Skocz do zawartości

Wychowanie nastolatki


Rekomendowane odpowiedzi

Zwracam się głównie do kobiet, ale może są tutaj bracia którzy mają dorastające córki i znaleźli ciekawe sposoby na to by do nich dotrzeć, albo podpatrzyli takie sposoby u swoich kobiet?

 

Chcę Was zapytać jak sobie radzicie z nastolatkami, kiedy jeszcze pstro w  głowie, ale mniemanie o sobie już nie na poziomie dziecka?

Drugie pytanie; jak wspominacie ten czas u siebie, co się Wam podobało i było dla Was dobre w podejściu ojców, a co wspominacie negatywnie? Ewentualnie poproszę przykłady z otoczenia, jeśli nie chcecie o sobie.

 

Próbuję lepiej zrozumieć i nabrać cierpliwości do pewnej zarozumiałej, zapatrzonej w ekran smartfona, ale i mocno wrażliwej  dziewczyny. 

Będąc w związku to idzie fajnie, bo rolami można się podzielić. Zbalansować wymagania, stawianie granic, do okazywania pozytywnych uczuć i emocji.

Próbując robić to samemu, trochę trudniej.

  • Like 4
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Yolo dla mnie rodzicielstwo zwłaszcza na tym nastoletnim etapie to lekcja pokory. Ogólnie jakoś sobie radzę, już nawet nie wiem dobrze czy źle, wszystko dzieje się. Próbuje nabrać bardziej zaufania do życia, ponieważ mam tendencję do nadmiernego przejmowania się.  Korzystając z pomocy psychologa usłyszałam, iż mam na stanie fajną, wartościową osobę, ale jest taki okres buntu, odrywania się od rodzica, kiedy zachodzi proces dojrzewania, i rodzic powinien to po prostu przetrwać. W zależności od tego jak to zniesie będzie wyglądała relacja w dalszych latach.

 

Każdy młodość przezywa inaczej, kwestia temperamentu, jedni spokojnie, inni gwałtownie. Ja mam opcje 2. To też wrażliwa przy czym wysoce społeczna osoba o  dużej potrzebie samostanowienia i szacunku. Obecnie ten gwałtowny czas największej rewolucji jakby mija i widzę odwrót. Moje dziecko w procesie buntu wywalczyło sporo przestrzeni, ma swoje ramy, jednak teraz bardziej rozmawiamy jak „równy” z „równym”.

 

 Aktualnie  pociecha, choć ma 129IQ  jedzie raczej na niskich oparach jeśli chodzi o naukę, za to mnóstwo czasu poświecą pasji (związane z pisaniem i muzyką). Na tym polu są nasze największe konflikty, choć sama w latach szkolnych miałam podobnie. Wtedy bardzo mocno odczuwałam brak zaufania, do tego, iż wiem, co robię, albo jakieś podważanie mojej wartości.

 

Mam  trochę niewypałów wychowawczych na koncie. Np. przybranie surowej pozy przez pewien czas. To mi przychodziło z  trudem, ponieważ z natury taka nie jestem, ale wtedy myślałam, że tak trzeba. To bardzo pogorszyło nasze relacje i w pryzmacie tego zauważyłam, że jest to skrypt z mojej rodziny. Zabolało mnie, kiedy zdałam sobie sprawę z własnego zachowania  i obudziło we mnie dużo czułości. Patrzę teraz inaczej na to nastoletnie wciąż dziecko, które ma własną osobowość, marzenia i prawo do szukania swoich dróg błądząc. Sporo mi pomogły rozmowy z pewną panią psycholog,  mądrą  i dojrzałą kobietą, która bardziej niż teoretyzuje zna się na życiu.

 

  • Like 3
  • Dzięki 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Anna

Dziękuję Ci za te słowa.

'Lekcja pokory' to dobre określenie. Chciałoby się czasem zabić, a nie można;)

Dzieci to wymagający nauczyciel, można przez ich oczy zobaczyć dawnego siebie. I biada, jeśli to jest ta część siebie, z akceptacją ktorej były kłopoty. 

Abo ktorej nie wspominamy miło.

