Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Jesteśmy już w nowym roku.  To cykliczne wydarzenie zawsze zmusza do jakiś refleksji, czy też gównoprzemyśleń w trakcie sylwestrowego chlania, czy też noworocznego kaca.

Mnie do głowy jedynie przychodzi rozkmina : trzeba zapierdalać, a swoje potrzeby trzeba odłożyć na bok. 
Wczoraj napisałam jaki jest mój cel/postanowienie na 2021 rok (zmiana roboty). 

W 2020 roku nie udało się kupić mieszkania, a potem nie udało się rozpocząć czegokolwiek z budową domu. Zmarła szwagierka (siostra męża, 27 lat), która zostawiła po sobie spore zadłużenia (chociażby wobec niemieckiego szpitala). Druga szwagierka (druga siostra męża) o mało co nie poszło siedzieć. Bracia męża znowu są bez kasy (jeden narkoman, a drugi milfiarz, co dostaje ciągle wpierdol od ojców dzieci konkubiny). 
Nie udało mi się zmienić roboty (byłam 147 kandydatem na jedno stanowisko). Łuszczyca zayebiście mi się rozwinęła (głównie uszy, skóra głowy). O COVIDzie nie wspominając...

Tak, bierze mnie dołek z tego powodu, bo... jestem jak typowa baba i patrzę na przysłowiową bardziej zieloną trawę u sąsiada. Z mężem obracamy się wśród bananowego? towarzystwa. Znajomi dostali na start w dorosłe życie dom, mieszkanie, samochody, a nawet jakieś stołki. Zaczynają się bawić dom (pierwsze dziecko lub/i następna ciąża). Znajome mają wywalone na wiele rzeczy, bo "tym teściowie się zajmują", "a to mój Zdzisiek się w tym orientuje, ja nie muszę". Po ciążach wracają do formy za pomocą prywatnej opieki zdrowotnej, opłaconej diecie i siłowni, a czasem małych zabiegów z zakresu medycyny estetycznej. Uważam, że owe znajome są hmm... kobiece? To mój taki kompleks - zazdroszczę im tego, że mają czas i zasoby, by zadbać o siebie i przede wszystkim zadbać tylko o dom i dzieci. 

Najgorsze jest to, że człowiek chciałby założyć rodzinę, no ale... nie mamy nic, więc w tym momencie posiadanie dziecka to niemalże samobójstwo. Brak dziecka znosi najgorzej mój mąż. Domniemam, że również przez to, że jego pierwsza dziewczyna (z którą był 7 lat) w tym roku urodziła syna. 
Też chcę mieć dzieci, już załączył mi się instynkt macierzyński. Na youtube czasem włączę jakieś niemowlaki. Wyściskam, obdarowuję prezentami dzieciaki naszych znajomych, ale ciągle powtarzam sobie "Gocha, wstrzymaj się, nie możesz sobie pozwolić teraz na dziecko, bądź rozsądna! Od Ciebie qrewsko wiele zależy!". Dzieci prócz miłości, potrzebują warunków! 
Panowie i Panie, oficjalnie przyznaję, że majętność/zasoby mają wpływ na prokreacje! 
Jest mi szkoda męża. Chyba musi istnieć tzw.lovka, skoro nie myślę o tym, by zostawić męża, a dwa - jest mi go niesamowicie szkoda, tak po ludzku... Ambitny, uzdolniony chłopak, który wyszedł ze srogiej patoli rodzinnej, musi dalej nieść odpowiedzialność za ową dysfunkcyjną rodzinę. Fajnie, że jego ojciec nie pije od 5 lat, ale co z tego, skoro nie wypracował sobie emerytury, bo przechlał prawie 30 lat życia, pewnie za jakiś czas będzie musiał być na naszym utrzymaniu. Rodzeństwo męża sprawia również problemy (chociaż w sumie należy mieć to w dupie, bo TO W KOŃCU ICH ŻYCIE, TO NIE SĄ MOJE DZIECI, ANI RODZINA), bo skoro ciągle oni nie mają kasy, to my z mężem jesteśmy poniekąd zobligowani do pomocy finansowej wobec teścia, no bo kto inny da. Choć czasem mam ochotę powiedzieć, że należy pieprzyć teścia, skoro zrujnował życie swoim dzieciom, to niech wyląduje na ulicy, no ale, ludzkiej empatii nie da rady obejść... 

Nie widzę innego wyjścia, by z mężem dorobić się jakimś cudem większej kasy i wtedy brać się za robienie dzieci. Wiem, że ten kij ma dwa końce i mogę tego żałować, że zostawiłam macierzyństwo "dopiero po 30-stce", a tym bardziej - ciągle można odnosić wrażenie, że nadal się tej przysłowiowej marchewki nie chapnęło, i nie będzie dobrego momentu na rozpoczęcie rodzicielstwa. 
Za razem bawi mnie moje podejście, bo rozum mnie napierdala "Gośka, gdyby homo sapiens miałby patrzeć wyłącznie na warunki do rozpoczęcia rozrodu, to by szybko ten gatunek wyginąłby! Twoje babki i prababki miały nawet po 13-ścioro dzieci pomimo względnej biedy!". 
Jednak ja dla swojej rodziny chcę innego życia, lepszego życia. 

Na razie moim problemem jest : jak mentalnie wesprzeć męża? Przez sekundę przez głowę przeszła mi myśl "Kotoński ma rację. Daj mężowi rozwód, znajdzie se młodą, bogatą dupę, która urodzi mu dzieci. Jej rodzina wkręci go w jakiś dochodowy biznes i wszyscy będą szczęśliwi!". Heh. 
Jednak najsilniejsza jest rozkmina, że dzieci powinni mieć bogaci, piękni, młodzi i zdrowi. Być może mnie i mężowi nigdy nie będzie dane mieć potomstwa, ale moje naturalnie bojowe nastawienie nakazuje mi skończyć pierdolić smuty, tylko trzymać się założonego planu, trudno najwyżej będę głową rodziny (tak, mój mąż nie otrzymał męskich wzorców), która ogarnia finanse i dom, trudno!

Z tych wszystkich śmiesznych rozkimn wyłania mi się najważniejsza i najmądrzejsza myśl : RODZINA SKŁADA SIĘ Z DOBRZE FUNKCJONUJĄCYCH RODZICÓW I DZIADKÓW, KTÓRZY PRZYCZYNIAJĄ SIĘ DO WYDANIA NA ŚWIAT DOBRZE FUNKCJONUJĄCYCH MŁODYCH LUDZI. 
Marzy mi się być babcią, która ogarnęła dzieciom i przede wszystkim wnukom dobry, bezpieczny, pełen miłości start w życie! 
Fajnie jest patrzeć na moje starsze znajome, które mając 50/60 lat wyglądają b.dobrze. Mają siłę zająć się wnukiem/wnukami, mąż pomimo upływającego czasu nadal ma chcice na żonę, dzieci mają zapewnione wsparcie (finansowe, mentalne), by móc godnie wychowywać własne dzieci. 

  • Like 8
  • Dzięki 2
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, maggienovak napisał:

Najgorsze jest to, że człowiek chciałby założyć rodzinę, no ale... nie mamy nic

Macie siebie, to takie nic? Macie marzenia, pragniecie dziecka, jesteście ambitni macie plany i chcecie wychować jak najlepiej dzieci/dziecko to nic? :) 

1 godzinę temu, maggienovak napisał:

Znajomi dostali na start w dorosłe życie dom, mieszkanie, samochody, a nawet jakieś stołki.

