Skocz do zawartości

Medytacja - praktyka, korzyści i zagrożenia


Rekomendowane odpowiedzi

Zauważyłem, że spora część z Was przyznaje się na forum do praktykowania jakiejś formy medytacji i postanowiłem, żebyśmy porównali nieco nasze doświadczenia w tym zakresie. Myślę, że lektura takiego tematu może się również przydać osobom, które rozważają rozpoczęcie takiej praktyki, ale nie wiedzą jak zacząć. Z racji wieloletniego zainteresowania i "praktykowania" (aczkolwiek nie jest to właściwe słowo - o czym w dalszej części tego wpisu) medytacji doświadczyłem na własnej skórze zarówno jej pozytywnego, jak i niekorzystnego działania (w tym przypadku na szczęście w bardzo ograniczonym zakresie), chciałbym zatem zwrócić Wam uwagę na oba te aspekty. Podczas własnej praktyki popełniłem też chyba wszystkie możliwe błędy, przed którymi chciałbym Was ustrzec.

Zacznijmy na zachętę od największych plusów medytacji. O zdrowotnych właściwościach medytacji napisano całe tomy, więc ten aspekt pominę - rozpisuje się o tym cały internet. Z mojego doświadczenia systematyczna, kilkumiesięczna praktyka medytacji trwającej przynajmniej kilkanaście minut dziennie to przede wszystkim (aczkolwiek nie wyłącznie):

a) poprawa koncentracji i umiejętności skupienia się,

b) uspokojenie emocji,

c) wspomaganie leczenia zaburzeń lękowych (medytacja nie zastąpi jednak terapii czy farmakologii),

d) urealnienie widzenia rzeczywistości,

e) stabilizacja poczucia wewnętrznej spójności,

f) ważne dla forumowych singli - oswojenie doświadczenia samotności.

Im dłużej i intensywniej medytujemy tym oczywiście korzyści jest więcej. Intensywna praktyka medytacyjna umożliwi nam m.in. uzyskanie trzeźwości emocjonalnej i poczucia harmonii, głębokiego porządku świata (mniejszy wkurw na otaczającą nas rzeczywistość).

Żeby jednak nie było tak kolorowo systematyczne praktykowanie medytacji pociąga za sobą również pewne zagrożenia, o których trzeba wspomnieć:

a) medytacja bywa traktowana nieświadomie jako ucieczka przed trudnościami życia codziennego ("będę medytował godzinę dziennie i problemy same się rozwiążą") - tak się niestety nie stanie, problemy prędzej czy później nas dopadną i będą domagać się właściwego rozwiązania,

b) jeśli traktujemy medytację jako sposób na ucieczkę od trudnych emocji, bólu i przeżywanie wyłącznie stanów głębokiej szczęśliwości pogłębimy jedynie naszą zdolność do tłumienia tych niechcianych stanów emocjonalnych (częstym objawem takiego stanu jest towarzyszące nam uczucie odrealnienia, wyobcowania),

c) należy mieć świadomość, że podczas prawidłowo wykonywanej medytacji dochodzi do uwolnienia zablokowanych, niechcianych uczuć, wspomnień, lęków, traum i nie ma bata - zaczniemy przeżywać je na nowo, często nawet w trakcie snów; jeśli nie znamy dobrze naszej własnej historii i nie mamy świadomości tych emocji nasz organizm z pewnością odpali mechanizmy obronne, żeby "uchronić" nas przed ich ponownym przeżywaniem; dla przykładu - moja koleżanka, która doświadczyła w dzieciństwie potężnej traumy doznała w trakcie swojej praktyki medytacyjnej takiej blokady, że wmówiła sobie stan ciągłej cudowności i obecnie (pomimo, że jej życie prywatne całkowicie się sypie) rozmawia z duchami, "własnymi aniołami", przytula się w lesie do drzew i rozmawia z roślinami doniczkowymi - nie da się z nią wytrzymać dłużej niż 2 minuty,

d) podczas intensywnej praktyki medytacji ilość bodźców i ich siła może zalać naszą świadomość, co może prowadzić wręcz do destabilizacji psychicznej, jeśli nie będziemy potrafili się od tych bodźców oddzielić i ich bezstronnie obserwować.

