Skocz do zawartości

Toksyczne matki, które nie wspierają


Rekomendowane odpowiedzi

Czy macie taką właśnie?

Ja przez wiele lat wypierałam od siebie fakt, że właśnie taką rodzicielkę niestety mam. Choć było to cholernie trudne do zaakceptowania. Tak mnie teraz natchnęło, kiedy siedzę na zdalnej w domu rodzinnym, bo i przyjechałam na kilka dni, a moja matka jest dla mnie nieprzyjemna. Dlaczego? Bo niestety wyznałam jej ( głupia), że być może zwolnią mnie z pracy, że obcięli pensję. Nie żeby ją prosić o pomoc, bo z lubym pieniądze mamy, ale tak zwyczajnie, bo mi było ciężko, żeby się wyżalić.

A ona zaczęła opowiadać swojej koleżance przez telefon, że moje studia to była pomyłka, że gdzie ja znajdę pracę jeśli ją stracę...
Zawsze jak mam gorszy czas w życiu tak niestety jest, choć uważam obiektywnie, że jestem dość zaradną osobą.

Ale od dziecka było coś nie tak. A to 4 zamiast 5 w szkole, a to wmawiała mi, że jestem głupia, choć uchodziłam za dość zdolną i nie miałam złych ocen.

A jak dla odmiany zaczęło mi w jakkiejś dziedzinie powodzić się lepiej niż jej- np. ja kogoś miałam, a ona po rozwodzie z tatą, też robiła się oschła i mi dogryzała.
Nawet zrobiła aluzje czy nie zeswatam jej z moim byłym kiedyś, który jest starszy ode mnie, a wie, że wtedy czułam do niego sentyment, albo zdarzyło jej się mi wytknąć, że jej prawie rówieśnik zwrócił uwagę na mnie, zamiast na nią.

Tak się chciałam wygadać bo mi jakoś przykro. Nie jest też tak, że to zło wcielone, ale ciężko się z nią dogadać. Z tatą mam relacje trochę lepsze, choć też bywało różnie, ale jak słyszę historię o niektórych ojcach, to i tak na dobrego trafiłam.

A wy, macie podobne doświadczenia?

 

  • Smutny 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz ja tak miałam z tatą za to mama jest bardzo wspierająca. Jest i była genialna. U mnie nawet jak miałam 5 to i tak „przytrafiło mi się”. Każdy był lepszy ode mnie. A ja byłam obiektem na którym mój tata chciał spełnić swoje marzenia. Ja miałam być nie dość ze synem (okazałam się córka), to jeszcze lustrem mojego ojca. Upodobał sobie mnie jako obiekt który ma robić to co on uważa, ma mieć zdolności takie jak on chce. Jednoczenie mnie poniżając. Przyzwyczaiłam się ze nigdy nie będę i nigdy nie byłam „wystarczająco dobra” obojetnie co bym zrobiła, w jakiej pracy bym była. Jego zawsze interesowało tylko to co uważał za wartościowe. Jeśli nie jestem architektem, programistką inżynierem to jednoczenie jestem dla niego kimś trochę gorszym. Mnie to nie rusza. Od dawna. Ja już kiedyś jako nastolatka się postawiłam. Tylko po prostu świadomość tego mam. Oczywiście mam kontakt, rozmawiamy, spotykamy się, już na tym etapie to jest bardziej takie uspokojone ponieważ nikt nie zwraca na to uwagę, on ma swoje życie, ja swoje, jednoczenie za bardzo nie interesuje się moimi studiami choć jednak gdzieś chce bym je skończyła. Także już czasami odnoszę wrażenie, że gdzieś na starość pogodził się z drogą jaką wybrałam, że nie spełniłam jego marzeń. Jakoś się trochę uspokoił. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako że dla mnie szklanka jest zawsze do połowy pełna to uraczę cię pewną zależnością.

Mianowicie owszem miałaś okrutną matkę która (jeśli słusznie się domyślam) traktowała twojego ojca jak kogoś gorszego lub siebie samą jako jednostkę lepszą od innych.

