Skocz do zawartości

Jak zminimalizować ból po rozstaniu, przed rozstaniem?


Rekomendowane odpowiedzi

Czytam ten wątek, czytam i nie przestaję się dziwić... skąd wy bierzecie te lachony?

 

Ja miałem dwie żony i jeszcze parę partnerek, ale żadna jakoś nie wywinęła żadnego takiego hardcorowego numeru. Zdarzały się jakieś tam jazdy, nawet cięcia żyletką, ale jak już odchodziły, to odchodziły bez kamer, spektaklu, z godnością. Nie było żadnego grania ciążą, ani majątkiem, choć w grę wchodził znaczny. Ale - praktycznie zawsze to ja byłem zostawiany.  

 

Zastanawiałem się nad tym bowiem cały ranek i dochodzę do wniosku, że bierzecie kobiety totalnie bez klasy i do tego z bardzo niskim poczuciem własnej wartości. 

 

Przy czym te wie cechy są absolutnie nieskorelowane i ten jeden niuans, to wydaje mi się tutaj kluczowe, prawdziwa klasa kobiety, ta odebrana z wychowaniem, jest czymś niezależnym od hipergamicznej skali.

 

Mamy więc:

- klasę

- pozycję postrzeganą (poczucie własnej wartości)

- rzeczywistą pozycję

 

I algorytm:

 

if(klasa) do{...}while(success);

  elseif (poczucie wartości) do{...}while(success);

   elseif (pozycja) do{...}while(success);

   else exit;

 

Czyli wniosek jest taki - celuj w kobiety z górnej półki, najwyższej, którą potrafisz utrzymać modulo hipergamia, a jak cię nie stać - to nie celuj w żadne, bo branie kogokolwiek z braku laku musi się skończyć wkurwieniem takiej karynki, która łudziła się, że ustrzeli wyżej niż ją stać i ta złość zogniskuje się na Was. Niska wibracja i niskie pobudki (ruchanie) przyciągnie do Was też niskiej wibracji akcje.

 

Jest to, zauważcie, znowu ta sama zasada, co z samochodem. Lepiej nie mieć żadnego, niż mieć kłębek nerwów i kłopotów oraz wydatków i potem płakać u mechanika. To zrozumiałem, kiedy już pojeździłem masą różnych złomów, na szczęście zorientowałem się na tym metalowym, a nie ludzkim. 

 

 

I wiem, każdemu może się zdarzyć, nie dopatrzyć, przeoczyć, poczucie wartości przecież fluktuuje, żeby też móc ocenić, czy takie złe cechy mają miejsce, trzeba mieć ogólny obraz tego rynku i to najlepiej światowego, a nie nadwiślańskiego tylko, zawsze to powtarzam, odkąd zobaczyłem jak wyglądają kobiety wychowane w innych warunkach. Powtórzmy to więc jeszcze raz boldem: 

 

Jeżeli stać cię na kobietę klasową (wychowaną) to bierz taką, a jak cię nie stać, to bierz chociaż bez kompleksów, a jak i na taką cię nie stać, to bierz w ostateczności bogatą z domu, która i bez ciebie już ma.  


Lepiej być bowiem pozostawianym, wychodzi z rachunku, albowiem zawsze łatwiej jest coś przepracować w sobie, niż w drugiej osobie.

 

A zatem pany - więcej samotności i więcej myślenia górną głową, a mniej skakania po różnych kwiatkach, bo pod każdym kwiatkiem - czai się... WONSZ :D    

Edytowane przez absolutarianin
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, absolutarianin napisał:

ale żadna jakoś nie wywinęła żadnego takiego hardcorowego numeru

Nie ogarniam jak Ty piszesz takie coś po tym jak tezujesz szansę na trafienie normalnej 1/200 i to uwaga:

Z próby lasek które przyjeżdżały do jakiegoś hotelu nad morzem gdzie nie płaciło się za pobyt, podejrzanie wyglądającego i dziwnego z tego wzgledu że... pobyt za darmo.

 

Przeciętna normalna dziewczyna 10 razy się zastanowi zanim wgl weźmie wgl pod uwagę takie coś. No ale dobra. 

