Skocz do zawartości

Dlaczego nie rozmawiamy o zarobkach?


deleteduser178

Rekomendowane odpowiedzi

Teraz, Zbychu napisał:

Taka dziewczyna "popracuje" z 2-3 h dziennie na siłowni i podczas robienia zdjęć i ma z 500p na rękę. To te z małymi zasięgami do 100k. A duże "influencerki" z idealnym ciałem i dużymi zasięgami to nawet 10.000 - 20.000 za tak lekką pracę. I jeszcze mając taki fejm wybijając się tylko na tym, że promujesz krem do oczu w obcisłych legginsach albo samych majtkach, zyskujesz szansę na związanie się z mniej znanym, ale znanym aktorem, pionekarzem itd.

Tylko dla kobiet to jest ogromne mentalne poświęcenie cokolwiek robić xD Makijaż, trening, o boże, jak ciężko zapierdalam. Tam poziom szczęścia i zadowolenia z życia jest na pewno mizerny i ciągle narzekają na konkurencję xD Takie moje spekulacje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Zbychu napisał:

Jak ktoś pracuje w IT to przed zmianą pracy polecam przejrzeć temat zarobków na forum 4programmers.

IT to nie są tylko programiści.

 

Godzinę temu, Zbychu napisał:

uwzględniając miasto, język programowania można rzucić odpowiednią stawkę.

Rzucić odpowiednią stawkę możesz w zależnosci co potrafisz. Bo znajomość danego języka programowania czy technologii albo wspaniałe CV nie determinuje nic. A pożal się boże klepaczy kodu jak i innej maści 'specjalistów' jest mnóstwo. 

 

A stawki są na przykład tutaj: "Hays raport płacowy."

Edytowane przez Pankoneser
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewnie tak, na zdjęciach uśmiech od ucha do ucha i motywacyjne teksty, a w rzeczywistości depresja i szara rzeczywistość. Skupienie się tylko i wyłącznie na wyglądzie zawsze prowadzi do pustki, bo to jest tak jakby ci przyszla paczka z inpostu z zajebista zawartością a ty przez lata męczysz się by ten karton, opakowanie na tą paczkę dalej dobrze wyglądało. To jest bez sensu i mózg też tak podświadomie odbiera te sygnały. Co innego gdy sylwetka to praca (trener), wyzwanie (zawody), pasja jedna z wielu, zbalansowana rozwojem umysłu i rozwojem duchowym, a co innego gdy ładna sylwetka to jedyny cel w życiu i zastąpienie rozwoju ducha/umysłu - ciałem

 

Ale 90% dziewczyn która chcą być na ich miejscu będą myślały, że one są szczęśliwe i to jest super życie, dbasz tylko o ładna dupę, a w wolnym czasie imprezy i podróże. High life, zero stresów, sukces. American dream w wersji kobiecej

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Quo Vadis? napisał:

Ja miałem akurat problem z rodziną i zaglądaniem mi do kieszeni na co wydaje i po co mi to, przecież mógłbym coś innego kupić,  itp.

Ja mam taki ale w moim przypadku pada argument że po co więcej zarabiać, po co mi jak mogę pożyczyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, BlacKnight napisał:

Ja mam taki ale w moim przypadku pada argument że po co więcej zarabiać, po co mi jak mogę pożyczyć.

Mnie też tak mówią, ja zmieniłem sam nastawienie w głowie z "pieniądze są złe i nie dają szczęścia", na "pieniądze są zajebiste i pomagają w dążeniu do celów", przestałem mieć wyrzuty sumienia i myśli typu "ja pierdole, dali mi 5k na rękę, chyba nie zasługuje", jak to kurwa nie zasługuje, robie zajebista robotę, tylko miałem wpierdolony chujowy program przez biednych rodziców. 

 

 

 

Opory zniknęły, ograniczane się myślami typu "jak bym zarabiał 3 k byłbym zadowolony", nie, nie był bym, to jest proces, po co sobie robić granice? Widzę zmiany, obserwuję, nie ma górnej granicy zarobków w moim przypadku, dopiero po zmianie nastawienia "okazję"  i lepsza "kasa", zaczęły przychodzić same do głowy i już z rezultatem do portfela. 

 

 

W życiu nie pomyślałem, że będę zarabiał tyle co teraz, ale to z starym oprogramowaniem, teraz jest w głowie "tylko tyle ziom?, przecież masz predyspozycje do czegoś lepszego w życiu" i coraz mniej się spinam tylko patrzę na rozwój, który i tak sam z czasem postępuje, może kiedyś będzie granica? Trudno, rozwine się w innym kierunku. 

 

 

 

To wszystko, to całe nastawienie, kiedyś zrozumiecie co to za "stan", wydaje mi się, że trochę inaczej postrzegam rzeczywistość, to jest wszystko tak poukładane, tylu ludzi już tego doświadczyło, tylko my tego nie widzimy, 90 % rzeczy, kłód, które mi przeszkadzały, stworzyłem je w głowie sam. Zmieńcie pytania z dlaczego, na jak, to na początek. Widzę tu paru chłopaków, którzy wiedzą o co mi chodzi bo , od nich czerpie to inspiracje, widzę jak piszą, te przekonania, poglądy, cele, to jest coś ponad program, czego każdemu życzę. 

 

 

 

 

PS. Pierdolone wychowanie w biednej Polsce, to nas kurwa ogranicza, nasze cebulskie mózgi, praca za 2 k i marzenia o dochodach 3 tysięcznych, smutne to wszystko. Sama myśl zapierdalania większości z nas na mieszkanie do końca życia to przecież chodząca idea depresji, nie mówię żeby dostać wszystko za darmo, ale urodziłeś się i zapierdalasz żeby mieć dach nad głową do swojej śmierci, ja pierdole, lepiej mieli Ci Chadzi w jaskiniach, jak się jakaś "zepsuła", nie musieli spłacać poprzedniej. 

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 hours ago, Leniwiec said:

Więc pomimo wieku, czas na zmianę pracy.

Po prostu niech ta myśl obraca się powoli w Twojej głowie. Może przejrzysz ogłoszenia, może pomyślisz czy nie ma jakichś ciekawych możliwości przejścia wewnętrznie w firmie. Ziarno zostało zasiane, zobaczymy co z tego wyjdzie.

1 hour ago, Ksanti said:

Jedni mają do tego naturalne predyspozycje inni nie, ci drudzy zawsze będą mieli mocno pod górkę i będą wykorzystywani.

Widzisz, ja widzę inne środowisko. Ludzi którzy są pacyfistycznie nastawieni, często nie mają żadnego skilla społecznego, nie są w stanie pracować w młodych dynamicznych zespołach, a pomimo to - to pracodawcy się o nich biją. Bo mają wiedzę i doświadczenie, które gwarantują sukces firmy - to, że potem trzeba produkt sprzedać, to już zasługa komunikatywnych, młodych etc.

Natomiast zawsze będą ludzie, którzy nie mają żadnej wartości dodanej... których nie opłaca sie zatrudnić nawet za pensję minimalną.

1 hour ago, Ksanti said:

Nie ma umiejętności twardych, które przy ogromnej motywacji i chęci są nie do nauczenia się.

2 hours ago, Ksanti said:

ludzie są wstanie ogarnąć twarde skille, ale nikt im szansy nie da i tak przez to właśnie, że 100 kandydatów na jedno miejsce.

Z wiekiem, dochodzę do wniosku że to jest coachingowe kłamstwo. Do pewnych zawodów trzeba mieć predyspozycje, które są pochodną inteligencji - i tego się nie przeskoczy. I nie ma opcji, żeby komuś "dawać szansę" - nie w sytuacji, gdzie jeden błąd może oznaczać dziesiątki, setki milionów strat.

