Skocz do zawartości

Sens życia bez religii ani kobiet


MrSadGuy

Rekomendowane odpowiedzi

Nawet, jak nie masz sensu, żeby żyć są ludzie którym można pomóc w życiu, sprawić, że ich kawałek świata będzie trochę lepszy, albo po prostu ułatwić walkę z całym tym gównem nas otaczającym.
To moja motywacja do tego, żeby nie zatopić się w tym szambie. Nie religia, a mój wyimaginowany cel, który wierzę, że ma jakiś sens.

 

"Człowiek w poszukiwaniu sensu" - Viktor Frankl. Polecam i idealnie wpasowuje się w tę dyskusję :) 

 

@Leniwiec @Adrianoob proszę o trzymanie się tematu, dzięki! :) 

Edytowane przez Samename
wysłane za wcześnie
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak patrzę na to jak dzisiaj świat i ludzie są zdominowani przez pieniądz i szatana to mam wrażenie, że Bóg o którym mówicie, anioł czy osoba działająca w kontrze do tego wszystkiego co złe i niemoralne jest co najmniej 10x albo i nawet 100x potężniejsza duchowo i psychicznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jaki Bóg? Chcecie wierzyć w Boga który patrzy na ten syf i nic z tym nie robi?

 

Jesteśmy zwierzętami, jedni bardziej, drudzy mniej inteligentnymi. Dokładnie mówiąc jesteśmy gatunkiem stadnym, dlatego tak łatwo manipulować masami, wyciągać je na ulicę byle świstkiem lecz nie dać im szansy na przeskoczenie zagrody. Kiedyś religia trzymała wszystko za mordę, też była swojego rodzaju zagrodą. Wprowadzono nas na większe pole i kto głupszy ten się rozhulał nie patrząc na interes swój i innych. 

 

Jak sobie radzę? Żyje dla siebie, idę swoją drogą, nie przywiązuję się do ludzi, zawsze się ktoś znajdzie. Z resztą co tu dużo gadać, dobrze się czuję jak jestem sam, towarzystwo jest fajne ale na krótką metę. 

 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Imiennik napisał:

Chcecie wierzyć w Boga który patrzy na ten syf i nic z tym nie robi?

Pytanie jednak co tym "syfem" nie jest - mamy tylko jeden świat i brak możliwości dokonywania porównań, chyba, że do naszych fantazji na temat tego jaki ten świat powinien być. To właśnie te fantazje, że "może być lepiej" są według mnie przyczyną naszego nieszczęścia.

A wracając do pytania o sens czy cel życia - paradoksalnie życie wypełnione osiąganiem celów nie ma żadnej treści czy sensu, upływa ono człowiekowi na ciągłym pośpiechu i wszystko mu umyka. Dopiero prowadzenie życia niespiesznego, bezcelowego powoduje, że niczego się nie traci - wtedy bowiem, gdy nie istnieje żaden cel i nie ma dokąd się spieszyć ludzkie zmysły mogą pozostać otwarte na otaczający świat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brak sensu życia bez związku.

Brak sensu życia bez dzieci.

Brak sensu życia bez jednego z kilku tysięcy bogów, nosz kurwa...

 

Robię to co chcę, żyję tak jak chcę. Pierwszy raz w życiu czuję się tak szczęśliwy i wiedzie mi się lepiej niż w poprzednich latach razem wziętych.

 

Żyj dla siebie, nie po trupach do celu ale najpierw ja, a potem wszystko inne. 

 

Odkładaj pieniądze.

 

Korzystaj z życia.

 

Czytaj i rozwijaj się.

 

Doceń że masz ciepło i żarcie w lodówce.

 

Że nie musisz napierdalać butelką z benzyną w ruskich czy niemców.

 

Twój los w Twoich rękach, nic nie jest dziełem przypadku (my najprawdopodobniej też nie).

 

 A bóg? Nie wiem, ale wierzę że bóg to coś w rodzaju energii albo zostaliśmy stworzeni przez kosmitów i trzymani tu jak wy trzymacie rybki w akwarium.

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, johnnygoodboy napisał:

Pytanie jednak co tym "syfem" nie jest

Przykro mi słyszeć takie pytanie.

10 godzin temu, johnnygoodboy napisał:

To właśnie te fantazje, że "może być lepiej" są według mnie przyczyną naszego nieszczęścia.

