Skocz do zawartości

Czy taki sposób odżywiania się jest zdrowy?


Gołodupiec

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie, otóż obecnie pracuje w transporcie międzynarodowym i 5-6 dni w tygodniu spędzam w kabinie ciężarówki. Mam dość napięty grafik pracy (ale wszystko mieści się w legalnych normach) oraz brak doświadczenia sprawia, że jest to dla mnie dość stresująca praca, przez co naprawdę mało jem w trasie. Wszyscy dookoła mi mówią, że nie mogę ciągle jeść ,,suchego" pokarmu, że muszę zjeść coś ciepłego, gotowanego ponieważ żołądek będzie miał problemy w przyszłości.

 

Otóż mam wodę, garnek, palnik, ale nie jestem w stanie wygospodarować sobie czasu na przygotowanie czegokolwiek ciepłego (np. ugotować ryż) ponieważ po prostu (ze stresu) nie jestem głodny w tym czasie. Śniadania zazwyczaj nie jem i pierwszy posiłek mam po 4 godzinach jazdy (albo i po dłuższym okresie, gdy z rana najpierw muszę przez 2-3 godziny załatwiać sprawy biurowe). Drugi i ostatni posiłek jem po zakończeniu pracy przed snem.

 

Co jem? Na pierwsze 3 dni wystarczy mi 450 gramów smażonej ryby, plus kilka kromek chleba. Na kolejne 2-3 dni wystarczy mi 150 gramów kabanosów wieprzowych, 250 gramów sałatki warzywnej (którą nie zawsze otworzę) oraz reszta bochenka chleba (500 gramów, którego nie zawsze zjem przez cały tydzień) z masłem i konserwą mięsną krakus (300 gramów, którą nie zawsze otworzę ponieważ wystarczy mi ona na tydzień). W tygodniu zjadam również 3 batony musli z czekoladą mleczną (po 30 gramów każdy) i wypijam 2-3 butelki wody mineralnej. 

 

W lodówce na zapas mam: dodatkowe kabanosy, kiełbasę (hermetycznie zapakowaną), pasztety drobiowe/wieprzowe, parówki, ogórki konserwowe, paprykę w słoiku. Brałem ze sobą pomidory, ale nawet ich nie ruszałem (a teraz jest już po sezonie). 

 

Nie piję kawy (nigdy nie piłem), ani herbaty (tylko w trasie bo zaczęła działać na mnie moczopędnie, w domu piję z cytryną), alkoholu (nigdy nie piłem) oraz nie palę papierosów (nigdy nie paliłem). Nie stołuję się na stacjach benzynowych, ani okolicznych fast foodach (McDonalds, KFC). Nie jem kupionych ,,gotowych dań" ze słoików. Nie mam zamiaru jeść w trasie: sera, jogurtów itp., ponieważ dostanę od nich rewolucji żołądkowych (chociaż w domu mi nie szkodzą w 95 procentach sytuacji). Nie biorę w trasę żadnych słodyczy (oprócz tych batonów musli, które już mi się w sumie przejadły), chrupek, ciasteczek, paluszków, cukiereczków itp.

 

Jedyne ciepłe posiłki obecnie jem w domu (przez 1-2 dni), gdy wrócę po podróży. W normalnych warunkach mam ogromny apetyt (ważę 96 kg, przy wzroście 185 cm), w sumie to przyda mi się lekka dieta, żeby te 16 kg stracić. Jednak ponawiam pytanie: czy takie ciągłe jedzenie suchego pokarmu będzie zdrowe na dłuższą metę? Co innego jeść, żeby nie dostać w nieoczekiwanym momencie rewolucji żołądkowych i żeby było to zdrowe dla organizmu?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie, masz zajebistą dietę, nie palisz, nie pijesz, nie wpieprzasz ciastek, bardziej w danym momencie, na Twoim miejscu starałbym się oddać królestwo za "zmuszenie" się do aktywności fizycznej w celu redukcji stresu. 

Z tego, co rozumiem, jesteś nowy w zawodzie, więc na pewno z te 2-3 msc, zajmie Ci dostosowanie, się do całej sytuacji, adaptacja. Wówczas na spokojnie możesz coś popróbować, gdy stres nieco opadnie. 

