Skocz do zawartości

Czy to recesja życiowa czy taktyczny odwrót? Powrót do rodziny


Hipcio

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie Forumowicze,

od pewnego czasu zmagam się z pewnymi decyzjami. Mianowicie od dwóch lat jestem szczęśliwym singlem mieszkającym w mieście wojewódzkim na wynajmowanej kawalerce. Lockdown trwa już rok, dużo znajomych wyprowadziło się z miasta na prowincje.

 

Jako ze moja firma zapowiedziała że nie wrócimy do biur przed zaszczepieniem się a wszelkie kalkulatory przedstawiają że większość pracowników będzie mogła się zaszczepić dopiero 2k22-23, pojawia się pytanie. Czy powrót do domu rodzinnego na rok w celu odłożenia tych 1400zl miesięcznie to dobry pomysł.

 

Mam sporo zajęć w obecnym mieście, jednak badając rynek ojcownizny zauważyłem że wiele tych zajęć mogę przenieść i tam. Szkoła tańca, fizjoterapie, stworzyć własną siłownie. Dodatkowo zaoszczędzone pieniądze chciałbym przeznaczyć na leczenie uzębienia i wybielanie, w czym pomoże już wybadana klinika. W obecnym mieście czuję się zamknięty jak szczur, tam czuję większy luz. Znam większą ilość specjalistów w moim alma mater i sam nim jestem w dziedzinie wizerunku firm.

 

Dodatkowo w tym roku planuję zakup jakiegoś samochodu więc raczej nie odczuję zbytnio braku dobrej komunikacji większego miasta a do biura miałbym 1,5h drogi piękna Polską i jeszcze darmową autostradą.

 

Czy pomożecie mi rozważyć wszelkie za i przeciw. Wydaje mi się że ludzie uznają żee jestem niedorajda wracająca do rodziców seniorów, a ja uznaję to za tymczasowy taktyczny odwrót. 

Edytowane przez Hipcio
Stylistyka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu, Hipcio napisał:

zapowiedziała że nie wrócimy do biur przed zaszczepieniem się

Do biur to się już nigdy nie wróci. Praktycznie wszystko przejdzie na homeoffice, konferencje video i telepracę... nawet po covidzie.

Zobacz co przewidują amerykańskie media/specjaliści.

 

https://www.bbc.com/worklife/article/20201023-coronavirus-how-will-the-pandemic-change-the-way-we-work

https://www.cnbc.com/2020/05/11/work-from-home-is-here-to-stay-after-coronavirus.html

https://www.mckinsey.com/business-functions/organization/our-insights/reimagining-the-office-and-work-life-after-covid-19

 

;)

Edytowane przez BumTrarara
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Brat Jan napisał:

Czy nie uprzykrzą Ci życia, np trując tyłek o żeniaczce czy też narzucając Ci styl życia w ich mniemaniu odpowiedniejszy niż ten który prowadzisz?

Nie mam takich problemów. Rodzice nie nakłaniają mnie to żeniaczki, szukania kobiet. Matka ewentualnie bąkała o zaręczyny z każdą moją partnerką, ale to spływało po mnie. Moje decyzje życiowe. Są pewne aspekty biadolenia jednak wydaje mi się że na tyle już doświadczyłem że poradzę Sobie w tym temacie z ich lekką pomocą

 

2 minuty temu, BumTrarara napisał:

Do biur to się już nigdy nie wróci. Praktycznie wszystko przejdzie na homeoffice, konferencje video i telepracę... nawet po covidzie.

Zobacz co przewidują amerykańskie media/specjaliści.

Myślałem o tym i jeśli nie będzie zmian to zacznę inwestować w mały modułowy domek całoroczny na swojej działce. Część tej kasy mam zamiar rezerwować na własne cztery ściany

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za:

1)

19 minut temu, Hipcio napisał:

dużo znajomych wyprowadziło się z miasta na prowincje

2)

 

20 minut temu, Hipcio napisał:

powrót do domu rodzinnego na rok w celu odłożenia tych 1400zl miesięcznie to dobry pomysł.

