Skocz do zawartości

Rozterki wspólnego zamieszkania.....


darbyd

Rekomendowane odpowiedzi

Witam i mam problem więc chciałbym się zwrócić o spojrzenie z dalszej odległości (obiektywne).

 

Jestem w związku jednak tam, gdzie mieszka moja wybranka i moje miejsca pracy są dość odlegle. Jestem obecnie w dylemacie czy mam mieszkać z panną i płacić jej normalną stawkę za mieszkanie? Jednak ta opcja spowoduje że będę musiał doliczyć koszt dojazdu do pracy po swojej stronie. 

Czy też mam prawo mieszkać u kobiety jednak od ceny rynkowej za wynajęcie mieszkania, odjąć koszty paliwa. Aby to wyjaśnić wyrażę się w cyfrach. Normalna cena mieszkania czyli wynajęcia pokoju 1500zł koszt dojazdu do pracy około 500zł.

Mieszkając u kobiety uważam że powinienem płacić normalną stawkę pomniejszoną o koszty dojazdu do pracy. 

 

Kobieta nie jest właścicielem mieszkania też go wynajmuje i nie można powiedzieć że idzie po małej linii oporu bowiem pracuje na 2 etaty. 

 

 Jednak gdy kobieta nie uwzględni mojego punktu widzenia również mogę wynająć mieszkanie bliżej pracy co będzie kosztem 1500zł. 

 

Proszę o radę i pozdrawiam.....?  

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz z nią mieszkać: 

 

Moim zdaniem koszty dojazdu do pracy są twoje, a próba przerzucenia ich na współlokatora (niezależnie od płci) nie przystaje odpowiedzialnej osobie. Możesz jej zaproponować rozwiązanie pośrednie - wynajem czegoś mniej więcej w pół drogi do waszych miejsc pracy. W jej sytuacji jednak (dwa etaty) jeśli mieszkanie jest blisko jej miejsc pracy, odmówiłbym. 

 

Jeśli nie chcesz z nią mieszkać:

 

Zakomunikuj jej to zaznaczając, że to twoja decyzja, a nie dlatego, że powinna ci oddać pieniądze za paliwo. 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matematycznie podchodząc do sprawy to powinniście się zrzucić na ten dojazd, czyli każdy obrywa tak samo za fakt, że masz dalej do pracy (nie licząc czasu). Ale robicie to poświęcenie wspólnie (finansowo), żeby móc mieszkać razem. Czyli powinieneś płacić 1500 - 250.

 

Ale w związkach matematyka nie obowiązuje i co się odbywa to negocjacje i gra w przeciąganie liny. 

Wyprowadzka do dziewczyny jest skomplikowana emocjonalnie, wychodzisz z swojego schematu żeby do niej się podporządkować + długo występujesz w postaci gościa w jej mieszkaniu, którym już nie jesteś bo teoretycznie tam mieszkasz. To są tematy, z którymi ja nie czuł bym się komfortowo a kobiety podświadomie mogą gardzić takimi zachowaniami.

 

Dlatego zawsze radzę wynająć coś wspólnie nowego. Może w bardziej kompromisowej lokalizacji? Negocjacja zaczyna się od tego momentu. Kobieta ma mocne karty, bo @darbyd piszesz, że leci na dwa etaty. Finansowo bym się mniej przejmował niż lajfstajlowo.

Edytowane przez Pacman
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czekam na temat na forum pt "Czy koszty wymiany opon na zimowe mogę wrzucić w koszta stałe związku?" Dla tych którzy mają takie "matematyczne" podejście do związków, co w przypadku gdy dziewczyna mieszka we własnym mieszkaniu? Powinna dawać gościowi 500 PLN na paliwo "kieszonkowego"? Przecież jego koszty się nie zmienią, więc jeśli teraz chce rekompensaty za koszty dojazdu (gdy ona wynajmuje), to czemu miałby nie mieć rekompensaty rosnących kosztów gdy zamieszka w jej własnościowym mieszkaniu? 