Na przykładzie mojej koleżanki można powiedzieć jasno - celem medytacji nie jest doprowadzenie nas do stanu nieprzemijającej szczęśliwości ani zwiększenie naszej wyjątkowości. Medytując uczymy się być z tym, co jest - nawet jeśli jest to ból psychiczny czy lęk. Medytacja nie sprawi, że będziemy w swoim życiu doświadczać wyłącznie pozytywnych doznań. Musimy pamiętać, że wszelkie próby tłumienia niechcianych myśli i uczuć mogą odnosić odwrotny skutek - paradoksalnie, możemy doświadczać jeszcze większej ilości tych niechcianych stanów psychicznych.

Medytacja jest definiowana na różne sposoby, w zależności od danej szkoły medytacyjnej - "trening umysłu", "trening świadomości", "technika relaksacyjna", "obserwacja umysłu". Dla mnie jest to po prostu "pozostawanie w zgodzie z procesem życia wewnątrz i na zewnątrz nas". Podchodząc do medytacji jak do techniki, kolejnej czynności w naszym życiu, kolejnego zadania do wykonania nie doświadczymy wielu z jej pozytywnych skutków.

I w tym miejscu dochodzimy do podstawowego błędu, który popełniają zarówno początkujący, jak i nawet zaawansowani adepci medytacji. Popełniałem go bardzo długo i byłem wręcz na siebie wściekły, że zamiast czuć odprężenie po każdej medytacji czułem jeszcze więcej napięcia. Tym błędem jest mobilizacja, wynikająca z traktowania medytacji właśnie jak kolejnego zadania do wykonania. "Ok, teraz 20 minut pomedytuję, a potem odśnieżę podjazd do garażu". To tak niestety nie działa.

Pewien mądry facet, którego medytację zaprezentuję na końcu tego wpisu nauczył mnie kiedyś, żeby przed każdą medytacją powtarzać sobie "nie musisz się mobilizować, bo w tym wypadku żadne zadanie nie zostanie wykonane", "nie musisz się koncentrować, wystarczy obserwacja tego, co jest bez napięcia". Ta jedna drobna rzecz całkowicie zmieniła moją praktykę i pozwoliła czerpać korzyści z medytacji.

Innym błędem jest fiksacja na określonej technice medytacji, która nam wybitnie nie podchodzi np. obserwacji własnego oddechu. Ta technika sprawiała mi wiele problemów - stale kontrolowałem oddech, modyfikowałem go, oddychałem w sposób "siłowy", wymuszony, nie pozwalałem oddechowi po prostu "wydarzać się". Mój umysł stale błądził, a ja byłem w stanie prześledzić świadomie raptem kilka oddechów, po czym znowu oddawałem się rozważaniom o dupie Maryni.

Dużo lepsze efekty osiągnąłem podczas zwykłej obserwacji doznań w ciele - tworzenia mapy doznań (uczucie gorąca, zimna, twardości, miękkości, płynności), zwracania uwagi na poziom napięć w ciele (praktykując to zauważycie, że w przypadku płytszych napięć już sama ich obserwacja może znacznie obniżyć ich poziom!), obserwowanie emocji (czym jest lęk, jak objawia się w ciele - czasem zwykłe zwrócenie uwagi na daną emocję powoduje jej uwolnienie z naszego ciała). Bycie z tym co jest - pozwalanie sobie na słyszenie dźwięków, na doświadczanie ciężaru własnego ciała (uczucie grawitacji i jej działanie na nasze ciało to doskonały przedmiot medytacji!), przenoszenie uwagi na zmysł dotyku, węchu.