Porównywanie się do ludzi, którzy dostali coś za free, jest niesłuszne.

Rozumiem zazdrość ale w czym to pomaga? Tak świat jest niesprawiedliwy i należy to zaakceptować, inaczej to jak walka z wiatrakami. Ale nie myśl, że dostanie za darmo całego wyposażenia gwarantuje im szczęśliwe życie, łatwiejsze fizycznie na pewno ale większość takich ludzi, którzy dostali takie rzeczy jak mieszkanie czy samochody, nigdy nie doceni głodu, kupienia sobie drukarki bo nigdy nie mieli na czym wydrukować prostego dokumentu, kupienia sobie "droższych" butów (za 200zł) bo chodzili w takich najtańszych nie wiem za 30 zł. To co na Tobie robi wrażenie, na nich nie robi i nie będzie robić, dopóty by wszystkiego nie stracili. Znam takiego, co miał bardzo bogatego ojca i rodzinę w latach 2000 roku plus, miał wszystko co najnowsze i najlepsze, miał ten chłopak wszystko - pamietam, że był dosyć przystojny więc co za tym idzie laski za nim latały. Słyszałem od mojej babci również, że go spotkała i praktycznie był zniszczony, nie miał nic, moja babcia albo mu coś dała do jedzenia albo 20 zł już nie pamiętam, przez wgląd na to, że z jej synem "urzędowali". On teraz też docenia proste sprawy jakby chociaż to, że ma co jeść. Czy ty doceniasz droga @maggienovak że masz co jeść, jesteś wdzięczna za męża, za to, że choć masz w co się ubrać, że Twoje zmysły działają?

Są pewne rzeczy, których nie kupisz jak wdzięczność a za wszystkie inne zapłacisz kartą master card.

 

1 godzinę temu, maggienovak napisał:

Tak, bierze mnie dołek z tego powodu, bo... jestem jak typowa baba i patrzę na przysłowiową bardziej zieloną trawę u sąsiada. Z mężem obracamy się wśród bananowego? towarzystwa. Znajomi dostali na start w dorosłe życie dom, mieszkanie, samochody, a nawet jakieś stołki. Zaczynają się bawić dom (pierwsze dziecko lub/i następna ciąża). Znajome mają wywalone na wiele rzeczy, bo "tym teściowie się zajmują", "a to mój Zdzisiek się w tym orientuje, ja nie muszę". Po ciążach wracają do formy za pomocą prywatnej opieki zdrowotnej, opłaconej diecie i siłowni, a czasem małych zabiegów z zakresu medycyny estetycznej. Uważam, że owe znajome są hmm... kobiece? To mój taki kompleks - zazdroszczę im tego, że mają czas i zasoby, by zadbać o siebie i przede wszystkim zadbać tylko o dom i dzieci. 

Widzisz piękne jest to, że najlepsze rzeczy są nie jako "za darmo". 

Nie potrzebujesz cudownych zabiegów, tak naprawdę i wiesz o tym.

Poza tym chciałabyś tak nudnego życia, gdzie wszystko masz podane? Pomyśl zupełnie szczerze nad tym kiedyś.

1 godzinę temu, maggienovak napisał:

Najgorsze jest to, że człowiek chciałby założyć rodzinę, no ale... nie mamy nic, więc w tym momencie posiadanie dziecka to niemalże samobójstwo. Brak dziecka znosi najgorzej mój mąż. Domniemam, że również przez to, że jego pierwsza dziewczyna (z którą był 7 lat) w tym roku urodziła syna. 
Też chcę mieć dzieci, już załączył mi się instynkt macierzyński. Na youtube czasem włączę jakieś niemowlaki. Wyściskam, obdarowuję prezentami dzieciaki naszych znajomych, ale ciągle powtarzam sobie "Gocha, wstrzymaj się, nie możesz sobie pozwolić teraz na dziecko, bądź rozsądna! Od Ciebie qrewsko wiele zależy!". Dzieci prócz miłości, potrzebują warunków! 

Nigdy nie ma i nie będzie idealnych warunków na dziecko. Wiadomo, że chciałoby się wszystko podarować.

Poza tym czy naprawdę potrzebujecie mieć dom na własność JUŻ TERAZ? Czy nie zjadają was wasze własne ambicje i inspiracje? Z tego co się orientuje, Twój mąż wcale źle nie zarabia. Dodatkowo @maggienovak zobacz ile nie potrzebnego bólu i porównywania się z innymi na Tobie ciąży, a co jakby przestać się porównywać chociaż na chwilę do ludzi, którzy dostali majątki a wy nie i idziecie własną drogą?

1 godzinę temu, maggienovak napisał:

Dzieci prócz miłości, potrzebują warunków! 

Również spokojnych i poukładanych w sobie rodziców, dla których posiadanie dziecka i staranie się zrównać poziomem życia z innymi nie jest kwestią ambicji i poczucia bycia gorszym/ą ale świadomym wyborem. Wywalcie te porównywanie się i jakaś ukrytą zazdrość do wszystkiego, paradoksalnie są ludzie, którzy wam mogą zazdrościć nawet Ci znajomi. Co jeden sąsiad ma pełno, drugi może tego nie mieć wcale i na odwrót.

 

Osobiście maggie gdybym ja miał wybrać co mieć czy warunki czy miłość rodziców, wybrałbym miłość - bo po latach tego mi najbardziej brakowało a nie najnowszych zabawek. To brak miłości i czułości ze strony jednego z rodzica zrobił ze mnie kalekę na lata i nie tylko ze mnie, bo i na forum i w Twoim związku jest to samo - brak miłości do siebie u was kuluje, gówno was powinno obchodzić co i jak Ci wasi "babanowi znajomi" mają zauważ - bananowi, odnosisz się do nich z pogardą - chciałabyś być taka jak oni ale zarazem gardzisz tym, czy tak nie jest? Wierz mi, ja w pełni rozumiem frustrację. Tak jak Twoi znajomi są na evereście, tak jak Ty i mąż jesteście na kasprowym wierchu, ja jestem na pagórku. Ja patrzę na was i widzę fajną parę z potencjałem do bycia interesującymi rodzicami, czyż nie powininem wam teraz zazdrościć relacji i mówić, że jesteście bananowi bo coś tam? Nie, Ty mnie inspirujesz z Twoim mężem że dążycie do własnych celów i posiadania potomstwa. 

1 godzinę temu, maggienovak napisał:

Jest mi szkoda męża. Chyba musi istnieć tzw.lovka, skoro nie myślę o tym, by zostawić męża, a dwa - jest mi go niesamowicie szkoda, tak po ludzku... Ambitny, uzdolniony chłopak, który wyszedł ze srogiej patoli rodzinnej, musi dalej nieść odpowiedzialność za ową dysfunkcyjną rodzinę. Fajnie, że jego ojciec nie pije od 5 lat, ale co z tego, skoro nie wypracował sobie emerytury, bo przechlał prawie 30 lat życia, pewnie za jakiś czas będzie musiał być na naszym utrzymaniu.

