Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie! Jak napisałam w przywitalni, forum podczytuję od pewnego czasu, niemniej jednak motywacja do rejestracji przyszła wraz z potrzebą uzyskania męskiej opinii. Z góry dziękuję, jeśli ktoś znajdzie czas by pochylić się nad sprawą.

 

Interesują mnie Wasze opinie, z racji tego, że jak sądzę, część z Was będzie w stanie lepiej postawić się w sytuacji mojego ukochanego niż ja sama. 

 

Przechodząc do rzeczy, spotykam się od pewnego czasu z facetem, na którym bardzo mi zależy. Relacja między nami układa się jak dotąd bez zgrzytów, mamy za sobą wiele cudownych chwil. Co rzutuje na nią cieniem, to przeszłość mojego ukochanego, czy uściśliwszy relacje mojego ukochanego z jego rodzicami. Szczególnie relacja z ojcem P. jest sprawą dość zaognioną.

 

Konflikt nie jest otwarty, chodzi raczej o sposób traktowania mojego ukochanego, o który ten ma wielki żal. P dorastał w poczuciu, absurdalnego jak na tak młodego wówczas chłopca, odpowiedzialności za rodzinę spoczywającą na jego barkach. Od czasu kiedy dorósł wielokrotnie poświęcał się dla rodziny, czy to finansowo, czy sytuacyjnie. Fakt, że rodzina w ogóle wyszła z kryzysowych sytuacji, jest tak naprawdę jego zasługą. Dodatkowo przez cholernie nerwowe realia funkcjonowania w związku z całą tą sytuacją, P. przypłacił dość solidnie zdrowotnie pewne kwestie. 

 

Ojciec P. tak naprawdę nigdy nie potrafił szanować, czy w pełni doceniać P. Z przyzwyczajenia traktuje P. niczym chłopca na posyłki, nie licząc się z jego zdaniem, deprecjonował go, potrafił publicznie prawić kąśliwości etc. Wykręcił także P. kilka drobnych świństewek, o których wolałabym nie pisać, ale o które mój ukochany ,a ogromny żal, całkiem słusznie.

 

Za co jednak przede wszystkim mam ochotę sprzedać mu kopniak w tyłeczek na otrzeźwienie, nie zauważył, że P. wyrósł na wspaniałego, wartościowego, wrażliwego, mądrego, bardzo odpowiedzialnego faceta. Naprawdę, byłabym cholernie dumna mając kiedyś syna reprezentującego sobą to co mój ukochany. Przy tym wszystkim P. na temat ojca reaguje wręcz newralgicznie, czasem z uzasadnionych przyczyn, czasem z przewrażliwienia, a niestety że widzą się często, temat jego taty zdarza się, że nie schodzi u Nas z talerza. Zwłaszcza, że matka P, niezależnie co, zawsze trzymała sztamę z ojcem. Bardzo mnie to martwi, niestety mam spore wątpliwości jak na to reagować.. 

 

Chciałabym, aby P. umiał czasem inaczej spojrzeć na swojego ojca i zrozumieć, że pewne jego zachowania to kwestia nie tyle braku miłości i perfidii, co zwyczajnej głupoty, bo jak napisałam czasem wykazuje ogromne przewrażliwienie w interpretacji sytuacji. Myślę, że sam nie nosiłby w sobie wtedy tyle żalu. Z drugiej strony, jednak mnie samej trudno jest wybaczyć jego ojcu, zaszczepione w P poczucie niższości, które niestety tkwi w nim nadal. 

 

Nie wiem co w tej sytuacji robić, i co właściwie jest słuszne. Chciałabym, żeby czuł iż stoję za nim murem, niestety zauważyłam, że gdy staram się załagodzić jego uczucia proponując mu inną interpretację sytuacji, jestem traktowana jako sojusznik wroga. W czym nawet trochę go rozumiem. Jednak nie wiem co robić, mam sztywno przytakiwać i utrzymywać go w rozgoryczeniu i gniewie? To zbyt świeża znajomość, z resztą nie mam prawa ingerować, skoro On nie chce niczego naprawiać, wyjść do ojca z próbą otwartego dialogu, wygarnąć co czuje.

 

Ostatnio, ojciec P zrobił coś wyjątkowo głupiego, czym zranił mojego faceta. Nie wiem, co teraz będzie, bo P. zaczyna miotać się coraz bardziej, boję się, że w gniewie i nieprzemyśleniu albo całkowicie zerwie kontakty z rodziną (co wg mnie od niczego go nie uwolni, a wzmocni uczucie, że jest na świecie sam..), a dodatkowo ucierpi na tym nasz związek, bo w kwestii jego rodziny P. traci dobry ogląd sytuacji, refleksję i reaguje bardzo impulsywnie.

 

Co zrobilibyście na moim miejscu? I czy mam prawo w to ingerować? Co jest wg Was wspierające ze strony kobiety?

 

Pozdrawiam!

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak sam do tego nie dojrzeje i sam z siebie nie dokona zmian, Twoje próby mogą zostać odebrane jako atak.

 

Wspieraj, szanuj. Okazuj uznanie, podziw. Bądź przy tym prawdziwa, zero przy tym udawania, tzw.  sztucznego, nienaturalnego okazywania szacunku. Ze swojej strony możesz zapewnić mu spokój, żadnych fochów, shit testów.

 

Przeczytaj całe forum, mnóstwo wskazówek i rad jest.

