Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Bracia!


Otrzymałem zaproszenie od znajomego na zamknięte sympozjum naukowe dotyczące chemii (głównie fizycznej). Postanowiłem się dzisiaj wybrać, bo lubię naukę i ciekawi mnie otaczajacy świat. Trwało ono ponad 3 godziny. Od razu rzuciła mi się w oczy, przewaga kobiet, zarówno na widowni jak i pod tablicą i rzutnikiem.


Napomknę nieco o "żeńskiej" kadrze naukowej. Domyślacie się zapewne, że lwia jej część była kiepskawej urody, a nieliczne co najwyżej przeciętnej (HB 5, jedna tylko 6). Ale co ciekawe, uderza mnie sposób bycia tych Pań. W czym rzecz? Otóż emanuje z nich spokój, opanowanie, pokora, pogoda ducha, słowem sprawiają wrażenie jakby znały swoje miejsce w szeregu. Nie uświadczysz o nich takiego chamskiego zmanierowania, prostackiego wyszczekania i wściekłości cipska oraz jajników, jakie są udziałem na ten przykład lewaczki Malwiny Pe. Obce są im również wszelkie wynalazki lewackiej inżynierii społecznej jak np. multikulti, poprawność polityczna czy feminazim. Odnoszę wrażenie, że opowiadają się za tradycyjnym, konserwatywnym modelem rodziny, gdzie to mężczyzna rządzi i dominuje (czyli tak jak powinno być). Większość z nich jest sama, robią doktorat albo już go posiadają.


W przerwie, podszedłem do grupki dziewoj przedstawiającyh swoje wykłady z kilkoma wątpliwościami i pytaniami które samoistnie nasunęły się podczas uważnego słuchania. Po prostu nie zetknąłem się wcześniej z pewnymi zagadnieniami. Byłem absolutnie zaskoczony merytorycznością i kompleksowością udzielonych mi odpowiedzi, gdyby przerwa trwała dłużej niż 20 min, pogaworzylibyśmy sobie o chemii z pewnością o wiele dłużej. Sporo nowego się dowiedziałem.


W tym miejscu nasuwa się pytanie. Jakie takie kobiety mogą być w małżeństwie? Oddane i wierne, czy jednak imperatyw biologiczny da o sobie znać, a ich mizerna uroda nie ma nic do rzeczy? Czy poświęciły się karierze naukowej ze względu na swoje słabne walory urody? A może chcą uzyskać pewnego rodzaju nobilitację społeczną z racji posiadania tytułu dr.? Czynnika materialnego nie biorę pod uwagę, bo damy utwierdziły mnie dzisiaj dobitnie w przekonaniu, że zarobki kadry naukowej w tym dziadowskim kraju to nędzne ochłapy.


Czy gdyby Matka Natura podarowała im więcej urody byłyby w tym miejscu gdzie są, czy obciągałyby masowo pały na imprezach? A może kobiety mają jednak zainteresowania? Nie przestaję sobie zadawać tych pytań. A co Wy na ten temat sądzicie Panowie?


Takich szarych, niezauważalnych myszek jest wokół nas mnóstwo, bo kobiety będące HB 8 i wyżej stanowią mniejszość.





 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to proste, jak nikt ich nie chciał to sie zajęły czymś pożytecznym, nie miały wyjebanego ego przez co mogły na świat popatrzeć realnie, spodziewam sie że gdyby chciał ktoś z nimi założyć rodzine to by im sie w dupach po przewracało, może nie na początku ale po pewnym czasie

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tego co zaobserwowałem te "myszki" to całkiem spoko babki. Mam na myśli niezjebane i inteligentne. Inteligentne nie pod kątem humanistycznych a ścisłych historii. Medycyna, biologia, takie tam.

Baba babą pozostanie, ale bardziej poukładane są.

Imperatyw biologiczny się im włączy, ale partnerkami są lepszymi niż 7-9 o 10 nie wspomnę.

 

Można patrzeć na to też z innej strony. Niezbyt ładna + zjebana = duże fuj.

Edytowane przez wroński
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To może ja odpowiem na te bardzo ciekawe pytanie, ponieważ znam ludzi będących w stałych związkach z Paniami, które mają doktorat z dziedzin których nazwy nawet nie umiem wymienić. SĄ TAKIE SAME jak inne Panie. Wszystko dokładnie tak samo, manipulacje, fochy, zachowania dziecinne - a wiedza taka, że nigdy pewnie bym nie miał szans jej osiągnąć.