Tym samym pogardzając tobą wzbudziła tę pogardę w twojej osobie do jej samej.

 

Nie dała rady ci wpoić pogardy dla mężczyzn.

 

I właśnie dlatego możesz być w związku nie sabotując go podświadomie.

 

Fair trade?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Wolverine1993 napisał:

Byłaś wychowywana tylko przez matkę? Bo bardzo mi ta sytuacja przypomina moją była, która również miała podobne jazdy ze strony swojej matki.

W dzieciństwie nie, ale moi rodzice są po rozwodzie, tata z nią nie wytrzymał i w sumie się mu nie dziwię...Choć on też nie zawsze był idealnym ojcem, ale mimo wszystko teraz mam z nim o wiele lepszy kontakt.
Zazdroszczę np. mojej przyjaciółce, która ma ze swoją mamą naprawdę dobre relacje, np. jak kiedyś u niej byłam u płakała w swoim pokoju bo coś jej się nie układało z facetem, to zaraz przybiegła na na górę żeby ją pocieszyć. Wtedy mi się zrobiło trochę jakoś tak przykro, bo moja by pewnie zrobiła mi niemiłe uwagi dlaczego robię histerię i uwaga- psuje jej nastrój.

Tak, więc z niczego się jej nauczyłam nie zwierzać.

2 minuty temu, Furby napisał:

Jako że dla mnie szklanka jest zawsze do połowy pełna to uraczę cię pewną zależnością.

Mianowicie owszem miałaś okrutną matkę która (jeśli słusznie się domyślam) traktowała twojego ojca jak kogoś gorszego lub siebie samą jako jednostkę lepszą od innych.

Tym samym pogardzając tobą wzbudziła tę pogardę w twojej osobie do jej samej.

 

Nie dała rady ci wpoić pogardy dla mężczyzn.

 

I właśnie dlatego możesz być w związku nie sabotując go podświadomie.

 

Fair trade?

 

Prawda, lepiej bym tego chyba nie ujęła...

Na pewno nie chciałabym się stać taka jak ona i obiecałam sobie, że taka nie będę. Choć miałam momenty, że podświadomie jej negatywne przechodziły na mnie np. ona miała zły humor i zaraz ja tak samo.
Teraz trochę to bardziej potrafię kontrolować, ale czasem mi się od niej udziela.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam podobne doświadczenia z moja matką. Z perspektywy lat nie dziwię się ojcu, że ją zostawił.

 

Będzie to brutalne może to co teraz napiszę, ale w moim przypadku zadziałało. Zerwij z nią kontakt. Po prostu. Może być to ciężkie i bardzo trudne, ale w moim przypadku była to jedyna droga. Zupełnie nie żałuję. Nie wiem co u niej, nie rozmawialiśmy od lat. Nasza ostatnia rozmowa przez telefon skończyła się jeszcze zanim się nawet zaczęła. Od razu jak ją usłyszałem to powiedziałem, że nie chcę z nią rozmawiać i żeby do mnie nie dzwoniła, a następnie rozłączyłem się. 

 

Life od brutal and full of zasadzkas. Powodzenia.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Natii napisał:

Czy macie taką właśnie?

Ja przez wiele lat wypierałam od siebie fakt, że właśnie taką rodzicielkę niestety mam. Choć było to cholernie trudne do zaakceptowania. Tak mnie teraz natchnęło, kiedy siedzę na zdalnej w domu rodzinnym, bo i przyjechałam na kilka dni, a moja matka jest dla mnie nieprzyjemna. Dlaczego? Bo niestety wyznałam jej ( głupia), że być może zwolnią mnie z pracy, że obcięli pensję. Nie żeby ją prosić o pomoc, bo z lubym pieniądze mamy, ale tak zwyczajnie, bo mi było ciężko, żeby się wyżalić.

A ona zaczęła opowiadać swojej koleżance przez telefon, że moje studia to była pomyłka, że gdzie ja znajdę pracę jeśli ją stracę...
Zawsze jak mam gorszy czas w życiu tak niestety jest, choć uważam obiektywnie, że jestem dość zaradną osobą.

