Skocz do zawartości

Forum również zakłamuje rzeczywistość, tylko po swojemu


deleteduser98

Rekomendowane odpowiedzi

2 minuty temu, MrSadGuy napisał:

To jest trochę rozmowa na inny temat, ale tak ostatnio sobie myślę, że nie wiem czy chciałbym mieć syna. Mój syn tak jak ja raczej nie będzie jakiś ultra przystojny, byłby przeciętny, może trochę na plus i nie chciałbym żeby doświadczał takiego cierpienia i odrzucenia jakiego zaczynają doświadczać faceci. I chyba wolałbym z tego powodu mieć córkę. Kobiety mają łatwiej i jeszcze bardziej będą miały. Jeśli nie zainwestuje w syna dużej ilości kasy i czasu na zajęcia, sporty i hartowanie charakteru, na jakieś zajęcia teatralne by poćwiczyć charyzmę to istnieje duża szansa, że zostanie incelem.

Bo trawa jest zawsze zieleńsza u sąsiada. Z kolei kobietom wydaje się często, że to faceci mają łatwiej, bo np. więcej statystycznie zarabiają, czy nie ciąży na nich aż taka presja żeby dobrze wyglądać.

Każda płeć ma swoje przywileje i swoje skazy.

Ja się świetnie czuje jako kobieta, ale to nie znaczy, że bycie płcią piękną zawsze pomaga, może też przeszkadzać w pewnych sytuacjach np. zawistnych koleżanek, kiedy trafi się na wredną szefową, kiedy dobrze wyglądasz widzą w Tobie tylko ten atut, umniejszając pozostałe.

Dla pocieszenia powiem Ci, że syn też może Ci się udać, bo facet piękny być nie musi. Mnie odpycha od lalusiów w obcisłych koszulach i z odsłonietymi kostkami, zawsze wolałam żeby facet był bardziej męski niż piękny, z prostego powodu- to ja wolę czuć się tą piękną stroną w związku, a facetem to ma być facet, ma mieć męskie cechy , wtedy mnie kręci.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Gigi napisał:

Oprócz tego sam rezerwat powinien być moderowany tylko przez użytkowniczki - wtedy krytyka

Krytyka..

KRY TY KA

A można krytykować coś, czego się nie rozumie, co wynika z treści pisanego przez Ciebie posta? ?

 

jestes-na-mojej-liscie-czaisz.jpg

 

 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Natii napisał:

zawsze wolałam żeby facet był bardziej męski niż piękny, z prostego powodu- to ja wolę czuć się tą piękną stroną w związku, a facetem to ma być facet, ma mieć męskie cechy

Ale gdyby miał w wyglądzie jakieś widoczne defekty, to wtedy już by nie było tak kolorowo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, Libertyn napisał:

Idea małżeństwa zaczęła być zastępowana przez ideę jednostki. Myślę że chodzi o konsumpcje.

O to to. Kto szybciej kupi perfumy za 400 zł, których wyprodukowanie kosztowało 50 zł?

Samotna, dobrze zarabiająca singielka, czy matka dwójki dzieci?

 

Ludzie, którzy tym sterują są poza dobrem i złem. Ja naprawdę nie mogę zrozumieć jaką zachłannością się trzeba wykazywać, żeby niszczyć społeczeństwa w celu pomnożenia już i tak olbrzymiego majątku. Myślę, że to forma uzależnienia tych ludzi i że nad tym nie panują.

Jestem za wzmocnieniem pozycji mężczyzn w obecnym porządku. Tylko w ten sposób może wszystko wrócić do normy.

To są naprawdę realne problemy. Już to pisałam w kilku wątkach. Mówimy o prawach kobiet, rozwoju, edukacji, parytetach... jakie to ma znaczenie przy dzietności na poziomie 1,4? Przecież zostało jedno pokolenie tak naprawdę, które przetrwa w obecnym porządku. Potem zostanie walka o imigrantów jako siłę roboczą, miliony dla korporacji, które stworzą roboty opiekujące się starszymi ludźmi w przepełnionych domach starców i nie wiem co jeszcze. To się już dzieje, jesteśmy w centrum historii.