 

Daleki jestem od promowania postawy gdzie gość jest bankomatem dla kobiety. Uważam jednak, że wchodząc w związek sami oceniamy czy jest to dla nas atrakcyjne, czy nie. Jeśli jest dobrze "tak jak jest", to każda ze stron może ocenić, czy ona dalej chce tego związku (gdzie mieszkają osobno). Może być tak, że LAT będzie działał, a może być tak, że (zazwyczaj) kobieta dojdzie do wniosku, że jednak chce czegoś innego. Tak samo parter może ocenić czy chce się przeprowadzać (dalej do pracy, ale za to więcej czasu razem) czy nie. Jeśli w jego ocenie mieszkanie razem to tylko dodatkowe koszty....ja bym się w to nie pchał niezależnie od tego czy to jest 100 czy 500 czy 1000  PLN. Nie warto.

 

 

 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak ty musisz sobie kalkulować ile ci pani ma oddać za TWOJE dojazdy do pracy to ciebie chłopie nie stać na mieszkanie z panną. Będziesz robić awantury za spuszczanie wody w klopie złym przyciskiem, albo że paniusia za długie prysznice bierze przez co musisz więcej za wodę płacić.

Po drugie mieszkanie z kimś wcale nie jest takie fajne i przyjemne jak Ci się zdaje. Pierwszy pół roku jeśli masz szczęście - będziecie w skowronkach, potem zaczną wychodzić rzeczy które wam przeszkadzają i będą kryzysy.

I tak wracając do postu opa. No to ja kurwa nie wierzę że facet może się w ten sposób zachowywać. Tak jak pisał kolega wyżej, być bankomatem a brać odpowiedzialność za SWOJE życie to dwie inne rzeczy.
Osobiście uważałbym to za obrażające moją godność człowieka i mężczyzny, sugerując chociażby takie rozwiązanie komukolwiek. Chyba autor musi dorosnąć i poukładać sobie rzeczy w głowie.
Albo nie wiem, znaleźć sobie sponsorkę w starszym wieku ;)

@Edit

Już nie wspominając o fakcie że pani prawdopodobnie finansowo stoi w chuj lepiej niż ty i przy pierwszej okazji powyciera tobą podłogę misiu.

Edytowane przez UncleSam
  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, UncleSam napisał:

Osobiście uważałbym to za obrażające moją godność człowieka i mężczyzny, sugerując chociażby takie rozwiązanie komukolwiek. Chyba autor musi dorosnąć i poukładać sobie rzeczy w głowie.
Albo nie wiem, znaleźć sobie sponsorkę w starszym wieku

Zanim człowiek wyskoczy z jakimś pomysłem i uzna że jest on na tyle sensowny, że warto nim się podzielić ze społeczeństwem, to najlepiej dokonać prostego eksperymentu logicznego/myślowego. Wyobraź sobie że to Tobie kobieta proponuje: "zamieszkam z Tobą jak mi zapłacisz za koszty dojazdu". Nie wiem jak Wy, ale jak bym taką kobietę zabił śmiechem gdybym usłyszał taką "super" propozycję. Na zasadzie, nie chcesz, nie odpowiada Ci, spoko nie ma tematu. Przecież to dokładnie takie samo podejście jak zaprezentował @darbyd

 

To co zaś mnie rozwala totalnie, to ta zmiana nastawienia u wielu gości. Na etapie bycia razem wielu ma podejście jak autor wątku. Rozliczenie co do złotóweczki ze sprawdzaniem rachunków z Biedry, czy przypadkiem nie zapłacili 5,20 PLN za humus, który je tylko laska. No bo przecież nie można się sfrajerzyć, być betabankomatem i inne teorie. Po czym przychodzi dzień W i Ci sami gostkowie śmiało, bez najmniejszego opory podpisują papiery małżeńskie, nie zastanawiając się nawet przez moment, że teraz 50% ich dochodów jest de facto ich partnerki (obecnie żony).

 

 

Edytowane przez Zdzichu_Wawa
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mosze Red zmienił(a) tytuł na Rozterki wspólnego zamieszkania.....

Sam jestem mocno zdziwiony  tyloma krytycznymi uwagami. 

Generalnie moim zdaniem związek jest ok jeżeli wszyscy w nim wygrywają i mają korzyści!

