Skocz do zawartości

Celebrowanie jakości w codzienności


mac

Rekomendowane odpowiedzi

Od dokładnie 4 lat zmieniam życie pod paradygmat (jedno z moich ulubionych słów, jak pewnie niektórzy z was zauważyli) celebrowania rzeczywistości, najmniejszych czynności, jakości w życiu.

 

Pośrednio ideę zaczerpnąłem z zasad treningowych Joe Weidera, w których uczył czempionów, aby każdy trening traktowali poważnie, skupiali się na każdym ruchu, na każdym oddechu, a nie będą musieli planować przyszłości, bo staną się automatycznymi mistrzami. Bardzo mi się to spodobało i postanowiłem przenieść celebrację jakości na praktycznie wszystko, co robię.

 

Celebrowanie "szarej" codzienności to prawdziwa magia i moim zdaniem wysoki poziom zrozumienia rzeczywistości. Można nawet polubić cierpienie, co zrozumiałem w sesjach medytacyjnych, w których dobrowolnie siadałem w mocno bolącej pozycji. Chciałem zrozumieć, jak organizm adaptuje się pod wpływem świadomości do warunków cierpienia. Transformacja cierpienia w masochistyczną, wręcz inspirującą przyjemność to sprawa bardzo realna. A zatem nawet w tym negatywnym, krytycznym zakresie występuje celebracja. Polecam bardziej zaawansowanym wskazaną praktykę i opisanie własnych doświadczeń.

 

Na czym polega celebracja życia i do czego prowadzi?

 

Celebracja to w moim rozumieniu koncentracja i pewnego rodzaju wymuszenie jakości, zerwanie z myśleniem katującym, chorym, depresyjnym, nieustannie oskarżającym, po prostu negatywnym we własnej głowie. Zmywałem naczynia na odwal się, a teraz szoruję, skupiam się na zadaniu, ładnie ustawiam kubki, talerze, segreguję, poszukuję nowych rozwiązań. Myślę, jak udoskonalić kubek, który kubek to mój ulubiony i dlaczego. Rozszerzam zwykłą czynność zmywania naczyń wręcz do sesji autoobserwacji. Tak, wejście na absurdalny poziom. A w nagrodę dostaję satysfakcję, wszystko ładnie wygląda, czyściutko, szybciutko pozmywane, pachnące, jestem dumny z pracy, jaką wykonałem.

 

Wyjście do sklepu, precyzyjne przygotowanie planu zakupów, trzymanie się ustalonego budżetu, rozpoznawanie składu produktów, które najczęściej jem, dalsza edukacja, co do czego pasuje, przejście na dietę zgodną z grupą krwi, monitorowanie stanu organizmu po posiłku, drzemka 15 minut, mycie zębów, cały rozbudowany rytuał z pięknem podejmowania wielu decyzji i trzymania nawyku racjonalnych, nie impulsywnych zakupów.

 

I mógłbym tak wymieniać bez końca. Dzięki temu pamiętam swoje życie, wzrasta moja moc wewnętrzna. Zaczynam dostrzegać w sobie ogromne, wewnętrzne piękno. Czasami się zaskakuję, jakim jestem zdolnym kolesiem, sam siebie chwalę za dobrze odjebaną robotę. Już nie mówię o pracy, bo nawet najgorsze zadania robię na 100% i chcę naprawdę wnieść coś nowego. Im więcej wyciskam jakości z siebie, tym więcej rzeczy dostrzegam. Widzę pole do dalszego zwiększania jakości, do rozkwitu w duchu celebracji. Jakość i rozwój się nie kończy. Nie można wyjść z procesu.

 

Modelujesz siebie pod jakość w najdrobniejszych czynnościach. Słyszysz budzik z pięknym dźwiękiem. Wiesz, że twoja praca jest potrzebna, wstajesz, rozciągasz się, robisz to dla ciała i ducha, idziesz na spacer lekki, odpalasz ulubioną muzę, doceniasz twórcę, jesteś mu wdzięczny za to, że podzielił się z tobą talentem, robisz śniadanie z miłością do siebie, że zjesz zaraz i poczujesz przypływ energii. Robisz wkręta jakościowego na wszystko i zaczynasz siebie szanować automatycznie. Zaczynasz odzyskiwać poczucie wartości, dostrzegać piękno w sobie, wśród ludzi, w otaczającym świecie. Myślisz nad problemami w sposób jakościowy, planujesz, ufasz, że sobie poradzisz, bo żyjesz w duchu maksymalnej jakości. Jeżeli coś boli to pielęgnujesz się i poświęcasz najważniejszej osobie, którą kochasz, czyli sobie i tak dalej i tak dalej.