Tak, wydaje się być świetnym chłopakiem. Póki co to dorosły mężczyzna i jeśli przechlał, to ma mieć powiedziane że tego są konsekwencje, nie godziwym jest by ten człowiek teraz żył na koszt własnego dziecka z takiego powodu. Dziecko oczywiscie może pomóc ale to on ma dalej działać i poszukać najprostych prac i wtedy najwyżej mu pomożecie a nie, że będziecie kogoś utrzymywać to nie jest w porządku do was.

1 godzinę temu, maggienovak napisał:

Za razem bawi mnie moje podejście, bo rozum mnie napierdala "Gośka, gdyby homo sapiens miałby patrzeć wyłącznie na warunki do rozpoczęcia rozrodu, to by szybko ten gatunek wyginąłby! Twoje babki i prababki miały nawet po 13-ścioro dzieci pomimo względnej biedy!".

Bo tak jest.

Potrzebujecie skromnego mieszkania, jedzenia, ciepła, dachu nad głową, miłości - zabawki mogą być nawet kreatywne. Czy nawet używane jak proste samochodziki czy lalki. Ci, którymi gardzicie może i nawet za darmo by wam potem dali je. Nie gardzcie nimi, jeśli są dobrymi ludzmi to się bedą cieszyć, że mogą wam pomóc i podarować zabawki, na które niekoniecznie was aktualnie będzie stać, jeśli są to podłe jednostki, które was będą wyśmiewać to, podziękuje za wspólne chwili i wasze drogi już się nie będą łączyć.

1 godzinę temu, maggienovak napisał:

Na razie moim problemem jest : jak mentalnie wesprzeć męża? Przez sekundę przez głowę przeszła mi myśl "Kotoński ma rację. Daj mężowi rozwód, znajdzie se młodą, bogatą dupę, która urodzi mu dzieci. Jej rodzina wkręci go w jakiś dochodowy biznes i wszyscy będą szczęśliwi!". Heh. 

Być kobietą, a nie mężczyzną w związku. 

Pamiętaj, mężczyzna dostaje skrzydeł gdy ma w domu kobietę, gdy jest wspierane, gdy on nie ma siły i sam zaczyna w siebie nie wierzyć, Ty mu pokazujesz że jesteś przy nim i w niego wierzysz. Takich kobiet dzisiaj nie ma praktycznie, wszystkie chcą zdobywać mizerne kariery, które są nic nie znaczące w perspektywie małżeństwa. Pracę zawsze można zmienić ale człowieka, którego wybrałaś na osobę z którą chcesz wspólnie przeżyć 65 +lat to, wy w zasadzie dopiero zaczynacie. Wpierw Wy potem dzieci, nawet jakbyś zaszła w ciąże jutro, to nadal wpierw Wy potem dzieci.

Poza tym, nie rozumiem słuchania czegoś takiego - a co jak on nie chce nikogo innego Tylko Ciebie, chcesz skrzywdzić swojego mężczyznę bo ktoś z neta tak powiedział? JEJ RODZINA? @maggienovak nie wiem jaki procent kobiet wyłoży na to co piszesz w Polsce i na świecie.

1 godzinę temu, maggienovak napisał:

Jednak najsilniejsza jest rozkmina, że dzieci powinni mieć bogaci, piękni, młodzi i zdrowi. Być może mnie i mężowi nigdy nie będzie dane mieć potomstwa, ale moje naturalnie bojowe nastawienie nakazuje mi skończyć pierdolić smuty, tylko trzymać się założonego planu, trudno najwyżej będę głową rodziny (tak, mój mąż nie otrzymał męskich wzorców), która ogarnia finanse i dom, trudno!

Paradoksalnie dzieci mają dzisiaj biedni, brzydcy i nie zdrowi, czyli nic nowego. To nie te czasy jak 200 lat temu, gdzie bogaci się rozmnażali. 

Ty nie masz być głową rodziny, to patologia - obcinasz Twojemu mężczyźnie penisa - sobie, nitkujesz dojście do macicy. Stajesz się chłopem a facet babą. Im bardziej będziesz wchodzić w rolę męską to Twój mężczyzna w rolę kobiecą. 

1 godzinę temu, maggienovak napisał:

Z tych wszystkich śmiesznych rozkimn wyłania mi się najważniejsza i najmądrzejsza myśl : RODZINA SKŁADA SIĘ Z DOBRZE FUNKCJONUJĄCYCH RODZICÓW I DZIADKÓW, KTÓRZY PRZYCZYNIAJĄ SIĘ DO WYDANIA NA ŚWIAT DOBRZE FUNKCJONUJĄCYCH MŁODYCH LUDZI. 
Marzy mi się być babcią, która ogarnęła dzieciom i przede wszystkim wnukom dobry, bezpieczny, pełen miłości start w życie! 
Fajnie jest patrzeć na moje starsze znajome, które mając 50/60 lat wyglądają b.dobrze. Mają siłę zająć się wnukiem/wnukami, mąż pomimo upływającego czasu nadal ma chcice na żonę, dzieci mają zapewnione wsparcie (finansowe, mentalne), by móc godnie wychowywać własne dzieci. 

Tak, ale ile masz dobrze funkcojonących dziadków? 

Jesteśmy pokoleniem, które musi być i babcią i dziadkiem w związku najczęściej oraz i mamą i tatą. 

 

Życie potrafi potwornie dobić @maggienovak ale macie siebie, bądź kobietą na tyle ile to możliwe a Twój facet mężczyzną, szukacie na zewnątrz rozwiązań ale wpierw zacząć od podstaw od tego co w was siedzi, ja osobiście innej opcji nie widzę. 

 

P.S plus bonus.

Dodatkowo sprawdź sobie, może się przyda ale nie musi:

 

Jedną z najczęstszych chorób skóry jest łuszczyca.

 

Objawia się ona plackowatymi ogniskami zapalnymi o ograniczonej powierzchni, pokrytymi srebrzystobiałymi łuskami. Naturalny proces rogowacenia skóry zostaje w tym przypadku przyspieszony i wyolbrzymiony. Miejsca zaata­kowane łuszczycą wyglądają jak pancerz (por. zrogowaciały pancerz zwierząt). Naturalna funkcja ochronna skóry zo­staje wynaturzona. Ciało „opancerza się”, izolując ze wszys­tkich stron od otoczenia. Chory nie chce już niczego przyjąć ani niczego oddać. Reich bardzo trafnie nazwał efekt psychicznej ochrony i zamykania się w sobie „charakterem opancerzonym”. Za każdym rodzajem obrony kryje się strach przed „zranieniem”. Im silniejsza ochrona i im grubszy pancerz, tym większa wrażliwość wewnętrzna czło­wieka i jego lęk przed zranieniem.

Mamy tu do czynienia ze zjawiskiem podobnym do tego, jakie obserwujemy w świecie zwierząt. Wystarczy zdjąć ze skorupiaka skorupę, by ukazało się bezbronne, miękkie, podatne na zranienia „coś”. Ludzie, którzy chroniąc sa­mych siebie, nikogo i niczego do siebie nie dopuszczają, są w rzeczywistości najczęściej ludźmi najbardziej wrażliwymi. Nieprzypadkowo mówi się, że w „twardej skorupie kryje się miękkie jądro”. Próba ukrycia wrażliwej duszy pod pan­cerzem ma w sobie coś tragicznego. Pancerz chroni wpraw­dzie przed zranieniem, ale równocześnie „chroni” przed wszystkim innym – miłością i bliskością również. Miłość oznacza otwarcie, a pancerz je uniemożliwia. Odgradza więc duszę od dopływu życiodajnych prądów, przez co lęk zaczyna się nasilać. Coraz trudniej wyrwać się z tego błędnego koła. Kiedyś musimy pozwolić, by nasza tak chroniona dusza została zraniona, by przekonać się, że nie jest to równoznaczne z jej unicestwieniem. Musimy znowu stać się podatni na zranienia, aby móc przeżyć coś cudow­nego. Następuje to tylko pod presją zewnętrzną, na skutek zrządzenia losu lub psychoterapii.