A według mnie przyczyną rozwoju. Gdyby ludzie tak nie myśleli, to dalej siedziałbyś w jaskini i czekał na pioruny chcąc rozpalić ognisko.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 3.12.2020 o 22:52, MrSadGuy napisał:

Pytanie do was; jak wam udaje się odnaleźć sens życia w tym pierdolniku w którym żyjemy? Parafrazując Alberta Camusa dlaczego nie popełniacie samobójstwa? Co was trzyma w tym świecie?

Jesteśmy tylko "błyskiem" na osi czasu, gdzie mamy jakąś świadomość, możemy uczuwać bodźce i mieć chociaż minimalny wpływ na to co nas otacza. W perspektywie nicości, to i tak już coś. ;) Nawet jak los w przyszłości przygotował dla mnie najgorsze gówno, to i tak nie popchnie mnie to do jakiegoś samobója, bo to i tak lepsze niż wieczna nicość. 

Bardzo dużo osób na forum za czymś biega, czeka na coś, "rozwija się". Rozumiem chęć rozwoju, ale ta pogoń za mitycznym "szczęściem", momentem, kiedy powiemy sobie "o, teraz jestem szczęśliwy, osiągnąłem wszystko co chciałem i będę wiódł życie jakie sobie wymarzyłem do końca swoich dni" jest skazana na porażkę. Wszyscy wpadamy w "pułapkę życia". Zakorzenioną w genach pewność, że kiedyś będzie lepiej. Że przeprowadzisz się do innego miasta i poznasz prawdziwych przyjaciół, że zakochasz się i będziesz spełniony.

Spełnienie i dopełnienie. Czymkolwiek są... Jak puste słoje czekające na deszcz diamentów. Spełnienie jest niemożliwe. 

 

Po tym pesymistycznym wprowadzeniu jest światełko w tunelu. Polecam każdemu zastanowić się nad tym i spróbować zacząć odczuwać satysfakcję z tego co już mamy, co udało nam się osiągnąć. Wstawać rano z myślą co mam, a nie czego jeszcze nie mam.  

 

@bassfreak Niektórzy językoznawcy uznają religię za wirus, który zmienia funkcjonowanie mózgu, tłumiąc krytyczne myślenie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 4.12.2020 o 12:27, Adrianoob napisał:

widzisz jednak w 4.2 VAG było tak to pasek strzelił

A nie wydaje Ci się,że to wina producenta paska, a nie VW. Bo mnie tak. To może się stać w każdym aucie

Szefa Subaru po 170tyś silnik zatarł się na panewkach. 

Głośno w nim jakbyś żukiem jechał.

I ta gnijąca w oczach blacha.

Faktycznie rewelacja.

Kiedyś Japonia była faktycznie bezawaryjna, teraz wszystko tandeta.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, prod1gybmx napisał:

Rozumiem chęć rozwoju, ale ta pogoń za mitycznym "szczęściem", momentem, kiedy powiemy sobie "o, teraz jestem szczęśliwy, osiągnąłem wszystko co chciałem i będę wiódł życie jakie sobie wymarzyłem do końca swoich dni" jest skazana na porażkę. Wszyscy wpadamy w "pułapkę życia". Zakorzenioną w genach pewność, że kiedyś będzie lepiej. Że przeprowadzisz się do innego miasta i poznasz prawdziwych przyjaciół, że zakochasz się i będziesz spełniony.

Spełnienie i dopełnienie. Czymkolwiek są... Jak puste słoje czekające na deszcz diamentów. Spełnienie jest niemożliwe. 

Ciężko się z tobą nie zgodzić. Sam wyznaczyłem sobie cele, które swego czasu wydawały mi się niemożliwe, a jednak krok po kroku udało mi się je zrealizować. Myślałem, że będę "szczęśliwy" jak mi się uda. Nie jestem. Pogoń za szczęściem jest częściowo wpisana w nasze DNA, ale z drugiej strony zauważyłem, że to takie opium dla mas na którym firmy i ludzie zarabiają kupę kasy. Tak czy inaczej bardzo mądre słowa.

 

W dniu 4.12.2020 o 12:49, Samename napisał:

"Człowiek w poszukiwaniu sensu" - Viktor Frankl. Polecam i idealnie wpasowuje się w tę dyskusję :) 

Czytałem, byłem pod wrażeniem, ale po czasie mogę stwierdzić, że to książka nie dla mnie.

6 godzin temu, Bullitt napisał:

Nie wiem z jakiego powodu miałbym rezygnować z kobiet. Uwielbiam je!

Nie chodzi o rezygnacje, ale "kiedyś" mężczyzna miał określone zadania, które nadawały mu sens życia. Był ojcem, głową rodziny, pracownikiem, mężem. To trochę wyidealizowane spojrzenie ale tak w sumie przeważnie było.