 

  

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj

 

Wiemy, że chciała byś przychylić misiowi nieba, ale miś sam musi zmierzyć się ze Swoimi demonami. Twoja ingerencja tutaj narobi więcej szkody. A pokonanie demona ojca dla każdego faceta jest kluczem do samorealizacji i określenia siebie, swojej męskości (o ile ma z tym problem). Jak widzisz, masz uszkodzonego misia, który nie pójdzie dalej ze swoim życiem, póki nie upora się z tym, co go dręczy i co źródło ma w jego archetypie mężczyzny, jego ojcu. Zadanie to jest zadaniem P. - nie Twoim. Jeśli ktoś ma "daddy/mommy issues" ingerencja osób trzecich nic nie da, śmiem twierdzić, że nawet psychoterapia/psycholog nic tu nie da. Rodzice są na tyle istotni w naszym życiu, na najgłębszych poziomach podświadomości, że sami musimy sobie z tym poradzić - takie moje zdanie. Sam taką drogę przeszedłem i żadne rady nie dały mi tyle, co własna praca nad sobą samym.

 

Po pierwsze - jest to palący dla niego problem, skoro już zdecydował się na rozmowę z Tobą o tym - masz duży kredyt zaufania. Nie zepsuje tego zbytnim zaangażowaniem w temat. Chłopak zapewne nie szuka rady, a jedynie ucha i cyca. Zostałaś skarcona "byciem sojusznikiem wroga", czyli on Cię w tej sferze nie chce - potrzebuje się wyżalić.

Po drugie - nie padło zapewne "pomóż mi, powiedz co mam zrobić?!" z jego strony. Jeśli nie padło - nie rób nic poza słuchaniem. Wiem, że trudno, że korci, bo przecież miś w opałach ! Nie jesteś mężczyzną i jeśli Twój facet ma być facetem - sam musi załatwiać swoje męskie sprawy.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

52 minuty temu, JimmyB napisał:

Wiemy, że chciała byś przychylić misiowi nieba, ale miś sam musi zmierzyć się ze Swoimi demonami.

Eh.. do mnie nie trzeba jak do dziecka Jimmy ;) I to nie mój miś, a człowiek na którego szczęściu mi zależy. Troska nie zawsze sprowadza się do traktowania kogoś jak niepełnosprytnego, czy nieumiejącego pokierować swoim życiem.

52 minuty temu, JimmyB napisał:

masz duży kredyt zaufania. Nie zepsuje tego zbytnim zaangażowaniem w temat. Chłopak zapewne nie szuka rady, a jedynie ucha i cyca. Zostałaś skarcona "byciem sojusznikiem wroga", czyli on Cię w tej sferze nie chce - potrzebuje się wyżalić.

Po drugie - nie padło zapewne "pomóż mi, powiedz co mam zrobić?!" z jego strony. Jeśli nie padło - nie rób nic poza słuchaniem. Wiem, że trudno, że korci, bo przecież miś w opałach ! Nie jesteś mężczyzną i jeśli Twój facet ma być facetem - sam musi załatwiać swoje męskie sprawy.

Więc, to nie do końca tak. Zgadzam się, że P. nie poprosił mnie o ingerencję, natomiast prosi o zdanie, opinie. Również postrzegam to jako kredyt zaufania i dlatego nie chce tego spieprzyć, ale nie wiem jak reagować. Staram się delikatnie, nie nakręcając go. Plus P. ma świadomość, że sama przeszłam pewną drogę do akceptacji sytuacji w rodzinie, mimo to moje obecne relacje z rodzicami są bardzo dobre. Mimo wszystko, nie są to sytuacje równorzędne, bo inaczej wychowuje się dziewczynki, inaczej chłopców. Dodatkowo, w czasie dorastania ja miałam szansę zbuntować się, odciąć, a to mentalne odseparowanie się jest podstawą do tego by później pewne rzeczy przerobić sobie i spojrzeć na nie z dystansu osoby dorosłej, nie skrzywdzonego dziecka. On takiej możliwości nie miał. Również, to że jesteśmy w wieku w którym większość z naszych rówieśników ma już relacje uporządkowane, potęguje jego negatywne nastawienie, bo przestaje widzieć, że inni także przeszli swoje, po prostu dorośli do innej perspektywy. Tak więc nie potrafi utożsamić się z np. swoimi kumplami.

 

Do pewnego czasu nieingerowanie działało. Co do spokoju, P. sam wiele razy określił mnie jako jedyną kotwicę obecnie, a to wzbudza pewne poczucie odpowiedzialności. Mimo wszystko, nikt nie powinien wspierać się tylko jedną rzeczą. P. ma inne części swojego życia, które są dla niego ważne i poprzez które mógłby odreagować, ale w przypadku problemów rodzinnych, nie dzieje się tak po prostu. Póki co, skupiam się, żeby nie zamknął się na mnie, tylko wyrzucał to co leży mu na wątrobie.

 

Ostatnio coraz gorzej ze zdrowiem P w związku z sytuacją, ale uważam, że z tym sobie poradzimy. Tyle, że to maskowanie problemu. P. w kryzysie zaczyna zachowywać się  autodestruktywnie, i na podstawie tego co usłyszałam o jego przeszlości, boje się, że będzie taki moment, że podejmie decyzję w rodzaju :niszczę i uciekam, sabotując albo nasz związek, albo co gorsza drogę do własnych marzeń, co już kiedyś po prawdzie zrobił. 

 

55 minut temu, Pokorna napisał:

Jak sam do tego nie dojrzeje i sam z siebie nie dokona zmian, Twoje próby mogą zostać odebrane jako atak.

