Skocz do zawartości

Dobra kobieta czy przebiegła baba?


Rekomendowane odpowiedzi

7 minut temu, Amperka napisał:

Nie ojca - tylko babci.

Dlaczego ojciec nie zostawi w spokoju majątku swojej matki i nie dorobi się swoimi rękoma ze swoją panią - tak się przecież doradza autorce.

Jeżeli jest coś babci to niby jak ma przejsc na nową małżonkę? Babcia niech przekaze wnuczce swoje rzeczy skoro taka była jej wola. Albo ona ciśnie ojca o te kwestie. Bo ONA ma do tego prawo. Córka niekoniecznie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niech babcia przepisze wnuczce mieszkanie w testamencie. To przecież jej majątek i może nim dysponować jak chce.

Ciekawe jakby zareagował syn ze swoją przyszłą żoną na takiego newsa, że nici z mieszkania. Podejrzewam, że mieliby nietęgie miny, chociaż sami zarzucają innym materializm.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, MalVina napisał:

Tak to trochę wyglada - intercyza jest ok bo nie jest zamożniejszy, ale jakby był to już by nie była ok?

A czy coś takiego napisałam? Napisałam tylko, że ja np. jestem niezależna, więc nie oczekuję majątku mojego partnera, czy to z tym wezmę ślub czy z innym .

Tak, córka ma prawo do części majątku wg prawa, czy się to komuś podoba czy nie. Więc czym bezczelnym jest wyciąganie po to ręki, bo nie bardzo rozumiem? Dlaczego ma oddać należną sobie część spadku kobiecie, za którą jak widzę niezbyt przepada, w imię czego?

A co byś powiedziała gdyby sytuacja była zupełnie odwrotna i ojciec z partnerką by np. zbankrutowali, a córka zarabiałaby sporo. Nie powinna pomóc ojcu bo to jej własne życie i pieniądze?

Zresztą dobra, nie chcę mi się już dyskutować, bo widzę, że z @MalVinamamy zupełnie odmienne poglądy w tej kwestii i ta dyskusja prowadzi do nikąd.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Natii napisał:

Zresztą dobra, nie chcę mi się już dyskutować, bo widzę, że z @MalVinamamy zupełnie odmienne poglądy

Dyskutować zawsze warto, wtedy się widzi różne punkty widzenia, i autorka może z każdej strony przemyśleć sprawę. To nic złego. Ja się tylko zapytałam jaki jest powód takiego a nie innego sformułowania myśli, bo intercyza to jest zdrowa rzecz czy zarabiasz mniej czy więcej od partnera. Tak po prostu. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, MalVina napisał:

Dyskutować zawsze warto, wtedy się widzi różne punkty widzenia, i autorka może z każdej strony przemyśleć sprawę. To nic złego. Ja się tylko zapytałam jaki jest powód takiego a nie innego sformułowania myśli, bo intercyza to jest zdrowa rzecz czy zarabiasz mniej czy więcej od partnera. Tak po prostu. 

No dobra, ale odwróćmy sytuację i wyobraźmy sobie, że córka zarabiałaby bardzo dobrze, a ojcu na starość wiodło się źle. Tak samo byś pisała? Że to jej kasa i może robić sobie z nią co chce, a ojciec nie ma prawa mieć żadnych roszczeń, nawet jeśli zwyczajnie miał pecha i powinęła się mu noga w życiu?

Ja jestem zwyczajnie za tym, że jeśli w rodzinie się układa i kocha się swojego ojca, córkę, siostrę, a także na to zasługują, nie są np. alkoholikami, darmozjadami itd.- warto sobie pomagać, a do obcych osób jak ta pani podchodziłabym bardzo sceptycznie bo już mnie życie nauczyło jak pazerni potrafią być ludzie i fałszywi, czy to w pracy, czy gdziekolwiek. Z tego powodu stałam się ostrożna w takich sytuacjach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, Natii napisał:

Że to jej kasa i może robić sobie z nią co chce, a ojciec nie ma prawa mieć żadnych roszczeń, nawet jeśli zwyczajnie miał pecha i powinęła się mu noga w życiu?