Przedstawiliśmy dlatego tak obszernie zależność między wysoką podatnością na zranienia a opancerzaniem się, że placki łuszczycy na ciele są właśnie świadectwem tej współ­zależności. Łuszczyca prowadzi bowiem do pęknięć skóry, a nawet do krwawiących ran, które wzmagają groźbę infekcji. Widzimy na tym przykładzie, jak w istocie blisko siebie znajdują się skrajności, jak rany i zrogowaciały pancerz uzewnętrzniają rozdarcie między tęsknotą za blis­kością a lękiem przed nią. Łuszczyca często zaczyna się od łokci. Łokciami człowiek się rozpycha, na łokciach się opiera. Właśnie te miejsca są stwardniałe i narażone na zranienia. W postaci łuszczycy chęć odizolowania się i od­graniczenia osiąga swój punkt ekstremalny, zmuszając pacjenta, by przynajmniej na poziomie ciała stał się „otwar­ty i podatny na zranienia”.

@maggienovak

W przypadku problemów ze skórą należy zadać sobie następujące pytania:

1. Czy nie za bardzo izoluję się od otoczenia?

2. Czy potrafię nawiązywać kontakty?

3. Czy za moją niechętną postawą wobec otoczenia nie kryje się tłumione pragnienie bliskości?

4. Co we mnie pragnie przełamać granicę i ujawnić się (seksualność, popęd, namiętność, agresja, zachwyt)?

5. Co mnie tak naprawdę swędzi?

6. Czy nie wpędziłem się sam w izolację?

Edit:

1 godzinę temu, maggienovak napisał:

Na razie moim problemem jest : jak mentalnie wesprzeć męża? Przez sekundę przez głowę przeszła mi myśl "Kotoński ma rację. Daj mężowi rozwód, znajdzie se młodą, bogatą dupę, która urodzi mu dzieci. Jej rodzina wkręci go w jakiś dochodowy biznes i wszyscy będą szczęśliwi!". Heh. 

Aha i jeszcze jedno a co jak on myśli by Ciebie zostawić bo sobie znajdziesz bogatego faceta i nie będziecie mieć tych problemów? :) 

Edytowane przez SzatanKrieger
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dodatkowo jeszcze tylko krótko wyjaśnię @maggienovak

 

Zadaj sobie pytanie z mężem co jest DLA WAS oraz dla CIEBIE ważniejsze, kariera czy dzieci. Gdybyś miała tylko jedno z tego wybrać co by to było?

Pisałem, że kariera jest nie ważna ale to też nie jest tak do końca, po prostu co jest dla Ciebie ważniejsze. Pamiętaj, że karierę możesz zacząć zawsze na to będzie czas, na dzieci nie koniecznie. 

Po prostu kobieta zawsze ma pod górkę w tym kontekście i bez pomocy możliwe, że po prostu będziesz musiała poświecić karierę na rzecz dzieci, jest to przekleństwem kobiety ale znów nie koniecznie, tylko będzie cholernie ciężko o ile możliwe to wszystko ogarnąć. Kobiety mogą robić kariery i się realizować zawodowo jak np denstystka ale sama dobrze wiesz, jak ciężko to wszystko idzie, bo życie nie jest proste i usłane różami gdy się nie ma pomocy. Gdyby był normalny system i Twojemu mężowi by nie brali praktycznie połowy wypłaty w podatkach to też sprawa by inaczej wygląda, także byś Ty jako kobieta miała lżej w życiu, to powinniśmy wywalić socjalistów z pod dyktanda tak prawdę mówiąc.

 

Co do tematu, wyciszenie macierzyństwa jeśli chcesz mieć dzieci, to w mojej ocenie ogromna pomyłka ale długo terminowo, krótko terminowo wydawać się to może dobrą decyzją ale czy długoterminowo tak jest?

Żadne złote ściany (wysokie zarobki) nie zastąpią poczucia pustki, wewnętrznej porażki, gdy chciałaś mieć dzieci a będzie za późno z jakiś powodów najczęściej zdrowotnych, mocno się zastanów nad tym wszystkim. 

Nie ma dobrej odpowiedzi tak do końca, musisz wybrać "rodzaj poświęcenia". Czy to będzie czas wolny, dzieci, kariera a być może i nawet relacja jak pisałaś. Masz przed sobą góry do pokonania i wybory, które należy podjąć.

 

Kolejna sprawa jeśli Twój facet koniecznie chce dziecka i go "nie dostanie" to też nie jest to dobre dla waszego małżeństwa, dziecko jakby cementuje już was na stałe. 

 

Także cokolwiek wybierzesz byle byś była szczęśliwa @maggienovak

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@SzatanKrieger

Intencje, a wykonanie to dwie różne rzeczy. Intencjami to tylko piekło jest wybrukowane. :) 
Fajnie, że mam męża, ale miłością się nie najesz, nie nawodnisz, nie wyśpisz, nie zapewnisz dachu nad głową. 

Wdzięczność?
Uważam, że podstawy to podstawy. Wiem, że ludzie doświadczają okropnych rzeczy - całkowita utrata zdrowia, utrata majątku, śmierć bliskiego, fałszywe oskarżenia. Kosmos! Na pewno po takich doświadczeniach nie podniosłabym się! 
Ja tam nie lubię, gdy ktoś kaleki mówi, że jest wdzięczny za to, że mógł się obudzić, zrobić np.łyk wody samodzielnie... Wtedy mam w sobie natychmiastowego bunciora "Dobra, weź nie pierdol, jesteś w ujowym miejscu, jesteś kaleką, więc musimy powalczyć o to, żebyś wychodził z tego kalectwa! Na ile się da!". Filozofia wdzięczności nie jest dla mnie. ;) Choć kumam o co Ci chodzi. Oczywiście każdy ma prawo do własnych emocji, motywacji i potrzeb, hierarchii wartości.

Jakie nudne życie? To jest wtedy życie! Kupujesz, doświadczasz, wyjeżdżasz, próbujesz... Moje znajome jakoś na znudzone nie wyglądają... Oczywiście, znajdzie się jakaś cizia, co będzie się tzw.nudzić. ;) 

Czy zjadają Nas ambicje? Być może... Być może mogę siebie porównać do jakiegoś ciecia, który marzy o najpiękniejszej kobiecie świata, a to oczywiste, że nigdy jej mieć nie będzie. 
Proszę Cię, na wynajmowanym mieć dziecko... Kawalerkę, którą wynajmujemy traktujemy jak muzeum (pracujemy po 200 godzin miesięcznie, więc mieszkanie traktujemy chyba bardziej jak hotel), widzę każdą ryskę, zabrudzenie, jeszcze grzyb zaczął się pojawiać.... Pakowanie kasy w wynajmowanie jest bezsensu. Ani to Twoje, pomalowanej ściany ze sobą nie weźmiesz, przy wyprowadzce targanie tylu rzeczy... Wynajmujemy od znajomego, tym bardziej mam za punkt honoru, by nie zostawić mu mieszkania w średnim stanie! Mamy zostawić w b.dobrym stanie i już! 