 

Może to droga okrężna do okazania akceptacji? Tak się czasem zastanawiam, kiedy widzę w tych małych oczach kogoś innego. 

Godzinę temu, Anna napisał:

rodzic powinien to po prostu przetrwać. W zależności od tego jak to zniesie będzie wyglądała relacja w dalszych latach.

Mam tę swaiadomość, jeszcze kilka lat i pofrunie. Czasem zachodzę w głowę jak pomóc jej wychodować, a nie przyciąć skrzydła.

Karkołomne zadanie, czasem jak słoń w składzie porcelany. 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam co prawda nastolatka w domu, ale mogę tylko się podpisać pod tym co koleżanka tu już napisała. Trzeba dać im przestrzeń, pokazać, że jesteśmy na wyciągnięcie ręki, gdyby tego potrzebowali, ale nie wchodzić na głowę. Ten wiek "oderwania" jest bardzo ważny, rozwija się indywidualizm, i ważniejsze jest bycie z samym sobą, a nie z rodziną. Moja mama nie jest w stanie zrozumieć, że nie ciągnę wszędzie gdzie idę młodego, gdy on tego nie chce, bo zmuszanie przynosi odwrotny skutek. Gdy zaproponuję i daje czas do namysłu, sam przychodzi. Albo sam proponuje. Ma swój świat i swoje kredki, swoich przyjaciół, "dziewczyne". 

Ja jako nastolatka miałam fajny kontakt z tatą, wiedziałam, że mnie nie rozumie, czasem wkurzał oczywiście, ale dawał mi swobodę i traktował sprawiedliwie. Moja matka niestety nie, uważała że wie co jest dla każdego najlepsze lepiej niż oni sami. Wtedy wkraczał tata i stawał po mojej stronie. Takie wsparcie u ojca to fajna rzecz, wiesz, że jest ktoś kto jest zawsze po twojej stronie. 

  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moi rodzice zawsze pozwalali mi na wszystko (prawie wszystko), byłam bardzo niesforną nastolatką.  

Bardzo szybko zaczęłam chodzić na imprezy, bo obracałam się w starszym towarzystwie, i bardzo szybo zaczęłam spotykać się z chłopakami.  

Uspokoiłam się mając 18 lat, znudziła mnie wtedy większość rzeczy.

Potem, kiedy miałam problemy natury duchowej, bardzo mnie wspierali.  

Pamiętam taką sytuację, kiedy leżałam w łóżku, w zasadzie leżałam w nim od wielu dni, i byłam w rozsypce, a terapie z psychologami nie pomagały (rodzice wozili mnie do najlepszych specjalistów), to zapytali się mnie wówczas, czego od życia pragnę, i oni chcą, żebym im tylko o tym powiedziała, a zrobią wszystko, żeby mi w tym pomóc.

To była najpiękniejsza rzecz jaką od nich usłyszałam. 

Rodzice wspierają mnie we wszystkim, czego bym nie zrobiła. Zawsze mam w nich oparcie, nigdy mnie nie krytykują, nie wyśmiewają moich pomysłów. I nigdy niczego ode mnie wymagali. Zawsze mogę na nich polegać, i zawsze będą pierwszymi osobami do których zwrócę się o pomoc, kiedy będę czegoś potrzebowała.  Są aktualnie najważniejszymi osobami w moim życiu. 

Jeśli chodzi o rodziców, to w życiu jestem prawdziwą szczęściarą, lepiej nie mogłam trafić. 

 

Gdybym miała doradzić, najważniejsze zasady:

- nie krytykować

- wspierać

- nie wymagać.

 

 

 

 

Edytowane przez JudgeMe
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje wychowanie (w tym jako nastolatki), było jazdą bez trzymanki, która mogła się źle zakończyć. 
Miałam całkowitą swobodę (od zawsze nikt nie pilnował co robię, czy robię zadania domowe, z kim się spotykam, jak ma się moje zdrowie itd.). Moja matka miała tak 'lajtowe' podejście, że aż chciała ze mną x palić. Mogłam pić alkohol na imprezach itd. Zdarzało mi się wrócić do domu o 5 rano, bądź w ogóle po bardzo długim czasie. Generalnie zero zasad i wzorców. Często też to ja wchodziłam w rolę rodzica, bo moi ciągle się kłócili o irracjonalne rzeczy, nadużywali alkoholu, robili bardzo głupie rzeczy itd. Ojciec swoją agresję kumulował na mnie, matka mnie po prostu odrzucała.