3)

 

21 minut temu, Hipcio napisał:

Mam sporo zajęć w obecnym mieście, jednak badając rynek ojcownizny zauważyłem że wiele tych zajęć mogę przenieść i tam

4)

 

21 minut temu, Hipcio napisał:

Dodatkowo zaoszczędzone pieniądze chciałbym przeznaczyć na leczenie uzębienia i wybielanie, w czym pomoże już wybadana klinika

5)

 

22 minuty temu, Hipcio napisał:

W obecnym mieście czuję się zamknięty jak szczur, tam czuję większy luz.

6)

 

23 minuty temu, Hipcio napisał:

Dodatkowo w tym roku planuję zakup jakiegoś samochodu więc raczej nie odczuję zbytnio braku dobrej komunikacj

 

Przeciw:

Brak

 

A co do:

23 minuty temu, Hipcio napisał:

Wydaje mi się że ludzie uznają żee jestem niedorajda wracająca do rodziców seniorów, a ja uznaję to za tymczasowy taktyczny odwrót.

Wróć do "Za" punkt 1.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie taktyczny odwrót kolego, a powrót do normalności.

 

To twoje siedzenie na wynajętym mieszkaniu w wielkimi mieście w dobie prosperity było wybrykiem historii, który kończy się tak nagle, jak szybko się zaczął.

 

Pociesz się, że ma to dobre strony, bo te kobiety też powracają. Nawet gdyby wszystkie zostały płatnymi kurwami, do czego już niewiele brakuje, to to się nie uda, bo za ich zarobki wtedy nie będzie dało się wyżyć w wielkim mieście.

 

 

  • Like 2
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, absolutarianin napisał:

To nie taktyczny odwrót kolego, a powrót do normalności.

 

To twoje siedzenie na wynajętym mieszkaniu w wielkimi mieście w dobie prosperity było wybrykiem historii, który kończy się tak nagle, jak szybko się zaczął.

 

Pociesz się, że ma to dobre strony, bo te kobiety też powracają. Nawet gdyby wszystkie zostały płatnymi kurwami, do czego już niewiele brakuje, to to się nie uda, bo za ich zarobki wtedy nie będzie dało się wyżyć w wielkim mieście.

 

 

Co do mieszkania w wielkim mieście się zgadzam. Tzn ja wcale nie zarabiam źle, utrzymanie to nie problem. Jednak no chciałbym zboostowac swój rozwój i poprawienie wyglądu. Białych ząbków nie chcę robić dla zdobycia kobiet, nawet uznam że to będzie efekt uboczny tej metamorfozy. Robię to żeby przyspieszyć karierę i stać się dla obecnej firmy wizerunkowy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@absolutarianin nie mogę pisać na priv a mam pytanie z resztą nie tylko do Ciebie. Sam rozmyślam nad przeprowadzką w rodzinne strony. Cena mieszkań/domu zdecydowanie mniejsza. Praktycznie za pół roku mógłbym sobie pozwolić na jakieś kupno w przeciwieństwie do wojewódzkiego miasta w którym żyje. Moja płaca w branży by się nie zmniejszyła. Jedyny problem to, fakt, że moja kobieta zarabiałaby tam jakieś 35% mniej. Jej to nie przeszkadza, sama mówi, że wolałaby mieszkać w spokojniejszysz miejscu a nie chomiczych klatkach dla ludzi. Pytanie do ludzi, którzy żyli w większych miastach a przenieśli się do małego miasteczka/na wieś (@mac?). Czy uważacie to za dobra decyzję z biegiem lat? Nie żałujecie braku "atrakcji" większych miejscowości? 

 

Wybacz autorze, że się podpinam ale temat podobny do twojego tylko, że z partnerką ?

 

Sam akurat w twojej decyzji uważam, że to dobry krok a nie żadne cofanie się do tyłu. 

Edytowane przez Jonash
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja z kolei wypowiem się w zgoła innym tonie.

 

Jeśli sytuacja tego nie wymaga (choroba rodziców, strata pracy, etc), odradzałbym wyprowadzkę do rodziców.

 

W dużym mieście, na swoim, jesteś wolny, wolny do sukcesów, wolny do błędów, wolny do wybrania czego sobie tylko nie wybierzesz.


