Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

1 hour ago, Colemanka said:

Mam dziecko z osobą o nieporównywalnym majątku do mojego i to On dyktował warunki wychowania syna i z kim syn zostaje po rozstaniu, a ja to respektowałam jako strona biedniejsza. Teraz wybieram tylko mężczyzn o mniejszym majątku, niższych dochodach ?

 

Ten mechanizm to projekcja, wielka bolączka tego forum i ogólnie ludzi. Własne traumy projektują na ludzi, którzy ich nie mają i tym samym własną obecnością stwarzają problemy, które, gdyby się nie pojawili ze swoim projektorem, nie wystąpiłyby.

 

A życie jest wypadkową wielu czynników i tak samo w każdym z nas są czynniki dominujące, które staną się bad qualities. Inne zaś, wady, nawet w najbardziej patologicznym otoczeniu się nie uwidocznią.

 

Ty wylewasz dziecko z kąpielą idąc w matriarchalny wzorzec i hejtując np. mnie, tak jak ja poszedłbym w kobietę wychowaną w radykalnym pruskim drylu, bo mi wcześniejsze feminizujące partnerki majątek na globalistach i w bankach potraciły, a na koniec sam sobie ukręciłbym sznur, bo oto ta grzeczna córeczka tatusia roztyłaby mi się i zaczęła ciągnąć ze mnie kasę w myśl patriarchalnego wzorca, podczas gdy dziewczyna, której ojciec np. zmarł za dziecka, mogłaby być dużo bardziej samoświadoma i żadne feministyczne patologie by się w niej nie uzewnętrzniły.

 

A zatem mamy trzy diametralnie różne sprawy:

 

1) model wzorcowy, tak jak to powinno działać. Tu jestem restrykcyjny i żadne alternatywne orientacje, lansowanie różnego lewackiego zboczenia jako 'pełnoprawnej opcji' mnie nie urzeknie, ale, ale!

 

2) indywidualne skłonności i obciążenia rodzinne, które sprawiają, że jako osoba tolerancyjna - zostawiam wolność robienia ze swoim życiem (swoim, nie całego społeczeństwa z transparentami!) co się chce osobom, które nie mogą z jakichś względów sięgnąć po model wzorcowy, bo np. już potraciły wyjściową pozycję 

 

3) model społeczny adekwatny do realiów, czyli to, co w danej chwili jest możliwe do realizacji, uśredniony po jego aktualnej kondycji i konieczny do ochrony, by model wzorcowy nie stał się wynaturzeniem, by zło i patologia krótko mówiąc nie zatryumfowało i nie stało się obowiązującą normą, nowym wzorcem

 

O trzecie walczę, także na tym forum, walczę w polskiej zonie językowej, w innej nie walczę, bo to ma swoją cenę, której w miejscu, gdzie jestem - nie zamierzam płacić. Zresztą one się różnią i nie mają takich samych wzorców bieżących, kondycja społeczeństw się różni.

 

Mniej rozgarnięci użytkownicy, a także moi oponenci, hejtują mnie, bo im to się zlewa w jedną całość, podczas gdy tak nie jest, bo być nie może. Wielu z nich przemilcza także fakty, a to jest jak ze szczelnością. Nie ważne, ile ich znasz i jak się chcesz nimi na modłę inteligenta (pseudo) popisać, tylko ilu ich tobie brakuje, czyli gdzie są NIESZCZELNOŚCI w tym systemie, które przyprawią cię o poważną życiową awarię. Po tym poznaje się ten zasób, po trafności oceny, czy sprawy potoczą się jak przewidujesz. W tych konkretnych realiach, dla tego konkretnego człowieka i losu, który on sobie statystycznie (dlaczego statystycznie, to wyjaśnię na końcu) wykuwa swoimi poczynaniami.

 

Ludzie nie są równi i tak jak każdy ma swoją drogę i terapię, tak samo nie można im aplikować jednej opcji, co nie znaczy że nie można głosić jednej wersji jako profilaktyki i odkręcania przypadków, które jeszcze nie są beznadziejnymi. Dlatego że istnieje droga masy populacji, zależna od warunków, w których ta masa się znajduje. Np. fakt, że na początku XXI wieku w obszarze nad Wisłą 80% społeczeństwa będzie zakredytowane, by założyć rodzinę.

