Skocz do zawartości

Związki oczami szczęśliwie żonatego - obserwacje


Rekomendowane odpowiedzi

4 godziny temu, johnnygoodboy napisał:

Wielu z Was w niedawno przeprowadzanej ankiecie zadeklarowało, że mimo obiektywnie trudnej sytuacji "rynkowej" chciałoby się z kimś związać, wielu z Was bezskutecznie takiego związku szuka, część z Was byłaby gotowa nawet dobrowolnie zdecydować się na w większości pogardzanego na tym forum (takie odniosłem wrażenie - być może mylne) bąbelka.

Nie brałem udziału w ankiecie i na pewno dobrowolnie nie zdecydował bym się na związek z kobietą z bąbelkiem.

Systemowe kobiety mnie nie interesują wole legendarną Himalajke?

4 godziny temu, johnnygoodboy napisał:

I wcale Wam się nie dziwię - zdrowy związek to gwarantowany seks (odpada upokarzające faceta porno, wizyty u div czy męczące w dłuższej perspektywie skakanie z kwiatka na kwiatek), niższe koszty życia, mniej obowiązków na co dzień i radość z obserwowania rozwijającego się własnego dziecka. Tylko jak to zrobić?

Przy zdrowym związku tak tylko ja takich nie znam i wielu na tym forum jak i na świecie mężczyzn też.

Bo co to znaczy zdrowy związek taki w , którym to mężczyzna jest głową rodziny, ogarnia wszystko dokoła

, zapewnia byt , bezpieczeństwo, podoba się kobiecie z wyglądu , zapewnia zachcianki, ma wysoki status społeczny,

jest szanowany, lubiany w społeczności.

Z kolei kobieta dla niego też musi być atrakcyjna, rodzić mu zdrowe dzieci, zająć się ogniskiem domowym, wspierać ,

pomagać. być na dobre i złe.

A jak jest obecnie czy związek daje regularny seks nie, czy są niższe koszty życia nie, mniej obowiązków zdecydowanie nie,

radość z obserwowania rozwijającego się dziecka też nie skoro kobiety separują od ojców i chcą wychowywać same. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

47 minut temu, Garrett napisał:

 Poza tym nic nie pcha nas facetów do rozwoju tak jak kobiety ;) Widzę po sobie chociażby. Taka nasza ludzka natura.

 

Gratuluję takiego motoru napędowego w życiu. Ale za wszystkich facetów to się nie wypowiadaj.

 

Cytat

 

Bo co to znaczy zdrowy związek taki w , którym to mężczyzna jest głową rodziny, ogarnia wszystko dokoła

, zapewnia byt , bezpieczeństwo, podoba się kobiecie z wyglądu , zapewnia zachcianki, ma wysoki status społeczny,

jest szanowany, lubiany w społeczności.

 

Czyli odpi*erdala cały cyrk aby Pani:

 

Cytat

Z kolei kobieta dla niego też musi być atrakcyjna, rodzić mu zdrowe dzieci,

 

robiła to co powyżej, a to:

 

Cytat

zająć się ogniskiem domowym, wspierać ,

 

być może, natomiast to w 2021 roku jest mokrym snem fantastów:

 

Cytat

pomagać. być na dobre i złe.

 

@Iceman84PL - powtarzam - seks w związku i małżeństwie to najdroższy seks jaki w życiu można uprawiać. 

 

@Libertyn - masz już 25 lat chłopie, jak w tym wieku nie przestaniesz białorycerzyć to za kilka lat dobrze zapoznasz się z takimi słowami jak rozwód z orzeczeniem o winie, alimenty na małżonkę (jak zostaniesz już tym frontem będziesz idealnym kandydatem na cukolda i beta-bankomat) + kilka innych przyjemności związanych z kończeniem sformalizowanego związku.

Edytowane przez niemlodyjoda
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, BumTrarara napisał:

A żona jest szczęśliwie zamężna? ?

 

Bardzo dobre pytanie , a jeżeli tak to dlaczego

27 minut temu, samotny_wilk napisał:

Moja duma nigdy nie pozwalała mi zapytać czemu padło np. "zostańmy tylko przyjaciółmi" - .......

I tak byś prawdy nie uzykał kobieta nie przyzna się że ma już innego bo wyjdzie na królewnę......