 

Wspieraj, szanuj. Okazuj uznanie, podziw. Bądź przy tym prawdziwa, zero przy tym udawania, tzw.  sztucznego, nienaturalnego okazywania szacunku. Ze swojej strony możesz zapewnić mu spokój, żadnych fochów, shit testów.

 

Przeczytaj całe forum, mnóstwo wskazówek i rad jest.

 

  

Dziękuję, staram się :)

**

Jeszcze jedno. P. ma teoretyczne narzędzia, żeby radzić sobie z sytuacją. Jest bardzo oczytany w temacie, wielokrotnie rozpracowywaliśmy też temat tego, że kiedy reaguje zloscia, staje się dokładnie tym, czym czyni go jego ojciec, gra na jego melodię.Wie też, że tylko inna reakcja może poprawić jego samopoczucie, ale też zmienić podejście ojca do niego. Mimo to, widocznie siedzi to zbyt głęboko w nim, by nie reagował schematycznie. Czyli wiedza swoje, emocje swoje. Po prostu załamuje ręce :|

Edytowane przez Fukacz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja to widzę tak (główne problemy jakie dostrzegam) jeśli oczywiście dobrze odebrałem sytuację:

 

- Twój facet nie przepracował błędów i zranień relacji z ojcem, jest na etapie rozpracowywania problemu teoretycznie bo widzi, ze negatywnie odbiło się i nadal odbija na jego życiu, po teorii przyjdzie praktyka o wiele cięższa sprawa

- emocje Twojego faceta są uzależnione od zdania, opinii, czy zachowania jego ojca, nie potrafi się do nich zdystansować, przenosi to na Wasz związek

- poprzez rozpracowane już i działające schematy ojciec manipuluje zachowaniem syna, robi to celowo aby osiągnąć jakieś swoje korzyści

- być może jego ojciec to osobowość psychopatyczna albo mamy do czynienia ze syndromem stokcholmskim

- On nie odciął się od Tego nie zdystansował nie przebaczył, być może działa tak aby wreszcie uzyskać aprobate, podziw albo uznanie ojca, myśląc, że wreszcie to uleczy poranioną relacje

 

- ojciec już się nie zmieni małe szanse, znikome.

 

Twój facet musi zrozumieć, że ma już własne życie a jego rodzina jest i będzie tak jaka jest. Teraz buduje swoje życie i musi temu podporządkować swój, czas, zaangażowanie. Najprostszy sposób na szybkie wyjście z tego matrixu emocji to ich definiowanie. Rozpracowanie schematów panujących w relacji. Jeśli potrafimy nazwać swoje aktualne emocje to tez nauczymy się do nich zdystansować. Ocenić kto i dlaczego i po co wprowadził Nas w taki stan. Nawet jeśli to jest niezrozumiałe odkryjemy metody działania tej osoby, motywy mogą być na prawdę skomplikowane.

 

Kolejny ważny krok to przebaczenie. Musi przebaczyć ojcu sam w sobie. Za to wszystko, powiedzieć sobie: Ok Stary był jaki był, tu i tam mnie cholernie skrzywdził ale mu przebaczam, żyje swoim życiem i nie pozwolę na to aby znów poprzez swoje działanie niszczył mnie i moje emocje.

 

W każdym razie jak już Bracia napisali On sam musi poukładać to sobie sam i uwolnić się emocjonalnie od wpływu Ojca.

 

 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Fukacz napisał:

 

 

Ostatnio, ojciec P zrobił coś wyjątkowo głupiego, czym zranił mojego faceta. Nie wiem, co teraz będzie, bo P. zaczyna miotać się coraz bardziej, boję się, że w gniewie i nieprzemyśleniu albo całkowicie zerwie kontakty z rodziną (co wg mnie od niczego go nie uwolni, a wzmocni uczucie, że jest na świecie sam..), a dodatkowo ucierpi na tym nasz związek, bo w kwestii jego rodziny P. traci dobry ogląd sytuacji, refleksję i reaguje bardzo impulsywnie.

 

Co zrobilibyście na moim miejscu? I czy mam prawo w to ingerować? Co jest wg Was wspierające ze strony kobiety?

 

              Zerwanie relacji z rodziną jest bardzo dobrym rozwiązaniem w tej sytuacji. Wręcz świetnym. Rodzina jest mocno dysfunkcyjna. Nie ingeruj, to nie twoja sprawa. Ja konflikty  w rodzinie mojej żony miałem zawsze w  doopie ( ale ja podły jestem ). Co ciebie pociąga w facetach z problemami ? Może wy po prostu nie pasujecie do siebie ?  Jest dużo emocji ?  Co jest wspierające ze strony kobiety ? Wy, babki macie swoje sposoby na poprawę nastroju u facetów. Tak go wspieraj. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

48 minut temu, SennaRot napisał:

Twój facet nie przepracował błędów i zranień relacji z ojcem, jest na etapie rozpracowywania problemu teoretycznie bo widzi, ze negatywnie odbiło się i nadal odbija na jego życiu, po teorii przyjdzie praktyka o wiele cięższa sprawa

Dokładnie tak. On wie, ale ma problem ze zrozumieniem.