 

A teraz? Rodzina jako jednostka społeczna praktycznie umarła albo dogorywa w agonii.

"Samcze runa" wyginęły. Miejsce gdzie przebywają sami faceci, którzy wymieniają się doświadczeniami, piją, bawią się i tak dalej. To przez feministki zostało nacechowane negatywnie jako forma dyskryminacji i oznaka krypto-gejostwa xD

Firmy nie szanują pracowników. W USA, w złotych czasach, korpo była jak rodzina i mogłeś w niej przepracować całe życie, tak też trochę było u nas, za komuny. Mam wrażenie, że ludzie tęsknią za tą stabilnością dlatego niektórzy w głębi serca chcieliby powrotu semikomuny.

 

Stąd też taka popularność Petersona i innych podobnych. Nasze pokolenie jest nazywane w USA "lost boys generation" i wiele w tym prawdy.

 

Obecny wypaczony kapitalizm nawołuje, że sensem życia jest konsumpcja i hedonizm, ale większość z nas parafrazując Petersona potrzebuje być potrzebna i robić coś dobrze. Obecny świat daje nam wszystko poza najważniejszym. Poczuciem głębokiego sensu życia.

Edytowane przez MrSadGuy
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, Leniwiec napisał:

A nie wydaje Ci się,że to wina producenta paska, a nie VW. Bo mnie tak. To może się stać w każdym aucie

Szefa Subaru po 170tyś silnik zatarł się na panewkach. 

Głośno w nim jakbyś żukiem jechał.

I ta gnijąca w oczach blacha.

Faktycznie rewelacja.

Kiedyś Japonia była faktycznie bezawaryjna, teraz wszystko tandeta.

 

 

Może to był nieudany silnik 2.5 ? Lub najgorszy 2.0 diesel?  Trzeba wiedzieć jakiego boxera kupować.  Gdy kupisz H6 3.0 lub 2.0 nie ma żadnych problemów. Wiem bo miałem oba, przejechałem dużo i nic się nie działo. 

 

To tak samo gdy kupisz w audi 2.0TSI wiesz że będzie problem lub 2.7 tdi mega nieudane motory. Tego się nie kupuje po prostu.... tak samo jak 2.5 boxer to syf i panewki siadają.... to tak jakby komuś tłumaczyć że nie bierze się rozwódki z 3 nieswoich dzieci pod swój dach, bo będą problemy. Proste.

 

Szef nie wiedział co kupuje, nie zna się na motoryzacji to będzie paneweczki remontować,  tyle.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 5.12.2020 o 07:23, Imiennik napisał:

A według mnie przyczyną rozwoju. Gdyby ludzie tak nie myśleli, to dalej siedziałbyś w jaskini i czekał na pioruny chcąc rozpalić ognisko.

 

Nie zrozumieliśmy się. Pisząc "syf" z pewnością nie miałeś na myśli rozwoju, podobnie jak ja.

Chodzi mi o myślenie w rodzaju "ludzie powinni być inni", bo to oni najbardziej nas frustrują. Otóż nie będą. Wystarczy poczytać co ówczesnym społeczeństwie pisali Marek Aureliusz w "Rozmyślaniach", Epiktet w "Diatrybach" czy Seneka w "Listach do Lucyliusza" - dokładnie te same problemy, co obecnie. Jedyne, co możesz zmienić to samego siebie, chociaż nawet to jest arcytrudną sztuką.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 3.12.2020 o 22:52, MrSadGuy napisał:

Co was trzyma w tym świecie?

Coś w życiu osiągnąć, zobaczyć, założyć rodzinę, zbudować szczęśliwy związek, robić jak najlepiej, żeby Polska, kraj , który ciebie wychował był jak największym, najsilniejszym mocarstwem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Niestety człowiek który ma dużą wiedzę i ją zdobywa - musi odrzucić istnienie Boga.

Religia to konstruk społeczny to trzymana nas w ryzach - oczywiście nie uważam za  kompletnie za zły.

Ja nigdy nie odczułem jakieś pomocy Boga, za to wiele razy odczułem że go przy mnie nie ma i że ma na mnie wyjebongo. I wierzcie mi - byłem naprawdę empatycznym, dobrym, wrazliwym człowiekiem - i byłem kopany po dupie w takiej samej mierze też przez hardych katoli. W Polsce(bo w niej żyje) bycie uległą pisdeczką prosi się o kłopoty. Uważam że Polak potrzebuje trochę buta na karku bo jak mu troche popuścić lejce to zaczycza gwiazdorzyć... na głowę wchodzić i tupać mocno.

