Skocz do zawartości

Kontakt ex. Ojciec w stanie krytycznym


Rekomendowane odpowiedzi

2 minuty temu, giorgio napisał:

Ściągnęła mnie w dół, a ja taki stary, a taki głupi się dałem. 

Po prostu za mało czasu minęło. Nie wchodź w winę. Twój automat włączył współczucie - to nie jest złe!

 

Jeśli większość Braci Tobie pisze, abyś olał - to masz też doskonałą pożywkę do racjonalizowania sobie, że to jest lepsze. Ty jako facet sam powinieneś podjąć decyzję.

 

Tj. możesz przyjąć opcję, że babka jako egoistka potrzebuje wsparcia (wtedy narracja idzie w stronę negatywnego traktowania kobiet), dlatego istotne jest to, abyś patrzył się na nią nie jak na kobietę, ale jak na osobę. Więc zamiast patrzeć się na siebie jako potencjalnie poszkodowanego (z którego ona wyciągnie energię) patrz się jak na współczującą osobę, której takie działania pomoże lepiej zrozumieć samego siebie, znaleźć rozsądne granice pomiędzy byciem wrażliwym, a byciem asertywnym.

 

Chodzi o to, że jeśli zapowiedziałeś jej wcześniej, że ją wesprzesz, a później zachowasz się wg wskazywanych tu reguł - to okażesz swoją niespójność. Jeszcze zacznie CI to wytykać później i co? I wtedy będziesz miał kolejny zjazd emocjonalny.

 

Jeśli potraktujesz coś jak duży problem to będzie dużym problemem.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ona nie potrzebuje mojego wsparcia. Ma rodzinę, znajomych. Ma komu się wypłakać.

Napisała, że powinienem wiedzieć,  bo byłem z nią, znałem jej ojca. Kurwa pisze o nim w czasie przeszłym. 

 

I uważam to za skurwysyństwo pierwszej rangi.

Bo to ja się spakowałem i powiedziałem nara. To ja uciąłem kontakt. To ja się nieodzywałem. Nie walczyłem o nią( a pewnie by chciała ). To ją boli.

 

Uważam, że to jest pewnego rodzaju pretekst do kontaktu ze mną. Uważam, że jest to pewien sposób dojebania mi. Nie cierpisz po rozstaniu ze mną? To teraz zaczniesz. 

 

Tak ja to teraz widzę.

Tak jak pisałem wcześniej. Ja na jej miejscu zostawiłbym to dla siebie i cierpiał w samotności. 

 

Ps. Jeżeli mam rację, to ta sytuacja pokazuje, że gra nigdy się nie kończy. Pokazuje smutny mechanizm u toksycznych ludzi. Ja cierpię, to ty też będziesz. 

Edytowane przez giorgio
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, giorgio napisał:

 Ona nie potrzebuje mojego wsparcia. Ma rodzinę, znajomych. Ma komu się wypłakać.

Otóż to.

Wielu z nas bywało w podobnych sytuacjach, ja również - bo też trochę już na tym świecie żyje.

Na własnym przykładzie przekonałem się kiedyś, że chodzi WYŁĄCZNIE o jedno uczucie - poczucie winy. To taki mały skurwysynek, który porusza nasze sumienie i każe nam robić to, czego nie chcemy w danym przypadku robić. „Będę chujem jak jej każę spierdalać w tak trudnym dla niej momencie”, „nie powinienem jej tego robić, ona przecież tak strasznie cierpi”. 

W efekcie kończysz jako jej tampon - ZAWSZE. 

W teorii wiesz, że nie jesteś jej nic winien. Wiesz, że po rozstaniu przestałeś być bliską jej osobą, a stałeś się kimś obcym w podobnym stopniu jak ktoś, kto mija ją na ulicy. Wiesz, że nie powinna się zwracać do Ciebie o żadne wsparcie, bo nie ma do Ciebie żadnych praw. Ale to wszystko teoria, bo pierdolone poczucie winy każe Ci robić coś wbrew sobie.

Żadne uczucie nie jest złe, co nie znaczy, że należy robić dokładnie to, co ono nam podpowiada. Jeśli kogoś nienawidzisz nie musisz od razu podrzynać mu gardła albo na niego pluć. Przepracuj to bracie - zacytowany przeze mnie fragment świadczy o tym, że jesteś na dobrej ku temu drodze.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, giorgio napisał:

Ona nie potrzebuje mojego wsparcia. Ma rodzinę, znajomych. Ma komu się wypłakać.

Napisała, że powinienem wiedzieć,  bo byłem z nią, znałem jej ojca. Kurwa pisze o nim w czasie przeszłym. 