Ale od dziecka było coś nie tak. A to 4 zamiast 5 w szkole, a to wmawiała mi, że jestem głupia, choć uchodziłam za dość zdolną i nie miałam złych ocen.

A jak dla odmiany zaczęło mi w jakkiejś dziedzinie powodzić się lepiej niż jej- np. ja kogoś miałam, a ona po rozwodzie z tatą, też robiła się oschła i mi dogryzała.
Nawet zrobiła aluzje czy nie zeswatam jej z moim byłym kiedyś, który jest starszy ode mnie, a wie, że wtedy czułam do niego sentyment, albo zdarzyło jej się mi wytknąć, że jej prawie rówieśnik zwrócił uwagę na mnie, zamiast na nią.

Tak się chciałam wygadać bo mi jakoś przykro. Nie jest też tak, że to zło wcielone, ale ciężko się z nią dogadać. Z tatą mam relacje trochę lepsze, choć też bywało różnie, ale jak słyszę historię o niektórych ojcach, to i tak na dobrego trafiłam.

A wy, macie podobne doświadczenia?

 

Totalnie wiem jak to jest, ja swojej matki nienawidzę co często jej mówiłem. Kompletnie nie nadaje się do wychowywania dzieci, widać to jak na dłoni jak jesteśmy z nią u mojego brata który ma dwójkę dzieci (super dzieci BTW) to ona zawsze stara się je "ustawiać do pionu", kontrolować. Ogólnie temat paskudny, ja często ja wyklinam w rozmowach że znajomymi z czego nie jestem też dumny, ale jak bardzo jej nirnawidze tego nikt nie wie. Nie mam pojęcia jak sobie z tym syfem poradzić bo wiem że to rzutuje na relacje z kobietami. Myślałem o jakiej terapii chodź jest to mało prawdopodobne bo jestem samoukiem 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie ojciec jest bardziej toksyczny, mamuśka umiarkowanie.

 

Natomiast, jest to osoba do której trzeba podchodzić z nadludzką cierpliwością i dystansem. Nie ogarnia życia, oraz tego co się z nią i w okół niej dzieje.
Jedzie i np. zapomni dokąd jedzie. Dziś jak wysiadałam z auta i szłam na ksero to sama za późno wysiadła (choć ją z 4 razy wołałam), zgubiła mnie z oczu i poszła mnie szukać do innego punktu ksero (:D).
Często spali mi garnek, bądź patelnie, bo zapomni sobie, że wstawiła na gaz i zajmie się pogaduszkami z koleżanką lub zrobi sobie drzemkę a potem w domu śmierdzi i wszędzie jest dym. Ile razy ratowałam dom przed spaleniem to nie zliczę.
Chce żebym za nią podejmowała decyzje, zmienia zdanie kilka razy na minutę, a czasami jak coś jej powiem to najpierw się wkurzy, potem fochnie, a za 30-60 min przyjdzie z miną zbitego pieska i jednak przyzna mi rację.
Czasem próbuje manipulować otoczeniem, żeby wybielić się ze swoich występków. Zdarza jej się skoczyć na mnie z łapami, bądź pozwolić sobie werbalnie na zbyt dużo.

 

Nie interesuje się mną za bardzo, nie ogarnia mojego życia, ale nie mogę do końca powiedzieć, że mnie nie wspiera. Stara się mnie akceptować, choć nie zawsze jej to wychodzi. Akceptuje moje dziwactwa, motywuje do nauki (choć w sposób niezdrowy) i nie rywalizuje ze mną za co jestem jej bardzo wdzięczna. Moja obecność sprawia, że stała się bardziej refleksyjna, wróciła do nauki języków itd. Chce się rozwijać :) 

Uważam, że liczy się dla niej moje dobro i chce dla mnie jak najlepiej. Po prostu miała złe wzorce i nie zawsze jej to wychodzi :) 

 

2 godziny temu, Natii napisał:

Ale od dziecka było coś nie tak. A to 4 zamiast 5 w szkole, a to wmawiała mi, że jestem głupia, choć uchodziłam za dość zdolną i nie miałam złych ocen.

