Skocz do zawartości

Skąd się biorą geniusze?


Carl93m

Rekomendowane odpowiedzi

Siema Panowie, zapraszam do luźnej piątkowej dyskusji.

Czytam książkę "Genialni. Lwowska Szkoła matematyczna" i powiem szczerze, że jest to najlepszy strzał w moje gusta w tym roku pod względem lektury. 

Jestem zajarany tym tematem jak nie wiem i chyba zacznę jako historyk z wykształcenia coś potworzyć jakieś artykuły na temat historii matematyki.

 

Stefan Banach był geniuszem matematycznym. Nie podlega wątpliwości. Ale to, że lubił sobie pójść w melo i rano przyjść prosto ze Szkockiej na zajęcia, dodaje kolorytu tej biografii i sprawia, że ta postać pociąga.

 

Ale nie o tym. @Zbychu napisałeś dzisiaj post o tym, że 1% jest nadzwyczajnie uzdolnionych ludzi.

No i tu zaczyna się fajna rozkmina.

Kim są Ci geniusze i dlaczego bardzo inteligentni ludzie zajęli się tym czym się zajęli?

1. Dlaczego Banach albo Ramanujan zajęli się matematyką, a Einstein fizyką?

2. Dlaczego wybrali akurat te dziedziny, czy inteligencja predestynuje do wyboru dziedzin wiedzy, w których potrzebna jest wybitna inteligencja, aby dokonać wielkich odkryć?

3. Inteligencja dziecka musi być poprowadzona przez rodziców? Czy wypłynie sama przez się? Na przykład Ramanujan nie dostaje książki Synopsis of Pure Mathematics. I co wtedy? Czy jego inteligencja sama dopomni się i i tak dokona wielkich odkryć?

4. Mozart komponował już w wieku 5 lat. Ale uczył go ostro ojciec ponoć. I tu nasuwa się kolejne pytanie: a może geniuszem się nie rodzisz tylko geniusza tworzą rodzice w pierwszych latach życia?

5. Czy wybitna inteligencja prowadzi do zajmowania się nauką? Chodzi mi tu o to, że załóżmy rodzi się wybitnie zdolne dziecko. Jest super zdolne, ale ma wyjebane, bo woli grać w CS i Minecrafta. Matematyka przychodzi mu z banalną łatwością, ale ma w to wyjebane, woli pograć. Możliwe jest takie coś? Ciężko chyba w to uwierzyć.

6. Czy przeciętne dziecko, szkolone od dzieciństwa i kochające to co robi może dokonać niezwykłych odkryć? Udowodnić jakieś twierdzenie matematyczne, albo odkryć nową teorię fizyczną.

 

Moja opinia:

IQ nie jest najważniejsze. Do sukcesu, do zapisania się w historii nauki potrzeba:

a) zamiłowania do tego co się robi już od lat dziecięcych, Ramanujan chodził i liczył po wsi w Indiach i imponował tym od dziecka.

b) ogromna ciekawość w danej dziecinie, która skłania do poszukiwania nowych materiałów, dokładania cegiełka po cegiełce kolejnych warstw wiedzy

c) Inteligencji i predyspozycji umysłowych

d) ciężkiej pracy? Czy na pewno? Skoro taki Banach siedział i melanżował, pisząc na stole dowody matematyczne to chyba nie była to dla niego ciężka praca

e) Brak orientacji na wynik. Zauważyliście na pewno, że presja wyniku potrafi niszczyć rezultaty

 

7. I teraz pytanie ostatnie. Czy ten super zdolny dzieciak z punktu 5. który miał tą naukę gdzieś, utrzyma zdolności umysłowe do wieku bliżej 20 lat ? Czy ma szansę na odkrycie czegoś innowacyjnego?

   Moim zdaniem nie bardzo, bo jak napisać jakiś dowód matematyczny, jak się nie wie jak się piszę dowód matematyczny. 

   Ludzie właśnie tak traktują geniuszy, myślą, że wiedza im spływa jak manna z nieba. Myślę, że bez przerobienia istniejących warstw nauki nie da się odkryć nic znaczącego.

   Mam tutaj na myśli, że tak jak @Zbychu pisałeś, to pięcie się po szczebelkach. Gdyby Einstein urodził się w XVII wieku to nie odkryłby teorii względności, bo nie było do tego położonych wcześniejszych warstw "muru".

 

Trochę szumu co jakiś czas robią dzieciaki, które włamują się do jakieś sieci pentagonu etc.

Nie wiem ile w tym prawdy, ale jak to możliwe, że nawet dziecko z niesamowitym IQ jest w stanie posiąść wiedzę na temat sieci, systemów operacyjnych, systemów zabezpieczeń, programowania etc. ?

Przecież nawet przy założeniu, że takie dziecko zapamięta wszystko od strzała, od razu, to i tak musiałoby kilka lat siedzieć i posiadać nieustannie wiedzę krok po kroku.

