Skocz do zawartości

Szukanie świętego Graala czy brak uczuć wyższych


Rekomendowane odpowiedzi

Cześć wszystkim! Mam zagadke. W tym roku będę miał 32 lata. W moim życiu było kilka - kilkanascie?? przelotnych relacji, w tym cztery stałe partnerki. Problem w tym, że żadnej z nich nigdy nie kochałem i już trace nadzieję na to, że kiedykolwiek się zakocham. Wiem, ze tu na forum to nieco niepopularne, ale chcialbym to przezyc, nawet wiedzac ze dostane po mordzie   Nigdy nie czułem jakiegos ogromnego szczęścia czy radości z bycia z kimś - zazwyczaj czułem zmęczenie, takie że związek uwłacza a nie daje szczęścia itd. 

 

U mnie występuje coś takiego jak LEKKIE zauroczenie, przeważnie wyglądem i jest ono na samym początku, gdy dziewczyna bardzo mi się podoba. I w sumie jak dana dziewczyna tez jest mną zainteresowana to ja tracę 90% zauroczenia.  Chyba lubie fantazje odnosnie dzieczyny na podstawie jej super wygladu.

 

Jedyna ,,miłość??!?!" którą czułem to było kiedy jedna dziewczyna kopnęła mnie w d***po 2 latach związku, potem wróciliśmy do siebie, ale cały czas czułem niepewność że ona może ode mnie odejść. Wtedy za nią latałem (bylem niedoswiadczonym debilem, wiem), ale będąc z nią w związku przed rozstaniem nie czułem żadnej chemii.

 

Teraz jestem w kolejnej relacji od prawie 2 lat. Dobrze mi z tą dziewczyną, ale czy kocham ? Nie wiem. Ja znowu nie czuje tego czegoś. Cały czas miałem nadzieję, że przecież to coś musi przyjść, bo  panna jest naprawdę ok. Zaznaczę, ze bardzo mi się spodobała (dałbym 9/10 z wyglądu). Ja tez jej sie bardzo spodobałem i w sumie nie było wielkiej walki o jej względy, tylko wszystko płynnie przeszło w związek. Seks ok, porzadanie seksualne: bylo i  jest - bez tych kwestii na tak, w ogole bym nie wchodzil w zwiazek. 

plusy: 

- z domu gdzie są normalne relacje miedzy rodzicami

- panna ogarnięta zawodowo: dobrze zarabia, jest ambitna 

- nie ogranicza faceta

- nigdy w życiu mnie nie okłamała w jakiejkolwiek kwestii: chyba największy plus. Oczywiście wiem, ze nie znaczy to, ze zawsze tak będzie.  

- skromna i ułożona mimo świetnego wyglądu

- posprząta, ugotuje, dba o faceta

- mieszkamy razem i wydatki to 50/50

- nieco więcej inwestuje w związek niż ja

- razem uprawiamy sport. dziewczyna dba o siebie. Miala moment, ze sie zapuscila, ale szybko wrocila do formy. 

minusy:

- ma tylko 3 koleżanki z ktorymi sie spotyka. Jak mówi nie przywiązuje się do ludzi (jedynie super kontakt ma z rodzina i rodzeństwem). Woli cos ugotowac, poczytac ksiazke niz spedzac czas ze znajomymi. Bardziej typ domatorki. MA to plusy, ale tez moze byc w przyszlosci minusem. Poki co nie ogranicza mnie, bo jak chce to wychodze gdzies z kolegami, ale nie chcialbym sytuacji w przyszlosci, ze bedzie bazowala tylko na mnie

- Czasem porywcza (ja tez taki jestem, wiec klotnie czasem ciezko zalagodzic). Aczkowlwiek jak wie, ze nie ma racji to sama wyciagnie reke.  

- Brak konkretnych zainteresowan.  Dziewczyna nie jest glupia, ma ogolna wiedze o swiecie itp, sporo czyta, da sie porozmawiac na rozne tematy,  ale nie ma zadnej konkretnej pasji. 
 