Dzisiejszy świat, wychowanie idzie w kierunku klepania dzieci po główkach, "dawania szans" aż w końcu uda się im przejść na kolejny etap - ten świat promuje skille miękkie, takie gdzie ktoś z "gadanym' ma większe szanse. Ja widzę w pamięci ten drugi świat, tam gdzie jeden niezdany egzamin oznaczał w konsekwencji powtarzanie roku, bo szanse każdy miał po równo - po jednej. I niektórzy ją wykorzystali. Nieliczni - dlatego potem, jest kilka posad na jedną osobę. Naście lat temu, sam widziałem jak rekruter biegł z wyciągniętą w ręce umową do kumpla, który wyszedł z egzaminu dyplomowego. Żadnych pytań o miękkie skile, wygląd, charakter czy pracę w zespole nie było.

2 hours ago, Ksanti said:

Myślę, że cywilizacja powinna być po to, aby dawać schronienie ludziom a nie pogłębiać naturalne instynkty dominacji z natury silniejszego.

Veto. Z punktu widzenia cywilizacji, jej celem nie jest trwanie, a ewolucja. Cywilizacja która tylko "daje schronienie" ludziom, zabija w nich cel i sens życia (patrz 500+). To "zagłaskanie na śmierć". Natomiast ewolucja niekoniecznie oznacza prawo silniejszego - może też podążać drogą redefinowania, co właściwie znaczy "lepszy", co jest bardziej pożądane. Dlatego dzisiaj ludzie są na topie drabiny, a nie - tyle razy silniejsze - goryle. Bo inteligencja stała się nową siłą.

2 hours ago, Ksanti said:

Świadomość nie uchroni przed bólem i cierpieniem.

Przed fizycznym nic nie uchroni, bo jest pochodną zdarzeń losowych. A co do bólu egzystencjonalnego empaty - jeśli bierzesz na swe barki cierpienia innych ludzi, to jest to Twój wybór.

1 hour ago, mac said:

Moim zdaniem każdy musi odrobić lekcję i czegoś się twardego nauczyć. Wtedy praca i zarobek jest.

Przez kilka ostatnich lat mam wgląd w proces szkolenia "narybku". Zawsze widać ten moment, kiedy uświadamiają sobie, że skillami miękkimi nic nie ugrają.

Parafrazując Gatesa "jeśli myślisz że wykładowca był wymagający, poczekaj aż będziesz miał szefa".

1 hour ago, mac said:

Stres to jest, jak napierdala cię wszystko w skali bólu 9/10, a masz projekt do zrobienia na wczoraj i musisz pierdolnąć 14 godzin dzisiaj w robocie, albo zdechniesz z głodu. I to robisz.

Amen. Jak trzeci dzień siedzisz nad poprawkami projektu, a mówiąc dzień - mam na myśli dobę, patrzysz na zegar i wiesz że o 14.00 zamyka się okno czasowe do wysłania, a jak się zamknie to klient bankrutuje. I ty z nim - z taką reputacją, że drugiej szansy nie będzie, nigdzie i nigdy. I widzisz, że twój szef nie jest szefem dlatego że pierdzi w stołek, tylko siedzi z wami, zamawia kawę i pizzę, i w godzinę ogarnia swój fragment, na co inna osoba potrzebowałaby pół dnia. Wtedy nie boli Cię, że zarabia trzy razy więcej od ciebie, bo właśnie uratował Ci dupę - i cieszysz się, że są tacy ludzie, lepsi od Ciebie. Dążysz do takiego poziomu, a nie do takiej pensji. Kasa przyjdzie sama, jeśli jesteś jej wart. Aha, a 14.01 szef mówi - Panowie nie chcę was tu widzieć do następnego poniedziałku, idźcie odpocząć, wpiszemy wam że byliście.

 

  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Turop Dzięki za ciekawy temat.

 

Myślę, że nie rozmawiamy o zarobkach, bo częściej przynosi nam to spadek nastroju niż jego poprawę i zwiększenie motywacji, a do tego zarobki są postrzegane jednowymiarowo, tj. im więcej tym lepiej, a ludzie nie zarabiają tyle samo.

W momencie gdy wszyscy zarabiamy tak samo, to nie ma problemu w rozmowie o zarobkach. Nie znam z autopsji tych czasów, ale wydaje mi się, że w prl było więcej swobody podczas rozmów o zarobkach.

 

Problem pojawia się, gdy zarabiamy różne kwoty. Dla osób sobie obcych rozmowa o zarobkach przy dużych różnicach w takowych przyniesie raczej frustrację osoby mniej zarabiającej, a osoba majętna nic raczej na tym nie zyska. Dla osób sobie bliższych już będzie to wyglądało inaczej.  Mówi się, że jesteśmy średnią z 5 osób z którymi się zadajemy, więc zaboli nas, gdy osoba z którą się zadajemy, często o podobnych predyspozycjach umysłowych, zarabia o wiele więcej. Może z tego wyniknąć dodatkowa motywacja do zarabiania więcej, ale najpierw i tak dostaniemy szmatą po mordzie.

 

Mamy zupełnie różne środowiska, zawody, doświadczenie, więc mówiąc zarabiam 4000 zł netto niewiele nam to powie o tym czy taka osoba jest odpowiednio wynagradzana.

Edytowane przez TomZy
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To wszystko zależy od branży a także od stażu pracy/wieku delikwenta.

Są firmy (najczęściej małe prywatne) gdzie jest duży rozrzut płacowy za podobne stanowisko ale to kwasi atmosferę bo takie wieści się rozchodzą wśród pracowników. W firmie powinny być widełki na dane stanowiska, a w branży IT podaje się widełki nawet przy ogłoszeniu. Oczywiście widełki są czasem szerokie, no ale może specjalista i specjalista ( średni i bardzo dobry).

 

Podane 4k netto/mies to znów zależy jaka branża, region i jaki staż. W kulturze to sporo, w IT pewnie mało na 5 lat stażu :). No i w podkarpackim będą niższe

Ja na 10 lat doświadczenia w branży zarabiam przyzwoicie, ale można jeszcze więcej, a znów ta moja stawka w IT na taki staż to będzie mało.

Pytanie też co robimy i czy te pieniądze są warte tego co trzeba robić - np. kierownik budowy który jeździ po Polsce i jeszcze odpowiada za jakiś ochlejów.

 

Czemu nie mówi się o zarobkach? Bo to taki temat tabu, a w pracy lub wśród znajomych to słabo wypada jak ktoś się jeszcze chwali zarobkami, a często trochę tak jest z mojego doświadczenia.

 

Zresztą zarobki to tylko wycinek (fakt że bardzo ważny) finansów danego człowieka czy gospodarstwa i to też jest zawsze taki temat o którym nie każdy chce gadać, czyli: ile oszczędzamy, ile wydajemy, jak gospodarujemy...i znów część ludzi oszczędza, część żyje pod korek i wydaje się że są bardziej bogaci. Ja nie pytam ludzi ile mają lokat, ile im zostaje do pierwszego, albo czy ta nowa fura to za swoje czy może od bogatych starych.

 

Ale ogólnie zgadzam się, że powinno być info o zarobkach na stanowisko w danej branży - np. przy ogłoszeniu o pracę.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Pankoneser napisał:

Rzucić odpowiednią stawkę możesz w zależnosci co potrafisz. Bo znajomość danego języka programowania czy technologii albo wspaniałe CV nie determinuje nic. A pożal się boże klepaczy kodu jak i innej maści 'specjalistów' jest mnóstwo. 


