Skocz do zawartości

Związki oczami szczęśliwie żonatego - obserwacje


Rekomendowane odpowiedzi

Na wstępie pragnę zaznaczyć, że świat, w którym "wszystkie kobiety to kurwy" i "każda kobieta myśli tylko o tym, żeby żerować na zasobach mężczyzny" nie jest moim światem. Jeśli taki właśnie jest Twój własny świat drogi czytelniku i wiesz, że nie będziesz w stanie spojrzeć na niego inaczej najprawdopodobniej nie będę w stanie przekonać Cię do własnych racji i poszukaj na tym forum właściwych dla siebie treści.

Nie zmienia to oczywiście faktu, że mam świadomość, iż ludzie są różni, a kobiety podłe, zimne i wyrachowane nie są pomijalnymi wyjątkami w społeczeństwie.

Wielu z Was w niedawno przeprowadzanej ankiecie zadeklarowało, że mimo obiektywnie trudnej sytuacji "rynkowej" chciałoby się z kimś związać, wielu z Was bezskutecznie takiego związku szuka, część z Was byłaby gotowa nawet dobrowolnie zdecydować się na w większości pogardzanego na tym forum (takie odniosłem wrażenie - być może mylne) bąbelka.

I wcale Wam się nie dziwię - zdrowy związek to gwarantowany seks (odpada upokarzające faceta porno, wizyty u div czy męczące w dłuższej perspektywie skakanie z kwiatka na kwiatek), niższe koszty życia, mniej obowiązków na co dzień i radość z obserwowania rozwijającego się własnego dziecka. Tylko jak to zrobić?

Czytając forum zauważam u sporej części z Was nieskrywaną niechęć, wręcz nienawiść do kobiet. Schemat w większości jest ten sam - spory zawód miłosny, nieprzepracowanie własnych emocji, rozciągnięcie własnego przypadku na całą populację kobiet i postępująca mizoginia, u niektórych wręcz bijąca po oczach. Po części to rozumiem, bo kobiety BYWAJĄ podłe, aczkolwiek przykro na to patrzeć, bo ani to rozwojowa ani specjalnie uszczęśliwiająca jednostkę postawa.

Każdy taki zawód miłosny kiedyś zaliczyć musi. Każdy zwiąże się kiedyś z niewłaściwą osobą.

Sam taki zawód zaliczyłem. Sprzedałem własną duszę za dobry seks - byłem zdradzany, poniżany, wykorzystywany, byłem bankomatem, sponsorem. Nie jestem dumny z mojej przeszłości, ale paradoksalnie to właśnie dzięki mojej byłej nauczyłem się wiele o samym sobie.

I tu pierwsza moja rada dla młodych chłopaków - jeśli wchodzisz w pierwszy poważny związek nikogo nie udawaj. Bądź sobą. Przyjrzyj się własnym mechanizmom działania, własnym reakcjom. Bądź uważny. Zobacz jak sam pozwalasz się wpędzić pod pantofel swojej dziewczyny, zobacz jak sam zaczynasz pomalutku oddawać jej stery w związku, zobacz jak każesz jej decydować o wszystkim (a żadna kobieta tak naprawdę tego nie lubi!), zobacz jak sam pomalutku pozwalasz na szmacenie się, zobacz jak długie są okresy przerw od seksu i Twoje milczące przyzwolenie na to (pozdro @Ali). Jednym słowem odpowiedz sobie na pytanie - czy to moja "pani" (nie znoszę tego określenia, ale jest bardzo symptomatyczne) każe mi wejść pod swojego buta czy też to JA sam pcham się tam nie wiadomo w zasadzie czemu?

A teraz spróbuj wejść trochę w skórę swojej "pani", poczytaj trochę na temat tego jacy mężczyźni podobają się kobietom i zadaj sobie jedno podstawowe pytanie - czyja to tak naprawdę wina, że moja kobieta nie chce ze mną uprawiać seksu, rozgląda się na innymi gałęziami albo wręcz po nich skacze jak wściekła małpa?