Wpadnie Ci okazja na np trójkąt- bzykniesz w domu rodzinnym 2 laski naraz?

Wpadną kumple, zechce się Wam zaśpiewać Autobiografię po pijaku, a tu śpiący rodzice po 22:00.

 

Można mnożyć przykłady, w zależności od stylu życia, natomiast zdecydowanie pozbawisz się tym ruchem męskiej energii, indywidualności, własnej drogi....

 

Poczekaj z autem, Dzięki temu zrób zęby, Ew weź teraz tańsze auto i zrób zęby jeśli uda się to pogodzić. A najlepiej to zrób zęby, odkładaj na wkład własny, a dopiero potem na auto, ale na swoim, w swoich warunkach, i przy własnych ramach życia.

 

Pozdro

 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Hipcio - dla mnie wszystko za poza  kwestiami:

1. Czy dogadasz się z rodzicami?

2. Czy nie będzie Ci przeszkadzać brak "miejskich" rozrywek - knajpy, panienki z Tindera etc.

3. Czy już się "wyszalałeś" - to o czym pisze @Exile

Jeśli powyższe Cię nie ruszają - ja bym się przeprowadzał.

 

@Jonash - jeśli Ty i Twoja kobieta rozumiecie co to znaczy żyć w mniejszym mieście to ja bym się nie zastanawiał. Dwupokojowe mieszkanie w mieście to spokojnie  350 000 zł do wydania. Za taką kasę można mieć niezłe salony w mniejszym mieście. Albo pomyśleć o budowie domu. Ja dałem sobie ostatni rok na decyzję czy kupić mieszkanie w mieście czy kupić nieruchomość na wsi / w małym miasteczku i szukać drugiej za granicą -  pałaców nie potrzebuję i jak masz kobietę, która rozumie, że one szczęścia nie dają to jesteś w domu.

 

Za mniejszym miasteczkiem przemawia do mnie spokój, cisza etc. Natomiast martwią mnie "kliki" i "układziki" - trochę to przerabiałem i powiem Ci, że w dużym mieście jest pod tym względem lepiej ale...

 

... z dwojga ja bym brał małe miasteczko :) 

 

 

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, BumTrarara napisał:


Ciężko mi w to uwierzyć, a co z uczelniami, różnej maści eventami (koncertami) ludzie sami zaczną organizować.. niemoge w to uwierzyć

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja powiem tak. 

 

Moim celem na bieżący lub maks przyszły rok jest wyprowadzka z miasta, a nawet okolicy podmiejskiej. Poczyniłem już zresztą pewne kroki. 

 

Jedyny dylemat to czy zostać w pl, czy spierdzielać za granicę.

 

Jeżeli ten cyrk pandemiczny potrwa, to wielkie miasta i bloczydłowiska zaczną być wylęgarniami frustratów. 

 

A żyć i pracować zdalnie można z każdego niemalże miejsca obecnie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@niemlodyjoda nigdy nie byłem jakoś bardzo rozrywkowy. Może nie licząc dwóch rozstań gdzie zaraz po zacząłem balowac. W moim mniejszym mieście nic mi nie szkodzi zostać dodatkowo barmanem w ulubionym pubie. Bardziej niż smiganie co weekend w trupa wolałem odkładać na soczyste wakacje i tam dawać poryw swojemu szaleństwu. Pracując za barem oszczędzałem lub nie wydawałem na rozrywce (bilard, alko) zero kosztów lub lekka doplata

1 minutę temu, maroon napisał:

Ja powiem tak. 

 

Moim celem na bieżący lub maks przyszły rok jest wyprowadzka z miasta, a nawet okolicy podmiejskiej. Poczyniłem już zresztą pewne kroki. 

 

Jedyny dylemat to czy zostać w pl, czy spierdzielać za granicę.

 

Jeżeli ten cyrk pandemiczny potrwa, to wielkie miasta i bloczydłowiska zaczną być wylęgarniami frustratów. 

 

A żyć i pracować zdalnie można z każdego niemalże miejsca obecnie. 