48 minut temu, SennaRot napisał:

poprzez rozpracowane już i działające schematy ojciec manipuluje zachowaniem syna, robi to celowo aby osiągnąć jakieś swoje korzyści

- być może jego ojciec to osobowość psychopatyczna albo mamy do czynienia ze syndromem stokcholmskim

Zdecydowanie robi to dla korzyści własnej, jednak nie sądzę aby był psychopatą czy chodziło tu o syndrom sztokholmski (ale tu z kolei ja zgaduję, bo znam faceta tak naprawdę tylko z opowiadań). Przypuszczam, że był po prostu w podobnej relacji ze swoim własnym tatą, takie rzeczy lubią się przenosić i po pierwsze nie zdaje sobie sprawy, że przytyki nie motywują, a ranią, a po drugie rekompensuje sobie własną samoocenę kosztem syna. 

48 minut temu, SennaRot napisał:

emocje Twojego faceta są uzależnione od zdania, opinii, czy zachowania jego ojca, nie potrafi się do nich zdystansować, przenosi to na Wasz związek

Nasz związek, przyszłość, możliwe że rodzina, jeśli nasz związek potoczy się w stronę poważniejszego zaangażowania. To takie beblanie, bo znamy się za krótko, ale czasem zastanawiam się czy mając syna nie poszłoby to dalej. Tyle, że ufam facetowi, On jest świadomy, przy czym traktuje ludzi z dużym wyczuciem i delikatnością, choć ocenia ich surowo. 

 

48 minut temu, SennaRot napisał:

- On nie odciął się od Tego nie zdystansował nie przebaczył, być może działa tak aby wreszcie uzyskać aprobate, podziw albo uznanie ojca, myśląc, że wreszcie to uleczy poranioną relacje

Niestety, masz dużo racji. P. nie może nawet wesprzeć się na osiągnięciach własnych, bo deprecjonuje je, a poza tym, dopóki nie rozwiąże problemu, zawsze będzie działał motywowany relacją z tatą :|

 

48 minut temu, SennaRot napisał:

ojciec już się nie zmieni małe szanse, znikome.

Chyba masz rację, niestety P. widzi swoje przebaczenie chyba tylko w przypadku gdyby jego tata zmienił się, zrozumiał, przeprosił.. Nawet nie próbuje rozumieć ojca, On po prostu ocenia go..

 

Ogólnie dziękuję Ci Senna, bardzo inspirujący post i jeszcze kilka razy przeczytam go sobie zapewne, bo podsuwa parę dobrych koncepcji.

 

26 minut temu, kic-anty napisał:

Zerwanie relacji z rodziną jest bardzo dobrym rozwiązaniem w tej sytuacji. Wręcz świetnym. Rodzina jest mocno dysfunkcyjna

No właśnie mam mieszane uczucia. Może chwilowo wyzwoliłoby go, a to już coś, podbudowałby sobie poczucie niezależności. Ale czy to nie ucieczka od problemu? Poza tym P. bardzo kocha swoją mamę, ma ogromne poczucie odpowiedzialności za nią i myślę, że szarpie nim obecnie właśnie ta chęć zatroszczenia się o nią i chęć ucieczki. I chyba tylko dlatego jeszcze nie uciekł..

 

26 minut temu, kic-anty napisał:

Co ciebie pociąga w facetach z problemami ?

Nie wiem, bo ten jest pierwszy tak problemowy  A pociąga mnie wszystko poza tym. To chyba również działa w tę stronę, choć każdy człowiek nosi jakiś tam swój bagaż, i to na pewno pozwala nam utożsamiać się ze sobą i docierać do siebie. Poza tym kocham jego wrażliwość, mądrość, uwielbiam rozmowy z Nim, jego dotyk i niesamowicie imponuje mi to, że jest człowiekiem, który poradził sobie z naprawdę wieloma dramatycznymi wyborami w swoim życiu. Tacy ludzie są niesamowicie inspirujący, dla każdego chyba. Tyle, że szkoda że ma to taką cenę.. 

 

26 minut temu, kic-anty napisał:

Może wy po prostu nie pasujecie do siebie ?

Może. Nie wiem. Za krótko by stwierdzić. Póki co, nic na to nie wskazuje.

26 minut temu, kic-anty napisał:

Jest dużo emocji

Czy ja wiem. To raczej spokojny związek, bez większych spięć. Póki co dominuje w nim radość, ale początki zawsze są takie. Jeśli co to smutku trochę za dużo ;) 

26 minut temu, kic-anty napisał:

Wy, babki macie swoje sposoby na poprawę nastroju u facetów. Tak go wspieraj.

Tak to się nawzajem baaardzo, oj baardzo wspieramy.. :P 

 

@AdrianoPeruggio, Dziękuję bardzo! Zaraz sobie załączę :) 

Edytowane przez Fukacz
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Fukacz napisał:

Chyba masz rację, niestety P. widzi swoje przebaczenie chyba tylko w przypadku gdyby jego tata zmienił się, zrozumiał, przeprosił.. Nawet nie próbuje rozumieć ojca, On po prostu ocenia go..

 

Jak dojdzie do etapu przebaczenia wszystko już będzie na dobrej drodze. Nie chodzi o to, że musi przebaczyć ojcu, iść i mu to powiedzieć. Chodzi o to aby sam sobie przebaczył i pośrednio ojcu. Ojcu za to jaki jest. Sobie, że tyle różnych rzeczy przez to stracił. To uwolni go od innych niszczących emocji jak żal, złość, niezrozumienie, chęć udowodnienia mu i innym, że to on ma rację itp. Ojciec nie potrzebuje tego ale On musi się uwolnić od tego ciężaru.

