Skocz do zawartości

"W czym feministki i redpill mają rację?"


Nastawienie do nowego związku  

22 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Z jakim nastawieniem wchodzisz w nowy związek?

    • Jest to tymczasowy związek.
    • Jest to związek na całe życie.


Rekomendowane odpowiedzi

 

Oto interesujący film z kanału Szymon mówi (ten, który prowadzi też Wojnę Idei).

W sumie mówi oczywiste oczywistości, ale niestety nie dla wszystkich jest to oczywiste.

 

Z własnego doświadczenia podpisuję się pod tym, znaczy wchodzę w związek z nastawianiem, że to związek do śmierci, dzięki czemu większość problemów opisywana na forum i w innych zakątkach internetu jest mi obca.

Tego też i Państwu życzę, dlatego dzielę się filmem i przy okazji tematu zapraszam do wzięcia udziału w ankiecie.

 

PS. ktoś napisał komentarz: "zawiodłem się, przeczytałem reptilianie ;<<"  No, takie rozmyślania byłyby ciekawsze :D

Edytowane przez KrólowaŁabędzi
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma właściwej opcji, powinna być trzecia :D "wiem, że może być tymczasowy, ale fajnie by było, gdyby był najdłuższy jak można".

Ale mindset jeszcze nie urobiony do końca jak powinien. Może zdanie zmienię.

 

Docelowo jak wchodzisz w nowy związek / biznes to możesz mieć myśli "fajnie by było, aby było to na całe życie", ale real to real. Bezpieczniej jest myśleć o związku jako o czymś co aktualnie pasuje. Z kolei myślenie "tymczasowe" przypomina etykietkę, która podświadomie przypomina - "za jakiś czas masz to zmienić" (co może torpedować działania, a związek przecież może dobrze rokować). Ja wszedłe w związek z myśleniem "na całe życie" i co...no żałuję. Skrajności nigdy nie są dobre.

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co mam zaznaczyć, jeżeli chciałbym wejść w związek z nastawieniem na do końca życia, ale ustalić że po tym jak wychowamy dzieci (powiedzmy że będą miały po 20 lat i nie będą już potrzebować wzorca w domu), to każde może iść w swoją stronę (też w jakiś konkretny sposób ustalić zasady co do $ - kobieta pomimo tego że może nie pracować też ma wkład w związek, czy raczej wychowanie dzieci). A na starsze lata, po tym jak się oboje "doszalejemy" to nic nie stoi na przeszkodzie żeby ewentualnie wrócić do siebie, niezależnie od głupot jakie się robiło w tym czasie, bo fajnie jednak byłoby móc sobie nawzajem podać szklankę wody.

 

Tak ostatnio się zastanawiałem. Wychodzę z założenia że więź emocjonalna przez te 20 (czy 15 lat) jest na tyle silna, że po rozjechaniu się w swoje strony z powodu znudzenia osobą będzie na tyle silna że za jakiś czas te osoby będą chciały żyć (w taki czy inny sposób) razem. Patrze przy tym na moich rodziców, i chociaż przy rozwodzie i w okresie przed strasznie się nienawidzili (chociaż w sumie to matka, ojciec miał raczej w dupie, chociaż wiadomo że go też zabolało), zapłacił jej też dosyć sporo, to po kilku miesiącach zaczeli się spotykać, a obecnie mają kontakt prawie na codzień, od tego jak bylo razem różni się to głównie tym że mieszkają w innych miejscach. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To zależy jakie ma się oczekiwania, pamiętam, kiedy angażowałam się w swoje pierwsze związki, nie wyobrażałam sobie, że będziemy ze sobą wiecznie. Szczerze w ogóle mnie to nie interesowało. A wręcz mnie taka perspektywa odstraszała.

Potem się to zmieniło wraz z wiekiem, ale wraz ze wzrostem moich oczekiwań, wszystko zaczynało się psuć.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wchodzenie w związek na całe życie z istotą tak emocjonalnie chwiejną niczym chorągiewka na wietrze oraz szczególnie podatną na mody i zdanie innych jaką jest kobieta z punktu widzenia mężczyzny od końca listopada ubiegłego roku jest obarczone przeogromnym ryzykiem zakończenia go w przedziale od kilku mięsięcy do pewnie kilku lat połączonym z utratą majątku oraz zapewne osadzeniem w zakładzie karnym na podstawie wymyślonych oskarżeń o przemoc domową, gwałt lub nawet pedofilię. W związku z tym każdy mężczyzna moim zdaniem chcący iść na tego typu układ musi mieć ostro nierówno pod sufitem lub wybitnie lubić sporty ekstremalne. Wedle prawa to przecież on teraz odpowiada za całe zło w czterech ścianach wspólnego gniazdka. Cały czas dziwię się, iż takie pytania na tym forum padają, a w odpowiedziach nie widzę trzeciej możliwości: nie dotyczy/nie chcę się związać, tak jakby to było naszym psim obowiązkiem wiązać się z płcią przeciwną.