Tak. Jeśli będzie chciała pomóc to pomoże jak nie to nie. Zależy od tego w jaki sposób się traktowali cale życie i jakie mają podejście do takich rzeczy. Mi np tata bardzo pomaga i jest moim oparciem, ale NIE MUSI, to nie jego obowiązek. Ale był dla mnie dobry, całe moje życie, więc na starość to ja mu będę pomagać i to będzie naturalne. Tylko, że nie wymagam od niego niczego, ani on ode mnie nie bedzie, bo tak to u nas jest. Moja matka z kolei (są kilka lat po rozwodzie) jest rozpuszczoną i roszczeniową kobietą. I do tej pory co jakiś czas puszcza jad w jego stronę, że powinien to co ma oddać dzieciom, a nie kitra dla siebie (ona z kolei dla tych samych dzieci NIC od siebie nie daje). Jak człowiek ma inne priorytety niż kasa to te wszystkie układy rodzinne są też bardziej naturalne. W swoim życiu zawodowym bardzo często widuję takich co to skaczą sobie do gardeł, często za drobne, dla zasady, bo "mnie się należy" ? I uważam że to uwłaczające. Bo to dzielenie majątku jeszcze za życia, jakby ktoś chciał żebyś kopnął w kalendarz? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, MalVina napisał:

Jak człowiek ma inne priorytety niż kasa to te wszystkie układy rodzinne są też bardziej naturalne. W swoim życiu zawodowym bardzo często widuję takich co to skaczą sobie do gardeł, często za drobne, dla zasady, bo "mnie się należy" ? I uważam że to uwłaczające. Bo to dzielenie majątku jeszcze za życia, jakby ktoś chciał żebyś kopnął w kalendarz? 

Mnie po prostu bardzo często dziwi, jak ludzie sami z dobrej woli z góry nie chcą rozwiązywać pewnych problemów. Naturalnym jest, że przez całe życie coś gromadzimy, chcąc nie chcąc - m.in. dziedzicząc  (przynajmniej ja tak robię - nie każdy musi oczywiście). Ja to robię, częściowo dla niezależności, dla podniesienia rodzinnego komfortu życia, ale przede wszystkim dla dzieci.

 

Ja mam taką mentalność, że jakbym od kogoś pożyczała duże pieniądze, to tego samego dnia załatwiłabym spotkanie u notariusza, żeby wierzyciel miał pisemnie udowodnione, że pożyczki mi udzielił - żeby on nawet nie musiał o tym myśleć, prosić mnie o to, żeby jemu nie było głupio o tym wspominać.

Natomiast są osoby, że przychodzą chcąc pożyczyć sporą sumę i oburzają się, jak ktoś wyjdzie z propozycją spisania tego. Są obruszone i wykrzykują od nieufnych materialistek.

To jest właśnie dziwne myślenie dla mnie. Że osoba, która tak naprawdę chce dobrze, jej się należy - jeszcze musi stosować jakieś sztuczki manipulacyjne, Uregulowanie wszystkiego zawsze powinno wyjść od drugiej strony.

To samo w przypadku spraw rodzinnych. Mój ojciec miał 14 rodzeństwa (gdzie niektórzy są na innym kontynencie) i bezproblemowo przyjechali, podpisali wszystkie papiery, że nieruchomość rodzinna przechodzi na najmłodszego brata, który zajmował się babcią i został na gospodarstwie. 15 osób potrafiło dojść do takiego porozumienia, bez szumu.

Moi rodzice kupili mi mieszkanie. Potem kupili bratu i dołożyli mu kwotę, która była różnicą w wartości jego i mojego mieszkania.

Zrobię w przyszłości to samo. Ktoś mógłby powiedzieć, że dobre dzieci i kochające się rodzeństwo nie powinno na to zwracać uwagi - ale po co tworzyć nawet hipotetyczne konflikty. Jeżeli my nie mielibyśmy z tym problemu, to może nasi małżonkowie itd. po co kombinować, jak można od razu zrobić sprawiedliwie.

Tak samo w tej sytuacji. Przychodzę jako kobieta do mężczyzny z dziećmi. Wiem, że obydwoje jesteśmy po przejściach. Ja mam swoje dzieci, on ma swoje. Od razu chcę wyjaśnić wszystkie sprawy. Mówię, że chcę sobie zostawić jakąś nieruchomość, wszystko przepisuję na swoje dzieci i żeby on zrobił to samo. Potem dorabiamy się wspólnie, może budujemy skromny domek itd.

Jakoś nigdy osoby takie się nie wychylają. A właśnie dla mnie to byłaby oznaka bardzo dobrych intencji obu stron.