Czy źle zarabiamy? Na życie w dwójkę ujdzie. Nigdzie na wakacje nie jeździmy, nie jadamy za często na mieście (max.dwa razy w miesiącu), coś w skarpetę się włoży, więc jakoś dajemy radę. By tak nie pierdolić ogólnikowo : mąż ma 3400 zł (przed COVIDem lepiej zarabiał), ja najniższa krajowa. I tak jesteśmy cieciami, bo nie dostaliśmy kredytu na mieszkanie za 230 000 zł (przy przynajmniej 20% wkładzie własnym). Kasę na wkład własny wpakowaliśmy w sierpniu w działkę budowlaną, więc dalej stoimy w miejscu. Ja muszę znacznie lepiej zarabiać! 
A nasi znajomi stawiają chociażby taki "domek" : https://www.homekoncept.com.pl/produkt/projekt-domu-homekoncept-40/#additional_information
Heh...

Powiem Ci, że gdyby mąż nie miałby parcia na dziecko, to można by było się nie denerwować, ale jak widzę ile dziecko kosztuje... Pampersy : do 600 zł miesięcznie, chusteczki : do 100 zł, małe spodnie dla niemowlaka : 50 zł, gerberki : do 400 zł, a gdzie mleko, inne rzeczy, żłobek, lekarz... qrwa, kogo w takim razie stać na dziecko?! 

Bananowi - nie wiedziałam jakiego słowa użyć... Choć oczywiście, pieruńsko przeze mnie zazdrość przemawia! Pod koniec stycznia mąż chce odwiedzić naszych, dzianych znajomych z Podkarpacia. Już jestem chora na ten wyjazd. Pojadę i co... Znajoma pokaże dwa pokoiki synków, które wyremontowała za 100 000 zł (bo weszła tu przebudówka piętra), pochwali się, że schudła 20 kg po ciąży, dzięki diecie pudełkowej, masażom i trenerowi, po domu chodzi na obcasach, tradycyjnie zada mi pytanie "jak tam Gosia ta Twoja no...neurobiologia... a zapomniałam - jeszcze nie dostałaś pracy na cały etat. No słyszałam, że praca naukowa w Polsce się nie opłaca, czyli nadal pracujesz na etacie dla tej spółki odzieżowej, która kiepsko płaci?" , "No słyszałam, że nie dostaliście kredytu, szkoda.  No, bo my te 100 000 zł spłacimy w max.trzy lata, ale i też nam bank robił mały problem na początku...". 

Jeśli chodzi o łuszczycę - pani od biologii totalnej stwierdziła, że jestem w rozdarciu - chcę być w roli żeńskiej (matka, pani domu), a nie mogę, bo muszę być w roli męskiej (praca zawodowa, walka o dotację na projekt naukowy). 

Najistotniejsze : zauważyłam, że moje ideały się... rozpłynęły? Taki zapał do zmian, do pracy nad relacją, "oj, damy radę" - tak samo. O czymkolwiek myślę, to odpala mi się kalkulator kosztów. Idę do znajomych, cyk, orientacyjnie szacuję "na to wydali tyle, na to tyle, Boże, na połowę ich rzeczy nie było by nas stać!". Myślę o budowie małego domu (80 m2), to już liczę : ogrodzenie ok.12 000 zł, fundamenty podobnie, do SSZ 160 000 - 200 000 zł?, wykończeniówka pewnie też do 200 000 zł. Myślę, że można zjechać z kosztów, chciałabym się mile rozczarować. Raz w tygodniu jestem w Castoramie, by oszacować ceny sprzętów, materiałów... Wiem, to jest poyebane!  

Wybrałam, dziecko dopiero ok.30-stki (chyba, że będzie jakiś uśmiech od losu, choć to pewnie niemożliwe, z resztą naiwnym jest liczyć na losik). Nie mam wyjścia. Wolę bezdzietność w dobrym standardzie, niż dzietność w biedzie. Nie chcę powtarzać losu moich rodziców. 
Oczywiście, gdyby mąż teraz zarabiałby ok.7 000 - 10 000 zł miesięcznie... rzucam pracę w pizdu, uczelnię rozkładam w czasie, a ja zajmuję się domem i dzieckiem. Mąż tylko miałby chodzić do pracy, chwilę się pobawić z dzieckiem, a pierdy życia codziennego (zakupy, doktorów, dom) to wiadomo - ja miałabym zadbać o to. 
Nonsensem jest zawracać chłopu głowę, by jechał do marketu 2 km dalej, bo mąka tam jest o 1 zł tańsza... a na tym polega życie większości polskich rodzin...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 hours ago, maggienovak said:

Nie widzę innego wyjścia, by z mężem dorobić się jakimś cudem większej kasy i wtedy brać się za robienie dzieci. Wiem, że ten kij ma dwa końce i mogę tego żałować, że zostawiłam macierzyństwo "dopiero po 30-stce"

 

Dlaczego miałabyś żałować, że odłożyłaś macierzyństwo po 30stce? Dla mnie to normalka. Wszystkie moje dzieciate koleżanki tak rodziły, bo dopiero koło trzydziestki łapał je w ogóle instynkt. A drugie dziecko to nawet w okolicach 4 dych. Do 35 roku życia masz spokojnie czas, bo rozumiem ze tylko jedno dziecko wchodzi w grę.

 

4 hours ago, maggienovak said:

Daj mężowi rozwód, znajdzie se młodą, bogatą dupę, która urodzi mu dzieci.

 

Tia i jeszcze ona to sfinansuje i będzie zapierdzielać w chacie jak Ty ? No coś Ty, przecież On nie ma na to najmniejszych szans. Jakie On niby ma atuty? Że jest wierny? To jest o wiele wiele za mało dla młodej kobiety, jeszcze bogatej.

 

Nie stawiaj się w takiej pozycji. Ty jest najlepszym co Mu się mogło trafić.

  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie chciałbym poruszać drażliwych tematów, ale czy on Cię przypadkiem nie zdradził jak byłaś w szpitalu? 

 

Jeśli Cię zdradził w trudnym momencie życia to dlaczego chcesz budować z nim przyszłości? 

 

Sprawiasz wrażenie wyrozumiałej i dobrej kobiety, ale obawiam się że budujesz swoją przyszłości na bardzo watlych fundamentach. 

 

Czy nie uważasz, że łatwiej bedzie Ci zrealizować swoje cele z kimś innym? 

Edytowane przez Mroczek
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mroczek
Nie, to były facet. Były najprawdopodobniej mnie zdradzał (gdy leżałam w szpitalu, i pewnie nie tylko wtedy), choć do tego nigdy się nie przyznał. Jego była powiedziała mi, że sypiali ze sobą za czasów mojej kadencji. 

@Colemanka
Gdyby spoko się zarabiało - mogłabym mieć nawet trójkę dzieci. 
Większość naszych znajomych zaciąża w przedziale wiekowym 22-28, więc mąż uważa, że my też musimy, bo będziemy starymi dziadkami, albo wcale wnucząt nie doczekamy. Ma rację, ale cóż - nie przeskoczymy obecnych naszych realiów. 
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

33 minutes ago, maggienovak said:

By tak nie pierdolić ogólnikowo : mąż ma 3400 zł (przed COVIDem lepiej zarabiał), ja najniższa krajowa.