Mimo wszystko mam to szczęście, że jestem naprawdę uzdolnioną osobą. Można powiedzieć, że wychowywałam sama siebie, więc to ja stawiałam sobie granice:

- wyniki maturalne pozwalające dostać się do top uniwersytetów i ignorowanie naśmiewania się z mojej nauki (to był temat do śmiechu na każdej imprezie ;))

- nigdy do domu nie wrócę pijana (od 18 urodzin praktycznie całkowicie ograniczyłam alkohol do wyjątkowych dat, bądź wyjść)

- uważanie na towarzystwo i mężczyzn (aspirujących do bycia w związku jak mój ojciec)

 

Osoby, które nie wiedzą jak wyglądało moje wychowanie mają mnie za osobę pochodzącą z "dobrego domu", która miała lepszy start i nie doświadczyła żadnych trudności (;))

 

Jest też pewien śmieszny aspekt. Mój ojciec ma kontakt z osobami w wieku nastoletnim i jest uważany za osobę, która ma świetne podejście do młodzieży. Ze mną nigdy nie porozmawiał jak ojciec z córką, od dziecka powtarzał mi, że szkoły na pewno nie ukończę (nie uczestniczył w moim życiu szkolnym, nie wiedział, że jestem jedną z najlepszych). Napastował mnie też swoimi prymitywnymi komentarzami o seksie (na tyle nietrafionymi, że czułam się zażenowana), oraz twierdził, że się puszczam i że na pewno zajdę w ciążę.
Choć obecnie studiuję w topce, to jednak nadal zdarza mi się słyszeć, że jestem głupią idiotką/głupim gówniarzem i nie mam o niczym wiedzy (teraz to już śmieszy). 

 

 

 

Edytowane przez melody
  • Like 6
  • Dzięki 2
  • Smutny 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, JudgeMe napisał:

Jeśli chodzi o rodziców, to w życiu jestem prawdziwą szczęściarą, lepiej nie mogłam trafić. 

Wiesz, czytając Twój opis i patrząc na egzaltowane zachowanie, można odnieść wrażenie że zdecydowanie zabrakło Ci postawienia granic. Dziecko, kiedy może wszystko, gubi się. Ma 'problemy duchowe i leży całymi dniami w łóżku'. 

Ja bym tego nie chciał dla córki, dlatego w pewnych sprawach nie ma zmiłuj. 

Dzięki za Twój punkt widzenia, sporo pokazuje.

1 godzinę temu, JudgeMe napisał:

 

- nie wymagać.

 

To jest prosta droga do wychowania sobie roszczeniowej, egoistycznej osóbki. Moją rolą jest przygotowanie tego dziecka do samodzielnego życia, a ono stawia wymagania. 

@MalVinamasz jakiś sposób na balans między pozwoleniem na niezależność, a pilnowaniem obowiązków? Uczysz tego, np. pomocy w domu, brania konsekwencji swoich decyzji na siebie?

1 godzinę temu, prod1gybmx napisał:

To kiedyś wychodzą z tej fazy? ? sory za offtop.

Problem w tym, że jeśli nie będę ingerował i pozwolę na wszystko, wychowam sobie sztandarowy obraz kobiety z forumowych opisów. 

One nie wzięły się znikąd, tak zostały wychowane.

 

Teraz, to jest taki wiek kiedy czasem przychodzi ochota łebek ukręcić;)

Jeszcze dziecko, a już kobieta. Jeszcze się lubi przytulić, a czasem jak piredolnie shit testem to z butów wybija. 

Wszystkie opcje przerobione, kiedy np, jest zakaz na smartfona. Płacz, krzyki, szantaż, prośby, namolne drążenie 'kroplą wody', i sporo innych.