 

Co zaś do sukcesów wychowawczych przypomina mi się historia, kiedy mój Mistrz chciał mi pokazać model Porsche, które mu się podoba i wertowaliśmy obrazki w google, aż trafiliśmy na taki z modelem, pozował razem z autem młody mężczyzna, on się przygląda i stwierdził...

 

O Boże, mój syn..    

 

Był rozwiedziony, nie wychowywał swojego dziecka, bo matka zabrała, potem jeszcze porzucony, właściwie dwójka najmądrzejszych ludzi, których w życiu spotkałem poniosła porażkę rodzinną i wychowawczą. O czym to świadczy?

 

Że tak jak przedmówca napisał, w tragedii ludzkiego życia, jest wiele zmiennych. Ty możesz wszystko zrobić dobrze, a sprawa się nie uda, inni będzie pierdolił na każdym kroku, a nieszczęście go nie spotka, jeszcze dojedzie cały i zdrowy i zaśmieje ci się w twarz, że jesteś głupcem, a on jest mądry i dlatego mu się udało, podczas gdy sam będziesz widział, że to ignorant pełną gębą, tylko los go oszczędził. Tym razem.

 

Edytowane przez absolutarianin
  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Obliteraror  Jak jest wychowana tak jak to opisałeś, to raczej nie da sobie w kasze dmuchać ani zamknąć się w czterech ścianach.
Będzie wiedziała co dla niej dobre i będzie umiała postawić granicę. Żaden 40 latek ani 30 latek ze swoimi wizjami raczej tego nie zmieni.
 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

49 minut temu, johnnygoodboy napisał:

Byłem naiwny.

Staram się być maksymalnie obecny dla własnej córki, bo nie chciałem, żeby musiała przechodzić we wczesnej dorosłości tyle problemów, co ja - dziecko praktycznie niewidoczne dla własnych rodziców - ale im jest starsza tym widzę jak przeceniałem własną moc.

 

49 minut temu, johnnygoodboy napisał:

wypadkowa wielu zmiennych.

Tak jak i życie nas samych.

17 minut temu, absolutarianin napisał:

życie jest wypadkową wielu czynników

 

17 minut temu, absolutarianin napisał:

w tragedii ludzkiego życia, jest wiele zmiennych. Ty możesz wszystko zrobić dobrze, a sprawa się nie uda, inni będzie pierdolił na każdym kroku, a nieszczęście go nie spotka,

?

O ile jeszcze coś co jest zależne wyłącznie od nas może się udać. To już sprawy w które zaangażowana jest inna osoba lub osoby już coraz mniej.

Np możemy ćwiczyć i to się uda. Ale gdy zechcemy ćwiczyć na siłowni to już nie bardzo bo aktualnie są zamknięte i to jest jedna z tych chujowych zmiennych, które dostarcza nam życie.

Możemy zawrzeć związek, ale jego trwanie zależy również od drugiej osoby. Jest to albo atrakcyjniejszy mężczyzna pojawiający się w jej życiu, albo kobieta w naszym.

 

Edytowane przez Brat Jan
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minutes ago, Brat Jan said:

To już sprawy w które zaangażowana jest inna osoba lub osoby już coraz mniej.

 

Jest jeszcze jedna bardzo traumatyczna prawda, którą ludzie wypierają. 

 

Otóż funkcja prokreacyjna stoi w jawnej sprzeczności z rozwojową.

 

Prokreacja, wychowanie, to ukształtowanie nowego życia w myśl wszystkich społecznych kłamstw i powielenie procesu. Tendencja zaś rozwojowa to tendencja to testowania granic, możliwości człowieka, ale również upadku upadku, co w oczywisty sposób nie jest w interesie rodziny. Dlatego ludzie boją się brać takie osoby do związków i chcą kontrolować partnera. To sprawia, że wybierają sobie osobników, które takiej kontroli z racji tegoż wspomnianego społecznego wzorca (nie ważne, czy kobieta, czy mężczyzna) się z dużym p-stwem poddadzą, co zminimalizuje ryzyko upadku rodziny, co nie jest w interesie natury. Czyli rozwój indywidualnościowy nie jest w interesie rozmnażania i wzrostu natury. Z tego wypływają stada bardzo ciężkich konsekwencji, dopowiedzcie sobie sami.   

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, Brat Jan napisał:

Słyszę to coraz częściej z ust prawie dorosłego nastolatka i tyle w kwestii wychowania mam czasem do powiedzenia.

