Skocz do zawartości

Gotowanie, zarabianie, sprzątanie, Panom się w głowach poprzewracało?


Rekomendowane odpowiedzi

Godzinę temu, deomi napisał:

Zauważyłam, że jest taka tendencja, iż Panowie oczekują, że kobieta będzie zarabiać i oferować full serwis związany z gotowaniem, podawaniem, sprzątaniem, zmywaniem i seksem.

Jak słyszę tego typu szowinistyczne przesłanki to faceta od razu skreślam, jeśli równouprawnienie to na każdym polu, a nie w ramach "pomagania", tak jakby faceta te obowiązki nie dotyczyły.

Piszę o zjawisku, i chce podyskutować o zjawisku, wszystkie chamskie personalne komentarze zgłaszam, a autora blokuje.

A Wy Panie jak się na to zaopatrujecie? Zgadzacie się na taki układ?

Ja tylko pełne partnerstwo, każdy przejaw "baba do garów" "zrobiłabyś obiad" działa na mnie jak płachta na byka.

 

kobieta zarabiająca - tak, na swoje zachcianki, na auto, na połowę podstawowych wydatków życiowych itd.

full serwis z gotowaniem - "jak zrobisz zakupy i pokroisz składniki, to ugotuję obiad w bieliźnie"

podawanie - dla mnie to nie problem, nie lubię jak ktoś mi jedzenie na talerz nakłada

sprzątanie, zmywanie - podział obowiązków

 

Nie ma co biadolić i się bulwersować. Po prostu trzeba pójść na kompromisy jak coś komuś nie odpowiada, zrobić dobry podział obowiązków i go przestrzegać. Wkurzają mnie kobiety, które wyrzucają swoją frustracje na inne osoby, ale z partnerem, którego to stricte dotyczy szczerze nie pogadają. Tylko mają ten sztuczny uśmiech na twarzy, sztuczny ton głosu i obierają te ziemniaki codziennie...

Edytowane przez melody
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już pominę fakt, że to taka femi-kretyńska ( dziś wymyśliłem tą frazę ) retoryka. No ale powiedzmy, ze para ona i on zarabiają po 2500 pln / msc na full etat np 8 godz. pon-pt to siłą rzeczy tymi obowiązkami trzeba się podzielić, po prostu taki styl życia nakłada taki rytm. No ale np gdybym wrócił o 14 do domu, a partnerka o 20 i byłbym głodny to nie chciałbym czekać tyle godzin, aż przyjdzie i mi ugotuję, ze sprzątaniem to u mnie w domu było tak, że w sobotę rano każdy sprzątał, w domach moich krewnych i kolegów właściwie też tak było. Ale z tym seksem to zawsze mnie to oburzało gdy słyszę takie podejście kobiet do tematu no nic tylko brakuję napisać " dałam mu " co u mnie w robocie czasem zdarza mi się słyszeć od kobiet. No wielka łacha, że jej "dobrze zrobił" ...  Ale jeszcze dodam, klasyczny model rodzinny czyli on zarabia na dom, ona dba o dom, co w tym złego ? Czyżby kobiety wolały nosić worki przez 8-12 godz w fabryce i dawać pieniądze niani ( kobieta pseudo-sukcesu )czy bawić się ze swoimi dziećmi na placu zabaw ( kobieta kura domowa )?  ( ja uważam, że kobieta która zajmuje się ogniskiem domowym jest kobietą sukcesu )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@mac masz rację. Jak się kogoś kocha to się dba o tą osobę. Z drugiej strony ja nie oczekuję wysokich zarobków ani tego żeby, mnie utrzymywał, bo nie jestem zbyt urodziwa. Dlatego takimi pracami domowymi mogę wyręczać ukochanego, ale miło by było jakby on zrobił raz na ruski rok obiad. Dla mnie związek to współpraca. 

I nie zawsze się też chce kobiecie codziennie gotować po 8/9 godzinach pracy. 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, deomi napisał:

Zauważyłam, że jest taka tendencja, iż Panowie oczekują, że kobieta będzie zarabiać i oferować full serwis związany z gotowaniem, podawaniem, sprzątaniem, zmywaniem i seksem.