To jak uspokojenie samego siebie poprzez pogodzenie się z dokonanymi faktami aby już więcej tego nie rozdrapywać, zmagać się w tych samych powtarzanych setki razy schematach. Można zacząć budować swoje poczucie wartości, swój światopogląd i swoje widzenie świata bez pryzmatu ojca przed oczami.

 

Nie może już działać motywowany relacją z ojcem jak to napisałaś. Musi myśleć, działać i najważniejsze oceniać sam niezależnie. Droga dążąca do tego aby "naprawić ojca" czy coś mu udowodnić jest ślepą uliczką.

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję @SennaRot, za całą pomoc, postaram się aby w tę stronę właśnie to poszło. A przynajmniej początkowo w odcięcie tej pępowinki, dowartościowanie go. Zobaczymy jak to pójdzie, bo póki co niestety P. bardzo mocno trzyma się myśli, że ludzie powinni zawsze zapłacić za swe czyny, że trzeba ich rozliczać, że nie można czemuś o tak pozwolić odejść. Podsumowując dużo, dużo żalu, poczucie niesprawiedliwości..

 

Nie mogłam już edytować ale jeszcze dopisze do @kic-anty

 

Ja nie uważam, że nieingerowanie to podłość. Czasem myślę czy nie jest to po prostu zdrowy egoizm. Pomaganie komuś zawsze może skończyć się tak, że będzie to uznane za matkowanie/ojcowanie, nie partnerstwo, w końcu utożsamienie pomagającego z samym problemem, i po związku. I zostaje się z jakimś żalem, że za pomaganie dostaje się kopa w tyłek. Dla mnie też byłoby łatwiej, przywiązać faceta do siebie, będąc tylko żródłem ulgi. Ale przeszedł taką drogę, a ja czuję ogromną wdzięczność do P. za jego delikatność wobec mnie, dobroć..i bardzo chciałabym, żeby wreszcie był szczęśliwy i wolny. Wiem, że uprawiam łzawobabskie klimaty na męskim forum :D, ale uwielbiam na niego patrzeć, gdy jest odprężony i zaśmiewa się ze mną z czegoś do łez. Może sama też mam silne poczucie sprawiedliwości, może chciałabym żeby bliskie mi osoby, też kierowały się wobec mnie tym co dla mnie najlepsze, a może egoistyczna chęć żeby zapisać się jakoś w jego życiu ;)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie chodzi o odcięcie pempowinki, dowartościowanie go. Chodzi o coś zupełnie innego. On musi zrozumieć pewne fakty, schematy, sytuacje i realia. To nie wojna z jego rodziną czy z jego ojcem. To wojna ze swoimi negatywnymi emocjami, zaindoktrynowanymi metodami myślenia i oceny.

 

Poczucie sprawiedliwości? Tutaj... w tej sytuacji? Jak ono miałoby wyglądać? Chce aby ojciec cierpiał za to jak go traktował? Aż w końcu w uldze będzie prosił go o wybaczenie argumentując to, że zrozumiał jaki był zły? Tak nie będzie. Nonsens. Myślisz, że to rozwiązałoby sytuacje? Zapewniam Cie, że nie.

 

Jego ojciec, który może nawet go bardzo kocha wyrządził mu pewne krzywdy w psychice, nazwijmy błędy. Może sam zrobił to nieświadomie i w dobrej wierze. Nieistotne. Trzeba je pokasować.

 

kic-anty ma racje. Ty też to rozumiesz. Nie ingeruj w relacje rodzinne to chodzenie po cienkim lodzie. Więź rodzicielska jest bardzo mocna. Autorytatywna nawet jeśli toksyczna.

 

Bracia już napisali i ja podpisuje się pod tym. On musi SAM to przepracować, poukładać.

Brutalna męska prawda.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, SennaRot napisał:

Nie chodzi o odcięcie pempowinki, dowartościowanie go.

Chodzi mi o to, że przypuszczam, że pomoże to mu w złapaniu dystansu trochę. To co napisałeś to podstawa, ale nie dojdzie do tego w tym stanie emocjonalnym, bo nie jest obecnie nastawiony na jakąkolwiek zmianę.

24 minuty temu, SennaRot napisał:

Poczucie sprawiedliwości? Tutaj... w tej sytuacji? Jak ono miałoby wyglądać? Chce aby ojciec cierpiał za to jak go traktował? Aż w końcu w uldze będzie prosił go o wybaczenie argumentując to, że zrozumiał jaki był zły? Tak nie będzie. Nonsens. Myślisz, że to rozwiązałoby sytuacje? Zapewniam Cie, że nie.

Nie myślę, że tak będzie. Przytaczam mniej więcej sposób jego myślenia, i ta sprawiedliwość wg mojego ukochanego wyraża się raczej przez uczucie, że nie wolno mu wybaczyć, bo to tak jakby dostał prezent za złe zachowanie. Że absurdalne, to wiem;) No ale to jego emocje, nie trzeźwa ocena dyktuje mu podobne przekonanie.

24 minuty temu, SennaRot napisał:

Bracia już napisali i ja podpisuje się pod tym. On musi SAM to przepracować, poukładać.

Ależ ja wiem, nawet gdybym chciała, nie przepracuję tego za niego. Po prostu chciałabym go delikatnie nakierować w bardziej pozytywną stronę, żeby w ogóle chciał podjąć pracę nad sobą, żeby zrozumiał że rani przede wszystkim siebie, nie dalej uważał że musi się tak czuć. Wiem gdzie jest granica traktowania kogoś jak dziecko i zrobię co w mojej mocy, żeby nie przekroczyć jej, nie wejść mu na ego. 