Wiadomo co się stanie, nic nadzwyczajnego. To co opisywał Feliks Koneczny w swojej koncepcji cywilizacji. Teoretycznie w dotychczasowej historii ludzkości konfrontację między cywilizacjami wygrywała cywilizacja o wyższym poziomie rozwoju. Jednak to się działo, przy założeniu że cywilizacje o wyższym poziomie rozwoju stawiają przed swoimi członkami o wiele większe wymagania moralne - czyli konkludując, cywilizacja na niższym poziomie rozwoju staje się mniej wymagająca, a bardziej wygodna dla zwykłych ludzi. Pokusa przyjęcia czegoś co ułatwia życie, zamiast stawiać wyzwania i je komplikować jest bardzo duża. W rezultacie uczestnictwo w cywilizacji wyżej zorganizowanej wymaga większego wysiłku. Prawo niższości to srogie i nieubłagane prawo historii. Czy my teraz jesteśmy częścią cywilizacji, która stawia na wymagania moralne, czy jednak oddajemy się pokusie wygodniejszego życia. Dla mnie odpowiedź jest jasna.

Nie wiem, co kieruje tymi ludźmi, którzy sterują nastrojami społecznymi, ale nie trzeba być geniuszem, żeby przewidzieć, że te działania doprowadzą nas do samounicestwienia.

Ale może niepotrzebnie się tak przywiązałam do poczucia bycia częścią cywilizacji łacińskiej. A co to, inne złe?

 

Dobra, bo się nakręciłam znów niepotrzebnie. I tak jak umrę, świat się dalej będzie kręcił, więc po co te moje wywody ;)

 

 

  • Like 2
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Patton napisał:

Ale gdyby miał w wyglądzie jakieś widoczne defekty, to wtedy już by nie było tak kolorowo.

A to zależy jakie. Np. blizna u faceta, czy parę zmarszczek dodają mu męskości. Ale fakt, że facet musi się podobać, choć nie musi, a nawet nie powinien być piękny, bo sama czułabym się z tym źle jako kobieta.

Mężczyzna to lubię jak mi imponuje np. asertywnością, inteligencją, pewnością siebie, zaradnością (choć sama jestem niezależna, ale dodaje mu to męskości i statusu), tym że jest dobry w łóżku, że czuje się przy nim piękna.

Choć podobać mi się musi też fizycznie, ale na swój sposób, np. Andrzej Chyra mnie bardzo kręci, a modelem nie jest, albo Bartłomiej Topa, Daniel Craige.  Piotr Kraśko.

 

A ja za to mogę się starać być dla niego piękna, ciepła, słuchać tego co mówi, nie mówię, że też nie inteligentna, bo dobrze o czymś móc pogadać oprócz ciągłego bzykania się ;) 

Ale pewne cechy są ważniejsze u kobiet, a inne u facetów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

30 minut temu, MrSadGuy napisał:

To jest trochę rozmowa na inny temat, ale tak ostatnio sobie myślę, że nie wiem czy chciałbym mieć syna. Mój syn tak jak ja raczej nie będzie jakiś ultra przystojny, byłby przeciętny, może trochę na plus i nie chciałbym żeby doświadczał takiego cierpienia i odrzucenia jakiego zaczynają doświadczać faceci. I chyba wolałbym z tego powodu mieć córkę. Kobiety mają łatwiej i jeszcze bardziej będą miały. Jeśli nie zainwestuje w syna dużej ilości kasy i czasu na zajęcia, sporty i hartowanie charakteru, na jakieś zajęcia teatralne by poćwiczyć charyzmę to istnieje duża szansa, że zostanie incelem.

Ja powiem tyle. Mam te same dylematy. Ale w moim odczuciu mamy spory wpływ, na to jak potoczy się życie naszych dzieci.

Ja z mężem przeprowadziliśmy się z miasta wojewódzkiego do małej miejscowości. (Ja sama jestem z mniejszej miejscowości ze wschodniego województwa). Mieszkamy w drewnianym domu z lasem, psami, kotem itd. Tu brutalizacja życia jest dużo mniejsza.

Mam stały kontakt z paniami w przedszkolu. Wspieram sprawy przedszkola, angażuję się. Poświęcam dużo czasu dzieciom. Mój mąż chyba jeszcze więcej. Jesteśmy praktycznie cały czas z mężem w domu. Ja wyjeżdżam 2,3 razy w tygodniu, mąż jest cały czas.

Syn jest bardzo wrażliwy. Przekochany, ale bardzo wrażliwy. Córa to aparatka.