I teraz nurtuje mnie pytanie, czy to Twoja wina, czy pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć - ten nastolatek jest jeszcze nieopierzony, a młodość ma swoje prawa, a gdzie granice tych praw... życie to jebana rzeka gówna, pływać w niej to rzecz trudna... Możemy stawać na rzęsach, a gwarancji nigdy nie ma i to jest super...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Colemanka said:

Tylko seks trzyma związek w kupie w rozumieniu że związek bez seksu nie istnieje. Nie ma seksu = nie ma związku. Jest co najwyżej atrapa.

Tu się nie zgodzimy. Przez stulecia takie "atrapy" funkcjonowały (lepiej albo gorzej), i ich cel cywilizacyjny był realizowany. Natomiast związki oparte tylko na seksie, tak dziś powszechne, się rozpadają.

Aktualnie 40+, ale po sumie doświadczeń czuję się czasami jak siwy staruszek. Więc obrazić mnie jest bardzo trudno ;)

 

1 hour ago, Colemanka said:

bo współpracować w tej rozmowie nie chcesz, gdyż ona służy ci do czegoś innego, a mianowicie do tego, do czego służy instytucja rezerwatu męskim użytkownikom.

Krótka analiza:

- mam inne poglądy -> nie chcę współpracować

- zakładasz, że cała dyskusja - do czegoś mi służy

- i oczywiście "wiesz", do czego

Potwierdzono: kobieta! ;)

 

Wnioski? Ja wierzę w (rzadko spotykany) związek bez seksu, oparty na "miłości" i "związku dusz", a szanowna Oponentka w związek biologiczno-kopulatywny, animalistyczny. Ech, romantyzm, romantyzm... Ideologia "jak nie ma seksu, to znajdę inną" zupełnie mi nie pasuje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@zuckerfrei nie wiem.

Z jednej strony czyta książki o rozwoju,ćwiczy głównie kalistenikę. Z drugiej popija alko, często nie mówi gdzie jedzie lub idzie.

 

Coś czuję, że jednak każdy nastolatek potrzebuje o pewnych sprawach przekonać się na własnej skórze, ot taka natura ludzka.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Brat Jan napisał:

zuckerfrei nie wiem.

Z jednej strony czyta książki o rozwoju,ćwiczy głównie kalistenikę. Z drugiej popija alko, często nie mówi gdzie jedzie lub idzie.

 

Tato, idę poruchać .
Pewnych rzeczy lepiej nie wiedzieć.

Edytowane przez Libertyn
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 hours ago, ntech said:

co chwila ma pretensje o większe alimenty bo nowy telefon kosztuje. Obrażona iż nie chcę spełniać jej zachcianek nie utrzymuje kontaktu  poza oficjalnym mailem raz na rok że zmieniła nr konta.

Witamy w dżungli

 

Dlatego jeżeli kiedykolwiek dorobię się rodziny, to z pewnością poza obszarem nad Wisłą i bardzo możliwe, że poza Europą. 

 

Po prostu gównowzorce ze społeczeństwa są na tyle silne, że bardzo trudno jest wytworzyć barierę ochronną. Musiałbyś wyizolować nie tylko ją, ale całą swoją rodzinę, by pani nie odbijały rady z kolorowych pisemek. Na to państwo i jego okupant z pewnością się nie zgodzi.

 

20 hours ago, zuckerfrei said:

Odpowiedzmy sobie na jedno pytanie: 

-Czy nasi rodzice wiedzą o nas wszytko?

 

W momencie, kiedy przestajesz mówić rodzicom o swoich poczynaniach wchodzisz w tzw. zły wiek. Ma to miejsce od 13stego roku życia, czyli od gimbazy. Wtedy proces wychowania jest zakończony i osoba już do końca życia poleci na wpojonej do tego momentu kindersztubie jak na autopilocie. Cała reszta, to będą zdobycze rozwojowe dorosłego człowieka - manualne korekty kursu.

 

22 hours ago, Obliteraror said:

Jej matka - Twoja żona za X lat.

 

I tą złotą myślą moglibyśmy w zasadzie zakończyć ten wątek. Nie, zaraz... bosz, komu to ja rację przyznałem?!?! :D 

 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

3 godziny temu, Kespert napisał:

W rozumieniu tychże osobników - tak. Więc są "elitą" i im się należy, bo raz na miesiąc przeczytają "Wysokie Obcasy" i potem powtarzają cytaty jak prawdę objawioną.