A może jednak niektórym skapuje z nieba? :D Ramanujan akurat mówił, że mu jakaś bogini podsyła we śnie wzory do głowy xD

 

Zapraszam do fajnej dyskusji na luzie. 

@absolutarianin co Ty na to?

@tyranozaur powinieneś też coś ciekawego napisać na ten temat, tylko neutralnie plis, bez tego Twojego znanego tonu.

 

PS: A może znacie takie osoby, może mieliście takich ludzi we własnym otoczeniu? 

Oczywiście nie chodzi mi o niezwykłych odkrywców, ale takich co osiągnęli sukces na polu naukowym.

Edytowane przez Carl93m
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Carl93m napisał:

Brak orientacji na wynik. Zauważyliście na pewno, że presja wyniku potrafi niszczyć rezultaty

 

Tu się nie zgodze geniuszy czesto cechuje duża determinacja.

 

Polecam ci przeczytać biografie Stevena Jobsa.

 

W moim odczuciu geniuszy cechują kształtują geny ( przakazana w genach inteligencja ) środowisko w jakim się wychowują oraz zamiłowanie do danej dziedziny.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uzupełnię swoje myśli z innego wątku.

Jeżeli chodzi o matematykę nigdy nie byłem z niej ultra dobry, ale zdarzało brać mi się brać w dzieciństwie udział w kilku olimpiadach matematycznych, w których wypadałem mocno przeciętnie. W skali wszystkich szkół z danego powiatu w olimpiadzie dla najlepszych uczniów matematyki nigdy nie byłem w topce, ale też nie byłem dnie. Po przypomnieniu sobie jak to u mnie wyglądało to teraz nie jestem w stanie stwierdzić, czy byłem mini geniuszem, dlatego że moi rodzice byli dość surowi. Pamiętam, że całą podstawówkę siedziałem w książkach, tak samo w gimnazjum, dopiero w szkole średniej się zbuntowałem. Matematyki uczyłęm się minimum godzinę - dwie dziennie w domu. No i teraz pytanie - czy byłem mini, mini geniuszem, czy po prostu wkuwałem? Nie da się tego jednoznacznie stwierdzić. Byłem na pewno regularny i nie miałem żadnych braków. Natomiast moi rówieśnicy mieli olbrzymie problemy z matmą, ale te problemy wynikały z tego, że niektórzy chorowali i miesiącami nie było ich w szkole. A potem mieli mega zaległości. Ja przez okres podstawówka - gimnazjum nigdy nie byłem dłużej nieobecny, niż tydzień pod rząd. Ja po prostu uczyłem się szczebelek po szczebelku, a inni np: jak nie byli przez miesiąc na potęgach czy pierwiastkach, to potem mieli problem z równaniami, geometrią itd. To się po prostu za nimi ciągnęło i być może nie chciało im się uczyć, bo byli sfrustrowani brakami wiedzy. Cięzko się czegoś nauczyć, jeżeli masz braki w podstawach.

Przez praktycznie cały okres szkoły średniej jarałem regularnie dużo zielska (kilka razy w tygodniu) i tutaj dalej uczyłem się regularnie, ale robiłem tylko minimum ode mnie wymagane - czyli uważanie na lekjach + prace domowe, które często też odpisywałem. Odpisywałem od osób, które potem na sprawdzianach miały 3, a ja prawie zawsze 4, 5, 6 żeby było śmiesznie. Maturę rozszerzoną zdałem na 80% pomimo tego, że już się tak nie przykładałem. Ale nie mając żadnych braków nie było mi ciężko zrozumieć nowych tematów, iść drabinka po drabince. W szkole średniej moi rówieśnicy mieli braki, które ich blokowały w nowych rzeczach. Nie powiedziałbym, że mieli problem z nauczeniem się ogólnie, tylko nie byli systematyczni. No ale sam nie wiem - czy byłem mini, mini, ultra mini geniuszem, że ja będąc obecnym na lekcjach wszystko rozumiałem? Czy to efekt tego, że codziennie minimum godzina lub dwie nauki matematyki byłem bardzo regularny. 

To co zapamiętałem z matematyki jako bardzo ważną statystyczną rzecz, to jest rozkład normalny:


norm.png
 

Generalnie tym rozkładem normalnym można wyjaśnić całą otaczającą nas rzeczywistość.
Po lewej i prawej stronie są wartości graniczne, natomiast to wybrzuszenie, środek to jest średnia. Np:

- jest bardzo mało karłów (powiedzmy 1% społeczeństwa) i bardzo mało olbrzymów (ludzi ze wzrostem większymi niż 2.20m), natomiast większość, czyli 98% społeczeństwa ma wzrost od 160 do 2.20, z czego najwięcej ma w okolicach 1.80
- jest bardzo mało skrajnych introwertyków, tak samo skrajnych ekstrawertyków, a większość ludzi jest mieszanką tych dwóch

Odnosząc się do tematu - tak samo uważam, że jest bardzo mało ludzi (założmy 1%) w danej dziedzinie np: programowaniu, którzy jeżeli nawet poświęcą 10.000 godzin na naukę to będą tragiczni i ogólnie nic nie będą potrafić. Większość (średnia) po będą coś tam ogarniać z tego programowania. I teraz tak - jeżeli w tej średniej grupie ktoś poświęci bardzo dużo czasu na regularną naukę, to może stać się wyjadaczem, ale nigdy nie pokona reprezentanta kolejnej grupy. Generalnie jakość osób ze średniej jest zależna od tego ile czasu i wysiłku włożą w naukę.