Ja wiem, że może po prostu ludzie się nie orientują w tych sprawach, ale przyjdzie moment, że te sprawy same do nich przyjdą - w postacie obciążeń podatkowych, podatku od spadku itd. I wtedy zaczynają się konflikty.

Edytowane przez Amperka
  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, Yolo napisał:
15 godzin temu, Anna napisał:

Jako, że mój ojciec o takie rzeczy nie dbał, a jego siostra już tak to kuzynki zgarnęły wszystko, więc ja musiałam ciężko pracować na to, co one miały od razu. Ale dil za szlachetność i dobroduszne myślenie. A właśnie nie: żal pozostaje i jest naturalny.

Może warto ten żal, jeśli już musi się pałętać, przekierować na właściwego adresata? 

Zły facet, który nie chciał się szarpać o majątki z siostrą licząc na uczciwość, czy ta która go wydymała? 

Miejmy właściwe spojrzenie, Waćpani.

Ja nie mam potrzeby Waćpanie przekierowywania zali na nikogo,  jestem na to za duża. Ojciec nie żyje, po co mam kisić w sobie coś, co się stało i jest nieodwracalne. Ponadto raczej nie sposób się tłumaczyć z tego, że mi się zakręci czasami łezka w oku jak widzę ze moi znajomi mieli wsparcie i wciąż mają od rodziców na różnych płaszczyznach- również dóbr doczesnych, czego sama nie doświadczyłam.

 

Ponadto to że ktoś reprezentował postawę „chytrej baby z Radomia” nie warunkuje tego iż druga osoba jest krystalicznym szlachetnym człowiekiem, który nie spodziewał się podstępu. Jeśli użyłam tam takich sformułowań jak dobroduszność czy szlachetność to na pewno nie w kontekście mojego ojca. Przyjmij, więc iż skoro napisałam, że mojemu ojcu nie zależało, to jest to banalna prawda.

13 godzin temu, MalVina napisał:
15 godzin temu, Anna napisał:

Co to za ojciec, że o takie kwestie nie dba?

To już chyba zależy od dziecka również? Jak się miało kawał życia ojca w dupie czy nawet żyło w konflikcie to potem nie dziwota, że nie ma się udziału w tym na co on zapracował.

Zaraz, bo chyba czegoś nie rozumiem. Uważasz, ze skoro ojciec nawiązał romans i odszedł od rodziny z nową kobietą to powinno od razu powodować huraoptymistyczne postawy w głowie nastolatki? No niestety czasami niektórzy do swojego szczęścia dochodzą po trupach. Nie mówię że to nie jest bolesne dla tej odchodzącej strony, ale mniej odwagę przyznać, że w tej sytuacji bunt nastolatki przedłużony w czasie jest czymś naturalnym i trzeba się trochę napracować żeby ta sytuację odwrócić. Myślę ze zadbanie o interes córki mógłby tu pomóc.

 

I nie artykułujmy, że  nie jest to krzywda i ze każdy ma teraz takie wielkie prawo do szczęścia. Jak się już coś spieprzyło to rzeczywistość pokazuje że są ofiary. Ludzie to nie papierowe torby, tylko również kontent uczuć i emocji. Nie bez przyczyny podręczniki psychologiczno-pedagogiczne rozpisują się o tym, iż w takiej normalnej rodzinie rozwód to jedna z największych traum, jakie mogą spotkać dorosłego człowieka, ale również ich potomstwo. Poznałam gościa, którego rodzice rozwiedli się jak miał 14lat. Tak mocno to przeżył że z szkolnego prymusa, wpadł w 1,5 roczną depresję, nie był w stanie chodzić do szkoły, dwa lata z edukacji mu uciekły, potem tego nie nadrobił. Dziś, choć mógł być lekarzem jest tylko sanitariuszem.

 

Inna kwestia:  powtarza ze ojciec ma prawo, bo to jego. Czyli co sam zbudował ten majątek, bo z tekstu wynika że w dużej mierze jest on pochodną jego rodziców. Jeśli czasami jesteśmy wielcy to, dlatego że stoimy na ramionach przeszłych pokoleń. I nie zmieni tego gadanie, że jak ja się już dochrapałem to jest moje i mam prawo, jestem tego wart i proszę mi się tu nie wtrącać.