Nie, to nie jest elita. To "inteligencja w pierwszym pokoleniu" Ten nawias powinien być jeszcze mocniejszy.

 

3 godziny temu, Kespert napisał:

Stając w sytuacji zmarnowania życia córce, lub sobie?

Tak, okazując się zapewne "wstrętnym, czarnosecinnym rasistą", rodem z "Dzienników Turnera" : ) I masz rację, nie ma gwarancji sukcesów. W żadnej sferze życia. W wychowaniu też. Można jedynie próbować. Ale chyba warto. Ja bym spróbował, mimo wszystko.

 

@absolutarianin teść, nie zięć.

 

3 godziny temu, Colemanka napisał:

 

Ja uważam, że warunki dyktuje ten kto ma pieniądze.

 

Nie do końca tak to działa. I nie zawsze. Pieniądz ułatwi Ci życie, ale nie rozwiąże wszystkich Twoich problemów, traum i pragnień. I tak jak napisał @johnnygoodboy, ma to dla mnie pewien smutny i nostalgiczny wydźwięk. Oczywiście, jak wszystko w życiu biorę to na klatę, mnie trudno złamać. Mało kto potrafił. Czy mając pieniądze, cofnę czas, gdy żyła jeszcze moja mama, np? Łezka potrafi spłynąć po policzku i w 20-letnim samochodzie i tym za 200k. Nie ma to najmniejszego znaczenia.

 

Płacę każdą cenę za możliwość spełnienia jej marzeń. Bo nie zdążyłem. I tego nie jestem w stanie już nadrobić.

 

16 minut temu, absolutarianin napisał:

I tą złotą myślą moglibyśmy w zasadzie zakończyć ten wątek. Nie, zaraz... bosz, komu to ja rację przyznałem?!?!

 

Graba! :)

 

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlatego trzeba mieć dużo dzieci, większa szansa, że przynajmniej jedno wyjdzie na ludzi. Gdyby z pięciu córek, szonem okazała się być jedna, to wciąż masz jeszcze 4 normalne, które Cię będą cieszyć swoimi wyborami. Gorzej, jak wszystkie 5 okażą się szonami, albo zmarnują sobie życie z jakimś osiedlowym Sebkiem albo Oskarkiem. Ale zawsze jest szansa na jakieś normalne potomstwo w takiej grupie, a z jednym dzieckiem to może być lipa. Dodatkowo dobrze wychowane rodzeństwo może pozytywnie wpływać na młodsze i zrobić część pracy za Ciebie. 

Edytowane przez manygguh
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 hours ago, Kespert said:

Aktualnie 40+, ale po sumie doświadczeń czuję się czasami jak siwy staruszek. 

 

Niemożliwe! Piszesz bardzo młodziutko ale skoro przedstawiasz się jako 40+ to poświecę więcej czasu na przyglądanie się twojemu wizerunkowi.

 

4 hours ago, Kespert said:

Wnioski? Ja wierzę w (rzadko spotykany) związek bez seksu, oparty na "miłości" i "związku dusz", a szanowna Oponentka w związek biologiczno-kopulatywny, animalistyczny. Ech, romantyzm, romantyzm... Ideologia "jak nie ma seksu, to znajdę inną" zupełnie mi nie pasuje.

 

Przecież ta ideologia to oś tego forum. Dlaczego wierzysz w związek bez seksu, oparty na "miłości" i "związku dusz"? Z czego to wynika? Z romantyzmu?

6 hours ago, absolutarianin said:

Ten mechanizm to projekcja, wielka bolączka tego forum i ogólnie ludzi. Własne traumy projektują na ludzi, którzy ich nie mają i tym samym własną obecnością stwarzają problemy, które, gdyby się nie pojawili ze swoim projektorem, nie wystąpiłyby.

 

Ale dla mnie to nie była trauma. Uważam, że matka oddaje syna ojcu na wychowanie w wieku gdy ten zaczyna dojrzewać. Kobieta (matka) nie jest dobrym wzorem dla dorastającego mężczyzny. Powinna się usunąć w cień. Jej rola się skończyła razem z jego wiekiem dziecięcym. Teraz tylko męskie wzorce. Owszem trudno odciąć pępowinę ale coś za coś. Wrażliwy mężczyzna to przegrana sprawa. Męskiego potomka trzeba utwardzać. Jak przekroczy 16 lat to go jeszcze dopakuję.