Do sedna. Jak widze jakas inna super atrakcyjna panne to mam poczucie straty. Wydaje mi sie, ze z ta inna byloby mi lepiej. Ze poczulbym te mistyczne motyle w brzuchu, ze zakochalbym sie i bylibysmy razem szczesliwi. Mam poczucie, ze gdzies jeszcze na mnie czeka milosc. Z drugiej strony wydaje mi sie, ze to szukanie swietego graala. I wkurzam sie na siebie, bo nie potrafie cieszyc sie tym co mam. Moze po prostu to nie ta dziewczyna, moze jestem za duzym egocentrykiem skupionym na sobie i nie potrafie kochac? A moze zwiazek przyszedl mi za latwo i go nie doceniam? Troche sie przez to katuje, bo chcialbym to rozwiazac. Nie chce pannie rozwalac zycia jak okaze sie ze np. za rok tak naprawde zakocham sie w kims innym. Ale nie chce tez podejmowac jakichs gwaltownych ruchow. Dlatego prosze Panowie o przyjrzenie sie na sprawe z boku. PS: Przepraszam za brak polskich znakow w drugiej czesci wiadomosci, ale mam problem z klawiatura. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

44 minuty temu, yerodin napisał:

Problem w tym, że żadnej z nich nigdy nie kochałem i już trace nadzieję na to, że kiedykolwiek się zakocham

Poprzez zakochanie rozumiesz jakiś konkretny stan emocjonalny? Czym jest konkretnie dla Ciebie zakochanie? Co dla Ciebie w rzeczywistości oznacza to słowo? Zastanów się nad tym, ponieważ:

 

Ogólnie problem często polega na tym, że jako ludzie chcemy rzeczy, których nie ma. Mamy wyobrażenie pewnego upragnionego stanu rzeczy, który może nie mieć swojego odpowiednika w rzeczywistości i w taki sposób pędzimy całe swoje życia na poszukiwaniu rzeczy, które realnie nie istnieją, a są wyłącznie wytworem naszej bogatej wyobraźni. Co w konsekwencji prowadzi do braku zadowolenia, ze względu na niemożność zaspokojenia naszych pragnień. Taka Fatamorgana. 

 

Odpowiedz sobie czym konkretnie jest dla Ciebie miłość.

 

Edytowane przez Lucjusz
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, yerodin napisał:

Jak widze jakas inna super atrakcyjna panne to mam poczucie straty. Wydaje mi sie, ze z ta inna byloby mi lepiej. Ze poczulbym te mistyczne motyle w brzuchu, ze zakochalbym sie i bylibysmy razem szczesliwi.

 

Nie szukasz miłości, lecz "emocjonalnego haju". To co opisujesz, to tylko chemia mózgu, hormonalny haj. Na tym nie zbudujesz trwałego, szczęśliwego związku, bo zawsze będziesz miał poczucie, że gdzieś tam, za horyzontem jest lepsza opcja. Z takim podejściem, gdy haj zniknie (a pisał o tym Marek z tego co pamiętam w Kobietopedii bądź w "Co z tymi kobietami") - zaczyna się frustracja, brak szacunku, pretensje i kalkulacje jak tu więcej dla siebie ugrać w "związku", jak nakłonić drugą stronę do przepisania "na siebie" części majątku itd.

 

Wraca jak bumerang odwieczne pytanie: jakie są Twoje wartości? Co jest dla Ciebie ważne?
Czy wartością dla Ciebie jest to, aby "posiadać" u swego boku piękną (i tak się zestarzeje i co wtedy?), seksowną, pociągającą (z czasem minie) kobietę? Czy wartością dla Ciebie jest znalezienie wśród ponad ±3.5 miliarda kobiet żyjących na tej planecie najlepszej z możliwych opcji? Jeżeli tak, to nigdy nie zaznasz szczęścia ani spokoju (nie wspominając o miłości) - zawsze będzie ktoś, który będzie wydawał Ci się lepszą opcją i z tego powodu będziesz cierpiał (że tracisz lepsze możliwości) i powodował cierpienie u swoich partnerek.

 

W obecnych czasach z każdej strony media wmawiają każdemu, że jest "wyjątkowy", ["you're breathtaking" (sic!)], że każdy zasługuje na to co najlepsze tylko za to, ze się urodził, że zasłużył (pomimo niewłożenia żadnego wysiłku) na udany związek, na "motyle w brzuchu" i inne bzdury. REALITY CHECK: NIE JESTEŚ WYJĄTKOWY! Szczęście, udany związek czy miłość nie biorą się znikąd (ani z ugodzenia strzałą amora). Szczęście i miłość trzeba sobie (uwaga bardzo niepopularna opinia) wypracować. Miłość to wspólne pokonywanie przeciwności, to wspólne budowanie rodziny, związku. Dlatego też, w obecnych czasach rzadko można spotkać pary, które naprawdę wiedzą co miłość oznacza, gdyż wymaga ona poświęceń i wspólnego zrozumienia a nie podejścia w stylu "jak więcej wycisnąć dla siebie" czy "co z tego będę miał".

