Skocz do zawartości

Przepracowanie, dystymia lub "amebizacja"


Panzerrrr

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie,
Mam problem. Może to nie jest stricte problem (choroba) psychiczny. Mój tryb życia jest do bólu przewidywalny i nudny. W tygodniu praca na etacie, potem czymś się zapychać i drugi własny etat. I tak byle do weekendu a podczas niego praca tylko na swoim i incydentalnie napicie się w bardzo wąskim gronie znajomych. 

Czuje że idzie to w złym kierunku na etacie nie mam siły i motywacji bo czekam aż wrócę i będę kontynuował swoje zadania. Jako że wszystko robię sam nigdy nie zamykam listy zadań na dany dzień. To powoduje że nie mogę przestać o tym myśleć ani spać bo ciągle myślami jestem o 3 "taski" do przodu oraz dopisuje kolejne które dostrzegam. Tak funkcjonowałem 2 lata, praca i nic więcej. 
Od jakiś czas temu nastąpiło przepełnienie stosu i krytyczny błąd systemu. Tracę zdolności kognitywny zapominam rzeczy z przed 3 minut zawieszam sie a proste zadania rozpisuję na kartkach na kroki w stylu włączyć komputer > odpisać na maile > obdzwonić bo potrafię sie zawiesić na kilka min i nc nie robić.  Nie wiem jak się zresetować, w weekendy potrafię spać po 14h i nie budzić się wypoczętym. Nie mogę też zrezygnować z jednego z etatów - jeden pozwala mi jakoś żyć a drugi jeszcze nie i jest bardzo absorbujący ale z dużym potencjałem na przyszłość (no i własny).

Mierzyliście się kiedyś z takim tematem? Chętne przyjmę wszelkie porady. Może nootropy albo jakis biohacking na kiju? :)

Jeśli to złe miejsce modzie czyń swoją powinność.

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Panzerrrr napisał:

Nie mogę też zrezygnować z jednego z etatów - jeden pozwala mi jakoś żyć a drugi jeszcze nie i jest bardzo absorbujący ale z dużym potencjałem na przyszłość (no i własny).

Jak długo zamierzasz tak funkcjonować? Zdarzyło mi się kiedyś pracować w małej firmie, gdzie godziny pracy oscylowały między 8 rano a 2 w nocy niezależnie od dnia tygodnia (włączając w to soboty i niedziele), wszystko w ogromnym pospiechu i napięciu. Wychodziłem z pracy o 20 jako pierwszy, przy ogromnym zdziwieniu reszty ludzi, patrzyli na mnie wręcz jak na dziwadło :D Były tam osoby pracujące po 16 godzin dziennie od 10 i więcej lat - bez rodzin, bez życia towarzyskiego, bez innych zainteresowań niż ta praca, wielu z nich przyznawało szczerze, że bierze psychotropy i inne specyfiki, żeby dać radę funkcjonować w taki sposób. Pracując tam miałem strasznego doła (pomimo bardzo wysokich zarobków). Wytrzymałem 9 miesięcy i rzuciłem tą pracę w pizdu. Wcześniej miałem tak jak Ty - regularne pobudki o 2-3 w nocy i rozmyślania po kilka godzin o tym, co zrobiłem danego dnia i co mam do zrobienia kolejnego. Wiecznie zjebany, bez czasu na jakikolwiek reset, relaksację, cokolwiek dla siebie. Teraz pracuję do 16 i pomimo, że zarabiam nieco mniej żyje mi się o WIELE lepiej. Nigdy więcej dobrowolnie w coś takiego nie wejdę, musiałyby mnie do tego przymusić okoliczności zewnętrzne.

Na Twoim miejscu rozpocząłbym od zadania sobie jednego, podstawowego pytania - czy tak ma wyglądać moje życie?

Jeśli "musisz" póki co tak pracować to chociaż ustal sobie jakąś datę, w której z pewnością to zmienisz - świadomość tego umożliwi Ci przeżycie tego trudnego czasu. No i funduj sobie jakieś krótkie przerwy w ciągu dnia, nie wiem, na drzemkę, medytację (mi pomagało zwykłe liczenie oddechów) albo chociaż wyjdź się przewietrzyć. Niczym się nie szprycuj, to droga donikąd.