A ja zauważyłem, że jest taka tendencja, iż kobiety uważają, że seks to jest coś co dają mężczyźnie, na którego spada wielka łaska kobiety.

Zupełnie tak, jak byście nie miały z seksu przyjemności, tylko był obowiązkiem, który musicie spełnić. A przecież macie i to podobno większe doznania niż mężczyźni (a przynajmniej powinnyście mieć, nie wnikam). 

Podeszłaś do tematu bardzo ogólnikowo. Znam np. parę, gdzie kobieta pracuje, jednak 3 dni po wypłacie jest już spłukana, bo zrobiła zakupy w Zarze. Sam fakt, że kobieta pracuje nie jest wielkim argumentem, ważne ile kasy jej zostaje i co z nią robi, czy w takim samym stopniu jak mężczyzna pokrywa dokładnie 50% wszystkich kosztów utrzymania wszystkiego itd.

Edytowane przez Xin
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, Zielonooka napisał:

I nie zawsze się też chce kobiecie codziennie gotować po 8/9 godzinach pracy. 

Błagam. Wytłumacz mi naprawdę, proszę o to bardzo, co jest wielkiego w załatwieniu garnków na parę i wrzuceniu mięsa. Można zjeść mięso, albo same warzywka nawet. Po prostu kroisz (5 minut roboty?) i wrzucasz. Maksymalnie wszystkie aktywności 10 minut. Kilka ziemniaków, jajka, kawałek mięsa większy do późniejszego pokrojenia, albo rybka jakaś, cokolwiek. Czekasz 40 minut, wyjmujesz, masz posiłek. Przecież tak robię i nigdy od lat nie pomyślałem, że robienie żarcia męczy ? Tak może pomyśleć tylko skrajny patus i nie wiem, jak wielki leń. Dla mnie absurdalne. Przecież nie wymagam od kobiety jakości z restauracji, tylko ziemniaków i mięsa xD Przecież ty nie gotujesz, tylko samo się gotuje ? Nie trzeba przy garach stać i pilnować, szczególnie przy technice na parze. Przysięgam, nie ogarniam tego wysiłku ? To jest totalny absurd w moim odczuciu. Już szukanie takiego problemu na siłę.

 

A zresztą jebać. nic nie trzeba kroić. Mięso, jajka, do tego sklepowa sałatka i gotowy obiad. Wrzucasz po prostu i tyle. Dwie minuty maksymalnie roboty. Nalać wody do garnka, postawić na ogień, wrzucić wskazane rzeczy. No, maksymalnie 4 minuty z zegarkiem w ręku z powolnym tempem.

 

Tylko zastanów się, czy ten koleś nie zabiera cię na randki, do kina, do restauracji, nie wozi gdzieś. To jest wynagrodzenie za ten śmieszny obiad :) Szczerze to bym wolał obiady robić, żeby kobieta ogarniała randki, woziła mnie i dbała o organizację wszystkiego. Chętnie bym się zamienił we wszystkich związkach na kurę domową. Bardzo chętnie nawet. Miałaby wysprzątane i tak dalej, ale wiadomo, jakby się to skończyło ? Kobiety naprawdę. Świat zwariował.

Edytowane przez mac
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Libertyn said:

Ja tam nie zamierzam gotować

A jak partnerka nauczy podstaw? :P 

 

Quote

Wolę ciasta piec

Z tym to się jeszcze nie spotkałam u facetów. Masz u mnie plusa. :D 

Raczej bardziej jak już garnęło tych co poznałam do gotowania. 

Jakie jest Twoje popisowe ciastko? :D 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, mac napisał:

nie wymagam od kobiety jakości z restauracji, tylko ziemniaków i mięsa

No chyba, że tak. :) Ja tam lubię gotować, często różne dosyć czasochłonne dania. Może dlatego mam troszkę inne spojrzenie. 

Jak szybciej wracam z pracy to wychodzi naturalnie, że robię obiad. 

6 minut temu, mac napisał:

Tylko zastanów się, czy ten koleś nie zabiera cię na randki, do kina, do restauracji, nie wozi gdzieś.