 

Celebracja, celebracja własnego życia, własnej codzienności, czesania włosów, mycia zębów, uśmiech do lustra, napisanie kilku zdań kolegom z inspiracją. Wszystko w maksymalnym poczuciu jakości, nieustannie, codziennie od rana do nocy. Non stop.

 

Celebruję świeże powietrze, promień słońca. Rozmyślam nad ruchem słońca, które dało życie, jestem wdzięczny. Patrzę na zieleń, na drzewa z delikatnie poruszającymi się gałęziami. Dziękuję za to piękno, zachwycam się nim. Dostrzegam warunki cywilizacyjne, wygodę. Prysznic, WC, umywalkę. Jestem wdzięczny, że mogę w takiej jakości umyć ręce mydełkiem, które zrobił ktoś z poświęceniem i to wymyślił.

 

Wszystko celebrować, najmniejszą rzecz.

 

To jest piękne, możliwe do uzyskania, tak bardzo wartościowe, że nie jestem w stanie ubrać słowami do końca. Z takim podejściem zmienia się wszystko i otwiera tyle drzwi, że nie uwierzycie. Mnie wszyscy klienci za to doceniają przykładowo, chwalą, przydzielają nowe, pilne zadania. Jestem dostępny zawsze, chce mi się, nigdy nie tracę motywacji, chcę wnieść jakość. Chcę im pomóc zarobić, bo mój zysk zależy od ich powodzenia. Widzę współzależności i zaczynam pielęgnować przyjaciół, rodzinę, naprawiam więzi od lat z ogromnymi sukcesami. Moi bliscy przychodzą do mnie po porady, a ja ich udzielam po jakościowym, krytycznym przemyśleniu problemu. Z mojej inspiracji przyjaciele rzucają nałogi, idą dalej zawodowo, pragną czegoś więcej. Widzą we mnie i chcą tego samego. Zmieniam się ja, zmieniają się wszyscy dookoła w atmosferze jakości, w klasie premium.

 

Negatywne pojęcia odchodzą w zapomnienie, bo nie ma niczego negatywnego w życiu, kiedy robisz jakość, kiedy zamieniasz się w chodzącą jakość, w szczyt wdzięczności.

 

Panowie, celebrujcie każdy oddech, każdy kęs wartościowego jedzenia, nie żałujcie sobie dobra, naprawiajcie szarą rzeczywistość, a zobaczycie zmianę w sobie i w rzeczywistości. Pogodzicie się wtedy ze wszystkim, z największym bólem. Dzięki tej postawie przetrwacie wszystko i staniecie się autorytetem na własnym podwórku.

 

Nie dołujcie się, nie poddawajcie i chłońcie wskazany paradygmat, przetestujcie, praktykujcie, doceńcie. Tak żyję i to życie ma nieustanny cel celebracji codzienności.

 

Dzięki motywacji do osiągnięcia jakości we wszystkim, co robocie w życiu przestaniecie zwracać uwagę na zmęczenie. Staniecie się fanatykami, nie do powstrzymania. To cel uniwersalny, to cel zmieniający świat.

 

Uczę się i chciałbym was skłonić do wdrożenia tego systemu życiowego. Piszcie, pomagajcie tutaj, róbcie wszystko, aby wzmocnić społeczność męską. Uwierzcie ta postawa ma sens, bo otwiera drogi, których nie zauważycie w innym stanie. Spotkało mnie mnóstwo nieprawdopodobnych rzeczy i szczęśliwych zbiegów okoliczności. W pracy nie mam ani jednego odrzuconego projektu od 3 lat, a wcześniej się zdarzało. To jest coś nowego, ludzie to widzą, wszyscy widzą, co się dzieje. Nie ma autorytetów mówicie? To stańcie się nimi, stańmy się wszyscy. Stańmy się największą, krajową grupą męskich, jakościowych autorytetów, z niepodważalną klasą. Każdy dla siebie i każdy dla innych jednocześnie, bo żyjemy współzależnościami. Moje słowa może pomogą komuś podjąć decyzję i temat się zapętli dalej. Wierzę w to, co piszę, wierzę w ideę pomocy i jakości. Praktykuję.