 

Miłość to nie motyle w brzuchu. Może to trochę krindżowy zespół w obecnych czasach (nie wiem, nie znam się. zarobiony jestem), ale przesłuchaj sobie stary kawałek Happysad'u "Zanim pójdę"

 

Edytowane przez oxy
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, yerodin napisał:

Wydaje mi sie, ze z ta inna byloby mi lepiej.

No właśnie wydaje Ci się. U sąsiada trawa zawsze bardziej zielona. Moim zdaniem masz spoko dziewczynę i szukasz dziury w całym. Niestety z każdą następną będzie tak samo, albo gorzej, wtedy będziesz żałował.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie twój związek też wydaje się być w porządku. Nie szukaj haju hormonalnego. To minie jak bracia wyżej napisali, wcześniej czy później. 

 

Ja mam jednak ważniejsze pytanie. Jak długo w swoim dorosłym życiu byłeś sam i jak się wtedy czułeś? Czy czegoś Ci brakowało? 

Edytowane przez Jonash
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Haj hormonalny trwa od 3 miesięcy do (rzadkość) 3 lat. Zawsze mija. Bo to prosta chemia w mózgu.

 

Rozumiem, co masz na myśli - po prostu chciałbyś to przeżyć. W końcu tyle się o tym mówi, pisze.

 

Ale nie pisze się (albo niedostatecznie często), że:

- to stan przejściowy

- prowadzi do głupich decyzji np. ślub bez intercyzy

- zaślepia na oczywiste wady (np. sprzeczność poglądów, brak zainteresowań partnerki)

 

Dlatego najlepiej to przeżyć za szczeniaka, kiedy ślub ci nie grozi i tylko musisz uważać, by dzieciaka nie zrobić.

W dorosłym wieku ten stan jest wręcz niepożądany - o przetrwaniu związku decyduje to, co rozwinie się PO haju.

 

Oczywiście można przeżyć haj i trafić w dobry LTR - tak trafia jednak mały % osób. Stąd te wszystkie rozwody i rozstania.

Nie szukaj haju. Będziesz zmieniał panie aż przeżyjesz go (bądź nie) a po nim okaże się, że zostawiłeś fajny związek dla jakiejś nudnej, roszczeniowej harpii.

 

Staraj się raczej rozniecić ogień z obecną. Co Ci w niej nie leży? Umiesz to nazwać? Bo pewnie coś jest, nawet, jeśli wymieniasz jej zalety.

Być może łatwiej będzie postarać się zmienić to, co Ci się w niej NIE podoba, niż szukać od zera.

 

Fajne kobiety to dziś rzadkość. jesli taką masz, to nie szukaj kwiatu paproci, bo go nie znajdziesz.

Edytowane przez Januszek852
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minutes ago, Januszek852 said:

W dorosłym wieku ten stan jest wręcz niepożądany

 

Szczera prawda. 

 

@yerodin

 

Nie ma czego żałować. Zakochanie chemiczne prowadzi mężczyznę do upadku, upokorzenia, uzależnienia, samych złych rzeczy. Co zakochany facet potrafi odjebać to na trzeźwo nie można tego ogarnąć. 

 

Proponuje abyś patrzył na swój związek pod kątem przyjaźni i wspólnych wartości. Jeśli jest między wami przyjaźń macie podobne poglądy to nie szukaj dziury w całym. 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, yerodin napisał:

Cześć wszystkim! Mam zagadke. W tym roku będę miał 32 lata. W moim życiu było kilka - kilkanascie?? przelotnych relacji, w tym cztery stałe partnerki. Problem w tym, że żadnej z nich nigdy nie kochałem i już trace nadzieję na to, że kiedykolwiek się zakocham. Wiem, ze tu na forum to nieco niepopularne, ale chcialbym to przezyc, nawet wiedzac ze dostane po mordzie

 

Haj hormonalny czyli program rozrodczy uruchamiany przez chemię w organizmie w momencie spotkania atrakcyjnej kobiety.

Ciesz się ,że to cię nie spotkało ile głupot mogłeś narobić jak przepisanie na dziewczynę dóbr, ciąża, umowę prawna zwaną małżeństwem

, z którego zyski dla mężczyzny są równe zero.