 

Natury nie oszukasz.

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przed chwilą, Marek Wolf napisał:

To może ja odpowiem na te bardzo ciekawe pytanie, ponieważ znam ludzi będących w stałych związkach z Paniami, które mają doktorat z dziedzin których nazwy nawet nie umiem wymienić. SĄ TAKIE SAME jak inne Panie. Wszystko dokładnie tak samo, manipulacje, fochy, zachowania dziecinne - a wiedza taka, że nigdy pewnie bym nie miał szans jej osiągnąć.


 

Natury nie oszukasz.

 

A jak z urodą i walorami fizycznymi u nich?
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od ładnych po pasztety - po zdobyciu małżeństwa dość szybka zmiana z rozumiejacej wszystko, świetnej rozmówczyni w duże, roszczeniowe dzieci. Ten temat akurat mam dobrze obgadany z ludźmi, którzy takie Panie poślubili i zapłodnili - bo byłem bardzo ciekawy. Przyznam że trochę się pomyliłem, gdyż myślałem że są inne. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

30 minut temu, Vincent napisał:

Czy gdyby Matka Natura podarowała im więcej urody byłyby w tym miejscu gdzie są, czy obciągałyby masowo pały na imprezach? A może kobiety mają jednak zainteresowania? Nie przestaję sobie zadawać tych pytań. A co Wy na ten temat sądzicie Panowie?

 

to jest fałszywa alternatywa - doktorat albo obciąganie pałki na imprezie :D

gdyby miały więcej urody, to by wcześniej kończyły karierę (ogólnie jako zasada, nie wszystkie)

czyli czym wyższy współczynnik urody do inteligencji

znałem kiedyś dziewczynę, była emocjonalnie popaprana, chyba przyjechała na studia żeby znaleźć faceta

mieszkała nawet z jednym przez kilka lat, ale ją zostawił po studiach i poszedł swoją drogą.

poszła więc w karierę i dzisiaj ta pani jest profesorem, na pewno mądra i zna się na swoim fachu

natomiast jeżeli chodzi o fochy, pretensje itp - nie widziałem się z nią 20 lat, ale wtedy to było wszystko w normie :D czyli koza

tego nie widać w 20 minut na przerwie między wykładami

Edytowane przez heniek.8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, Vincent napisał:

Napomknę nieco o "żeńskiej" kadrze naukowej. Domyślacie się zapewne, że lwia jej część była kiepskawej urody, a nieliczne co najwyżej przeciętnej (HB 5, jedna tylko 6). Ale co ciekawe, uderza mnie sposób bycia tych Pań. W czym rzecz? Otóż emanuje z nich spokój, opanowanie, pokora, pogoda ducha, słowem sprawiają wrażenie jakby znały nie swoje miejsce w szeregu. Nie uświadczysz o nich takiego chamskiego zmanierowania, prostackiego wyszczekania i wściekłości cipska oraz jajników, jakie są udziałem na ten przykład lewaczki Malwiny Pe. Obce są im również wszelkie wynalazki lewackiej inżynierii społecznej jak np. multikulti, poprawność polityczna czy feminazim. Odnoszę wrażenie, że opowiadają się za tradycyjnym, konserwatywnym modelem rodziny, gdzie to mężczyzna rządzi i dominuje (czyli tak jak powinno być). Większość z nich jest sama, robią doktorat albo już go posiadają.

 

 

Vincent zauważyłem również, że tego typu niewiasty są bardziej poukładane i mają wyższy poziom samozadowolenia i samorealizacji.

Na początku zauważałem to u pań z wykształceniem ścisłym lub technicznym.

Po wnikliwych obserwacjach dodałem do tej grupy jeszcze kilka grup o różnym wykształceniu.

Kobiety zajmujące się dziedzinami lub pracujące w zawodach/ specjalnościach "zarezerwowanych" zwyczajowo dla mężczyzn, czują się lepiej, żyje im się lepiej, mają wyższą samoocenę, mają konstruktywne zajęcie.