Gdzie tu logika do pieruna? :D

 

Jeśli pokrzaczyłem jakieś fakty z tym hotelem to sprostuj ;)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minutes ago, Wincenty said:

Jeśli pokrzaczyłem jakieś fakty z tym hotelem to sprostuj ;)

 

Pokrzaczyłeś wszystko, ale nie chce mi się już prostować, bo ostatnimi czasy tu praktycznie nic innego nie robię, tylko prostuję takie pokrzaczone fakty z mojego życia.

 

Słowo klucz do znalezienia wyjścia z tej pułapki słów i pojęć brzmi: DEKORELACJA

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

57 minut temu, absolutarianin napisał:

ale jak już odchodziły, to odchodziły bez kamer, spektaklu, z godnością.

 

Ja bym powiedział, że to nie kwestia kobiety, a faceta. Miałem baaardzo dużo kobiet, kilka borderek i nawet z nimi nie było problemów. Po prostu jak laska czuje, że się w tańcu nie pierdolisz, to jakby ma większy szacunek, toteż nie próbuje żadnych numerów. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, absolutarianin napisał:

Pokrzaczyłeś wszystko, ale nie chce mi się już prostować

Dziabiesz posty na 500 słów a młodemu harpaganowi który chce zrozumieć lepiej sens twoich wypowiedzi żałujesz kilka zdań.

Yhhh Ty niedobry :D:P

Było chociaż w temacie o tych magicznych 1/200 kobiet napisać gdzie byly przeprowadzane badania :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, absolutarianin napisał:

Czytam ten wątek, czytam i nie przestaję się dziwić... skąd wy bierzecie te lachony?

Wczoraj się urodziłeś? Trolujesz? no przecież nie z Wenus :D

24 minuty temu, radeq napisał:

Ja bym powiedział, że to nie kwestia kobiety, a faceta.

Dużo prawdy i też tak myślę, z każdej kobiety może wyjść diabeł przy odpowiednich warunkach, albo nieodpowiednich - zwał jak zwał ;) Ja tam się nie dziwię czasem kobietom jak traktują mężczyzn, skoro sami na to pozwalają i prowokują (białorycerstwo etc). Ale też z drugiej strony często oceniamy człowieka jak się zachowuje w danej sytuacji. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest bardzo możliwe kolego @radeq że laski mielą facetów, których nie szanują. Ja bym to nawet uogólnił.

 

Są trzy warstwy pojmowania rzeczywistości (przynajmniej trzy dostępne chociaż w minimalnym zakresie dla mnie, bo jest ich zapewne więcej):

 

1. Mechaniczna, proceduralna. 

 

Traktujesz swoje życie, jak zespół mechaniczny, przykładowo - silnik spalinowy. To jest układ dynamiczny dla nas w 90% przewidywalny, deterministyczny, a pozostałe 10% to statystyka. Aplikuje się tam procedury, takie, jak wylistował np. kolega @Mosze Red Przykładowo - do silnika wpadła przez nieuwagę przy montażu śrubka do skrzyni korbowej. Jest niezerowe prawdopodobieństwo, że na wyboju podskoczy, wpadnie między elementy ruchome i zdemoluje silnik. Trzeba zastosować procedurę rozbiórki, by zminimalizować p-stwo tego zdarzenia do zera, lub liczyć na to, że to się nie stanie i jeździć dalej.

Z życiem to jednak nie zawsze jest zasadne, bo stajesz się, w miarę jak zbliżasz się do p-stwa przyjęcia hipotezy fałszywej (że partnerka nie wywinie numeru) do 0, paranoikiem, który chodzi z trzema dyktafonami, trzema zapasowymi kompletami kluczy itp. Mamy więc drugą warstwę pojmowania rzeczywistości, która naturalnie wypływa z tego statystycznego marginesu pierwszej:

 

2. Życiowa

 