2 godziny temu, Dzako napisał:

@johnnygoodboy Jeszcze 18 miesiecy temu to byl moj mindset. Dzis juz nie. Uwazaj na siebie Johnny, bo trzymasz nisko garde.

I tutaj się  zgodzę w 100%

 

@johnnygoodboy cała treść zamknął bym w słowach , żyj własnym życiem a role kobiety traktuj jak drugoplanową.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Według autora mężczyźni dzielą się na dwie kategorie: ci, którzy uważają, że wszystkie kobiety to żerujące pasożyty i ci, którzy tak nie myślą. Możliwe, że wielu z nas miało większy lub mniejszy problem z kobietami, co automatycznie nie oznacza, że myślimy tak, jak autor sobie założył na wstępie tych błędnych wywodów i kiepskich wniosków. Autor już na samym wstępie uprawia insynuacje jakoby większość tutaj zgromadzonych było mizoginami i nienawidziło kobiet. Nawet jeśli ktoś ma krytyczne podejście do kobiet nie oznacza to od razu, że jest womanhater. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, giorgio napisał:

Żeście się do chłopa dojebali.

Nie jest tak źle - myślałem, że trafię na ścianę hańby :D Ja polemizować lubię, o ile ktoś faktycznie odnosi się do moich wypowiedzi, a nie własnych urojeń.

 

3 godziny temu, mac napisał:

Widzę z tego posta bije jakiś spokój, więc myślę, że wyszedłeś na oazę i spijasz śmietankę po przejściach. Również osobliwy stan. Zastanawiam się, czy z moich wypowiedzi bije coś podobnego, bo rozumiem ten stan. Pełna akceptacja rzeczywistości.

Tak właśnie jest Bracie, fajnie, że to zauważyłeś. Nie ma innej drogi niż akceptacja rzeczywistości, pozostaje tylko kwestia naszej odpowiedzi na nią. Pomimo różnic w naszym podejściu do kobiet widzę, że i Tobie Twoja droga przynosi spokój i satysfakcję, więc tak trzymaj!

 

2 godziny temu, Dzako napisał:

Jeszcze 18 miesiecy temu to byl moj mindset. Dzis juz nie. Uwazaj na siebie Johnny, bo trzymasz nisko garde.

Z ciekawości - co się takiego wydarzyło? Jeśli chodzi o związki nic nie jest pewne i raz na zawsze, bo jak słusznie napisał @Obliteraror (fajnie swoją drogą, że jako żonkoś zabrałeś tutaj głos):

 

Godzinę temu, Obliteraror napisał:

Powtarzam się - nie ma złotego, uniwersalnego sposobu na powtórzenie tego typu drogi. [...] Ryzyko będzie zawsze.

Co nie znaczy oczywiście, że należy je z góry odrzucić, każdy sam musi odpowiedzieć sobie na pytanie co jest dla niego najwłaściwsze i te ryzyka przekalkulować. Bo to, że są i zawsze będą jest chyba czymś oczywistym.

 

3 godziny temu, niemlodyjoda napisał:

Kilka świadomych całego cyrku osób polajkowało Twój post bo są w nim w stanie odsiać ziarno od plew ale wielu, którzy wezmą Twoje słowa na 100%, wpier*oli się na niezłą minę.

No i Twoich postów w tym temacie kompletnie nie rozumiem, Bratku. Wydawało mi się, że nie ma między nami wielkich różnic, jeśli chodzi o rozumienie świata kobiet, a są - i to diametralne.

Odnośnie Twojej oceny mojego związku ja się generalnie zgadzam - subiektywne zdanie mojej żony jest takie, że moje SMV jest dużo wyższe niż jej. Absolutnie mi to nie przeszkadza, dobrze mi z nią i jeśli jedynie ta okoliczność zatrzymuje ją przed daniem dyla z naszego związku niech i tak będzie.

Jeśli w pewnym momencie uzna, że się odkochała i chce odejść co da mi płacz, jęki, krzyki, błaganie jej, żeby została ze mną? Z niewolnika nie ma pracownika, na cholerę mi nieszczęśliwa żona? Trzeba się z tym pogodzić po prostu, chociaż to bolesne dla ludzi wychowanych na komediach romantycznych i bajkach Disneya (chociaż nawet tam jak się dobrze przysłuchamy mówi się, że zakochani "żyli długo i szczęśliwie", a nie "do końca życia").