 

Zasada jest prosta kobiety (i nie tylko) są bardziej zadowolone z życia i pracy jeśli wykonują użyteczny i nobilitujący zawód. Są ku temu 3 przyczyny:

 

1 czują się potrzebne - każdy lubi się czuć potrzebny

2 mają wyższy status społeczny - kobiety są na to łase

3 czują się lepsze od innych niewiast - i słusznie (Krysia ładna fryzjerka za 10 lat będzie Krysią grubą fryzjerką, a ja będę dalej wykładać na uniwersytecie/ pracować jako inżynier itp.)

 

Ponadto kiepsko trafiłeś w tych środowiskach są nie tylko szare myszki, trafiają się też niezłe dżagi.

Co do imperatywu biologicznego to wiadomo potrzeba rozrodu nimi rządzi, wicie gniazda itp. , ale i tak są bardziej ogarnięte życiowo, a w obrębie własnej dziedziny potrafią być super fachowcami.

 

Generalnie takie kobiety budzą silną zawiść innych kobiet. Dam ci przykład, moja ciotka jest profesorem, wykłada, prowadzi badania na poziomie światowym, jeździ na wykłady do różnych krajów i konsultacje w obrębie swojej dziedziny.

 

Kiedyś odwiedziła mnie ciotka, akurat miałem zaproszenie na taki lokalny spęd bydła z miejscowych wyższych sfer, przy okazji zbiórki na "coś tam'. Zabrałem ciocię ze sobą, a że planowałem wypić odrobinkę pojechaliśmy jej autem :lol:

No oczywiście wszelkiego typu panie i młode i stare prężyły się na wszelkie możliwe sposoby jakie to są wspaniałe, standard.

Przedstawiłem, rozmowy jak zwykle któraś pani doktorowa (czytaj, żona lekarza) wylatuje z tekstem, "a pani to ma ładny samochód, mąż pewni dobrze zarabia?".

Ciotka popatrzyła dobrotliwie, "nie sama kupiłam". Pada drugie pytanie "a co pani robi? ile zarabia?", gdy padła odpowiedź to u 90% zgromadzonych pań reakcje były od powściągliwej niechęci do jawnej wrogości.

 

Padł tekst, karierę zrobiła, kasę zarabia, pewnie sama jest i dzieci niema (niby na boku, ale tak żeby ciotka usłyszał). Miałem ubaw pierwsza klasa.

Ciotka na to "A dziękuję, w rodzinie wszystko dobrze, wszyscy zdrowi, jedna córka ma już doktorat, druga się doktoryzuje". :lol:

 

Jak wspomniałem 90% pań się gotowało, po prostu inna kobieta, która ma konkretny zawód, zarabia konkretną kasę jest dla nich nie do zniesienia, bo wiedzą że one żyją z udostępniania dupy mężom najczęściej. No ale trzeba szukać dziury w całym, pewnie rodzinnie jest źle, jak się okazuje że jest dobrze, to już im zostaje bezsilna nienawiść.

 

Do końca owej imprezy moja ciotka rozmawiała tylko z panami, i 3 paniami, z których jedna była architektem, druga dyrektorką LO, a trzecia farmaceutą. Zwyczajnie te trzy nie czuły się gorsze bo były zrealizowane na płaszczyźnie zawodowej - nie zazdrościły. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Vincent napisał:


 

 nie zaczną zadzierać nosa i gardzić motłochem który nie ma nawet magistra? Znam sporo takich przypadków, wyłącznie wśród kobiet.


 

zdaje się że to jest wiadome: facet nęci statusem a kobieta ciałem. no to po co pani profesor ma się zadawać z czyścicielem basenów dłużej niż kilka razy?
tak jakby pasztety narzekały "znam przypadki że szczupły facet, z włosami i zębami kręci nosem na grube pasztety" ;)
 

Edytowane przez heniek.8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Vincent napisał:

Mnie zastanawia jeszcze jedno - czy jak już będą pokonywać kolejne szczeble kariery to nie zaczną zadzierać nosa i gardzić motłochem który nie ma nawet magistra? Znam sporo takich przypadków, wyłącznie wśród kobiet.
 

 

Jeśli robią to z pasją - to nie ma ryzyka, że im odbije.