Wykorzystaj obecny stres na redukcję wagi. Masz dobre nawyki, nie stołowania się w barach, czy macach. Jako pasażer czasami podróżuję busami, więc widzę, jak kierowcy walą energetyk, kawy itp, potem narzekają, że w trasie nie chudną. Jak dla mnie robisz obecnie świetną robotę.

 

Kup może jakąś sobie "zabawkę" ze sklepu sportowego, choćby paraletki do pompek, lub hantelke, ja na wyjazdach używam właśnie tego, typu sprzętu, lubię sobie od czasu, do czasu coś zakupić, też taśmy są spoko, tylko szybko się rozciągają. 

 

Jak Ci się chcę to opisz jak wygląda Twój dzień, jak dostałeś pracę itp, sam w przyszłości chcę spróbować tego chleba, dla samotnika jak ja wydaję się to spoko, ale właśnie duży stres a ja i tak mam podwyższony poziom kortyzolu. 

 

@Gołodupiec Obczaj kanał na Youtube, gość też mówi o treningu, w ciężarówce, dla mnie kozak, znajduję czas na trening w tak stresującej pracy, plus ma dwójkę dzieci. Ja bym się zapłakał. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zainteresuj się ketozą, to mogłoby być dla Ciebie dobre rozwiązanie. W tym systemie je się 2 gęstodżywcze posiłki dziennie, do tego ziarna i orzechy jako fajna, niewymagająca lodówki suplementacja.

 

Nie wiem jak u Ciebie z gotowaniem, ja lubię. Zawsze wychodzi mi więcej, to odkładam z garnka do słoików i wekuję. 

Dla Ciebie jak znalazł- palnik, garnek i kilka słoików, masz codziennie smaczny, ciepły i zdrowy posiłek. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak wspomniał @Yolo Ketoza w tym wypadku to bardzo dobry pomysł. Pozwala utrzymać stan najedzenia na bardzo długo. Dodatkowy plus jest taki, że przy jedzeniu przede wszystkim tłuszczy i białka, nie jest się zamulonym po posiłku. Tak jak w przypadku węglowodanów. Co może być dużym atutem w przypadku takiej pracy. Najtrudniejszy jest okres adaptacji który to w zależności od organizmu trwa około 6 tyg. Sam stosowałem taką dietę przy redukcji i sprawdziła się świetnie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Możesz spróbować na parę się przerzucić, w takich warunkach raczej wyjdzie. Wystarczy mały garnek, nawet jeden poziom i woda.

 

Para jest bardzo zdrowa, rybka lepiej smakuje (coś o tym wiem, bo jadłem przez pewien czas podobnie). Wrzucasz do tego marchewkę, jakieś warzywa i też lepiej smakują. Marchewka z pary obłędna w smaku, zajadam się, jak czipsami xD do tego jakiś ziemniaczek i masz pełnowartościowy posiłek. Chleb słabe rozwiązanie pod kątem wydajności kalorycznej. Doradzałbym również płatki owsiane z miksami owocowymi, chociażby bananem. Wodą zalewasz i masz idealny, tani posiłek zapychający na 2-3 godziny. Im częściej jesz płatki, tym lepiej smakują (mój przypadek).

 

Mięso z konserw uważa się za wydajne i jakościowe. Oglądałem ekspertów na YouTube, bo sam lubię konserwę zjeść, więc to do zostawienia spokojnie. Zamiast miksu z chlebem zrób miks z ziemniakiem, albo innym warzywem, więcej zielonego, więcej warzyw stary. Batony ok, raz na jakiś czas. Parówki do wyjebania z automatu. Lepiej kup dodatkową konserwę. Jak masz czas to lepiej kiełbasę zrobić samodzielnie, zejdziesz do 16-17 zł kg, wyższa jakość niż sklepowa za 40 zł/kg. Przerabiałem i przerabiam. Kapusta kiszona na odporność, ogórki, w trasie się powinno sprawdzić. Musisz się odżywiać w sposób zrównoważony przy wysiłku i w stresie.

 

Możesz jeść z rana poważny posiłek, zrobić lekką drzemkę i fajnie będziesz się czuł. Jak będzie trzeba to zagryziesz konserwą wieczorkiem. Chleb, parówki to słabe rozwiązanie, chleb jest mocno kaloryczny, praktycznie nie daje energii, sklepowe odpowiedniki nie przypominają nawet chleba, tylko napompowaną chemię.