 

6 hours ago, absolutarianin said:

Ty wylewasz dziecko z kąpielą idąc w matriarchalny wzorzec i hejtując np. mnie, tak jak ja poszedłbym w kobietę wychowaną w radykalnym pruskim drylu

 

Bez przesady. Nie hate’uje Cię. Czasem się nie zgadzam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 hours ago, Obliteraror said:

Czy mając pieniądze, cofnę czas, gdy żyła jeszcze moja mama, np? Łezka potrafi spłynąć po policzku i w 20-letnim samochodzie i tym za 200k. Nie ma to najmniejszego znaczenia. Płacę każdą cenę za możliwość spełnienia jej marzeń. Bo nie zdążyłem. I tego nie jestem w stanie już nadrobić.

 

Jak to los plecie. Nie jesteś jeszcze stary, a już Jej nie ma. Nie jestem w stanie sobie nawet wyobrazić śmierci matki. Staram się myśleć, że ludzie żyją nawet po 100 lat albo chociaż do 90ciu. Kiedyś jednak odbiorę ten telefon, jak odebrałam ten o ojcu i świat stanął na długą chwile.

 

Ale wróciwszy do młodego życia, może to za intymne pytanie (to śmiało zignoruj) ale czy nie chcieliście z żoną zaadoptować córki?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Colemanka said:

Przecież ta ideologia to oś tego forum.

Każda grupa ma pewnie podzbiory "odstające" od głównego nurtu, ale jednak wpisujące się w większą zbiorowość. Jest na Forum kilka osób, które "swoje przerobiły, swoje widziały" i nie mają już ciśnienia "jeszcze jedna". Mając nadzieję, że też to tej podgrupy się zaliczam czynami, mogę sobie pozwolić na swobodne myślenie co-gdyby, swobodne wypowiedzi. Na przykład me ulubione pytanie, drogowskaz - po co? Po co "jeszcze jedna", po co kolejna? "Każdy króliczek ma to samo pod ogonkiem" - kolejny genialny cytat z Forum.

Innym punktem widzenia, jestem mentalnie tak stary, że znowu wierzę w wyjątki... bo je też miałem okazję widzieć. Potwierdzają reguły i schematy, ale są. Choć nie mam złudzeń - jutro może ich nie być, i "polecenie ewakuacji" jest najcelniejszym lekarstwem. Trwaj chwilo...

 

1 hour ago, Colemanka said:

Z czego to wynika? Z romantyzmu?

Z unikalnego zestawu własnych doświadczeń.  Romantyzmu pewnie też; kilka decyzji w życiu podjąłem kierując się sercem, wbrew rozumowi. Okazały się po czasie jakimś nie najgorszym wyborem, ale...

Dopiero jednak na EcoEgo usłyszałem po raz pierwszy proste stwierdzenie - "to mężczyźni są romantyczną płcią". Szaleństwo? Ale jeśli usuniemy to co udowodnione jako fałszywe, to co pozostaje, jakkolwiek niedorzecznie by brzmiało, musi być prawdą. Więc jednak - niewygodna, ale statystycznie prawda.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam rozkminy gdzie wychowam.

 

Polska - nastolatki, młodzi, ale i starzy używają wulgarnego języka, dość emocjonalni, agresywni, złośliwi względem siebie

 

Brytyjczycy - grzeczni, lepiej się dogadują, lepsza dedukcja, ciut słabiej z kombinowaniem. pytanie czy nie są zbyt 'soft'

 

Amerykanie - bardziej jak Polacy, często używają wulgaryzmów, dogryzają sobie. dość rozchwiani emocjonalnie, nie panują nad sobą (kraj grubasów)


Jeśli córka miałaby wychowywać się w Polsce byłaby agresywna, wulgarna jak reszta. Na pewno zostałaby lewaczką, być może skrajną (ja też nią jestem, ale chodzi mi tylko o bezwarunkowy dochód i tolerancję dla LGBT, nie feminizm). Ciężka do okiełznania, Polak by nie dał sobie rady, ale ja toleruję mieszane związki. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 hours ago, Colemanka said:

Ale dla mnie to nie była trauma.