"Praktykuję" tak przynajmniej raz dziennie w sposób "formalny", zazwyczaj tuż po przebudzeniu.

Zwracam jednak uwagę, że takie podejście do medytacji nie wymaga zagospodarowania specjalnego czasu i miejsca na praktykę. Być z tym co jest możesz być zawsze - siedząc w kolejce do lekarza zamiast wyciągać cegłę i przeglądać media społecznościowe możesz próbować dostroić własną uwagę do uczucia ciężaru swojego ciała na krześle czy do dźwięków otoczenia i wykorzystać ten czas na detoks dla własnego umysłu. Spróbujcie kiedyś tak postępować przez tydzień w każdej wolnej chwili, a poczujecie znaczny spadek napięcia - źródło lęku siedzi w głowie i związane jest z uciekaniem myślami w przeszłość lub w przyszłość. Zgoda na to, co w danej chwili już jest - czy jest to akurat uczucie bolących pleców czy swędzącego ucha - poziom tego lęku obniży. Ta "technika" ułatwi Wam odzyskanie kontaktu z własnym ciałem, a tym samym z własnymi emocjami.

Nie trzeba medytować w pozycji siedzącej ze skrzyżowanymi nogami. Po pierwsze - to średnio wygodna pozycja (co przekłada się na jakość doznań w ciele), a po drugie - trochę szkoda kolan. Wystarczy pozycja siedząca z prostymi plecami. Ja wiele bardzo głębokich medytacji miałem podczas porannego leżenia w łóżku.

Na zakończenie medytacja, która wykorzystuje powyższe elementy - nigdy nie byłem tak zrelaksowany jak po pierwszym wykonaniu tej medytacji. Polecam również inne medytacje tego autora na youtube, Marcin wie o medytacji bardzo wiele.

 

 

Dajcie znać jak u Was z praktyką medytacyjną - co zmieniła w Waszym życiu i w jaki sposób oraz jak często praktykujecie.

 

 

  • Like 2
  • Dzięki 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Ja od jakiegoś czasu praktykuję. Popełniam ten sam błąd o którym piszesz. Na razie skupiam się na oddechu i ciele na oświecenie jeszcze przyjdzie czas :)

Praktykuję codziennie. Czasami naprawdę jestem odprężony a czasami myśli pojawiają się jak szalone. Skupiam się na ich obserwowaniu a nie analizowaniu i przeżywaniu.

 

Korzystam z tego:

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Super temat i świetna robota przy tym tekście!

 

Moim zdaniem zagrożenia i wady biorą się z tąd, że osoba chce użyć medytacji do czegokolwiek innego niż pogłębienie własnej świadomości.

 

U mnie problemem jest poczucie winy/straty  gdy w danym dniu nie uda mi się złapać na byciu w stanie medytacyjnym, bo jest to dla mnie ważne.

 

Tak jak pisałeś  - nie ma sensu się fiksować na metodzie.  Mi pasuje zasada, że każda metoda dobra, tylko żeby być poprostu świadomym. Ja sobie mieszam różne techniki - jak mi podejdzie - nawet prosta modlitwa do Boga jest dla mnie medytacją.

 

Pracuję nad tym żeby uzyskać poziom medytacji pasywnej, czyli dzieje się samoistnie i nie muszę stosować jakiś wyszukanych technik czy wydzielać czasu na medytację. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 tygodni później...

@Cloud7 @RedChurchill @Lucjusz @spitfire zachęcam do zapoznania się z poniższym tekstem Alana Watts'a, nie spotkałem się nigdy z lepszym opisem tego czym jest medytacja i na czym polega jej "praktyka":

 