Uwierz mi, żadnym wymiataczem nie jestem, bliżej mi do klepacza, który okazjonalnie raz na jakiś czas się czegoś douczy do pracy itd i zarabiam podobnie do specjalistów. Osoby z wyższych stanowisk z którymi rozmawiasz o zarobkach często nie wiedzą, czy jesteś zwykłym klepaczem czy programujesz z zawiązanymi oczami przez 8 godzin i robisz taski za 3 osoby. No bo jak to ocenić? Te estymaty godzinowe to jest o kant dupy potłuc, nieraz estymujesz coś na 40 godzin, potem nagle okazuje się, że da się to zrobić w 20 godzin i poszło gładko. Inną rzecz ocenisz na 20 godzin a się okazuje, że tu i tam ktoś czegoś zapomniał, tu jakieś nieprzewidziane komplikacje i wychodzi 60 godzin. Specjalista tak samo jak klepacz - jak czegoś nie wie to prędzej czy później ten pójdzie do innego specjalisty się zapytać co robić, tak samo klepacz się zapyta, zamiast marnować czas.

W rozmowie o stawce najważniejsze jest doświadczenie i pewność siebie w takich rozmowach oraz wiedzieć jakie są średnie stawki rynkowe dla osoby z podobnym doświadczeniem mieszkającej w twoim mieście, pracującej w podobnych technologiach. Normalne jest to, że wszystkiego nie da się umieć i ktoś może ci zarzucić na rozmowie że np:chcesz za dużo, a za mało umiesz. Osoba bez doświadczenia zacznie się tłumaczyć i sprawiać wrażenie niekompetentnej i zgodzi się na niższą stawkę, osoba z doświadczeniem powie, że "dobra nie umiem tego i tego, ale umiem to i to, więc i tamto ogarnę, nauczę się".

Tak naprawdę skilla nie da się zaprezentować na rozmowie o pracę, więc nawet jak gówno umiesz, ale umiesz sprzedać gówno w papierku to pracę dostaniesz. Osoba z super zestawem umiejętności, ale brakiem rozeznania w rynku i braku umiejętności może przyjąć gorszą ofertę poniżej rynkowej stawki. To nie jest tak, że jak jesteś wymiataczem to z automatu dużo zarabiasz, a jak jesteś słaby to biedujesz. Na rozmowie kluczowe są skille miękkie i tyle. Zresztą powiedzmy sobie szczerze - nawet jak jesteś obcykanym specjalistą z 10+ letnim expem zawsze się znajdzie takie pytanie, na które nie znasz, a powinieneś znać odpowiedź. Każdego kozaka da się zagiąć. Dlatego ciężko na rozmowie ocenić faktyczny stan umiejętności. Ta branża jest zbyt rozległa by wszystko wiedzieć. 

Jeżeli ktoś jest słaby i wynegocjuje dużo to być może po pół roku ktoś się skapnie i wyleci, ale niekoniecznie. W dużym korpo ze słabym zarządzeniem da się być niewidzialnym.
 

2 godziny temu, Pankoneser napisał:

A stawki są na przykład tutaj: "Hays raport płacowy."

 

Hays też jest spółką IT, dlatego nie wierzyłbym w ich raporty. W ich interesie jest zaniżać stawkę bo ludzie to czytają i jak ktoś zobaczy, że średnio tam się zarabia powiedzmy 6k to w życiu nie pomyśli, że da się wynegocjować 12k. Średnia w IT jest notorycznie zaniżana, kogo się nie spytam ze znajomych z doświadczeniem to nikt nie schodzi poniżej 10k brutto, najlepsi poniżej 15k a średnia w IT "na papierze" wcale nie jest jakaś wysoka, natomiast w rzeczywistości jest duża kasa i średnia jest conajmniej kilka tysięcy PLN wyższa. Pytanie dlaczego? Ktoś to celowo zaniża, żeby naiwni się nie wychylali i nie walczyli o swoje.
Tak samo są szkoły programowania, które piszą w popularnych mediach jaka będzie przyszłość IT. Np: każda osoba z branży wie, że taki kurs nie wiele nauczy i pracodawca zawsze chętniej weźmie studenta informatyki. Ale w różnych mediach można wyczytać, że takie kursy są spoko i absolwenci bez najmniejszego problemu znajdują już pracę podczas kursów. Każdy tworzy takie statystyki, które przyniosą mu zysk. Dlatego więcej warte jest forum z anonimowymi wypowiedziami osób z branży niż takie badanie, które może być prawdziwe albo i nie.

Taka niewiedza prowadzi do prostej kontroli. Np: spotyka się dwóch znajomych z tej samej branży, powiedzmy kucharze. Obaj mają podobne umiejętności. Pierwszy powie, że zarabia 3k i spyta się drugiego ile on zarabia. Ten powie, że 6k. Pierwszy go wyśmieje i stwierdzi, że jest mitomanem "bo nie da się tyle zarabiać w gastro". Bo nie wiedząc jaka jest stawka rynkowa będzie myślał, że jego 3k to jest wyznacznik i zarabia się od 2-4k, a jak ktoś zarabia za dużo to na pewno zmyśla. Już wiecie w czyim interesie jest, aby ludzie nie znali zarobków? Gdyby każdy wiedział, że jeden i drugi mają podobne umiejętności, ale różnica w zarobkach wynosi kilka tysięcy, to ludzie by się buntowali.



 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, mac napisał:

Człowiek mówi dość i pierdoli to wszystko. Moim zdaniem każdy musi odrobić lekcję i czegoś się twardego nauczyć. Wtedy praca i zarobek jest. Dwa, praca nad pewnością siebie i asertywnością konieczna. Znam ludzi, co boją się o podwyżkę poprosić, a ja proszę 2-3 razy do roku, tylko stopniowo, żeby nie przejebać sobie. Czekam po prostu na jakiś moment, kiedy można podwyżkę uzasadnić.

Masz rację, na początku zapewne wszędzie trzeba swoje przeboleć. 

 

Cytat

Konkurencja, tych 100 na 1 stanowisko to raczej bym nie brał nawet pod uwagę. Ludzie to czasami takie tłuki, że na jedno miejsce przypada maksymalnie 2-3 realnych kandydatów. Reszta to kopie kopii z szablonów CV. Kiedyś szukałem kogoś do pomocy na umowie o dzieło, bardzo dobrze płaciłem, właściwie więcej niż sam zarabiałem ? żeby mnie tylko ktoś odciążył, chciałem przekazać zamówienia od drobnych klientów. Zgłosiło się kilka osób, w tym jedna dziewczyna, dwa fakultety, jakieś chuje muje dzikie węże, do tego referencje od kogoś, kogo na tamten moment miałem za poważnego człowieka.

Nie wiem czy tłuki czy nie, ale właśnie pracodawcy/ rekruterzy patrzą na to jakie ktoś potrafi zrobić wrażenie i zabłysnąć na rozmowie. Jednocześnie ktoś kto z jakichś powodów nie potrafi się zaprezentować lub zawsze wypadnie gorzej względem tego "tłuka", mimo, że byłby lepszym i bardziej zaangażowanym pracownikiem nigdy nie dostanie szansy. Na start w zasadzie mało czym można się wyróżnić w CV a w pewnym sensie, jak już się umie x - rzeczy ponad programowo a to wciąż nie wystarcza to traci się motywacje i wiarę w siebie. Z góry jest się szufladkowanym jak ta setka innych - akurat tutaj zawsze mówię o branży IT - juniorzy. Nie wszyscy są super przebojowi, dobrze czują się wśród obcych grup ludzi czy zmuszani do kontaktów a wręcz dla niektórych to jak tortury i niewolnictwo. W tej perspektywie ludzie by chcieli móc zrobić pracę w samotności, bez przeszkadzania i masy niepotrzebnych bodźców. Oczywiście rozumiem, że w tej pomocy szukałeś kogoś kto ogarnia social skille i rzeczywiście takiej osoby powinno się szukać na to stanowisko, tylko niedobrym jest zjawisko, że teraz prawie wszędzie już się tego wymaga. Pracodawcy chcą człowieka orkiestrę na pracownika, zarówno co ogarnia twarde skille jak i miękkie a może nawet i wytynkuje ścianę oraz ułoży glazurę w łazience. Ktoś kto nie chce się angażować w kontakty międzyludzkie, które do jego życia nie wnoszą nic więcej jak tylko niepotrzebny stres jest spychany na margines. O to mi chodzi, z tym, że te czasy nie są zbyt przyjazne, dawniej nie było tych całych networkingów i dużych społeczności.