Obcej osobie w połowie takich zachowań pokazałbyś drzwi, a tutaj trzeba się modlić o cierpliwość i takie podejście, żeby wychować a nie wytresować.

27 minut temu, Colemanka napisał:

A co się stało z Jej matką? Bo to jakby kluczowe.

Żyje i ma się dobrze, pozdrowię kiedy spotkam;)

Temat nie o tym, więc jeśli nie masz ochoty opisać swoich doświadczeń, nie drąż. 

Edytowane przez Yolo
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Yolo napisał:

Problem w tym, że jeśli nie będę ingerował i pozwolę na wszystko, wychowam sobie sztandarowy obraz kobiety z forumowych opisów. 

One nie wzięły się znikąd, tak zostały wychowane.

 

Teraz, to jest taki wiek kiedy czasem przychodzi ochota łebek ukręcić;)

Jeszcze dziecko, a już kobieta. Jeszcze się lubi przytulić, a czasem jak pirdolnie shit testem to z butów wybija. 

Wszystkie opcje przerobione, kiedy np, jest zakaz na smartfona. Płacz, krzyki, szantaż, prośby, namolne drążenie 'kroplą wody', i sporo innych.

Obcej osobie w połowie takich zachowań pokazałbyś drzwi, a tutaj trzeba się modlić o cierpliwość i takie podejście, żeby wychować a nie wytresować.

Myślę, że najlepszą metodą w tym wieku jest pokazywanie korzyści z jakiś działań, a nie negatywnych skutków. Na straszenie zawsze zareagujemy emocjonalnie, a jeśli nam się pokaże, że jeśli będziesz robić tak i tak, to OTRZYMASZ tamo, możemy coś osiągnąć. Można by powiedzieć, że jakiś materializm, ale rzadko kto wykonuje jakieś działania, bo nam tatuś powiedział, że teoretycznie to nam może zaszkodzić. Wręcz przeciwnie. W tym wieku wręcz będziemy działać na przekór. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, JudgeMe napisał:

Moi rodzice zawsze pozwalali mi na wszystko (prawie wszystko), byłam bardzo niesforną nastolatką.  

Bardzo szybko zaczęłam chodzić na imprezy, bo obracałam się w starszym towarzystwie, i bardzo szybo zaczęłam spotykać się z chłopakami.  

Uspokoiłam się mając 18 lat, znudziła mnie wtedy większość rzeczy.

Potem, kiedy miałam problemy natury duchowej, bardzo mnie wspierali.  

Pamiętam taką sytuację, kiedy leżałam w łóżku, w zasadzie leżałam w nim od wielu dni, i byłam w rozsypce, a terapie z psychologami nie pomagały (rodzice wozili mnie do najlepszych specjalistów), to zapytali się mnie wówczas, czego od życia pragnę, i oni chcą, żebym im tylko o tym powiedziała, a zrobią wszystko, żeby mi w tym pomóc.

Czyli w skrócie puszczałaś się z starszymi gościami w wieku już 15 lat, dawałaś im dupy, ruchali cię jak chcieli, alkohol, używki, potem cię zostawili i nagle dostałaś załamania i rozterek duchowych. Specjaliści ci nie mogli pomóc, bo nie wiedzieli co ty wyprawiałaś. Cała twoja duchowość to była tylko wielka ucieczka od tego kogo z siebie zrobiłaś w wieku nastoletnim, na takie panie jest pewna nazwa, by nie być obraźliwym jej nie napiszę. Zwyczajnie nie wytrzymałaś psychicznie prawdy o sobie i uciekłaś w duchowość. Nic dziwnego zresztą 15 latka, która zostaje workiem na spermę dla starszych panów, to coś, co się nie mogło skończyć dobrze.

 

Dlatego należy wychowywać swoje córki na dobre kobiety. Kobieta ma siebie szanować, szanująca się kobieta w wieku 15 lat nie będzie workiem na spermę. Tu nie chodzi o ostre wychowanie ale kochać swoje dziecko to nie pozwolić mu zejść na złą ścieżkę. Rodzice JudgeMe jej na to pozwolili i skończyło się jak skończyło.