Nie rozumiem przy tym Twojego utyskiwania na to, że trzeba dbać o wygląd, żeby "pani" chciała z Tobą być. Sam chciałbyś związać się z jakimś wielorybem? Dlaczego nie zaakceptujesz takiej dziewczyny bezwarunkowo, nie pokochasz jej takiej jaka jest? Przecież ona też "zasługuje" na miłość!

W głębi duszy wiesz, że takie coś to tylko w "Małej syrence", a rzeczywistość jest nieco inna - sam chciałbyś związać się z kimś, kto Ci się podoba i tu Cię zaskoczę - dziewczyny z reguły mają dokładnie tak samo.

Czy kasa jest najważniejsza? Nie dla mojej żony, mojej siostry, mojej bratowej, nie dla dziewczyn żyjących zgodnie z modną od paru lat filozofią minimalizmu (a znam parę takich kobiet z uwagi na własne zainteresowania filozofią). Pisanie, że każda kobieta szuka nadzianego gościa po prostu nie odpowiada rzeczywistości, jest krzywdzeniem samego siebie, bo to prosta droga do paranoi. Nie oznacza to jednak, że na dzień dobry mamy zakładać z naszą dziewczyną wspólne konto, niech doświadczenia znajomych i innych ludzi będą nam w tym zakresie drogowskazem ;)

Nie wiem Bracie, który element mojego postu miałby kogokolwiek skrzywdzić? Czy ja kogoś namawiam na związki? Podałem jedynie własną definicję "zdrowego związku", przy czym dopuszczam, że każdy może go zdefiniować po swojemu - jeśli np. ktoś lubi otwarte związki JEGO PRAWO! Widzisz, brat @Iceman84PL podał własną definicję, z którą się nie zgadzam, ale kto mu broni w nią wierzyć?

Przyjmuję przy tym Twój argument o tym, że te pary z 30-letnim stażem były złym przykładem, możesz mieć faktycznie rację.

Odnoszę wrażenie - czytając Twoje niedawne posty (a cenię je sobie, szczególnie te dotyczące podejścia do pracy i kasy) - że coraz bardziej się radykalizujesz, wykazujesz się dużą niechęcią do kobiet, chociaż jednocześnie takiej szukasz i chcesz mieć z nią dziecko. Nie kłóci się to trochę ze sobą? Moim zdaniem kobiety wyczuwają, gdy ktoś ich nienawidzi.

 

@Personal Best mamy 6,5 roczne dziecko.

@brama85 ścieżka, którą proponuję nie ma nic wspólnego z poczuciem winy. Pisałem już o tym dosyć szeroko w innym wątku - rządzą nami pewne schematy, które nie są nami, to programy wgrane nam w dzieciństwie plus nasze reakcje na traumatyczne wydarzenia w tamtym okresie. Relacja z kobietą wywala te schematy tuż przed nasze oczy, musimy jedynie chcieć je zobaczyć. Nie ma tu kompletnie naszej winy, po prostu nieświadome staje się świadomym. To coś na zasadzie "o ja, co ja tutaj odpierdalam, dlaczego walę konia w kiblu zamiast kochać się z moją dziewczyną? czemu nie mówię jej o swoich potrzebach? czyżbym się bał jej reakcji i tego, że mnie zostawi? dlaczego tak się dzieje?". Niezbędnym elementem takiego procesu jest wybaczenie sobie tego, że działało się według takiego schematu i podjęcie świadomej decyzji o jego zmianie. Odpowiedzialność za samego siebie, dorosłość jednym słowem.

Nie mówię, że kolejnym etapem takiego procesu musi być następny związek, to już kwestia wolnego wyboru co z tą wiedzą o sobie dalej zrobisz.

Oczywiście możemy pozostać przy iluzji własnej wyjątkowości i oczekiwać, że któraś z kolei dziewczyna zgodzi się być naszą zastępczą mamusią i pokocha nas takimi jacy jesteśmy, ale pamiętajmy o jednym - mamusie z synkami seksu nie uprawiają, one raczej wolą mężczyzn.

Można też - dalej tkwiąc w tej iluzji - zakładać setny z kolei wiele wnoszący temat "Dlaczego Polki wolą Mokebe, a nie mnie - takiego wyjątkowego mężczyznę" i pogłębiać własną mizoginię. Każdy jest kowalem własnego losu.