 

Cytat

Konkurencja jest, ale jako twór właściwie sztuczny, bo człowiek z kwalifikacjami natychmiast jest zasysany, wręcz odbijany z rąk do rąk.

Tak, ale to już jak ma się tego expa, nawet sztucznie nabitego.

Na początku to jest niestety takie odbijanie od ściany do ściany.

Teraz w dobie koronawirusa jeszcze gorzej to wszystko wygląda.

 

Niekiedy jest się skreślanym już z góry za brak doświadczenia komercyjnego, którego nie ma jak zdobyć, ponieważ za każdym razem jest ten sam scenariusz lub niedobór ofert pracy. Widziałem też wypowiedź jednej pani z HR, nie pamiętam czy na Linkedinie czy jakimś blogu, że ocenia kandydatów po wyglądzie (zdjęcie) i "wie już z góry jaki kto ma charakter i czy będzie pasował do zespołu". 

 

Cytat

Znam gościa, który poszedł na badania psycho do straży granicznej i przyznał się do kradzieży po pierwszym pytaniu. Totalny debil.

A to prawda xD równie dobrze mógłby od razu sobie odpuścić.

 

Cytat

Do poważnych zadań, terminowych, gdzie zachodzi poziom odpowiedzialności to mało ludzi się nadaje ogólnie. Mam kumpla, co musi o 2 w nocy czasami wstawać i odpowiadać na pytania klientów, rozwiązywać problemy techniczne, ale jest optymalnie wynagradzany.

Ja natomiast myślę, że ludzie żyjąc w stresie i widząc, że zdrowie się sypie przez to co przechodzą nie chcą sobie dodatkowo dowalać i zwiększać cierpienia. Patrząc ze swojej perspektywy, męczę się z bezsennością i mocno przez to cierpię. Łapię się za głowę jak słyszę, że ktoś mimo, że jest zdrowy nie potrafi tego docenić. Nie zna życia bez zdrowia (póki co). Możliwe, że to perspektywa kogoś słabego, ale zdrowia nawet siłacz wiecznie mieć nie będzie. Nikogo tutaj nie krytykuję bo każdy decyduje sam za siebie, ale po prostu dla mnie perspektywa nie zrozumiała. Rozumiem, że oszczędności, ale wydaje mi się w standardach zachodnich by zatrudniono po prostu kogoś kto pracuje w tych godzinach lub zlecili by pracę do kraju o odpowiedniej strefie czasowej. Kolejny przykład, słyszałem, że część ochroniarzy pracuje w systemie 24h/48h tj. cały dzień w pracy i dwa dni przerwy - totalny bezsens i ewidentna oszczędność na pracownikach. Niech jeden wszystko zrobi, znowu ten koncept człowieka orkiestry i cięcia kosztów niczym w kraju rodem Indii. Przecież, wiadomo, że człowiek nie będzie czuwał przez 24h w pracy tylko pójdzie spać. Tylko raz, że sen w pracy będzie gorszej jakości to w dodatku nie każdy da radę usnąć w warunkach pracy. Niszczenie zdrowia w imię pieniędzy a za 10 czy 100 lat to i tak nie będzie miało żadnego znaczenia co najwyżej jeden człowiek trochę więcej pocierpi.

 

Cytat

Zależy, ile zniesiesz. Dla tych, co zniosą dużo otwierają się drzwi niesamowite.

Zapewne tak, ale zauważ, że każdy kieruje się innymi wartościami w życiu a często są podyktowane doświadczeniami, temperamentem czy wychowaniem.

Ci co chcą spokoju bo dostali wystarczający wpierdziel czy zdrowie się sypie powinni mieć możliwość żyć tak, aby sobie nie szkodzić bardziej.

 

Cytat

Jako jedyny z roku, na ponad 100 osób mam własny interes od ponad 10 lat. Mówię, to zacznij faktury wystawiać, staniesz się konkurencyjny dla pracodawcy. Nie, nie, nie, nie wiem, co to faktura, jak to robić, za trudne. Wolę, żeby mi płacił ktoś. No i masz później stado baranów, co się rzucają na ochłapy. Zero podejmowania ryzyka, zero kreatywności i sprawdzania. Całe życie, jak z ludźmi gadam to ten schemat przerabiam. Ale z drugiej strony są też perełki, ludzie pewni siebie, zapierdalający z takim maksymalnym życiowym luzem. A ich korpo i pracodawcy kochają. Mój ziomek, przyjaciel z najmłodszych lat robi projekty, których nikt inny nie chce robić. Wyjazd do Chin, on bez języka jedzie i załatwia układy na gruby hajs, po prostu bekę robiąc i zagadując, do kogo trzeba. Tu komplementem rzuci, tu się uśmiechnie i tak leci. W Afryce był, na jakimś zadupiu, w Brazylii, nie boi się niczego. Kocham tego gościa naprawdę :D I też mi zawsze mówi, żeby trochę zaryzykować zawsze, bo jest fajna przygoda.

Tak, prowadzenie biznesu, ryzyko, społeczność wszystkie te cechy mają jeden wspólny mianownik. Lubię czytać Twoje posty i poznawać Twoją perspektywę, jednak w tym miejscu wydaje mi się, że kompletnie nie rozumiesz tej drugiej perspektywy i przypisujesz jej złą wolę czy negatywne cechy. Sam od gimnazjum, aż do studiów chciałem zostać biznesmenem i tak o sobie zawsze myślałem. Wiedziałem, że chce być niezależny od innych, nie mieć nikogo nad sobą i żyć według własnych zasad. Potem zrozumiałem, że do tego nie wystarczy być inteligentnym, umieć strategicznie myśleć i zarządzać. Uświadomiłem sobie, że własny biznes to niestety życie pracą na dwa etaty, jest ryzyko, zależność od innych ludzi a co najważniejsze mnóstwo socializacji, networkingu i budowania kontaktów. Moje wyobrażenie bycia przedsiębiorcą legło w gruzach bo zawsze chciałem po prostu robić swoje i mieć spokój od świata. Coś zupełnie przeciwnego do tej "przygody" i prowadzenia biznesu wśród masy obcych ludzi. Podejrzewam, że właśnie dlatego są ludzie, którzy wolą pracę na etat, ew. freelance. Chciałem w zasadzie kiedyś napisać post na ten temat, ale aż do teraz nie wiedziałem jak ugryźć temat. Przygodą jest coś co komuś sprawia przyjemność i jest tym co go ładuje i to lubi, natomiast dla reszty to samo doświadczenie równie dobrze mogłoby być traumą lub męczarnią. Nie każdy człowiek ma takie same potrzeby i temperament.

 

Cytat

Ludzie, którzy się poddają, albo ciągle siedzą w depresji to ludzie o niskiej energii, ale zaburzonej własnymi zaniedbaniami najczęściej, ani do lekarza nie pójdą, ani nic. Dwa lenistwo, czyste lenistwo. Każdy praktycznie może zacząć jakiś biznes online w dniu dzisiejszym. 2 i pół roku lecisz na małym zusie, nie wierzę, że nie da się tych 15-20 000 zł odłożyć, nawet w najgorszym scenariuszu. A później się zobaczy.

Ktoś założy biznes, wtopi pieniądze a potem schorowany będzie musiał tyrać dwa razy mocniej by to spłacić. 