  • Haha 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kochaj, akceptuj  też ją jako istotę seksualną. Nie próbuj nadawać jej kagańca poczucia winy, czy kontrolowania jej życia, aby nie wróciła z brzuchem.

Otwarcie rozmawiaj o antykoncepcji, narkotykach, uzależnianiach, ale bez oceniania po prostu tłumacz konsekwencji pewnych rzeczy i wyborów.

Kochaj, kochaj, mów jej, że jest piękna, wspieraj, interesuj się akceptuj, jak trzeba będzie to pozwól upaść jak się gdzieś nawali wódką czy coś, ...ale powiedz, że jak poczuje się źle na imprezie, czy cokolwiek nie tak będzie to ma Ci dać jakiś znak. Może jakies haslo, np. losowy ciag znaków, że coś jest nie tak. Podstawa to zaufanie, aby Ci mówiła gdzie jest , nie dlatego, że jej nie wierzy ale jakby coś się działo to abyś łatwiej mógł ja znaleźć.

Rozmawiaj też o seksie, że on nie określa jej wartości, że to jest naprawdę ważne jak się przeżywa pierwszy raz, że to ważne dla psychiki, że dziewictwo nie jest balast, którego należy się pobzyć, bo wstyd przed koleżankami, jej sprawa jej wybór a jak pozna chłopaka, z którym chce to zrobić to lepiej niech przyjdzie i powie, że potrzebuje tabletki, niż ma dawać dupy z duszą na ramienie w jakims chujowym pokoju w czyimś domu z jakimś młodziakiem co pierwszy raz bedzie w życiu gumę zakładał i akurat z nią.

Gdy córka jest kochana przez ojca to nie musi szukać miłości na zewnątrz. Zainteresuj się, podzielaj jej pasję. może weź na jakąś wycieczkę...

Nie wiem czy uprawia jakiś sport. Nawet jakby to miał być pole dance to i tak mocno ją to zmęczy, a nastolatka trzeba zmęczyć.

Jak Ty ją odrzucisz to będzie szukać miłości w klubie, na Tinderze, w starszych kolesiach (wiadomo, żę to tez zalezy co to za koleś)... i wytłumacz jej, że nie ma darmowych obiadów, narkotyków i alkoholu. Zwłaszcza jak jesteś nastoletnią dupą.

Inaczej to będą ją walić po kiblach w klubach dużo gorsi ode mnie. Ja to przynajmniej szanowałem zawsze te kobiety i byłem wdzięczny oraz uprzejmy za to, że mi szybko dawały. Nawet jak nie pamiętałem ich imion. Jestem gentlemenem.

  • Like 2
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@DuchAnalityk

Wolałbym się w tym wątku skupić na praktycznej stronie tematu. Jeśli masz takie doświadczenie, podziel się. 

Jeśli nie, zostaw sobie ten jad na inne okazje.

 

@melody

Muszisz być cholernie upartą i zawziętą osobą, jeśli mimo takich warunków udaje Ci się 'pokazać wszystkim' że sobie dobrze radzisz.

Taka motywacja ma swoją cenę.

Ciekawe jak potoczyła by się Twoja historia w innych warunkach. 

Fajnie że sobie radzisz, kibicuję. 

Mam tylko pewne wątpliwości w kwestii podejścia do rodzicielstwa, co zdaje się być wynikiem wychowania. Ale Ty  młoda, pewnie jeszcze kilka razy Ci się zmieni.

4 minuty temu, Red exPUA napisał:

Gdy córka jest kochana przez ojca to nie musi szukać miłości na zewnątrz.

Kwintesencja 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To na co ja będę stawiać w wychowaniu mojej córki - to poczucie własnej wartości.

Mnie rodzice wychowywali dość surowo, a z drugiej strony jestem im wdzięczna za to wyznaczenie granic. Byłam (i jestem) bardzo krnąbrną osobą, ale nigdy, ale to przenigdy nie zrobiłam nic wbrew swojemu sumieniu, poczuciu sprawiedliwości, żeby przypodobać się komukolwiek. Mój ojciec zawsze był z tego powodu ze mnie dumny. Były etapy, gdzie przez taką postawę (np. stawanie w obronie słabszych w klasie) byłam odrzutkiem, potem stawałam się nagle gwiazdą klasową. Ale nosiłam głowę wysoko, nigdy nie żebrałam o sympatię jakiś popularnych grupek w klasie, szkole.