 

Dokładnie tak, obecnie czynię kroki bo mamy rozmowy roczne i szykują się podwyżki. Chciałbym jakaś podstawę że rok na bank nie wrócimy, wszak zostawiam całkiem dobre mieszkanie wynajmowane u ziomka, nie wiem czy tam wrócę i nie wiem co mi przyniesienie los przez ten rok. Pamietajmy ze wracam do mniejszego miasta z mniejszymi pensjami a to plasuje mnie wyżej w gadzich głowach. Ważne żeby się nie rzucać w oczy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Hipcio napisał:

tymczasowy taktyczny odwrót. 

HAN SOLO napierdalał manewry wymijające cały czas!

Latał że śmieciami, grał w karty, podrywał księżniczki i dłubał w kupie złomu....piece of junk.

DODATKOWO jego oficer był włochatym Potforem znanym w całej galaktyce.

 

 

....to ja nie wiem nad czym się jeszcze zastanawiasz?!

 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Jonash mieszkam na wiosce, ale to nie znaczy, że się nie ruszam na koncerty, eventy, spotkania ze znajomymi. Mam ludzi w stolicy, Wielkopolsce, na Mazurach, praktycznie w każdym regionie. Regularnie z przyjaciółką jeżdżę do hoteli po Polsce, gdzieś sobie wynajdujemy i lecimy z tematem imprezowania. Powiedzmy, że kiedy chcę to mam możliwość wyjścia w daleki świat, ale to nie jest moja główna preferencja, tylko pewien dodatek, żeby nie zdziadzieć do końca. Pasuje mi takie życie, bo i tak online pracuję, z ludźmi non stop gadam, czasami dniami i nocami, gęba się nie zamyka. Dla mnie to bez różnicy praktycznie w stylu życia. 

 

Kilka osób przyjąłem na kilka dni to zadowoleni, maksymalne odświeżenie psychiczne. Mówię, znam trochę ludzi z dawnych lat, z wieloma utrzymuję kontakt ponad 10 lat, w niektórych przypadkach 15 i to już znajomości na całe życie. Jak chcę to jadę, czy to do Poznania, czy do Wawy "pożyć" i wracam najczęściej ultra zmęczony wielkim miastem na swoje zadupie, totalnie szczęśliwy. Mam 10 minut z buta do lasu, a obok miejscowość o cechach agroturystycznych, z wodą, boiskami, grillami, przystosowaniem do spędzania czasu ze znajomymi. Mam też siłkę, więc nie mogę narzekać, bibliotekę. 

 

Zawsze stawiałem na niskie koszty utrzymania. Dla mnie to psychiczne bezpieczeństwo. Wiem, że tyle i tyle muszę mieć minimalnie, żeby się utrzymać i to jest mój bufor. Jestem zadowolony z wyboru. Raz, że mieszkanie bardzo w porządku, sąsiedztwo wręcz perfekcyjne, pełna cisza, zero patologii. Tak naprawdę bardzo dużo rodzin z dziećmi, co mnie zaskoczyło, jak się przeprowadziłem. Myślałem, że trafię do umieralni, ale nic z tych rzeczy. Nie wiem, co mam powiedzieć. Na mieszkanie w dużym mieście nigdy by mnie nie było stać, albo może na kredycie, ale od kredytów się trzymam całe życie z daleka, więc musiałem kombinować. 

 

Poza tym wsiadam do busa i jestem w mieście, jakieś 30-35 min jazdy. W godzinach szczytu jestem szybciej od niektórych wracających z roboty. Świat absurdu. 

 

Otwieram okno i widzę las, bezkres. A nie pierdolony beton. Wychodzę z domu i oddycham świeżym powietrzem. Każdy, kto u mnie był to czuł różnicę. Mówili mi, że dopiero tutaj oddychają normalnie. Miasto to dla mnie absolutna parodia życia w tym momencie. Gdybym miał inną pracę zostałbym na miasto skazany, a tak pierdolę to i na utrzymanie jakoś zarobię. Ciężko było psychicznie podjąć taką decyzję, bo to rzut w jedną stronę praktycznie, ale przy właściwej organizacji do ogarnięcia. Ja po prostu pewnego dnia wstałem i to zrobiłem, co planowałem. 