Ostatnia grupa to powiedzmy ten 1% ultra genetycznych wymiataczy, którzy przy niewielkim nakładzie czasu będą bili na łeb środkową grupę przeciętniaków pod względem umiejętności.

Osobiście uważam, że prawidło tego świata jest takie - każdy człowiek jest wybitnie/genetycznie uzdolniony tylko w jednej dziedzinie życia ze wszystkich dziedzin z całego świata. Tych dziedzin na świecie mamy tysiące, dlatego większość ludzi nie odkrywa swojego pełnego potencjału. W niektórych dziedzinach ten sam człowiek będzie w tej 1% grupie osób, które będą fatalne. A w większości dziedzin będzie przeciętny.
Przykładowo powiedzmy, że Robert Lewandowski jest w tej grupie ultra uzdolnionych piłkarzy (1% topki), w innych dziedzinach (pływanie, matematyka, gotowanie) jest przeciętny, a w jeszcze innych jest w top 1% fatalnych przykładów (powiedzmy wyszywanie czegoś tam) i nigdy tego nie ogarnie nawet na średnim poziomie.

Generalnie możliwe jest, że ktoś z grupy przeciętnej w danej dziedzinie, przy ultra dużym nakładzie czasu może "awansować" do tej grupy top 1%, która nawet spędzając niewiele czasu w danej dziedzinie będzie w niej wymiatać. Stąd można powiedzieć - jedni (bardzo nieliczni) osiągają coś bezproblemowo, a niektórzy przeciętni pracują latami i w końcu ich doganiają, bo spędzili powiedzmy 20-30 razy więcej godzin w temacie.

Co do liczb i matematyki - myślę, że to właśnie w niej leży klucz rozwoju przyszłości. Widać w nich wiele ukrytych wzorów od architekta tego wszechświata. Tutaj filmy dające naprawde do myślenia:

 


A i jeszcze jako bonus dodam, że widziałem kiedyś filmiki, w których autor szukał specjalnych liczb ukrytych w biblii. Na przykład wybierał jakiś początkowy rozdział i jakoś dzielił sumę wyrazów (w hebrajskim każdy znak ma jakąś wartość liczbową) i co ciekawe, jeden fragment biblijny, który miał znaczenie w słowach, w liczbach dał liczbę PI, czyli 3,141592. Rozumiecie jak bardzo mało prawdopodobieństwo jest,  żeby (według jakiejś tam formuły) fragment biblii, jego wartość liczbowa wyniosła akurat taką liczbę? Żeby słowa były akurat tak dobrane?

Mało tego, potem koleś pokazał inny fragment, zastosował ten sam wzór i otrzymał liczbę e, podstawę logarytmu naturalnego. Taki przypadek, że dobór słów, który ma sens, jednocześnie jest tak nietypową liczbą według pewnego wzoru - szansa na to jest mniejsza, niż wygrać w totka milion razy pod rząd. Generalnie nie jestem pewien czy tamtem filmik był prawdziwy, bo nie chciało mi się tego liczyć, ale to daje mocno do myślenia.


Czym tak naprawdę jest matematyka. Może właśnie to ona jest tym biblijnym słowem, które daje życie. Jakby nie patrzeć - całe programowanie bazuje na matematyce. Komputer wykonuje poteżne obliczenia matematyczne złożone z miliardów operacji na 0 i 1. Sztuczna inteligencja, AI będzie więc w całości liczbami w formie prądu. Można powiedzieć, że jeżeli AI powstanie będzie ona zmieniająca się dynamicznie liczbą w postaci prądu elektrycznego. Jak to w ogóle brzmi.

 

Jeszcze tak tylko dodam, że według historii liczba e została odkryta w 16 wieku, obliczona w 17, a oficjalnie wprowadzona w 18 wieku. Tak więc jakim cudem liczba e znajduje się w bibli, która teoretycznie była napisana ponad 2000 lat temu? Jeśli wierzyć w prawdziwość tego filmiku  to jest to naprawdę fascynujące.

  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadza się. To jest fascynujące, szkoda że tak późno człowiek zdaje sobie sprawę z niektórych rzeczy.

 

Co do talentów to też miałem podobną teorię na ten temat. 

Ludzie skarżą się, że nie mają talentu, ale nie skąd mogę wiedzieć, że nie mam niezwykłego potencjału do jazdy na nartach skoro nigdy nie jeździłem.