 

Na moje oko z tekstu przebija fakt że gość ma kobietę z szablonowym myśleniem, która chce swego udziału za to ze poszła z nim w lata, tłucze mu łeb, a on, choć może coś mu w tym nie gra, dla świętego spokoju (też po szablonie) chce to załatwić po jej myśli. Banał goni banał. Negocjacje coś tu mogą zmienić. Kurka, ale życie niektórym stawia kłody.

 

  • Like 1
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Anna napisał:

Zaraz, bo chyba czegoś nie rozumiem. Uważasz, ze skoro ojciec nawiązał romans i odszedł od rodziny z nową kobietą to powinno od razu powodować huraoptymistyczne postawy w głowie nastolatki? No niestety czasami niektórzy do swojego szczęścia dochodzą po trupach.

Może jestem złym człowiekiem, ale nie wybaczyłabym tego ojcu gdyby tak postąpił. Nie wybaczyłabym mu tego, że "długie nogi koleżanki" były ważniejsze niż rodzina. I tak jak napisałam, ta pańcia co przyszła mogłaby ode mnie oczekiwać tylko czystej, niczym nieskażonej nienawiści.

Do tego stopnia, że zrobiłabym wszystko, żeby jej z tego nieszczęścia mojej matki, mojej rodziny nie skapnęła nawet złotówka. Wydarłabym temu babsku wszystko z gardła i przelała całość na dom dziecka.

Nie zasnęłabym spokojnie z poczuciem, że jakaś kobieta tanecznym krokiem przejdzie przez życie krzywdząc moich bliskich, bo ona "nie mogła się oprzeć".

Tak bardzo nienawidzę takiego egoistycznego podejścia i wjeżdżania jak do siebie do jakiegoś małżeństwa z dziećmi, że normalnie nie mogę tego wyrazić.

(Opisuję sytuację, gdzie małżeństwo się trzyma, ale jakiejś panie/panu się nudzi i wjeżdża z buciorami - nie sytuacje, gdzie małżeństwo samoistnie wygasło).

 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, Anna napisał:

Ja nie mam potrzeby Waćpanie przekierowywania zali na nikogo,  jestem na to za duża. Ojciec nie żyje, po co mam kisić w sobie coś, co się stało i jest nieodwracalne. Ponadto raczej nie sposób się tłumaczyć z tego, że mi się zakręci czasami łezka w oku jak widzę ze moi znajomi mieli wsparcie i wciąż mają od rodziców na różnych płaszczyznach- również dóbr doczesnych, czego sama nie doświadczyłam.

Nie wiem po co masz kisić, ja bym odradzał. 

Pisanie jednocześnie o braku emocji i pokazywanie że czasem potrafią się uzewnętrznić, znaczy że albo masz słaby wgląd w siebie albo uważasz rozmówcę za półgłówka.

21 minut temu, Anna napisał:

Inna kwestia:  powtarza ze ojciec ma prawo, bo to jego. Czyli co sam zbudował ten majątek, bo z tekstu wynika że w dużej mierze jest on pochodną jego rodziców.

No właśnie nie :)

Autorka tematu martwi się na zapas np. o mieszkanie żyjącej babci, które przypadłoby w spadku ojcu i w efekcie małżeństwa, tylko w połowie jej samej.

Nigdzie nie widać by ojciec wyciągał po to ręce, ani tym rozporządzał, co się tu sugeruje.

Widać za to jak na dłoni, że autorka chętnie pozbawiła by ojca jego spadku i przejęła na siebie tylko dlatego, że nie podobają się jej jego wybory.

 

Nic nie wiemy o ich relacji i o przyczynach takiej postawy ojca. Być może jest głupio zakochany, być może stwierdził że córka i tak sporo zyska, a być może mieli z córką taki kontakt, że woli oddać cześć swojego dorobku obcym osobom. 

Być też może, że wcale nie zawraca sobie tym głowy. 

 

Takie są fakty, reszta to gdybanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Yolo napisał:

Pisanie jednocześnie o braku emocji i pokazywanie że czasem potrafią się uzewnętrznić, znaczy że albo masz słaby wgląd w siebie albo uważasz rozmówcę za półgłówka.

Jest chyba różnica w żalu stricte personalnym, a pomiędzy faktem (bynajmniej radosnego) odczuwania, że coś generalnie pozytywnego i powszechnego nam się w życiu nie wydarzyło.