Edytowane przez Fukacz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesteś kobietą, chcesz mu pomóc. Ok, to się ceni (albo chcesz by się zmienił).
Tyle, że najlepszą pomocą będzie brak pomocy. Każda próba zmiany, matkowania, doradzania źle się skończy. Tylko i wyłącznie bycie rozumienie jest ważne. Niczego wiecej mu nie wtłuczesz, a każda nachalność będzie wyłącznie destruktywna.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Fukacz napisał:

 

Nie mogłam już edytować ale jeszcze dopisze do @kic-anty

 

Ja nie uważam, że nieingerowanie to podłość. Czasem myślę czy nie jest to po prostu zdrowy egoizm. Pomaganie komuś zawsze może skończyć się tak, że będzie to uznane za matkowanie/ojcowanie, nie partnerstwo, w końcu utożsamienie pomagającego z samym problemem, i po związku. I zostaje się z jakimś żalem, że za pomaganie dostaje się kopa w tyłek. Dla mnie też byłoby łatwiej, przywiązać faceta do siebie, będąc tylko żródłem ulgi. Ale przeszedł taką drogę, a ja czuję ogromną wdzięczność do P. za jego delikatność wobec mnie, dobroć..i bardzo chciałabym, żeby wreszcie był szczęśliwy i wolny. Wiem, że uprawiam łzawobabskie klimaty na męskim forum :D, ale uwielbiam na niego patrzeć, gdy jest odprężony i zaśmiewa się ze mną z czegoś do łez. Może sama też mam silne poczucie sprawiedliwości, może chciałabym żeby bliskie mi osoby, też kierowały się wobec mnie tym co dla mnie najlepsze, a może egoistyczna chęć żeby zapisać się jakoś w jego życiu ;)

 

                Jest małe nieporozumienie koleżanko. Pisząc o sobie, że jestem " podły " miałem na myśli pewną ironię, jest to taka metafora poetycka. Uczucie wdzięczności nie jest dobrym spoiwem związku. Mam wrażenie, że twój facet może mieć syndrom DDA. Nie są to łzawo babskie klimaty. Tu na forum jest sporo łzawo męskich klimatów. Forum ma charakter edukacyjny. Zachęcam do lektury książek Mistrza. Proszę zacząć od    " Stosunkowo dobry ".

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takie sytuacje są zawsze niezwykle trudne. Senna dobrze prawi, że wybaczenie to podstawa. Najlepsze jest to, że wybaczyć komus można bez jego wiedzy :) To takie proste ! Ja w tak banalny sposób pozbyłem się jątrzacych wewnętrznie, przez lata całe, ran zadanych przez rodzine dalszą i bliższą - wystarczyło szczerze wybaczyć w moim własnym wnętrzu, zapomniec co zle i zajac sie soba, a nie innymi. Jeśli patologia tej relacji jest znacząca, a z tego co piszesz wynika, ze jest, dobrym ostatecznym wyjsciem jest zakonczenie kontaktu P. z ojcem. To jednak nie zmieni koniecznosci przepracowania problemu. Napisano juz chyba wszystko - zresztą, całkiem ogarnięta jesteś ;)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

48 minut temu, parafianin napisał:

Jesteś kobietą, chcesz mu pomóc. Ok, to się ceni (albo chcesz by się zmienił).

Jedno i drugie. Nie wypieram się egoizmu, po prostu zdaję sobie sprawę, że wszystko co dotyczy jego, wpływa i na mnie jeśli chcemy być razem. Nie zależy mi na tym, żeby miał dobre kontakty z ojcem na siłę i rodzinkę jak z obrazka, widzę natomiast, że to jest dla niego ważne i tego nie przeskoczę. Dziękuję za pomoc!

28 minut temu, kic-anty napisał:

Jest małe nieporozumienie koleżanko. Pisząc o sobie, że jestem " podły " miałem na myśli pewną ironię, jest to taka metafora poetycka.

Domyśliłam się, po prostu chciałam podkreślić, że rozumiem i wyjaśnić, że to nie tak, że nie mam wątpliwości co do tego, czy w ogóle jest sens działać i neguję coś bo się uparłam, że to co robię jest dobre i słuszne obiektywnie, tylko że nie robiąc nic, będę to sobie później wyrzucać. 

31 minut temu, kic-anty napisał:

Mam wrażenie, że twój facet może mieć syndrom DDA

Nie wiem, ale podczytam. Możliwe że gdzieś w stronę DDD, bo w jego rodzinie nie ma przypadków alkoholizmu.

33 minuty temu, kic-anty napisał:

Forum ma charakter edukacyjny. Zachęcam do lektury książek Mistrza. Proszę zacząć od    " Stosunkowo dobry ".

To prawda, wrzucacie często ciekawe linki z zakresu samorozwoju. Co do książek, czytałam kilka felietonów, ale trochę nie moja bajka, mam nadzieję że nikt się nie pogniewa, nie mam nic do autora strony czy jego działalności, po prostu mam ciut inny światopogląd.

28 minut temu, JimmyB napisał:

To takie proste ! Ja w tak banalny sposób pozbyłem się jątrzacych wewnętrznie, przez lata całe, ran zadanych przez rodzine dalszą i bliższą - wystarczyło szczerze wybaczyć w moim własnym wnętrzu, zapomniec co zle i zajac sie soba, a nie innymi.