Nie mam takich wymagań ze względu na moją urodę. Ale pamiętam, raz czy dwa chłop mnie wziął do restauracji. :D

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra widzę małe bulwersiki w temacie ?, 2 Panom podziekuje, jakaś kultura słowa i szacunku obowiazuje ??‍♀️

Z seksem- chodziło mi o to kiedy podejście jest typowo instrumentalne i ma służyć zaspokojeniu wyłącznie facetowi.

Pisałam o partnerstwie albo tradycyjnym podziale ról, a Wy przekrecacie kota ogonem... 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, deomi napisał:

A Wy Panie jak się na to zaopatrujecie? Zgadzacie się na taki układ?


Nie, ponieważ różnie w życiu bywa. Raz ktoś może być zmęczony, mieć zajęcia, mieć wypad, mieć coś do załatwienia.

Wszystko zależy od sytuacji. Ja np. jak mam w weekend zajęcia nie rzucę ich, nie przyjdę do domu sprzątać i gotować obiad bo przecież sobota. 
Wszystko też zależy od danej pary, od tego jak się między sobą dogadają. Mama mojego męża jest cały czas w domu, gotuje, sprząta i nie pracuje. Jeśli komuś tak wygodnie to ja tam nie mam nic do tego. Bylebym ja nie musiała tak robić. 
 

Ja mam męża, który lubi porządek. Więc czasami muszę się zmagać z zabieraniem mi talerza sprzed nosa albo kubka nawet jak mam w nim kawę. 
Mamy swoje obowiązki, które lubimy, samoczynnie się one przyjęły, jednak potrafimy się nawzajem wyręczać. 
A jak nie mamy (żadne z nas) czasu robić obiadu to albo bierzemy jakaś gotową zupę z dobrym składem albo zamawiamy gotowe.

Mój mąż ugotuje, posprząta, ogarnie dom. I jak chce to zdobić (bo czasami sam chce, lubi porządek) to ja mu tego nie zabraniam. Tak samo on nie zabrania mi. 
 

Jeśli chodzi o opinie, nie zgodziłabym się by facet był obsługiwany przeze mnie 24h/dobę bo nie jest gościem w 5 gwiazdkowym hotelu. 

Edytowane przez Lalkaa
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@mac w międzyczasie gdy posiłek gotuje się np. na parze, można nastawić pralkę. Jest to też chwila roboty: posegregować odpowiednio pranie, wrzucić do środka, ustawić odpowiedni program. Po zjedzeniu posiłku naczynia można wrzucić do zmywarki, też jest to chwila roboty wraz w nastawieniem programu. W czasie gry robi się pranie czy zmywanie w zmywarce, można porobić coś innego: poczytać książkę, pojść na spacer, do kina czy gdzieś tam, mozna nawet sobie obejrzeć ulubiony serial na Netfliksie. od biedy można pościerać kurze lub odkurzyć.

 

Niech mi teraz któraś wyjaśni: przy tych cudach techniki jakie mamy i jak bardzo one ułatwiają życie, jak mozna w ogóle pomyśleć, że to jest jakieś cięzkie zajęcie za które należy skrupulatnie samca rozliczać chociażby w seksie lub domagać się aby płacili jak za pracę przez minimum 8 godzin w miejscu zatrudnienia?

 

Funkcjonuję tak od ponad dekady i nigdy w życiu bym nie pomyślał, że jest to coś tak strasznie ciężkiego, że jest to drugi etat. To się normalnemu i ogarniętemu człowiekowi nie mieści w głowie. Was totalnie chyba od tego dobrobytu powaliło;) Takie istoty co to tak twierdzą mają poważny problem z organizacją czasu własnej pracy i zdaje się nie tylko. I tak naprawdę kto tu wymaga ogarnięcia:D

Edytowane przez Krugerrand
  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Ja tylko pełne partnerstwo, każdy przejaw "baba do garów" "zrobiłabyś obiad" działa na mnie jak płachta na byka.

Ale się w tej Europie zjebało, że dla kobiety problemem jest zrobić obiad.

 

Feministki sprowadziły gotowanie dla członków rodziny do niemalże jakiegoś niewolnictwa i poniżenia kobiet. Jak dla kogoś posiłek kończy się na przeżuwaniu, trawieniu i końcowym wysraniu treści pokarmowej, to tak może być. Tylko taki człowiek się niczym od zwierzęcia nie różni.

