Skocz do zawartości

Czy spotykałaś się, czy byłaś w związku, z facetem wychowanym przez samotną matkę?


Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 5.11.2020 o 18:03, pknwz napisał:

Widać momentami jej zaborczość, co jest podświadome, a nie intencjonalne. Czasem mi wbija szpilki, na co nie reaguję, bo jestem zdania, że problemy z synem

Oh, jak ja dobrze to znam. Takie szpileczki irytowały mnie niemiłosiernie, tym bardziej, ze jeszcze nie miałyśmy się okazji poznać. Ona nigdy nie zaprosiła, a jak mi facet proponował to powiedziałam wyprost, ze na ten moment (właśnie wbijania szpileczek) to nie bardzo mam ochotę. Ogólnie to nie reaguje na te zaczepki bezpośrednio do mojego mężczyzny (wiem, ze są z rozmowy ich przez telefon bo zazwyczaj to głośnomówiący), ale czerpię chora satysfakcję jak jedziemy do moich rodziców i on jej to mówi ;) i te reakcje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak i nie było łatwo niestety. Bo spróbujcie wytłumaczyć facetowi po 30-stce wychowywanym całe życie przez nadopiekuńczą matkę i mieszkający z nią cały czas za wyjątkiem studiów, że nic mu się nie stanie jeśli sam przyniesie sobie sztućce z kuchni, kiedy obiad jest gotowy, albo uruchomi sam pralkę, jeśli mama wpajała mu przez całe życie przekonanie, że to rola kobiety.

Niby był na dobrym stanowisku i nie był złym człowiekiem, ale przy tym zupełnie niezaradnym. I co najgorsze nie wykazującym chęci do zmiany. Po prostu jego mama go tak przyzwyczaiła, że zaraz jak wracała z pracy ona zajmowała się domem, a on kiedy przyszedł do domu oglądał w tym czasie tv i tak mu zostało. Co gorsza, jego mama próbowała też i na mnie wymusić takie zachowania żebym koło niego skakała, ale się nie dałam.

Dopiero jak zamieszkaliśmy razem udało mi się pewne rzeczy w końcu wyegzekwować, np. że kiedy ja gotuje obiad, to on zmywa, albo odwrotnie, szczególnie, że obydwoje pracowaliśmy, więc ja też bywałam zmęczona.

W końcu rozstaliśmy się, ale z innych powodów. W każdym razie choć nie był to człowiek zły, to ciężki do życia, z tego co wiem zresztą z kolejną kobietą też mu nie wyszło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najczęściej wyczuję najstarszego z rodzeństwa, wychowywanego bez ojca. Sprawdziło mi się wielokrotnie.

Dojrzalszy, znacznie bardziej od swoich rówieśników - zupełnie niebananowy. Zawsze podobali mi się starsi mężczyźni. Jeżeli zainteresowałam się rówieśnikiem - to okazywało się, że wychowywał się bez ojca. Po prostu czuć było tę dojrzałość i ogrom, często przykrego doświadczenia. Niestety często rozchwiani, pokaleczeni, ale ogólnie dobrzy ludzie. Po prostu zmuszeni, aby szybciej się emocjonalnie zestarzeć.

Edytowane przez Amperka
  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Amperka napisał:

Najczęściej wyczuję najstarszego z rodzeństwa, wychowywanego bez ojca. Sprawdziło mi się wielokrotnie.

Dojrzalszy, znacznie bardziej od swoich rówieśników - zupełnie niebananowy. Zawsze podobali mi się starsi mężczyźni. Jeżeli zainteresowałam się rówieśnikiem - to okazywało się, że wychowywał się bez ojca. Po prostu czuć było tę dojrzałość i ogrom, często przykrego doświadczenia. Niestety często rozchwiani, pokaleczeni, ale ogólnie dobrzy ludzie. Po prostu zmuszeni, aby szybciej się emocjonalnie zestarzeć.