Rozumiem Cię, bo sama mam podobne doświadczenie za sobą ;) Jednak jak się okazuje, to niekoniecznie przekłada się na pomoc bliskiej osobie, gdy widzisz mur z jej strony.

29 minut temu, JimmyB napisał:

zresztą, całkiem ogarnięta jesteś ;)

W necie, w teorii co druga ogarnięta Jimmy ;) Żeby w życiu trafiając na cudze emocje i walcząc z własnymi, było jeszcze równie prosto.. ale dziękuję, to miłe ;)

 

Dzięki Panowie za pomoc, jutro powrzucam Wam punkciki reputacji symbolicznie za pomoc. Mam nadzieję, że coś zdziałam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakbym czytał siebie...Mam bardzo podobne relacje z ojcem jak Twój chlopak, nie ukrywam zostalem mocno przez niego skrzywdzony, poprzez brak zaintetesowania, uczucia, obojetnosc, brak milosci i szacunku...

Po takich dawkach negatywnych zachowan i emocji na przestrzeni ponad dwudzistu lat, smiem twierdzic ze zostalem totalnie zraniony i wyobcowany...

 

Co moge poradzic;

 

Kwestia przebaczenia ojcu, swiadomosc ze ojciec sie nie zmieni...Nie ma sensu pomagac sie komus zmieniac, to nie praca misionarza...

Praca nad soba, uswiadamianie sobie krzywdy potwornie boli, ilez ja łez wylalem, ilez samotnosci doswiadczylem, ilez razy ten krzyz zmieszal mnie z blotem...

Ograniczenie kontaktu z rodzina do minimum, to zaoszdzedzi negatywnych emocji i pozwoli chlopakowi sie zdystansowac do problemow

To jego walka, w glebi duszy my mezczyzni musimy sie rozprawic z problemami sami, jak wojownicy, taka nasza natura, moze masz dobre serduszko, ale uwazam ze w tym przypadku ingerencje jest niewlasciwym posunieciem...

Z tego powodu iz na wszystko patrzysz po " kobiecemu"

Postaraj sie aby chlopak sie zrelaksowal, daj mu swiadomosc ze z nim jestes ale bez zbytniej ingetencji...

Nie poruszaj przy nim tematow " bolalacych" chyba ze sam zacznie...

Daj mu czas, to jak z klapa od szamba( wybacz porownanie) zamknal klape ale smrod czuc, bo stoi zbyt blisko, potrzebuje czasu aby sie stopniowo od szamba wycofywal...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Są tacy, co ojca czy matki na oczy nie widzieli, a jakoś sobie radzą-pamiętajmy, że choćby wszyscy ludzie się od nas odwrócili, jest Osoba, która nas kocha bezgranicznie-Bóg. Uwierzcie mi-przy tym bledną wszystkie matki i ojcowie.

 

Należy wypracować w sobie samowystarczalność i stawiać wyraźne granice, by nie być wykorzystywanym.

Ja to widzę tak-fundament to zarabiać godziwie, mieć gdzie mieszkać, z kim (partner/ka), ułożyć życie zawodowe. Potem ułożyć relacje z rodziną, ustawić granice. A najważniejsze to ułożyć relacje z prawdziwym Ojcem-w Niebie.

 

Istotne wybrać taki sposób zarabiania na życie, by mieć czas na wyciszenie i przemyślenia egzystencjalne.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Assasyn napisał:

Jakbym czytał siebie...Mam bardzo podobne relacje z ojcem jak Twój chlopak, nie ukrywam zostalem mocno przez niego skrzywdzony, poprzez brak zaintetesowania, uczucia, obojetnosc, brak milosci i szacunku...

Po takich dawkach negatywnych zachowan i emocji na przestrzeni ponad dwudzistu lat, smiem twierdzic ze zostalem totalnie zraniony i wyobcowany...

 

A jak było z Twoją mamą, jeśli to nie zbyt intymne pytanie?

 

Pytam, bo zauważyłam u swojego ukochanego, że w jego przypadku chyba dokładnie sprawdza się to, że umiemy okazywać miłość, tak jak się do tego przyzwyczailiśmy i umiemy przyjmować tylko taką miłość, do której Nas przyzwyczajono. Po jego zachowaniu widać, że traktuje miłość jako coś na co trzeba sobie zapracować dawaniem, o co trzeba walczyć dawaniem. Myślę, że w ten sposób przebiegały relacje z jego rodzicami i nie wiem, jak będzie to dalej wyglądalo w naszym związku.

Z resztą.. nawet poza rodziną, miał kilka takich sytuacji w życiu, po których mógł się czuć niechciany i nauczyć, że na wszystko musi pracować. 

 

1 godzinę temu, Assasyn napisał:

Nie poruszaj przy nim tematow " bolalacych" chyba ze sam zacznie...

No właśnie sam zaczyna ;) Niestety to u Nas aż za częsty temat. 

 

1 godzinę temu, AdrianoPeruggio napisał:

Są tacy, co ojca czy matki na oczy nie widzieli, a jakoś sobie radzą-pamiętajmy, że choćby wszyscy ludzie się od nas odwrócili, jest Osoba, która nas kocha bezgranicznie-Bóg. Uwierzcie mi-przy tym bledną wszystkie matki i ojcowie.