W tym momencie rozpoczynasz własny rozwój. Owszem, możesz zacząć ją wyzywać od niewdzięcznych kurew i nie robić ze sobą nic, olać wszystkie kobiety, a jednocześnie trzepać kapucyna do filmów z tymi właśnie okropnymi kobietami. To Twoje życie i Twoje wybory.

Możesz wmawiać sobie, że to wszystko kwestia Twojego wzrostu, kształtu szczęki, wielkości fiuta - droga wolna. Idąc tą drogą będziesz jednak czuł duży dyskomfort widząc niskich kolesiów z ładnymi dziewczynami na ulicy, ale zapewne to sobie jakoś zracjonalizujesz ("jest z nim wyłącznie dla kasy, chuj, że to student, ale na pewno dobrze rokuje!") - no bo jak tu żyć skoro te ohydne kobiety chcą się wiązać z takimi kurduplami, a mnie nie widzą?

Powiesz sobie - to wszystko kwestia kasy, inni mają, a ja nie i to właśnie dlatego tak jest. Zaobserwujesz jednak w tym momencie kolejne niewygodne dla Ciebie zjawisko - zauważysz kolesi, którzy kasę mają, a kobiety ich olewają, a jeśli nie olewają to traktują ich wyłącznie jako bankomaty. Dlaczego? Bo sama kasa nie zrobi "chada" (nie znoszę tego określenia) ze zwykłej pipy.

Nieudany związek to pewne doświadczenie w życiu wymagające przepracowania. Praca polegać może przy tym wyłącznie na jednej rzeczy - odpowiedzeniu sobie na pytania "dlaczego to zjebałem" i zmianie schematów. Najpewniej trzeba będzie szukać bardzo głęboko - i nie ma niestety innej drogi. Zostaliśmy wychowani na nice guy'ów i musimy sami to odkręcić.

Po rozstaniu z moją byłą zrobiłem sobie całą listę cech, które dyskwalifikują moją potencjalną przyszłą partnerkę (u mnie sytuacja była prosta - musiała to być osoba posiadająca cechy całkowicie przeciwne mojej byłej) i zacząłem randkować. Nie szukałem na żadnych portalach, głównie zdobywałem numer telefonu do interesujących mnie wolnych dziewczyn i próbowałem się z nimi umówić. Niektóre same przypomniały sobie o moim istnieniu, gdy zakończyłem związek z "ex".

Nie interesowały mnie dziewczyny bez pracy, kobiety - bluszcze i sztuczne pustaki - takie świadomie ignorowałem (na moje nieszczęście przede wszystkim takie do mnie uderzały, w końcu "dobrze rokowałem" :)).

Laska na pierwszej randce zadaje pytania jak duże jest moje mieszkanie? Out!

Laska pyta "a ile Ty w zasadzie zarabiasz?" Out!

Laska po pierwszej randce zasypuje mnie stęsknionymi smsami? Out!

Kobieta miała mi się podobać fizycznie (nie oczekiwałem kobiet 9+/10 - z takimi związki z reguły są nieudane, zbyt duża konkurencja i zbyt duże wymagania wobec partnera wynikające wyłącznie z posiadania ładnej dupy), być inteligentnym rozmówcą, a poza tym mieć swoje zainteresowania, obojętnie jakie.

Miałem świadomość, że reszta, tj. to w jakim kierunku będzie zmierzał związek zależeć będzie głównie ode mnie i mojej uważności. To ja mam nosić spodnie w tej relacji, a kobieta ma być moją partnerką, a nie zastępczą mamusią.

Jedna ważna rada - nigdy nie wiąż się z kimkolwiek z założeniem, że jest to relacja aż do śmierci. Nie bądź niewolnikiem tego założenia. Jest wiele istotnych powodów, żeby zakończyć związek przed czasem - dla mnie przede wszystkim relacja ma być autentyczna, a ja w niej mam się czuć dobrze. Pozwolenie sobie na zakończenie relacji w każdej chwili, gdy będę się w niej źle czuć da Ci niezbędny luz i dystans do związku.

