Skocz do zawartości

Niechęć lub "strach" przed założeniem rodziny/ślubem.


Maciejos

Rekomendowane odpowiedzi

Witam szanownych braci,

 

Czy jest tutaj ktoś, kto zmagał się z awersją/strachem przed założeniem rodziny lub ślubem?

 

W moim przypadku nie miałem przekazanych żadnych wzorców od rodziców. Patologia, p.t. ojciec alkoholik, awantury w domu, mieszkanie z babką, matka 0 ambicji, bo była wiecznie tłamszona przez ojca. Od lat twierdzę, że nie pasuję do tej rodziny, bo w przeciwieństwie do niej - nigdy nie interesowało mnie przeciętne życie, ale z drugiej strony nie mam sam w sobie na tyle ambicji, a nawet i marzeń, żeby jakoś je gonić. Idę jak wiatr zawieje, a od kilku lat jeżdżę między Polską a innymi krajami w celach zarobkowych. Każdy taka zmiana jest tylko na plus, bo udaje mi się znajdować lepiej płatne prace.

 

Mam prawie 30 lat. Kilka lat temu myślałem o założeniu rodziny z moją ówczesną partnerką. Przede wszystkim chciałem stworzyć rodzinę pozbawioną błędów, które moja miała. Związek się w pewnym momencie posypał, a przez 5 lat LTR nawet nie wspominałem o pójściu o krok dalej.

 

Sama myśl o założeniu rodziny czy ślubie, nawet przy byciu regularnym czytelnikiem forum i poznaniu gorzkiego smaku "idealnego" życia, wprawia mnie w ogromny lęk i niepokój. Gdzieś w mojej głowie jest blokada, która automatycznie przypisuje czemuś, co w głębi chciałem, negatywnych cech. Wyobrażenie rodziny zmienia się w jakieś heroiczne poświęcenie swojej własnej wolności. Wizja ślubu to kaganiec i śmiertelna deklaracja, która prowadzi do niepowodzenia.

 

Nie znam uczucia "rodzinności" czy miłości wewnątrz rodziny. Męskie wzorce w mojej rodzinie to tylko ojciec i wuj - dwaj alkoholicy, z czego ten ostatni miał łeb do interesów/biznesu i w latach 90 prosperował świetnie ze swoją działalnością gospodarczą. Małżeńskie historie dookoła mojej osoby to w sumie same rozwody - Babka z dziadkiem - rozwód. Matka z ojcem - rozwód. Nawet ten mój stryj jest rozwodnikiem, i to nie jednokrotnie!

 

Kończąc ten smęt chciałbym dowiedzieć się, czy któryś z braci miał podobny do mojego "background" i jakoś się temu przezwyciężył. Czy takie ciągnące się patologie z dzieciństwa "leczy się" z psychologiem? Mój trzeci LTR również prowadzi do nikąd (nie obrałem kierunku - ślub i rodzina), bo takie kroki to dla mnie ogromny ciężar, którego po prostu się boję, może nawet panicznie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam tak samo. Praca jest. Lata są. Jedynym sensownym krokiem wydaje się ślub i dzieci. Bo co dalej robić. Książki. Komputer. Filmy. W końcu się nudzą. A tu zonk. Chęci brak. Moi rodzice w dzieciństwie za łeb się brali. Matka robiła takie afery że szkoda gadać. Dodatkowo rówieśniczki. Też potrafiły dorzucić swoje bo te propagandowo słodkie dziewoje przy takim jak ja. Biednym i nieśmiałym. Pokazywały swoje prawdziwe oblicze. Łaknących kasy i atencji wariatek co jedne myślały, drugie gadały, trzecie robiły nie stroniąc oczywiście od agresji. Może gdybym był chadem dla którego laski są zawsze mile i który dopiero po ślubie i dzieciaku zaczyna kumać o co kaman byłoby inaczej. A tak dupa. Nie wiadomo co robić. A coś trzeba zrobić bo inaczej wariactwo. Chadem co rucha to tu to tam nie mam warunków być. Beciakiem to i owszem. Ale po tych doświadczeniach kłaść dobrowolnie głowę pod topór to jakoś nie pasi. Może gdyby spotkać dobrą zawodniczkę byłoby inaczej ale mam straszne uczucie że one znikają z rynku szybko. Tak jeszcze w przedszkolu więc potem tylko kibel i tylko szczęście może cię ocalić. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Życie to jest jak wspinaczka linowa. Są pewne etapy, które zabezpieczasz, nie rzucasz się na wystającą skałę nie będąc przypiętym liną w odpowiednim punkcie, to nie bouldering, bo nie ma materaca. Tzn. materac jest, duchowy, w ostatecznym rozrachunku nic nie można przegrać, ale czas tej wspinaczki jest ograniczony, więc ciężko będzie nadrobić odpadnięte metry, kiedy siły już nie te.