 

Ale co do Mozarta, to jego ojciec trafił z muzyką? Pytanie czy każde dziecko mogłoby komponować w wieku 5 lat przy odtworzeniu metody wychowawczej ojca.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Zbychu napisał:

jeżeli w tej średniej grupie ktoś poświęci bardzo dużo czasu na regularną naukę, to może stać się wyjadaczem,

Może. Co nie znaczy, że się stanie.

Dlatego moim  zdaniem trzeba szukać swoich wrodzonych predyspozycji i je rozwijać. Wtedy jest większe prawdopodobieństwo odniesienia sukcesu.

9 godzin temu, Carl93m napisał:

a może geniuszem się nie rodzisz tylko geniusza tworzą rodzice w pierwszych latach życia?

Tylko dziecko musi chcieć to robić, przecież go nie zmusisz, bo nic z tego nie będzie.

Faktem jest, że umysł dziecka wszystko chłonie.

9 godzin temu, Carl93m napisał:

IQ nie jest najważniejsze.

Moim zdaniem inteligencja jest najważniejsza. Jest to umiejętność zastosowania wiedzy w praktyce, umiejętność połączenia pewnych kropek. 

Chociaż twierdze, że ciężko jest zmierzyć inteligencje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Carl93m

Sama Inteligencja bez mądrości jest mało warta.

 

Poza tym w życiu najważniejsze są skille społeczne i umiejętność wkupienia się w łaski innych. Bez tego każdy potencjał zawsze będzie zmarnowany, bo wszystko co się robi w życiu tj. aby dostać hajs, fejm czy uznanie trzema dla kogoś coś zrobić. 

 

Co do geniuszy podobno każdy rodzi się jako czysta kartka papieru. Dlatego to od środowiska zależy jak dziecko się ukształtuje. Dzieciak sam z siebie nie będzie rozkminiał matematycznych rzeczy czy innych nauk, ponieważ nie wie o istnieniu czegoś takiego i w jakim celu miałby to rozkminiać. Priorytety to wszystkie czynności, które służą przetrwaniu, bo taka biologia. Poza tym najpierw umiejętność języka, ponieważ bez niej prawdopodobnie człowiek nie potrafi rozkminiać abstrakcyjnych rzeczy. Konkluzja taka, że to środowisko wychowuje geniuszy i bardzo mały procent zależy od tego jak szybko ktoś coś pojmuje. Dzieci ogólnie bardzo szybko pojmują rzeczy, więc może to być kwestia priorytetów, aby najpierw nauczyć rzeczy "przydatnych", w tym przypadku naukowych. Zrobić z tego priorytet dla dziecka, aby się z tym urożsamiał i było to sporą częścią jego życia. Na koniec z racji tego co wcześniej napisałem bycie geniuszem nic nie gwarantuje.

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybiórczo:

 

18 godzin temu, Carl93m napisał:

2. Dlaczego wybrali akurat te dziedziny, czy inteligencja predestynuje do wyboru dziedzin wiedzy, w których potrzebna jest wybitna inteligencja, aby dokonać wielkich odkryć?

Sądzę, że to inteligencja raczej do tego nie predestynuje. Po prostu zauważyli, że są w czymś bardzo dobrzy i poszli w tym kierunku.

 

18 godzin temu, Carl93m napisał:

4. Mozart komponował już w wieku 5 lat. Ale uczył go ostro ojciec ponoć. I tu nasuwa się kolejne pytanie: a może geniuszem się nie rodzisz tylko geniusza tworzą rodzice w pierwszych latach życia?

Geniuszem się rodzisz. Możesz oczywiście potem ten geniusz zmarnować albo go nie rozwinąć dostatecznie, to już jest inna para kaloszy. Przykładowo słuch absolutny to gdzieś w 80% cecha wrodzona (albo zdolność do jego nabycia). Jest wielu genialnych instrumentalistów grających całe życie bez słuchu absolutnego. Co do samego Mozarta, to gdzieś chyba czytałem, że facet kompletnie nie radził sobie w wielu sytuacjach społecznych. 

 

18 godzin temu, Carl93m napisał:

5. Czy wybitna inteligencja prowadzi do zajmowania się nauką? Chodzi mi tu o to, że załóżmy rodzi się wybitnie zdolne dziecko. Jest super zdolne, ale ma wyjebane, bo woli grać w CS i Minecrafta.

Nie prowadzi. Wielu ludzi umiera nie rozwijając/nie wykorzystując swoich talentów/inteligencji. 

 

Odkrycia naukowe to kombinacja inteligencji, wiedzy o danej dziedzinie i wyobraźni. Jeżeli chcesz zastanawiać się nad teorią względności i jakie ona może mieć skutki, to musisz najpierw mieć wcześniej przygotowaną wiedzę. W przeciwnym razie skończy się to na bajkowych rozważaniach science-fiction. 

 

Ja znowu na przykład do końca gimbazy nigdy nie miałem problemów z matematyką, nie musiałem się jej wtedy uczyć po prostu. Nic nie musiałem z nią robić, a są tacy co za nic w świecie nie ogarną podstawowych rzeczy. 

