Skocz do zawartości

Jak nie stracić czasopieniędzy - poradnik absolutarianina


absolutarianin

Rekomendowane odpowiedzi

5 minut temu, erytrea napisał:

Sam kreowałeś, czy klienci Ci kreowali? Wiesz co to jest biznes? To nie jest tak, że robisz co chcesz i Ci za to płacą.

Albo robisz to, co chce pracodawca, albo sam jesteś pracodawcą i robisz to, co chce KLIENT. KLIENT. NIE TY.

Tu się zgodzę w 100% biznes jest twardy albo grasz albo przegrywasz kwestia czasu. Tyle ze nie każdy to widzi ! i ludzie widzą tylko sukces i tego zazdroszczą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, erytrea napisał:

Bo moim zdaniem większe osiągnięcie jest bycie wysokiej jakości specjalistą np. w Deloitte niż jakimś Januszem właścicielem restauracji.

Własny biznes może rozkręcić byle idiota nawet po zawodówce. Być specjalistą w takim Deloitte, to już elita, najinteligentniejsi.

 

O ja pierdolę : ))) Wiesz, taki Pan Mietek z hurtowniami dywanów śmieje się w kułak z kasy na waciki z Delloitte'a. Masz obsesje na punkcie pieniędzy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@erytrea Nie, bo ja nie muszę sprzedawać tych cytrusów. Nawet nie chcę! Nie muszę

nadstawiać dupy czy to klientom, dostawcom, a jeszcze się tam skarbówka wpierdoli.

 

Mam ich nadmiar, mogę oddać, może ktoś zechce odebrać za symboliczną cenę. Transakcja zachodzi tylko i wyłącznie gdy pasuje to obu stronom.

38 minut temu, erytrea napisał:

Nic nie zrobię, będę za to żył i miał spokój wewnętrzny

 

I tutaj właśnie się mijamy. Ty musisz nadstawić dupy, aby być spokojny, a stwierdzenie

20 minut temu, erytrea napisał:

Chcę przekazać, że im więcej masz kasy, tym masz spokojniejszy sen

to tak nie do końca, bo musiałeś podporządkować się czy to korporacji, czy to klientom prowadząc biznes, skarbówce, regulacjom...

 

A jak to stracisz to zostaniesz bez kasy i z piekącym rowem.

Ja ewentualnie zostanę tylko bez kasy.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, erytrea napisał:

Pan Mietek z hurtowniami dywanów zwykle zaczął zarabiać 20k+ gdy był już siwym dziadkiem po 60-tce. Faktycznie, zmarnujmy całe życie po to, żeby jako dziadek móc sie pochwalić.

Tak to sobie dalej tłumacz : )

 

A bardziej poważnie - wykształcenie nie zawsze jest skorelowane z ilością pieniędzy. Pracowałem dla milionerów i po zawodówkach i z doktoratami. To jest też jedna z pierwszych rzeczy, jaką uczą sprzedawców w salonach samochodowych marek premium - nigdy nie oceniaj klienta na pierwszy rzut oka - po ubraniu, prezencji czy elokwencji. Bo możesz się ostro przejechać i zrazisz klienta, który w roboczych ciuchach w reklamówce przyniósł właśnie pół miliona, albo więcej :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, erytrea napisał:

Java Developer, Senior Developer, Data Analyst w korpo za 15 koła to jest coś, 

 

No i? Profesja to jakiś boost do fiutka czy te 15k ten boost ma dawać? : ) Bo z mojej perspektywy ani jedno, ani drugie go nie daje. I szkoda, swoją drogą, że taki inteligentny facet jak Ty nie poszedł na swoje. Przecież na pewno dałbyś radę śpiewająco. I miałbyś nie 10k/mc, ale 10k z jednej faktury.

 

8 minut temu, erytrea napisał:

A trwałość tych biznesów to i tak widać dziś, w COVID-zie, kiedy większość z nich upada jak grzyby po deszczu. 

 

A jak mają zarabiać, jak zgodnie z przepisami nie mogą obecnie funkcjonować? Widzisz kuriozalność tego, co napisałeś? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arch pod swoim afrykańskim tym razem nickiem ćwiczy się w roli advocatus diaboli. 