 

Jednak napisałaś:

 

19 hours ago, absolutarianin said:

z kim syn zostaje po rozstaniu, a ja to respektowałam jako strona biedniejsza. Teraz wybieram tylko mężczyzn o mniejszym majątku, niższych dochodach

 

Czyli tamten model się nie powiódł z jakiś względów i teraz postanowiłaś zwiększyć swoją kontrolę zwiększając dysporporcję w zarobkach. Nie żebym cię tam łapał za słówka, ale sama zastanów się jak to jest. Dlatego napisałem, że ludzie nie chcą oddawać kontroli nad związkiem często nawet jak dobrze to działa. A jak to związek dwojga niedoskonałych ludzi - przeważnie działa ułomnie.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 hours ago, absolutarianin said:

Czyli tamten model się nie powiódł z jakiś względów i teraz postanowiłaś zwiększyć swoją kontrolę zwiększając dysporporcję w zarobkach. Nie żebym cię tam łapał za słówka, ale sama zastanów się jak to jest. Dlatego napisałem, że ludzie nie chcą oddawać kontroli nad związkiem często nawet jak dobrze to działa. A jak to związek dwojga niedoskonałych ludzi - przeważnie działa ułomnie.  

 

Kontrola jako przywilej władzy wiąże się z odpowiedzialnością. Jeśli odpowiadam wyłącznie za siebie wtedy rzeczywiście chcę mieć kontrolę. Natomiast gdy odpowiadam za kogoś jeszcze (dziecko) wtedy wolę ten przywilej zbyć. Dlatego tamten model się powiódł w zakresie, do jakiego został powołany (dziecko). Moje obecne relacje służą innemu celowi.

 

Rożnie się od Ciebie, a już na pewno od większości kobiet i użytkowników tego forum tym, że dla mnie najbardziej interesującą rzeczą w życiu jest zmiana. Dlatego mnie nigdy nie interesowało związanie się w młodym wieku z mężczyzną i założenie rodziny, bo to by oznaczało, że moje życie się już nie zmieni. Byłoby tak jakbym dzień kolejny znała na pamięć. Uważałabym je wtedy za zmarnowane, a dokładniej czułabym, że moje życie już się skończyło. Czasem zbliżałam się do tej granicy, źle mi było oj źle. Dlatego nie dążę do związków długoletnich, zmieniam relatywnie często miejsce pracy, miejsce zamieszkania. Dzisiaj jestem, a jutro mnie nie ma. Czuje wtedy, że żyję. Kiedyś napisałeś coś takiego że dobrze wiedzieć kim się jest i umieć rozpoznawać kim są inni żeby nie marnować życia/czasu sobie i im. W punkt.

 

Dziecko wymagało stabilizacji, której ja już z góry wiedziałam, że mu nie dam. Dlatego znalazłam mężczyznę, który miał materialne i charakterologiczne warunki do zapewnienia mu jej. Zagryzłam zęby na 13 lat, podporządkowałam się celowi, uznanej czasowo hierarchii. Dzięki temu ja znów mogę realizować w swoim życiu to, co dla mnie ważne: zmianę.

 

Dlatego też twoje działania, a dokładniej próby na szerszą skalę doprowadzenia do stanu onegdajszego, gdy kobieta z racji płci była przywiązana do jednego mężczyzny, do jednego domu i dzieci stoją w sprzeczności z moimi potrzebami. Stąd odbierasz czasem mój sprzeciw jako hate.

 

A tymczasem każdy ma jedno życie wiec niech żyje jak chce, bez prób zmiany innych ludzi pod swoje potrzeby. Takie jest moje stanowisko.

Edytowane przez Colemanka
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Colemanka said:

Dzisiaj jestem, a jutro mnie nie ma. Czuje wtedy, że żyję. 

 

Wpadłaś w pułapkę indywidualizmu zachodniego. Zwróć uwagę, że życie bez zobowiązań i poświęcenia wpisuje się w kanon rzekomego rozwoju w tym duchu. Wiele osób dziś chce w ten sposób doświadczać, testować na sobie,  a innych odsuwa nie chcąc ich rzekomo skrzywdzić i takie tam pierdolamento. Gwarantują sobie tym rzekome prawo do rychłego błędu niezależnie od przestróg innych, że ta droga się źle skończy (i przeważnie tak się kończy) i porzucenia obowiązków. To takie wyważanie otwartych drzwi na piątym piętrze, za którymi nie ma balkonu, można przewidzieć skutki, nie trzeba być kasandrą.  Sprowadza się to do jednego wersetu: jak nie nazbierasz za młodu to jakim cudem chcesz znaleźć na starość? To niemalże dewiza wszystkich tych młodych głupich lasek, które nie myślą o tym, co będzie potem, zero zasad, sumienia i myślenia, co będzie za 5, 10, czy 20 lat, choć wiadomo, co będzie. Dua lipa.