Widzę to po mojej babci, ona jest NAUCZONA wiary w boga. Swoje robi ale pierdoli mi ciągle o koronkach do maryji panny , bym sobie odmawiał itp. Chociaż jakąś idealną osobą nie jest XD.

Ludzie są wytresowani jak psy by WIERZYĆ. Po prostu potem się to kompletnie zaciera, cały ten sens. TRZEBA wierzyć I TYLE!

 

ps. wiara opiera się na STRACHU, że was jakieś diabełki z gołymi dupami po śmierci będą smażyć. Jak się czyta historie świata o tym jak np. był Wielki głód na Ukrainie i że matka zjadała własne dzieci... to człowiek przestaje wierzyć w jakieś diabełki bo piekło jest TU, na ziemi.

ps2. co te biedne dzieci z ukrainy zrobiły? gdzie był bóg? czemu zesłał na nie taki los? a kiedyś to nawet manna leciała z nieba, a teraz to co? za drogo by wyszło XD

 

Edytowane przez Ramaja Awantura
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 miesięcy temu...
W dniu 4.12.2020 o 10:15, PyrMen napisał:

Człowiek rodzi się niewierzący. 

Później następuje próba zrobienia z niego np. katolika. 

Ja nigdy nie wierzyłem w żadne bajki dla naiwnych.

Do kościoła przestałem chodzić jak skończyły się "represje" ze strony mojej mamy ?

Chrzciny powinny być dopiero koło osiemnastki, kiedy człowiek wie już coś na temat otaczającego go świata. 

 

Święta prawda. Wszyscy rodzimy się bez wiary w bogów. Mam nadzieję, że uda mi się nie ochrzcić moich przyszłych dzieci zaraz po urodzeniu, a właśnie dopiero koło osiemnastki, jeśli w tym wieku same by uważały się za wierzące. Oby coś się ruszyło z tym też w społeczeństwie i żebyśmy nie powielali ślepo obrzędów, w które nikt już nie wierzy, tylko dlatego "że tak wypada".

 

W dniu 4.12.2020 o 11:00, Obliteraror napisał:

Jako ateista przez pierwsze 30 lat z hakiem miałem sens życia, po nawróceniu również go miałem. Nigdy nie wiązałem swojego ateizmu z brakiem sensu życia. 

Co sprawiło, że się nawróciłeś po 30 latach życia?

 

Ja mogę podzielić się podobną obserwacją, a w odwrotnym porządku - przez pierwsze 24 lata wierząc miałem sens i jak obecnie już nie wierzę, to też mam sens życia. Ateizm wbrew pozorom nic nie zmienia. 

 

W dniu 4.12.2020 o 12:19, BumTrarara napisał:

Kobieta jakoś chroni przed wizją bezsensu istnienia?

Ateistyczną wizją wiecznej nicości po śmierci?

 

Yyyyy....... chyba nie. ?

Raczej nie chroni. Co ma piernik do wiatraka? Ani kobieta sensu życiu nie nadaje, ani religia.

 

W dniu 3.12.2020 o 23:42, MrSadGuy napisał:

Ja też szybko straciłem wiarę. Tak definitywnie w wieku 15 lat. Ale u mnie to było raczej spojrzenie na rzeczywistość i wniosek, że bóg nie mógł stworzyć takiego popierdolu w jakim żyjemy, że to wszystko jest zbyt chaotyczne, losowe i często okrutne bez powodu.

 

Ja też straciłem wiarę głównie z powodu uświadomienia sobie losowości i przypadkowości.

 

W dniu 16.12.2020 o 22:46, Ramaja Awantura napisał:

Niestety człowiek który ma dużą wiedzę i ją zdobywa - musi odrzucić istnienie Boga.

Religia to konstruk społeczny to trzymana nas w ryzach - oczywiście nie uważam za  kompletnie za zły.

 

Widzę to po mojej babci, ona jest NAUCZONA wiary w boga. 

Ludzie są wytresowani jak psy by WIERZYĆ. Po prostu potem się to kompletnie zaciera, cały ten sens. TRZEBA wierzyć I TYLE!

 

ps. wiara opiera się na STRACHU, że was jakieś diabełki z gołymi dupami po śmierci będą smażyć.