Ja nie chciałem mieszkać z kobietą i mam coraz więcej wątpliwości. 

Na pewno moja Panna będzie wygrana z opcji mieszkania osobno sama będzie ponosić koszty najmu. (Brawo biali rycerze)

Żeby było jasne mężczyzna płaci za wypady do restauracji za kwiaty, i ponosi koszty za różnego rodzaju wypady poza miasto bo co do kilku litrów paliwa nie ma sensu się kłócić, płaci za pizzę aby zjeść razem i obejrzeć film (od czasu do czasu) z tego też względu, jako szarmancki ponosi koszty powinien zrobić zakupy dla swojej myszki, przecież miłość wymaga poświęcenia, ale tylko mężczyzny dla kobiety. (równouprawnienie związków nie dotyczy?)

 

 

Jednak wybieram opcję mieszkania samemu nie dlatego że to dobre (wszyscy przegrywają) ale dlatego, że to akceptowane społecznie zwłaszcza przez i kobiet walczących o równouprawnienie białych rycerzy...

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiem tych hejterskich komentarzy. Związek to umowa, w której przystępujące do niej strony ustalają pewien porządek rzeczy. W zależności od relacji może to być wyłączność na seks, wsparcie emocjonalne, dążenie do wspólnej przyszłości, etc. Ustalenie kosztów wspólnego mieszkania to też element umowy. Ja bym nie odważył się rzucić wszystkiego, przeprowadzić się do myszki, i jeszcze być czasowo i finansowo do tyłu. 

3 godziny temu, Pacman napisał:

Dlatego zawsze radzę wynająć coś wspólnie nowego. Może w bardziej kompromisowej lokalizacji? Negocjacja zaczyna się od tego momentu. Kobieta ma mocne karty, bo @darbyd piszesz, że leci na dwa etaty. Finansowo bym się mniej przejmował niż lajfstajlowo.

I to jest najlepsze rozwiązanie. Jeśli Pani szuka w Tobie seks współlokatora, jako dodatek do życia to nigdy się nie zgodzi, by wspólnie coś wynająć. A jeśli ma jakieś plany... Mamy Covid, koszty wynajmu poszły w dół. 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@darbyd Nie ogarniasz widzę tematu więc Ci to rozłożę na czynniki pierwsze.

 

35 minut temu, darbyd napisał:

Generalnie moim zdaniem związek jest ok jeżeli wszyscy w nim wygrywają i mają korzyści!

Jak na razie pełna zgoda.

 

35 minut temu, darbyd napisał:

Ja nie chciałem mieszkać z kobietą i mam coraz więcej wątpliwości.

Więc bądź mężczyzną i zakomunikuj to wprost partnerce. Nie szukaj wymówek w stylu: "zgodzę się jak mi oddasz za paliwo" itp bo to wygląda słabo. Wyobraź sobie analogiczną sytuację gdzie to panna rzuca takie propozycje?

 

35 minut temu, darbyd napisał:

Na pewno moja Panna będzie wygrana z opcji mieszkania osobno sama będzie ponosić koszty najmu. (Brawo biali rycerze)

Patrz pkt 1 (ten o korzyściach). Obstawiam, że jeśli się nie zgodzisz, to pójdziesz w odstawkę i poszuka takiego który będzie chciał z nią zamieszkać.  Ona sobie poradzi. Kobiety zazwyczaj bardzo dobrze radzą sobie w takich sytuacjach. Sam musisz ocenić na ile atrakcyjny jest dla Ciebie ten związek i co warto poświęcić. Niestety większość związków to jakiś kompromis. Oddajemy część swojej niezależności w zamian za interakcję z drugą osobą. Ciężko znaleźć kobietę która byłaby zainteresowana związkiem z gościem, który chciałby np. grać* całe dnie, a wieczorem wpadać tylko na szybki seksik. To przykład że "you can't always get what you want" Po prostu prezentujesz swoją ofertę (co możesz zaoferować danej kobiecie) i "rynek" to weryfikuje.