 

Co do samych talentów i geniuszy i to czy człowiek się z czymś rodzi... weźmy przykład piłki nożnej. Kiedy ona została wymyślona? I pytanie zagadka: czy można było urodzić się dobrym piłkarzem zanim jeszcze ludzkość znała tę grę?

 

Autora przy okazji odsyłam do cybernetycznej teorii charakteru Mariana Mazura. Myślę, że będzie dobrym materiałem - w ramach ciekawostki.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też się zgadzam z Mistrzem Zakonu.

"Geniuszem się rodzisz. Możesz oczywiście potem ten geniusz zmarnować albo go nie rozwinąć dostatecznie," z różnych powodów, choćby finansowych czy urodzenia się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze.

 

Bardzo dobrze widać to w branży komputerowców.

Tam każdy z grubsza czuje gdzie jest jego pułap i rozpozna lepszego od siebie w nocy po zapachu rozgrzanych myśleniem komórek mózgowych.

Ktoś statystycznie średni może studiować całe życie 7*24 i nigdy nie przekroczy jakiegoś poziomu, bo ten po prostu jest poza jego zdolnościami przyswajania.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Carl93m - Fajny temat. Imo mega ciężko w sumie znaleźć odpowiedź. Ja uważam, że geniuszem się człowiek rodzi. Niektórzy są mega młodzi i już widać u nich niesamowite zdolności przyswajania czegoś. Natomiast takich ludzi jest oczywiście bardzo, bardzo mało. Tak samo jak bardzo mało jest takich co nie potrafią się nauczyć dosłownie prawie niczego.

 

15 hours ago, Leniwiec said:

Dlatego moim  zdaniem trzeba szukać swoich wrodzonych predyspozycji i je rozwijać. Wtedy jest większe prawdopodobieństwo odniesienia sukcesu.

Oczywiście, ale ile człowiek ma na to czasu? No niewiele... Przychodzi pewien wiek, w którym czas już zarabiać pieniądze a nie ciągle szukać. Poza tym co jeśli masz predyspozycje do rzeczy, za które nikt płacić nie zamierza? Np. byłbyś zajebistym filozofem?

 

No i dziedzin jest tak wiele, że znalezienie odpowiedniej dla wielu jest nieosiągalne.

 

Druga kwestia to pozostałe predyspozycje. Weźmy np. Lewandowskiego. Gdyby koleś nie miał zajebistego zdrowia to nie osiągnąłby w piłce tyle, więc poza talentem do kopania gały musisz jako sportowiec mieć też końskie zdrowie.

 

Moim zdaniem czas na szukanie swojego konika jest do 25 roku życia, może do 30. Potem już na to za późno i trzeba zaciskać zęby i próbować jakoś zarabiać a jak się cudem trafi coś innego i nagle poczujemy, że to jest "to" no to fajnie, może wtedy z tego jakoś skorzystamy.

 

Na pewno praca, do której mamy jakiś talent to coś pięknego i winszuję tym co tak żyją. To też prawdopodobnie jedyni ludzie, którzy z pracy czerpią jakąś prawdziwą satysfakcję... w końcu praca to 30-50% naszego życia, czyli bardzo, bardzo dużo.

Edytowane przez self-aware
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, self-aware napisał:

Oczywiście, ale ile człowiek ma na to czasu? No niewiele... Przychodzi pewien wiek, w którym czas już zarabiać pieniądze a nie ciągle szukać

Można to połączyć. Pracujesz w gówno-pracy a dodatkowo jarasz się czymś innym, lub szukasz czegoś co Cię jara. Rozwijasz to i szukasz kogoś, kto Ci za to zapłaci.

Nie rozumiem młodych ludzi, którzy nie wiedzą co chcą robić w życiu. Mógłbym wymienić przynajmniej 3 zawody w których mógłbym pracować. Może dlatego, że jestem ciekawy świata i wiele rzeczy mnie interesuje. 

 

8 minut temu, self-aware napisał:

Na pewno praca, do której mamy jakiś talent to coś pięknego i winszuję tym co tak żyją.

To jest rewelacja, aczkolwiek faktycznie mało komu jest to dane.

5 godzin temu, Wielki Mistrz Zakonu napisał:

Jest wielu genialnych instrumentalistów grających całe życie bez słuchu absolutnego

Serio ? Kto taki ?

Jeśli chodzi o słuch muzyczny, np, do śpiewania, to z tym trzeba się urodzić i nie da się tego nauczyć. Można tą zdolność  rozwinąć, ale nie nauczyć od zera.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minutes ago, Leniwiec said:

Nie rozumiem młodych ludzi, którzy nie wiedzą co chcą robić w życiu. Mógłbym wymienić przynajmniej 3 zawody w których mógłbym pracować. Może dlatego, że jestem ciekawy świata i wiele rzeczy mnie interesuje. 

W tym właśnie rzecz. Ludzie mający talenty i predyspozycje do rzeczy, które dodatkowo ich interesują myślą, że to takie normalne i typowe. I stąd biorą się potem stwierdzenia, że wystarczy robić to co się lubi i będzie $$ i fajne życie i każdy tak może :)

 

9 minutes ago, Leniwiec said:

Pracujesz w gówno-pracy a dodatkowo jarasz się czymś innym, lub szukasz czegoś co Cię jara.