 

Jaka grupa krwi? Skoro po nabiale dostajesz rewolucji żołądkowych to podejrzewam 0.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 @mac od długiego czasu nie jem mięsa, ale mam spostrzeżenia z okresu gdy jadłem.

 

Konserwy mają trzy wady (co najmniej jedną z trzech ,czasem wszystkie).

 

Są najczęściej naładowane chemią, mięso bywa pośledniej jakości, oddzielane mechanicznie itp, a jeśli nie to dużo soli (da się znaleźć takie gdzie dodaje się tylko sól).

 

Więc możesz mieć mięso kiepskiej jakości, możesz mieć konserwanty, a jak kupisz dobrej jakości to i tak będzie sporo soli. 

 

W mojej opinii jeśli kupujesz puchy bez konserwantów z dobrego mięsa to ze względu na ilość soli i tak odpadają z codziennej diety, można się pokusić o jedna maks dwie puszki w tygodniu.

 

Można te problemy przeskoczyć za pomocą konserw rybnych w oleju lub sosie własnym, lub dla ludzi lubiących się bawić w robienie przetworów produkcją własnych konserw, wtedy wiesz co jesz.

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, manygguh napisał:

Jak za badaniami krwi? Nie powoduje to jakichś niedoborów, albo wahań ilości krwinek białych/ czerwonych itp? Nie ma konsekwencji żadnych?

Ja nie jem mięsa, ale nie jestem weganinem, więc jajka, masło, przetwory mleczne mam w diecie, co za tym idzie nie mam problemów jakie miewają weganie. 

 

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, Mosze Red napisał:

 @mac od długiego czasu nie jem mięsa, ale mam spostrzeżenia z okresu gdy jadłem

 

Są najczęściej naładowane chemią, mięso bywa pośledniej jakości, oddzielane mechanicznie itp, a jeśli nie to dużo soli (da się znaleźć takie gdzie dodaje się tylko sól).

 

W mojej opinii jeśli kupujesz puchy bez konserwantów z dobrego mięsa to ze względu na ilość soli i tak odpadają z codziennej diety, można się pokusić o jedna maks dwie puszki w tygodniu.

 

 

W słabych konserwach mięso MOM oczywiście się pojawia, ale masz filmy, na których koleś normalnie analizuje mięso z konserw tych lepszych i potwierdza jakość. Jest jakiś popularny kanał z tym związany. Oglądałem właśnie i stąd wiem, byłem zaskoczony. Turystyczne konserwy za 2.5 zł to ścierwo, ale te premium powiedzmy, bez mięsa MOM, tylko produkowane z zachowaniem standardu to już dobra rzecz na trasy, czy awaryjny dzień. Nie mówię oczywiście, że codziennie, ale gość w temacie pytał, co powinien wykluczyć. Uważam, że dobrej konserwy nie powinien wykluczać w takim standardzie życia, jaki prowadzi.

 

Z resztą się zgadzam. Jem mięso zgodnie z grupą krwi 0, najbardziej wskazane, organizm priorytetowo przystosowany do mięsa i wiem to, bo zawsze miałem taką preferencję. Styl jedzenia trzeba dobrać pod własny organizm, grupę krwi, budowę ciała, nie przez widzimisię ideologiczne, bo to nie działa na naturę niestety. Jedna grupa preferuje coś innego, druga coś innego. U siebie wiem, że z mięsa zrezygnować nie mogę, bo zaznałbym ogromnego cierpienia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, mac napisał:

Uważam, że dobrej konserwy nie powinien wykluczać w takim standardzie życia, jaki prowadzi.

Ja też uważam, że można zjeść, jak pisałem 1-2x w tygodniu pod warunkiem, że jest to konserwa dobra jakościowo, dobre mięso i bez chemii.

 

Konserwy rybne można nawet dodać do codziennej diety jeśli jest to ryba w oleju lub sosie własnym, tam też nie uświadczysz konserwantów.  

 

 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem na keto, jestem także kierowcą.