To prawda, choć nie uważam, aby Bóg był do tego potrzebny wszystkim. Mój chłopak jest wierzący, ja odnajduję poczucie bezpieczeństwa, kontroli i miłości w sobie, bo jednak dostałam sporą dawkę miłości w życiu i przez to raczej jednak mam poczucie bycia chcianą i ważną, czuję że świat jest dla mnie, wierzę że wszystko w okół ma swój porządek i jestem raczej wewnętrznie pogodzona z życiem. Niektórzy odnajdują to w wierze w Boga, inni nie.

1 godzinę temu, AdrianoPeruggio napisał:

Istotne wybrać taki sposób zarabiania na życie, by mieć czas na wyciszenie i przemyślenia egzystencjalne.

No niestety, myślę że mój chłopak z tym także ma problem, bo póki co woli zagłuszać siebie, niż dążyć do spokoju i zrozumienia.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgodzę się z Adriano - jeśli ma zapędy chrześijańskie w swej duchowości - bardzo polecam Adama Szustaka i tą konferencję o rodzicach. Zresztą Szustaka warto posłuchać też w innych tematach - jest księdzem katolickim, więc taki jest pryzmat - ale bez przegięcia. Zresztą Dominikanie słyną z lajtowego podejścia do kościoła. Z protestanckiej twórczości https://pl.wikipedia.org/wiki/John_Eldredge

 

Robert Bly i Żelazny Jan też pomogą. Kup mu na urodziny, albo walentynki ;P

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, JimmyB napisał:

godzę się z Adriano - jeśli ma zapędy chrześijańskie w swej duchowości - bardzo polecam Adama Szustaka

Tak, myślę że jeśli czemuś są najbliższe to chrześcijaństwu, dziękuję, na pewno zapoznam lubego z tymi linkami :)

13 godzin temu, JimmyB napisał:

albo walentynki ;P

Noo..jeśli do tego czasu jeszcze będziemy razem Jimmy, póki co męczą mnie czarne przeczucia, że przyszłość może złamać mi serce, choć jeszcze nic wskazującego na to nie wydarzyło się z Jego strony, więc czas pokaże ;) 

 

Dziękuję Ci @Assasyn, tak przypuszczałam, że będzie coś podobnego. Wobec jego matki też mam trochę żalu, choć żal to złe słowo, bo mimo wszystko pamiętam że mogę nie wiedzieć wszystkiego. Gdybym jednak miała rację, rozumiem że sensownie jest trzymać wychowawczą sztamę i nie podważać autorytetu przy dziecku, ale pewnie mogła zrobić więcej w przytemperowaniu męża.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, JimmyB napisał:

  Zresztą Dominikanie słyną z lajtowego podejścia do kościoła.

 

Możesz rozwinąć?Przecież historycznie dominikanie to trzon Inkwizycji, czyżby się zliberalizowali jak jezuici, niegdyś słynący z twardego katolicyzmu?

 

Polecam książkę Malachi Martin ''Jezuici''-o zafascynowaniu lewacką teologią wyzwolenia.

 

Przepraszam za odejście od tematu.

Edytowane przez AdrianoPeruggio
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli dziś gdzieś najłatwiej jest znaleźć elementy lewackiej "teologii wyzwolenia", to właśnie u Jezuitów, na czele z Papa Francesco, który ma zapędy lewackie.  Adriano, porównywanie dzisiejszych zakonników do tych z czasów inkwizycji nie ma żadnego sensu, bo chyba każdy zakon założony w czasach średniego i późnego średniowiecza w dniu dzisiejszym nie jest i nie będzie już tym samym zakonem, KRK też się przecież zmienia - Sobór Watykański II najlepszym tego przykładem.

 

Ciężko nazwać regułę Dominikańską mianem liberalnej, bo nigdy taka nie była w swych założeniach. Bardziej by mi tutaj pasowało określenie "przyjazna i otwarta". Ich motto , aby głosić ewangelię "wszędzie, wszystkim i na wszystkie sposoby" bardzo dobrze oddaje ich ducha. A liberalizm w poglądach zależy od indywidualnych odczuć danego zakonnika. Np. o. Paweł Gużyński prezentuje często w mediach stanowiska stojące czasem w sprzeczności z oficjalną linią kościoła, ale trudno mu jednoznacznie zarzucić, że jest lewakiem. Z drugiej strony w tym samym zakonie mamy o. Jacka Salija https://pl.wikipedia.org/wiki/Jacek_Salij , który prezentuje wysoki poziom i jest konserwatywnych poglądów teologiem, wybitnym. W tym samym zakonie mamy najlepszego w PL kaznodzieję dla ludzi w wieku głównie 18-35 lat, czyli Adama Szustaka. Zakon wydał też na świat niedawno zmarłego Jana Górę, podejrzanego o związki z masonerią i mityczną Grupą Bilderberg - ile w tych donosach prawdy, ciężko ocenić. W dziejach kościoła dominikanie mieli zawsze ogromne wpływy, historycznie mieli 5 papieży. Byli spowiednikami królów i możnych, wnieśli ogromnie dużo do teologii i filozofii chrześcijańskiej. Współcześnie promują pozytywne i otwarte podejście do wiary, duży nacisk kładąc na tzw. formację młodzieży, głównie akademickiej.

 

Sens i logika tworzenia zakonów jest następujący - nie każdemu pasuje jedna, proponowana ścieżka i nie ma jednej drogi do Boga, dlatego prędzej czy później tworzą się na przestrzeni dziejów denominacje, w każdej religii, wierzeniu, ruchu społecznym itp. dużych zbiorowiskach ludzkich skupionych wokół podobnych wartości. Taką denominacją idei Chrystusowej jest też kościół rzymskokatolicki.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.