 

Jeśli tylko dla kariery - to pozamiatane! (w sensie: ok na przelotną przygodę, nic więcej - i tak samiec zostanie potraktowany instrumentalnie jako "żywy wibrator")

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Vincent napisał:

Mnie zastanawia jeszcze jedno - czy jak już będą pokonywać kolejne szczeble kariery to nie zaczną zadzierać nosa i gardzić motłochem który nie ma nawet magistra? Znam sporo takich przypadków, wyłącznie wśród kobiet.
 

Zaczną, najzabawniej jest kiedy zaczynasz krytykować wierzenia związane z jej zawodem.

Po prostu ona WIE i chuj z tym zrobisz. Ciężka sprawa.

Ona ekspert a ty wuj wie kto.

Urocze.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na mojej uczelni, najbardziej wymagającym, najlepiej przygotowanym wykładowcą była kobieta.


 

Kasowała hurtowo leserów i ściagaczy i robiła tylko egzaminy ustne po pisemnym rzecz jasna (rzadkość w dzisiejszych czasach). A i nie znosiła kobiet. Mężczyźni mieli u niej większe fory i traktowała ich nieco bardziej ulgowo. Lasce nie przepuściła żadnej. Ja zdałem u niej za pierwszym razem. Z tymże jak zobaczyła, że się przykładasz do jej przedmiotu, chodzisz na jej zajęcia i się starasz, nawet jak czegoś nie rozumiesz, to była jak do rany przyłóż. Zawsze będę ją miło wspominał.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Toś mnie zaskoczył tym wpisem, Vinc. :P Sam wielokrotnie pisałeś, że wszystkie kobiety są takie same. Na pewnych polach, oczywiście. Ale dobrze, że masz otwarty umysł i analizujesz nowo poznane wątpliwości. 

 

Z moich obserwacji wynika, że kobiety jak najbardziej posiadają zainteresowania. Ba! Nawet hobby i pasje, którym potrafią oddać się niemal bez reszty. Są to jednak czysto statystyczne wyjątki, które potwierdzają regułę. Dodam, że w kwestii urody sprawa ma się tu niemal 50/50, tzn. zdarzają się zarówno paskudy, typowe HB 5, jak i piękne dziewczyny/kobiety. Choć rzeczywiście w przypadku tych brzydkich, brak urody może być powodem to dowartościowania się w inny sposób. 

 

Poza tym zauważyłem, że mężczyźni (nie tylko ci, którzy wyszli z matrixa) potrafią żyć niemal wyłącznie pasją, podczas, gdy kobiety wciąż czekają na "tego jedynego". I w dodatku otwarcie to przyznają. 

 

Jeżeli chodzi o wątpliwości pt. Czy wszystkie są takie same, jeżeli chodzi o humory i chore akcje? Sam czasami łapie się na sytuacji, w której z niektórymi kobietami rozmawia się na tyle logicznie, merytorycznie i otwarcie, że to pytanie przechodzi mi przez myśl. Szybko jednak przypominam sobie, że mam do czynienia z kamuflażem, w którym Panie są doskonale wyszkolone. Wysysają to z mlekiem matki. A już w dosłownie każdej dłuższej znajomości wychwytuję sygnały, które sugerują mi ewakuację. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przed chwilą, Fantomas napisał:

 

Toś mnie zaskoczył tym wpisem, Vinc. :P Sam wielokrotnie pisałeś, że wszystkie kobiety są takie same. Na pewnych polach, oczywiście. Ale dobrze, że masz otwarty umysł i analizujesz nowo poznane wątpliwości.

 
 

Przykro mi, ze miałeś mnie za jakiegoś betona umysłowego.:(


 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że jeśli z kobietą nie łączy nas ''wspólny interes'' (związek itp.), to z wieloma z nich da się po ludzku pogadać (na tyle, na ile można). 

Moje znajome są wobec mnie w porządku, ale jak czasami widzę, co wyprawiają ze swoimi partnerami, to aż mi się nóż w kieszeni otwiera.

Czemu są w porządku? Bo nic nas nie łączy. Ja nie podobam się im, one nie podobają się mnie. Nie wchodzimy w głębokie relacje - nic od siebie nie chcemy. Pogadamy czasem, na tym się zaczyna i na tym się kończy.

 

Wszystko z tych szarych myszek mogło by wyjść na jaw, gdybyś wszedł z nimi w głębsze relacje, albo częściej rozmawiał. Nie znam ich - nie oceniam, ale tak sądzę, bo kobiece schematy się jednak zawsze potwierdzają.