A jak nie pracujesz w gówno-pracy i wymaga ona wiele nauki po godzinach bo próbujesz się w niej wybić? Wtedy tak to już nie wygląda. Albo się uczysz albo szukasz tego co Cię jara.

 

I jest jeszcze jedna kwestia, czasami jarają nas rzeczy tylko na poziomie hobby. Gdy mamy je robić komercyjnie (czyli w pewnym sensie przymusowo) to magia może szybko zniknąć.

Edytowane przez self-aware
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O temat, który mi się podoba.

 

Trzeba zacząć od tego, że by być wybitnym i najlepszym, wcale nie trzeba być najzdolniejszym.

 

Weźmy pod lupę takiego Leonarda Eulera, moim zdaniem jest on najwybitniejszym matematykiem wszechczasów. Czy najzdolniejszym? Moim zdaniem nie.

Jak aj definiuje wielkość matematyka? Wpływają na to dwie rzeczy:

 

1.Ilość osiągnieć, do których zaliczane jest udowodnienie rzeczy, których do tej pory nikt nie nył wstanie udowodnić, bądź obalenie, bądź stworzenie kompletnie nowej teorii matematycznej.

2.Wiedza  i umiejętności.

 

Jeśli chodzi o Eulera, nikt nigdy nie napisał tylu oryginalnych prac matematycznych co on. Jego notatki z samej Analizy zajmują więcej niż 15 najpopularniejszych książek naukowych z matematyk(Dużo więcej).

Nikt nie dokonał tylu niesamowitych odkryć w matematyce co on, dlatego bezwzględnie to najwybitniejszy matematyk w historii. Natomiast niekoniecznie najzdolniejszy. Był on cholernie pracowity, matematyką zajmował się non-stop. Stąd też tyle jego odkryć.

 

 

Natomiast IQ jest nieistotne, bo po pierwsze IQ to nie jest inteligencja(zdolności), po drugie nie wiemy jak inteligencję mierzyć, więc nie warto zwracać na to jakiejkolwiek uwagi. Najważniejsze to ciężko pracować i się nie poddawać.

 

Sama inteligencja nie wystarczy. Gdyby taki Isaac Newton nie zapierdzielał całe dnie pracując, to by odkrywcą nie został. Dlatego to jest najważniejsze.

Natomiast geniusze biorą się z inteligencji, to znaczy geniusz to osoba o ogromnej inteligencji(mocy mózgu).

 

Natomiast nie każdy geniusz jest wybitny. Można być wybitnym, nie będąc geniuszem i do tego trzeba dążyć.

 

Najwięksi tytani matematyki tacy jak Euler, Leibniz, Newton zapierdalali, podkreślę jeszcze raz zapieprzali z nauką i się nie poddawali. Newton kilka razy podchodził do geometrii Kartezjusza, bo na początku nie dawał sobie rady, ale się nigdy nie poddał.

 

 

Edytowane przez DuchAnalityk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdyby Chopin sprzątał szopę to by nie było masy muzyki. Mozart ponoć prawie zerwał z muzyką na rzecz fizyki. 

Powszechne szkolnictwo odkrywa potencjał masy osób które by nie były w stanie się realizować naukowo w innych warunkach. 

1 % to kilkadziesiąt milionów ludzi. Z tym że większość z nich nawet nie będzie miała szans na rozwój. Część nawet nie nauczy się pisać. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 26.11.2020 o 22:40, Carl93m napisał:

olejne pytanie: a może geniuszem się nie rodzisz tylko geniusza tworzą rodzice w pierwszych latach życia?

5. Czy wybitna inteligencja prowadzi do zajmowania się nauką? Chodzi mi tu o to, że załóżmy rodzi się wybitnie zdolne dziecko. Jest super zdolne, ale ma wyjebane, bo woli grać w CS i Minecrafta. Matematyka przychodzi mu z

 

To akurat norma, większość najzdolniejszych z dzieci tak kończy. Nauczyciel nie znosi takich uczniów i skutecznie obrzydzi im naukę na tyle, by woleli Minecrafta.  Na ogół wiele osób dopiero na studiach dowiaduje się o swoich możliwościach. Znam wielu takich matematyków, że do 16 roku życia nie lubili matematyki, 2-3 z ocen, a na studiach pokochali i same 5 lecą.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, DuchAnalityk napisał:

Najważniejsze to ciężko pracować i się nie poddawać

Ogrom ludzi ciężko pracuje i nic z tego nie wychodzi, może brakuje im inteligencji ? Np sportowcy, mało który osiąga spektakularny sukces.

11 minut temu, DuchAnalityk napisał:

nie wiemy jak inteligencję mierzyć, więc nie warto zwracać na to jakiejkolwiek uwagi.

Jak zmierzyć ? Może miarą sukcesu ?