 

A co w mieście? Pracuję normalnie, weekendy wolne to można pojechać do kogoś i tak właśnie często przed świrusem robiłem. Raz na pół roku jakiś grubszy wyjazd. Kilka eventów mocnych zaliczyłem. do chaty zapraszam wyłącznie sprawdzone osoby. Wyrosłem z imprezowania. Teraz stawiam na to, żeby zapłacić za bilet, gdzieś pójść do fajnego miejsca, opera, event z zajebistym dj-em, koncerty kameralne z przyjaciółmi. 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

53 minuty temu, niemlodyjoda napisał:

@Hipcio - dla mnie wszystko za poza  kwestiami:

1. Czy dogadasz się z rodzicami?

2. Czy nie będzie Ci przeszkadzać brak "miejskich" rozrywek - knajpy, panienki z Tindera etc.

3. Czy już się "wyszalałeś" - to o czym pisze @Exile

Jeśli powyższe Cię nie ruszają - ja bym się przeprowadzał.

 

@Jonash - jeśli Ty i Twoja kobieta rozumiecie co to znaczy żyć w mniejszym mieście to ja bym się nie zastanawiał. Dwupokojowe mieszkanie w mieście to spokojnie  350 000 zł do wydania. Za taką kasę można mieć niezłe salony w mniejszym mieście. Albo pomyśleć o budowie domu. Ja dałem sobie ostatni rok na decyzję czy kupić mieszkanie w mieście czy kupić nieruchomość na wsi / w małym miasteczku i szukać drugiej za granicą -  pałaców nie potrzebuję i jak masz kobietę, która rozumie, że one szczęścia nie dają to jesteś w domu.

 

Za mniejszym miasteczkiem przemawia do mnie spokój, cisza etc. Natomiast martwią mnie "kliki" i "układziki" - trochę to przerabiałem i powiem Ci, że w dużym mieście jest pod tym względem lepiej ale...

 

... z dwojga ja bym brał małe miasteczko :) 

 

 

 

 

Tak się zastanawiam, ile masz wiosen bracie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, niemlodyjoda napisał:

 

@Jonash - jeśli Ty i Twoja kobieta rozumiecie co to znaczy żyć w mniejszym mieście to ja bym się nie zastanawiał. Dwupokojowe mieszkanie w mieście to spokojnie  350 000 zł do wydania.

Jesteś trochę nienabieżąco. W Krakowie w słabej lokalizacji cena za metr to 9-10k. W lepszej lokalizacji nawet do 14k dochodzi. Klatka 52m2 to licz teraz spokojnie 500.000 + inne pierdoły typu miejsce parkingowe obowiązkowe: + 30.000 itd.
W warszawie to pewnie już 15k za metr. Nie wiem jak w innych miastach. Ale podejrzewam, ze tak samo.

Dla mnie dużym minusem miasta to właśnie mało miejsca + ciężko o garaż do majsterkowania blisko bloku. Czy żeby sobie przetrzymać bezpiecznie rowery, czy podłubać w motocyklu itd. Rower dobry musisz trzymać w mieszkaniu, bo jak wystawisz na balkon to ryzykujesz, że ci się ktoś tam wbije, albo mieszkanie obrabuje. Jak masz małe mieszkanie to ci sporo miejsca zajmuje, a w wynajmowanym nie podwiesisz se go na ścianie, bo ci właściciel nie pozwoli wiercić w ścianach...

I tak jak piszą bracia - spoza wiosek jest lepszy dojazd niż końca miasta. Sam byłem w szoku jak jeszcze mieszkałem z rodzicami i busem 30km ze wsi do miasta byłem pod pracą w pól godziny. A ktoś z końca miasta jechał godzinę komunikacją. Dramat.