Zapomnij o iluzji "romantycznej" miłości, związek będzie się zmieniać, rozwijać, bo i oboje z partnerką będziecie się zmieniać. Niewykluczone, że Ty albo partnerka będziecie chcieli doświadczyć czegoś "nowego" i rozstanie stanie się jedynym rozsądnym wyjściem w danej sytuacji.

Pożegnaj iluzję o możliwości kontroli swojej partnerki i jej "miłości" do Ciebie - nie baw się w szpiegowanie jej, przeglądanie jej telefonu - to jest po prostu żałosne i nie przystoi facetowi. Siłą nikogo do niczego nie zmusisz. Postaw na szczerość. Przyjmij do wiadomości, że druga osoba nie jest naszym niewolnikiem tylko wolną jednostką i jeśli zdecyduje, że dla niej lepiej jest od nas odejść to niech idzie, otwórz jej szeroko drzwi i podziękuj za wspólnie spędzony czas. Przepracuj własne emocje! Nikt nie jest Ci winien miłości aż po grób - do uczuć nie da się nikogo przymusić, szczególnie umową cywilnoprawną. Nigdy nie chciałbym żyć ze zgorzkniałą babą, która jest ze mną wyłącznie z obowiązku.

Osobiście poza moim małżeństwem znam przynajmniej trzy szczęśliwe związki, w tym dwa z nich z ponad trzydziestoletnim stażem. Cechy wspólne? Własne pasje obu małżonków (ważne - każdy zarabia na nie we własnym zakresie!), dużo przestrzeni dla każdego z nich, obustronny szacunek, każdy z nich dba o swój wygląd, rozmowy o wszystkim, szczerość, lojalność. Naczynia same się zmywają :)

Mój przekaz jest następujący - jeśli doświadczyłeś traumatycznych sytuacji w poprzedniej relacji zastanów się jak sam się do tego przyczyniłeś - dlaczego w odpowiednim momencie nie potrafiłeś powiedzieć "nie", dlaczego szczęście partnerki było ważniejsze od Twojego szczęścia, dlaczego kierowałeś się jej opiniami a nie swoimi? I tak dalej.

Bez powyższego nie pakuj się w związki, bo na pewno będzie powtórka z rozrywki.

 

 

  • Like 36
  • Dzięki 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

46 minut temu, johnnygoodboy napisał:

I wcale Wam się nie dziwię - zdrowy związek to gwarantowany seks (odpada upokarzające faceta porno, wizyty u div czy męczące w dłuższej perspektywie skakanie z kwiatka na kwiatek), niższe koszty życia, mniej obowiązków na co dzień i radość z obserwowania rozwijającego się własnego dziecka. Tylko jak to zrobić?

 

Nie zgodzę się. Związek, w którym mieszkasz z Panią to skarbonka bez dna. Kobiety wydają o wiele łatwiej i o wiele więcej niż mężczyźni. Kobieta zabiera przestrzeń, uwagę, czas na sen. Najlepiej wychodzie FwB lub LAT.  Seks to nie jest wszystko. Serio. 

 

49 minut temu, johnnygoodboy napisał:

A teraz spróbuj wejść trochę w skórę swojej "pani", poczytaj trochę na temat tego jacy mężczyźni podobają się kobietom i zadaj sobie jedno podstawowe pytanie - czyja to tak naprawdę wina, że moja kobieta nie chce ze mną uprawiać seksu, rozgląda się na innymi gałęziami albo wręcz po nich skacze jak wściekła małpa?

 

O tak, mam dostosować siebie by podobać się Paniom, a akapit wcześniej pisałeś by "nikogo nie udawać". Chłopie...