 

Coś w tym jest. Dużo jest w wierze bezmyślnej tresury, pod batem strachu czekającego potępienia za życie "w grzechu". Gdy człowiek zaczyna myśleć samodzielnie, to zdaje sobie sprawie z wielu tych absurdów. Wiara musi wtedy upaść. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 3.12.2020 o 22:52, MrSadGuy napisał:

Nauka praktycznie obaliła religię i człowiek z istoty stworzonej na podobieństwo boga został zdegradowany do roli rozumnego zwierzęcia. Można śmiało wiedzieć idąc za Nietzsche, że zabiliśmy boga (...)

Nie zgodzę się. Nauka nie odpowiada na pytania, na które odpowiada religia. Można się spierać, czy to "opium dla mas", ale to religia, nie nauka, mówi ludziom, dokąd powinni iść, a także, co robią na tym świecie.

Cytat

jak wam udaje się odnaleźć sens życia w tym pierdolniku w którym żyjemy?

Robię swoje i nie zastanawiam się nad sensem życia samego w sobie. :) Życie jest po to, aby przeżyć je dobrze i godnie, również znosząc cierpienia i porażki.

 

edit. o, nie zauważyłem, że już tu wcześniej się udzielałem. :)

Edytowane przez zychu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja praktykuję rodzimowierstwo ale uważam, że istnieje siła, energia którą można nazwać bogiem, ale nie ma to nic wspólnego z ziemskimi korporacjami religijnymi.

 

 

Kobiety? Miałem kilka, od przelotnych numerków po kilkuletnie relacje, faktycznie przytulenie, rozmowa czy wsparcie są fantastycznymi rzeczami, kiedyś po dłuższej przerwie byłem lekko oszołomiony przy interakcji z kobietą ale cóż, haj opada, de facto rodzi się dużo więcej problemów niż korzyści. Seks? Jest przereklamowany, kobiety sobie wkładają ogromne półmetrowe elektryczne kutangi, a potem pretensje że porządne kilkanaście centymetrów faceta nie zadawala. Seks to już bardziej rozładowanie emocji niż jakaś super hiper przyjemność, choć z drugiej strony diva nie da tego, co gorąca kochanka, choćby to była zwykła Grażynka z lekką, podkreślam lekką nadwagą i w wieku milfetki. Z trzeciej zaś strony, większość kobiet nie umie się ruchać - serio. I one niewiele różnią się od div, z tym że wychodzą drożej, drendują nas czasowo oraz psychicznie.

 

 

 

Życie. Pomijając oczywiste czasy oraz realne jak nigdy dotąd widmo zamordyzmu, wypracowuję sobie coraz lepsze życie, rozwijam pasje. Ostatnio zrobiłem samotnie dłuższą podróż i bardzo mnie podbudowała, tak że następnym razem planuję ponad 2 000km motocyklem po obcych landach, wiem że to nie robi żadnego wrażenia, ale na kimś, kto od półtora roku jeździ czymś większym niż 125cc jednak robi wrażenie. Ponadto mam kilka zapisanych celów które chcę osiągnąć i tyle.

 

Pozna tym życie to życie, jedni ludzie zawodzą, inni pokazują swoją wartość. Zarabiamy pieniądze i tracimy. 

Zamiast myśleć nad takimi rzeczami, wolę sobie zamówić nowe książki, jakieś gadżety które mi dadzą radość albo wyposażenie, które da mi realną korzyść. 

Czasem warto wrzucić na luz bez żadnych nadinterpretacji, podziękować że masz co żreć, gdzie spać i czym jeździć, zacząć żyć. 

Kiedy ostatni raz patrzyłeś w gwiazdy, na wschód/zachód słońca? Kiedy ostatni raz jechałeś autem bez celu, dla samej przyjemności jazdy? Kiedy zrobiłeś porządek na biurku, w domu itd odczuwając satysfakcję ze zmiany oraz lepszej organizacji? Małe rzeczy są często za darmo albo prawie za darmo, a tak cieszą. 

Kiedy ostatni raz w nocy patrzyłeś w ognisko, słuchałeś trzasku palących się gałęzi? Kiedy ostatni raz czułeś radość ze spaceru, z treningu, z siłowni itd? 

 

Szczęście to nawyk cieszenia się małymi rzeczami, a także brak dwóch problemów: zdrowotnych i materialnych. Oznacza to, że nie musisz mieć Lamborghini aby być szczęśliwym, ale warto mieć dobre, wygodne i bezpieczne auto. 

Nie musisz mieć miliardów na koncie, ale pieniądze zapewniają komfort psychiczny i bezpieczeństwo, biedak nie wie co to życie, do dupy z taką egzystencją. Nie popadaj w skrajności, znajdź balans w życiu. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.