 

Zamarłam. Dziecko, budowa domu i najniższa krajowa, chłop 3,5k. Nie wiem co powiedzieć. Ja myślałam, że najniższa krajowa to tylko taka fikcja czasem występująca na papierze, a nie realna pensja. To chłopy na budowie zarabiają (widziałam w ogłoszeniach) 5-7k. Babki od robienia pazurków wyciągają po kilka tysięcy (po zawodówce?). Kto w dzisiejszych czasach zarabia najniższą krajową? Za jaką robotę? Pracujesz w zawodzie? Jak to wyszło? ?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Strasznie smutny ten wpis.

 

Co do łuszczycy to dieta.

 

Co do męża i chęci posiadania potomstwa to co jest z nim?? kompletnie nic nie zarabia czy jaki chuj??

1 minutę temu, Colemanka napisał:

. To chłopy na budowie zarabiają (widziałam w ogłoszeniach) 5-7k. 

No właśnie....

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@maggienovakRozumiem przepraszam Cię, że dopuściłem się insynuacji nie znając wszystkich okoliczności. 

 

Jeśli chodzi o późne macierzyństwo to nie jest to żadna tragedia ponieważ mnie moja mama urodziła jak miała 37 lat a wyrosłem na ponad 100 kilowego chłopa. 

 

Moja siostra też urodziła córkę po trzydziestce i też jest zdrową dziewczynką. W tych czasach co raz więcej osób decyduje się na potomstwo w późnym wieku i to jest nieuchronna kolej rzeczy. 

 

Znak czasów. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Colemanka napisał:

-7k. Babki od robienia pazurków wyciągają po kilka tysięcy (po zawodówce?). Kto w dzisiejszych czasach zarabia najniższą krajową? Za jaką robotę? Pracujesz w zawodzie? Jak t

A Ty w jakim świecie żyjesz? Zdejmij różowe okulary. 

 

Magiie, podziwiam za szczerość na tym forum, kiedy każdy chce ukazać swą zajebistość, Ty naprawdę mierzysz się ze swoimi słabościami i poszukujesz pomocy. 

 

 

  • Like 10
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, maggienovak napisał:

Jesteśmy już w nowym roku.
Tak, bierze mnie dołek z tego powodu, bo... jestem jak typowa baba i patrzę na przysłowiową bardziej zieloną trawę u sąsiada. Jak wiesz to postaraj się zacząć to kontrolować Z mężem obracamy się wśród bananowego? towarzystwa. Zamienic towarzystwo rozwala was , nie mobilizuje a działa irytująco. Co najmniej unikać....

 

Znajomi dostali .... uwierz są ludzie którym życie upływa łatwiej  niż im , zawsze jest ktoś bogatszy ale to b.głęboki temat aby  umieć bez zazdrości na obcować z ludźmi którym coś łatwo przychodzi

Najgorsze jest to, że człowiek chciałby założyć rodzinę, no ale... nie mamy nic, więc w tym momencie posiadanie dziecka to niemalże samobójstwo. Brak dziecka znosi najgorzej mój mąż. Domniemam, że również przez to, że jego pierwsza dziewczyna (z którą był 7 lat) w tym roku urodziła syna.  Tak zgadza się faceci też pragną potomka
......  Panowie i Panie, oficjalnie przyznaję, że majętność/zasoby mają wpływ na prokreacje!  - mam odmienne zadnie zatem nie będę potwierdzać ani zaprzeczać
Nie widzę innego wyjścia, by z mężem dorobić się jakimś cudem większej kasy i wtedy brać się za robienie dzieci. Poskromić zapęd muszę mieć  takie a takie fanty abym mogła stworzyć rodzinę. Dziecko nie musi kosztować dużo....

 

Wiem, że ten kij ma dwa końce i mogę tego żałować, że zostawiłam macierzyństwo "dopiero po 30-stce", a tym bardziej - ciągle można odnosić wrażenie, że nadal się tej przysłowiowej marchewki nie chapnęło, i nie będzie dobrego momentu na rozpoczęcie rodzicielstwa. 
Za razem bawi mnie moje podejście, bo rozum mnie napierdala "Gośka, gdyby homo sapiens miałby patrzeć wyłącznie na warunki do rozpoczęcia rozrodu, to by szybko ten gatunek wyginąłby! Twoje babki i prababki miały nawet po 13-ścioro dzieci pomimo względnej biedy!". 
Jednak ja dla swojej rodziny chcę innego życia, lepszego życia. 

Na razie moim problemem jest : jak mentalnie wesprzeć męża? długi temat . Zresztą w czym go wspierać bo nie do końca rozumiem  

RODZINA SKŁADA SIĘ Z DOBRZE FUNKCJONUJĄCYCH RODZICÓW I DZIADKÓW, KTÓRZY PRZYCZYNIAJĄ SIĘ DO WYDANIA NA ŚWIAT DOBRZE FUNKCJONUJĄCYCH MŁODYCH LUDZI. 
Nooooo! 100% +  Niestety taki system jest nie modny teraz , w  mediach etc.

Komentarz w kolorze.

Może masz racje a może nie, może to chwilowe uczucia a może nie.  Znam osoby które maja wszystko to co być chciała w tej chwili i z chęcią by oddały dzieci dom i auta za to aby nie było tych dzieci aby mogły iść do pracy na 8 h i mieszkać w mieszkaniu i jak to powiedziały popróbować innych k...... ba każdy facet ma innego .  Ah  te mężatki .... .

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@maggienovak Jeśli ogólnie dbasz o zdrowie i będziesz kontynuować, to późniejsze macierzyństwo nie będzie wielką tragedią. Dziś ciąża, poród, opieka nad dzieckiem i dochodzenie do siebie to drogie inwestycje (jeżeli pragniemy je dobrze przeprowadzić), dlatego niestety pieniądze są ważne, nie możemy popadać w zbytni idealizm. Wierzę jednak, że Wam się uda, musi udać skoro masz określone praktyczne cele. Powodzenia.

 

A co o zazdrości, wszyscy trochę zazdrościmy, nie doceniamy tego co mamy. Fajnie jest być bananem, ale to nie podstawa szczęścia.

Edytowane przez Hatmehit
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja z kolei uważam, że niezależnie ile się dostało od rodziców, jesteśmy pierwszym wyjątkowym pokoleniem. Możemy zacząć dokumentować losy rodziny dla przyszłych pokoleń i porobić dla nich większe oszczędności. Wcześniej tylko płodzono ok. 6-stkę dzieci i pracowano by się wyżywić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@maggienovak Mieszkacie w Polsce? Jeśli tak, to może jedźcie za granicę? W Niemczech, Norwegii, Irlandii czy Islandii jest sporo pracy, jest socjal, więc jest szansa że staniecie na nogi dość szybko. Po co się męczyć w Polsce w takim razie? 

Edytowane przez manygguh
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, maggienovak napisał:

@SzatanKrieger


Powiem Ci, że gdyby mąż nie miałby parcia na dziecko, to można by było się nie denerwować, ale jak widzę ile dziecko kosztuje... Pampersy : do 600 zł miesięcznie, chusteczki : do 100 zł, małe spodnie dla niemowlaka : 50 zł, gerberki : do 400 zł, a gdzie mleko, inne rzeczy, żłobek, lekarz... qrwa, kogo w takim razie stać na dziecko?! 

