Skocz do zawartości

Problemy psychologiczne kobiet jako skutek deficytu obecności ojca w dzieciństwie


Yolo

Rekomendowane odpowiedzi

Praca o powyższym tytule autora ks. Sławomira Piekarskiego. 

Dotyczy nie tylko sytuacji gdzie ojca fizycznie nie było, czy był ale patologiczny.

Może chodzić też o rodzica niedostępnego emocjonalnie albo np. ciągle zapracowanego na etapie dzieciństwa dziecka. 

 

Na zdrowie!:)

 

(PDF) Problemy psychologiczne kobiet jako skutek deficytu obecności ojca w dzieciństwie (researchgate.net)

  • Like 5
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za ten ciekawy materiał @Yolo. Problem ten swoją drogą dotyczy w podobnym stopniu mężczyzn. 

Właśnie jestem w trakcie odświeżania sobie „Żelaznego Jana” Roberta Bly - klasyk, polecam książkę wszystkim naszym młodym forumowym padawanom, to w zasadzie podręcznik pokazujący jak stać się w pełni zintegrowanym facetem. Dużo tu o nieobecnych lub słabych ojcach, bardzo dużo.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

50 minut temu, johnnygoodboy napisał:

Dzięki za ten ciekawy materiał @Yolo. Problem ten swoją drogą dotyczy w podobnym stopniu mężczyzn. 

Właśnie jestem w trakcie odświeżania sobie „Żelaznego Jana” Roberta Bly - klasyk, polecam książkę wszystkim naszym młodym forumowym padawanom, to w zasadzie podręcznik pokazujący jak stać się w pełni zintegrowanym facetem. Dużo tu o nieobecnych lub słabych ojcach, bardzo dużo.

Tylko czy to coś co faktycznie pomaga czy kolejna książka spod znaku "znajdź siłę w sobie"?

Bo właśnie czytam opisy tej książki i są nawet zarzuty o to że może wywrzeć negatywny wpływ, choćby z racji na brak przygotowania merytorycznego autora. Bo książek "O stawaniu się facetem" też trochę było, i niekoniecznie podążanie ich ścieżką  wychodziło na dobre zainteresowanym. W końcu jako poradnik bycia facetem sugerowano nawet Stalowe Burze Jungera.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałam z zaciekawieniem, w sumie ze wszystkim się zgadzam. 

Akurat u mnie w rodzinie mój ojciec był ciągle nieobecny, był pracoholikiem, chwile wolne natomiast spędzał na dziwkach, o czym sam często informował.  

Moja mama przechodziła przez to załamanie nerwowe. Groźby, krzyki, kłótnie były codzienną, poranną i nocną rutyną.  

Mój ojciec w ogóle się mną nie interesował. Kiedy byłam jeszcze w podstawówce usłyszałam jak rozmawia ze swoimi znajomymi o tym, że wolałby mieć kolejnego syna niż córkę.  Wtedy to był dla mnie powód, żeby uciec z domu (myślałam o tym na poważnie, nawet się już spakowałam, odczuwałam coś w rodzaju obrzydzenia do świata, nie był to jakiś smutek).  

Oczywiście przez mojego ojca byłam przy tym rozpieszczana, ale tylko w sensie materialnym.  

Kiedy natomiast zaczęłam dorastać, zaczęły zaokrąglać mi się biodra, piersi, itp., stwierdził, że jestem gruba, i powinnam schudnąć, choć nigdy nie miałam nadwagi, a wręcz zwykle niedowagę. 

Przypuszczam, że to było powodem moich późniejszych zaburzeń odżywiania (anoreksji), z którymi borykam się do dziś. Podświadomie.  

Byłam taką osobą, która zawsze wtrącała się w kłótnie rodziców, w przeciwieństwie do mojego starszego brata, który słuchał w tym czasie muzyki. A więc byłam świadkiem bicia i różnego rodzaju wyzwisk. Moja mama założyła za to sprawę mojemu ojcu, byli przez jakiś czas w separacji. Kiedy w tamtym czasie spotykałam się z ojcem, widziałam wrak człowieka, były to dla mnie nieprzyjemne spotkania. Nie chciałam ich.

Później jakoś tak wyszło, że jednak byli razem.  

Wszystko jakoś diametralnie się zmieniło, mój ojciec również.  Wszystko sobie chyba wybaczyli, choć, kiedy bywam w domu rodzinnym, to zdarzają się sporadyczne kłótnie.

Mój ojciec ma już 50 lat, już nie jest taki silny jak niegdyś. 

Natomiast ja stałam się bardzo pyskata, bardziej niewrażliwa, kłócimy się.  Choć ostatnio rzadziej. 