Jedyny problem z rozpoczęciem keto to okres adaptacji, podczas którego mogą się przydarzyć rewolucje żołądkowe. Także średnio, jeśli miałbyś zacząć keto i od razu jechać w trasę.

Poza tym, to nie widzę problemów. Gdybym sam wyjeżdżał na tydzień, to po prostu zabrałbym gotowe jedzenie do słoików i podgrzewał sobie wieczorami.
 

Na keto z reguły je się 2 większe posiłki dziennie i to w zupełności wystarcza. Tzn. jesz dwa razy "pod korek". Tłuszcz i białko bardzo syci. W dodatku na keto nie odczuwa się głodu.

Ja codziennie robię minimum 16h postu, a potem wpierdalam ile mi się podoba. Pierwszy posiłek ~14:00, ostatni posiłek ~20:00-21:00. W międzyczasie wlatuje prawie 60g białka z odżywki białkowej bo ćwiczę na siłowni.

Jedzenie w trasie nie jest problemem. Musisz po prostu sobie przygotować żarcie na cały tydzień, które jest gotowe do podgrzania. Lodówkę masz, mikrofalówkę może nawet też. Nie widzę problemów. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To normalne na początku też tak miałem jak zaczynałem 2 miesiące pojeździsz się wprawisz to zaczniesz jeść normalnie też jestem kierowca nwm jak wygląda twooja praca na czym jeździsz i jakie trasy walisz ale już tak po pol roku to jadłem obiad na śniadanie i sporo schudłem nie przejmuj się pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, NiesamowitySzymi napisał:

Kup może jakąś sobie "zabawkę" ze sklepu sportowego, choćby paraletki do pompek, lub hantelke, ja na wyjazdach używam właśnie tego, typu sprzętu, lubię sobie od czasu, do czasu coś zakupić, też taśmy są spoko, tylko szybko się rozciągają. 

 

Jak Ci się chcę to opisz jak wygląda Twój dzień, jak dostałeś pracę itp, sam w przyszłości chcę spróbować tego chleba, dla samotnika jak ja wydaję się to spoko, ale właśnie duży stres a ja i tak mam podwyższony poziom kortyzolu. 

 

Obczaj kanał na Youtube, gość też mówi o treningu, w ciężarówce, dla mnie kozak, znajduję czas na trening w tak stresującej pracy, plus ma dwójkę dzieci. Ja bym się zapłakał. 

Subskrybuję jego kanał od dawna i naprawdę go podziwiam za osiągnięcie takiej formy w trasie. Przed pierwszym wyjazdem myślałem, że będę miał wystarczająco dużo czasu dla siebie, żeby poćwiczyć, pouczyć się angielskiego itp., oj jak ja się myliłem. W rzeczywistości to rozwiązałem jedną stronę z krzyżówkami xd. Pracę mam dobrze ułożoną, dużo jeżdżę, rozładunki/załadunki jak na razie idą sprawnie (o ile dokumentacja się zgadza), maksymalnie wykorzystuję 3 skrócone 9-cio godzinne odpoczynki w tygodniu (chyba, że jestem już naprawdę zmęczony, lub rozpoczynam jazdę w nocy, wtedy wolę się wyspać 11 h ponieważ w siódmej i ósmej nocnej godzinie jazdy staje się senny, szczególnie, że nie piję kawy ani innych wspomagaczy, więc tylko odpowiednia ilość snu pozwala mi prawidłowo funkcjonować).

 

Ogólnie to pracę dostałem po znajomości. Od ponad roku szef zachęcał mnie do zrobienia prawa jazdy na C+E i przyjścia do firmy (pierwsza fala koronawirusa wstrzymała wszystkie kursy na prawo jazdy więc trochę się zeszło). Jak na razie jestem zadowolony, samochód jest ok, ogrzewanie postojowe jest, nie mam limitów spalania paliwa (cały czas jadę na odcięciu czy to po autostradzie, czy po górach, mam po prostu jak najsprawniej wykonać swoją pracę, co jest zarówno z korzyścią dla mnie, jak i pracodawcy), nie ma problemu z parkowaniem na płatnych parkingach, więc nie muszę parkować na leśnych zatoczkach i oczywiście wszystko jest na legalu bez kombinacji przy tachografie.