 

I uważam to za skurwysyństwo pierwszej rangi.

Bo to ja się spakowałem i powiedziałem nara. To ja uciąłem kontakt. To ja się nieodzywałem. Nie walczyłem o nią( a pewnie by chciała ). To ją boli.

 

Uważam, że to jest pewnego rodzaju pretekst do kontaktu ze mną. Uważam, że jest to pewien sposób dojebania mi. Nie cierpisz po rozstaniu ze mną? To teraz zaczniesz. 

A bierzesz pod uwagę, że po prostu jest słaba i idzie po najmniejszej linii oporu komu może się wyżalić? To jej w żaden sposób nie usprawiedliwia, ale to trochę jakby mieć pretensje do dziecka, że ryczy i telepie się w silnie podbramkowej sytuacji. Może to pozwoli spojrzeć na to z innej perspektywy i nie brać tego tak do siebie? 

Mam trochę wrażenie, że wkurza Cię to, że Twój stanowczy akt odejścia nie został przez nią odebrany tak, jak chciałeś. Mogłeś oczekiwać, że po takim rozstaniu ona nabierze do Ciebie respektu, a tymczasem jej się zwyczajnie ulało.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, johnnygoodboy napisał:

Na własnym przykładzie przekonałem się kiedyś, że chodzi WYŁĄCZNIE o jedno uczucie - poczucie winy. To taki mały skurwysynek, który porusza nasze sumienie i każe nam robić to, czego nie chcemy w danym przypadku robić. „Będę chujem jak jej każę spierdalać w tak trudnym dla niej momencie”, „nie powinienem jej tego robić, ona przecież tak strasznie cierpi”. 

Do tego również społeczeństwo jako zbiorowość dokłada nie małą cegłę, abyśmy to poczucie winy w sobie znaleźli i nosili.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, giorgio napisał:

Napisała, że powinienem wiedzieć,  bo byłem z nią, znałem jej ojca. Kurwa pisze o nim w czasie przeszłym. 

Nakręciłeś się za bardzo opcją "jak powinieneś się zachować (po męsku)". Popatrzyłeś na forum, poczułeś wstyd, którego nie chcesz, więc wbiłeś się na złość i pogardę.

To nic zdrożnego, że tak napisała. Skoro się rozstaliście to już "znałeś", nie przypisuj do tego zbytniej wagi.

Zachowania na automacie mają to do siebie, że robi się je bez myślenia, po prostu idziesz utartymi koleinami, nie krzywdzisz innych - nie jest źle. Musisz tylko uważać na to, aby siebie nie krzywdzić.

 

18 minut temu, giorgio napisał:

Bo to ja się spakowałem i powiedziałem nara

Weź się z tym prześpij, rano jak będziesz miał świeży umysł zastanów się jak najlepiej zareagować, abyś nie czuł się z tym źle i tyle.

W dużych emocjach podejmuje się często pochopne decyzje.

 

2 minuty temu, johnnygoodboy napisał:

Na własnym przykładzie przekonałem się kiedyś, że chodzi WYŁĄCZNIE o jedno uczucie - poczucie winy. To taki mały skurwysynek, który porusza nasze sumienie i każe nam robić to, czego nie chcemy w danym przypadku robić. „Będę chujem jak jej każę spierdalać w tak trudnym dla niej momencie”, „nie powinienem jej tego robić, ona przecież tak strasznie cierpi”. 

Jeśli zapowiedział, że ją wesprze to i tak poczucie winy wjedzie, kwestia jak to rozegra i czy podbije na wyższą wibrację. Z tej perspektywy dostrzegam potencjał, że próbując "wykręcić się" może wjechać na wyrzuty i wytknięcie pannie błędów czy tego, że chce zrobić z niego tampon emocjonalny. Ile razy tak miałem! To jest przejebane bo wtedy właśnie facet dostaje etykietkę wrażliwca/beciaka. A panna z czasem wykorzysta to do ciągnięcia energii. A nie o to chodzi. To są sytuacje ćwiczebne i tyle. Tak należy na nie patrzeć. Z uważnością, patrząc się na siebie także z perspektywy obserwatora.

 

A właśnie chodzi o to, aby ta reakcja była możliwe jak najbardziej schłodzona. Aby panna nie miała zaczepienia (ani poczucie winy u @giorgio), aby móc wrócić na stare tory relacji.

Dzięki takiemu postawieniu i egzekwowaniu granic @giorgio stanie się silniejszy, wibracje skoczą mu pozytywnie do góry. Łatwiej też będzie mu później mentalnie odcinać się od potencjalnych jej prób reaktywacji związku.