I nie mam tu na myśli, życia jako 'praktyki' tylko życie jako siłę, która jest po cześci samonaprawialna. To zjawisko w mechanice raczej nie występuje - co zaczęło się psuć - prawdopodobnie zepsuje się do końca, podczas, gdy siła życia prostuje jednak pewne sprawy, które potrafią naprawić się same, lub negatywne skutki nie wystąpić. Na pograniczu tych światów są np. zęby człowieka. Raczej same się nie wyleczą, choć i tam potrafią się zadziać dziwne zjawiska.  To są te dziwne przypadki z życia, kiedy po prostu 'nic się nie stało', sprawy rozeszły się po kościach, naprostowały, a wiesz, kiedy możesz na to liczyć na podstawie doświadczenia, intuicji ... itp. I na te okoliczności się nie zabezpieczasz, licząc, że fala życia cię od tego uchroni. Wreszcie, trzecia, najsubtelniejsza z nich:

 

3. Wibracyjna, energetyczna

 

To jest najtrudniej przyjąć istnienie czegoś takiego, bo nie sposób tego udowodnić, a chodzi o aspekt, że życie odtwarza się wg. projektowanej myślami, energetyką, emocami matrycy, lub ją na fizycznym planie odzwierciedla. Bezpośredną manifestacją tego planu jest to, że spotyka cię to, o czym myślisz, lub czego się obawiasz. Można też to nazwać oddziaływaniem 'wiary' w twoim życiu, 'Boga' etc. Dla mnie istnienie tego planu jest oczywiste, jak istnienie słońca, z tego prostego powodu, że doświadczyłem go wielokrotnie w swoim życiu w postaci zdarzeń niezwykle mało prawdopodobnych, których nie dało się wytłumaczyć przy pomocy planów 1 i 2. Zresztą nie tylko ja, kolega Dokurviator nawet wyłożył na jednym z filmów wzajemny stosunek planu 1 do 3 (od minuty 4:00):

 

 

Mam tak np. z przedmiotami materialnymi, jeżeli coś potrzebuję, to kreuję sobie to myślami jakiś czas - i potem to znajduję po najmniejszym możliwym koszcie, np. przynoszą mi sami ludzie wokoło, albo wchodzę tylko do jednego sklepu i znajduję konkretne ubranie, które jest mi potrzebne, znika problem męczących zakupów, za pierwszym razem mi to cudownie 'wpada w ręce'. Ma to zastosowanie prawdopodobnie także do ludzi, bo mi się również zdarzyło parę razy.

 

Reasumując - wybierasz taką manierę poznawczą, decyzyjną, którą jesteś w stanie własnymi 'mocami' ogarnąć. 

 

Oczywiście ta najgrubsza jest najkosztowniejsza, najdroższa, dlatego warto rozwijać w sobie te pozostałe, dlatego warto się w ogóle rozwijać w swojej świadomości i ponosić taki wysiłek/cierpienie.

Edytowane przez absolutarianin
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, absolutarianin napisał:

Czytam ten wątek, czytam i nie przestaję się dziwić... skąd wy bierzecie te lachony?

 

Nie zawsze wszystko wychodzi od razu. Nie każdy jest też znawcą ludzkiej natury, żeby w porę spostrzegł, że wpierdala się na minę. Do tego trzeba inteligencji, znajomości psychologii i doświadczenia. A także ostrożności, a są ludzie, którzy lubią pójść na żywioł (tych samców też premiuje biologia).

 

Cytat

Ja miałem dwie żony i jeszcze parę partnerek, ale żadna jakoś nie wywinęła żadnego takiego hardcorowego numeru. Zdarzały się jakieś tam jazdy, nawet cięcia żyletką, ale jak już odchodziły, to odchodziły bez kamer, spektaklu, z godnością. Nie było żadnego grania ciążą, ani majątkiem, choć w grę wchodził znaczny. Ale - praktycznie zawsze to ja byłem zostawiany.  

 

A jak to było z tą, z którą budowałeś dom na Helu? Bo z tego co wczoraj czytałem, to dobrze się to nie skończyło, również - jak rozumiem - finansowo. 