 

Żyjcie jakościowo, sami dla siebie przede wszystkim. Nie dajcie się ograniczyć paradygmatowi szarej codzienności. Wyjmijcie kredki i pokolorujcie świat jakością.

 

Tego wam i sobie życzę.

  • Like 13
  • Dzięki 11
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie codzienność jest jedyną bramą do "wieczności".

A konkretnie obecność w codzienności, to jest tak naprawdę jedyna realność a większość czasu zastanawiamy się jak od niej uciec w kierunku przyjemnych doznań co jest z mojej perspektywy ślepą uliczką.

Co do jakości to imo właśnie natężenie obecności ją warunkuje i to nie w sensie porównań i oceny a wartości jako świadomości sięgającej gdzieś tam poza dualność i tożsamość.

 

Dzięki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, mac napisał:

Pośrednio ideę zaczerpnąłem z zasad treningowych Joe Weidera,

Opisane postępowanie jest znane od pewnego czasu jako 'mindfullnes'- trening uważności.

 

Mnie często zadziwia, jak ludzie wymyślają koło na nowo (to nie przytyk w stronę autora). 

Modny od pewnego czasu 'mindfulness', był praktykowany już w trzecim wieku przez ojców pustyni.

Jest od tamtej pory polecany jako forma modlitwy-medytacji. 

A że kojarzy się z chrześcijaństwem, co nijak nie pasuje do obiegowego wizerunku tej religii, wymyślono na nowo i ubrano w naukowe ciuchy :) 

 

https://www.poradnikzdrowie.pl/psychologia/zdrowie-psychiczne/mindfulness-na-czym-polega-trening-uwaznosci-aa-uDPv-er7g-Defd.html

 

http://medytacja.waw.pl/uwaznosc-w-medytacji/

 

Ps. Zapytano kiedyś uczniów pewnego znanego, niedawno zmarłego rabina;

- Co było dla niego najważniejsze?

Uczniowie po długim namyśle;

- To, co robił w danej chwili.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Yolo napisał:

Mnie często zadziwia, jak ludzie wymyślają koło na nowo

Imo to nie ta kwestia a bardziej odkrycia czegoś dla siebie, co zadziałało w praktyce i dzielenia się tym.

 

"Mindfullnes" - nie jest tym samym co medytacja w Zen a już na pewno jest czymś różnym od modlitwy.

Te niuanse wychodzą dopiero w praktyce.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@mac W sumie to co napisałeś ma bardzo ogromny sens. Genialne podejście, które w dodatku promuje samozadowolenie. A jak jesteś z siebie zadowolony, to będziesz chciał być z siebie zadowolony częściej. Cwane, cwane :D

Mindfulness jest tylko jednym aspektem/składową medytacji. 
Prawdziwa medytacja polega na obserwacji swojego wnętrza(mindfulness)a JEDNOCZEŚNIE będąc świadomym tego co dzieje się na zewnątrz. Jednocześnie, mam na myśli w tym samym czasie.
To trochę tak jak nauka gry na fortepianie i gra jedną ręką(mindfulness). Gra obiema dłońmi(mindfulness i awareness) - ogarniasz co się dzieje wewnątrz i na zewnątrz.
A jak już to ogarniasz to się okazuje że jesteś w stanie obserwować wszystko z perspektywy i to jest mały moment WOW. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam tak juz od dluzszego czasu .Zaczalem zabawe od wyje...a toksycznych osob ze swojego otoczenia i stal sie cud.Czasami mam jeszcze problem jak "metafizyczne wahadlo " zapierdziela mi caly czas po ujemnej stronie mocy generujac kumulacje negatywnych sytuacji.Ale i tak jest o wiele lepiej .Jakosciowo zycie nabralo wiekszego sensu 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 hours ago, mac said:

 Zmywałem naczynia na odwal się, a teraz szoruję, skupiam się na zadaniu, ładnie ustawiam kubki, talerze, segreguję, poszukuję nowych rozwiązań. 

Misiuuu, ale jak to ty zmywarki nie masz??! :o (cytat z jednej eks) 

 

To jest bardzo dobra postawa życiowa, ale ma dwie pułapki:

1) Trzeba uważać żeby perfekcjonizm nie stał się idee-fixe. 

2) Zdecydowana większość ludzi nie lubi perfekcjonistów, bo albo obnażają ich totalne niechlujstwo albo zmuszają do roboty. 