 

51 minut temu, johnnygoodboy napisał:

Po rozstaniu z moją byłą zrobiłem sobie całą listę cech, które dyskwalifikują moją potencjalną przyszłą partnerkę (u mnie sytuacja była prosta - musiała to być osoba posiadająca cechy całkowicie przeciwne mojej byłej) i zacząłem randkować.

 

Skoro Tobie się udało, to innym też się uda! No niekoniecznie... Jesteś bracie nabuzowany własnym sukcesem i racjonalizujesz swoje osiągnięcia. Dokładnie tak jak ludzie z dobrych domów, którzy krzyczą "do wszystkiego doszedłem sam, ciężką pracą!", a w rzeczywistości mieli bardzo ułatwiony start. 

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, horseman napisał:

Nie zgodzę się. Związek, w którym mieszkasz z Panią to skarbonka bez dna. Kobiety wydają o wiele łatwiej i o wiele więcej niż mężczyźni. Kobieta zabiera przestrzeń, uwagę, czas na sen. Najlepiej wychodzie FwB lub LAT.  Seks to nie jest wszystko. Serio. 

 

Oczywiście, że związek to skarbonka bez dna. Pamiętam pierwszy miesiąc po wyprowadzce od żony na koniec się zastanawiałem czego i jakich rachunków nie popłaciłem. Seks w małżeństwie to najdroższy seks jaki można mieć. Kolejna rzecz - kobiety konsumują czas w mega bezproduktywny sposób - "Miś obejrzymy coś razem", "miś pojedziemy do sklepu" bla bla bla. Odkąd singluję znów mam czas na życie :)

 

Cytat

O tak, mam dostosować siebie by podobać się Paniom, a akapit wcześniej pisałeś by "nikogo nie udawać". Chłopie...

 

Straszne podejście. Po prostu miazga. Jprdl - mam się męczyć z wyglądem fizycznym i mieć kasę, żeby Pani mnie zaakceptowała? A co będzie jak się pochoruję i stracę formę? Ja CI odpowiem - dostanę kopa w dooopę. Tak to na dzień dzisiejszy wygląda.

 

Cytat

Skoro Tobie się udało, to innym też się uda! No niekoniecznie... Jesteś bracie nabuzowany własnym sukcesem i racjonalizujesz swoje osiągnięcia. Dokładnie tak jak ludzie z dobrych domów, którzy krzyczą "do wszystkiego doszedłem sam, ciężką pracą!", a w rzeczywistości mieli bardzo ułatwiony start. 

 

To samo miałem napisać zresztą @johnnygoodboy czy Twoja żona nie była rozwódką jak się zaczynaliście spotykać czy coś mi się myli, że o tym pisałeś? W jakim Wy wieku jesteście obydwoje bo chyba równolatki?

 

Ogólnie - z szacunkiem do Ciebie bo niegłupi facet jesteś ale totalnie @johnnygoodboy nie masz orientu jak to teraz wygląda. WIązaliście się lata temu więc o czym mowa?

 

Cytat

Osobiście poza moim małżeństwem znam przynajmniej trzy szczęśliwe związki, w tym dwa z nich z ponad trzydziestoletnim stażem. Cechy wspólne? Własne pasje obu małżonków (ważne - każdy zarabia na nie we własnym zakresie!), dużo przestrzeni dla każdego z nich, obustronny szacunek, każdy z nich dba o swój wygląd, rozmowy o wszystkim, szczerość, lojalność. Naczynia same się zmywają 

 

Tu jest klucz do tego o czym piszesz - te kobiety miały wgrane inne oprogramowanie, faceci zresztą też. Jak można porównywać kogoś kto wiązał się 30 lat temu?

 

Cytat

 

Piszesz trochę jak młody żonkoś :D

 

A te przykłady 30-letnie to poprzednie pokolenie - to też odbiega od współczesności.

 

 

Amen @Gościu

Edytowane przez niemlodyjoda
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, horseman napisał:

O tak, mam dostosować siebie by podobać się Paniom, a akapit wcześniej pisałeś by "nikogo nie udawać". Chłopie...