I tworzę swój mały świat (swoją małą odmienną rzeczywistość) w tej pofajdanej rzeczywistości. Otaczam się ludźmi życzliwymi, moralnymi. Jest ich bardzo niewielu, ale trudno. Nie potrzebuję fałszywych uśmieszków i obłudnego poklepywania po pleckach. Na razie całe moje towarzystwo to mąż, dzieciaki, nasze zwierzaki i od czasu do czasu ktoś z rodziny, moi/męża wieloletni znajomi.

Niektórzy mi mówią, że skazuję dzieci na bycie odludkami, alienami i w ogóle, że będą tak mało doświadczać - nie to co dzieciaki z miasta.

I KURCZE BARDZO DOBRZE. Co to za jakaś mania doświadczania? Dzieciak 5 lat: a on już powinien być w zagranicznych krajach, pływać z fokami i skakać na bandżi.

I swoim dzieciom będę życzyć podobnego życia do mojego. Znaleźć odpowiednią osobę, zaszyć się gdzieś, stworzyć swój mały świat i czekać, aż reszta świata nas dogoni, albo patrzeć zza szyby jak to wszystko gdzieś tam płonie w największym ogniu.

A teraz już idę, bo jakieś szekle jednak mimo wszystko trzeba zarobić ;) nie można się tak zupełnie odciąć.

 

Edytowane przez Amperka
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 hours ago, Gigi said:

Jeśli mój facet nie chciałby ślubu, byłby zbytnim sknerą, nie wspierałby mnie w moich zachciankach, to znaczyłoby że ma ten związek gdzieś i służę tylko do seksu.

i

2 hours ago, Gigi said:

 

. Tylko że uczucia są wartościowsze, bo jeszcze trudniej dostępne, nie można ich kupić tylko się zdarzają.

Beka ????

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, Amperka napisał:

Syn jest bardzo wrażliwy. Przekochany, ale bardzo wrażliwy. Córa to aparatka.

I tworzę swój mały świat (swoją małą odmienną rzeczywistość) w tej pofajdanej rzeczywistości. Otaczam się ludźmi życzliwymi, moralnymi. Jest ich bardzo niewielu, ale trudno. Nie potrzebuję fałszywych uśmieszków i obłudnego poklepywania po pleckach. Na razie całe moje towarzystwo to mąż, dzieciaki, nasze zwierzaki i od czasu do czasu ktoś z rodziny, moi/męża wieloletni znajomi.

Sam chciałbym sobie stworzyć taką bańkę ALE problem jest taki, że dzieci prędzej czy później będą musiały pójść w świat, świat który będzie się diametralnie różnił od tego który im stworzyliście jako kochająca rodzina. Twój syn jak dorośnie to będzie musiał wejść w brutalny rynek pracy, i brutalny rynek matrymonialny. Będzie musiał przebywać z chujami i umieć sobie z nimi radzić. Będzie musiał się nauczyć odróżniać przyjaciół od wrogów, suki od porządnych dziewczyn. Inaczej go zniszczą, po prostu go zgniotą, albo sam się zgniecie. 

 

Dlatego moim zdaniem nie warto izolować dzieci od prawdziwej rzeczywistości, ale nie można nieprzygotowanego dzieciaka wrzucać na głęboką wodę. Trzeba je jakoś powoli hartować, ale szczerze nie wiem jak. Żeby nie przegiąć ani w jedną ani w drugą stronę.

 

Więc moim zdaniem twoi znajomi mają trochę racji. Izolacje nie jest dobra.

 

A jeśli syn jest wrażliwy to już ma przejebane na starcie.

Edytowane przez MrSadGuy
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

33 minuty temu, Amperka napisał:

I swoim dzieciom będę życzyć podobnego życia do mojego. Znaleźć odpowiednią osobę, zaszyć się gdzieś, stworzyć swój mały świat i czekać, aż reszta świata nas dogoni, albo patrzeć zza szyby jak to wszystko gdzieś tam płonie w największym ogniu.

Twój syn będzie musiał wejść w ten świat który płonie w ogniu, przetrwać w nim, znaleźć z morza kurwiszcz porządną dziewczynę a później jeśli zdecyduje to z niego wyjść i stworzyć własną rzeczywistość. 

 

Bardzo dużo facetów nie daje rady i płonie razem z tym światem.

 

Niestety miłość i wsparcie dziecka nie wystarczy by dał sobie radę w tym ultradrapieżnym świecie gdzie jest zażarta rywalizacja o wszystko, o pracę, o kobiety, o dobre życie, o dobre studia, o dobrą szkołę, o kasę i tak dalej.