 

Jak ktoś dla mnie przyrządza posiłek, to jest dla mnie wyraz oddania, przywiązania i szacunku. Jest to też jedna z kluczowych form budowania relacji między dwojgiem ludzi. Mądrość ludowa głosi " przez żołądek do serca" i wiele jest w tym prawdy, bo człowiek poprzez gotowanie może wyrażać siebie i swój stosunek do drugiej osoby. To też jest forma sztuki i miejsce, gdzie można się spełnić jako kobieta, gospodyni i partnerka. Nie tylko korporacja pełni taką funkcje.

 

Gdy się głębiej zastanowić, to wspólne biesiady od zawsze były dla ludzi najlepszą formą komunikacji i wzajemnego poznania. Jak się gościło znajomego, członka rodziny czy przybysza z dalekich stron, to się wpierw go zapraszało do stołu. Być może ludzie wtedy mieli głębszy wgląd siebie i byli zdolni do celebrowania takiej chwili. Dzisiaj jedzenie jest często mechaniczną czynnością i nierzadko wykonywaną w biegu. Byle się napchać i wrócić do swoich zajęć.

 

Dla mnie nie jest problemem zrobić obiad dla przyjaciela, matki, brata czy koleżanki. Odczuwam satysfakcje z tego, że im smakuje, ze mogę z nimi wspólnie spędzić czas. Satysfakcja z tego jest tym większa, że to wypływa z potrzeby serca, a nie umowy handlowej typu " bo mi ostatnio w czymś pomógł/pomogła, to muszę się odwdzięczyć". Nie muszę, tylko chce. Na takich drobnych życzliwych gestach buduje się relacje.

 

 Dla naszych babci albo matek punktem honoru było zadbanie o to, żeby na stole był obiad. Prośba " może zrobiłabyś obiad" to była jakaś abstrakcja. Może dzisiaj to jakaś norma, nie wiem, Kiedyś tak było głównie na melinach. Jak kobieta nie wylewała za kołnierz, to i ciepłego obiadu nie było w domu. Brak spełnienia taki podstawowych obowiązków zawsze był znakiem ostrzegawczym, że w domu nie dzieje się dobrze.

 

Jak chłop cie musi prosić o obiad, a ty go o to, żeby żarówkę wymienił, to faktycznie lepiej się rozstać i dać sobie spokój. Tam gdzie nie ma spontanicznej potrzeby sprawienia przyjemności komuś, kogo się kocha ( chociaż w takim przypadku, to za duże słowo) tam nie ma czego szukać w takim związku.

 

Chyba że komuś odpowiada ujęcie związku w jakieś ramy matematyczne. Jeśli jecie 3 posiłki dziennie, to wychodzi, że w tygodniu trzeba 42 razy stanąć przy zlewie i w pocie czoła pozmywać naczynia. Partnerstwo oznacza, że musi być po równo, czyli każde z was musi to zrobić 21 razy.

 

Tylko założyć w Excelu temat "związek" albo "partnerstwo" i jakieś tabelki prowadzić, kto ile razy wyniósł śmieci w tym tygodniu, ile razy ugotował obiad, pozmywał naczynia.

 

 

 

 

  • Like 1
  • Dzięki 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Sundance Kid napisał:

Ja tak naprawdę tylko bardzo krótko byłem obsługiwany przez laleczkę.

W domu rodzinnym matka miała nas stado chłopów i sama pracowała na pełen etat, więc szybko nas wyćwiczyła, jak się ogarnąć w domu.

Z mieszkania z babami szybko zrezygnowałem (pierwsza miała zresztą lewe ręce do wszystkiego), lepiej mi pasuje, jak każdy ma swoje życie i się spotykamy gdzieś w przelocie.

Tak więc umiem i lubię wszystko sam sobie zrobić - ugotować pychotki, uprać, wykrochmalić, uprasować, sprzątnąć i wypucować okna na błysk. Cycata ślicznotka mi do tego zbędna, sam sobie poradzę, dla bab są lepsze zastosowania :D

 

Ale jakbym czysto teoretycznie miał w domu madkę z bombelkiem, która nie pójdzie do pracy "bo dziecko", to bym cisnął bez litości. Niech na siebie zarobi, jak mam ją utrzymywać.