 

Tu masz te etapy omówione, są cztery:

 

 

Musisz się wspiąć na pierwsze trzy i zakotwiczyć liną, bo rodzina to dopiero czwarty. Jeżeli dobrze zapniesz się na trzech pozostałych - to nie odpadniesz nawet przy nieudanych próbach, dlatego warto to zrobić dobrze i bez pośpiechu.

 

W kraju, w którym jesteś, etap 4 jest cholernie trudny, ale za to pierwsze trzy jest przeskoczyć stosunkowo łatwo, przez to, że panuje tam duża dynamika sytuacji, a w przeobrażającym się szybko otoczeniu - łatwiej jest coś chwycić. Jeżeli znasz umiar, masz konsekwencję w działaniu, to dobrze wbijesz haki i zapniesz te karabinki, potem trzeba się wypuścić na ryzykowne ostatnie podejście gdzieś dalej, tak twierdzę. Powodzenia.

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja nie miałem jakichś złych wzorców z domu, (choć rodzice idealni nie są, ale przecież oni też odebrali pewne wzorce z domu i tak dalej) ale jakos mnie do tego nie ciagnie. Może gdybym miał lepsze relacje z kobietami, to już bym "bawił" bombelka jak większość kolegów. A tak prowadzę sobie życie samotnego wilka. Cóż, nie każdy musi zakładac rodzinę. Wręcz niektórzy nie powinni bo się do tego nie nadają. Tak samo jak nie każdy bedzie dobry chirurgiem albo nauczycielem lub murarzem ;)  Nie daj sobie wmówić, że coś MUSISZ.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzeba być wyjątkowo naiwnym, aby w tych czasach decydować się na założenie rodziny, ślub, dziecko, itd. 

Obecny system społeczno-prawny, stopniowo przemieli i wypluje, takiego lekkomyślnego delikwenta. Robiąc z niego beta-bankomat rogacza albo płacącego alimenty rozwodnika, który będzie miał utrudniane kontakty z dzieckiem. 

Edytowane przez Morfeusz
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też mam podobne spostrzeżenia i staż życiowy i uważam, że chyba troszkę patrzysz na to w negatywny sposób.

 

Abstrahując od tematu ślubu (o którym zostało dużo napisane), którego wcale nie musisz mieć żeby była rodzina a przede wszystkim dzieci to chyba za mocno kierujesz się stereotypowo, że rodzina, dzieci, szczęście rodzinne jest obowiązkowe. Dodatkowo gdzieś zwalasz winę na swoją przeszłość.

 

My faceci często zagłuszamy dobre wewnętrzne podpowiedzi właśnie takimi populizmami. Czujesz, że nie chcesz mieć narazie rodziny? Czujesz, że to nie jest obecnie dla Ciebie? Spoko, mamy po 30 lat, wiele może się jeszcze zmienić. Na chwilę obecną to nie jest konieczne i tyle. Ponadto rodzina to nie jest nic na zawsze a szczególnie teraz. Chcesz robić coś wbrew sobie żeby próbować sprostać jakimś wyimaginowanym harmonogramom życia? To jest droga kobiet, nasza droga to wzięcie życia w swoje ręce i przeżycie wraz z własnymi przekonaniami. A nie cudzymi :) 

 

Dobre też są te wszystkie związki, gdzie facet twierdzi "to już najwyższy czas", "jest średnio ale nie chce mi się szukać", "swoje lata mam może warto się ożenić". To są prowadzi potem do przykrych sytuacji w "rodzinach".