 

 

 

 

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Konstruktor napisał:

Autor już na samym wstępie uprawia insynuacje jakoby większość tutaj zgromadzonych było mizoginami i nienawidziło kobiet. Nawet jeśli ktoś ma krytyczne podejście do kobiet nie oznacza to od razu, że jest womanhater. 

Dokładnie. Ja np.kocham kobiety. Jestem w związku LAT i jest gitara.

 

Nie obraź się @johnnygoodboy ale ten Twój post to jedna wielka manipulacja nie mająca nic wspólnego z prawdziwym życiem. Dostaniesz po dupie, a dostaniesz, to zrozumiesz.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@trop trudno mi się odnieść do tego co piszesz, bo nie napisałeś w jakiej części moje własne życie nie ma nic wspólnego z „prawdziwym życiem”. Nie obrażam się, mam świadomość jak niewygodne są to treści i nie każdy przychylnie na to zareaguje.

@vand częściowo opisywałem to już w moich wcześniejszych postach, ale planuję kiedyś zrobić wątek zbiorczy. Ogólnie odsyłam do „No More Mr. Nice Guy” jako takiej podstawowej lektury dla współczesnych facetów.

@Król Jarosław I mam świadomość, że nie jest to regułą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, samotny_wilk napisał:

 

Zgadzam się z Twoją opinią.

 

Mam tylko jedno spostrzeżenie, jak jedna czy nawet 10 dziewczyn/kobiet coś Ci wypomina to jest w porządku bo masz informację zwrotną i z grubsza wiesz nad czym możesz popracować aby następnym razem było lepiej, ale co jak żadna z tych 10 nie powie Ci o co chodzi? To jest właśnie problem.

One często mówią mniej lub bardziej bezpośrednio. Przynajmniej te które spotykałem. Często pokazują nam to co w nas dobre i nasze wady. Tylko często o wadach nie chcemy słuchać. Albo ją wypieramy. 

Cytat

Moja duma nigdy nie pozwalała mi zapytać czemu padło np. "zostańmy tylko przyjaciółmi" - zawsze potem kasowanie numeru paniusi, a jak gdzieś taką później spotkałem to tylko rzucałem "cześć" i szedłem dalej.

W sumie. To warto mieć choćby jedną. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, Libertyn napisał:

One często mówią mniej lub bardziej bezpośrednio. Przynajmniej te które spotykałem. Często pokazują nam to co w nas dobre i nasze wady. Tylko często o wadach nie chcemy słuchać. Albo ją wypieramy. 

Dokładnie. Ja miałem tak bodaj tylko 2 razy, że dostałem w miarę jasny feedback (jasny jak na standardy kobiet ;) ) i to mi dało do myślenia. Nie, paniom nie chodziło o mój status majątkowy. Oczywiście ta informacja zwrotna nieraz będzie wykoślawiona, ale jeśli nie jest nonsensem to warto się zastanowić chwile nad tym. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Grzesiek napisał:

Podoba mi się sposób myślenia: Coś nie wyszło = gdzie zjebałem = następnym razem zrobię inaczej.

 

To ma szanse powodzenia, a w najgorszym przypadku staniesz się lepszym człowiekiem.


To nie jest niestety takie proste i jednoznaczne jak się wydaje. Bo jeżeli związek zakończył się w 100% z winy kobiety i facet zadaje sobie pytanie "co zjebałem" to nie poprowadzi go to raczej na dobra drogę, tylko wręcz przeciwnie - w jeszcze większe białorycerstwo i w skrajnym przypadku do postawy "przepraszania" za swoje życie i nadmierne przejmowanie się swoimi wadami. Przykładowo: jeżeli kobieta od początku zdradzała faceta w związku i jeden facet (powiedzmy facet A) stwierdzi, że powód rozpadu jest taki:
- za mało się starał, proponował
- za bardzo myślał o sobie

- nie doceniał myszki
Czy to wróży dobrą zmianę? 
W tej samej sytuacji inny facet (Facet B) stwierdzi:

- zdrada to była tylko i wyłącznie wina kobiety
- jednocześnie on sam nie powinien aż tak bardzo ufać/zbyt szybko się otwierać, być może nie być tak zdesperowanym

- powinien kopnąć ją w dupe wcześniej jeżeli zauważył jakieś podejrzane sygnały (np brak szacunku, chodzenie wszędzie z telefonem)