Masz zrozumieć. Inaczej będziesz jak mucha setny raz uderzająca w szybę bo setna kobieta będzie tak samo reagować z tego samego powodu. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, johnnygoodboy napisał:

Pozwolenie sobie na zakończenie relacji w każdej chwili, gdy będę się w niej źle czuć da Ci niezbędny luz i dystans do związku.

Jak już jest rzeczony "bombelek" to se możesz zakończyć ale questa w RPG.

Zakończenie związku kiedy jest dziecko najczęściej oznacza dla faceta odcięcie od dzieciaka na dłuuugie lata.

Co do reszty jak najbardziej się zgadzam, z dużo tu trochę nienawiści czy niechęci do kobiet ale chyba większość neofitów musi przejść tą fazę jak świnkę czy różyczkę.

Sam się czasem jeszcze na tym łapię zwłaszcza w sytuacjach kiedy panna nosi się jak hrabianka a jej jedyną zasługą jest to że się urodziła z lepszym losem na loterii genowej.

Edytowane przez jaro670
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, horseman napisał:

O tak, mam dostosować siebie by podobać się Paniom, a akapit wcześniej pisałeś by "nikogo nie udawać".

???

Ta dobre wtrącenie, niczym ryjem prosto w kloakę.

UDAWAĆ!!! ODDAWAĆ. Pod pantoflem miło spędzać czas.

Za to bozia w piekle na grodzi nas.

Na adwokata zbierać czas.

Brać karty kredytowe aby pani miała futro nowe.

Na teneryfie wczasy aby dopadły ją inne ku...y.

....O karocy dla księżnisi zapomniałem bo się z ujem na rozum pomieniałem.  

 

Jak 'khcesz' być cacy to jej daj jaja na tacy.

....amore pomidore. 

 

 

  • Haha 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

49 minut temu, horseman napisał:

Nie zgodzę się. Związek, w którym mieszkasz z Panią to skarbonka bez dna. Kobiety wydają o wiele łatwiej i o wiele więcej niż mężczyźni. Kobieta zabiera przestrzeń, uwagę, czas na sen. Najlepiej wychodzie FwB lub LAT.  Seks to nie jest wszystko. Serio. 

Jeśli wydaje swoją kasę jaki masz z tym problem?

Jeśli zaś wydaje Twoją kto jej dał Twój portfel?

 

51 minut temu, horseman napisał:

O tak, mam dostosować siebie by podobać się Paniom, a akapit wcześniej pisałeś by "nikogo nie udawać". Chłopie...

Przeczytaj raz jeszcze na spokojnie to co napisałem.

Na marginesie - ja wiem, że każdy by chciał być kochany bezwarunkowo, ale to to tylko w bajkach. 

 

53 minuty temu, horseman napisał:

Skoro Tobie się udało, to innym też się uda! 

Gdzie tak napisałem? Byłoby to totalną głupotą z mojej strony.

Chciałem jedynie pokazać kiedy z pewnością związek się nie uda.

 

@niemlodyjoda gdzie ja pisałem, że musisz mieć kasę? Przede wszystkim masz nie być zaniedbaną pipą.

@Redbad jesteśmy razem od 9 lat, mamy 37 rocznikowo. Jestem drugim mężem mojej żony, poprzedni ją zdradził chwila po ślubie.

@jaro670 nie żyjemy w idealnym świecie.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, johnnygoodboy napisał:

Zapomnij o iluzji "romantycznej" miłości, związek będzie się zmieniać, rozwijać, bo i oboje z partnerką będziecie się zmieniać. Niewykluczone, że Ty albo partnerka będziecie chcieli doświadczyć czegoś "nowego" i rozstanie stanie się jedynym rozsądnym wyjściem w danej sytuacji.