"To, co nazywamy medytacją lub kontemplacją - to lepsze słowo - tak naprawdę powinno być zabawą. Mam pewną trudność z przekazaniem tej idei, ponieważ większość ludzi podchodzi do tego z religijną powagą - a musicie rozumieć, że nie jestem poważną osobą. Mogę być szczery, ale nigdy poważny, gdyż nie uważam, by wszechświat był poważny.
Więc problem pojawia się głównie dlatego, że różne istoty biorą siebie na serio zamiast w duchu zabawy. Koniec końców musisz spoważnieć, jeśli myślisz, że coś jest desperacko ważne, ale będziesz tak uważał tylko wtedy, gdy będziesz obawiał się to stracić. W pewien sposób jednakże, jeśli boisz się coś stracić, to nie jest to warte posiadania. Są ludzie, którzy żyją w strachu, ponieważ boją się śmierci. Prawdopodobnie nauczą swe dzieci tego samego, a te z kolei nauczą swoje żyd w ten sposób. I tak dzieje się w kółko i w kółko.

Pozwól mi spytać, czy będąc Bogiem, byłbyś poważny? Czy chciałbyś wtedy, by ludzie traktowali cię, jakbyś był kimś poważnym? Czy chciałbyś, by się do ciebie modlono? Pomyśl o tych wszystkich okropnych rzeczach, które ludzie mówią w swych modlitwach. Czy chciałbyś ciągle tego wysłuchiwać? Czy zachęcałbyś ich do tego? Nie, nie gdybyś był Bogiem.

W ten sam sposób medytacja nie należy do rzeczy, do których ludzie mieliby podchodzić na poważnie. Nie ma ona żadnego celu i nie jest podobna do tenisa czy gry na pianinie, które ćwiczy się, by osiągnąć jakiś stopień perfekcji. Ćwiczysz muzykę, by stad się w niej lepszym, a może nawet z zamiarem, by pewnego dnia wyjść na scenę. Lecz medytacji nie uprawia się w ten sposób, gdyż w tym przypadku nie jest to już medytacja.

Praktyka medytacji

Jedynym sposobem mówienia o praktyce w kontekście medytacji jest użycie słowa "praktyka" w tym samym znaczeniu, kiedy ktoś mówi, że praktykuje medycynę. To jego sposób życia, jego powołanie i robi to niemal każdego dnia. być może czyni to w ten sam sposób dzień za dniem - i to jest w porządku również w przypadku medytacji, ponieważ w medytacji nie ma właściwej drogi I nie ma pojęcia czasu.
W praktykowaniu i uczeniu się różnych rzeczy czas jest zwykle istotny. Próbujemy robić coś jak najszybciej, nawet odkrywamy szybsze sposoby uczenia się tych rzeczy. W medytacji taka szybsza nauka nie ma najmniejszego znaczenia, ponieważ nasza uwaga jest zawsze skierowana na teraźniejszość I choć z czasem może pojawić się wzrost, to jest to ten sam wzrost co w przypadku rosnącej rośliny.

 

Istotny proces

To jest początek medytacji. Nie wiesz, co miałbyś robić, więc co robisz? Cóż, jeśli nie wiesz co, to obserwujesz. Po prostu obserwujesz, co się dzieje.
Kiedy ktoś gra muzykę, to słuchasz. Idziesz za dźwiękami i w końcu rozumiesz muzykę. Sedno nie może zostać wyjaśnione słownie, gdyż muzyka to nie słowa, lecz po jakimś czasie słuchania rozumiesz jej sedno, którym jest muzyka sama w sobie.
W dokładnie ten sam sposób możesz słuchać wszystkich doświadczeń, ponieważ jakiekolwiek one są, stanowią wibracje docierające do ciebie. W rzeczy samej ty jesteś tymi wibracjami i jeśli naprawdę czujesz, co się dzieje, to twoja świadomość siebie i wszystkiego innego jest zupełnie taka sama. Mamy dźwięk, wibrację i wszelkie jej rodzaje o różnych pasmach spektrum. Mamy wibracje wzroku, emocji, dotyku - wszystkie te rzeczy przychodzą razem i są faliste, wszystkie zmysły są faliste, a ty jesteś formą w falowaniu, a forma ta jest obrazem tego, co teraz czujesz. Tak to wszystko się ma - czy na to zwracasz uwagę, czy nie.