Jakieś 5 lat temu kłóciłam się z nim notorycznie, zwykle mnie wyzywał od kurw i szmat.  A czasami ot tak, bez powodu. 

Mój ojciec jest pedantem, drażni go źle odstawiona solniczka, okruszek na podłodze, to jest dla niego powód do awantury, w takich sytuacjach nauczyłam się odpuszczać. 

Z drugiej strony robi mi śniadania, bardzo dobrze gotuje, itp.  

To jest mieszanka wybuchowa.  

Uzyskałam "spokój ducha", kiedy opuściłam dom rodzinny wyjeżdżając na studia.  Moi bracia równie szybko wyjechali. 

 

 

 

Miało to oczywiście ogromny wpływ na moje relacje, nie tylko z mężczyznami.  Moim pierwszym partnerem był chłopak o 24 lat starszy, kolejny 16, i taka właśnie jest u mnie różnica wieku. Choć ostatnio się zaniża, więc chyba idzie w lepszym kierunku. 

To wpłynęło również na moje kontakty z rówieśnikami, z którymi nigdy nie potrafiłam dojść do porozumienia, moi znajomi byli starsi, moje najlepsze koleżanki również nie miały ojców, w sensie fizycznym, nie tylko emocjonalnym. 

W szkole na pewnym etapie miałam też trudności z nauką, wszystko unormowało się dopiero wtedy, kiedy relacja moich rodziców zaczęła się polepszać.  

Dziecko nie jest w stanie normalnie funkcjonować, kiedy nad ranem zamiast miłego śniadania, mama czesze ci włosy, w drugim ręku trzymając nóż ze słowami: zabije cię, skurwielu. 

O tym autor artykułu chyba nie wspomina. 

Byłam też na pewnym etapie swojego życia bardzo zamknięta w sobie, nie chciało mi się z nikim rozmawiać.  Od tamtego momentu również zaczęłam regularnie odwiedzać psychologa. 

 

 

  • Like 3
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Libertyn napisał:

Tylko czy to coś co faktycznie pomaga czy kolejna książka spod znaku "znajdź siłę w sobie"?

Książkę poleciła mi moja terapeutka 10 lat temu i mi osobiście dała ona bardzo wiele, przede wszystkim pokazując, które z utraconych w dzieciństwie cech osobowości muszę odzyskać na nowo, żeby czuć się dobrze w męskim ciele. 

Książka to w zasadzie zachęta do konfrontacji z własnym cieniem, wiele tu zresztą cytatów z C. G. Junga.

Nie wierzę, że mogłaby ona zaszkodzić jakiemukolwiek mężczyźnie.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie dodam również, że cieszę się, iż to w końcu napisałam. 

To było jedno z moich zadań, ukazać swoją niedoskonałość poprzez podzielenie się czymś dotąd ukrywanym.

Z drugiej strony nie mam w sobie żadnego żalu, ani nikogo nie obwiniam. Życie składa się z trudnym etapów, ale skupiając się zbytnio na nich, nie możemy ruszyć dalej. Ja już się od tego odcięłam. Kocham swoich rodziców mimo wszystko.  

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

58 minut temu, JudgeMe napisał:

Ja już się od tego odcięłam.

 

To tak nie działa. 

Będzie wychodzić jeszcze długo, a największą niespodziankę może Ci wyciąć kiedy pomyślisz że już sobie poukładałaś w głowie. Ale nie ma w tym nic złego, każdy ma jakieś defekty. Trzeba poznać swoje i pilnować, żeby nie zaczęły przejmować kontroli. 

Byle nie przesadzić.

 

Ludzie zbyt idealni są nudni, dobrze być lekko pojebanym;)

 

Póki co, i tak nieźle że zerwałaś z tym sztucznym, wyidealizowanym wizerunkiem. Nie każdy by się tak przyznał, masz jaja.

Edytowane przez Yolo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałam publikację, w prawdzie na raty, bo jakoś różne emocje powróciły, ale podpisuję się pod tym co jest tam napisane. Wprawdzie mój przypadek jest troszkę inny, ponieważ mój Tata zmarł jak miałam 7 miesięcy, potem mama związała się z innym mężczyzną a mnie wychowywała Babcia, lecz nadal był to dom bez męskiego wzorca - dziadek zmarł jak miałam 3 latka. 