 

Korpo może przynieść z pewnością więcej mamony, ale mamona to nie wszystko. Liczą się zależności i układ sznurków, za które pociągasz, by przyciągnąć sobie zasoby. Czasem lepiej więcej sznurków, na końcu których są mniejsze kęsy, bo jeden sznurek, na którego końcu przyczepiony jest wielki kawał mięcha, potrafi się zerwać. Do ostatniej korporacji, gdzie pracowałem, na koniec się dowiedziałem, że na moją posadę było kilkunastu kandydatów nie tylko z samych Niemiec, ale i ze świata w ogólności.

 

Nie można też mnie przyrównywać z Italiańcami na miejscu, którzy mają swoje cytrusowe aziendy i miliony skitrane po garażach, siennikach i bankach. Dla nich taki Arch ze swoimi kawalerkami jest niezauważalny. Jeżeli nie wiecie, to polecam przeczytać historię księstwa Monaco. MC ze sprzedaży kurortu Menton do Francji, gdzie były głównie plantacje cytryn - wybudowało linię kolejową do samej Genui, tunel na tunelu w XIX wieku i jeszcze te wszystkie kasyna. Za... parę drzew cytrusowych. 

 

Jest taki diagram E/S/B/I (employee/self-employee/businessman/investor). Taka jest też kolejność, gdyż nad najlepszym employee jest szklany sufit zależności mamony od sprzedanych godzin. Biznesmen przeważnie więcej traci, jak się rozkręca, ale by być inwestorem nie wystarczy być employee, który w przerwach klepaniu kodu klika w giełdę. Do tego potrzebna jest znajomość ludzi i świata, a tę najczęściej poznaje się w biznesie, kiedy grunt pali się pod nóżkami.

 

Bynajmniej nie lansuję swojej drogi jako jedynej słusznej. Natomiast zastanów się też, co będziesz robił na starość, lub na późniejszym etapie życia, choćby rodzinnego i czy czasem wagi się drastycznie nie zmienią pewnych spraw. Bądź więc na to przygotowany. Pomyśl też na podstawie czego chcesz być głową rodziny. To jest niebanalne pytanie, jeżeli nie chcesz być tym kukiem, czy beciakiem.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Sky napisał:

Moje przemyślenia na szybko:
Korpo (droga prosta, bezwartościowa):

- od razu masz stałe zarobki i z czasem lekko się powiększają

- 8 godzin i do widzenia,

- wykonujesz polecenia z góry przez 10 lat, silnie się przyzwyczajasz do takiego trybu życia

- otaczasz się tymi samymi ludźmi a jak kogoś poznasz to i tak jest najczęściej nic nie wnoszącym korpo-szczurem

- męczysz się, wypalasz się, Twoje zdrowie lekko podupada przez 10 lat,

- rozleniwia, daje poczucie strefy komfortu (iluzorycznej),

- masz chęć rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady,

- jeśli wyjdziesz z korpo po 10 latach, to jesteś tak zaprogramowany, że nie wiesz co ze sobą zrobić

- niemożliwe żeby wyjść po 10 latach, gdy masz kredyt na mieszkanie

- nawet jak nie masz kredytu to uzbierasz ok. 250 000 zł - 300 000 zł żyjąc skromnie

- przychodzi wielki kryzys/inflacja/wojna - straciłeś 10 lat życia,

- popełniasz mało błędów, bo działasz według procedur - mało się uczysz, (szkolenia korpo to nie prawdziwa nauka),

- w perspektywie długoterminowej masz małe umiejętności poradzenia sobie w życiu, bo byłeś sterowany z góry, a nie musiałeś się wysilać i myśleć o wszystkim samodzielnie,

- masz 10 lat doświadczenia w Excelu :) 

- jesteś niespełniony,

- jak masz dzieci to będą kontynuować tą spiralę korpo-szczurowania i też poświęcą się dla korpo, lub nie będą Cię szanować, bo będziesz cały czas zmęczony i wypalony,

- ludzie mają Cię w dupie oprócz jakiś przyjaciół,

- jako człowiek tylko "zdziadziałeś",

- jak umierasz to myślisz sobie, że żyłeś dla korpo, a nie dla siebie

 

Bez korpo (musi być samodyscyplina i chęci) - własna działalność - należy być pomysłowym - droga trudna, ale wartościowa:

- początkowo jest ciężko i żadnych zarobków, potem małe, a potem coraz większe i nie ma limitu,

- możesz pracować po więcej niż 8 godzin, ale wiesz że dla siebie, i wybrałeś coś co Cię interesuje,