I domyślam się, że autorowi chodziło o tą drugą sytuację - wyciągnąć odpowiednie wnioski co poszło nie tak. Tylko trzeba też w tym przypadku mieć zdrową perspektywę. Patrząc na tą samą sytuację - dwóch facetów chcąc dobrze (czyli poprawić to co ewentualnie było JEGO winą, nie winą kobiety) - jeden wyciągnie odpowiednie wnioski i stanie się facetem, który zna swoją wartość, potrafi zadbać o siebie, o kobietę, zadbać o swoje finanse jednocześnie nie nienawidząc kobiet i być w staniem wejść z kobietą w związek i go poprowadzić tak, że ona będzie go szanowała i będzie znała granicę dobrego smaku bez mówienia co 5 minut co może robić/czego nie może robić w związku. Drugi facet (z niską samooceną, mentalnym białorycerstwem) w tej samej sytuacji może wyciągnąć złe wnioski i próbować obaczyć samego siebie winą za zachowanie kobiety i zmienić się pod dyktaturę kobiety (przypodobać się w sposób bardziej desperacji/narzucający).

I kolejną kwestią jest też to, że trzeba trafić na kobietę, która zadała sobie pytanie w swoim związkach: "Coś nie wyszło = gdzie zjebałam = następnym razem zrobię inaczej". Jeżeli tylko facet będzie sobie zadawał takie pytanie i trafi na kobietę, która takiego pytania sobie nie zadaje - to związek i tak będzie klapą.
 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, niemlodyjoda napisał:

 

@Libertyn - masz już 25 lat chłopie, jak w tym wieku nie przestaniesz białorycerzyć to za kilka lat dobrze zapoznasz się z takimi słowami jak rozwód z orzeczeniem o winie, alimenty na małżonkę (jak zostaniesz już tym frontem będziesz idealnym kandydatem na cukolda i beta-bankomat) + kilka innych przyjemności związanych z kończeniem sformalizowanego związku.

Mam 29. Nie zapoznam się z rozwodem. Z prostej przyczyny. Nie ożenię się. 

Alimentów nie zapłacę bo nie będę miał dzieci. 

 

A by związek zakończyć, trzeba w jakimś być. 

 

Przez kilka lat byłem daleki od białorycerstwa. Od przypisywania dobrych zamiarów komukolwiek. Traktowałem relacje utylitarnie. 

Energetyczny wampir który za nic ma przyjaźń, zaufanie, cudze potrzeby. Przerażony furiat w wieży z kości słoniowej, który bał się więzi..  To byłem ja. Jeszcze 3 lata temu. 

 

Incel. Ale nawet gorzej niż incel. Tylko to droga donikąd. Unikając ryzyka i widząc zawsze najgorsze scenariusze, skazujemy się na marazm. 

Ryzyko należy minimalizować. Nie unikać. 

 

Historia uczy że tylko ludzie dobrej myśli, z wizją coś osiągnęli. Aleksander, Cezar, Hannibal, Arminiusz, Barnard, Kolumb, bracia Wright. 

 

Oni wszyscy przy złej myśli by nigdzie nie zaszli. A ryzykowali znacznie więcej. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki @Zbychu za bardzo celne uzupełnienie. Czasem odpowiedź na to pytanie - pod warunkiem, że potrafimy być uczciwi sami ze sobą - będzie „nic”. Ale to tak naprawdę niezmiernie rzadkie przypadki, bo red flagi często biją po oczach już na początku relacji, a my udajemy, że ich nie widzimy.

@zuckerfrei określenie „upokarzające” (subiektywna ocena) dotyczyło wyłącznie walenia konia do porno, a nie chodzenia na divy. To drugie to oczywiście rozwiązanie nie dla każdego. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@johnnygoodboy

 

Poznajesz laskę swoich marzeń. 

Ustalacie zasady. 

Jest sielanka. 

Laska łamie ustalenia, bo tak. 

 

Zjedz teraz tę żabę. 

 

Jest masa związków ludzi bez aspiracji. Praca-dom-praca-dom. Gdzie dla myszki spełnieniem jest ślub, bombelek, M2 z widokiem na podwórko i mąż przynoszący co miesiąc wypłatę. 

 

Jeżeli ktoś jest w czymś takim szczęśliwy, to ok. 