To opłaca się jeszcze robić sklep online na małych marżach gdy taka konkurencja czy o kursach mówisz, gdzie trzeba lubić mówić?

 

Cytat

Teraz żyjemy w najlepszych czasach, nie żadnej prehistorii. Wstajesz, myjesz się, prysznic, kibelek czyściutki, mydełko, kurwa elegancja francja. Żarcie na parze, techniki ultra gotowania, suplementacja, info o dietach, wszystko na talerzu podane prze neta. Dwa praca jebana kurwa zdalna. Odkąd wszedł internet to wiedziałem, że muszę zdalnie zapierdalać i tak się stało. Magia, magia i jeszcze raz magia, a nie prehistoria. Współpraca online z ludźmi, których na oczy nie musisz widzieć, tylko zadania realizujesz na bieżąco. Ultra specjalizacja, fach do nauczenia w mniej niż pod okiem mentorów, szkolenia, itp. Malarzem chcesz zostać, proszę bardzo. Chcesz wózkiem widłowym jeździć proszę bardzo. Chcesz samochodem jeździć proszę bardzo. Wszystko kurwa na wyciągnięcie ręki, jak jebane cukierki. Nie zgadzam się, że jest prehistoria. To najlepsze czasy do życia w historii. A jak ktoś stresu nie wytrzymuje to chyba stresu nie widział na oczy.

I tak i nie, najlepsze czasy pod względem udogodnień jasne, ale samotny wilk chciałby żyć

i pracować jako samotny wilk a nie, żeby musiał się dostosować w środowisko gdzie pasuje niczym pięść do oka.

 

Cytat

Stres to jest, jak napierdala cię wszystko w skali bólu 9/10, a masz projekt do zrobienia na wczoraj i musisz pierdolnąć 14 godzin dzisiaj w robocie, albo zdechniesz z głodu. I to robisz. Albo moment, kiedy bankrutujesz, ale wychodzisz, bo trafiłeś na nowego, ultra klienta i musisz się sprawdzić w momencie, jak jesteś w najgorszej depresji. Takie historie chodzą po ludziach, że głowa może zaboleć.

Stres to jest jak martwisz się o przyszłość, wszędzie jesteś odrzucany i nie wiesz co Cię czeka jutro a nie jak masz możliwość coś zrobić a po prostu czas Cię goni.

Cytat

Mieszają się tutaj paradygmaty typu świat jest zjebany, prehistoria, z paradygmatem najlepsze czasy, można robić hajsy. I każdy pewnie ma rację.

 

 

 

 

2 godziny temu, Kespert napisał:

 

Widzisz, ja widzę inne środowisko. Ludzi którzy są pacyfistycznie nastawieni, często nie mają żadnego skilla społecznego, nie są w stanie pracować w młodych dynamicznych zespołach, a pomimo to - to pracodawcy się o nich biją. Bo mają wiedzę i doświadczenie, które gwarantują sukces firmy - to, że potem trzeba produkt sprzedać, to już zasługa komunikatywnych, młodych etc.

To co ja widzę, to dzisiaj trzeba być człowiekiem orkiestrą a przynajmniej od początkujących to wymagają. 

 

2 godziny temu, Kespert napisał:

Dzisiejszy świat, wychowanie idzie w kierunku klepania dzieci po główkach, "dawania szans" aż w końcu uda się im przejść na kolejny etap - ten świat promuje skille miękkie, takie gdzie ktoś z "gadanym' ma większe szanse. Ja widzę w pamięci ten drugi świat, tam gdzie jeden niezdany egzamin oznaczał w konsekwencji powtarzanie roku, bo szanse każdy miał po równo - po jednej. I niektórzy ją wykorzystali. Nieliczni - dlatego potem, jest kilka posad na jedną osobę. Naście lat temu, sam widziałem jak rekruter biegł z wyciągniętą w ręce umową do kumpla, który wyszedł z egzaminu dyplomowego. Żadnych pytań o miękkie skile, wygląd, charakter czy pracę w zespole nie było.

Ciekawe jest to co napisałeś. W takim razie lepiej się wycofać i iść tam gdzie łatwiej się dostać?

 

2 godziny temu, Kespert napisał:

Veto. Z punktu widzenia cywilizacji, jej celem nie jest trwanie, a ewolucja. Cywilizacja która tylko "daje schronienie" ludziom, zabija w nich cel i sens życia (patrz 500+). To "zagłaskanie na śmierć".

Mimo wszystko i tak jak ktoś choruje czy ma bardziej wrażliwą psychikę to w pewien sposób zabrania żyć według swoich zasad.

Myślę, że ludzie w pewnym stopniu sami będą dążyli do tego by coś robić kiedy nastanie stabilizacja, chociażby z nudów.

To tak jak dziecko lubi rysować czy układać klocki chociaż nie ma na to presji.

Uważam, że tylko zdegenerowani ludzie, ew. zmęczeni życiem nic nie będą robili. 

 

2 godziny temu, Kespert napisał:

Przed fizycznym nic nie uchroni, bo jest pochodną zdarzeń losowych. A co do bólu egzystencjonalnego empaty - jeśli bierzesz na swe barki cierpienia innych ludzi, to jest to Twój wybór.

Można też brać na swoje barki stres z powodu niemożności przystosowania się do zasad systemu lub braku znalezienia swojego miejsca na tym świecie.

 

2 godziny temu, Kespert napisał:

Przez kilka ostatnich lat mam wgląd w proces szkolenia "narybku". Zawsze widać ten moment, kiedy uświadamiają sobie, że skillami miękkimi nic nie ugrają.

Tak, wymagane jest doświadczenie komercyjne, którego nie ma jak zdobyć poza przypadkiem, ponieważ w innych firmach także wymagane jest doświadczenie komercyjne,

bez tego CV zapewne od razu ląduje w koszu w większości przypadków a wymagania co do kandydata szybują względem "lepszych czasów".

 

2 godziny temu, Kespert napisał:

Kasa przyjdzie sama, jeśli jesteś jej wart.

Tutaj akurat się nie zgodzę i nie mówiąc o szefie,

jak napisał Zbyszek hard skille nie idzie do końca zweryfikować,

więc dużo zależy od umiejętności wciskania kitu

lub właśnie patrzą na sztucznie napompowane doświadczenie.

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Ksanti u mnie praca zdalna, klientów na oczy nie widzę, oni mnie też nie widzą. Robota mówi o mnie wszystko. Dwa, marzenie o spokoju w tym świecie nie jest zbyt dobrym podejściem. Musisz pragnąć cierpienia, ale świadomego, zadawanego dobrowolnie, aż do przekształcenia w nawyk. Siłownia to najlepszy przykład. Nie kocham siłowni. Chodzę, bo to konieczne, akceptuję, w miarę lubię, ale nie powiem, że kocham, uwielbiam, wiążę z tym karierę. Zadaję mały ból, żeby nie mieć dużego w przyszłości.

 

Tak samo ze wszystkim w życiu. Pożądasz spokoju to dostaniesz kopa w dupsko. Idziesz w cierpienie to dostajesz profity. Transformujesz. Tak samo czas, czyli cierpienie pracy powiedzmy transformujesz na pieniądze. Wiesz, że za cierpienie, poświęcony czas otrzymasz wynagrodzenie. Rozumiem kwestię temperamentu i predyspozycji. Z drugiej strony potrzeba w życiu elastyczności, oceny współzależności. Ludzie ludzi robią, jak to się fajnie mówi, z serialu Ślepnąć od świateł i taka prawda. Ludzie ludzi robią.
 