- cały czas kombinujesz jak sobie poradzić, zdobywasz wiedzę i doświadczenie, poznajesz ludzi,

- nie męczysz się tak jak w korpo, bo przeważnie robisz to co chcesz i sprawia Ci to satysfakcję,

- hartuje psychikę, wzmaga codzienną czujność,

- przez pierwsze lata brak komfortu, ale małymi krokami jesteś coraz lepszy w te klocki i możesz pozwolić sobie na więcej,

- masz ochotę i werwę, żeby robić więcej, bo sprawia Ci to przyjemność, jesteś zmotywowany,

- nawet jak się coś nie uda to wstajesz i idziesz dalej,

- po 10 latach kontynuujesz wszystkie projekty, korzystasz z doświadczeń i wiedzy zebranych wcześniej,

- przychodzi wielki kryzys/inflacja/wojna - straciłeś majątek ale masz wiedzę, doświadczenie i kontakty jak poradzić sobie od zera,

- w perspektywie długoterminowej masz 10 lat różnorodnych (czasami ciężkich) doświadczeń biznesowych,

- jako człowiek jesteś bardzo dojrzały i mądry dzięki swoim doświadczeniom i wiedzy,

- wszyscy ludzie Cię szanują za osiągnięcia,

- Twoje dzieci patrzą na Ciebie jak na autorytet,

- kobiety mają mokro między nogami :) (ok, jak jesteś brzydki to tylko na kasę lecą)

- jak umierasz to myślisz sobie, że sam kreowałeś swoje życie i zrobiłeś dużo fajnych rzeczy dla siebie i innych nie poddawałeś się.

Oczywiście istnieje też droga pracowania w wielu różnych firmach mniejszych i większych, to też ma jakiś sens, taka droga środka.

 

Rzucilem korpo po 19 latach. Przez ostatnie lata robiłem swoje tak skrajnie odległe od tego co robiłem w korpo, że wielu ludzi puka się w głowę.
Od czasu CoVid powoli wracałem do swojego pierwotnego korpo-zajęcia (kilka osób  uważa, że to może moja porażka, jest to dla mnie bez znaczenia) . Uaktualniłem wiedzę i zostałem przyjęty z otwartymi ramionami najpierw zaczynając od małych firm, ostatnio nastąpił powrót do korpo. Moja praca poza korpo ("Bieszczady") budziła i budzi u ludzi dużo uśmiechu na ustach i zdziwienia. Jestem za nią ceniony także przez ludzi z korpo - jest to coś w rodzaju "bycia kolorowym ptakiem w świecie korpo" ALE i tu do brzegu:
1) jak się okazuje kiedy mówiłem co robię poza korpo ludzie się otwierali i mówili mi (tak te korpo-ludki) że oni tez coś robili, że robili podobne rzeczy w liceum lub na studiach.

2) zawsze douczałem sie w korpo - nigdy bym nie użył do tego co robiłem określenia że tego nienawidziłem, nigdy nie czułem się lepszy, mądrzejszy. Wręcz myślę że byłem wtedy i teraz głupkiem ale takim co wszystkich dopyta, dokończy i dowiezie. Zyskałem gigantyczne doświadczenie w korpo, dzięki temu teraz jestem rzutki a moje "Bieszczady" zostały ze mną mimo kryzysu dla tej "bieszczadzkiej " branży.

Konkluzja 1) Należy wyciągać z korpo tak dużo jak się da. Uczyć się, zdobywać uprawnienia, certyfikować.
Konkluzja 2) Plan B to odpowiedz. Hobby i hodowanie swojego własnego dziecka nie wsobność, nie zawziętość i nienawiść. Ludzie to cenią.

 

P.S. Nigdy bym nie odważył się na radzenie czegokolwiek komukolwiek. Chętnie za to słuchałem i słucham ludzi. 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, Gościu napisał:

Kwota 40k$ pozwala typowemu beciakowi wychować jedno dziecko w PL :)

Taa przez 2 lata...

23 godziny temu, Brat Jan napisał:

Były z tydzień temu rozważania czy coś nie byłoby lepsze od Italii, propozycje były krajów arabskich, a przecież Turcja wydaje się bardziej cywilizowana niż Afryka Pn.

Np do:

https://www.turcja.com.pl/adampol-polonezkoy.xml

 

" Najlepszym dowodem jest zachowany tu do dziś język polski. Mieszkańcy starają się utrzymywać silne kontakty z Polską."