To się zgadza, te same cechy widziałam u mojego byłego... Aczkolwiek nie każda matka jest też nadopiekuńcza, więc nie ma co generalizować. Ale jego matka była i to bardzo, a przy tym toksyczna dla niego, co sam zauważał, jednak przejmował mimo tego jej cechy. Długo by pisać, miał też swoją dobrą stronę, ale niestety nie wytrzymałam z nim długo.

Teraz mój obecny facet to jego niemal przeciwieństwo pod wieloma względami i z tego się cieszę.
Niestety wtedy naiwnie myślałam, że pewne nawyki, cechy mojego ex uda się zmienić, ale to jest niestety niemożliwe jeśli druga strona tego nie chce. Generalnie na jego przykładzie sądzę, że jednak brak ojca może odbić się mocno na psychice.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

Ze wszystkich wypowiedzi można wywnioskować że:

1) Jedni wychowywani bez ojca są zaradni a inni nie
2) Jedni utrzymują stałe relacje z matką a inni nie
3) Jedni chcą założyć rodzinę (bo tego im brakowało) a inni nie
4) Jedni są lalusiami a inni nie
5) Jedni gloryfikują kobiety a inni nie
6) Jedni się boją kobiet a inni nie
7) Jedni się szybko angażują a inni nie

Czy synowie wychowywani w pełnych rodzinach zawsze wyrastają na męskich, pewnych siebie, zaradnych, uczciwych, odważnych, honorowych ideałów bez skazy i bez żadnych problemów psychicznych?

Edytowane przez Tadamichi Kuribayashi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłam w dwóch takich związkach, oczywiście o ile dobrze sobie przypominam.

Mam też kilku kolegów bez ojców, a wśród koleżanek mam same, które wychowywały się bez ojców. Z różnych przyczyn. Czasami śmierć, czasami rozwód, a czasami zwykła nieobecność.  

Mój były np. wychowywał się bez ojca, który umarł, gdy on był jeszcze dzieckiem, więc go nie pamięta. 

Cechy charakterystyczne:  nieco depresyjny, straszny kobieciarz, oczywiście ponadprzeciętnie inteligentny. W wieku 34 lat, bo wtedy go poznałam - ustawiony życiowo, zwiedzona spora część świata. Ładny, zadbany wygląd. 

Do dziś ma opór przed zawarciem małżeństwa oraz posiadaniem dzieci (nie znosi ich). Relacje z matką - bardzo bliskie. 

 

Drugi przypadek: Ustawiony życiowo. Trochę rozpieszczany przez matkę, bardzo roszczeniowy. Trochę wredny. Też inteligentny. Bardzo wygodnicki. Cecha charakterystyczna: wszystko mu się należy. Każdy określiłby go jako dupka, którego się unika, i tak też się zwykle zachowywał. Typ bardzo kontrolujący wszystko wokół. Też bardzo zadbany. 

Nie lubi kobiet, nie chce małżeństwa ani tym bardziej dzieci (też ma do nich przeogromną niechęć). Kontakty z matką również bardzo bliskie. 

 

Koledzy: 

Jeden kolega, wychowywany przez nadopiekuńczą matkę, która wszystko podstawiała mu pod nos. Tak został nauczony. Wybrał sobie żonę o wiele lat starszą, która mu teraz matkuje. Gotowanko, pranko, sprzątanko. Do remontów dwie lewe ręce, do robienia jedzenia też. 

Kiedyś go poprosiłam, żeby mi kupił zwykłą Polopirynę S, przyniósł mi coś dziwnego, jakby o lekach nie miał zielonego pojęcia. 

 

Drugi kolega wychowywany bez ojca, trochę dziwny, trochę wycofany, parcie na dobry wygląd, na swoją sylwetkę, znaczna część życia spędzona na siłowni. 

Kiedyś mu napisałam, że jadę na wycieczkę, odpisał mi coś w stylu, że mnie jakiś facet sponsoruje.  

Oczywiście jechałam wtedy ze znajomymi.  

Mniemanie o kobietach: materialistki. 

 

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.