 

 

 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Morfeusz napisał:

Trzeba być wyjątkowo naiwnym, aby w tych czasach decydować się na założenie rodziny, ślub, dziecko, itd

Tu się muszę zgodzić z panem @Morfeusz. W bajkach, legendach, baśniach piszą, że myszka daje szczęście i żyli długo i szczęśliwie. No tak nie jest. Mąż i żona kochają się nawet przez dwa tygodnie. Potem jest ostra batalia sądowa i alimentacja, która spada na faceta. Kto jest winny? Oboje. Jeden żebrak szukał szczęścia u drugiego żebraka. Ona myślała, że dzięki niemu będzie szczęśliwa. Nie, nie będzie. On myślał, że ona da mu dużo darmowego sexu. Nie, nie da.

 

Na prawo jazdy trzeba zdać examin. Na jazdę wózkiem widłowym trzeba zdać examin. Na bycie z kimś i płodzenie bombelków nie ma żadnych examinów.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Maciejos

Jeden LTR Ci się posypał, obecny nic nie wróży. 

Teraz zastanówmy sie co gdybyś wziął ślub i zrobił dzieciaka. Myślisz że to jakaś magiczna siła łącząca na zawsze? Prędzej pisałbyś do nas z dworcowego WI FI ;)

 

Mi ślub zawsze "śmierdział", po co umowa jak jest miłość? Chcesz dzieci? Wychowanie wygląda trochę inaczej niż w simsach, nie jesteś w stanie przewidzieć jakim człowiekiem będzie Twoje dziecko. W razie sprzeciwu kogolowiek z rodziny nie będziesz mógł zrobić nic! Ile dni spędziłeś z jakimkolwiek dzieckiem? Ja miałem tą nieprzyjemność, na szczęście to nie dla mnie, cenię sobie święty spokój.

 

Radzę się cieszyć życiem bez zobowiązań, wolnością. Nie każdy ma taki przywilej jak Ty, nie każdy może podziękować kobiecie za współpracę i nie ponieść konsekwencji, a wielu by chciało. Życie to nie bajka, teraz jest jeszcze gorzej niż w latach 90, upadek wartości i roli mężczyzny postępuje. Zgodnie z prawem Murphyego jeśli coś ma pieprznąć to pieprznie. Ja robię tak by spijać śmietankę, a gdy się ta śmietanka skończy to nikt nie będzie wciskał mi na siłę dziegciu.

 

 

 

 

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Imiennik napisał:

Radzę się cieszyć życiem bez zobowiązań, wolnością. Nie każdy ma taki przywilej jak Ty, nie każdy może podziękować kobiecie za współpracę i nie ponieść konsekwencji, a wielu by chciało. Życie to nie bajka, teraz jest jeszcze gorzej niż w latach 90, upadek wartości i roli mężczyzny postępuje. Zgodnie z prawem Murphyego jeśli coś ma pieprznąć to pieprznie. Ja robię tak by spijać śmietankę, a gdy się ta śmietanka skończy to nikt nie będzie wciskał mi na siłę dziegciu.

Nic dodać nic ująć. 

 

Dzieci, ślub to droga albo w stronę szczęścia (bardzo żadko) albo w stronę rozwodu. 

 

Ja po kilkunastu latach dawania z siebie 200% nie będę miał ani żony (ulga) ani dzieci.. są alienowanie przez chorą kobietę która robi wszystko by dzieciaki mnie znienawidziły.

 

Masz jeszcze wybór. 

Poczytaj forum. 

Ja to zrobiłem zbyt późno. 

  • Like 2
  • Smutny 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też się boję zajebiście brać ślub, mam mega obawy. Samemu niby źle ale z żoną niebezpiecznie i biednie bo wszystko idzie na nią i dzieci.