Człowiek orkiestra nie do końca. Człowiek ogarniający tylko jedną dziedzinę to w moim odczuciu, a miałem do czynienia z takimi to ignorant, po prostu. Ma na wyciągnięcie ręki wiedzę świata, a wie tylko o jednej rzeczy i to nie do końca? Teraz musisz się wszystkim interesować, szukać nisz, nowa dżungla globalna, informacyjna. Im więcej wiesz, tym więcej potencjału wnosisz. A im więcej potencjału wnosisz, tym więcej zarabiasz.

 

Człowiek IT też musi zrozumieć, co się do niego mówi, odpowiedzieć, uśmiechnąć się czasami. Nikt nie chce z burakami, samotnikami pracować, ani spędzać czasu. To jest kurwa chore, żeby nie wyrobić w sobie podstawowych umiejętności społecznych. Jesteś wśród ludzi to trzeba minimalny standard zachować. A czy cierpisz przy tym, czy nie nikogo nie obchodzi.

 

Robię to, co lubię, ale to nie znaczy automatycznie codziennej realizacji zadań pasjonujących, efektywnych. Jest dużo rzeczy, które ktoś musi zrobić, a tym kimś jestem ja. I siedzisz. Nie liczy się moje cierpienie, czy jestem chory, zdrowy, czy mam poczucie humoru, czy nie mam, tylko robota wykonana, bo taka specyfika stanowiska, biznesu.

 

Doświadczenie komercyjne można zdobyć, praktyka z referencjami, drobne projekty freelance, jak trzeba to na granicy opłacalności, przez pośrednika, cokolwiek. Da się w tych czasach. Zleceń z IT jest cała masa, nawet jakieś uzupełnianie baz, czy coś. Robisz jakieś gówno projekciki, zbierasz referencje i masz wybicie lepsze od 99% kandydatów. Kwestia poświęcenia 2-3 tygodni. I nie mów mi, że się nie da, bo dokładnie tak na studiach działałem. Zatrudniłem się w redakcji gazety z zerowym doświadczeniem, w banku pracowałem też z przegadania. W robocie zawsze podchodziłem do kogoś doświadczonego i pytałem, czy ma chwilę czasu, chciałbym się szczerze nauczyć i odbiję w pomocy. Zawsze handlowałem czasem i wsparciem, żeby mi oddał największe gówno i mnie nadzorował. Nikt mi nie odmówił, albo nie przypominam sobie takiego scenariusza. Dwa, nigdy nie zgrywałem cwaniaka, tylko szczerze szukałem pomocy i dostawałem. Zawsze, jak działałem z ludźmi, a teraz w chacie pracuję. Ogólnie lubię ludzi, nawet tych skrzywionych. Jak lubisz ludzi, to oni też cię lubią, jakby z automatu, albo godzą się z twoją obecnością. Tyle wystarczy w środowisku zawodowym na lata najczęściej.

 

Trzeba wymuszać na człowieku przełamanie, bo człowiek szuka z natury wygody. To wszystko dla dobra konkretnej jednostki. Trzeba się przebić przez ścianę cierpienia, a później to się wszystko zamienia w doświadczenie.

 

Jestem zdania, że trzeba cierpieć, nawet bardzo cierpieć i coraz bardziej, aż się zrozumie i przestanie. Człowiek zaadaptuje się do dowolnych warunków cierpienia i wykształci w sobie pożądane cechy. To jest wychowanie i to jest nauka. Nie da się poznać czegoś nowego bez cierpienia popełnienia błędu. W szkole najwięcej zyskuje ten, co się non stop myli i pierdoli głupoty, dopytuje. Rzeczywistość to ciemność i światło. Nie możesz się tylko zamknąć, ale również otworzyć na świat. To jest konieczne, wynika ze zrozumienia praw panujących w naturze.

 

Albo mówię ludziom załóż stronę internetową, napisz bloga, przecież coś umiesz. Przedstaw się na stronie, będzie dodatkowy punkt w CV, fajna okazja do rozmowy, wymiany poglądów. Nie, nie umiem, nie wiem, od czego zacząć. No kurwa, ja nie mam czasu rozmawiać z takimi ludźmi i ich uczyć podstaw życia. Jak jesteś na nie to dostaniesz nie, proste, jak budowa cepa. Jesteś na tak, wychodzisz, dostajesz. Nie ma tutaj żadnej filozofii. Patrzysz, kto do roboty się dostał, prosisz, żeby ci dał kilka wskazówek, niech pokaże swoje CV, jak może. Co za problem zapytać, poprosić o pomoc. W najgorszym wypadku dostaniesz odmowę i zostaniesz z niczym, więc bez różnicy. W najlepszym dostaniesz cenne info i możliwości.

 

Rozumiem twoje podejście, rozumiem, co piszesz. Wychodzę z założenia, że trzeba cierpieć, cierpieć i jeszcze raz cierpieć, ale dobrowolnie, ukierunkować, znaleźć cel w tym cierpieniu.

 

Jak zbieram sobie na kompa nowego to wiem, że muszę zarobić, a siedzenie dodatkowych godzin jakoś mnie nie gnębi tylko wiem, że sobie zakupię kompulca, który da mi mnóstwo frajdy w przyszłości.

 

Jak byłem na granicy bankructwa i rezygnacji z planów biznesowych nikt mi nie pomógł, ręki nie wyciągnął, nie miałem z kim pogadać i chuj z tym. Mam siebie, to wystarczy, ale w końcu pojawili się właściwi ludzie, bo szukałem, cierpiałem, pisałem, pytałem i zapierdalałem.

 

Tylko przez transformację cierpienia można stać się ultra twardym zawodnikiem i przeboleć praktycznie wszystko. Tylko ten, kto przecierpiał bardzo dużo uzyska spokój, bo już go największe draństwo nie złamie. Wie, jak działać w cierpieniu i to żadna nowość. A ten, kto wychodzi ze spokojnego snu na twardy, jak beton świat, bez żadnego rowerka z trzecim kółkiem po latach zaniedbań to wiadomo, że będzie miał ryjec obity do granic możliwości.

 

Jest teraz szansa dla każdego, tak mi się wydaje. Można coś zadziałać, stać się kimś unikalnym, ale na to potrzeba czasu, cierpienia, chęci, jakiegoś naturalnego zaparcia, woli walki. Nikt nie pomoże, to jest w tym wszystkim najśmieszniejsze. Ale po chuj pomoc, jak sam jesteś kozakiem, no właśnie xD

 

Też cierpię, ale pierdolę to. Przełamuję się i lecę z tematem dalej. W chorobie kilka lat temu pracowałem, robiłem projekty tak samo, jak byłem zdrowy, ale płakałem w międzyczasie, całymi godzinami z bólu. I ktoś się zlitował, ktoś dał dodatkowy hajs? Gówno. Nikt nic nie dał i każdego by jebało, gdybym zdechł na krześle. Jakoś sobie poradziłem, unormowałem i wróciłem, bez żadnych sentymentów. Myślisz, że będę się nad innymi litował? Albo zniesiesz cierpienie i ból tego świata, albo nie. Tyle, nie ma innej drogi. Albo cię rodzice ustawią, albo ktoś, ale też to nie wyklucza cierpienia fizycznego, umysłowego, potrzeby nauki cierpienia.

 

Piszę, jakby było to wszystko lekkie, bo taka specyfika języka, ale nic nie jest lekkie.

 

 

  • Like 3
  • Dzięki 3
  • Smutny 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 hours ago, Turop said:

Mnie też tak mówią, ja zmieniłem sam nastawienie w głowie z "pieniądze są złe i nie dają szczęścia", na "pieniądze są zajebiste i pomagają w dążeniu do celów", przestałem mieć wyrzuty sumienia i myśli typu "ja pierdole, dali mi 5k na rękę, chyba nie zasługuje", jak to kurwa nie zasługuje, robie zajebista robotę, tylko miałem wpierdolony chujowy program przez biednych rodziców. 