Edytowane przez Krugerrand
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, LiderMen napisał:

Feministki w niczym nie mają racji

....tu się nie zgodzę.

Jedno stwierdzają dobrze.

.....spora część facetów 'PIZDOWACIEJE' sama z siebie.....potrzebują samicy aby wypełnić pustkę życia.

No i to właściwie koniec.....nie ma już nic....jesteśmy wolni.....możemy pić, ruchać, radia słuchać.

 

 

19 minut temu, JudgeMe napisał:

ale wraz ze wzrostem moich oczekiwań, wszystko zaczynało się psuć.  

....a to dobre jest!

Tak feministki to jeszcze takie, które obniżyły wymagania do minimumminimorum A 'typy' dalej pizdowacieją.....

Jesienne róże, róże herbaciane, jeb patelnią z sosem o ŚCIANEee.

...osciane, osciane, mam kalesony, ale pingwinek jest opróżniony.

 

  • Dzięki 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@lync Popieram w zupełności. Zabrakło jedynie tej 3 opcji.

 

Mimo wszystko przez osobiste doświadczenia zyskałem mocno przerytą głowę, gdzie nawet skłaniam się ostatnio w kierunku mgtow (skłaniam, lecz nie utożsamiam się z tym w całości). Jakiś czas temu jeszcze pisałem w temacie Tindera o jakiś testach, po czym po chwili straciłem całkowicie zainteresowanie tym. Nie chciało mi się  nigdzie jeździć, ani spotykać z żadną z tych dup, mimo, że była okazja i to nie jedna. Zauważyłem w tym stratę czasu.

 

Jeżeli w przyszłości ktoś miałby się pojawić, czego nie szukałbym na siłę, to wchodziłbym jedynie z nastawieniem w chuj przedmiotowym i swoją własną maską stworzoną na takie okazje. Nie można poświęcać jakiś dużych pokładów energii dla obcych osób. Szczególnie kobiet. Bo bardzo często, to się potem w ogóle nie zwraca.

 

Z resztą, 95% związków jest tymczasowych, z reguły, ze strony Pań, więc temat mógłby być ciekawiej odebrany w rezerwacie. Tu Panowie którzy odpowiedzieli za tymczasowym, zostali tak czy inaczej, nieźle przekopani w przeszłości i raczej mają wyjebane XD

 

 

Edytowane przez sleepwalking
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ruchy feministyczne i redpillowe są skrajnościami, które wyłapują najsłabszych i na ich garbach budują swoją narrację. Przy tym stwierdzeniu nie chcę negować skali ludzkich dramatów w relacjach damsko-męskich, tylko chciałabym zaznaczyć, że : gdy masz problemy, najlepiej byś przejściowo wchodził do pewnych grup wsparcia. Zdrowa jednostka nie chce nonstop walczyć i zbawiać świat i przede wszystkim - ŚLEPO NIE WIERZY W TO, ŻE NA ROZWIĄZANIE PROBLEMÓW JEST TYLKO JEDNA RECEPTA I JEDNA IDEA. 

Feminizm mnie fascynował między moim 12-18 rokiem życia. "Złapał" mnie z tej racji, że dostrzegałam moją przegraną pozycję na młodocianym rynku matrymonialnym.
Do tego, to była grupa, która udawadniała to, co dostrzegałam poprzez "okulary skrzywdzonej podświadomości" (brak relacji z ojcem). 

Byłam 4 lata z facetem, dla którego byłam wyłącznie towarzyszką do spędzania czasu i kurą domową. 
Obecny mąż (i mam nadzieję, że nie będzie rotacji na tym stanowisku) jest ze mną 4 lata. Dogadujemy się, jesteśmy konserwatywni, więc Naszym celem jest założenie rodziny. Seks się bardzo poprawił, więc jedyną Naszą bolączką są finanse, które nie są wystarczające na powiększenie rodziny o chociażby jednego członka. 

Gdybym miała wchodzić w nowy związek szukałabym pewnie znowu konserwatywnego, robotnego faceta, z którym moglibyśmy mieć jasno podzielone terytoria : ja dom, dzieciaki, pracę tarktowałabym jako coś dodatkowego; mąż praca, największe inwestycje i decyzje rodzinne. 

Mam wrażenie, że ktoś celowo poprzez kulturę i ekonomię chce skłócić baby i chłopy. 
Dziel i rządź...

  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, sleepwalking napisał:

Przecież to bardzo dobrze odzwierciedla realia

Odzwierciedla realia ludzi, którzy są bierni i czekają na "wyrok". Jak można wchodzić w związki z przekonaniem, że dostanie się kopa jeśli się komuś znudzimy? Przecież sami możemy stwierdzić, że dana osoba nam nie odpowiada i jej kolej własnie mija... To działa w dwie strony. Przynajmniej u ludzi, którzy nie są zdesperowani i nie czują się "niekompletni" bez drugiej osoby obok.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

38 minut temu, maggienovak napisał:

Mam wrażenie, że ktoś celowo poprzez kulturę i ekonomię chce skłócić baby i chłopy.