 

4 godziny temu, yerodin napisał:

Nigdy nie czułem jakiegos ogromnego szczęścia czy radości z bycia z kimś - zazwyczaj czułem zmęczenie, takie że związek uwłacza a nie daje szczęścia itd. 

 

Zapamiętaj związek, kobieta nie dają szczęścia to brednie powielane przez propagandę społeczną.

Szczęście to nawyk cieszenia się i wdzięczności.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak się ma motylki w brzuszku, to potrafi się zrobić nawet najgorszą głupotę byleby tylko uszczęśliwić tę drugą stronę, ale to złudne tak jak te motylki. To jak narkotykowy haj, ekstaza, która po jakimś czasie mija i masz szarą, smutną rzeczywistość, w której zostaniesz wydymany przez sąd rodzinny i myszkę. Ciesz się więc tym co masz skoro możesz i nie zaprzątaj sobie głowy scenariuszami z bajek Disneya czy komedii romantycznych, bo to fikcja. Wielu z nas w tym ja wiele by dziś dało, aby tego nie przeżywać po raz kolejny lub żeby to w przeszłości nas nie dopadło. No ale cóż zrobić skoro jesteśmy w tym miejscu jak to forum. Nie wypada życzyć przeżycia tego czegoś i powrotu tu z opisem tego jak to się skończyło.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Związek który opisałeś wydaje się być mega w porządku, problem wydaje się więc byćw Twojej głowie.

 

Moje dwa pomysły dlaczego nie czujesz haju hormonalnego:

 

1. Mężczyźni mają wgrane że muszą gonić za kobietą i się o nią starać, tak po prostu stworzyła nas natura - wzięte to z książki Bilion Wicked Thoughts, warta polecenia. Jeżeli więc związek przyszedł dla Ciebie za łatwo to nie czujesz tej nagrody, nie jest on dla Ciebie taki satysfakcjonujący jak powinien być "normalnie".

 

2. (moja opinia) - Pod względem czystej biologii wszystko się sprowadza w życiu żeby spłodzić bąbelka i przedłużyć gatunek. Może z jakiegoś powodu coś jest w Tobie nie tak i nie masz tej wewnętrznej chęci żeby mieć dzieci, przez co Twój mózg nie wprowadza Cię w haj hormonalny (który służy właśnie do tego aby Cię do spłodzenia dzieciaczka popchnąć). Wydaje mi się że jest nawet określenie na taki związek, gdzie para nie chce dzieci i skupia się tylko na karierze i zainteresowaniach. Rodzice mojej eks sprawiali takie wrażenie, ku jej nieszczęściu bo po poznaniu wydawało mi się że brakowało jej okazywania uczuć od strony rodziców. Usiądź i zastanów się nad dziećmi, obserwuj jakie emocje pojawiają się w Tobie jak wyobrażasz się w roli ojca.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, oxy napisał:

Miłość to nie motyle w brzuchu. Może to trochę krindżowy zespół w obecnych czasach (nie wiem, nie znam się. zarobiony jestem), ale przesłuchaj sobie stary kawałek Happysad'u "Zanim pójdę"

Zdecydowanie pasuje. Dobry (cały) wpis swoją drogą! ?

 

10 godzin temu, yerodin napisał:

Troche sie przez to katuje, bo chcialbym to rozwiazac. Nie chce pannie rozwalac zycia jak okaze sie ze np. za rok tak naprawde zakocham sie w kims innym

Na dwoje babka wróżyła.

Może jest tak, że jesteś niedojrzały i przed czymś uciekasz (braki w mindsecie), może po prostu ona nie potrafi na Ciebie właściwie wpływać.

Sam to pisząc uciekam bo wiem, że powinienem iść spać :P

 

Ty mówisz o sobie, ale przy takim myśleniu nie będziesz w stanie jej ofiarować swojego czasu w sposób jaki ona tego oczekuje...więc ona może zabujać się w kimś innym i wtedy Ty będziesz cierpiał i nagle Twoja "miłość się odezwie" (co będzie znaczyło o tym, że właśnie mindset jest do wymiany).

 

10 godzin temu, yerodin napisał:

Jedyna ,,miłość??!?!" którą czułem to było kiedy jedna dziewczyna kopnęła mnie w d***po 2 latach związku, potem wróciliśmy do siebie, ale cały czas czułem niepewność że ona może ode mnie odejść. Wtedy za nią latałem (bylem niedoswiadczonym debilem, wiem), ale będąc z nią w związku przed rozstaniem nie czułem żadnej chemii.