 

A tego " bombelka" to kto dopilnuje? Duch Święty? Jak czytam takie słowa to jestem więcej niż pewna, że ten świat się stacza. I cieszę się w gruncie rzeczy, że egoistyczny świat zachodu nie decyduje się na dzieci. Przynajmniej ominą ich rozszczeniowi, zapatrzeni w swoje " ja", rodzice. Przykro to czytać, naprawdę. Uważam, że jeśli kobieta zajmuje się tylko domem i dziećmi( do pewnego czasu bo później naturalną rzeczą jest wyjście z domu)- dziećmi ojca również, to ten ojciec zajmuje się pracą zawodową jeśli ma chęć może pomóc, ale zawsze powinien mieć dobre słowo i szacunek do pracy wykonywanej przez kobietę w domu i przy dziecku. Jak i kobieta powinna wspierać męża w pracy, słowem, wysłaniem miłego esemesa itd. Jeśli oboje pracują zawodowo a dziecko wychowuje państwo czyli żłobek i przedszkole czy dziadkowie, to dom powinien być ogarniany po połowie. I tyle. 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

49 minut temu, mac napisał:

Błagam. Wytłumacz mi naprawdę, proszę o to bardzo, co jest wielkiego w załatwieniu garnków na parę i wrzuceniu mięsa. Można zjeść mięso, albo same warzywka nawet. Po prostu kroisz (5 minut roboty?) i wrzucasz. Maksymalnie wszystkie aktywności 10 minut. Kilka ziemniaków, jajka, kawałek mięsa większy do późniejszego pokrojenia, albo rybka jakaś, cokolwiek. Czekasz 40 minut, wyjmujesz, masz posiłek. Przecież tak robię i nigdy od lat nie pomyślałem, że robienie żarcia męczy

Trochę zrozumienia @mac, trochę lepszy posiłek to godzina lub półtorej roboty (gdzie i tak robisz pewne rzeczy prawie równolegle - coś tam się smaży, coś piecze, robisz surówkę..itd) a nie jakiś odgrzewany shit z mikrofali.

Jak masz jakiegoś gotowca do odgrzania to być może tak, że wrzucasz do piekarnika i czekasz. Ale jak chcesz coś lepszego -> robić upgrade, jakąś surówkę (lepiej świeże) co mając blender też kolejne minuty zajmuje (musisz to umyć, obrać, pokroić choć w części).

Osobiście nie chciałbym jeść żarcia, które ktoś robił totalnie w pośpiechu i byle jak. Potem by się okazało, że fajne te schabowe, ale między zębami chrzęści skorupka od jajka bo w pośpiechu nie zostało odłowione :P  Albo niedomyta kapusta.

Sama obsługa zmywarki gdy jest sporo naczyń (np. puszczasz 2 razy danego dnia) zabiera z 20 minut. Jak bez zmywarki to 40-50 minut zejdzie.

Bezpieczniej jest liczyć na rzeczy obiadowo-porządkowe (w obrębie naczyń) te min. 2h dziennie.

 

Godzinę temu, mac napisał:

A zresztą jebać. nic nie trzeba kroić. Mięso, jajka, do tego sklepowa sałatka i gotowy obiad.

Sklepowa sałatka to słaba opcja, zazwyczaj zaprawiana (octany dobrze zdrowiu nie służą). Mniam :P

 

Zresztą co tu gadać, wiele razy obiad robiłem i słuchałem audycji @Marek Kotoński w tle (albo innych).

Potem patrzy się w przeszłość i widzi się samego siebie, który nie umie przyrządzić obiadu i patrzy się na to z lekkim niesmakiem.

Lepiej potrafić przyrządzić sobie żarcie, które się lubi. Obojętnie czy to będą schabowe czy jakieś ciasto. 