 

I nie wszyscy dają radę, masz inceli, hikkikomorii, alkocholików, narkomanów, przemocowców, przestępców, biedaków, samobójców i  bezgraniczne morze smutku, cierpienia i depresji.

Edytowane przez MrSadGuy
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

30 minut temu, MrSadGuy napisał:

Sam chciałbym sobie stworzyć taką bańkę ALE problem jest taki, że dzieci prędzej czy później będą musiały pójść w świat, świat który będzie się diametralnie różnił od tego który im stworzyliście jako kochająca rodzina. Twój syn jak dorośnie to będzie musiał wejść w brutalny rynek pracy, i brutalny rynek matrymonialny. Będzie musiał przebywać z chujami i umieć sobie z nimi radzić. Będzie musiał się nauczyć odróżnić przyjaciół od wrogów, suki od porządnych dziewczyn. Inaczej go zniszczą, po prostu go zgniotą, albo sam się zgniecie. 

 

Dlatego moim zdaniem nie warto izolować dzieci od prawdziwej rzeczywistości, ale nie można nieprzygotowane dzieciaka wrzucać na głęboką wodę. Trzeba je jakoś powoli hartować, ale szczerze nie wiem jak. Żeby nie przegiąć ani w jedną ani w drugą stronę.

Racja. Ja po prostu działam tak jak mnie zaprogramowano - czyli tak jak ja miałam w domu, jak mnie wychowano.

Tak samo będę wychowywać moje dzieci (szczególnie córkę), nic na to nie poradzę, taki mam wgrany system. Tak intuicyjnie czuję, że będzie dobrze.

Nie wiem dokładnie jak wychować syna: tu się zdaję na męża. Wydaje mi się, że mój mąż jest świetnym wzorcem i sam pokierował swoim życiem bardzo mądrze. Ja natomiast czuję, jak wychować córkę - bo już w tym 18 miesięcznym dziecku widzę swój charakterek.

Ja przyjechałam z mniejszej miejscowości do miasta na studia (jestem typowym słoikiem), ale nigdy nie miałam z tego tytułu kompleksów. Moi rodzice w czasie transformacji podjęli szereg interesów, więc są ustawieni finansowo, ale tego w ogóle po nich nie widać. Też można powiedzieć, że żyłam wcześniej w bańce. Kiedy spotkałam się z kumpelą z miasta w wieku 15 lat, to ona już dawno miała chłopaków, a ja z kumplami łaziłam jeszcze po drzewach. Ale w niczym mi to nie przeszkadzało, żeby odnaleźć się w innej rzeczywistości. Mam wbudowane jakieś olbrzymie poczucie własnej wartości. Mój kręgosłup się przed byle kim nie zginał, głowę nosiłam wysoko, robiłam swoje. Nikomu nie zazdroszczę, skupiam się na swojej rodzinie.

I myślę, że to jest jakiś klucz: WMÓWIĆ, ale tak bardzo dobitnie wmówić dzieciakowi, że określa go to kim jest, a nie to: z kim się spotyka, gdzie mieszka, w jakim towarzystwie się wozi, kim jest jego tata. Mi to po prostu wmówiono i nie ma takiej siły, która mogłaby mnie przekonać, że ja jestem gorsza bo: miałam mało chłopaków, nie robię tego co wszyscy, nie słucham popularnej muzyki, nie mam inteligenckich korzeni itd.

Oczywiście są wzorce, z których trzeba czerpać, które promieniują pozytywnie, ale należy je selekcjonować.

 

Ja nie zazdroszczę Kulczykom, Dodom, Olbrychskim, Gajosom i innym. Ja mam poczucie, że to ja rozbiłam bank. A przecież tak mało doświadczyłam, tak mało widziałam, tak długo w bańce żyłam. I co z tego. Liczy się tylko moja perspektywa.

I co najważniejsze. Nie wiem czy u was to też tak działa - ale szukamy partnerów na podobieństwo rodziców. Mój ojciec jest dobrym, empatycznym człowiekiem. W rezultacie mój mąż też taki jest. Bardzo ciepły i szarmancki. O wybór mojej córki przez to się nie boję. Myślę, że jeżeli mój syn znajdzie kogoś na podobieństwo mnie - to może lekko w dyskusji z nią mu nie będzie, ale w życiu myślę, że nie będzie aż tak źle.