 

Je można zrozumieć, nikt nic nie wpoił na etapie kindersztuby, ale kobiet starszych, które żałują niejako tych lat poświęconych na rodzinę nie rozumiem. To na co one liczą, na życie jak z cosmopolitan, u boku szejka? Karierę? Teatr ego, z którym będą potem lansować się na instagramie? Poszukiwań ontologicznych? Czy może po prostu chcą mieć swoją kasiurę?

 

Dwie moje żony to zrobiły i nie tylko, ale nie dlatego to potępiam, że mam jakiś uraz, czy zadrę. Moim zdaniem to droga donikąd, pomijając już fakt, że stoi to w sprzeczności z chrześcijaństwem, które zawsze promowało systematyczną pracę, konsekwencję i poświęcenie dzisiejszego komfortu dla odroczenia nagrody w przyszłości (i nie, nie w mitycznym raju), na którym jednak cywilizacja zachodu została zbudowana, z dobrobytu której wszyscy korzystamy. Nie jest to zresztą, to myślenie indywidualizmem, nawet kanonem chrześcijańskim tylko naleciałością wschodnią, choć to właśnie w Europie się dzisiaj je najbardziej szanuje. Tam bramin czy buddysta uzasadniając swój rozwój duchowy (ale nie indywidualny, tylko zaznaczam, duchowy podług konkretnej ścieżki), mógł bezkarnie porzucić urząd, czy rodzinę zostawiając wszystkie obowiązki.

 

Niemniej to tylko w cywlizacji łacińskiej człowiek może dokonywać indywidualnych wyborów i ponosić ich skutki, w żadnej innej spośród pozostałych 6 cywilizacji, niezależnie, czy się jest kobietą, czy mężczyzną, jeżeli się nie jest w uprzywilejowanej kaście takie numery nie przejdą.  

 

By to dobrze zobrazować tylko w takiej Holandii i krajach ościennych możesz być sobie alkoholikiem, hipisem, zaćpać się na dworcu, zostać filozofem genderystą, porzucić rodzinę, zryć dziecku beret i właściwie nie ponieść za to żadnych konsekwenci, a jeszcze nierzadko zostać celebrytą. W pozostałych cywilizacjach masz nie kombinować i tyrać na czyngis-chana i budować zdrową normalną rodzinę, by czyngis-chan lub jego syn miał kolejne niespierdolone pokolenie niewolników, którym się w dupach nie poprzewracało. Przypominam, że takie klimaty zaczynają się już na Białorusi, o dalekich kitajach, to nawet nie wspominając. 

 

I żeby nie było, ja bardzo cenię sobie tę wolność wyboru i możliwość np. niepracowania, ale to ma swoje przykre konsekwencje, bo danie jej w masie nieodpowiedzialnym półgłówkom powoduje colaps całej cywilizacji z kontynentem włącznie, co właśnie obserwujemy. Dlatego też tego nie gloryfikuję. To jest dla odpowiedzialnych ludzi, jak własny biznes, nad którymi nie trzeba stać z kijem i sami są w stanie od siebie to poświęcenie i konsekwencję wydobyć. 

 

Nie jest to zarzut, bo napisałaś, że poświęciłaś się na 13 lat, a to całkiem sporo w dzisiejszych dziadowskich czasach, gdzie ludzkie słowo jest z gówna ulepione. Nawet właściwie wystarczy do wychowania dziecka. Mimo wszystko uważam, że jest to obiektywnie zła droga i do żadnego rozwoju nie prowadzi.

 

A czemu uważam, że to droga donikąd, ta pogoń za indywiduallizmem, samorealizacją, prawem do swoich wyborów, drogi, którą się stoczę?

 

Po pierwsze, to rzekomo jedno życie uważam za fikcję, ale zacytuję ci fragment z mądrej książki do przemyślenia.