 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Docelowy jest jeden własny etat ale firmy tak szybko się nie buduje a przynajmniej nie w tej branży. Spodziewałem się że pójdzie trochę szybciej ale korona.... Aktualnie jestem w tym słynnym punkcie bez powrotu moja firma jest pociągnięta na tyle daleko że nie ma sensu z tego rezygnować a z drugiej strony jeszcze kawał drogi przedemną. 

Bardziej potrzebuje sposobu na odcięcie się od tego kiedy kończę dzień pracy oraz sposobów skutecznej regeneracji.    

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A czy jesteś pewien, że faktycznie ta Twoja firma wypali w przyszłości? Skoro ciągniesz to kawał czasu, a nie działa to może to tylko męski upór i brak chęci przyznania się do porażki? Warto się męczyć?

 

Ja tam bym temat dobrze przemyślał.  Życzę Ci oczywiście jak najlepiej ale boje się, że długo tak nie pociągniesz. Wg mnie robota na "2 etaty" jest możliwa tylko przez krótką chwilę, później trzeba wybrać/odpuścić.

 

Ja "męczyłem" się podobnie 3 lata. Swego czasu robiłem na etacie i po godzinach próbowałem rozkręcać sprzedaż w internecie. 8 godzin roboty, w międzyczasie załatwiałem jeszcze swoje sprawy (jakieś domawianie towaru), Później pędziłem wysyłać u kuriera, na poczcie (póki czynne placówki). Po tym jeszcze odbierałem zamówiony towar, pakowałem. Wieczorem zaś wypadało siąść do PC i dodawać kolejne pozycje do allegro, sklepu internetowego. Sprawdzać ceny, co jest na stanach, znów zamówienie do hurtowni. Zero życia normalnego, przyjemności, czasu.
Straszliwie mnie to w którymś momencie psychicznie zryło (zwłaszcza dlatego, że sprzedawało się słabo i w większości miesięcy byłem pod kreską). Straciłem zapał, coraz mniej uwagi poświęcałem firmie co równało się coraz mniej zarobku. Tylko zamiast szybko to zakończyć jak głupi próbowałem sobie udowodnić, że dam radę. I dokładałem z etatu...

 

Nie warto tak wg mnie. Jedyna korzyść, że wiem jakie błędy popełniłem. Może teraz by mi lepiej to poszło (i się udało) ale jednak nie widzę możliwości i tak ciągnąć w taki sposób. Wolałbym zgromadziwszy stosowny kapitał zacząć swoją działalność i jej się poświęcić na 100%. Albo wyjdzie albo nie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 12/14/2020 at 1:37 PM, johnnygoodboy said:

Były tam osoby pracujące po 16 godzin dziennie od 10 i więcej lat - bez rodzin, bez życia towarzyskiego, bez innych zainteresowań niż ta praca, wielu z nich przyznawało szczerze, że bierze psychotropy i inne specyfiki, żeby dać radę funkcjonować w taki sposób.

Co dawała ta praca w zamian?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Panzerrrr Niestety wiem o czym mówisz.

Też dotarłem do punktu gdzie przestawałem kojarzyć gdzie jestem w danym momencie a z przemęczenia wywalało mi ciśnienie nawet pod 180 i nie mogłem spać choć byłem skrajnie zmęczony.

Jedynym rozwiązaniem jest odpoczynek. Wszyscy dookoła, nawet klienci namawiali mnie na urlop a ja na przekór siedziałem w pracy po 12,13h.

Któregoś dnia mój klient i jednocześnie kolega na siłę wyciągnął mnie w środku tygodnia nad wodę i kiedy wróciłem okazało się, że wszystko jest na swoim miejscu. Nic się nie zawaliło a klienci nie uciekli ode mnie.

Spędziłem dzień na motorówce i wróciłem wypoczęty i zrelaksowany z nowymi siłami do pracy.