Pieluchy terowe są zdrowsze dla dzieci, szybko schną, są tanie nawet jak kupisz 100 sztuk byś miała na wymianę. Słoiki dla dziecka?? Gotujesz garnek zupy, miksujesz, warzywa, woda sol i pieprz. Spodenki? Mam mnóstwo znajomych, którzy wymieniają się ubrankami dla dzieci (są tez na fejsie ogłoszenia) to nowe, czasem dwa razy założone rzeczy, niemowlę w ogóle nie potrzebuje do roku nie wiadomo ile ubrań, bo rośnie szybko, szkoda kasy. Na większe dzieci ludzie oddają czasami, trzeba poszukać. Mleko masz w piersiach, jak nie masz to mleko nie jest aż takie drogie, kiedyś dzieci jadły tylko "mannę z mlekiem" i mają się wyśmienicie do tej pory.  Nie doradzam tutaj, tylko zgłaszam zamienniki życiowe, które kiedyś (20 lat wstecz to całkiem niedawno)były czymś normalnym, wystarczyły chęci. A nie zarabiało się kokosów i takiej rozpusty materialnej jak teraz nie było. Ceny były znacznie wyższe w stosunku do średniej pensji niż obecnie. Na przykład najniższa krajowa ok 780 zł /mc, a najtańsza pralka 1200 zł Najtańsza. Dzisiaj masz najniższa ok 1900 zł a najtańsza pralka ok. 800zł.

 

Cytat


Jeśli chodzi o łuszczycę - pani od biologii totalnej stwierdziła, że jestem w rozdarciu - chcę być w roli żeńskiej (matka, pani domu), a nie mogę, bo muszę być w roli męskiej (praca zawodowa, walka o dotację na projekt naukowy). 

Czasem ciąża cofa łuszczycę samoistnie, ale bywa że wysypuje znacznie bardziej. Choć chyba więcej tych pierwszych przypadków.

Cytat


Najistotniejsze : zauważyłam, że moje ideały się... rozpłynęły? Taki zapał do zmian, do pracy nad relacją, "oj, damy radę" - tak samo. O czymkolwiek myślę, to odpala mi się kalkulator kosztów. Idę do znajomych, cyk, orientacyjnie szacuję "na to wydali tyle, na to tyle, Boże, na połowę ich rzeczy nie było by nas stać!". Myślę o budowie małego domu (80 m2), to już liczę : ogrodzenie ok.12 000 zł, fundamenty podobnie, do SSZ 160 000 - 200 000 zł?, wykończeniówka pewnie też do 200 000 zł. Myślę, że można zjechać z kosztów, chciałabym się mile rozczarować. Raz w tygodniu jestem w Castoramie, by oszacować ceny sprzętów, materiałów... Wiem, to jest poyebane!  

Do kosztorysu budowy dodaj jakieś 50 % więcej niż masz wyliczone. Zawsze coś wyjdzie po drodze. Warto szukać i porównywać ceny. Schodzi, ale można zaoszczędzić, warto popatrzeć na blogi z budów, tam często ludzie wskazują błędy, które popełnili np przy zamawianiu okiem itp, których możecie uniknąć.

Cytat

 


Wybrałam, dziecko dopiero ok.30-stki (chyba, że będzie jakiś uśmiech od losu, choć to pewnie niemożliwe, z resztą naiwnym jest liczyć na losik). Nie mam wyjścia. Wolę bezdzietność w dobrym standardzie, niż dzietność w biedzie. Nie chcę powtarzać losu moich rodziców. 
Oczywiście, gdyby mąż teraz zarabiałby ok.7 000 - 10 000 zł miesięcznie... rzucam pracę w pizdu, uczelnię rozkładam w czasie, a ja zajmuję się domem i dzieckiem. Mąż tylko miałby chodzić do pracy, chwilę się pobawić z dzieckiem, a pierdy życia codziennego (zakupy, doktorów, dom) to wiadomo - ja miałabym zadbać o to. 
Nonsensem jest zawracać chłopu głowę, by jechał do marketu 2 km dalej, bo mąka tam jest o 1 zł tańsza... a na tym polega życie większości polskich rodzin...

 

Gdyby zarabiał 7000-10000 tysięcy prawdopodobnie zmieniłyby się Wasze potrzeby i priorytety, i te pieniądze mogłyby znowu nie wystarczyć na godne życie.

Życie dla tych, którym nie ma kto pomóc fizycznie czy finansowo, zawsze będzie trudniejsze niż tym, którym ma. Ale nie jestem przekonana, by odkładać na później "to co czujemy". Później możemy już tego nie poczuć.  Dobrego Nowego Roku.

PS Miałam podobnie "pod górkę", ale byliśmy młodzi i mieliśmy siłę pod tę górkę wejść.  Powodzenia?

Edytowane przez Wewerka
  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minutes ago, JudgeMe said:

A Ty w jakim świecie żyjesz? Zdejmij różowe okulary.

 

A Ty fanka drogich rzeczy, torebek i butów ‘’Mam ich bardzo dużo, a wciąż kupowałabym więcej’’ taką torebeczkę, co ostatnio na forum wrzuciłaś to po ile chodziła? W sklepie z bielizną 7 stów zostawiasz, a to wszystko za najniższą krajową kupujesz? Sushi na śniadanko też za najniższa? Faceci z (naj)wyższej półki podatkowej. Bajerek dla bogatych klientów w robocie. Kto tu niby prezentował postawę ‘money is no object’?

 

Coś mi mówi, że jednak żyjemy w tym samym świecie honey ?

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Colemanka napisał:

 

Zamarłam. Dziecko, budowa domu i najniższa krajowa, chłop 3,5k. Nie wiem co powiedzieć. Ja myślałam, że najniższa krajowa to tylko taka fikcja czasem występująca na papierze, a nie realna pensja. To chłopy na budowie zarabiają (widziałam w ogłoszeniach) 5-7k. Babki od robienia pazurków wyciągają po kilka tysięcy (po zawodówce?). Kto w dzisiejszych czasach zarabia najniższą krajową? Za jaką robotę? Pracujesz w zawodzie? Jak to wyszło? ?

Moja siostra 10 lat po prawie 1900 a szwagier po geodezji 2300 @maggienovak jesli to cie pocieszy mają dwójkę dzieci tylko ze rodzice kupili im mieszkanie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Colemanka napisał:

sklepie z bielizną 7 stów zostawiasz, a to wszystko za najniższą krajową kupujesz? Sushi na śniadanko też za najniższa? Faceci z (naj)wyższej półki podatkowej. Bajerek dla bogatych klientów w robocie. Kto tu niby prezentował postawę ‘money is no object’?