Sam widzisz, co może być problemem. Intuicja czasem wskazuje nam powód.

Kwestia tego czy uporasz się z tym samodzielnie, czy wrzucisz ten problem w tryby związku (obarczysz nim partnerkę), co zapewne może przyczynić się do jego rozwalenia.

 

5 godzin temu, slusa napisał:

2. (moja opinia) - Pod względem czystej biologii wszystko się sprowadza w życiu żeby spłodzić bąbelka i przedłużyć gatunek. Może z jakiegoś powodu coś jest w Tobie nie tak i nie masz tej wewnętrznej chęci żeby mieć dzieci, przez co Twój mózg nie wprowadza Cię w haj hormonalny (który służy właśnie do tego aby Cię do spłodzenia dzieciaczka popchnąć). Wydaje mi się że jest nawet określenie na taki związek, gdzie para nie chce dzieci i skupia się tylko na karierze i zainteresowaniach. Rodzice mojej eks sprawiali takie wrażenie, ku jej nieszczęściu bo po poznaniu wydawało mi się że brakowało jej okazywania uczuć od strony rodziców. Usiądź i zastanów się nad dziećmi, obserwuj jakie emocje pojawiają się w Tobie jak wyobrażasz się w roli ojca.

Racja. Typowy statystyczny w miarę zdrowy organizm czuje potrzebę rozmnażania. Zaburzony będzie od tego uciekał.

Choć świat nigdy nie będzie składał się z elementów zdrowych, zawsze będzie jakiś % zaburzonych, szczególnie jeśli świat sprzyja mocno zaburzeniom.

Obecnie duża płodność nie jest na rękę, więc "świat potrzebuje zaburzonych".

 

@slusa Bardzo dobry pomysł na analizę relacji rodzinnej (u Autora), gdzie osobowość się kształtowała.

 

10 godzin temu, yerodin napisał:

Dziewczyna nie jest glupia, ma ogolna wiedze o swiecie itp, sporo czyta, da sie porozmawiac na rozne tematy,  ale nie ma zadnej konkretnej pasji. 

Być może typ "matki", czyli klasyczny dom. A Ty jesteś nastawiony na jakąś ambitną, wyuzdaną która zaprosi Cię na huśtawkę emocji a'la borderline.

@yerodin Czytałeś "Prawdę" Neila Straussa?

 

10 godzin temu, yerodin napisał:

Ze poczulbym te mistyczne motyle w brzuchu, ze zakochalbym sie i bylibysmy razem szczesliwi. Mam poczucie, ze gdzies jeszcze na mnie czeka milosc

OK, na ten moment wiemy, że zamiast koncentrować się na swojej kobiecie, koncentrujesz się na swoim potencjale i potrzebach.

Masz konflikt, który będzie Cię rozdzierał, jeśli nic konkretnego z tym nie zrobisz.

Jest Ci z nią dobrze, ale oczekujesz czegoś więcej. Z każdym rokiem będziesz oczekiwał od niej więcej.

Z każdym rokiem Twoje potencjalne wirtualne laski będą bardziej ponętne - jeśli zabrniesz w takie myślenie.

 

10 godzin temu, yerodin napisał:

Ale nie chce tez podejmowac jakichs gwaltownych ruchow.

Czyli chcesz potencjalnie utrzymać tę "gałąź" i mieć potencjał?

To nieuchronnie prowadzi do opcji "kochanka na boku". Słabe rozwiązanie dla rokującego związku i partnerki, która jest jeszcze w opcji "starania się".

 

6 godzin temu, Januszek852 napisał:

Haj hormonalny trwa od 3 miesięcy do (rzadkość) 3 lat. Zawsze mija. Bo to prosta chemia w mózgu

Klasycznie ma tendencję do wygaszania, ale ... haj jest generowany przez osobę, która go odczuwa.

Są czynniki, które mogą wzbudzić to uczucie, choć nie będzie ono trwałe tak czy inaczej. Dopaminowy shot...a raczej kroplówka.

W LTR strony powinny zdawać sobie sprawę z tego, że ogień powinno się wzajemnie podsycać.

Ty wiesz, że tego ognia nie ma i brakuje Ci go. Problem w tym, że źródła tego ognia szukasz w partnerce, a to błąd! Ten ogień wymaga "podwójnego paliwa".