Teraz, zamiast pytać, co powinieneś zrobić, tylko doświadczasz tego, bowiem któż może wiedzieć, co należałoby z tym zrobić? By wiedzieć, co z tym zrobić musiałbyś wiedzieć wszystko, a że tak nie jest, to możesz zacząć jedynie od obserwowania. Obserwuj, co się dzieje, nie tylko na zewnątrz, lecz także w środku. Postrzegaj swe własne myśli, reakcje, emocje odnośnie rzeczy zewnętrznych, jakby one same były czymś zewnętrznym. Ty tylko obserwujesz. Idź za nimi i po prostu patrz, jak one postępują po sobie.

Możesz powiedzieć, że to trudne i że nudzi cię to obserwowanie. Lecz jeśli siedzisz dość spokojnie, to obserwujesz po prostu to, co się dzieje: wszystkie zewnętrzne dźwięki, wszystkie kształty i światła przed twymi oczami, wszystkie wrażenia na swej skórze, pod skórą, burczenie w brzuchu, myśli w twojej głowie - ta paplanina, paplanina, paplanina. "Powinienem pisać list do takiego a takiego... powinienem był zrobić to i tamto..." - wszystko to się dzieje, ale ty to tylko obserwuj.

Mówisz do siebie "To jest nudne", ale obserwuj i to. Co to za zabawne uczucie, które sprawia, że mówisz, że się nudzisz? Gdzie ono jest? Gdzie je czujesz? "Powinienem robić coś innego zamiast tego." Co to za uczucie? W której części twego ciała ono się znajduje? W twej głowie, brzuchu czy w twych stopach? Gdzie ono jest? Uczucie nudy może być bardzo interesujące, jeśli w nie wejrzysz.

Po prostu obserwuj wszystko dziejące się bez jakichkolwiek prób wpływania na to, bez osądzania, bez nazywania tego dobrym lub złym. Tylko obserwuj. I to jest istotny proces medytacji."

  • Like 4
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Od około 1,5 tygodnia praktykuję medytację. Dodatkowo na rozkładzie "Technika Uwalniania" Hawkinsa. 

 

Odnoszę wrażenie, że doznaję coraz głębszego wyciszenia i zaczynam nawiązywać równorzędną walkę ze swoim neurotyzmem, powiązanym z nim strachem, z gonitwą myśli i szumami w głowie. Czuję mniej napięcia i mniej myślę, zaczynam bardziej doceniać wszystko co mnie otacza. Oczywiście żeby nie było, nie napalam się na jakieś natychmiastowe oświecenie xD Natomiast czuję, że być może znalazłem dobrą drogę do dalszej pracy nad sobą. 

 

Dzięki @lync za polecenie kanału Klaudii Pingot. Medytuję sobie na zmianę z nią i z Małgorzatą Mostowską :) 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ktoś wrzucał tu na forum książkę The Mind Illuminated by Culadasa (John Yates, Ph.D.), Matthew Immergut, Jeremy Graves (2017), powoli ją czytam i jest tam mnóstwo przydatnych rzeczy, bez zbędnego pieprzenia.

Cały proces powolutku za rączkę. Jak ktoś ogarnia ang to niech bierze. Choć zachęcam również do korzystania z tłumaczy online, ostatnio z ciekawości sprawdzałem i jeśli ktoś ma słaby ang to może smiało korzystać

 

47 minutes ago, Sugar Johnson said:

Dodatkowo na rozkładzie "Technika Uwalniania" Hawkinsa

 

Ja czytam teraz ,,Siła czy moc" jestem trochę sceptycznie nastawiony, nie długo zacznę techniki uwalniania. Jak skończysz mógłbyś coś skrobnąć.  Dużo osób poleca Hawkinsa, mało piszę konkretnie co i jak.