Bardzo szybko dorosłam, dojrzałam, wydaje mi się, że nawet jak kiedyś na swój nastoletni wiek byłam zawsze bardzo odpowiedzialna. Byłam wychowywana przez kobiety, co z jednej strony dało mi ogromną lekcje kobiecej niezwykłej siły, ale w takim pozytywnym znaczeniu, że fajnie jest jednak być niezależną, ale też można pozwolić sobie na wsparcie. Tylko właśnie wiele lat miałam problem z odbieraniem tego wsparcia od innych, miałam taki syndrom "ja sama", chociaż w głębi bardzo chciałam komuś tak bardzo zaufać i pozwolić się po prostu czasami zaopiekować. Obraz Taty myślę, że po części do dnia dzisiejszego jest idealizowany w mojej głowie, że byłby zawsze obok gdybym tego potrzebowała, służył wsparciem, radą, obecnością, swoją mądrością życiową i ogromną miłością mimo wszystko.  I chyba szczerze wolę taki obraz Taty zachować, pomimo, że nigdy Go nie poznałam. 

 

Co do partnerów to rzeczywiście zdecydowanie lepiej jednak zawsze rozumiałam się z mężczyznami starszymi od siebie, bardziej już dojrzałymi emocjonalnie. Też od zawsze chyba nie bałam się kontaktów z mężczyznami, może przez brak Taty zawsze lepiej się dogadywałam z facetami, lubiłam ich zdecydowanie, jasne zasady, prostotę działania. 

O tym jak rozchwiana może być osobowość takiej kobiety wychowywanej bez ojca  krążą legendy na tym forum i po części się z tym zgadzam. Tylko ja bym dodała tutaj jak niestabilna może być osobowość każdego człowieka, bez prawidłowych wzorców z dzieciństwa. Wciąż według mnie za mało uwagi przykładamy do tego jak dzieciństwo ma ogromny wpływ na nasze dorosłe życie. 

 

W tym artykule jest piękne zdanie, jak ważna jest sztuka okazywania uczuć, miłości i czułości. Przypomniało mi to o utworze Igora Herbata o tytule "Jasny", który napisał po narodzinach swojego syna. Piękny tekst, ja osobiście też uwielbiam wrazliwość i teksty Igora. Ktoś pod video z tym utworem, dodał komentarz o treści" Gdyby tak nasi ojcowie potrafili powiedzieć chociaż, że nas kochają", dla mnie to zdanie wyraża więcej niż tysiąc słów. Nie umiemy mówić o swoich uczuciach, emocjach, jeśli nikt nas tego nie nauczył w dzieciństwie spróbujmy jako dorośli podjąć tę próbę nauki dla naszych bliskich, przyjaciół, partnerów czy dzieci. 

Mając takie a nie inne doświadczenia z dzieciństwa zrobię wszystko co będę mogła, aby jeśli kiedyś będę miała dzieci ustrzec je przed losem braku obecności Taty w ich życiu. 

Edytowane przez Lawendowa
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 17.01.2021 o 21:03, Yolo napisał:

Ludzie zbyt idealni są nudni, dobrze być lekko pojebanym;)

 

Póki co, i tak nieźle że zerwałaś z tym sztucznym, wyidealizowanym wizerunkiem. Nie każdy by się tak przyznał, masz jaja.

Fck, Yolo, jak ja nie znoszę takich słów, działają niczym płachta na byka.?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za link. Zapoznam się. 
Już dorzucę urocze video, które zgarnia b.pozytywny odzew mężczyzn, w tym i mnie, baby. O to chodzi : ojciec pokazuje świat i uczy świata. 


Ostatnio zdiagnozowałam przyczynę stanów lękowych u 11-letniego syna mojej znajomej : brak interakcji z ojcem, nadopiekuńczość matki.

Mężczyzna jako ojciec jest bardzo potrzebny naszej kulturze, czy nawet cywilizacji. Jordan Peterson porusza wzorzec ojca - "rodzic, który w zdrowy sposób wypycha dziecko ku światu". 