 

Sprawa, o której wspomniałam jest bardzo zaszła i to, co może odczuwać dana osoba jak się rzeczy dzieją na bieżąco nie będzie adekwatne do tego, co może czuć ta sama osoba 20 lat później. Sytuacyjny wkórw ma takie samo uzasadnienie bytu, jak spokój, uzyskany w toku mijających lat, nawet z nutą poczucia humoru na wspomnienie karykaturalnych postaw. W każdym bądź razie, jak się sprawy dzieją na bieżąco postawa zen jest dla mnie nienaturalna.

1 godzinę temu, Yolo napisał:

Autorka tematu martwi się na zapas np. o mieszkanie żyjącej babci, które przypadłoby w spadku ojcu i w efekcie małżeństwa, tylko w połowie jej samej.

Nigdzie nie widać by ojciec wyciągał po to ręce, ani tym rozporządzał, co się tu sugeruje.

Przecież może być tak,że babcia za życia przepisała swoje mienie na syna, wiedząc iż jest niezamężny i wszystko przejdzie na wnuczkę, co by wynikało z tekstu, cyt: "Oznaczałoby to, że mieszkanie po dziadkach, mieszkanie kupione po rozwodzie oraz działka budowlana (obecnie bez domu) kupiona za pieniądze dziadków przypadną w połowie córce i połowie tej kobiecie. Czyli de facto obcej osobie. A następnie jej synom, jeszcze bardziej obcym ludziom" Uzasadniałoby to fakt, iż ojciec swojej własnej matki nie poinformował o ślubie, a teraz kiedy sprawa wypłynęła, nie zamierza niczego regulować przed ślubem, tłumacząc się mętnie, że przecież przyszła małżonka to dobra kobieta i ne będzie sobie nic rościć.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, Anna napisał:

W każdym bądź razie, jak się sprawy dzieją na bieżąco postawa zen jest dla mnie nienaturalna.

Niedzielne czerwone wytrawne chyba robi ze mnie purystę/purytanina językowego;)

Ale nie o tym.

 

Nie będę drążył tematu Twojego zachowania i reakcji w tym temacie. Coś tam sobie wyczuwam, ale jestem tylko podchmielonym Waćpanem, który być może nie ma racji i uczepił się Waćpani;) 

19 minut temu, Anna napisał:

przypadną w połowie córce i połowie tej kobiecie. Czyli de facto obcej osobie. A następnie jej synom, jeszcze bardziej obcym ludziom"

Tej kobiecie. Dalej nie drążymy bo to bez sensu.

Patrzysz na to przez osobisty pryzmat, podobnie robi @Amperka

Ja Was rozumiem, ale nie wiemy o co tak naprawdę chodzi, z czego wynikają decyzje tego gościa. 

Zresztą, przy dobrym kontakcie i fajnej relacji pewnie wystarczyłoby żeby @CrazyWitch porozmawiała z tatą i wywaliła serce na dłoń. Dowiedziałaby się wszystkiego.

 

A to, że zachowanie panny 'młodej' trąci, jest oczywiste.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, Yolo napisał:

Patrzysz na to przez osobisty pryzmat, podobnie robi @Amperka

Tak. Ja jestem zbyt emocjonalna. Zbyt mocno się nakręcam. Ale po prostu nie mogę tego zrozumieć. Nigdy bym nie rozbiła komuś małżeństwa, gdzie są dzieci. Nawet jakbym kochała na zabój, to bym wyła miesiąc w poduszkę, wyjechała na drugi koniec świata, ale nie wtargnęłabym. Mówię o funkcjonującym małżeństwie z dziećmi - nie o rozwodniku, mężczyźnie w separacji. 

Zresztą kłócąc się o tę sprawę w domu (ta sprawa sąsiada, o której wcześniej wspomniałam) powiedziałam też, że jeżeli ja kiedyś będę sobie spacerować z kochankiem po mieście, podczas gdy mój mąż będzie leżał w domu chorując to moje dzieci też mają pełne prawo stracić do mnie szacunek. I nawet powinny stracić.