 

Wydaje się że lepiej w stadzie, ale z tego co czytam forum i słucham Marka to ten ślub i dzieci to same mega problemy, które prowadzą do siwienia i łysienia przedwczesnego oraz nerwicy.... przeje....ne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 11.11.2020 o 22:40, EmpireState napisał:

My faceci często zagłuszamy dobre wewnętrzne podpowiedzi właśnie takimi populizmami. Czujesz, że nie chcesz mieć narazie rodziny? Czujesz, że to nie jest obecnie dla Ciebie? Spoko, mamy po 30 lat, wiele może się jeszcze zmienić. Na chwilę obecną to nie jest konieczne i tyle. Ponadto rodzina to nie jest nic na zawsze a szczególnie teraz. Chcesz robić coś wbrew sobie żeby próbować sprostać jakimś wyimaginowanym harmonogramom życia? To jest droga kobiet, nasza droga to wzięcie życia w swoje ręce i przeżycie wraz z własnymi przekonaniami. A nie cudzymi

Fajny post.

Ale skąd na pewniaka wiedzieć, czy jest to kierowanie się otoczeniem/harmonogramem (ogólnie: zewnętrznymi bodźcami) a nie wewnętrzną potrzebą?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Praktycznie od zawsze to miałem. Do czasu aż zrozumiałem, że nie chce realizować cudzych planów na własne życie.

Moim zdaniem, jeśli nie jest się ustawionym finansowo facetem z jajami, to nie ma co się na siłę pchać w zakładanie rodziny. Gdyż jeśli coś pójdzie nie tak, to system przemieli cię i wypluje, w najgorszym wypadku skończysz pod mostem.

W przeciwnym wypadku, jeśli chce się mieć potomstwo, to warto zaryzykować.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 13.11.2020 o 01:33, lync napisał:

Fajny post.

Ale skąd na pewniaka wiedzieć, czy jest to kierowanie się otoczeniem/harmonogramem (ogólnie: zewnętrznymi bodźcami) a nie wewnętrzną potrzebą?

 

Dzięki. Myślę, że to kwestia poznania siebie, ustalenia priorytetów. Znam kilku facetów, którzy "świadomie" chcieli rodziny, chcieli żeby im kobieta urodziła dziecko, byli na to przygotowani. Mimo totalnie odmiennego podejścia szanuję ich bo idą w to świadomie, mają jakiś plan.

 

Najgorsze co można robić to tkwić w związkach bezcelowo tylko żeby sobie "poruchać" żyjąc w strachu, że innej się nie znajdzie. Takich osób jest multum i potem własnie wraz z rozwojem związku to kobieta o wszystkim decyduje a facet sobie zaczyna tłumaczyć, że "to już czas", że "lepszej nie znajdzie", że "wszyscy żyją w takich sposób".

 

Poznanie siebie to brzmi jak banał ale jest to kluczowe. Wgl wraz z wiekiem dochodzę do wniosku, że ludzie idący swoją drogą, robiący coś konsekwentnie tylko dla siebie, żyjący w zgodzie ze sobą prędzej czy później wyjdą na tym dobrze. Rozkładając na czynniki pierwsze warto zadać sobie pytanie "czy ja chce założyć rodzinę". 5 lat temu też myślałem, że kiedyś trzeba będzie. Dziś, bogatszy w doświadczenia wiem, że obecnie to nie dla mnie. Zdjęcie z siebie presji z zewnątrz i zostanie sam na sam ze swoimi pragnieniami czyni cuda. 

Kolejny krok ślub- z mojej perspektywy nigdy w życiu i wątpię, że to się zmieni ponieważ to jest umowa cywilnoprawna mało korzystna dla faceta.  

Mieszkanie z kobietą- miałem takie epizody, nie wspominam tego dobrze. Może kiedyś ale na chwilę obecną Broń Boże. Jestem szczęśliwy z obecnym stanem.

Posiadanie dzieci. To jest największy znak zapytania ponieważ jesteśmy mocno zaprogramowani na posiadanie potomstwa i może byłoby warto... 

Ale teraz? Zdecydowanie nie. Może za 5,10 lat. A jeżeli nie to też trudno. Obecnie nie posiadam takiej potrzeby.

Kobiety? Obecnie według powyższej listy zostają Fbw, Ons, może jakieś przyjaciółki. Taki układ jest dla mnie korzystny i tylko taki mnie interesuje. Jestem szczery ze sobą z kobietami, oczywiście nie oznajm im tego na pierwszym spotkaniu ale raczej staram się nie rokować na męża. 

 

I tak można żyć :D 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.