 

W trakcie jednej z kolejnych rozmów, znów poruszyliśmy temat dróg. – Człowiekowi kultury zachodniej – powiedziałem – jest oczywiście trudno uwierzyć i zaakceptować to, że nieświadomy fakir, naiwny mnich czy też jogin, który wycofał się z życia, mogą podążać drogą ewolucji, podczas gdy wykształcony Europejczyk, uzbrojony w ścisłą wiedzę i wszystkie najnowsze metody badań, nie ma żadnej szansy i porusza się w kole, z którego nie ma ucieczki. – Tak, a to dlatego, że ludzie wierzą w postęp i kulturę – powiedział G. – Nie istnieje żaden postęp. Wszystko jest takie, jakie było tysiące i dziesiątki tysięcy lat temu. Zmienia się zewnętrzna forma. Esencja pozostaje taka sama. Człowiek pozostaje dokładnie taki sam. “Cywilizowani" i “wychowani" ludzie maje dokładnie takie same zainteresowania jak najciemniejsi dzicy. Współczesna cywilizacja opiera się na przemocy, niewoli i pięknych słowach, ale te wszystkie piękne słowa o “postępie" i “cywilizacji" są tylko słowami. Wywarło to na nas, oczywiście, szczególnie silne wrażenie, ponieważ zostało powiedziane w roku 1916, kiedy to najnowszy przejaw “cywilizacji" w postaci wojny, jakiej jeszcze świat nie widział, powiększał się i rozwijał, wciągając w swą orbitę coraz więcej milionów ludzi. Pamiętam, że kilka dni przed tą rozmową widziałem na Litejnym dwie olbrzymie ciężarówki wypełnione do wysokości pierwszego piętra nowymi, nie pomalowanymi, drewnianymi kulami. Nie wiem dlaczego, ale ich widok szczególnie mnie uderzył. Te góry z kul do nie rozerwanych jeszcze nóg stanowiły szczególnie cyniczną drwinę z tego wszystkiego, co służyło ludziom do okłamywania się. Mimowolnie wyobraziłem sobie, że podobne ciężarówki krążą na pewno po Berlinie, Paryżu, Londynie, Wiedniu, Rzymie i Konstantynopolu. W rezultacie, wszystkie te miasta, które tak dobrze znałem i lubiłem właśnie dlatego, że były różne, że się uzupełniały i kontrastowały ze sobą, stały mi się teraz tak samo wrogie, jak wrogie były wobec siebie; miasta rozdzielone nowymi murami nienawiści i zbrodni. Podczas spotkania powiedziałem naszym ludziom o tych załadowanych kulami ciężarówkach i o moich myślach na ten temat.
– Czego oczekujesz? – powiedział G. – Ludzie są maszynami. Maszyny muszy być ślepe i nieświadome. One nie mogą być inne i wszystkie ich działania są zgodne z ich naturą. Wszystko się zdarza. Nikt niczego nie czyni. Postęp i cywilizacja, w prawdziwym tego słowa znaczeniu, mogą pojawić się tylko jako wynik świadomych wysiłków. Nie mogą pojawić się jako wynik nieświadomych, mechanicznych działań. A jakiego to świadomego wysiłku może podjąć się maszyna? Jeśli jedna maszyna jest nieświadoma, to wtedy sto maszyn jest nieświadomych, i również tysiąc maszyn czy też sto tysięcy maszyn albo milion. A nieświadoma działalność miliona maszyn musi nieuchronnie spowodować zniszczenie i eksterminację. To właśnie w tych nieświadomych i bezwolnych przejawach leży całe zło. Jeszcze nie rozumiecie i nie umiecie sobie wyobrazić wszystkich skutków tego zła. Ale nadejdzie czas, gdy to zrozumiecie. Na tym, o ile pamiętam, rozmowa się zakończyła

 

Edytowane przez absolutarianin
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 hours ago, absolutarianin said:

Mimo wszystko uważam, że jest to obiektywnie zła droga i do żadnego rozwoju nie prowadzi.

 

A czemu uważam, że to droga donikąd, ta pogoń za indywiduallizmem, samorealizacją, prawem do swoich wyborów, drogi, którą się stoczę?

 

Po pierwsze, to rzekomo jedno życie uważam za fikcję,

 

Ja nie twierdze, że moja droga nie jest to droga donikąd. Zresztą ja wiem dokąd zmierzam.

 

John Constantine Going to Hell Scene (Movie 2005) - YouTube

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.01.2021 o 19:28, Colemanka napisał:

 Jak przekroczy 16 lat to go jeszcze dopakuję.

Nie rób mu tego. Te (wzrost - 100) +5kg w zupełności wystarczy. 

 

Rodzina weryfikuje wybory. 2 moich kolegów było agresywnie skonfrontowanych ale ich wybranki były młodsze od córek. Zresztą te pytania to dobry przykład weryfikacji hipergami. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.