Ale, co to ma do rzeczy? Ja wiem na jakim poziomie żyją ludzie, a Ty udajesz tylko nierozgarniętą, czy naprawdę taka jesteś? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Colemanka
Realia na mój region (południowa wlkp, miasto poniżej 90 000 mieszkańców), większość stanowisk biurowych, w handlu, usługi - taka pensja (2600 zł brutto) to standard. No chyba, że zleceniówka lepiej wychodzi, ale na to sobie nie mogłam pozwolić (bo chciało się kupić coś małego na hipotekę, bo ubezpieczenie i inne sratatata). Z resztą większość mężczyzn w PL ma problem zarobić powyżej 3000 zł netto (kiedyś czytałam o tym artykuł). Chłopaki z forum też coś Ci opowiedzą. 
Mąż miał w tamtym roku przejść do głównego działu projektowego (4700 zł na rękę), jako inżynier od czegoś tam, ale... covid jest, uj z tym, że firma ma o 200% więcej zamówień; aha, no i jego "stanowisko jest kluczowe dla rozwoju działu" (wiesz, mój mąż to taki dobry, pracowity frajer dla "kapitalistów", który jest tłumaczem angielskiego, gdy Chińczycy przyjeżdżali - kontrakty na nowe urządzenia/linię produkcyjną, niepotrzeba było automatyka na dziale, bo mój mąż naprawił awarię, aha, no i szkolił nowych pracowników, choć tego wszystkiego nie musiał robić.). 
Mąż nie chce się wyprowadzić do innego miasta, ma dosyć przeprowadzek (wiesz, nie miał fizycznie swojego domu, to jego 4 przeprowadzka w życiu), ale chyba będę mu musiała wiercić dziurę w brzuchu. 

Musiałabym zamieszkać w Krakowie, Warszawie, Wrocławiu, aby cos podłapać w zawodzie (nawet pracę z niepełnosprawnymi dzieciakami). Wiem, że muszę mieć zayebiste papiery, projekty naukowe, staże, i nie oszukujmy się - plecy w środowisku akademickim, ale do tego w uj długa droga, by odhaczyć powyższe punkty... 

Jeśli chodzi o stylistki paznokci... Kasę robisz, jeśli : nie musisz wynajmować pomieszczenia/gabinetu i nie musisz opłacać pracowników, to wyciągniesz na czysto (przy założeniu, że masz 200 klientek w miesiącu, każdą liczysz po 50-60 zł, odlicz koszta w postaci kupna produktów - lakiery, pilniczki, bazy, waciki, rękawiczki, sprzętów, wyposażenia gabinetu, sterylkę narzędzi, kupno nowych narzędzi, księgowa, reklama, rachunki) - !max! z maxów. 5000 zł (no chyba, że nie masz żadnych zobowiązań, t znacznie więcej) na czysto miesięcznie. Moja kosmetyczka opowiada mi jak wygląda to zza kulis. Ostatnio zapłaciła za jakiś kurs głupich zdobień świątecznych... 3300 zł (jeszcze miała tam dorzucone jakieś dwie techniki malowania jakiś wzorków). Także, nawet te stylistki paznokci na ryczałcie nie mają zayebiście (choć oczywiście lepiej niż na etacie w gównorobocie). Z kolei jedna znajoma u mnie w mieście wynajmuje lokal pod gabinet kosmetyczny... Qrwa, 2800 zł miesięcznie, 30 m2, sprzęt sama wstawiła, zrobiła remont...

@Chadernest @manygguh
Ja cały czas o tym myślę. Moja znajoma embriolog zaczęła godnie żyć, gdy wyjechała do Anglii, potem do Wenecji. A w Polsce... pisała do "Nature", pracowała w krakowskich laboratoriach, to ledwo wiązała koniec z końcem. Cały czas mi radzi, by wyjechać z PL, no ale mój mąż, to taki zatwardziały nacjonalista "bo trzeba zrobić wielką Polskę w końcu" i inne takie. :D I tak dążę do tego, by za 10 lat w jakieś części pracować dla jakiegoś zagranicznego podmiotu badawczego. Jest to smutne, no ale... chyba będzie trzeba, no ale mąż nie chce wyjeżdżać. Dla mnie ten pomysł nadal jest otwarty. 

@Staś
Kontrolować - spoko, staram się być miła (wobec tych znajomych), ponoć autentycznie mi to wychodzi, jednak wiem, że w przypadku wcześniej wspomnianej znajomej z Podkarpacia - to ona serio ma prawo mnie wyśmiać, ustawić niżej w szeregu społecznym. Rozumiem mechanizm mojej zazdrości, porównywania się, ale to jakoś nie zmienia postaci rzeczy. Są pewne fakty, które dotyczą życia społecznego (stratyfikacja społeczna) i żadne kontrole swojego umysłu nic nie wskórają. 
Unikać - Mąż bardzo lubi tych kolegów, przecież nie będę mu rozkazywać z kim się ma zadawać, a z kim nie, Żony mają, jakie mają. Ja mogę nie jechać na spotkanie z owymi znajomymi, no ale nie można ich ciągle unikać.
Warunki prokreacji - tak, biedniejsi się rozmnażają w znacznym stopniu, domyślam się. 
Koszty dot.dziecka - spoko, można w pierwszych latach je minimalizować, ale co z nagłymi wydatkami, które są niezbędne do sfinalizowania? Ja to jestem przerażona w tym temacie... Na przykładzie Mojej koleżance z pracy synek zaczął mieć coś z łopatką. Młodemu trzeba było kupić wkładki do butów (jedna para) za 800 zł, bo od łopatki zaczęło się coś nie tak z kręgosłupem, to wpłynęło na chód. Dolicz do tego rehabilitację... 

@xander99 nie jest to chamstwo z mojej strony, ale serio im współczuję... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, maggienovak said:

Pampersy : do 600 zł miesięcznie, chusteczki : do 100 zł, małe spodnie dla niemowlaka : 50 zł, gerberki : do 400 zł, a gdzie mleko, inne rzeczy, żłobek, lekarz... qrwa, kogo w takim razie stać na dziecko?! 

 

 

Dziecko nie kosztuje dużo. Chyba szukasz wymówki na siłę aby poprzeć własną decyzję do odłożenia macierzyństwa po 30stce. 

 

Jesli tak to wiedz, że koszty nie są żadnym argumentem. 

 

Spójrz na swojego męża. Jeśli uważasz, że to jest ten mężczyzna, z którym chciałabyś mieć dzieci i jesteś tego pewna to zrób to. To jest najważniejsze i podstawowe. Pieniądze są na duzooo dalszym planie. 

 

Jeśli twoje dziecko urodzi się zdrowe to koszt utrzymania jest znikomy. W zasadzie tyle co pampersy i mleko. 

 

Więcej kosztuje wychowanie alergika (istna plaga tych czasów) bo trzeba kupować droższe zamienniki popularnych pokarmów (ale np. mleko jest tańsze bo refundowane). Dochodzą koszty kosmetyków (drogie).

 

 

 

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Just now, maggienovak said:

@RealLifemasz dzieci?

 

Tak, syna. 5 letniego.

Też odkładałem ojcostwo na długo ale z innych powodów (medycznych). W końcu zostałem ojcem w wieku 33 lat. Jakbym mógł to był zrobił sobie dziecko w wieku 25. Nie ma co odwlekać, jeśli ktoś chce mieć dziecko wogóle.

 

Syn urodził gdy wynajmowałem kawalerkę 30 m2. Pierwsze miesiące spędził z nami w jednym pokoju. Móglibysmy mieszkać tam i dłużej ale po porodzie uruchomił się we mnie biały rycerz, głowa rodziny i kupiłem mieszkanie, późnej kolejne. Żona nie pracowała. Mieliśmy tylko mój dochód. Źle nie było. 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.