Jedno miasteczko gdzie jest 85 Polaków i to jest taka atrakcja turystyczna.

JA byłem w Turcji raz i nie zamierzam tam wracać, a na pewno nie ubijać z kimkolwiek interesy. Ten kraj to jeden wielki farmazon, a jak propaganda tam się odp...la to szok, przy niej TVP to rzetelne opiniotwórcze medium. Kraj z dykty, na tytyrytkach.

Pierwszy raz w życiu w Turcji poczułem się jak zajebista laska. Każdy, na każdy krok chciał mnie wyruchać. Szkoda że z hajsu :D
 

9 godzin temu, absolutarianin napisał:

 

Jakie ciężarówki, wiesz ile to kosztuje i jaka jest konkurencja? Mi wożą ludzie z różnych firm transportowych. Oni mają busy, nowe, klimatyzowane, biorę ich z giełdy transportowej. Ja mam tylko dwa papierki z bryty, bo tam są koszty miesięczne moje 3€, a nie 300 jak w ONW.

 

Ja nie ryzykuję takimi tematami, bo bym sobie nerwy zszargał. Przez przejazd przez Austrię busem z niedopełnionymi formalnościami, albo co gorsza przeładowanym możesz zgarnąć 3 tys. € kary.

 

Moją rolą są rozmowy z klientami i dostawcami. I to jest to, co lubię, rozmawiam z ludźmi a oni dzielą się ze mną tym, co mają, na czym się znają i co lubią robić. Czyli robię to samo, co w korporacji, moim narzędziem pracy jest język i analiza. Ja znajduję najlepszy towar, którego ze świecą szukać gdzie indziej na świecie i potem klienta, który to pragnie mieć i jest za to gotów zapłacić bez szemrania. Temat nakręca temat, bo zaczynają cię potem sami zapraszać tu i ówdzie. I wtedy zaczyna się prawdziwe życie, a nie życie galernika. Tu masz przykład, jest szkółka drzewek cytrusuowych:

 

http://www.szklanyzamek.pl/italia/drzewka.jpg

 

Są ludzie, których stać i oni są gotowi sobie nawet ogrzewanie podłogowe zrobić dla takiego drzewka w ogrodzie. A kto zrobi te rzeczy lepiej niż Italiańce z okolicy Sanremo, gdzie jest cytrusowy raj i nawet instytuty leczenia roślin? Nie należy ludziom odbierać ich chleba, robiąc dziadowską konkurencję, tylko szukać nowych jakości. To jest mentalność ludzi zachodu, którą zrozumiałem po wielu latach tutaj. Nie o to chodzi, żeby było taniej, tylko żeby było bardzo dobrze. My do tego jeszcze nie dorośliśmy, ale powoli już też dorastamy.

 

Albo rzeźby. Ale nie krasnale ogrodowe, tylko pełna antyczna klasyka, z proszku marmurowego:

 

http://www.szklanyzamek.pl/italia/boticelli.jpg

 

 Produkuje Italia wg. technologii, której nikomu nie zdradza od 40 lat. Ale czyż jest sens to od nich szpiegować? Niech robią, skoro robią to najlepiej. Ja sprzedaję. 

 

Oczywiście są też proste tematy, np. jedzenie, ot choćby zwykła passata, czy polpa pomidorowa, tutaj to kosztuje dwa razy mniej niż w PL, a jest dwa razy lepsze. Wszystko, co jedzie do Polski przez francuskich globalistów jest chrzczone. Polaki nie wiedzą, jak powinno smakować prawdziwe włoskie jedzenie, jeżeli tu nie byli. Oni oszukują, a ja na tym zarabiam odkręcając ten globalny syf. Jestem nie tylko moralnie w porządku, nie musze udawać, że siedziałem miesiącami nad nową technologią szpiegującą ludzi i odbierającą im prywatność, ale jest to jeszcze do tego piękne, smaczne, sama radość życia. I wszyscy mnie tutaj za to lubią, bo eksportuję ich towar, o co w dzisiejszych czasach nie jest łatwo.

Jak oglądam Cię na youtube to mam wrażenie, że Ty się w mikro dawkowanie LSD, ale wiesz co? Jebać to. Na zdrowie. Po tym co czytam to widzę, że jestes pierdolonym geniuszem. Można prosić mniej filozofii na yt a wiecej takich konkretnych porad biznesowych dla bardziej zadaniowych umysłów prostych polskich chłopaków?