 

Ps. Swoją drogą jak chce się poznać, czy laska dba o porządek, wystarczy jej dać naczynia do umycia. ?

Edytowane przez maroon
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzeba się cieszyć dniem codziennym i doceniać małe rzeczy w skrócie tak można opisać Twój post. Na pewno porządek, ład są cechami pozytywnymi, ale trzeba uważać by nie wpaść w pułapkę z byt dużego perfekcjonizmu. Ja również lubię porządek jak wszystko jest na swoim miejscu, ale to nie znaczy, że latam ze ścierką i szoruje każdy kąt. Wszystko musi mieć umiar swój. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Yolo napisał:

Zapytano kiedyś uczniów pewnego znanego, niedawno zmarłego rabina;

- Co było dla niego najważniejsze?

Uczniowie po długim namyśle;

- To, co robił w danej chwili.

To nie to samo co opisuje Tolle w książce "Potęga teraźniejszości"?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, thyr napisał:

Zaczalem zabawe od wyje...a toksycznych osob ze swojego otoczenia

To jest ważny punkt życia, i każdy powinien to zrobić. 

28 minut temu, maroon napisał:

Trzeba uważać żeby perfekcjonizm nie stał się idee-fixe. 

Odkąd pamiętam byłem perfekcjonistą, co jak sadze ma źródło w dzieciństwie. 

Po latach stwierdzam, i to nie tylko ja, że to jest choroba. Trzeba dać sobie możliwość zrobienia czasami czegoś źle i nie katować się za to.

Edytowane przez Leniwiec
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wymuszam niczego na sobie i nie ma to nic wspólnego z perfekcjonizmem. Chodzi mi o utrzymanie jakości wewnętrznej w zadaniach i odbicie od bylejakości z wdzięcznością. 

 

Tak, na pewno już podobnie ludzie żyli, ale jak człowiek coś zaczyna robić, a nie tylko ogarnia teorię to chce się szczęściem podzielić ze światem, sprowokować do myślenia i zrobienia. Widzę przecież, jak wiele osób tutaj ma problemy, jak wielu się miota, jak wielu potrzebuje autorytetu, wsparcia. Stąd mój post. Chcę tylko przekazać pozytywną cząstkę siebie i zainspirować, kogo się da. Kolejny raz o tym samym nie jest niczym złym, a może inne słowa dotrą, a może w innym czasie napisałem, a może ktoś znajdzie własną praktykę filozoficzną do życia na co dzień. 

 

To działa, tylko tyle i aż tyle. A czy to nazwiesz paradygmatem jakości, czy mindfulness, czy pracą nad podświadomością nie ma najmniejszego znaczenia. 

 

Czy ten, kto odkrył koło, a później kolejny, który nie wiedział o poprzednim też odkrył nie cieszył się tak samo z wynalazku? Dla niego to było genialne. Również genialne jest własne odkrycie, że coś działa pozytywnie. 

 

I jeszcze zaznaczę, że do mnie dotarł dopiero Weider, żeby teorię zamienić w praktykę. Tak napisał w książce, że do mnie trafiło. Tak to właśnie musiałem usłyszeć w głowie, żeby otworzyć nowy wszechświat. A czytałem praktycznie wszystko w tej tematyce, a jakoś nie pykło. Co to oznacza? To oznacza, że to samo można powiedzieć innymi słowami, w innym czasie i dopiero wtedy trafią. Trzeba prawdy życiowe, najważniejsze powtarzać cały czas, różnymi słowami, żeby zamieniały się w praktykę. 

 

Poza tym potrzebowałem celu, potrzebowałem wiary, potrzebowałem wizji, potrzebowałem zmiany na lepsze, takiej prawdziwej zmiany, a nie tylko wydumanej, życzeniowej. Źle się działo bardzo w moim życiu 3-4 lata temu, bardzo źle i to mi pomogło. 

Godzinę temu, maroon napisał:

2) Zdecydowana większość ludzi nie lubi perfekcjonistów, bo albo obnażają ich totalne niechlujstwo albo zmuszają do roboty. 