 

35 minut temu, darbyd napisał:

Żeby było jasne mężczyzna płaci za wypady do restauracji za kwiaty, i ponosi koszty za różnego rodzaju wypady poza miasto bo co do kilku litrów paliwa nie ma sensu się kłócić, płaci za pizzę aby zjeść razem i obejrzeć film (od czasu do czasu) z tego też względu, jako szarmancki ponosi koszty powinien zrobić zakupy dla swojej myszki, przecież miłość wymaga poświęcenia, ale tylko mężczyzny dla kobiety. (równouprawnienie związków nie dotyczy?)

 

Wszystko wymaga sensownego podejścia bo łatwo iść w skrajności (albo być betabankomatem, albo wylać dziecko z kąpielą kłócą się o 3,50 z rachunku w Biedrze).  Fajnie gdy w związku każda ze stron dba o drugą w miarę swoich możliwości. Jeśli facet np. słabo gotuje, to nie widzę problemu, żeby raz laska coś fajnego ugotowała samodzielnie i go zaprosiła, następnym razem on zaś zamówi pizzę, albo pójdą do restauracji. Jeśli ona np. sprząta dom, Ty możesz zająć się zakupami itp. 

Chodzi o to, żeby OBOJE się starali, ale każde w sferze która dla danej strony jest łatwiejsza/bardziej naturalna. Przykład: Ty kupujesz dziewczynie bukiet kwiatów, a ona czeka nie Ciebie w seksownej sukience, pokazuje Ci że nie ma pod spodem bielizny. Uważasz że tak samo fajnie byłoby gdybyście wszystko dzielili po równo - czyli np. Ty jej kwiaty, ona Tobie kwiaty, po czym ona pokazuje Ci że nie ma bielizny i Ty jej że też nie masz bielizny?

 

* żeby nie było niezrozumienia. Nie mam nic wobec grania. Sam mimo lat 40+ grywam czasami całe wieczory z kumplami.

Edytowane przez Zdzichu_Wawa
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, Zdzichu_Wawa napisał:

Sam musisz ocenić na ile atrakcyjny jest dla Ciebie ten związek i co warto poświęcić. Niestety większość związków to jakiś kompromis. Oddajemy część swojej niezależności w zamian za interakcję z drugą osobą. tylko na szybki seksik. (...) Po prostu prezentujesz swoją ofertę i "rynek" to zweryfikuje.

(...)

Fajnie gdy w związku każda ze stron dba o drugą w miarę swoich możliwości.

Fajnie to napisałeś tutaj, mimo tego że z pierwszą odpowiedzią się nie zgadzam.

Związek to kompromis, tak, ale kompromis, oddanie niezależności i poświęcenie powinno być z dwóch stron. Może autor wątku zapomniał nam napisać jakie inne atuty ma partnerka, że tak duży deal (to gdzie mieszka, u kogo, i jak daleko będzie dojeżdżał do pracy) był by ktoś w stanie oddać 'za darmo'. Jeśli na 'rynku' wartość partnerki jest wyższa wg niej, i żeby wyrównać 'oferty', facet musi iść na ugody jednostronne to coś nie halo i taki związek prędzej czy później padnie. W moim doświadczeniu szybciej, z powodów o których pisałem wcześniej.

 

Jeszcze do głównego posta: mieszkanie w 2jke a samemu nigdy nie jest 50/50. Nie wiem kto to policzył, że samemu tyle samo się zapłaci. Więc prawdopodobnie opłaca się matematycznie z nią zamieszkać i tak, nawet doliczając kasę na dojazdy. Tylko, że ja bym raczej uważał nie z powodów finansowych a lajfstajlowych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Zdzichu_Wawa said:

Patrz pkt 1 (ten o korzyściach).  kłócą się o 3,50 z rachunku w Biedrze).  

Z żarciem to akurat nie jest śmieszne, zwłaszcza jak się tego nie kontroluje. Któregoś razu sobie usiadłem, policzyłem i się okazało, że wydaję na żarcie 1500+, a eks 100-200 i jeszcze do tego robiłem za kucharza. 

 

Zasadniczo koszty ponoszone wspólnie powinny być wspólnie pokrywane ~50/50, chyba że umówimy się inaczej. Wszystkie inne koszty są prywatne i nie można oczekiwać, że druga strona będzie w nich partycypować.