  • Like 3
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, orkest napisał:

Im więcej masz, tym bardziej jesteś zniewolony. Nie można zjeść dwóch obiadów.

Tak, ale jest tutaj pewna dwoistość.

 

Im więcej masz materialnych rzeczy i im bardziej się tym przejmujesz - tym bardziej jesteś zniewolony.

Jeśli masz te rzeczy i masz wywalone na nie - czy je masz czy nie (nie jesteś do nich przywiązany, dziś są jutro ich nie ma) - ale używasz wedle potrzeb, to zapewne nie będziesz czuł się zniewolony.

W świecie, w którym się inwestuje i przejmuje wartościami rzeczy - nikt nie chce tracić, aby móc w mozole znów na nie zarabiać, no nie?

 

Gdyby odnieść stan posiadania to rzeczy niematerialnych - np. wiedzy.

Wydaje się - im więcej wiedzy tym lepiej. Wiesz więcej jak inwestować? Zarobisz więcej.

Wiesz jak radzić sobie w życiu? Nie popełnisz kosztownych błędów..itd

 

Niby tak, ale właśnie im więcej wiedzy - tym większe jest zniewolenie i możliwość zaszufladkowania swoich odczuć. Już mi dawno pewna mądra osoba napisała - "rezultat wejścia w posiadanie wiedzy jest odwrotny: nie szczęście, a unieszczęśliwienie".

Jaki jest przepis na bycie ograniczonym w rozwoju? Zostać ekspertem :D (taki żarcik, ale jest w nim sporo prawdy).

 

Trzeba znaleźć własną zależność pomiędzy posiadaniem, a zniewoleniem.

Każdy po swojemu.

Albo to olać, to też jest sposób ?

 

8 godzin temu, Sky napisał:

Oczywiście istnieje też droga pracowania w wielu różnych firmach mniejszych i większych, to też ma jakiś sens, taka droga środka.

Dałem like, dużo ciekawych spostrzeżeń, ale mam wrażenie, że wnioski trochę spłycone.

Nawet na własnej DG możesz mieć świadomość, że przewaliłeś życie na "karierę".

A w korpo nikt nie zabroni Ci być kreatywny, jeśli umiesz umiejętnie lawirować pomiędzy prawidłami korpo, układem sił, a własnymi potrzebami - znajdziesz swoje miejsce. Wiem co mówię, bo w korpo nie przepracowałem nawet roku a i tak znalazłem sposób na realizacje tego co bym chciał, a nie tego co mogło być mi narzucone. Co nie zmienia faktu, że największą orkę przeszedłem na własnej DG i zdaję sobie sprawę, że w korpo możesz być "mierny, ale wierny", a na DG Twoim batem jest Twoja skuteczność - więc realia ostrzą Cię na tyle, na ile jest to możliwe. To właśnie jest ten element hartowania.

 

Jak zginasz gałązkę, to w pewnym momencie ona pęknie. Im bardziej giętka i elastyczna tym bardziej podatna na wygięcie.

W jakimś zakresie ona sama, a w jakim otoczenie decyduje o jej elastyczności.

Ty jesteś jak ta gałązka, dobrze, abyś wiedział na ile możesz się nagiąć - i wtedy wiesz, czy w danym momencie bardziej potrzebujesz korpo czy też pracy na swoim (a może zwykłego odpoczynku od jakiejkolwiek pracy).

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@lync

 

Jest dokładnie tak jak piszesz. Przypuszczam, że niektórzy pomyśleli, że to takie wymówki biedaka i przypisanie jakiejś górnolotnej filozofii nieudolności zarobienia konkretnych pieniędzy, albo zakumulowania kapitału.

 

Zawsze gdy o tym mowa przypomina mi się przypowieść o bogatym młodzieńcu. Im więcej masz tym trudniej przejść przez ucho igielne. Nie trzeba jednak żyć jak dziad, ale przy tej okazji zawsze sobie zadaje pytanie: czy zjesz dwa obiady, czy założysz dwie pary spodni, zegarki na obu rękach nosisz?