 

Kobieta i pieniądze to zły mariaż. Nie ma co się pakować w duże zakupy z kobietą. Oczywiście "duże" co innego oznacza dla przeciętnego faceta, co innego dla gościa będącego cenionym specjalistą w dobrym zawodzie, a jeszcze co innego dla właściciela spółki. Zdarzało mi się dziewczynie zapłacić za wycieczkę, nawet jednej kupiłem laptopa, jakieś mniejsze wydatki też były, ale nigdy nie pakowałem się w duże wspólne rozliczenia. Dzięki temu dziś sobie żyję na luzie i bez obciążeń. Duże to dla mnie już będzie: samochód, mieszkanie. To zawsze kupowałem na siebie, dzięki temu m.in. żadna mnie nie wychujała.

 

Cytat

Zastanawiałem się nad tym bowiem cały ranek i dochodzę do wniosku, że bierzecie kobiety totalnie bez klasy i do tego z bardzo niskim poczuciem własnej wartości. 

 

Przy czym te wie cechy są absolutnie nieskorelowane i ten jeden niuans, to wydaje mi się tutaj kluczowe, prawdziwa klasa kobiety, ta odebrana z wychowaniem, jest czymś niezależnym od hipergamicznej skali.

 

Często człowiek, który zobaczy duże pieniądze, nagle traci zasady przez wiele lat wpajane przez rodziców/środowisko, w którym się wychowuje. Przykładem niech będą te wszystkie "skromne" Ukrainki i Białorusinki, co to przyjechały do Polski za lepszym życiem. Ze skromnych dziewczyn w rok robią się chłodne, wyrachowane szony, które bez skrupółów odzierają ze skóry naiwnych beta-bankomatów.

 

Edytowane przez SamiecGamma
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 27.01.2021 o 20:53, Mosze Red napisał:

5 Otwórz drzwi z zamków i schowaj klucz, nim zaczniesz mówić,  że odchodzisz, standardowa taktyka to rzucanie się na drzwi, blokowanie mężczyźnie wyjścia, wyrywanie klucza i szarpanina.

Jak sobie tylko przypomnę, kurwa.... uuuuuuuu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@absolutarianin a wziąłeś pod uwagę, że po pierwsze mówimy o sytuacji, w której ty odchodzisz od kobiety, a nie ona od ciebie odchodzi (jak dobrze pamiętam, to byłe żony, odeszły od ciebie, a nie ty je zostawiłeś - jeśli się mylę popraw). 

 

Po drugie im wyżej ciebie wartościuje kobieta, tym bardziej dramatyczne są rozstania i bardziej desperackie próby zatrzymania cię ;)  

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 28.01.2021 o 14:22, Mosze Red napisał:

Przechodziłem ten scenariusz z rzekomą ciążą wiele razy i zawsze wychodziło, że jednak zrobiła pani drugi test i jednak nie jest w ciąży, albo że nagle poroniła, czy inna ściema.

"Moja" spadła ze schodów i poroniła. Beka z typiary.

 

20 godzin temu, kame.hame napisał:

Zabrakło mi odwagi i się nie rozstaliśmy.

Wazzup - a idź pan kurwa w chuj - YouTube

  • Haha 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Mosze Red said:

(jak dobrze pamiętam, to byłe żony, odeszły od ciebie, a nie ty je zostawiłeś - jeśli się mylę popraw). 

 

Po drugie im wyżej ciebie wartościuje kobieta, tym bardziej dramatyczne są rozstania i bardziej desperackie próby zatrzymania cię

 

Tak, to zawsze ja byłem zostawiany, poza dwiema sytuacjami, gdzie nie byłem w związku.

 

Panie czuły, że sobie znajdą kogoś bez problemu i faktycznie znajdowały, odchodząc bez skandali.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, absolutarianin napisał:

Tak, to zawsze ja byłem zostawiany, poza dwiema sytuacjami, gdzie nie byłem w związku.

 

Panie czuły, że sobie znajdą kogoś bez problemu i faktycznie znajdowały, odchodząc bez skandali.

 

I to jest właśnie klucz, jak kobieta chce odejść dramy nie robi.