 

23 minuty temu, Infernal Dopamine napisał:

Dla mnie nie jest problemem zrobić obiad dla przyjaciela, matki, brata czy koleżanki. Odczuwam satysfakcje z tego, że im smakuje, ze mogę z nimi wspólnie spędzić czas. Satysfakcja z tego jest tym większa, że to wypływa z potrzeby serca, a nie umowy handlowej typu " bo mi ostatnio w czymś pomógł/pomogła, to muszę się odwdzięczyć". Nie muszę, tylko chce. Na takich drobnych życzliwych gestach buduje się relacje.

To wydaje się najlepszą opcją.

 

39 minut temu, Krugerrand napisał:

To się normalnemu i ogarniętemu człowiekowi nie mieści w głowie. Was totalnie chyba od tego dobrobytu powaliło;) Takie istoty co to tak twierdzą mają poważny problem z organizacją czasu własnej pracy i zdaje się nie tylko. I tak naprawdę kto tu wymaga ogarnięcia

To zależy jaki zakres komu jest potrzebny. Dla kogoś wystarczy 1-2h ogarniania dziennie, dla kogoś innego 4 czy 5h.

Moim zdaniem spędzanie 5h dziennie na rzeczy obiadowo-sprzątaniowe jest stratą czasu - obojętnie czy robiłbym to ja, czy kobieta.

Robotę trzeba optymalizować, a nie mnożyć. 5h dziennie przez cały miesiąc daje 95% typowego etatu (30,4 * 5h = 152h). To sporo czasu.

 

Jest sposób reakcji na próbę "jestem uciskany/a robiąc prace domowe" - liczenie czasu, zrobienie wykazu.

Analiza - na co idzie ten czas - przy założeniu, że nie gotowanie 3h nie polega na tym, że 1,5h wychodzi gotowania, a kolejne 1,5h siedzenie na netfliksie.

Nawet jeśli druga strona nie ma możliwości weryfikacji (bo jest w pracy) to robienie obiadu przez 4h i sprzątanie przez 4h raczej nie wskazuje na gospodarność tylko kreatywną księgowość.?

 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

49 minut temu, deomi napisał:

jak dobrze, że obecnie kobiety maja jednak wybór

 

Mają wybór, tak samo jak termin przydatności do spożycia. Więc niech wybierają mądrze i dają coś od siebie. Bo potem one mogą być tylko wyborem. A może zdarzyć się tak, ze chwilę przed terminem przydatności. Się wykoleją. Jak krakowski tramwaj. A gwarantuje, ze zawsze coś może pójść nie tak. W życiu. Wtedy zmiękną. Szczegolnie, ze są z pokolenia, ktore tak mocno bazuje na swojej urodzie. Oraz uj wie czym jeszcze, bo zazwyczaj niczym szczegolnym. I wtedy się okaże, kto komu będzie robił obiadki. ?

 

 

Edytowane przez Pankoneser
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, deomi napisał:

O siebie sie nie martwie ?

 

Tyle to ja wiem. Bo jesteś przebiegła, bestia. Więc idąc tą drogą...dla Ciebie absolutnie. Wszystko. Sikoreczko.

 

Gołąbeczka? Pomidoroffke? ?

 

13 minut temu, deomi napisał:

wolą gotować te obiadki samej sobie, nawet po 30 i po 60 ?

 

Może i wolą. Ale czy chcą. Zgaduje, że nie. Nawet nie zgaduje, jestem tego pewien. Co to za przyjemność...

 

Edytowane przez Pankoneser
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

50 minut temu, lync napisał:

Trochę zrozumienia @mac, trochę lepszy posiłek to godzina lub półtorej roboty (gdzie i tak robisz pewne rzeczy prawie równolegle - coś tam się smaży, coś piecze, robisz surówkę..itd) a nie jakiś odgrzewany shit z mikrofali.

Zauważ, że Panie piszą o zmęczeniu, więc podałem argument, w którym wysiłek to maksymalnie 4 minuty, a można pewnie jeszcze niżej zejść. Niech nawet wsadzi gotowca do mikrofali. To już coś, odbębni. Nie musisz się męczyć. Jak chcesz możesz, ale nie musisz. To tyle. Robię kapustę kiszoną, więc mnie sklepowe sztuczki z sałatkami nie dotyczą ?

Edytowane przez mac
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.