Mentalny brak ojca spowodował u mnie :
- braki emocjonalne/uczuciowe;
- kompletne nieodnalezienie się w relacjach damsko-męskich, co spowodowało, że desperacko szukałam kogokolwiek, do seksu (myślałam, że jeśli komuś się spodobam na tyle, że będzie chciał ze mną pójść do łóżka, to znaczy, że jestem kobietą). Historię z byłym znacie. 
- zakodowanie nieprawidłowego wzorca mężczyzny, ojca, męża. Moja podświadomość do dzisiaj kojarzy mężczyznę z "oszustwem", "olaniem", "uzurpacją". Oczywiście świadomie wiem, że tak nie jest, ale podświadomość jest silniejsza, więc moją regularną pracę nad łbem systematycznie weryfikuje mimowolna reakcja wqrwu, oburzenia i chęci zemsty;, gdy dostane jakiś bodziec z zewnątrz (np.plotkę o tym, że znajomy zdradził ciężarna żonę).
- domniemam, że moje wysokie libido nie tylko wzięło się z wysokiego testo, co z podświadomego braku czułości ze strony ojca. Brzmi trochę ohydnie zbereźnie, ale być może Freud ma rację, że wiele dysfunkcji/anomali w życiu seksualnym bierze się z deficytów emocjonalnych/uczuciowych w relacji z rodzicem (podświadomość w jakiś sposób chce nam zrekompensować deficyt). Ostatnio czytałam badania dot.seksoholizmu/nimfomani. Mózg kobiet, które miały więcej niż dwóch ojczymów; ojciec biologiczny nie chciał utrzymywać z nimi kontaktu/relacji częściej popadały w zaburzenia odżywiania, czy też wchodziły w układy towarzyskie, które polegały na kompulsywnej chęci uprawiania seksu. 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie wiem, nie znam się, ale ostatnio doszłam do wniosku, że te całe dzieci prlu mają zniszczone życie i psychike (były bite kablem od prodiża, przez rodziców, przez nauczycieli), wydali na świat dzieci, które też  skrzywili bo alkoholizm, przemoc, która przecież jest zajebista. Najgorszy sort, najgorsze warunki dla rozwoju dziecka. Taaa, wygodnie zwalić na równouprawnienie, a ja widzę problem właśnie w tym.

W ogóle czemu Ci ludzie są wszyscy bezkarni i Ci nauczyciele?

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 miesięcy temu...
W dniu 22.01.2021 o 08:25, Lalka napisał:

Ja nie wiem, nie znam się, ale ostatnio doszłam do wniosku, że te całe dzieci prlu mają zniszczone życie i psychike (były bite kablem od prodiża, przez rodziców, przez nauczycieli), wydali na świat dzieci, które też  skrzywili bo alkoholizm, przemoc, która przecież jest zajebista. Najgorszy sort, najgorsze warunki dla rozwoju dziecka. Taaa, wygodnie zwalić na równouprawnienie, a ja widzę problem właśnie w tym.

W ogóle czemu Ci ludzie są wszyscy bezkarni i Ci nauczyciele?

 

 

 

Przecież od wieków kary cielesne dla dzieci były dozwolone. Nikt się nad tym nie zastanawiał, BO w tym byli wychowani.. Zaczęło się to zmieniać, bardzo powoli i topornie, ale w końcu ludzie zaczęli być bardziej świadomi w temacie przemocy. "Ustawa z 10 czerwca 2010 r. o zmianie ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie oraz niektórych innych ustaw (Dz. U. Nr 125, poz. 842) znowelizowała Kodeks rodzinny i opiekuńczy, poprzez dodanie art. 96 1 w następującym brzmieniu: „osobom wykonującym władzę rodzicielską oraz sprawującym opiekę lub pieczę nad małoletnim zakazuje się stosowania kar cielesnych

Używam tego argumentu jak zdarzy się, że mój młody jest nieznośny i jakiś inteligent zasugeruje, że on by wpierdolił i byłby spokój. Może krotkofalowo to dzialało, ale jakie blizny zostawiło w głowie to ważniejsza sprawa..

 

Ja miałam fajnego tatę, który mimo wyjazdów na jakieś poligony, to jak był w domu spędzał z nami na maksa czas. Więc generalnie miałam bardzo dobry model, więc sie w temacie nie łapię.

Mam natomiast córkę, i ona widuje swojego tatę raz w miesiącu na weekend. To nie jest wystarczająco żeby zbudować mega więź, ale liczę na to, że mimo takiej a nie innej sytuacji będzie dobrym dla niej tatą. Kupiłam mu nawet książkę o relacji tata-córka, w sumie nie pamiętam tytułu czy autora, ale wpadłam na nią w księgarni kiedyś i była napisana przez jakiegoś doktora, który (z opisu) kładl nacisk na to by pokazać dlaczego psychika dziewczynki potrzebuje taty i dlaczego jego obecność jest niezbędna dla jej rozwoju emocjonalnego. Nie wiem czy przeczytał, wpływu na innych ludzi nie mam. Ale obserwuje ich czasami i nawet mimo tych niewielu chwil ktore mają dla siebie mają fajny kontakt. Ostatnio mała siedziała mu na kolanach i ni z gruchy ni z pieruchy wypaliła "Tatuś, ja będę zawsze obok ciebie, jak ci wypadnie sztuczna szczęka jak będziesz stary to ci ją tez podam" 😅

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.