 

I to samo chcę dać swojej córce. Właśnie to poczucie, że jej kręgosłup ma się przed byle kim nie zginać i ma postępować w sposób zgodny z tym co czuje, nie oglądając się na innych. Z tego co jeszcze sama pamiętam dominuje w szkole pewna przypadłość, na którą cierpią zdecydowanie młode dziewczyny. Dojmująco łakną sympatii, popularności, zauważenia, bycia lubianą. Chcę wpoić mojej córce, że będzie w życiu stawała przed różnymi dylematami: wybrać spokój, wygodę, popularność, sympatię aroganckich koleżanek czy to co jej podpowiada serducho i sumienie. Muszę ją nauczyć, żeby wybierała to drugie. Żeby zawsze świeciła swoim światłem a nie starała się odbijać cudzego. O to też zawsze proszę męża - żeby u nas w domu dominowała taka retoryka. Córka ma 15 miesięcy, a ja już o tym myślę.

I myślę, że jak to będzie to już inne aspekty też będą ok. Dziewczyna z poczuciem własnej wartości nie da się ośmieszyć, oszukać, "wydymać", pokieruje odpowiednio swoim życiem.

Tak mi się wydaje, ale weryfikacja moich poglądów jeszcze przede mną.

Poczucie własnej wartości, a reszta, reszta się jakoś ułoży :)

 

  • Like 2
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, JudgeMe napisał:

To była najpiękniejsza rzecz jaką od nich usłyszałam. 

No na bank, przyzwolenie na wszystko i jeszcze wsparcie w tym. ;) 

 

2 godziny temu, JudgeMe napisał:

Rodzice wspierają mnie we wszystkim, czego bym nie zrobiła. Zawsze mam w nich oparcie, nigdy mnie nie krytykują, nie wyśmiewają moich pomysłów. I nigdy niczego ode mnie wymagali. Zawsze mogę na nich polegać, i zawsze będą pierwszymi osobami do których zwrócę się o pomoc, kiedy będę czegoś potrzebowała.

Ile  w tym miłości, a ile strachu przed odpowiedzialnością, że córka sobie może coś zrobić? Coś czuję, że bardzo dużo tutaj strachu przed wyrzutami sumienia. 

 

2 godziny temu, JudgeMe napisał:

Gdybym miała doradzić, najważniejsze zasady:

- nie krytykować

- wspierać

- nie wymagać.

-Krytykować idiotyczne pomysły, wykazać się doświadczeniem życiowym. Ale do tego trzeba kumatego, a nie wystraszonego rodzica.

-Wspierać w pasjach i innych rzeczach, które mogą sprawić, że stanie się szczęśliwą osobą.

- Wymagać szacunku do siebie i osób, którym ten szacunek się należy ze względu na to co sobą reprezentują, a nie dlatego, że są np. starsze.

 

"Zbyt wielu rodziców stara się być kapitanami na statkach swoich dzieci, zamiast uczyć jak być latarnią, dzięki której znajdzie swoją drogę. 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

26 minut temu, Yolo napisał:

Ma 'problemy duchowe i leży całymi dniami w łóżku'. 

Ja bym tego nie chciał dla córki, dlatego w pewnych sprawach nie ma zmiłuj. 

Dzięki za Twój punkt widzenia, sporo pokazuje.

Leżałam, bo miałam problemy psychiczne. Powodem nie było lenistwo. 

Był to tymczasowy epizod, gdzieś na pierwszym roku moich studiów. Potem trafiłam na specjalistę filozofa-terapeutę, który mi bardzo pomógł, dzięki logoterapii i psychoanalizie egzystencjalnej z tego wyszłam.  

29 minut temu, Yolo napisał:

sobie roszczeniowej, egoistycznej osóbki. Moją rolą jest przygotowanie tego dziecka do samodzielnego życia, a ono stawia

Pisząc "nie mając wymagań", miałam bardziej na myśli to, że niektórzy rodzice wymagają od dziecka, żeby było lekarzem, muzykiem,itp. 