Dokładnie, już od jakiegoś czasu @absolutarianin uwypukla narrację, z której wynikają podobne wnioski.

 

Godzinę temu, sleepwalking napisał:

Jeżeli w przyszłości ktoś miałby się pojawić, czego nie szukałbym na siłę, to wchodziłbym jedynie z nastawieniem w chuj przedmiotowym i swoją własną maską stworzoną na takie okazje. Nie można poświęcać jakiś dużych pokładów energii dla obcych osób. Szczególnie kobiet. Bo bardzo często, to się potem w ogóle nie zwraca.

Realizacja procesu maskowania też wymaga wkładania energii może też prowadzić do efektów ubocznych typu cynizm i brak możliwości wejścia w relacji na głębszy poziom.

Z drugiej strony można sobie odpowiedzieć: co jest lepsze - być cynikiem i żyć w miarę spoko (nie na 100%), niż być wrażliwym, zaliczyć fajne i głębokie chwile, ale jednak dostać po dupie za bardzo.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@prod1gybmx Można to interpretować na różne sposoby.

 

Może to, tak jak napisałeś, odzwierciedlać realia ludzi, którzy czekają na wyrok i wiedzą, że prędzej czy później to czy tamto się skończy.

Możemy to też traktować, jako początkowe uczucie haju hormonalnego u drugiej osoby. Na początku zafascynowana, a potem wychodzi jak wychodzi. Przecież tego nie przewidzisz. I to była paradoksalnie mówiąc, akurat czyjaś kolej.

Można też podejść do tego filozoficznie, że wszystko ma swój początek i swój koniec.

 

Nie mówię o tym, żeby interpretować to sztywno tylko w jednym kontekście. Przecież nikt nie chce wchodzić w związek ze świadomością, że to "jest moja kolej, potem będzie kogoś innego" - przecież to by było wyniszczające.

 

Bardziej podpiąłbym to pod żartobliwe hasło, które się bardzo często sprawdza w temacie ltr'ów. Po co się przez to gotować.

 

@lync

 

Generalnie myślę, że nie ma sensu wkładania jakiejś ciężkiej tytanowej maski. Chodzi mi bardziej o kwestie tego, żeby się później na tym nie przejechać, co stosunkowo często się zdarza, nie tylko w relacjach damsko męskich. Może po prostu zaliczyć te fajne i głębokie chwile, ale nie pokładać na tym aż tak wielkich stosów energii? Tzn. nie utożsamiać się z tym tak bardzo? Można to nazwać delikatną maską ? Chyba tak

Edytowane przez sleepwalking
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wchodzenie w związek lub nie daj Boże w umowę prawną zwaną małżeństwem w dzisiejszych czasach jest nieporozumieniem.

Dwóch żebraków wchodzi w relacje i liczy ,że druga osoba da szczęście bo tak zostali zaprogramowani przez propagandę społeczną.

Związek ani mężczyzna drogie panie nie daje szczęścia są to brednie .

Szczęście to nawyk cieszenia się i wdzięczności.

Co do feministek to choroba umysłowa brzydkich kobiet, które nadają się do leczenia psychiatrycznego.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, sleepwalking napisał:

Można to nazwać delikatną maską ? Chyba tak

No to bardziej pod makijaż podchodzi :D

 

Ja tam bym zakładał, że maska to robienie czegoś co nie jest dla nas typowe/właściwe, a robimy to bo musimy/czujemy, że tak potrzeba i coś co kosztuje nas poczucie dyskomfortu i energii. Sytuacja, gdzie nie wyrażamy bezpośrednio samych siebie. Można przejechać się i na byciu "z maską" i "bez". Jak robisz coś z "delikatną maską" to prawdopodobnie może być to jakiś pomniejszy dyskomfort, wynikający z tego, że np. podświadomie czujesz, że udajesz. Ale jeśli człowiek chce zmienić to zawsze będzie ten etap, gdzie będzie czuł początkowy dyskomfort w nowym zachowaniu.

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@lync
@absolutarianin 'a słucham na youtube. 
Mój mąż się bawi w analizę historyczną nurtów ideologicznych, które przyczyniły się do zmian kulturowych w Europie, ja w wykazywaniu etymologii tychże zmian jestem kiepska, także nie podejmę się jakieś ciekawej dyskusji (początki kapitalizmu, marksizm, antyklerykalizm, neoliberalizm, szkoła frankfurcka, cała ciuchcia ideologiczna podpięta pod szyld lgbt). 
 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie to zależy od kobiety. Już zwykle na samym początku jestem w stanie określić czy chcę z nią być na serio czy tylko tymczasowo na kilka lat np.  Jeśli ma jakieś cechy charakteru lub wyglądu, których nie jestem w stanie zaakceptować to będzie to związek tymczasowy dopóki nie znajdę lepszej.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.