 

Wręcz przeciwnie często są jakieś metody ugłaskiwania typu: jesteś świetny nie pasujemy do siebie bla bla bla ...... super z ciebie facet ale mamy niezgodne charaktery bla bla bla ..... zasługujesz na lepszą niż ja bla bla bla.....

 

 

Natomiast jak ty odchodzisz zaczyna się drama.

 

Paradoksalnie zaczyna się często nawet jak pani sama szykowała się do odejścia, zwyczajnie to gigantyczny cios dla jej ego, że będzie porzucona, a nie odwrotnie ;) 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minutes ago, Mosze Red said:

Natomiast jak ty odchodzisz zaczyna się drama.

 

Dlatego kompletnie nie widzę sensu tego robić.

 

Panią najpierw bardzo dobrze sprawdzamy, zanim zaproponujemy coś więcej i jest potem spokój, bo jak się zaczyna opuszczać i zaniedbywać, to lepiej jej dokręcić śrubę.

 

A nawet jakbyśmy to przeoczyli, jak w przypadku założyciela tematu, to przecież daleko prościej jest zrobić tak, żeby pani sama podjęła decyzję. Wystarczy obniżyć własną wartość w jej oczach. Zacząć grać w gry komputerowe, wygłosić jakąś 'teorię spiskową' i zacząć w nią wierzyć, w ostateczności, jak brak polotu, to przerzucić się na grochówkę. Choć w 99% wypadków wystarczy - zwolnić się z pracy, lub chociaż przejść do szarej strefy. Ja się tak pozbyłem dwóch swoich żon.

 

Ogromna większość kobiet totalnie nie potrafi wyestymować przyszłej wartości partnera.

 

Faceci robią sobie problemy i dramy z głupoty i na własne przeważnie życzenie.

 

Natomiast regułę, kiedy jest drama, jest dość trudno skonstruować. Ja nie miałem dramy nigdy, nawet w tych dwóch przypadkach, choć oczekiwania były.

 

Na pewno nie skorelowałbym jej z wartością partnera, co najwyżej z poziomem rozczarowania, a w to wchodzi również poczucie wartości własnej i przede wszystkim: dane obietnice/nadzieje.  

Edytowane przez absolutarianin
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, absolutarianin napisał:

Ogromna większość kobiet totalnie nie potrafi wyestymować przyszłej wartości partnera.

 

Nie zaprzeczam, ale ogromna większość potrafi oszacować aktualną. 

 

Wartość aktualna mierzona w zasobach, genetyce i kontaktach społecznych czyli przyporządkowanie do właściwej roli rozpłodowca i/lub bankomatu, trampoliny społecznej.

 

Czyli wyszacuje, czy zrobisz ładne dzieci, czy już teraz stać cię na utrzymanie rodziny (a jeśli nie to może twoich rodziców stać, żeby np. zafundować gniazdo młodej parze), a może sam niezbyt jesteś ale masz dostęp do kręgów gdzie ona nie ma i przylepiając się czasowo do ciebie, może się wybić poznając kogoś innego.

 

A dalsze postępowanie według tego oszacowania przebiega.

 

18 godzin temu, absolutarianin napisał:

Na pewno nie skorelowałbym jej z wartością partnera, co najwyżej z poziomem rozczarowania, a w to wchodzi również poczucie wartości własnej i przede wszystkim: dane obietnice/nadzieje.

 

Powiem tak, tylko naiwny głupiec, zaślepiony miłością mężczyzna, albo beciak z natury daje paniom obietnice, w które panie wierzą, bo po pierwsze taki mężczyzna sam będzie przekonany, że rzuci księżniczce świat do stóp, a po drugie wiedzą że takiego wycisną jak cytrynkę do porannej herbatki.

 

Każdy z tych trzech stanów stawia go w pozycji podległej w relacji, a to równa się stroma jazda w dół (może z wyjątkiem gdy miłosne zaślepienie jest dwustronne, ale to trwa do czasu).

 

Natomiast mężczyzna, który jest wysoko wartościowany nie musi obiecywać nic i tak jest pożądany, a nawet jak obiecuje to panie automatycznie wiedzą, że to ściema.