A jak dla odmiany zaczęło mi w jakkiejś dziedzinie powodzić się lepiej niż jej- np. ja kogoś miałam, a ona po rozwodzie z tatą, też robiła się oschła i mi dogryzała.
Nawet zrobiła aluzje czy nie zeswatam jej z moim byłym kiedyś, który jest starszy ode mnie, a wie, że wtedy czułam do niego sentyment, albo zdarzyło jej się mi wytknąć, że jej prawie rówieśnik zwrócił uwagę na mnie, zamiast na nią.

Bardzo Ci współczuję. Nie powinna była się tak zachowywać.

Edytowane przez melody
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja swojej matce nie mówię nic kompletnie ze swojego życia. Czasami jak się zapomnę i podzielę się swoimi problemami to potrafi mi jeszcze dop****** na zasadzie: "to pewnie twoja wina","jak ześ mógł to tak spie****" i tak dalej... bla bla bla. Generalnie więc staram się trzymać gębę na kłódkę i nie dzielę się swoimi problemami.

P.S

Minus jest tego taki, że zauważyłem, że jeżeli któryś z moich znajomych dzieli się ze mną swoimi problemami to mam bardzo niezdrowe uczucie, żeby powiedzieć jej wprost, aby "przestała mnie zamęczać swoimi wysr***** emocjonalnymi" (co już zahaczałoby o podejście moich rodziców do mnie).  Na szczęście jednak w umyśle jakoś w porę się opamiętuję i jeżeli widzę, że druga osoba nie chce ode mnie pomocy, a robi to co powyższe to odpisuje/mówię, że nie jestem w stanie pomóc i musi kogoś poszukać innego "do pomocy".

Edytowane przez Hubertius
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, king kong napisał:

Ja podchodzę do spraw rodzinnych tak. Mógłbym znaleźć preteksty, żeby się kłócić, wiem, że błędy rodziców wpływają na późniejsze problemy z psychiką, wszystko jasne. Uważam jednak, że nie powinienem oczekiwać perfekcyjnego w 100% domu rodzinnego, rodziców, rodzeństwa, to nierealne. Świat opiera się na ewolucji, a ewolucja to również błędy, weźmy na to poprawkę, każdy człowiek boryka się z błędami rodziców, które w mniejszym lub większym stopniu wpłynęły na rozwój dziecka. Jedni potrafili przekuć je w sukces, inni ponieśli klęskę, ale nie da się ich uniknąć.

 

Nawet Mateusz Grzesiak, spec od psychologii, relacji międzyludzkich ponoć krzyczał na żonę, córkę, gdzieś kiedyś o tym czytałem, być może nawet w jego książce. Błędy w wychowaniu muszą się pojawiać, zamiast narzekać, trzeba to wziąć jako pewnik, tak musiało być, żaden rodzic nie jest idealny. Da Ci zbyt dużo krytyki? Możesz popaść w perfekcjonizm, nieśmiałość, strach przed porażką. Da Ci łatwe, beztroskie dzieciństwo? Możesz całkowicie nie poradzić sobie w dorosłym życiu, kiedy odejdziesz już z domu rodzinnego.

 

Ja na zranienia w życiu od innych ludzi patrzę tak, jak w tym utworze: Take your share of troubles. Face it and don't complain. If you want the rainbow. You must have the rain.

 

 

Aha, i zapomniałem wspomnieć o najważniejszym. Masz 18 lat? Wypieprzaj z domu i zaczynaj swoje, własne życie, bądź sobie sam sterem, żeglarzem i okrętem i nie oglądaj się zbyt często za siebie, na to, co było w przeszłości.

Mam podobne podejście. Wczoraj nie wróci, a jutro może nie nadejść. Cieszmy się z DZIŚ. Zbytnie rozkminianie i analizy przeszłości, kto po co i dlaczego, też nie zawsze pomagają, wręcz przeciwnie, zapędzają w kozi róg. Szkoda życia.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam toksyczną babcię.