 

Kiedyś dyskutowałem z kolegą. I On twierdzi, że ludzie pracujący na linii produkcyjnej, powinni więcej zarabiać od tych na kierowniczych stanowiskach, gdyż Ci pierwsi ciężej pracują. Niby tak, ale to Ci drudzy są na tyle inteligentni, że są na stanowiskach, jakich są. Natura "promuje" inteligencję, czy tego chcesz, czy nie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ramach uzupełnienia dzisiaj obejrzałem coś takiego:

 

Z filmiku wynika, iż Arnie dużo pracował nad swoją sylwetką (aczkolwiek tylko nieliczni będą w stanie osiągnąć tak imponującą muskulaturę ze względów genetycznych). Kulturystyka była jego pasją, a ponieważ był prekursorem w Stanach i miał tytuł mistrza Europy rozkręcił biznes kulturystyczny. Jednak kiedy przybył do USA to jego angielski był mierny, a akcent tragiczny. Dowiedział się o pewnym filmie, w którym chciał zagrać i dostał pierwszoplanową rolę mimo niepełnych kwalifikacji, dzięki wpływowej znajomości z osobą ze świata kulturystyki. Po nagraniu ekipa się pokapowała, że "nakłamał w swoim CV". Dali mu szansę, ale ogólnie jako aktor zebrał bardzo kiepskie recenzje i trudno mu było to potem odkręcić. Mimo to przez lata w przeciwieństwie do Sylwestra Stallone nie godził się na role drugoplanowe czy jako bad guy. Mierzył tylko w role pierwszoplanowe pozytywnych bohaterów. W końcu jednak trafił we właściwe miejsce we właściwym czasie a potem jego kariera aktorska kosztem kulturystyki poszła jak z bicza strzelił. Reasumując, geny (jego zdjęcia jako nastolatka w Internecie dużo mówią - sylwetka niczym mutant). Robił to co lubi i do czego był genetycznie predysponowany . Potem znajomości, nadmierna pewność siebie oraz upartość, to jest droga jaką przeszedł. Nie był nigdy dobrym aktorem, aczkolwiek kultowym i podejrzewam też, że mógł po prostu wstrzelić się nieco w czasy tj. popkulturę męskich mięśniaków typu Rambo, skóra, Harleye i karabiny.

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, Leniwiec napisał:

Ogrom ludzi ciężko pracuje i nic z tego nie wychodzi, może brakuje im inteligencji ? Np sportowcy, mało który osiąga spektakularny sukces.

Jak zmierzyć ? Może miarą sukcesu ?

 

Kiedyś dyskutowałem z kolegą. I On twierdzi, że ludzie pracujący na linii produkcyjnej, powinni więcej zarabiać od tych na kierowniczych stanowiskach, gdyż Ci pierwsi ciężej pracują. Niby tak, ale to Ci drudzy są na tyle inteligentni, że są na stanowiskach, jakich są. Natura "promuje" inteligencję, czy tego chcesz, czy nie. 

No właśnie ci najwięksi geniusze nie mieli społecznych sukcesów i nie zarabiali dużo. Więc to jest słaba korelacja. Ludzie inteligentni często są dziwni i po prostu się nie odnajdują

 

Inna sprawa wiele sprowadza się do tego w jaki sposób sukces został osiągnięty. Jak ktoś wygra w totolotka, to to na pewno o inteligencji nie świadczy.

Moim zdaniem jedyną obecnie w miarę solidną miarą inteligencji jest sukces na polu naukowym. To znaczy jak ktoś ma duże osiągnięcie naukowe to jest inteligentny. Oczywiście to, że ktoś takowego sukcesu nie ma, to nie znaczy, że nie jest.

 

Najlepszy sposób by samemu ocenić swoją inteligencję, to ciężko pracować w danej dziedzinie i porównać swoje osiągnięcia do osiągnięć innych.

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, DuchAnalityk napisał:

No właśnie ci najwięksi geniusze nie mieli społecznych sukcesów i nie zarabiali dużo. Więc to jest słaba korelacja. Ludzie inteligentni często są dziwni i po prostu się nie odnajdują

Wydaje mi się, że ludzie inteligentni często właśnie odstają social skillami i żyją we własnym świecie.

Sukcesy a zwłaszcza finansowe osiągają nie ludzie inteligentni a przede wszystkim socjalni.

Umiejętności aktorskie, miękkie i sprawiania wrażenia kogoś lepszym niż się jest w rzeczywistości.

Ludzie to kupują, bo na tej zasadzie "sprzedawania się" działa cała organizacja społeczna.

Przykładem jest sporo aktorów, celebrytów, muzyków, biznesmenów czy osób po prostu medialnych - wygląd z tym wszystkim się łączy.

 

Bycie socjalnym to jest wytrych do wszystkiego w życiu, a tym bardziej kiedy nie ma się mądrości ani inteligencji.

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Bardzo lubię tą tematykę i wziąłem się za oglądanie serialu "Gambit królowej". Jest świetny.