 

Problem jednak zaczyna się gdy sam sobą reprezentujesz więcej i wobec tego adekwatnie więcej od kobiety oczekujesz.

 

  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko sprowadza się do zdrowego balansu w życiu. To niestety nie zawsze jest tak, że to kobieta jest ta zła, a my jesteśmy ci źli. Czasami to my manipulujmy, oszukujemy kobiety, żeby coś od nich mieć. Czasami to one manipulują, oszukują, żeby nas wydoić. Czasami to my musimy nad sobą popracować. Czasami to kobieta musi nad sobą popracować. A czasami po prostu jest facet i kobieta, którzy chcą przejść przez życie razem i trzeba nad tym pracować. Tylko ta praca zawsze musi iść z dwóch stron - kobieta i facet.

Kobieta będzie nad sobą pracować - facet będzie z niej doić i korzystać, a na końcu zostawi. Facet zacznie nad sobą pracować - zostanie bankomatem. Uważam, że nie można wykazywać się skrajnymi postawami. Czyli albo nic nie robię ze swoim życiem, albo wszystko uzależniam od rozwoju. Życie to sztuka rozwoju/balansu, jak chińskie ying yang. Wszystko musi dążyć do balansu - wkład w związek przez kobietę i faceta musi być jednakowy i zbalansowany. Wkład we własne życie musi tez być zbalansowany. To jedyny sposób na sukces jaki znam. 

zycie.png

 

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, maroon napisał:

 

Poznajesz laskę swoich marzeń. 

Ustalacie zasady. 

Jest sielanka. 

Laska łamie ustalenia, bo tak. 

 

Zjedz teraz tę żabę. 

To już zależy o jakie ustalenia chodzi - możesz dać jakiś przykład? Jeśli coś kluczowego dla mnie (np. wierność) to się po prostu rozstajemy, nie ma innej drogi.

A co do reszty to się zgadzam, wielu ludzi żyje bez jakichkolwiek aspiracji w schemacie jak roboty. Nie mógłbym tak żyć.

 

@Zbychu zgadzam się, balans jest bardzo istotny i nawet z rozwojem można przesadzić. Pisałem o tym w innym miejscu. Postawa przegrywa - NIE, nadmierne wymagania wobec siebie (próba zrobienia z siebie nadczłowieka bez słabości) - również NIE.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minutes ago, johnnygoodboy said:

To już zależy o jakie ustalenia chodzi - możesz dać jakiś przykład?

Zasady, to zasady. Jeżeli sie coś ustala w umowie, to nie możesz tego ot tak sobie łamać bez konsekwencji. 

 

Np. ustalasz, że nie kłamiemy. To oczywiście ciężko sprawdzić, jest to tzw. gentelmen's agreement. Czyli umowa dwustronna oparta na zaufaniu. 

 

I teraz słyszysz jak myszka rozmawia z bliską osobą, np. mamą i łga jak z nut w banalnej kwestii. 

 

Ok, mama nie jest stroną waszej umowy. Ale teraz odpowiedz na dwa pytania:

 

1) Jeżeli myszka łże w banalnej sprawie, to co będzie w niebanalnej? 

2) Jeżeli kłamie matce, to dlaczego nie może i tobie? 

 

To jak z pękajacym lodem. Pojawi się jedna rysa i zaraz będą dziesiątki innych. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na podstawie własnych obserwacji popieram mindset @johnnygoodboy. Do tego dorzuciłbym dużo ostrożności + brak formalizacji związku. 

Szkoda tracić czasu na cynizm i oszukiwanie się, że kobiety nie są ważne w życiu mężczyzny.

Zresztą uważam, że to właśnie miłość jest najważniejszą rzeczą dla której człowiek żyje, wbrew całej linii forum. 

 

Poza tym, kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień - niestety część chłopaków tutaj, rzeczywiście traktuje się jak Jezusów XXI wieku i całą winę za rozpad związków ponoszą zawsze kobiety co to skaczą z kwiatka na kwiatek.

 

Ten świat to nie jest świat róż i gówna. To zazwyczaj świat wymieszanego gówna z płatkami róż. Kundera (nie ważne czy go szanuję czy nie) napisał w jakiejś książce, że Einstein i Hitler to w 99.9% ci sami ludzie, ale jakaś maleńka cząstka sprawia, że jeden jest wybitnym umysłem, a drugi zbrodniarzem i szaleńcem. 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.