No właśnie. Zapomniałem o iluzji romantycznej miłości i siedzę sam. Pamiętam, jak kiedyś byłem z kobietą u niej. Ona poszła do łazienki, ja się budziłem powoli, a ona przeszła obok, kiedy otwierałem oczy i zobaczyłem ją, tak po prostu, jak zwykłego człowieka, bez żadnej magii i się rozczarowałem. Nic specjalnego się nie wydarzyło. Zwykła chwila, która odwraca myślenie. I to był u mnie koniec pewnej relacji. Taka mała rzecz, osobliwy stan. Chciało mi się spierdalać w tamtym momencie. Ona od razu wiedziała, że coś się stało, że coś jest nie tak. Nie ufam sobie, że mógłbym z kimś być dłużej niż kilka miesięcy. Przyjaźnie utrzymuję wiele lat, ale nie spotykam się z ludźmi codziennie. Ja bym dostał świra od obecności drugiego człowieka cały czas w pobliżu. Muszę mieć przestrzeń do myślenia, do rozprostowania umysłu. Rady nie dla mnie, ale może komuś się przydadzą.

 

Nie ufam innym ludziom, bo sobie nie do końca ufam i nie wiem, co mi może odwalić. Przecież to oczywiste, że testujemy się tylko w określonych widełkach. Pewne ekstremum przeżyłem, ale skąd wiem, czy to już mój limit. Albo gdzie jest mój limit tolerancji. Akurat tutaj wiem, że jest niewielki. Ze mną można żyć tylko dobrze, albo w ogóle. Nie akceptuję żadnych błędów, ani pomówień, ani hipokryzji w codziennym życiu, bo rzeczywistość jest zbyt brutalna, aby dokładać sobie jeszcze problemy ze szczerością i brakiem zaufania. Trochę poruchałem i nigdy do końca dobrze się nie czułem, bo zawsze jakieś foszki, testowanie, albo sam nie byłem w humorze, miałem inne sprawy. Nigdy nie ma momentu idealnego, ani odcięcia. Wszystko to jest chuj tak naprawdę. Dopóki ze sobą człowiek się nie pogodzi wszędzie będzie piekło, to nawet nie chodzi o związki pewnie. Widzę z tego posta bije jakiś spokój, więc myślę, że wyszedłeś na oazę i spijasz śmietankę po przejściach. Również osobliwy stan. Zastanawiam się, czy z moich wypowiedzi bije coś podobnego, bo rozumiem ten stan. Pełna akceptacja rzeczywistości.

 

Związki, absolutnie wszystkie mnie rozczarowały, a dla niektórych wydałyby się spełnieniem marzeń. Tak to jest, zupełnie inne punkty widzenia. Niestety, albo stety ze swojego wypracowanego skrupulatnie świata nie wyjdę i nawet nie chcę. Mogę sobie wyobrazić, ale we mnie kobiety wzbudzają raczej uśmiech politowania. Już jestem na etapie, że nie jestem w stanie słuchać bab pierdolących w sklepie. Irytują mnie i zawsze wyobrażam sobie ich mężów, rozjebanych gdzieś w gówno robocie i wyobrażających sobie lepsze życie. Moje lekarstwo ?

 

Fajnie, że są szczęśliwe związki. Dobrze o tym poczytać, wyobrazić sobie. Tak sobie napisałem, co wiedziałem, nic specjalnego.

  • Like 6
  • Dzięki 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A żona jest szczęśliwie zamężna? ?

 

 

2 godziny temu, johnnygoodboy napisał:

czyja to tak naprawdę wina, że moja kobieta nie chce ze mną uprawiać seksu, rozgląda się na innymi gałęziami albo wręcz po nich skacze jak wściekła małpa?

W tym momencie rozpoczynasz własny rozwój.

Jeżeli wszyscy rozwiną się o 10% to status quo pozostanie taki sam.