 

Już się nie nakręcam ;)

Edytowane przez Amperka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Amperka napisał:

Nigdy bym nie rozbiła komuś małżeństwa, gdzie są dzieci. Nawet jakbym kochała na zabój, to bym wyła miesiąc w poduszkę, wyjechała na drugi koniec świata, ale nie wtargnęłabym. Mówię o funkcjonującym małżeństwie z dziećmi


Nie wszystkie małżeństwa mają dzieci. Z różnych względów. I takich też się nie rozbija. Obojętnie z dziećmi czy bez dzieci małżeństwo to małżeństwo. Nawet z dziećmi, które odeszły. Też wtedy mamy same małżeństwo. Takie jest moje zdanie. 
Pomijając już małżeństwo, związków też się nie rozbija. Ale każdy ma swoje zasady, więc w sumie albo małżeństwo/związek z dziećmi czy bez dzieci (ja znam związki z dziećmi), będzie się trzymało razem i powie nie i nie pozwoli sobie wejść w związek albo się czasami rozpadnie. 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Lalkaa Racja. Na początku napisałam same "małżeństwo", ale potem dopisałam "z dziećmi". Bo szkoda mi dorosłych osób, ale dzieci to już bardzo, bardzo.

 

@Yolo Ale dałeś czadu. Ja naprawdę jestem szajbusem, ze mną trudno wytrzymać.

Gdyby mój mąż opisał co przeszedł ze mną na początku relacji, to wisiałby w miejscu reprezentacyjnym na ścianie hańby. Trochę jak w gangu albo mafii - inicjacja była tak trudna i dotkliwa, że nikomu nie będzie chciało się z tego wypisać, bo szkoda by było tyle znieść na darmo :) stąd wiem, że moje małżeństwo przetrwa.

Dlatego czasami jak czytam świeżakownię, to aż by mi się chciało wbić i wykrzyczeć "daj jej szansę, to może być dobra dziewczyna, tylko trochę pogubiona".

Już nie mącę. Słusznie piszesz, że wiele sporów można by było rozstrzygnąć zwykłą rozmową. 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Amperka napisał:

Ale dałeś czadu. Ja naprawdę jestem szajbusem, ze mną trudno wytrzymać.

Jedni wolą tico albo multiplę, inni dziką klacz.

Taka jeśli da się oswoić, będzie w stanie zrobić wszystko tylko dlatego, że tak wybrała. 

 

To nie podchody, ja też się nie wtrącam w cudze związki;) 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że powstała ciekawa dyskusja, dzięki :)

 

Rozmowa była. Jako że ojciec jeszcze tydzień nie przebywa w domu, nie ma możliwości rozmowy face-to-face. Ta, która była, telefoniczna, zakończyła się płaczem i jasnym wytłumaczeniem, że czemu (w ostatecznym efekcie za 20, 30 czy 50 lat) dorobek życia jego rodziców ma przypaść kilku zupełnie obcym osobom - synom tej kobiety i ich żonom.

 

Dzisiaj żadnej "narady rodzinnej" nie było, ponieważ rozładowany akumulator uniemożliwił przyjechanie głównego zainteresowanego. Oznacza to, że syn nadal  nie poinformował swojej matki  o ślubie. Potwierdziła też, że u notariusza chce, aby całe mieszkanie zostało przepisane na nią (i bardzo dobrze), bo za dużo słyszała o przypadkach, że ktoś chce kogoś z mieszkania wyrzucić. A ona chce tam spokojnie dożyć swoich ostatnich dni, czy to miałby być tydzień, miesiąc, rok czy 10 lat.

 

Co do kontaktu córki z ojcem - sorry, ale wskażcie mi nastolatka, który mając 13-14 lat i dowiadując, że 1) nie będziemy mieszkać już wszyscy razem, 2) ukochane mieszkanie idzie do innych ludzi, 3) przez najbliższe kilka miesięcy (może dłużej) będziemy mieszkać u babci, w jednym pokoju z mamą, 4) tata już nie kocha mamy i teraz będzie mieszkał z obcą panią - jaki nastolatek w takiej sytuacji się nie wkurzy na ojca, który w jego mniemaniu zostawia nie tylko żonę, ale też to dziecko? W tym przypadku skończyło się u psychologa. Po kilkumiesięcznym okresie buntu,  relacje ojciec-córka zaczęły wracać do normalności, teraz są bardzo dobre. 