 

Ostry opierdol słowny, działa na tego typu ludzi orzeźwiająco.

 

Zaczynają Cię bardziej szanować, kończy się toksyna.

 

Musisz się postawić i nie brać w swojej postawie " jeńców".

 

Siłę cenią wszyscy.

Kocham swoją babunię, ale jak zaczyna mnie wkurwiać, to ja zaczynam wkurwiać ją, nikt ze mną jeszcze takiej batalii na silną psychikę i nieustępliwość nie wygrał, potrafię być naprawdę zimny, niczym trup w kostnicy i to działa.

 

Nie obchodzą mnie krokodyle łzy, wzbudzanie poczucia winy, dla mnie to jest jasna manipulacja, nie reaguję na to ani trochę emocjonalnie, nauczyłem się tego, mam tą wiedzę.

  • Like 7
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matka w głębi siebie chce dobrze, ale zupełnie nie umie tego pokazać. To pewnie ten typ co kołysząc dzieciaka planuje już mu studia.

Jak w tym memie. You can be everything you want, doctor or engineer.

Ty wybrałaś inaczej wiec ona się buntuje że nie idziesz w wytyczonym kierunku.
Że jesteś inna niż zakładała.
Jedną z największych patologii niepatologicznych rodzin jest narzucanie dzieciom kim mają być, w jakim kierunku się rozwijać
 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ojciec nalogowiec, którego chore akcje doprowadziły rodzinę na skraj ubóstwa. 

 

Matka była kobietą mocno zaborcza i apodyktyczna nie dawała mi nawet odrobiny przestrzeni. 

W dodatku często mnie krytykowała, ponizala i co najgorsze obciążala mnie swoimi problemami, nieustannie biadolac, wyzalajac się i robiła ze mnie emocjonalnego tampona przez całe życie. 

 

Większość swojego życia borykalem się z problemi psychicznymi - depresja, nerwica, zespół lęku uogolnionego. 

 

I co? I nic. 

 

Życie nigdy nie będzie idealne więc jeżeli wydaje się komuś, że może zwalac swoje niepowodzenia życiowe na dzieciństwo to jest w błędzie i robi sobie krzywdę. 

 

Nikogo nie obchodzi jakie mieliście dzieciństwo i Was też nie powinno obchodzić. 

 

Nie ma idealnego życia i idealnych ludzi stąd wynika prosty wniosek, że nie ma idealnych rodzin, zakładów pracy, kontrahentów i jeśli ktoś nie jest ze skrajnej patologii i nikt go w dzieciństwie nie maltretowal to nie ma prawa do narzekania. 

 

Wyłączam z tego oczywiście ludzi, którzy mają poważne problemy zdrowotne, ludzi z iq poniżej 90 i osoby, które padly ofiarą poważnych nadużyć ze strony swoich rodziców (maltretowanie fizyczne i psychiczne, nadużycia seksualne, syndrom FAS etc). 

 

Cała reszta jest po prostu leniwa a jak komuś się wydaje że nie jest w stanie nic zmienić w swoim życiu to niech zobaczy jakie zmiany nastąpiły u alkoholików, którzy przestali pić. 

 

No kurwa są zdjęcia w necie, inni ludzie po prostu inni ludzie. 

 

Edytowane przez Mroczek
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Lalkaa napisał:

Przyzwyczaiłam się ze nigdy nie będę i nigdy nie byłam „wystarczająco dobra” obojetnie co bym zrobiła, w jakiej pracy bym była

Dokładnie tak miałam z mamą.. przy moich znajomych i rodzinie matka polka na medal, za zamkniętymi drzwiami ciągłe dogryzanie i rywalizacja. Nigdy nie jesteś "dość dobra" nawet jak staniesz na rzęsach. Miłość u niej zawsze była warunkowa, jeśli mogła się przed znajomymi czymś pochwalić, to było nawet miło. Zresztą do tej pory tak jest i pewnie nigdy się nie zmieni. Ja sobie nie wyobrażam nie wspierać moich dzieciaków, nie cieszyć się z ich sukcesów.. a ona nie umiała. Pewnie dlatego miałam niską samoocenę i na studia poszłam jakie mi wybrała, a nie na te moje wymarzone, bo ,jak to Ona powiedziała, nie dasz sobie rady, nie żartuj, a poza tym w tym zawodzie to byś tynk ze ściany jadła...Osobowość narcystyczna, tak to się zdaje się nazywa. Ciągłe szpilki, kij i marchewka na okrętkę, i zazdrość o każdy przejaw fajności.