 

Osobiście jestem samotnikiem i ta praca jest świetna dla mnie. Nie użeram się z innymi pracownikami (mam jedynie bezpośredni kontakt z szefem), jazda każdego dnia jest inna (ze względu na pogodę, porę dnia, ruch, trasę), muzyka/audycje radiowe lecą w tle. Można z kimś porozmawiać przez telefon w trakcie pracy. Jedyne minusy, to stres spowodowany znalezieniem parkingu na pauzę żeby nie przegiąć czasu jazdy (szczególnie jak są korki/wypadek/lub ostatnio protest rolników); zaplanowanie trasy, aby dotrzeć na czas do firmy i nie wpakować się pod zbyt niski wiadukt lub ograniczenia tonażowe; nieregularne godziny pracy (czasami trzeba zacząć o 23.00, 02.00, 04.00 itp.); brak wolnego czasu w tygodniu i po pracy (45 h pauzy w weekend to mało czasu dla mnie i prawie nic nie załatwisz na mieście); stres podczas jazdy w trudnych warunkach atmosferycznych (ulewne deszcze, mgły, najbardziej jednak obawiam się zimy i ,,szklanki" na drodze).

 

Wracając do tematu:

@Yolo właśnie nie wiem co zawekować, pewnie będę starał się zrobić jakieś danie z piersi z kurczaka.

 

@mac płatki owsiane u mnie odpadają, z 2 lata temu jadłem i wcale nie czułem się najedzony, wręcz przeciwnie byłem jeszcze bardziej głodny. Dodatkowo nie byłem w stanie zjeść samych płatków owsianych. Dodawałem jabłko, banana, rodzynki i wtedy było ok, ale po miesiącu tak mi cukier skoczył (zdecydowanie od rodzynek), że normę przekroczyłem. Nie wiem jaką mam grupę krwi, nigdy nie sprawdzałem.

 

@Mosze Red z konserw mięsnych jem jedynie konserwy typu ,,luncheon meat" firmy Krakus/ZMŁuków (chyba nie mają, aż tak złego składu). Jedynie one mi smakują. Jeśli chodzi o konserwy rybne, to jem jedynie filety z makreli w sosie pomidorowym (ale obecnie nie mam na nie apetytu i nie zabieram ich w trasę). Wszelkie ryby w oleju (oprócz śledzi z cebulą) nigdy mi nie smakowały. Przed pierwszym wyjazdem próbowałem wszystkich dostępnych u mnie w mieście rodzajów konserw/past/przetworzonych produktów rybnych i nic nie przypadło mi do gustu. 

 

@horseman Bardzo lubię suche wędliny, dlatego mam te kabanosy w małych paczkach. Z innymi wędlinami jest problem ponieważ są one pakowane w duże opakowania, a ja po prostu tego nie zjem przez ostatnie 2-3 dni (przez pierwsze 3 dni jem rybę) i nie chciałbym żeby się zmarnowały po otwarciu (szczególnie, że w weekend nie jem tego co jadłem w trasie, a od poniedziałku znowu wchodzi ryba).

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, Gołodupiec napisał:

Subskrybuję jego kanał od dawna i naprawdę go podziwiam za osiągnięcie takiej formy w trasie. Przed pierwszym wyjazdem myślałem, że będę miał wystarczająco dużo czasu dla siebie, żeby poćwiczyć, pouczyć się angielskiego itp., oj jak ja się myliłem

Też, bym tak myślał. 

17 minut temu, Gołodupiec napisał:

Jedyne minusy, to stres spowodowany znalezieniem parkingu na pauzę żeby nie przegiąć czasu jazdy (szczególnie jak są korki/wypadek/lub ostatnio protest rolników); zaplanowanie trasy, aby dotrzeć na czas do firmy i nie wpakować się pod zbyt niski wiadukt lub ograniczenia tonażowe; nieregularne godziny pracy (czasami trzeba zacząć o 23.00, 02.00, 04.00 itp.);

No, tutaj lipa, sam nie wiedziałbym jak na to reagować, odpowiedzialna sprawa. Dlatego tym, bardziej podziwiam Adriana, jak on może mieć taką psychę. Wiesz, ludzie mają pracę np w Urzędzie/budżetówce, stałe godziny, gdzie nic tam się nie dzieje, nie zmienia się. Od 7 do 15 i koniec. Wówczas łatwo pilnować diety, czy treningów, po po paru tygodniach organizm się przyzwyczaja i człowiek automatycznie idzie na dany trening o danej porze.  Już nie musi się zmuszać, zastanawiać iść, czy nie iść, a takie wątpliwości się zawsze pojawiają. 