 

Tak, córka ma bardzo dobre wykształcenie, pracuje i odkłada pieniądze na swoją przyszłość/własny przyszły majątek, aby móc go przekazać na WWF lub inne potrzebujące zwierzęta. O ile nie będzie miała własnych dzieci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

30 minut temu, CrazyWitch napisał:

Tak, córka ma bardzo dobre wykształcenie, pracuje i odkłada pieniądze na swoją przyszłość/własny przyszły majątek, aby móc go przekazać na WWF

A wspominałaś o tym ojcu? Bo ja tam rozumiem wszystkie żale, natomiast jakby mi dziecko dawało takie komunikaty, miałabym wtedy mocne obawy, że moja czy tam rodowa forsa pójdzie na pandy, w takich okolicznościach chyba wolałabym żeby skorzystali inni ludzie. Teraz to najbardziej chyba szkoda mi babci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, CrazyWitch napisał:

P.S. A co złego jest w pandach? To chyba urocze stworzonka

Nic nie ma złego w pandach. Przypomniała mi się tylko taka autentyczna historia z Włoch. Pewien milioner zostawił swojej żonie albo córce (już nie pamiętam) cały majątek, a ta z kolei przepisała go na swoje zwierzątko. W ten sposób kot Tomasso odziedziczył 11 milionów euro. Powstała specjalna komisja mająca monitorować jak będą rozdysponowywane na niego te pieniądze. Tyle było warte życie i dorobek jednego faceta że skorzystał z tego kot.

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dawno nie pisałam, ale jak czytam ten temat to aż mnie trzęsie.
Bo sama mam taki problem. Mój ojciec też jest po rozwodzie z moją matką i właściwie nawet o to nie jestem zła, uważam, że to dobrze, że się rozwiedli bo nie dogadywali się od lat.

 

I wtedy pojawiła się jego życiu nowa kobieta. Urodą obiektywnie nie grzesząca, ani nie młodsza, ale za to przebiegła. Na początku grała za to sympatyczną, więc naprawdę chciałam ja polubić,, imponowało mi to, że ma np. zdrowe nawyki jak odpowiednie odżywianie, czy rozwój, a mojej matce tego akurat brakuje.

Jednak z czasem okazało się, że to tylko gra, o czym przekonałam się kilka razy. Kobieta ta ma córkę w moim wieku też dorosłą. Ona też udawała miłą dla mnie, ale szybko okazało się, że to niezła cwaniara jak jej mama.

 

Długo by pisać tak ogólnie, ale podam kilka przykładów: kiedy prowadziła się do taty, to i ja i jej córka dostałysmy swój pokój, choć mieszkamy oddzielnie, ale jednak, gdybyśmy chciały czasem zostać, a domu piętrowy, więc akurat pokoi wystarczyło na tyle.

No i się zaczęło, bo wybrałam droższe łóżko niż jej córka- za pieniądze ojca, bo to on urządza dom- na co zrobiła uwagę, że jej córce też się podobało, ale nie wybrałaby tak drogiego jak ja. 

 

Robi mi też niemiłe przytyki pod aluzją, że jest mila np. na święta życzy "skończenia studiów", choć już jestem po studiach, ale w jej mniemaniu lepszych, czy większej pewności siebie, samodzielności, lepszej pracy (choć nie mam złej) i takie inne pierdoły.

Kiedy mój facet przyjechał w odwiedziny stwierdziła, że nie patrzy jej w oczy, więc jest "be", choć na ludziach robi generalnie dobre wrażenie i jest uprzejmy do wszystkich.

Moje prezenty pod choinkę dla taty dziwnym trafem spychane były gdzieś w sam róg np. kominka, a to ona sprząta w domu, więc zę, ż eto nie przypadek.

 

Czarę goryczy przelało to, jak ojciec zabrał mnie na wakacje (dość drogie), ją i paru innych znajomych, bo to był taki większy zorganizowany wyjazd. Była o to

strasznie wściekła, że mnie tam zabrał bo robiła mi przytyki o dosłownie wszystko.

Od tego czasu już całkiem jej nie cierpię, choć próbowałam polubić.
Cóż, coś czuję, że będą z nia wojny, bo tata obiecał mi trochę pomóc w zyciu tak sam z siebie, a z jej podejściem zapowiada się ciekawie...

Gdyby była w stosunku do mnie fair i ja bym ją pewnie polubiła. Ale nie jest, więc sama się prosi o dystans z mojej strony, ale ojca mi nie zabierze, choć teraz myślę po jej różnych zagrywkach, że by pewnie chciała.

 

Cóż musiałam się aż wygadać bo po czytaniu takich tematów i przejściach z nią, aż mnie wtedy trzęsie.

Godzinę temu, Brat Jan napisał:

Do niezapisania majątku dzieciom powodem nie musi być inna kobieta:

 

1605253998_apowdp_600.jpg

Ciekawe czy odwrotnej sytuacji nie chciał kasy od dzieci....

Edytowane przez Słodkogorzka
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.