 

Problemem może być rozmowa o tym, aby nie było to obarczanie drugiej osoby problemami, które wynikają z dominujących problemów jednej z osób.

Chodzi o to, że w idealnej sytuacji powinno się wzbudzić drugą osobę do takiego poziomu, gdzie sama z siebie "chce wzbudzać".

Rozmowa o tych tematach, jeśli przeprowadzana z punktu widzenia osoby zaburzonej (lub rozmowy z osobą zaburzoną) to pole minowe.

Być może Twoja partnerka robi co w głębi Cię nie przyciąga, ale z Twojej obecnej perspektywy rozmowa może wejść na zbyt duże "oczekiwania", później wyrzuty i wszystko się sypnie.

 

Nie chcesz robić gwałtownych ruchów, ale podświadomie możesz do takich doprowadzić.

 

8 godzin temu, oxy napisał:

REALITY CHECK: NIE JESTEŚ WYJĄTKOWY!

To część prawdy, to jest dualizm: jesteśmy jednocześnie wyjątkowi i zwykli/tacy sami.

 

@yerodin  Czeka Cię etap poznania siebie i odkrycia siebie na nowo!

 

Na Twoim miejscu w pierwszej kolejności rzuciłbym okiem na te tematy, gdzie udzielał się np. @johnnygoodboy dość ładnie to przekazuje:

 

 

 

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli to wszystko, co napisaliśmy nie do końca do Ciebie trafia, @yerodin to proponuję przyjrzeć się starszym parom. 50-60 lat, np. w rodzinie. Zwłaszcza tym, które się nienawidzą obecnie.

 

W większości przypadków byli w sobie "strasznie zakochani" 30 lat temu.

 

To niczego nie gwarantuje na dłuższą metę. A żeby utrzymać pożądany stan, musiałbyś zmieniać partnerkę gdy tylko haj się skończy. Co jest możliwe gdy nazywasz się DiCaprio, ale podejrzewam, że dla "przeciętnego człowieka" to praktycznie nierealne.


Stan docelowy jest taki, jaki masz teraz: haj wygasł i jest lepiej/gorzej/tragicznie.

 

U Ciebie jest raczej zdecydowanie lepiej niż gorzej, więc postaraj się rozniecić ogień, a haj zostaw nastolatkom.

Edytowane przez Januszek852
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Panowie za odzew. Mam teraz bardzo duzo rzeczy odnośnie siebie do przemyślenia. Za obecny stan nie winie partnerki. Czuje się trochę jak niedojrzały nastolatek w skórze dorosłego (jeśli chodzi o związki, uczucia). Chce dostać szczęście od drugiej osoby, jednocześnie nie chcąc dawać nic od siebie.. Wydaje mi sie, ze tez czuje sie nieco wybrakowany ze względu, ze nawet w młodzieńczych latach nie przeżyłem tego ,,BUM", jesli chodzi o zakochanie i chyba brakuje mi sprawdzenia jak to jest. Pewnie dostałbym po dupie i nie patrzył (jak teraz) z zazdrością gdzie facet jest wpatrzony w dziewczynę jak w obrazek. Człowiek jest z każdej strony bombardowany, ze bez prawdziwego zakochania związek nie przetrwa, ze to jest stan do którego się dąży  i jest wręcz musem by relacja była szczęśliwa. Z drugiej strony kończyć dobrze rokujący związek, żeby się zakochać i tak jak piszecie rozczarować się - to nie ma za bardzo sensu. Kwestia, żeby dobrze to sobie ułożyć w głowie, aby w przyszłości ,,moje braki" nie rzutowały na obecny związek. I tak jak kolega lync napisał, ze trzeba spróbować spojrzeć na siebie na nowo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Można nazwać Twoj "stan rzeczy" do poszukiwania haju - pełna zgoda (łądny make up z tym zakochaniem). Ja to jeszcze bardziej uproszczę cytując (niedosłownie) nadszyszkownika Kilkujadka: ciurlać Ci się chce!!!! Jeszcze się nie wyruchałeś dostatecznie. Jak nie ogarniesz głowy - to będzie z Tobą ciężko, Jakieś tam wyjście to wymykanie się na fajne divy, broń boże kochanki czy romanse. Oj ciężko to widzę - na teraz masz najgorszy (wg mnie) mindset.