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, MalVina napisał:

Pewnie dlatego miałam niską samoocenę i na studia poszłam jakie mi wybrała, a nie na te moje wymarzone, bo ,jak to Ona powiedziała, nie dasz sobie rady, nie żartuj, a poza tym w tym zawodzie to byś tynk ze ściany jadła...


Szkoda, że nie miałaś kogoś kto by stanowił równowagę. Właśnie ja miałam moją mamę. Tam gdzie tata mówił nie dasz rady mama odwrotnie - dasz radę idź. Zawsze wierzyła i zawsze wspierała. A jak się nie ma nikogo kto by odwrócił to myślenie to potem jest ciężko. Ważne, że Ty będziesz inna dla swoich dzieci. Wiesz czego nie robić. 
Mój ociec tez jest przykładem osobowości narcystycznej, z tym, że nigdy nie został zdiagnozowany. Przejawia jej cechy.

 

@Mroczek jesteś osobą silna psychicznie. Dałeś radę ale niestety nie każdy taki jest. Twój przykład jest nadzieja i wzorem dla innych ale zdążają się sytuacje gdzie potrzebuje ktoś wsparcia. 
Jeśli chodzi o alkoholików to też różnie bywa. Czasami musi upaść na samo dno by się obudzić i przestać pić a czasami strata wszystkiego kompletny upadek nawet nie pomaga. 

Edytowane przez Lalkaa
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, Lalkaa napisał:

Tam gdzie tata mówił nie dasz rady mama odwrotnie - dasz radę idź. Zawsze wierzyła i zawsze wspierała. A jak się nie ma nikogo kto by odwrócił to myślenie to potem jest ciężko.

Mam super tatę, ale on jest facetem i takiego zwykłego babskiego wsparcia nie podrobi.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, MalVina napisał:

Mam super tatę, ale on jest facetem i takiego zwykłego babskiego wsparcia nie podrobi.


Ale zawsze coś ?, przynamniej jedno z rodziców fajne. Pamietam kiedyś koleżanka tez mówiła, że miała super tatę, najlepiej się z nim dogadywała a mamy nie lubiła. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam dobre relacje z obojgiem rodziców, wspierają mnie. Ale ojciec-narcyz źle traktuje mojego brata, bo coś sobie ubzdurał, że jego dzieci powinny być wyjątkowe jak on. :D Dlatego gnoi brata jak ten czegoś nie potrafi albo robi po swojemu. Broniłabym brata, gdyby nie to, że ten kretyn też ma swoje za uszami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na szczęście moja mama taka nie jest. 

Moi rodzice bardzo chcą, żebym z nimi mieszkała. 

Kiedy ostatnio przyjechałam do domu rodzinnego i wyjechałam po około tygodniu, to dopytywali po co, skoro i tak pracuję zdalnie. 

Odrzekałam, że muszę zmienić środowisko.

Dlaczego tak jest. Podejrzewam, że czują się nieco samotni. Pomimo tego, że mój młodszy brat z nimi mieszka. Kiedy jestem w domu, to zawsze bardzo dużo z nimi rozmawiam. 

Często przebywam wówczas w ich towarzystwie. 

Natomiast, kiedy wyrażam swoje niezadowolenie z pracy, to doradzają, żebym ją rzuciła. 

Wiele razy proponowali mi również, że spłacą moje zobowiązania finansowe (kredyty). Oczywiście nie zgodziłam się na to, choć często mi przelewają pieniądze na konto. Kiedy np. ostatnio wyjechałam z nimi na kilka dni, na spływy kajakowe, to powiedziałam oczywiście w żartach, że ja "czuję się zaproszona i nie płacę". Oczywiście żartowałam, oni natomiast wzięli to na poważnie i uznali, że jestem taka biedna, że postanowili mnie wesprzeć finansowo. Siłą wręczyli mi gotówkę do ręki. Wtedy zaskoczona pytam: za to?