 

W przypadku godzin jakich podałeś i jakie ma Adrian, ja osobiście podziwiam go, gdy dowiaduje się, że musi czekać, bo go nie rozładują magazynierzy i wnet zaczyna trening. Jeśli chodzi o sposób podania treści kanału, nie jest moim ulubionym youtuberem, jednak jeśli chodzi o psychikę, elastyczność to jest, to godne podziwu. Mówię, to z ponad 8-letnim stażem w sportach, gdybym mnie cechowała taka elastyczność, to zapewne miałbym lepsze umiejętności. Kozak.

 

No obyś się przyzwyczaił, poznasz trasy, miejsca parkingowe, noclegi, to się ułoży. A nie masz problemu np. z pociętymi plandekami, jak często wspominają przy jeździe zagranicę

Miałeś wybór np jazy na wahadle i przy powtarzającej się trasie? 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, NiesamowitySzymi napisał:

W przypadku godzin jakich podałeś i jakie ma Adrian, ja osobiście podziwiam go, gdy dowiaduje się, że musi czekać, bo go nie rozładują magazynierzy i wnet zaczyna trening. Jeśli chodzi o sposób podania treści kanału, nie jest moim ulubionym youtuberem, jednak jeśli chodzi o psychikę, elastyczność to jest, to godne podziwu. Mówię, to z ponad 8-letnim stażem w sportach, gdybym mnie cechowała taka elastyczność, to zapewne miałbym lepsze umiejętności. Kozak.

Prawdziwy kozak jeśli chodzi o samodyscyplinę szczególnie, że wcześniej jeździł przez lata tylko po nocach i robił formę.

 

Cytat

A nie masz problemu np. z pociętymi plandekami, jak często wspominają przy jeździe zagranicę. Miałeś wybór np jazy na wahadle i przy powtarzającej się trasie? 

Na całe szczęście nie jeżdżę na dziki zachód (Francja, Niemcy, Hiszpania, UK, Włochy itd.), ani na plandece i nie muszę zabezpieczać ładunku (ja jedynie otwieram i zamykam drzwi oraz dbam o dokumentację), więc mam już trzy problemy mniej z głowy (i naprawdę to doceniam teraz). Co do wyboru miejsca docelowego, to jadę tam, gdzie trzeba dowieźć ładunek. Trasy w pewnym sensie się powtarzają, bo żeby przejechać z jednego końca kraju na drugi, to zbyt wielkiego wyboru głównych dróg krajowych i autostrad nie ma. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie tak to wygląda przeważnie.

Śniadanie 4 jajka gotowane, avokado, plus 2 fatbomby (masło, kakao, masło orzechowe, mąka kokosowa, wiórki kokosowe) - te mam na cały tydzień, w lodówce bez problemu wytrzymują. Obiad jakaś sałatka warzywna z jakimś kurczakiem, tuńczykiem lub jakiś sosik z mięsem, plus te fatbomby. Przejeżdżam przez dom w połowie tygodnia to baba przeważnie mi szykuje obiadki na te 2 kolejne dni. Jak mi mało w ciągu dnia to jakiś kabanos, do tego w zapasie jakaś ryba w puszce. Do picia wodą z solą lub sok pomidorowy. To tak z grubsza. Waga zeszła ze 110 na 95. Nie liczę kalorii, ani nie mierze ketonów. Jeden ciężki trening w tygodniu, w sobotę, w aucie mi się nie chce.

Edytowane przez brat mniejszy
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, Gołodupiec napisał:

alkoholu (nigdy nie piłem) oraz nie palę papierosów (nigdy nie paliłem)

Autor tego posta bożego nie jest rdzennym Polakiem! No jak to nie zakurzyć sporta bez filtra i nie dziabnąć małpki przed robotą??? Autor posta to reptilianin.

 

No to po szklanie i na rusztowanie.

 

Zdrowie pięknych pań ... i mojej żony.

 

No to chluśniem bo uśniem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.