Edytowane przez zuckerfrei
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, yerodin napisał:

Człowiek jest z każdej strony bombardowany, ze bez prawdziwego zakochania związek nie przetrwa, ze to jest stan do którego się dąży  i jest wręcz musem by relacja była szczęśliwa.

 

To jedne z największych kłamstw tzw. współczesności, powód unieszczęśliwiania się setek tysięcy osób - propagowany głównie przez kobiety, a jakże.

 

NIGDY nie odnajdziesz w życiu szczęścia goniąc za kolejnym FIXEM, inaczej każdy ĆPUN byłby w RAJU ZA ŻYCIA.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, zuckerfrei napisał:

Można nazwać Twoj "stan rzeczy" do poszukiwania haju - pełna zgoda (łądny make up z tym zakochaniem). Ja to jeszcze bardziej uproszczę cytując (niedosłownie) nadszyszkownika Kilkujadka: ciurlać Ci się chce!!!! Jeszcze się nie wyruchałeś dostatecznie. Jak nie ogarniesz głowy - to będzie z Tobą ciężko, Jakieś tam wyjście to wymykanie się na fajne divy, broń boże kochanki czy romanse. Oj ciężko to widzę - na teraz masz najgorszy (wg mnie) mindset.

 

W skrocie to nie czas dla mnie na powazny zwiazek, a bardziej na ruchanie? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 hours ago, yerodin said:

Nie wiem. Ja znowu nie czuje tego czegoś.

To co nazywamy miłością ma podłoże instynktowne, ma ci odebrać rozum byś dziecko spłodził. Dwa lata sypiania ze sobą, może być 9/10 ale może być bezpłodna i instynkt mówi szukaj następnej. Masz kilkanaście związków za sobą, może już czas nie szukać miłości a zacząć patrzeć na związek pod kątem zysków i strat?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z mojej perspektywy i mojego doświadczenia, pozostałbym ww związku. Ale TY to TY ja to ja. Mamy różne doświadczenia życiowe, a to one nas kształtują. Poważny, życiowy hardcore w Twoim wykonaniu to podjęcie decyzji: OK pozostaje w tym zwiąku, cieszę się nim, dbam itd - mimo moich zachcianek - stać Cię na to? A jak tak, a one będą wracały - te pragnienia "miłości prawdziwej"? Oczywiście nie masz gwarancji, że Twoja Panna zawsze będzie taka i coś się nie zjebie (i to jest super w życiu). Co zrobisz?

 

A teraz poczytaj sam siebie:

19 godzin temu, yerodin napisał:

Jak widze jakas inna super atrakcyjna panne to mam poczucie straty.

Czy na pewno chodzi to Tobie o loffcianie i wyjadanie sobie z dziubków - czy o zdjęcie jej majtek? Bo masz przekonanie, że trzeba być w związku, aby sciągać pannie majtki? A jest ich tyle na ulicy, tych atrakcyjnych kobiet.

 

19 minut temu, yerodin napisał:

W skrocie to nie czas dla mnie na powazny zwiazek, a bardziej na ruchanie? 

Chyba nic ciągle nie rozumiesz... a może na oba? A może aby coś docenić musisz poełnić błąd, ten błąd pali pewne mosty...

Dostałeś wiele odpowiedzi. Usiądź, pomyśl. Napisz co masz w głowie.

Edytowane przez zuckerfrei
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 hours ago, yerodin said:

Do sedna. Jak widze jakas inna super atrakcyjna panne to mam poczucie straty.

Też mam takie odczucie, zawsze. Instynkt faceta nie jest ukierunkowany na monogamię, masz gonić i rozsiewać swoje geny. To instynkt, co innego rozum. Gdy jesteś po 30, ogarnięty, masz doświadczenie wyrwać fajną 20 latkę jest dużo łatwiej niż gdy byliście rówieśnikami. Ja bym korzystał z tego jeśli nie chcesz zakładać jeszcze rodziny. Dwa lata to był dla mnie max dla związku, potem zawsze trawa była bardziej zielona gdzie indziej. 

Nie masz takiego zegara biologicznego jak kobieta. Pod czterdziestkę też dzieci ogarniesz z jakąś dwudziestką. Najgorsze jest poczucie straconej szansy, chociaż z 10+ laskami raczej nie znajdziesz już jakieś specjalnie różnej od poprzednich.

Z perspektywy czasu tak na to patrze, moja partnerka jest trochę inna lepsza/gorsza od ex, różnice nie są duże między kobietami w mojej opinii.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Orybazy napisał:

Z perspektywy czasu tak na to patrze, moja partnerka jest trochę inna lepsza/gorsza od ex, różnice nie są duże między kobietami w mojej opinii.