Zadaję się tylko z ludźmi honoru, inteligentnymi i rozumiejącymi sprawy abstrakcyjne, więc mnie to nie dotyczy. Wiem, jak jest, ale do takich ludzi nie kieruję wypowiedzi, ani żadnych aktywności. Każdy idzie własną drogą. Studnia mądrości jest otwarta cały czas, pytanie tylko, czy ktoś wiadro na łeb założył, czy ciągle trzyma w łapie na wszelki wypadek. Mnie ogólnie mało osób lubi ze względu na egzaltowany styl wypowiedzi, jestem fanatykiem i zawsze wierzę w to, co mówię. Tym samym mogę wkurwiać, ale jak ktoś mnie polubi to sztama do końca życia. 

Edytowane przez mac
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

super

 

@mac zębów nie powinno się myć tuż po i tuż po posiłku. Powinno się odczekać minimum 30 minut. Chociaż wydaje się to nielogiczne. Kiedyś przerzuciłem sporo badań.

 

Myślę, że jest celebracja najlepsza drogą do wyrabiania nawyków. Najpierw bierzemy jeden i ćwiczymy powiedźmy przez miesiąc. Zaznaczamy przy tym w formularzu. Np. co dzień rano się golę. Albo zacznę idealnie myć zęby.

 

Zawsze psuły mi się bardzo zęby. Jakieś 3 lata temu zmieniłem nawyk ich mycia. Myję zawsze przy policzku, na górze i dole, a potem od strony języka. Zawsze zaczynam od prawej górnej strony itd. Zawsze dbam o wyczyszczenie krawędzi pomiędzy zębem a dziąsłem w przy każdym zębie zamiast głupio w kółko trochę tu trochę tam i w sumie części nie myłem. Jak rozmawiam ze znajomymi to dowiaduję się, że podobnie jak u mnie, żeby psują im się grupowa. Na dole w okolicy czwórki albo na górze przy tej szóstce. Czasami z przodu. Zwykle są jakieś prawidłowości chociaż inne u innych osób. I tak wygląda wiele aspektów naszego życia. Wydaje nam się, że ogarniamy a jak dojdzie do szczegółów to okazuje się, że zawalamy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

42 minuty temu, Quo Vadis? napisał:

To nie to samo co opisuje Tolle w książce "Potęga teraźniejszości"?

Nie wiem, nie czytałem.

1 godzinę temu, icman napisał:

Imo to nie ta kwestia a bardziej odkrycia czegoś dla siebie, co zadziałało w praktyce i dzielenia się tym.

Miałem na myśli najnowsze odkrycia psychologii, o których wiedza była już dostępna przed wiekami.

Opisana w nienaukowy sposób, kierowana do prostych ludzi.

 

Jasne, że czasem przechodzimy obok czegoś znanego przez pół życia i nagle udaje się na to spojrzeć pod innym kątem, co otwiera oczy. 

Mam taką teorie na własny użytek.

O życiu jako drodze, na której obecny punkt jest kumulacją dotychczasowych. 

Czyli, jeśli odkrywamy coś wcześniej przez nas znanego, znaczy że dojrzeliśmy żeby to odkryć. 

1 godzinę temu, icman napisał:

"Mindfullnes" - nie jest tym samym co medytacja w Zen a już na pewno jest czymś różnym od modlitwy.

Te niuanse wychodzą dopiero w praktyce.

No tak, to ogólny rys. 

 

Mindulness to rodzaj medytacji, bo pozwala na skupienie, wyciszenie. Pierwszy krok, to chyba dobre określenie.

Sama medytacja jest wejściem w  stan zawieszenia, doskonałą obojętność. Przynajmniej moje próby tak pokazują, tam udało mi się dotrzeć najdalej.

 

Medytacja modlitewna jest próbą zbliżenia się do Boga, absolutu, nadświadomości, boskości każdego atomu we wszechświecie, czy jak kto woli. To odniesienie do czegoś, co jest poza nami, o wiele bardziej nieskończonego. Ale i tej samej cząstki w nas, próba zjednoczenia z tym, poczucia. Tutaj efektem nie jest doskonała obojętność (kulawe określenie, ale nie wiem jak inaczej), a doznanie miłości, obecności, akceptacji.

 

Autor, jeśli dobrze zrozumiałem, uprawia coś w rodzaju mindfullnes połączonego z afirmacjami i praktykowaniem wdzięczności.

 

29 minut temu, mac napisał:

To działa, tylko tyle i aż tyle. A czy to nazwiesz paradygmatem jakości, czy mindfulness, czy pracą nad podświadomością nie ma najmniejszego znaczenia. 