Edytowane przez maroon
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu, Pacman napisał:

Związek to kompromis, tak, ale kompromis, oddanie niezależności i poświęcenie powinno być z dwóch stron. Może autor wątku zapomniał nam napisać jakie inne atuty ma partnerka, że tak duży deal (to gdzie mieszka, u kogo, i jak daleko będzie dojeżdżał do pracy) był by ktoś w stanie oddać 'za darmo'. Jeśli na 'rynku' wartość partnerki jest wyższa wg niej, i żeby wyrównać 'oferty', facet musi iść na ugody jednostronne to coś nie halo i taki związek prędzej czy później padnie. W moim doświadczeniu szybciej, z powodów o których pisałem wcześniej.

Tą część ująłem w stwierdzeniu, że rynek to zweryfikuje. Wyobraź sobie dwie sytuację. Punkt wyjścia: Masz 30 lat i  wynajmujesz sam mieszkanie za które płacisz 1800 PLN /miesięcznie. Poznajesz:

- partnerka A, ma 30 lat i dziecko. Ma swoje mieszkanie i możesz wprowadzić się do niej praktycznie "za darmo" (ogarniesz zakupy do domu i może część rachunków). Partnerka jest zwykła laską, ani kłoda, ani też jakieś rewelacje w łóżku. 

- partnerka B, ma 20 lat (mieszka w akademiku), ciało wg Ciebie 10 na 10 (takie jak lubisz) i w łóżku jest petardą. Proponuje Ci że wprowadzi się do Ciebie, więc koszty nadal po Twojej stronie (a pewnie dojdą jakieś nowe jak np. więcej kasy na jedzenie). Jest Covid, z pracą dorywczą dla studentów ciężko więc nie masz co liczyć że się dołoży za dużo.

Pytanie którą z opcji wybierasz?

 

2 minuty temu, maroon napisał:

Zasadniczo koszty ponoszone wspólnie powinny być wspólnie pokrywane ~50/50, chyba że umówimy się inaczej. Wszystkie inne koszty są prywatne i nie można oczekiwać, że druga strona będzie w nich partycypować.

To nie jest takie proste. Idziesz z kumplem do restauracji. Żeby było OK, płacicie rachunek po połowie. Z tym, że Ty zamówiłeś sobie kurczaka z frytkami i surówką za 35 PLN i piwo za 10, a kumpel zamówił przystawkę (18 PLN), stek (80 PLN) do tego herbatę (8 PLN), 2 x wino (2 x 25 PLN) i deser na koniec (15 PLN). Mimo że zapłaciliście po połowie uważasz że jest to OK?

Z zakupami spożywczymi jest podobnie. Jedna strona może mieć podejście że zje byle g***no oby tanio (i kupuje np. mięso w promocji z Biedrze po 9,90 / kg) a druga lubi zjeść tylko rzeczy z górnej półki. Podzielisz  50/50 rachunek to wyjdzie jak z przykładem w restauracji. Zaczynasz przeglądać rachunki, bawić się w Excela, ustalasz co oznacza zapis na rachunku "kostka zwykła: 8,90 PLN" itp. Jedni chcą się w to bawić, inni wolą machnąć ręką i np. ustalić że: skoro ja wolę droższe rzeczy, Ty lubisz tańsze to ja płacę 3 razy za zakupy a Ty raz (żeby wyszedł mniej więcej stosunek 3 do 1). Nie ma jednego sensownego rozwiązania bo wszystko zależy od dochodów w związku, co lubią jeść, jak często i kto robi zakupy itp.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, darbyd napisał:

Jestem obecnie w dylemacie czy mam mieszkać z panną i płacić jej normalną stawkę za mieszkanie? Jednak ta opcja spowoduje że będę musiał doliczyć koszt dojazdu do pracy po swojej stronie. 

Zapomniałeś jeszcze o dodatkowych kosztach leków i lekarza, które mniemam akurat w Twoim przypadku na pewno są wysokie.

  • Dzięki 1
  • Haha 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.