Na pocieszenie dodam, że mój mąż mnie poznał jak miał 36 lat, ja miałam 21. Mój brat (skryty i wycofany, wiek 33) teraz poznał świetną dziewczynę 23 lata.

Także ja mówię zawsze: macie czas, spokojnie. Wam metryki żółkną dużo wolniej.

Edytowane przez Amperka
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, zuckerfrei napisał:

To już hobby.

 

Teraz jak się popatrzy na scenę kobiecą w mediach to wyraźnie miotają się miedzy wyskrobaniem (potrzeba ideologiczna), a macierzyństwem (potrzeba biologiczna) ?

 

 

Godzinę temu, Amperka napisał:

50 zł?

 

5 zł ;) 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, Amperka napisał:

Racja. Ja po prostu działam tak jak mnie zaprogramowano - czyli tak jak ja miałam w domu, jak mnie wychowano.

Tak samo będę wychowywać moje dzieci (szczególnie córkę), nic na to nie poradzę, taki mam wgrany system. Tak intuicyjnie czuję, że będzie dobrze.

Nie wiem dokładnie jak wychować syna: tu się zdaję na męża. Wydaje mi się, że mój mąż jest świetnym wzorcem i sam pokierował swoim życiem bardzo mądrze. Ja natomiast czuję, jak wychować córkę - bo już w tym 18 miesięcznym dziecku widzę swój charakterek.

Ja przyjechałam z mniejszej miejscowości do miasta na studia (jestem typowym słoikiem), ale nigdy nie miałam z tego tytułu kompleksów. Też można powiedzieć, że żyłam wcześniej w bańce. Kiedy spotkałam się z kumpelą z miasta w wieku 15 lat, to ona już dawno miała chłopaków, a ja z kumplami łaziłam jeszcze po drzewach. Ale w niczym mi to nie przeszkadzało, żeby odnaleźć się w innej rzeczywistości. Mam wbudowane jakieś olbrzymie poczucie własnej wartości. Mój kręgosłup się przed byle kim nie zginał, głowę nosiłam wysoko, robiłam swoje. Nikomu nie zazdroszczę, skupiam się na swojej rodzinie.

I myślę, że to jest jakiś klucz: WMÓWIĆ, ale tak bardzo dobitnie wmówić dzieciakowi, że określa go to kim jest, a nie to: z kim się spotyka, gdzie mieszka, w jakim towarzystwie się wozi, kim jest jego tata. Mi to po prostu wmówiono i nie ma takiej siły, która mogłaby mnie przekonać, że ja jestem gorsza bo: miałam mało chłopaków, nie robię tego co wszyscy, nie słucham popularnej muzyki, nie mam inteligenckich korzeni itd.

Oczywiście są wzorce, z których trzeba czerpać, które promieniują pozytywnie, ale należy je selekcjonować.

 

Ja nie zazdroszczę Kulczykom, Dodom, Olbrychskim, Gajosom i innym. Ja mam poczucie, że to ja rozbiłam bank. A przecież tak mało doświadczyłam, tak mało widziałam, tak długo w bańce żyłam. I co z tego. Liczy się tylko moja perspektywa.

I co najważniejsze. Nie wiem czy u was to też tak działa - ale szukamy partnerów na podobieństwo rodziców. Mój ojciec jest dobrym, empatycznym człowiekiem. W rezultacie mój mąż też taki jest. Bardzo ciepły i szarmancki. O wybór mojej córki przez to się nie boję. Myślę, że jeżeli mój syn znajdzie kogoś na podobieństwo mnie - to może lekko w dyskusji z nią mu nie będzie, ale w życiu myślę, że nie będzie aż tak źle.

Na pocieszenie dodam, że mój mąż mnie poznał jak miał 36 lat, ja miałam 21. Mój brat (skryty i wycofany, wiek 33) teraz poznał świetną dziewczynę 23 lata.

Także ja mówię zawsze: macie czas, spokojnie. Wam metryki żółkną dużo wolniej.

Oglądałaś Grę o Tron? Jak skończyli dobrzy i honorowi Starkowie? W rzeczywistości jest podobnie. Po prostu nie działa się w próżni a w społeczeństwie, które definiuje zasady gry. Grasz przeciwko różnym ludziom, dobrym i złym, i potrzebne jest duże doświadczenie by nauczyć się odróżniać jednych od drugich. Niektórzy ludzie mają szczęście, niektórzy nie dlatego nie warto na nie liczyć.