 

Edytowane przez PoProstuMarek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, PoProstuMarek napisał:

 

 

 

Ja czytam teraz ,,Siła czy moc" jestem trochę sceptycznie nastawiony, nie długo zacznę techniki uwalniania. Jak skończysz mógłbyś coś skrobnąć.  Dużo osób poleca Hawkinsa, mało piszę konkretnie co i jak.

 

 Służę pomocą :) na polskiej grupie Hawkinsa pewien użytkownik dobrze opisał czym jest uwalnianie. Od razu zaznaczam, że tekst nie jest mój, ale uważam, iż świetnie opisują on proces uwalniania. Ogólnie jeśli ktoś załapie tą jedną technikę to zasadniczo wszystkie książki o duchowości i inne praktyki może śmiało odstawić na bok. Nie ma szybszej drogi rozwoju.

 

"Istota uwalniania" Na czym polega uwalnianie i jak efektywnie uwalniać?
Uwalnianie to pozwalanie, poddanie się, czyli całkowite puszczenie oporu i kontroli danej energii - uczucia - emocji. Żeby puścić opór i kontrolę (poddać się, w domyśle - Bogu), trzeba mieć zaufanie, że cokolwiek się stanie, będzie O.K., że będzie dobrze. Gdy nie ma zaufania do Siły Wyższej, (gdy ma się spaczony jej obraz) to trudno coś takiego zrobić. Lęk jest wtedy zbyt duży i chęć - pragnienie kontroli wynikające z tego strachu-lęku jest zbyt duże. Grunt to nie wywierać na siebie i emocje - uczucia presji. Totalnie akceptować, pamiętając o rozluźnianiu mięśni - to bardzo ważne. Napięte mięśnie podczas procesu uwalniania oznaczają opór. Bądź uważna/uważny. Wyczuj się w energię, która zasila daną emocję i pozwól jej trwać. Pozwól, by samo się działo!
Odpuść wszelkie staranie się! Ty tylko obserwuj i rozluźniaj mięśnie (nie - działaj). Bo w uwalnianiu chodzi o to, by samo się działo, a nie o to, żeby kontrolować: teraz ta emocja i tylko ta!
Przecież żeby coś puścić, trzeba czasem, a nawet często pozwolić odejść czemuś innemu. Nie możesz kierować tym procesem, bo to nie wyjdzie. Czyli puść kontrolę i poddaj się!
 
Jeśli coś jest dla nas zupełnie nowe, to warto rzeczywiście czytać kilka razy, oczywiście, jeśli uznamy, że coś jest tego warte , bo umysł ma tendencje do nie zauważania tego, co dla niego niewygodne. A uwalnianie to coś naprawdę nowego dla większości umysłów i trzeba się tego nauczyć. Po pierwsze dlatego, że uwalnianie to zupełnie nowy sposób (dla większości osób dorosłych, bo dla dzieci nieskażonych przystosowaniem jest on naturalny) postępowania z uczuciami-emocjami i innymi odczuciami (akceptuje się je, a one odchodzą, a nie jak do tej pory - tłumi, bądź wyraża).  A w ogóle w uwalnianiu chodzi o zupełnie nowe, niezrozumiałe dla umysłu, podejście do problemów, stłumionych - niechcianych uczuć - emocji, dolegliwości fizycznych, itd. Do tej pory postępowaliśmy z nimi w ten sposób: nieświadomie uciekaliśmy, walczyliśmy, omijaliśmy, chcieliśmy jak najszybciej się tego pozbyć, itd., a teraz mamy to przyjmować więcej i więcej, wchodzić i jeszcze się w tym relaksować.
 