 

Co do wiedzy, przypomniałeś mi coś co powiedziała mi doświadczona życiem osoba: "całe życie się uczysz, aby na starość głupi umrzeć"

 

W końcu dojdzie do tego, że albo zachowamy odrobinę godności, albo pełną sakiewkę. Jest taka anegdota o Chopinie:

 

Pewnego razy zaproszono w Paryżu Chopina i Liszta na obiad do arystokratycznego domu. Po uczcie pani domu zwraca się do Chopina z prośbą, aby coś zagrał.
- Ależ madame, ja tak mało jadłem - odpowiada Chopin.

 

Więc albo jesteś pod dyktando innych (pieniądze), albo idziesz własną drogą.

 

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem dlaczego, chyba przez tytuł, pewna grupa braci znowu uchywciła się pokutującego tutaj dogmatu kumulacji kapitału, jako drogi do szczęścia, lub przynajmniej męskiej drogi. Tak samo fałszywego, jak szukania dostępu do seksu, najlepiej bez zobowiązań.

 

Każdy z was pewnie zna to uczucie jak się sprzedaje samochód. Zapalony nowy właściciel znika za węgłem z wielkim kłębkiem problemów, który spędzał wam błogi sen z oczu i wydatków, a wy dzierżycie (ze spoglądającą wam uważnie na ręce żona ;) kopertę zielonych banknotów i zastanawiacie się, jak szybko ona zniknie...

 

Zapewniam was, że ze sprzedażą Ferrari jest tak samo. Podobnie zresztą jak z rozwodem. Nawet jeżeli tę kobietę naprawdę kochaliście. Na etapie rozwodu, kiedy już wiecie, że nie bedzie wasza i że to jest tego na dłuższą metę nie warte, jest wam to wszystko jedno, a nawet ostateczne zakończenie daje nadzieję na lepsze, pewniejsze jutro, a to dlatego, że:

 

Wolność jest więcej warta niż posiadanie.

 

A uświadomienie sobie tego daje wam bezpieczną odległość od aroganckiego frajera, który nie umie mądrze pracować i cierpliwie czekać, więc z pewnością wypierdoli się nie tylko na inwestycyjnych, ale zwykłych życiowych minach. I chyba o to chodziło mi w tym wątku...

 

Kolego, @KOmento z całym szacunkiem, bo wiem, że regularnie oglądasz moje filmy...  Gdybym ja mówił to, co ludzie chcą usłyszeć, a nie to, co trzeba powiedzieć, to byłbym nie nauczycielem tylko ewentualnie politykiem.

Edytowane przez absolutarianin
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 hours ago, absolutarianin said:

Nie wiem dlaczego, chyba przez tytuł, pewna grupa braci znowu uchywciła się pokutującego tutaj dogmatu kumulacji kapitału, jako drogi do szczęścia, lub przynajmniej męskiej drogi. Tak samo fałszywego, jak szukania dostępu do seksu, najlepiej bez zobowiązań.

 

Każdy z was pewnie zna to uczucie jak się sprzedaje samochód. Zapalony nowy właściciel znika za węgłem z wielkim kłębkiem problemów, który spędzał wam błogi sen z oczu i wydatków, a wy dzierżycie (ze spoglądającą wam uważnie na ręce żona ;) kopertę zielonych banknotów i zastanawiacie się, jak szybko ona zniknie...

 

Zapewniam was, że ze sprzedażą Ferrari jest tak samo. Podobnie zresztą jak z rozwodem. Nawet jeżeli tę kobietę naprawdę kochaliście. Na etapie rozwodu, kiedy już wiecie, że nie bedzie wasza i że to jest tego na dłuższą metę nie warte, jest wam to wszystko jedno, a nawet ostateczne zakończenie daje nadzieję na lepsze, pewniejsze jutro, a to dlatego, że:

 

Wolność jest więcej warta niż posiadanie.

 

A uświadomienie sobie tego daje wam bezpieczną odległość od aroganckiego frajera, który nie umie mądrze pracować i cierpliwie czekać, więc z pewnością wypierdoli się nie tylko na inwestycyjnych, ale zwykłych życiowych minach. I chyba o to chodziło mi w tym wątku...

 

Kolego, @KOmento z całym szacunkiem, bo wiem, że regularnie oglądasz moje filmy...  Gdybym ja mówił to, co ludzie chcą usłyszeć, a nie to, co trzeba powiedzieć, to byłbym nie nauczycielem tylko ewentualnie politykiem.

 

Hej zobacz jak Donald mówi po włosku, chyba nie tylko ty masz Plany życia we Włoszech po wyjściu Polski z UE xd

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.