To trochę nie po drodze z moim punktem widzenia (stawianie siebie w centrum), ale na pewno przynosi efekty i może być dobrym etapem do czegoś dalej, albo drogą do uporządkowania codzienności. 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Yolo napisał:

To trochę nie po drodze z moim punktem widzenia (stawianie siebie w centrum), ale na pewno przynosi efekty i może być dobrym etapem do czegoś dalej, albo drogą do uporządkowania codzienności. 

Nie rozumiemy się. Zamiast publikować w taki sposób opisz szerzej. Rzucasz słówkami, do których nie jestem w stanie się odnieść. Co to znaczy, może być dobrym etapem do czegoś dalej? To proszę, żebyś wskazał, a nie odgrywał kogoś kto wie, a inni mają się domyślać. Po drugie wstawiasz myśli, o których nawet nie wspomniałem. Napisałem nawet o współzależności, więc stawianie siebie w centrum to pomyłka. Tak, jestem w sobie, ale rozumiem również ideę, rzeczywistość współzależności i pielęgnuję sieć kontaktów z miłością. Też o tym napisałem. Teraz zatem nie wiem, czy trollujesz, czy chcesz na siłę wcisnąć negatywizm. Wyjaśnij. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

45 minut temu, Yolo napisał:

Mindulness to rodzaj medytacji, bo pozwala na skupienie, wyciszenie. Pierwszy krok, to chyba dobre określenie.

Sama medytacja jest wejściem w  stan zawieszenia, doskonałą obojętność. Przynajmniej moje próby tak pokazują, tam udało mi się dotrzeć najdalej.

Dlatego dodałem w Zen bo teraz w każdym spa jest Budda lub inne motywy a medytacja to tylko słowo (modne ostatnio) i w zależności od szkoły lub systemu lub kontekstu lub indywidualnych przekonań znaczy różne rzeczy.

Dla Ciebie jest tym co wyżej napisałeś i ok. teraz mogę się odnieść i stwierdzić, że dla mnie jest czymś innym i to jest komunikacja czyli wymiana myśli, przekonań. 

Dla mnie medytacja to tak intensywna obecność, że znika poczucie tożsamości czyli siedząc siedzisz i nic więcej, idąc idziesz itd.

Doświadczenie tego, że "ja" czyli podmiot jestem wynikiem myślenia a nie ja jestem i ja myślę.

I to jest proces "open-end" w dodatku z chwili na chwilę.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, icman napisał:

Dla mnie medytacja to tak intensywna obecność, że znika poczucie tożsamości czyli siedząc siedzisz i nic więcej, idąc idziesz itd.

Doświadczenie tego, że "ja" czyli podmiot jestem wynikiem myślenia a nie ja jestem i ja myślę.

Chyba możemy nawet pisać o tym samym, tak mi przyszło do głowy. 

Tyle, że język ułomny a szybkie klikanie w przerwach od pracy nie pomaga.

Pisząc o stanie zawieszenia, doskonałej obojętności, miałem na myśli zerowy wpływ czynników zewnętrznych, a tożsamość to wtedy jeden z nich. 

Jest tylko odczucie istnienia, ale nic więcej. Żadnych emocji, itp.

Tak, jak się zastanowić to brzmi podobnie.

Godzinę temu, mac napisał:

nie wiem, czy trollujesz, czy chcesz na siłę wcisnąć negatywizm. Wyjaśnij. 

Rozmawiając w taki sposób chcesz dialogu? 

Niczego nie chcę, nie ma potrzeby tak reagować. Nigdzie nie neguję Twojej narracji, odnoszę się do niej przez swój pryzmat.

Czy ja czegoś nie zrozumiałem, czy Ty, przypisując mi takie intencje, nie wiem.

I w taki sposób nie dojdziemy tego:) 

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 hours ago, mac said:

Nie wymuszam niczego na sobie i nie ma to nic wspólnego z perfekcjonizmem. Chodzi mi o utrzymanie jakości wewnętrznej w zadaniach i odbicie od bylejakości z wdzięcznością. 

Wiem o co Ci chodzi. Robisz robotę solidnie pilnujesz terminów i starasz się zrobić to co masz zrobić tak dobrze jak potrafisz ale akceptujesz to że czasem coś się spitoli i bierzesz to na klatę. Też tak ostatnio robię, choć dziś zdarzyło mi się przycwaniakować i nie jestem z tego zadowolony :P

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.