 

Opory zniknęły, ograniczane się myślami typu "jak bym zarabiał 3 k byłbym zadowolony", nie, nie był bym, to jest proces, po co sobie robić granice? Widzę zmiany, obserwuję, nie ma górnej granicy zarobków w moim przypadku, dopiero po zmianie nastawienia "okazję"  i lepsza "kasa", zaczęły przychodzić same do głowy i już z rezultatem do portfela. 

Ooo do niedawna miałem podobnie, ale stwierdziłem że nie chce mi się już słuchać tego ciągłego biadolenia wszystkich dookoła jak to jest źle, i idę po swoje. Co prawda jeszcze długa droga przede mną ale widzę światełko w tunelu ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie godzinówka od 53 zł brutto do 72 zł brutto, czasami coś wpadnie za 80-100 zł brutto, ale okolice 15%. Pracuję tyle, ile potrzebuję na wydatki, a mogę kontrolować bardzo mocno czas pracy, o co zawsze walczyłem. Jestem związany ze światem e-commerce szeroko pojętym. Nie chcę jednak się zagłębiać w szczegóły. Pracuję nad automatyzacją sprzedaży, żeby przekroczyć barierę 100 zł brutto i dojść może do 150-200 zł, wtedy jedna godzina pracy, dwie i może wypierdolę stąd. Nie wiem, jak się to wszystko potoczy. No i pracuję z pasji, więc pewnie nawet bym za mniej robił. Na minimalnej stawce w branży wyrucham jakieś 40-42 zł brutto, ale to już chyba w najgorszym przypadku. Robota z domu, zero stresu właściwie, referencji i przykładów realizacji mam od zakurwienia. Jestem zadowolony z tego, co mam, ale nie osiadam na laurach, tylko idę dalej i szukam sposobów, żeby przekroczyć rubikon i się zautomatyzować. Aktywnie o to walczę, jutro na 8 godzin zasiadam w celu dalszego rozwijania projektu. Na utrzymanie mi wystarczy niecałe 1000 zł tutaj, gdzie mieszkam ? I tak z reguły wydaję, reszta na magazyn idzie (potęga samotności, MGTOW, przez wiele lat nawet łóżka nie miałem, wyjebondo, na podłodze spałem rozjebany krzyżem). Tania chata, dieta na stałych widełkach cenowych od lat praktycznie. Budżet prowadzę, tani net, wszystko wykombinowane i zoptymalizowane pod to, żeby sobie poradzić. Oszczędności mam na kilka lat + rynek kapitałowy. Dla wielu śmieszne pieniądze, zaczynałem od 3.5 zł netto na rękę w innej branży, więc chyba odniosłem jakiś sukces xD Niestety podatkowo ten kraj jest spierdolony do granic możliwości, a mi się nie chce też zapierdalać całymi dniami i nocami, stąd ultra wkurwienie. Marzenie totalne to uzyskanie połowicznej niezależności ekonomicznej przy pracy półautomatycznej 2-3 godziny dziennie z pełną kontrolą tego, co się dzieje. Taki mam cel w życiu xD Wydaję cały chuj, nie mam żadnych nałogów, gotuję na parze to nawet odpada zakup oleju xD już do takich poziomów absurdu doszedłem. I uwielbiam swoją robotę, mam dużo pochwał i czerpię z niej największą satysfakcję. Realnie pomagam ludziom. Zawsze o tym marzyłem.

 

Można powiedzieć, że w 70% dążyłem od zawsze do możliwie najniższych kosztów utrzymania, żeby mieć spokój psychiczny. Zero zobowiązań, nałogów i miejsc, w których przepierdalam na jakieś gówno. Dla mnie pieniądz to czas, a czas cenię najbardziej.

 

Na kobiety od lat nie wydałem złotówki, co muszę koniecznie zaznaczyć xD Mógłbym kawkę postawić, niby mnie stać, ale szkoda hajsu. Lepiej grę kupię xD

 

 

Edytowane przez mac
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie zanim się zwolniłem wychodziłem średnio tak ~2600£ miesięcznie za ok 55h tygodniowo. 

 

Teraz robię upgrade i uderzam na 3k+.

 

Po podatkach oczywiście.

 

Później plany mam na własną firmę za jakiś czas i skalowanie biznesu. 

 

Przekonałem się ze praca za biurkiem nie jest dla mnie, więc będę robił business bardzo oldschoolowy, a mianowicie transport.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Turop napisał:

Od dłuższego czasu zastanawiam się, dlaczego nie rozmawia się u nas o zarobkach? 

Przede wszystkim dlatego, że tworzy się coś w rodzaju tabu. Wdrukowuje się ludziom w głowę, że pieniądze to coś złego o czym się nie rozmawia i o co wstyd się upomnieć.

Panowie "Byznesmeny" nie chcą mieć zbyt świadomych pracowników, którzy będą się im upominać o godny zarobek.

Niestety, ale do pracy idzie się, żeby zarobić pieniądze na utrzymanie rodziny, siebie. Jest to więc kwestia podstawowa.

Ponadto, o takich zarobkach jak w Polsce, to czasem wstyd rozmawiać ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@17nataku "Jednak społecznie istnieje problem, o którym piszesz - myślę, że powodem może być głównie zawiść, która w polakach jest dość częstym zjawiskiem."

 

@mac  "Ludzie w Polsce powinni myśleć, że jesteś dziadem, bo wtedy dobrze życzą i za frajer pomagają. To jest Polska, nie elegancja Francja, pamiętacie? xD"  

 

@Perun82 "Życie w naszym kraju również mnie nauczyło tego podejścia."  

 

@CalvinCandie "Dlatego nie dziwię się, że nie ma dyskusji o zarobkach bo zawiść w polakach jest OGROMNA.  (z małej litery bo chodzi o grupę zawistnych obywateli RP). " 

 

Zadziwiają mnie te narodowościowe kompleksy Polaków dość charakterystyczne dla mieszkańców Europy Wschodniej..  Polacy nie są bardziej zawistni od innych nacji. 

 

Zawsze chce mi się śmiać jak sobie przypominam, że kiedyś tam moja firma (niemiecka), na terenie Niemiec wynajęła spore i fajne mieszkanie dla swojego personelu (. Polaków). W cenę wynajmu kwadratu było też wliczone sprzątanie. Przyszła pani sprzątaczka i stwierdziła, że ona u Polaków sprzątać nie będzie i uj?. Dla niej to był koniec świata, że ona Niemka, na terenie Niemiec  ma sprzątać u polskich Gastarbeiterów?. Było to bardzo zabawne.

 

W firmie obowiązywała zasada, że o zarobkach się nie rozmawiało. Generalnie Niemcy, Holendrzy itd. żle znoszą sytuację gdy Polacy zarabiają równie dobrze, albo i lepiej od nich. Unikano sytuacji, w której Polak mógłby być szefem Niemców czy np. Holendrów. To zawsze wywoływałoby niepotrzebne kwasy. Dlatego zarobki powinny być poufne.

 

Ja od zawsze żyję z pracy najemnej i uważam, że różnice w zarobkach na tych samych stanowiskach są rzeczą normalną, naturalną i sprawiedliwą. Są lepsi i gorsi fachowcy. Bardziej solidni i mniej solidni. W mojej firmie różnice wynagrodzenia dochodzą do 100% i więcej. na tym samym stanowisku. Zależy to od min. znajomości języków, umiejętności i podejścia do roboty. Ale, żeby nie było niepotrzebnych kwasów, to się o tym nie gada i zarobki są niejawne.  Poza tym jest otwarty cały unijny rynek pracy i on winduje w górę stawki w Polsce oraz wpływa na radykalną poprawę warunków pracy takich jak ja.

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Stefan Batory
  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie w polskiej firmie zarobki to ok. 2800 - 2900 zł netto czyli na rękę, za nawet 190 godzin pracy. Centralna Polska. 