 

Wiem jak to zabrzmi ale odpocznij. Rzuć to wszystko w cholerę choć na jeden dzień. Zrelaksuj się i nie myśl o pracy.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam tak samo, trwa to już około pół roku. Już ledwo daje radę, śpię po kilka godzin i bije mi już serce czasem samo z siebie kołatanie.  Za miesiąc kończę 30 lat. Mam nadzieję że na następne urodziny z 1 roboty zrezygnuję i zacznę się cieszyć życiem. Na razie to mam ochotę wyć codziennie z przemęczenia.  Nic nie cieszy plus władowane mnóstwo kasy w gastro które przez pedalski wirus nie przynosi korzyści praktycznie nic, a roboty przy tym pełno.  Okropne, nikomu nie życzę tego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

37 minutes ago, johnnygoodboy said:

Dużo kasy, wszyscy byliśmy na godzinówce (120 zł netto/h). Tylko co z tego, skoro nie mieliśmy czasu jej wydawać - to było zarabianie dla samego zarabiania.

Mnie osobiście szybko ta kasa przestała cieszyć.

Grind przez rok, potem odpoczynek. Ma sens na krótką metę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 tygodnie wakacji, imprezka z jakąś fajną niunią, a potem samotne, wolne spacery, pełne rozmyślań, odpowiedzi znajdziesz.

 

Nie można cały czas pracować i harować.

 

Cierpiałem na problem pracoholizmu i dalej cierpię, jak za coś się na poważnie zabieram, tom uparty jak osioł.

 

Ja bym wyjebał jeden etat i zajął się swoim, może przez jakiś czas i go rozwinął, jeżeli masz hajsy, by sobie na taki krok pozwolić.

 

Wybawiają jednak zawsze wakacje, spacerki, sport, śmiechy chichy z kolegami i panienki, po tym człowieku i po grzybach czuję taki reset, że zawsze  dzwonie i pytam matki, czy mnie czasem wczoraj nie urodziła, bom świeży jak nastka ?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuje za wszystkie wasze odpowiedzi. 

@Cpt_Red u mnie sytuacja wygląda prawie tak jak to opisałeś z tym wyjątkiem że pracuję w ecommerce na obu etatach. Do tego moja prywatna branża jest dość specyficzna i długo buduje się grono odbiorców dlatego ciągnę to bo widzę że działa w drugiej firmie. Funkcja czasu nie do przeskoczenia a do tego koronkowe problemy...

 

 Nawet jak mam niby dzień wolnego od obu firm to nie mogę przestać myśleć przynajmniej o swojej. Inny temat że moja branża to zarazem hobby w którym jestem od 15lat. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od kiedy miałem załamanie nerwowe i nabawiłem się nerwicy i agorafobii to trochę inaczej patrzę na świat. Nie wyobrażam sobie takiej pracy jak wy uskuteczniacie, że od rana do nocy, 4 godziny snu i na pełnych obrotach. Pracuję 8 godzin dziennie, przed koronakryzysem wychodziło mi około 3000zł miesięcznie, często biorę wolne, urlop. Nie potrzebuję dużo pieniędzy ani luksusowego samochodu. Obecnie jeżdżę 16-to letnią Toyotą, która nie chce się zepsuć. Dużo czytam, dużo się ruszam, czasem włączę grę, mam kobietę, która nie jest może pięknością, ale zbudowałem z nią jakąś więź. Jak bym miał tak zapieprzać bez czasu na refleksje i odpoczynek to bym skończył na prochach albo zrobił komuś krzywdę. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 14.12.2020 o 00:52, Panzerrrr napisał:

Mierzyliście się kiedyś z takim tematem?

Zdarzało się, konsekwencje takiego działania obserwuję do dziś.

Im jesteś starszy tym bardziej będziesz odczuwał ten "dług zdrowotny", który zaciągasz.

 

Czas na relaks jest nieodzowny.

Z perspektywy pracoholika jest oczywiste, że taski są do wykonania, a plan dzienny jest możliwy do zrealizowania. Nie wykonasz - pojawia się poczucie winy.  Jedna z niższych wibracji. Później wejdzie Ci złość i pragnienie realizacji. Ile razy to miałem, sporo. Takie przeskoki pomiędzy trybami świadomości* - sprawia, że stajesz się chomikiem, a praca Twoim kółkiem.

Organizm daje CI znać, że pora zwolnić.

Nootropy czy energetyki - wyjeb do kosza te pomysły, to nakręca spiralę.

 

Prawdziwym powodem jest coś, co Cię napędza, to musisz odkryć. Prawdopodobnie nadmierna ambicja, być może chęć ucieczki od czegoś.

 

*mapa poziomów świadomości Hawkinsa

Edytowane przez lync
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.