 

Rozpieszczony, odizolowany, wrażliwy chłopiec może zwyczajnie nie przetrwać i się załamać pod wpływem szoku jaki dozna obcując z światem. Kumple go wykukłają, dziewczyny go wykuklają, życia go przejedzie ostro. Może dać sobie radę bo będzie miał silnie naturalnie charakter, ale istnieje większa szansa, że nie da. Ale tu masz rację, to bardziej rola ojca żeby go przygotować, tylko nie można dzieciaka przygotować izolując go.

 

Dziewczynki mają inne problemy, dbanie o wygląd, znalezienie fajnego chłopaka, nie pozwolić się zachłystnąć atencji i umieć odpierać agresję ze strony innych kobiet, która nie oszukujmy się jest coraz większa. Kobiety się teraz normalnie napierdalają, czy okopują słabsze. Kiedyś to było nie do pomyślenia. Ale moim zdaniem życie i wychowanie chłopca jest wyjątkowo trudnym zajęciem.

Edytowane przez MrSadGuy
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, MrSadGuy napisał:

Oglądałaś Grę o Tron? Jak skończyli dobrzy i honorowi Starkowi? W rzeczywistości jest podobnie. Po prostu nie działa się w próżni a w społeczeństwie, które definiuje zasady gry. Grasz przeciwko różnym ludziom, dobrym i złym, i potrzebne jest duże doświadczenie by nauczyć się odróżniać jednych od drugich. Niektórzy ludzie mają szczęście, niektórzy nie dlatego nie warto na nie liczyć.

 

Rozpieszczony, odizolowany, wrażliwy chłopiec może zwyczajnie nie przetrwać i się załamać pod wpływem szoku jaki dozna obcując z światem. Kumple go kukułają, dziewczyny go wyklukłają, życia go przejecie ostro. Może dać sobie radę bo będzie miał silnie naturalnie charakter, ale istnieje większa szansa, że nie da. Ale tu masz rację, to bardziej rola ojca żeby go przygotować, tylko nie można dzieciaka przygotować izolując go.

Mam tego świadomość. Serio, mam.

 

Ja zawsze mówię wszystkim zagorzałym wolnorynkowcom "Co? Wolny rynek? Wolny rynek to możesz mieć na bazarze w Egipcie, w skali marko liczą się wpływy i silna pozycja".

Podobnie jest w relacjach międzyludzkich.

Ale nie zmuszę się do tego, żeby go wychowywać na perfidnego cwaniaczka. Po prostu to byłaby dla mnie porażka rodzicielska. Postaram się go uczyć różnych sportów, chodzić z nim po górach, czytać mądre książki, żeby miał w towarzystwie moc imponowania.

A jeżeli i tak go ktoś będzie dojeżdżał, to mój mąż się tym zajmie. On sam mając charakter takiego misiaka zawsze świetnie odnajdywał się w każdym towarzystwie. Raz opowiadał mi, że taki największy cwaniak klasowy mu ciągle dokuczał, że jest taki cichy, wycofany. I ktoś na głos go spytał "czy Cię to nie wkurza, że on Ci tak dojeżdża?", na co mój mąż ze spokojem przy swoim oprawcy "opinie osób jego pokoju nie robią na mnie żadnego wrażenia". Ponoć gość zmienił nastawienie. Ale to były inne czasy, nie wiem czy w ogóle przystają do dzisiejszych.

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@MrSadGuy Dzięki za wstawkę z filmem "Gdzie mieszkają dzikie stwory". Oglądając trailer spociły mi się oczy. Mam już w takim razie plany na późny wieczór :)

Te tajemnice męskiej duszy chyba nigdy mnie nie przestaną zaskakiwać ;) jak patrzę na syna bawiącego się resorakiem, to widzę ucieleśnioną "prawdę w krótkich spodenkach".

Też kończę offtop.

Edytowane przez Amperka
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mężczyzna idealny. Miks mrocznej triady (kiedy potrzeba) z triadą klasyczną (kiedy potrzeba). Ciepły empata i ostatni skurwysyn. Pieska pogłaszcze i łeb odstrzeli. Bronson, Wick i Ghandi w jednym.

 

Idealny obiekt marzeń i westchnień. Niestety, nie istnieje.

 

: ))

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.