Wkurza mnie, że przychodzi nowy i młody, bez doświadczenia i kwalifikacji. Trzeba po nim poprawiać pracę. Jednak przez to, że się uczy i ma poniżej 26 lat, zgarnia 3300 - 3500zł netto na zleceniu.

Edytowane przez Morfeusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, CalvinCandie napisał:

Część kolegów/koleżanek już nie jest taka chętna do rozmów ze mną. Wcześniej bez problemu dyskutowali i się zwierzali. 

To tylko pokazuje, że jesteś spoko póki jesteś na tym samym poziomie/gównie co reszta. A jak się wybijesz, to licz się z zawiścią u niektórych. 

Miałem to samo. Tekst koleżanki: "Ja na awans cztery lata musiałam czekać!" Ja awansu nie wyczekałem, nie dostałem, a wywalczyłem i to jest ta różnica. Co najzabawiejsze, za 200 zł różnicy w zarobkach ludzie gotowi są wyrwać serce i podkładać najgorsze świnie w robocie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, Morfeusz napisał:

U mnie w polskiej firmie zarobki to ok. 2800 - 2900 zł netto czyli na rękę, za nawet 190 godzin pracy. Centralna Polska. 

Wkurza mnie, że przychodzi nowy i młody, bez doświadczenia i kwalifikacji. Trzeba po nim poprawiać pracę. Jednak przez to, że się uczy i ma poniżej 26 lat, zgarnia 3300 - 3500zł netto na zleceniu.

Ja pochodzę z Centralnej Polski i z powodów, o których napisałeś mieszkam w 3city. Dramat polega na tym, że Polska rozwija się baardzo nierównomiernie niestety.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 hours ago, Ksanti said:

W takim razie lepiej się wycofać i iść tam gdzie łatwiej się dostać?

Rada jest prosta i łatwa, ale bardzo ciężka do wdrożenia - rób to, co lubisz. Jeśli jesteś w czymś dobry, znajdziesz sposób by ci za to zapłacili. Poznałem człowieka, który w kąt schował doktorat, i zajął się robieniem luksusowych, unikatowych kominków...

3 hours ago, Ksanti said:

Tak, wymagane jest doświadczenie komercyjne, którego nie ma jak zdobyć poza przypadkiem, ponieważ w innych firmach także wymagane jest doświadczenie komercyjne,

Akurat przez ostatnie kilka lat nie kojarzę nikogo "nowego" z doświadczeniem. A wiem, że ludzie z expem i "genialnym" CV odpadali na etapie rozmowy. Ludzi wybiera się na podstawie tego, czy są dość inteligentni, by dało się ich nauczyć "skilla" od zera... co zazwyczaj trwa dwa, trzy lata juniora.

3 hours ago, Ksanti said:

jak napisał Zbyszek hard skille nie idzie do końca zweryfikować,

Pewne podstawy są na tyle uniwersalne, że ich znajomość oznacza, że dany człowiek się tematem interesuje. Natomiast ułożenie dobrego testu zawodowego to temat rzeka.

Kiedyś, w innej firmie, pewien właściciel podczas rozmowy wręczał kandydatowi bateryjkę 9V i diodę LED, i kazał ją zaświecić. Ludzie z super CV i doświadczeniem zawodowym odpadali na tym teście, przechodzili pasjonaci po technikum.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Kespert napisał:
4 godziny temu, Ksanti napisał:

 

Rada jest prosta i łatwa, ale bardzo ciężka do wdrożenia - rób to, co lubisz. Jeśli jesteś w czymś dobry, znajdziesz sposób by ci za to zapłacili. Poznałem człowieka, który w kąt schował doktorat, i zajął się robieniem luksusowych, unikatowych kominków...

Pozwolę sobie skomentować. Zgadzam się, ale...

 

1. "rób to, co lubisz" - to jest super rozwiązanie ale musisz jeszcze za coś otrzymać zapłatę.

Jeśli wmówi się ludziom taki pogląd, to będą stękać, że nikt im nie płaci za to, że lubią malować, rysować, grać na pianinie itd. 

 

2. "jeśli jesteś w czymś dobry" - owszem. Dobrze jest móc być w czymś dobrym, a nawet, bardzo dobrym.

Trochę ogólnikowy pogląd, nie wchodząc w szczegóły. 

 

Proponuję więc "rób to, w czym jesteś dobry (bardzo dobry)". Możesz mieć wtedy szansę otrzymania dobrej zapłaty.

Jeśli oprócz powyższego lubisz to wykonywać, tylko należy Tobie pogratulować i cieszyć się z Twojego sukcesu.

 

Dziękuję. :) 

 

 

Edytowane przez GriTo
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, GriTo napisał:

2. "jeśli jesteś w czymś dobry" - owszem. Dobrze jest móc być w czymś dobrym, a nawet, bardzo dobrym.

Trochę ogólnikowy pogląd, nie wchodząc w szczegóły.

Nie ma żadnych "ale". To nie jest ogólnikowy pogląd. Masz pewien standard w każdej pracy, jeżeli każdy twój projekt jest oceniany na 5, wzorowo, pożądany i staje się uznawanym u pracodawcy, czyli dajmy na to pracodawca zmienia układ zleceń pod to, jak ty robisz, a nie inni to znaczy, że jesteś w czymś dobry, bardzo dobry.

 

Po drugie dawać się oceniać profesjonalistom. Robisz najtrudniejsze zlecenie, gówniane i dajesz się ocenić i wtedy wychodzi. To mam na myśli mówiąc, jesteś w czymś dobry. To nie twoje widzimisię, tylko wynik, ocena twojej pracy.

 

Kolejna sprawa, rób, co lubisz, ja to napisałem i w to wierzę, ale to nie oznacza, że nie musisz wybić się poziomem ponad przeciętność i swoje przecierpieć. To jest walka o życie w pasji. Walka, na którą stać niewielu. Można każdą pracę polubić na wysokim poziomie, tak szczerze mówiąc. Jest jednak różnica pomiędzy powołaniem i zarabianiem na powołaniu, bo tego pragniesz i tego chcesz dla siebie zawsze, a jest różnica między pracą, którą po prostu lubisz, ale nie poświęcisz się maksymalnie, tylko zrezygnujesz. Pasjonat nie zrezygnuje nigdy.

 

Nie zagłębiam się w szczegóły, bo dla mnie to oczywiste.

13 godzin temu, horseman napisał:

podkładać najgorsze świnie w robocie. 

Z praktyki wiem, że nawet za symboliczną złotówkę cię psychicznie rozjebią ?

Edytowane przez mac
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat pieniędzy jest tematem trudnym. Większość społeczeństwa nie jest zadowolona z tego ile zarabia dlatego nie lubi rozmawiać na ten temat. Z kolei jeden z braci przytoczył tu ciekawą rzecz. Niektórzy Polscy byli by w siódmym niebie za 3,5 k netto niesamowite. Moim zdaniem nam od zawsze wmawiano dziadostwo, oszczędzanie, nędzę. Wystarczy porozmawiać z kimś starszym. 

 

Pytam kiedy w Polsce było dobrze? Tak nam wmawiają dziadostwo, że weszło nam to w krew i ludzie dają się kroić za 3,5 k netto. A ja mam to w dupie żyje jak żyje bez kredytów, kupuje to na co mnie stać. Nie będę dziadował, bo życie nie polega na wegetacji. 

 

Z drugiej strony są rejony w Polsce gdzie 3k netto to jak złapanie pana Boga za nogi. Natomiast jest to 800 euro niecałe gdzie my żyjemy pytam się. 

 

Anslcondzie bez dzieci, kobiet, wydatków 1500 tyś euro nie starcza świat zwariował ?

Edytowane przez Kimas87
Błąd
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.