To dla umysłu nie do przyjęcia, dlatego się przed tym broni.
Przykład: Gdy mówimy: Uwolnij radość, to co myślimy? Że zaraz ten ktoś poczuje radość i będzie się cieszył, (dlatego Coca Cola wykorzystuje ten slogan jako reklamę). A gdy mówimy: uwolnij smutek, to myślimy odwrotnie: że ten smutek sobie zaraz pójdzie. A tymczasem nie ma tu różnicy. Jak coś uwalniasz, to musisz to poczuć, nie ma innej możliwości żeby to uwolnić.
Trzeba pozwolić się temu opanować i nie - działać. Odpuścić wszelką chęć - pragnienie zmiany tej energii i chęć pragnienie uwolnienia tej energii, Wtedy to odejdzie. Jeśli tylko nie będziemy temu stawiać oporu, np. napinając mięśnie. Podtrzymywać można bądź to przywiązaniem (np. do radości jesteśmy przywiązani, dlatego nie odchodzi, bo jej nie pozwalamy zazwyczaj), bądź awersją (np. do smutku - tutaj działa to tak, że nie chcemy go czuć, więc zaciskamy mięśnie, blokujemy się na jego odczuwanie i to go zatrzymuje w nas.
 
Umysł musi to zaakceptować, chodzi i o to, żeby umysł się wyłączył i żeby skupić się na odczuwaniu, a nie na myśleniu. Nie akceptujesz uczuć - emocji, bo blokujesz je ze strachu - lęku.
Co prawda nie wypierasz ich całkowicie, ale jednak nie pozwolisz im z Ciebie wyjść - uwolnić się. Akceptacja to pozwalanie by je poczuć całym sobą, bez żadnego blokowania. Uczucia - emocje ujawniają się nie tyle w psychice, ile w ciele. Akceptacja emocji polega, więc na tym, żeby pozwolić ciału odpowiednio reagować i całkowicie puścić chęć - pragnienie kontroli. Zacznij najpierw od obserwacji siebie, co robisz, gdy pojawia ci się jakieś tzn. nieprzyjemne odczucie. Co wtedy do siebie mówisz, jak reagujesz, czy go wypierasz, czy może siebie uspokajasz, a może je analizujesz.
Czuj wszystkie emocje w ciele i akceptuj je rozluźniając przy tym mięśnie, i to wystarczy, żeby je puścić!
 
  • Like 2
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 20.05.2021 o 17:14, Sugar Johnson napisał:

Dzięki @lync za polecenie kanału Klaudii Pingot.

Ja to na razie odpuściłem. Myślę, że jednak trzeba mocno uważać z tymi metodami pracy z podświadomością. Szczególnie w przypadku zaburzeń snu i medytacji "życzeniowych" typu polecenia do podświadomości / autohipnoza, które wbijają mózg w stan alfa. Ludzki umysł jest mocno złożony i może być trudno przewidzieć konsekwencje czegoś, co wydaje się oczywiste w realizacji. Nawet nie wiesz jakimi ścieżkami potrafi pójść umysł, który wpadnie w specyficzną pętlę myśli i emocji.

 

Są pewne okoliczności, w których może się to okazać odwrotne w skutkach. Ja zaliczyłem mega lękowo-psychotyczne stany. Wyobraź sobie zjazd w którym jesteś jednocześnie mega zmęczony, mega pobudzony. Brak możliwości zaśnięcia i odpuszczenia kontroli, a dookoła dzieją się dziwne okoliczności.

Trudno mi teraz ocenić, czy praca z takimi nagraniami pomogła mi w jakimś stopniu to opanować, czy też odwrotnie - przyczyniła się do ich pogłębienia.

Teraz to mi się bardzo słabo kojarzy, w zasadzie to jest jak praca z wysokimi napięciami. Nie dla każdego, a ryzyko jest i trzeba cholernie uważać.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 tygodni później...

Panowie odpuściłem medytację na 3tyg .

 

Mam straszne wyrzuty sumienia -  zawaliłem coś, a równocześnie mam tą presję - nie wiem czy to etap wyrabiania nawyku czy moze to, że faktycznie nawalam w temacie, który postawiłem sobie na pierwszym miejscu na obecnym etapie mojego życia. Odczuwam złość i jestem agresywny, bo zmarnowałem coś ważnego. 

Edytowane przez RedChurchill
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.