdol od życia. 

 

Wiesz dlaczego Ci bogaci ludzie mają aktualnie problemy psychiczne? 

 

Ponieważ swoją misję oparli na wyłącznie egoistycznych motywacjach, a w życiu musisz dbać też o innych, być potrzebnym, dawać dobry produkt, usługę i brać za to ciężkie pieniędze. 

 

@dobryziomekDobrze piszesz, pomagaj.

 

Tylko bierz za tą pomoc do cholery jasnej ciężkie pieniądze wówczas będziesz doceniany i osiągniesz sukces. 

@lima Słowem w sedno. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Mroczek napisał:

Wspominasz o rozwoju duchowym? Świetnie wiesz tylko jak kończy większość ludzi, którzy próbują praktykować nauki tych guru pokroju Ekcharta Tolle? 

Kończą bez pieniędzy, w zakładach psychiatrycznych albo na Powązkach. 

To oczywiście kwestia dyskusyjna, bardziej chodziło mi o to, że ludzie, którzy ukierunkowali cele na pieniądze, sławę i status często nie czują się spełnieni po osiągnięciu sukcesu, szukają spełnienia gdzieś indziej. Ty jesteś zdania, że pomaganie innym powinno dać spełnienie - to bardzo ciekawy temat, nawet myślałem, żeby porozmawiać o tym w osobnym wątku, jednak chciałem ugryźć go z innej strony. Tutaj zdradzę tylko, że nie do końca się z tym twierdzeniem zgadzam.

 

1 godzinę temu, Mroczek napisał:

Uczą, żeby wyzbywać się ego! Ego ma być właśnie mocne i potężne jak wspominał Jung słabe ego to samobójstwo w tych czasach to prośba o wpierdol od życia. 

Nie jestem znawcą twórczości Junga, ale mam jego książkę "Archetypy i nieświadomość zbiorowa" i nawet zdołałem przez nią przebrnąć. Według mnie zawarta jest tam czysta duchowość (o ile dobrze tę książkę zintepretowałem, bo język jest dość trudny), taka jaką głosi Eckhart Tolle, w której nie ma ego. Jung przywołuje archetypy z różnych kultur i religii i za ich pomocą opisuje duchowość w najczystszej postaci.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, lima napisał:

Czy oglądałeś Boardwalk Empire po raz drugi? Ja się ciągle przymierzam i teraz obejrzawszy urywek co zapodałeś, znów mnie naszła ochota. Mega serial, świadomość, że oglądasz Rotsteina, Lansky'ego i wszystkie te postaci niezwykłych mafiozów tamtych lat i jest to dość dobrze odwzorowane z rzeczywistością jest zajebista.

 

Z dobrym serialem jest jak ze związkiem z ex kobietą. Wciąż gdzieś tam ta tęsknota jest i wciąż coś gryzie aby spróbować ponownie.

Nie oglądałem, ale mam taki zamiar. Ciągle jednak słucham utwórów z tego serialu i przypominają mi one te wspaniałe chwile, które przy tym serialu spędziłem. Oglądałeś może serial Skazany na śmierć? Jeżeli tak, to co o nim sądzisz?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 1.10.2020 o 15:25, gruby napisał:

Natomiast gdybyś pojechał do Afryki i zobaczył ludzi, którzy często nie mają co jeść, znalazłbyś nawet tam szczęście i radość z życia.

Hm, niekoniecznie się zgodzę z "często". Przez dwadzieścia lat przejechałem wzdłuż i wszerz ten kontynent.

 

Owszem, banany rosnące na drzewie mogą być zbyt odległym celem (czasem),

gdyż (o wiele) prościej jest położyć się na ziemi i nasycić wzrok rozkosznym widokiem...

(tutaj można sobie coś dopisać, kto co chce).

 

Wielokrotnie wizje o biednych dzieciach w Afryce są stworzone na potrzeby widza.

W którym miejscu z Afryce, w jakich okolicznościach itd...

 

Wszystko jest relatywne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, lima napisał:

Ja też, ostatnio Some of these days.

 

Coś oglądałem Skazanego na śmierć, trochę się oglądało kiedyś na Polsacie, ale to chyba nie był wysokich lotów serial, taki bardziej zapychacz. Jak go ocenisz na tle BE?

Mnie się podoba utwór After you get what you want, you don't want it. Przesłuchałem go z tysiąc razy, a mimo wszystko te dzwięki w niektórych momentach sprawiają, że czuję się jak za pierwszym razem oglądając ten serial.

 

Skazany na śmierć widać, że jest robiony trochę pod szerszą publiczność, ale występuje tam motyw, który bardzo lubię; tak jak w Breaking Bad, czy Dexterze mamy introwertycznego geniusza (tym razem typ INFJ), który opracowuje genialny plan ucieczki z więzienia (szczególnie dobry jest sezon 1 i 2). Mamy tam taką postać jak Ted Bagwell, moim zdaniem przypomina on trochę Teda Bundy'ego, siedzi za gwałty i zamordowanie kilku studentek. Generalnie serial czerpie z innych klasyków, takich jak Ucieczka z Alcatraz, czy Skazani na Shawshank.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, lima napisał:

No tak, ale czy czujesz tę iskrę jak przy BE czy bardziej zapychacz czasu? Moim zdaniem to drugie.

No pewnie masz rację, ja go oglądałem będąc jeszcze chyba w gimnazjum, i teraz włączyłem pierwszy sezon bardziej z sentymentu, dlatego nie jestem pewny swojej oceny. Dlatego też zapytałem, co Ty o tym sądzisz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.