 

23 minuty temu, giorgio napisał:

Ja na jej miejscu zostawiłbym to dla siebie i cierpiał w samotności. 

Ale nie jesteś nią i nie możesz oczekiwać takiego samego podejścia. Inaczej wjeżdża egoizm/brak współczucia/empatii.

 

24 minuty temu, giorgio napisał:

Uważam, że to jest pewnego rodzaju pretekst do kontaktu ze mną. Uważam, że jest to pewien sposób dojebania mi

Tym myśleniem wybijasz się z "chłodnej perspektywy" wbijasz się w perspektywę nadwrażliwą, wręcz bliską bycia ofiarą.

Nie jesteś ofiarą!

 

Zakończyłeś ten związek, masz więc postawioną granicę. Wystarczy, że zachowasz się asertywnie, po ludzku (właściwie wg siebie), a później o tym zapomnisz.

Nie chodzi o to, abyś odpalał protokół "współczucie+empatia" jako zabieranie jej własnego cierpienia i realizację swoich lub jej własnych celów (typu ego).

Celem współczucia nie jest obarczanie się winą! Współczucie to pomoc drugiej osobie, odciążenie jej energetyki od zbytniego obciążenia danym problemem.

To może być chociażby pomoc w wypełnieniu jakiś formalności czy coś - jeśli będzie miała z tym problem - Tobie może być łatwiej to ogarnąć, choć oczywiście możesz asertywnie zrzucić to na kogoś z jej rodziny. Masz pole do działania. Nawet 15 minutowa rozmowa jest jakąś formą wsparcia (o ile angażujesz się w nią, a nie czujesz, że tracisz czas).

 

Choć w przypadku ex to jest trudne - bo jest większa szansa na jej ponowne przyciągnięcie, czego nie chcesz.

 

Na tym etapie za bardzo identyfikujesz się ze starym związkiem i prawdopodobnie potraktowałeś jej prośbę jako realizację wsparcie + czegoś ekstra. A tutaj tego nie ma.

Bo nie ma związku, więc nie dajesz z siebie ekstra.

Ona oficjalnie oczekuje od Ciebie wsparcia, z automatu się na to zgodziłeś. I nic więcej tu się od Ciebie nie oczekuje. Więc sobie nie dodawaj.

 

Jeśli podczas rozmowy z Tobą wyjdzie, że próbuje Cię urabiać - to będziesz wiedział. Miał to jasno postawione. Zapisujesz sobie to w pamięci jako red-flag, a jeśli zrobi takich kilka - tym bardziej zwracasz jej uwagę, że nie podoba Ci się wykorzystywanie takiej sytuacji do powrotu do związku i wtedy masz okazję, aby definitywnie się odciąć i pokazać jej, że źle zrobiła kontaktując się z Tobą. Odpali Ci się odwaga (bo byłeś uważny i nie zareagowałeś nadwrażliwie), podniesie Ci wibrację i nie wpadniesz w winę. Wysoka wibracja da Ci energię na ogarnięcie się po tej relacji.

 

  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co poradzić, świeżo po rozstaniu napisała, sam jesteś rozbity.

Ale. Zamartwiając się w niczym nie pomożesz temu człowiekowi. Szkoda go, ale tak bywa niestety. Miałem kumpla z którym byłem wieczorem, a z rana dostałem telefon że nie żyje. 

 

Osobiście bym bardzo grzecznie i delikatnie powiedział, że teraz mam dużo rzeczy na głowie (ktoś z rodziny ma koronawirus, wyjazd służbowy na kilka dni, coś nie tak w interesach, ważna fuzja itd) i nie jesteś w stanie jej poświęcić czasu. Napisz że bardzo Ci przykro, i choćbyś chciał nic nie możesz zrobić, i żeby zajęła się matką bo będzie jej ciężko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, giorgio napisał:

Jakie pomysły na rozwiązanie tej sytuacji? Z jednej strony nie chcę,  żeby się we mnie wysrywała, bo wiem, że to się odbije na moim zdrowiu psychicznym.

Już się odbiło.

 

OSOBIŚCUE to teraz po 'kopaniu pragmatycznym w dupęę' przez samicę(jak jesteś nie potrzebny) to BYM TO OLAŁ!!! OSTENTACYJNIE POD KRAWATEM!

 

CZYLIXX?

Zaprosił ją na wino i co INO do siebie na pocieszajki i masowanie.

Pobudził krwiobieg, dał upust chucią.

....poczem postawił TAXI do chaty.

....JEB I HEBEL na EX!!!

 

 

.....potem sobie nucił.....'ta ostatnia niedziela'......BANIA u Cygana do rana!!! 

 

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.