Jedyna możliwość żeby być/pozostać atrakcyjnym to rozwijać się szybciej od wszystkich, pozostając TOP10% społeczeństwa. Pozostałe 90%, na niemiecką modłę, do gazu?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Im większa zależność od ludzi, tym większa ich idealizacja, pochwała, ślepy wzrok, który pomija celowo, niektóre kluczowe kwiatki, w relacjach z nimi.

 

Im większa tolerancja na samotność, tj. Wypracowanie z samym sobą przyjaźni, tym mniejsza tolerancja, na pewne kwiatki, brak idealizacji, dojście do smutnego faktu, że to wszystko śmieszny byznes, bez uczuć wyższych, a Ty  i Ona jesteście zamienni.

 

 

„Johnny, la gente esta muy loca”


 

??

 

  • Like 10
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, johnnygoodboy napisał:

@niemlodyjoda gdzie ja pisałem, że musisz mieć kasę? Przede wszystkim masz nie być zaniedbaną pipą.

@Redbad jesteśmy razem od 9 lat, mamy 37 rocznikowo. Jestem drugim mężem mojej żony, poprzedni ją zdradził chwila po ślubie.

 

Pomyliłeś osoby, ja o wiek pytałem ;)

Nie widzę sensu dyskusji, kiedyś już o tym rozmawialiśmy, wytłumaczyłem jak z mojego punktu widzenia wygląda Twój związek i dlaczego trwa,  tak jak wtedy życzę Ci abyś się twardo z tego pięknego snu kiedyś nie obudził - to nie złośliwość :)

Powodzenia :)

 

2c1719336c1abed5aa90a1f78a757616.jpg

 

Kilka świadomych całego cyrku osób polajkowało Twój post bo są w nim w stanie odsiać ziarno od plew ale wielu, którzy wezmą Twoje słowa na 100%, wpier*oli się na niezłą minę.

Edytowane przez niemlodyjoda
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, niemlodyjoda napisał:

 

Komedia :D

 

whiteknight.jpg

 

Owszem. Z Ciebie i tobie podobnych. 

Ślepych na własne wady. 

 

Z kobietami jest jak z samochodami. Jak jeden  jedzie pod prąd. To kierowca jest palantem. Jak 10 jedzie pod prąd to sam jesteś palantem w Anglii. 

Jak jedna wypomina x. To może być w błędzie. Jak 10 dziewczyn wypomina to samo x to może warto nad x popracować. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

59 minut temu, mac napisał:

Nie akceptuję żadnych błędów, ani pomówień, ani hipokryzji w codziennym życiu, bo rzeczywistość jest zbyt brutalna, aby dokładać sobie jeszcze problemy ze szczerością i brakiem zaufania.

 

Powiadam Wam bracia i siostry, szczęśliwymi będą ci, którzy żyć będą w pustelni ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajnie napisane, dobrze się czyta i mimo że nie zgadzam się ze wszystkim rozumiem punkt widzenia autora.

1 godzinę temu, jaro670 napisał:

Zakończenie związku kiedy jest dziecko najczęściej oznacza dla faceta odcięcie od dzieciaka na dłuuugie lata.

Po części się zgodzę, nie są to odosobnione przypadki. Wydaje mi się jednak że podejście mężczyzn do takiej sytuacji ma duże znaczenie jeśli chodzi o to jaką kobieta obierze drogę postępowania. Mam na myśli to że im bardziej Ci na czymś zależy tym ona nie będzie chciała ci tego dać, często nawet z durnej przekory. One nie myślą racjonalnie.  Po rozpadzie związku pomoc ojca dziecka w wychowaniu była by kożystna dla wszystkich, włącznie z dzieckiem.

Godzinę temu, mac napisał:

Ja bym dostał świra od obecności drugiego człowieka cały czas w pobliżu. Muszę mieć przestrzeń do myślenia, do rozprostowania umysłu. Rady nie dla mnie, ale może komuś się przydadzą

Wiem dokładnie o czym mówisz. Mam tak samo, zbyt długa obecność drugiego człowieka mnie po prostu męczy, stresuje zwij jak chcesz.