Moi rodzice nie posiadali nigdy takich aspiracji, pozwalali mi się rozwijać w dowolnym kierunku. Kiedy chciałam jeździć konno, to płacili za moje lekcje, kiedy chciałam śpiewać, to płacili za moje lekcje. Kiedy chciałam występować w teatrze, to zapisali mnie na kółko teatralne i wozili na wszystkie próby. 

Nigdy nie zmuszali mnie do nauki.  Podobnie jak w przypadku koleżanki powyżej, uczyłam się sama, dla siebie. 

15 minut temu, DuchAnalityk napisał:

z starszymi gościami w wieku już 15 lat, dawałaś im dupy, ruchali cię jak chcieli, alkohol, używki, potem cię zostawili i nagle dostałaś załamania i rozterek duchowych. Specjaliści ci nie mogli pomóc, bo nie wiedzieli co ty wyprawiałaś.

Nie. Były to zwykłe młodzieńcze "miłości", pierwsze pocałunki, trzymanie się za ręce, itp.  Z nikim się nie ruchałam. Dzieci w moich czasach, w moim wieku nie miały takich skłonności. Nie myślałam o seksie. 

A swój stosunek seksualny odbyłam mając 18 lat. 

Do domu kilka razy wróciłam pijana. Ale nie, żeby się zawracać, raczej w szampańskim nastroju. Jednak nie przed 18 rokiem życia. 

A problemy miałam głównie przez chłopaka, bo byłam nieszczęśliwie zakochana. Dużo wtedy rozmyślałam o życiu i czytałam pesymistyczną literaturę, która bardzo mnie ukształtowała. 

 

 

 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minutes ago, Yolo said:

Żyje i ma się dobrze, pozdrowię kiedy spotkam;)

Temat nie o tym, więc jeśli nie masz ochoty opisać swoich doświadczeń, nie drąż. 

 

Myślałam, że temat jest o twojej córze. W moim odczuciu kluczową postacią w wychowaniu dziewczynki jest jej matka, a w przypadku chłopca ojciec. Dlatego pytałam.

Ale jasne, masz prawo się nie odkrywać tak. Ja mam nastolatka płci męskiej wiec pewnie nie za wiele pomogę. Jakby mi się coś przypomniało ze swojego życia pomocnego to wrzucę.

 

A Ty masz w ogóle jakaś wizję jakbyś chciał, żeby życie córy wyglądało? Czy na ten moment po prostu się koncentrujesz na zrozumieniu Jej i złapaniu dobrego kontaktu?

 

Warto by się było przysłuchać Bratu @Stefan Batory. Ma bowiem pannę na wydaniu wiec jest kilka lat dalej za Tobą i za mną. 

 

A w ogóle to ciekawy temat, będę zaglądać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, GriTo napisał:

óż, uroda pańć już dawno minęła, niektóre porobiły dzieci z różnymi mężami, po czym, rozwiedzione po raz kolejny szukają kolesi. A ich córki... cóż, po co wymagać.  Inne, bezdzietne, samotne panie były bez wymagania. No to tu weekendzik z jednym kolesiem, tam z drugim. Życie mija... ta.

Nie ma co do tego zasady. 

Tak, jak w temacie o wychowywaniu bez ojca. Niby, że takie osoby przejawiają specyficzne cechy. 

Jest to bzdurą. 

Spotykałam się z takimi osobami. Mam takich wśród znajomych. Mam też takie, które wychowywały się we wspaniałych rodzinach, i są takie same. 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wychowanie nastolatki, hm. Nie wychowuję raczej żadnej, ale bardzo niedawno nią byłam, więc może się wypowiem. Zupełnie nie wiem jaką strategię obrali moi rodzice, jednak ostatecznie mamy bardzo dobrą relację (z jedną czy dwiema sytuacjami dość nieprzyjemnymi), a ja chyba 'wychodzę na ludzi', choć tego tym bardziej nie mogę być pewna z subiektywnego punktu widzenia. 