Jak ktoś ma jakieś książki i filmy o tematyce ludzi genialnych to poproszę.

Takie najbardziej sztandarowe już obejrzałem typu: Buntownik z wyboru, albo Piękny umysł.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako, że temat trochę pozwala na to, to jak przystało na matematyka napiszę tak: moim zdaniem inteligencja, zdolności kognitywne, czy jak tam chcemy to nazwać jest warunkiem koniecznym, jednak nie wystarczającym. O ile dobrze pamiętam Peterson w swoich wykładach poruszał ten temat i nawet pokazywał wyniki badań określających jaki mniej więcej poziom inteligencji (lub czegoś co te testu mierzą) jest średnia (lub minimum, a może wartością oczekiwaną - nie pamiętam dokladnie) dla danego zawodu. Jak nie trudno się domyślić inżynierowie, matematycy, lekarze, prawnicy itp. mieli raczej wyniki wyższe w tych testach niż np. kierowcy ciężarówek.

Jednak ciężka praca również jest niezbędna. Zdaje się, że jak Perelman udowodnił hipotezę Poincarego, to inni najwybitniejsi matematycy naszych czasów musieli poświęcić ponad rok żeby zrozumieć jego dowód i potwierdzić, że jest bezbłędne. Warto zatem zadać sobie pytanie ile lat on pracował nad tym dowodem. Ciekawie było też z ostatnim twierdzeniem Fermata. Kiedy Wiles przedstawił dowód, któryś z matematyków znalazł w tym dowodzie jakiś błąd. Wiles spędził kolejny rok poprawiając swój dowód, nad którym uprzednio pracował już kilkanaście lat. Tak więc wygląda geniusz w matematyce - połączenie ogromnych predyspozycji intelektualnych otrzymanych w genach z ogromną, długotrwałą i często żmudną pracą.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@FraterPerdurabo ale bez zamiłowania do tego co się robi, taka żmudna praca byłaby katorgą i męczarnią. 

Myślę, że pasja odkryta w młodych latach po pierwsze.

Rozwija dziecko pasję i jak się okaże, że owo dziecko otrzymało dar genetyczny w postaci wysokiej inteligencji, tworzy się osoba wybitna. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Carl93m napisał:

bez zamiłowania do tego co się robi, taka żmudna praca byłaby katorgą i męczarnią.

Ja nie wiem czy to czasem nawet nie jest bardziej obsesja niż tylko zamiłowanie czy pasja.

 

Temat ogólnie bardzo ciekawy i w kontekście ogólny, ale też bardziej szczegółowo jeśli weźmie się pod uwagę tylko jedna dziedzinę nauki.

 

I może jeszcze taka ciekawostka odnośnie geniuszy i matematyki. Uważa się, że na początku XX wieku najwybitniejsi matematycy byli w stanie opanować 100% ówczesnej wiedzy z tej dziedziny nauki. Czyli żyło wówczas kilkanaście/kilkaset osób, które o ówczesnej matematyce wiedziało wszystko. Dzisiaj wśród matematyków istnieje powszechne przekonanie, że poświęcając całe życie na studiowanie matematyki da się objąć, zrozumieć i nauczyć około 4% tego co jako ludzkość wiemy. Znaczy to, że nawet największy geniusz matematyczny, który rozwiąże niebywały wręcz problem czekający na rozwiązanie kilkaset lat (twierdzenie Fermata chyba ze 300 lat nie było udowodnione), jest praktycznie dyletantem skrobiącym jedynie powierzchnię tej ogromnej bryły jaką jest matematyka. A piękne jest w tym wszystkim to, że w przypadku matematyki skrobiemy na poziomie czysto niematerialnym. I wciąż nie wiemy czy matematykę odkrywamy czy może wymyślamy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, FraterPerdurabo napisał:

Ja nie wiem czy to czasem nawet nie jest bardziej obsesja niż tylko zamiłowanie czy pasja.

Nie znam osobiście żadnego geniusza, ale opierając się na przykładach np. Billa Gatesa, albo matematyków, którzy szukają dowodu na jakieś stwierdzenie to z pewnością jest to zafiksowanie na jakimś punkcie. 

Oglądałem kiedyś film dokumentalnych o liczbach pierwszych i ludzi, którzy od 30-40 lat nad tym siedzą i szukają jakiegoś wzorca w tym zbiorze liczb.

Niesamowite. Bardzo się ostatnio jaram tematyką takich ludzi.

 

@FraterPerdurabo a to mi dałeś do myślenia z tym czy matematykę ludzie odkryli czy ją sobie stworzyli. Chyba pytanie z gatunku "Czy Bóg istnieje", albo "Co było pierwsze, jajko czy kura".

Osobiście intuicja bardziej mi podpowiada, że matematykę sobie wymyślili ludzie, szukając sposobu jak np. rozparcelować równo ziemię w Starożytnej Mezopotamii. Przypadkowo odkryto powtarzalne wzorce i sposób w jaki zachowuje się materia. No ale to do poczytania. Jak masz jakąś książkę o tym to poproszę. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.