Najpewniej chodzi tu o charakter.

Z punktu widzenia nauki, kobiety mówią znacznie więcej niż mężczyźni (tak twierdzi Luan Brizandine w Mózg kobiety) nawet 4 krotnie więcej w ciągu dnia. Jak dla mnie to te 3 razy z tego to poprostu zwykłe pierdolenie o niczym.

Jednak w relacji facet może czuć się osaczony. Ja swojej partnerce zawsze powtarzam, jak chcesz sobie pogadać o niczym to zadzwoń od przyjaciółek.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żeście się do chłopa dojebali. Jego punkt widzenia, na podstawie przeżyć i doświadczeń jest taki, a nie inny. Opisał co uważa i ok.

 

Osobiście nie zgadzam się z pewnymi kwestiami( zwłaszcza o tych szczęśliwych małżeństwach z 30 letnim stażem) no i co? A no pstro.

 

Jeden będzie podzielał podejście @mac , jeden @zuckerfrei , ktoś jak @jaro670, ktoś jak @absolutarianin, każdy podaje swoją receptę na bycie szczęśliwym i spełnionym. Każdy na podstawie własnych przeżyć i doświadczeń. 

 

 

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@johnnygoodboy, ciekawy post i wiele spostrzeżeń, które z własnej perspektywy i doświadczeń podzielam - przy dłuższym stażu. Ale to, że podzielam nie znaczy, że to złoty środek do powtórzenia tej drogi. Powtarzam się - nie ma złotego, uniwersalnego sposobu na powtórzenie tego typu drogi. 9 lat to sporo, ale widziałem rozwody po dekadzie, jak i dłuższym stażu. Bo takiego wzoru nie ma i nie będzie, szczególnie w dzisiejszej rzeczywistości. Są pewne założenia, są sposoby omijania wielu raf, są czerwone flagi, kiedy musisz zareagować, ale i tak nie da to stuprocentowej gwarancji sukcesu.

 

Ona nie istnieje i nie będzie istnieć. :)Czy ryzyko jest tego warte? Każdy mężczyzna sam musi odpowiedzieć sobie na to pytanie. Bywa ciężką orką na ugorze, dla obu stron. Stabilne, udane i szczęśliwe małżeństwo to projekt obarczony dużo większym ryzykiem i niepowodzeniem, niż zarobienie miliona złotych i zdania nie zmienię. Biznes jest o wiele bardziej przewidywalny, nawet w popieprzonych czasach.

 

Traf właściwą, chciałoby się powiedzieć. Każdemu tego życzę, ale nie będzie gwarancji. Nigdy. Ryzyko będzie zawsze.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Libertyn napisał:

Jak jedna wypomina x. To może być w błędzie. Jak 10 dziewczyn wypomina to samo x to może warto nad x popracować. 

 

Zgadzam się z Twoją opinią.

 

Mam tylko jedno spostrzeżenie, jak jedna czy nawet 10 dziewczyn/kobiet coś Ci wypomina to jest w porządku bo masz informację zwrotną i z grubsza wiesz nad czym możesz popracować aby następnym razem było lepiej, ale co jak żadna z tych 10 nie powie Ci o co chodzi? To jest właśnie problem.

 

Moja duma nigdy nie pozwalała mi zapytać czemu padło np. "zostańmy tylko przyjaciółmi" - zawsze potem kasowanie numeru paniusi, a jak gdzieś taką później spotkałem to tylko rzucałem "cześć" i szedłem dalej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, samotny_wilk napisał:

 

 

Moja duma nigdy nie pozwalała mi zapytać czemu padło np. "zostańmy tylko przyjaciółmi" - zawsze potem kasowanie numeru paniusi, a jak gdzieś taką później spotkałem to tylko rzucałem "cześć" i szedłem dalej.

Wiesz , tylko sam sie oszukujesz .Laski nigdy ci tego nie mowia wprost .Chyba ze chca ci na koniec doeebac.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.