 

Miałam/mam sporo swobody i wolności, której jednak zwykle nie wykorzystywałam. Raz mi się zdarzyło i chyba o ten raz za dużo. Godzina policyjna była, lecz zawsze bywałam w domu 3h przed nią. Trochę przed 18 urodzinami alkohol dawano mi w domu 'bo jak się piewszy raz uchlać, to pod kontrolą'. Niby głupie, ale bezpieczne. Wszystko jest bardzo zależne od temperamentu córki, który już na pewno pokazuje. 

 

Bunt? U mnie były nim koncerty i glany, na co mi pozwalano, bo rodzice nie zapomnieli swojej młodości. Przeszłam rozmowy o seksie, chłopakach, ale tutaj kluczowa jak matka, która swobodnie pogada z córą. 

 

Przede wszystkim wspieraj na odległość. Dawaj jej poczucie, że może w każdej chwili się wygadać, ale szanuj jej przestrzeń. W znaczeniu dosłownym jak własny kąt i przenośnym- emocje, myśli. Rozpłacze się, ostro przeklnie w błachej kłótni i... ok. To nie od razu brak szacunku do ojca, ale wywalanie z siebie durnych, lecz dla niej poważnych, frustracji.

 

Bądź przy niej w pasji. Nie moralizuj. Tłumacz, ale nie rób kazań z ambony. Tak jak ona popełni błędy w swoim życiu, tak Ty w zakulisowym kształtowaniu go. Czasem własne słabości zbliżają dziecko do rodzica. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najważniejsze o czym bym zapomniał.

Dzieci kopiują wzorce z domu, Kobieta szuka kopii ojca (jak bardzo by niunie zaprzeczały) w nowych partnerach. Zwiąże się na dłużej z tym, który przypomina jej ojca.
Więc najlepsza rada jaką usłyszałem i mogę Ci dać to.

"Żyj tak jakbyś chciał, aby żyło Twoje dziecko. Bądź takim mężczyzną z jakim chciałbyś aby była, ruchała się, żyła, wyszłą za mąż Twoja córka."

Dzieci nie słuchają, dzieci kopiują. Jeżeli Ty wiedziesz życie jakiego nie chcesz to szanse na to, że Twoja córka będzie tak żyć są ogromne. To nieważne czy jesteś z matką, czy nie. Córka znajdzie sobie DOKŁADNIE takiego faceta jak Ty. No chyba, że sama włoży wysiłek aby to zmienić i przerwać ten zaklęty krąg, ale zakładam, że skoro pytasz o takie rzeczy to już duży plus dla Ciebie, bo się starasz.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, GriTo napisał:

Podpytam więc Szanowne Grono. Jeśli dziecko uprawia sport, pan trener (nie, nie mówię o chłopakach, trenerach personalnych z certyfikatem :), z szacunkiem, odnosimy się do kadry zawodowej) opierdoli Ci Pociechę, to zaczniesz pyskować, nagrywać, hejtować, czy pozwolisz mu aby wykonywał swoją pracę?

 

Moi rodzice też nie pozwalali mi pyskować. Chyba się nie zrozumieliśmy. 

Wiele razy też od nich dostałam.

A od mojego ojca dostałam nawet w twarz za pyskowanie. 

Byłam taką osobą, która nigdy nie pokazywała po sobie, że coś ją boli. Byłam bardzo bezczelna, i zawsze mówiłam, że nic mnie nie rusza. Mogły mi cieknąć łzy po policzkach, a i tak mówiłam, że mnie nie boli.  

Moja koleżanka do dziś pamięta jedną scenę z mojego domu, kiedy rodzice na coś mi nie pozwolili, i trzasnęłam drzwiami. 

Usłyszałam wtedy: zrób tak jeszcze raz. 

Więc tak zrobiłam, aż wyleciała szyba z drzwi.  

W moim domu zawsze były takie sceny. Byłam wybuchowa, ale to nie była kwestia wychowania, lecz charakteru. 

Moi bracia zawsze byli spokojni. Zawsze byłam więc do nich porównywana, że niby taka czarna owca. 

 

 

 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.