A mój ojciec odrzekł: za chęć do życia.  

Cóż, przyjęłam, bo robię nadpłaty tych pożyczek, więc każda kwota zawsze mi się przyda. 

Dodatkowo obawiają się o moje zdrowie. Myślą, że oszczędzam na jedzeniu, gdyż ostatnio schudłam, ale potem znowu przytyłam będąc u nich. 

A jest to powodowane tylko tym, że inaczej się po prostu odżywiam, natomiast w domu rodzinnym gotują mi pyszne obiadki, a moja mama robi różne wypieki. 

Tak więc z rodzicami mam bardzo dobry kontakt i nie są oni toksyczni. 

Tak, jak niegdyś napisałam, rodzice są pierwszymi osobami, których informuję o swoich  problemach. 

Pamiętam również sytuację z mojego życia, kiedy chorowałam i musiałam przyjmować leki o określonych godzinach. Byłam pełnoletnia, niestety bardzo bezsilna, pozbawiona życia. 

Rodzice wstawiali w nocy, żeby mi te dawki podać. Nastawiali sobie budzik.  Zasadniczo sama mogłam to robić. 

Nie jestem rozpieszczana przez rodziców, żeby nie było. 

Po prostu dobrze się z nimi dogaduję i czuję, że jestem w pełni przez nich akceptowana oraz kochana.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oboje rodziców mam toksycznych i zgotowali mi ciężkie życie, no i co? Wyprowadziłam się, plułam sobie w twarz czemu ja itd, aż im wybaczyłam i zaczęłam ich uświadamiać. Swego czasu mama słuchała nawet audycji Marka, a teraz? Można powiedzieć, że mam mamę i czasami tatę, a ja nie mam do nikogo pretensji.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Lalka napisał:

Oboje rodziców mam toksycznych i zgotowali mi ciężkie życie, no i co? Wyprowadziłam się, plułam sobie w twarz czemu ja itd, aż im wybaczyłam i zaczęłam ich uświadamiać. Swego czasu mama słuchała nawet audycji Marka, a teraz? Można powiedzieć, że mam mamę i czasami tatę, a ja nie mam do nikogo pretensji.

Też chcę osiągnąć taki etap żeby całkowicie jej wybaczyć, dla samej siebie. Żeby osiągnąć taki wewnętrzny spokój i pogodzić się z przeszłością i teraźniejszymi skutkami jej - choć te skutki mogły by być i tak o wiele gorsze, gdybym na pewnym etapie życia nie zaczęła wzorować się na innych ludziach niż ona.

Ale na razie nadal część złości na nią we mnie pozostała, mam nadzieję, że dla własnego spokoju niedługo uda mi się to pokonać. Drugą opcją jest całkowite ucięcie kontaktu, ale chyba aż tak radykalnie nie chciałabym się od niej odcinać mimo wszystko.

Na razie udało mi się osiagnąć tyle, że:

- uświadomiłam sobie jej toksyczność i to, że nie chcę się na niej wzorować,

-że pomimo tego, że moja matka zaprzecza, nie chciałaby żebym założyła własnej rodziny, ale nie mogę jej po prostu słuchać ,

- że ile razy powinie mi się noga nawet nie z mojej winy, to wg niej będzie to moja wina, tak samo jeśli powiedzie mi się lepiej w czymś od niej,

- że, będzie sabotować moje niektóre dobre plany, np. żeby trzymać dobrą wagę ( mama kiedyś była szczupła, ale że nie żałuje sobie jedzenia, to przytyła bardzo), czy żeby dobrze wyglądać, bo ona sama ma na tym punkcie kompleksy.

Niestety muszę się z tym pogodzić i nie pozwolić żeby jej negatywne nastroje wpływały na mnie, ale nie jest to też proste..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.