Edytowane przez Zbychu
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może spróbuj odejść do tematu na zasadzie przyjęcia planu i postawienia sobie "ultimatum". Chcesz przeprowadzką przyspieszyć osiągnięcie pewnych celi. Policz sobie zatem ile kasy potrzebujesz na zęby, ile na auto. Uchodzi Ci jakąś tam kwota X. Podziel X przez tyle ile będziesz w stanie odkładać po przeprowdzce i załóż sobie, że na tyle się przeprowadzasz, a później idziesz na swoje co by się nie działo. To może pomóc Ci zniwelować psychiczny opór przed tą decyzją. Osobiście w podobnej sytuacji, jeśli faktycznie miałbym pewność, że z rodzicami nie będzie jakiś dziwnych sytuacji, które mogą negatywnie wpłynąć na dobrostan psychiczny, nie wachałbym się i przeprowadzał. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

42 minuty temu, Zbychu napisał:

Jesteś trochę nienabieżąco. W Krakowie w słabej lokalizacji cena za metr to 9-10k. W lepszej lokalizacji nawet do 14k dochodzi. Klatka 52m2 to licz teraz spokojnie 500.000 + inne pierdoły typu miejsce parkingowe obowiązkowe: + 30.000 itd.
W warszawie to pewnie już 15k za metr. Nie wiem jak w innych miastach. Ale podejrzewam, ze tak samo.

 

Sprawdzałem miasto w którym obecnie mieszkam nie ustępujące niczym tym dwóm, które wymieniłeś :)

Nie dam za mieszkanie więcej niż 350k bo i tak uważam że to za dużo. Takie oferty znajdowałem z rynku pierwotnego, wtórny mnie słabo interesuje.

Obecnie mieszkam (wynajmuje) na osiedlu korposzczurów - na piętrze jestem jedynym singlem, wszyscy dzieci itp.

W budynku może 1-2 mieszkania studenckie + ja + rodziny z dziećmi 25-35. Wszyscy zakredytowani po korek.

 

Coraz bardziej skłaniam się ku temu aby kupić "przystań w Polsce" + coś w Grecji bądź innym kraju morza śródziemnego, no chyba, że mnie dalej wywieje, a nie ukrywam, że ciągnie mnie do Tajlandii (nie chodzi o kobiety bo Azjatki średnio mnie kręcą) albo ameryki południowej ale zobaczymy jak się biznesy będą układać. 

Niemniej - w grę nie wchodzi kredyt większy niż taki, który spłacę w rok. Jak się pewnie domyślasz oznacza to, że wydawanie 500k na mieszkanie nie wchodzi w grę :)

 

 

Kupowanie mieszkania w dużym mieście jako "jedynego lokum" to w obecnej chwili totalny bezsens ponieważ uważam, że już niedługo komfort życia w metropoliach spadnie.

 

Największą naukę jaką wyciągnąłem z rozwodu to to, że mogę być szczęśliwy z kasą jak i bez niej. Oczywiście lepiej ją mieć ale równie dobrze mogę sobie siedzieć na zadupiu i uprawiać oliwki.

 

Dlatego tez napisałem - jeśli ktoś jest niezależny od "miejskich rozrywek" i ma kobietę chcącą zamieszkać na przysłowiowym piździkowie - ja bym się nie zastanawiał.

Edytowane przez niemlodyjoda
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, niemlodyjoda napisał:

 

Chyba Ci już kiedyś pisałem o tym - 35 lat. Karierę "zawodową" na poważnie rozpocząłem w wieku 29 lat, 1 rok zajęło mi małżeństwo :D 

 

Ciekaw jestem jaka branża czy korpo czy nie, zarobki +/- koszty utrzymania i rejon Polski (w sumie nie musisz odpowiadać), przed 30-stką, też myślałem, że zrobię karierę ?, studia, potem 1,5 roku za granicą (delegacje, różne kraje Europy, praca fizyczna) potem wróciłem do PL (w sumie mnie humanitarnie wykopali, ze względu na krytykę zwyczajów organizacyjnych kierownika i rozmowa z samym prezesem w tym temacie), praca biurowa w międzyczasie myszka i inwestycje, w wieku 28 lat myszka się wyhuśtała na innej gałęzi, ja zbankrutowałem, zostałem bez kasy, bez znajomych, bez myszki ? i z nadwagą. ? Z perspektywy czasu to mi było potrzebne młody chłystek, pokory nie miałem za nic, żyłem w nierealnym świecie, czując się lepiej od innych bo kasa urosła w kilka miesięcy taka, że mogłem kupić dwa małe mieszkania w miejscowości w której mieszkam. Szybko jednak przyszło i szybko poszło, a myślałem, że tak będzie zawsze, albo i lepiej. Długo by pisać...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.