 

Jeśli miałbym to do czegoś porównać, to przyjmijmy, że do alkoholika. Każdy działa na tej samej zasadzie, kierują nim te same mechanizmy uzależnienia - ale jeden pije po cichu w domu, a drugi chleje publicznie od samego rana. 

Tak może być i w tym przypadku. Ciche i wykształcone dziewczyny swoje babskie zagrywki zachowują na odpowiedni czas i okoliczności, a ordynarne cwaniary robią popisy na każdym kroku. 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój pierwszy post na tym forum - tak się złożyło...

 

Mam trochę spostrzeżeń w tej kwestii i myślę, iż:

kobieta zawsze pozostanie kobietą - jeśli ma do tego sposobność... z drugiej strony "czy hrabina czy kucharka byle w kroku była..."

 

ale te znane mi, które mają jakąś pasję są faktycznie inne. I tutaj wszystko zależy czy panie chemiczki są nim z pasji czy jest to dla nich jakiś erzac no i od wieku oczywiście.

 

Te drugie (jak młode) nie różnią się niczym od wszystkich lachonów o urodzie HB 8 i wyżej jak się okoliczności ułożą. Jak starsze strach się bać..

 

Jednak jest cała masa innych - które z pasją zajmują się nauką, być może trochę krzywdzące jest uogólnianie i mówienie że robią to bo nikt ich nie chciał... bo są tacy co chcieli na ten przykład.

 

Ale do rzeczy - z takimi z pasją, znam kilka nie tylko polek - łatwiej jest się porozumieć bo docierają do nich, nie w 100% ale zawsze argumenty, stać je na refleksję nie przysłoniętą własnym ego, chucią czy czym tam jeszcze. Może dlatego, że zetknęły się z myśleniem ścisłym, może dla tego, że dostrzegają coś poza sobą. Tak, że manipulacje, fochy itp chyba łatwiej poskromić. Ale reguł nie ma jak to w życiu. Z wiekiem niestety jest gorzej.

 

A znam też taką co ma HB wysokie - nie znam tej skali, ale górne 5% - jest chemikiem i traktuje mężczyzn jak
"obiekty doświadczalne", ale w dobrym tego słowa znaczeniu.

 

Jak pisał Proust "Piękne kobiety są dla mężczyzn bez wyobraźni"

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osobiscie nie widzę żadnego związku miedzy profesją, wykształceniem czy statusem Pani poza jednym w relacji w stosunku do jej partnera (czy kandydata na partnera). Panie takie z mojego doświadczenia wymagają aby partner miał wyższy ewentualnie równy status z naciskiem jednak na wyzszy. Chyba, że termin przydatnosci im sie konczy wtedy są gotowe w narastającej panice isc w tej kwestii na ustepstwa ( moim zdaniem gdzies tak po 33 roku zycia).

 

To jaka ona jest fachowcem, jak zachowuje sie w pracy nie rzutuje na to jaka jest poza nią w domu. Kobiety doskonale potrafią grać i wplatac sie w obowiązujące ramy. Zatem jeżeli środowisko wymaga pewnych zachowań, to kobieta podswiadomie dostosowywuje się aby wypaść jak najlepiej, często nawet tłumiąc swoje emocje. Opinia środowiska jest dla nich bardzo wazna. Oczywiście prostactwo i pewne symptomy od czasu do czasu potrafią się przebic ( emocje np jak zazdrość) ale wytłumione.

Co innego już w domu ze swoim partnerem w jakims związku. Gdzie juz nie musi grac i moze wyrzucic wszystko co ja gryzie, wkurza, foszy. Tylko współczuc takiemu samcowi, ktorego Pani jezdzi  do znajomych o wysokim statusie... on to musi sie nasłuchac jak to inni maja lepiej... ale mniejsza o to.... sprawa jest złożona bo nawet w związku kobieta przechodzi rózne fazy i łacząc się ze samica mamy co najmniej kilka faz gdzie mamy do czynienia pozornie tylko z tą sama kobietą,

inna kobieta jest jak sie ja poznaje, inna jest już jak się z nią zamieszka, inna jest jak juz sie z nią zareczy, inna jest zupelnie pewnie po slubie i inna jak rodzi się dziecko podobno, na szczęscie tego nie doswiadczyłem, wracając do meritum, status czy zawód moim zdaniem nie ma nic do rzeczy, poza tym jednym co napisałem na początku. My oceniamy Panie dajac im HB, one to widzą innaczej. Znałem średnie Panie 6/10 co uwazały sie za atrakcyjne i znałem takie 9/10 powiedziałbym 10/10 ale to moj ideał co miała mase kompleksów.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Vincent napisał:

<ciach>


W tym miejscu nasuwa się pytanie. Jakie takie kobiety mogą być w małżeństwie? Oddane i wierne, czy jednak imperatyw biologiczny da o sobie znać, a ich mizerna uroda nie ma nic do rzeczy? Czy poświęciły się karierze naukowej ze względu na swoje słabne walory urody? A może chcą uzyskać pewnego rodzaju nobilitację społeczną z racji posiadania tytułu dr.? Czynnika materialnego nie biorę pod uwagę, bo damy utwierdziły mnie dzisiaj dobitnie w przekonaniu, że zarobki kadry naukowej w tym dziadowskim kraju to nędzne ochłapy.

W małżeństwie będą takie jak "pozwoli sobie" mąż. Vide teoria tresury z odpowiedzi do trzeciego akapitu.
Czy gdyby Matka Natura podarowała im więcej urody byłyby w tym miejscu gdzie są, czy obciągałyby masowo pały na imprezach? A może kobiety mają jednak zainteresowania? Nie przestaję sobie zadawać tych pytań. A co Wy na ten temat sądzicie Panowie?

Jak dają za darmo, to po co coś ze sobą konstruktywnego robić? Czytaj - jakby ją jakiś z racji urody pod skrzydełka wziął, to i motywacja do rozwoju byłaby inna.
Takich szarych, niezauważalnych myszek jest wokół nas mnóstwo, bo kobiety będące HB 8 i wyżej stanowią mniejszość.
Miałem (jako nie student) paro miesięczny epizod z polskim środowiskiem akademickim i wnioski są takie, że jest to w dzisiejszych realiach system najbardziej zbliżony do "feudalnego". Dla profesorka pomiatanym i wyrobnikiem jest doktorek habilitowany, dla doktorka habilitowanego taki zwykły, dla doktorka zwykłego mgr, itd. Oczywiście z różnymi wariancjami na tych "samych poziomach" (czyt. kto tam ile publikacji i komu ostatnio wchodził w dupę ;-)). I niezależnie od rzeczywistych naukowych osiągnięć ww. grup większość godzi się na taki układ (jak się nie godzi to od razu żegna się przynajmniej z daną uczelnią) - a że zmiana Alma Matter tak jak i jej cielesnej werski zwanej "mobilnym inkubatorem" nic nie zmienia ;-), to cały burdel zaczyna kręcić się od początku w "nowym miejscu". Do czego zmierzam.

Chodzi o tresurę. Samica doktoryzująca się, musi się do owych realiów dostosować, tak więc z upływającym czasem nabiera właściwych wzorców kontaktów z samcami (statystyki płci pracowników naukowych sobie znajdziecie ;-)). Sumując - baba jest wynikiem jej kształtowania prze środowisko zewnętrzne. Otoczenie "cywilno-systemowe" rozpiernicza kobiety a "uczelnia" trochę prostuje. Wystarczy zwrócić uwagę jakie to "osiągi" w zarządzaniu kobietami ma kultura muzułmańska, gdzie właściwe wzorce zachowań bab panie uzyskują ze wszystkich możliwych źródeł :-).
 

 

7 godzin temu, Vincent napisał:

Najgorsze są Panie z psychologii i filologii polskiej, żyjące często we własnym, totalnie odrealnionym świecie. Brrrr... trzymać się z daleka od wszelkich "oczytanych" i "uduchowionych" humanistek. Zresztą, co najmniej dwie mieliśmy na forum swego czasu.
 

 

Bo na psychologię idą te co chcą zrozumieć swoje popieprzenie (czyli nawet one wiedzą że są pierdyknięte) a na filologię polską te co nie potrafią czytać ze zrozumieniem (myślą, że poznanie "mechanizmów języka" coś w tej sprawie pomoże), czyli stricte mają zajebiste problemy z nauką czegokolwiek co nie jest potarzaniem ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.