  • Dla mnie to Borg - kolektyw - different dress - same bitch.
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@yerodin chłopaki słusznie zwrócili uwagę na jedną rzecz - nie da się zbudować trwałego szczęścia na czymś chwilowym, zmiennym, a tym jest właśnie haj hormonalny zwany potocznie zakochaniem.

Paradoksalnie wręcz powinieneś się cieszyć, że nie narobiłeś w swoim życiu żadnych głupot pod wpływem działania tych hormonów - poczytaj sobie o doświadczeniach innych Braci.

Sam byłem kiedyś bardzo zakochany w pięknej borderce i jestem wdzięczny losowi każdego dnia za to, że nie było z tego ślubu ani dzieci (a naciski na mnie były spore).

Mógłbym teraz napisać, że jesteś właśnie w bardzo szczęśliwym związku (taka jest zresztą prawda) i powinieneś to docenić, ale wiem, że ani mi ani innym Braciom nie uwierzysz na słowo i będziesz szukać tego "szczęścia" dalej.

Tymczasowo ulokowałeś je w cipkach innych dziewczyn - niektórzy szukają go w rzeczach materialnych, niektórzy w sukcesach zawodowych, jeszcze inni w dalekich podróżach. Im więcej o tym myślisz tym większe jest Twoje poczucie "braku". Wiem jednak, że siłą woli tego myślenia nie wyłączysz.

Z doświadczeń innych ludzi, a przede wszystkim własnego wiem, że czasem trzeba przejść każdą z tych ścieżek, żeby na własnej skórze przekonać się o tym, że to zwykłe iluzje.

 

A wiesz czego tak naprawdę szukasz? Tu Cię może zaskoczę - miłości własnej. Akceptacji własnej osoby - zwykłego, normalnego faceta. To jest właśnie ten Święty Graal.

Kiedy go już odnajdziesz to zwyczajne, normalne życie (nie zawsze doskonałe) stanie się Twoim rajem.

  • Like 2
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, yerodin napisał:

Jak widze jakas inna super atrakcyjna panne to mam poczucie straty.

Tutaj myślę jest mimo wszystko klucz, masz JAKĄŚ dziewczynę a chciałbyś mieć 8-9/10 "bo czemu nie" i stąd Twoje poczucie straty ;)

 

Ale to droga donikąd. Gdyby 10/10 dawało ostateczne spełnienie, to w Hollywood nie byłoby rozwodów. A tak się składa, że ci super atrakcyjni ludzie rozwodzą się po kilka razy w życiu ?

 

Myslę, że to raczej jakaś forma kompleksów, czy czasem nie masz jakiegoś kolegi któremu świadomie bądź podświadomie zazdrościsz "lachona" ? porównywanie się z innymi i chęć ustalania pozycji w stadzie towarzyszy nam od najmłodszych lat aż do samego zgonu a jest to jedna z najbardziej bezproduktywnych rzeczy, jaką można się zająć, bo ostatecznie co to za różnica, czy masz od kolegi większy samochód, większego kutasa, ładniejszą kobietę? Co to za różnica, czy ktoś z ulicy się obejrzy za Tobą i powie "farciarz, ale laskę wyrwał" ? czy warto dla tych 5 sekund którym ktoś Tobie poświęci na ulicy (bądź nie - przecież się nie dowiesz ;) ) stawiać życie na głowie?

 

Ja to widzę tak: jeśli jesteś zadowolony z niej prywatnie, lubisz ją ruchać i podnieca Cię, to nie ma problemu. Te "wątpliwości" powstają z gonitwy za pozycją w stadzie i należy je olać.

Jeśli natomiast żeby się spuścić to musisz fantazjować o innej - to może być tak, że ona Cię tak naprawdę nie podnieca. To nie jest kwestia atrakcyjności, raczej dopasowania, ale jeśli ktoś Cię nie podnieca, to jest to słaby kandydat na longterm.Bo podniecać Cię nagle nie zacznie. To jest, albo nie.

 

Nie ma sensu być z partnerką, której nie chcesz ruchać.

Natomiast nie ma sensu zmieniać kobiety, którą chcesz ruchać, ale "podświadomie wydaje Ci się, że 10/10 dałoby Ci więcej spełnienia", bo to bzdury.

Edytowane przez Januszek852
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.