 

Można dyskutować tylko czy wiedzą, bo lepiej odbierają sygnały niewerbalne, czy poddają w wątpliwość bo uważają, że taki zajebisty gość, którego wartościują wysoko ponad sobą mógłby im coś serio obiecywać. Mogą też wiedzieć, bo faktycznie upragniony wybranek rzucał takimi tekstami do jej kilku koleżanek, które bolcował wcześniej. Tak czy siak pojawia sie zaraz reakcja:

 

- wszystkim tak mówisz

- wszystkim to obiecujesz

- oszukujesz mnie 

 

Lub podobne bla bla bla, co absolutnie nie przeszkadza tym paniom aby dalej podążać za mrzonką jak lemingi ku przepaści.   

 

Generalnie zgadzam się z teorią jednak jednak marginalizując w niej rolę obietnicy, a eksponując rolę nadziei, często podpartej bezkrytyczną i bezpodstawną racjonalizacją.

 

Kobiecy "musk" działa tak wspaniale (niejednokrotnie to podkreślałem), że na podstawie bardzo błahych przesłanek, albo przy ich całkowitym braku na podstawie własnej imaginacji/ urojeń napędzających potrzebę rozrodu sprawia, iż panie sobie potrafią ułożyć w głowie i "serduszku" cały życiowy plan w kilka godzin od poznania mężczyzny, którego uznają za "tego jedynego",

 

I taki plan będzie zawierał metraż domu, lokalizację, ilość/płeć/ wygląd pociech, ilość aut w rodzinie, wspólne zwiedzanie świata, zazdrość koleżanek/ sióstr/ kuzynek, wspólne szczęście, i spokojną śmierć w zaawansowanym wieku, najczęściej też wspólną za rąsie ;) 

 

Taki plan zignoruje twoje aktualne relacje związkowe ich stopień zaawansowania z małżeństwem włącznie.

 

I absolutnie nie trzeba dawać sygnałów, obiecywać, a czasem nawet się odzywać.

 

Wystarczy, że poczuje motylki w brzuchu, a w głowie samo się już pani u....li. 

 

  • Like 4
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Mosze Red napisał:

I to jest właśnie klucz, jak kobieta chce odejść dramy nie robi.

HACH.

 CIEKAWE to.

         Znaczy byłą eX przeciągnołem pod kilem. 

....jednym słowem OBLAŁEM test 'ostatniej szansy'.

 

....normalnie jajca.....

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 lata później...

No i skończyło się dopiero teraz. Myszka sama wyprowadziła się do swojej mamy jak bylem w pracy. Znalazła sobie pocieszyciela. 

 

4 lata związku, czułem, ze stoje w miejscu przy niej, bo działała jaj kotwica, ale teraz czuję się samotny i mi jej brakuje. Mam 26 lat w tym roku i boje się, ze nie znajdę odpowiedniej kandydatki do stworzenia rodziny ehh

 

Mimo, że podczas całego tego związku myślałem o rozstaniu to teraz mam wrażenie, ze po prostu nie doceniałem tego co miałem, boli tym bardziej, ze to ona miala ostatnie słowo. 

 

 

Edytowane przez kame.hame
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, kame.hame napisał:

No i skończyło się dopiero teraz.

 

Dwa lata czekałeś z decyzją, aż w końcu ona ją podjęła? Teraz urażona męska duma, bo przecież to ona zakończyła, nie Ty.

26 lat, młodziutki jesteś, teraz nie szukaj pocieszenia, nie uciekaj w używki - pozwól sobie przeżyć wszystkie emocje.

Pełne "wyleczenie" może potrwać +/- rok, ale po tym czasie staniesz się dużo silniejszy i każda kolejna porażka/utrata będzie łatwiejsza do przełknięcia.

 

Godzinę temu, kame.hame napisał:

nie znajdę odpowiedniej kandydatki do stworzenia rodziny ehh

 

Znajdziesz, teraz skup się na sobie, ogarniaj zasoby, naucz się żyć ze samym sobą, dojdź do takiego miejsca, w którym w każdej chwili będziesz mógł zrezygnować z partnerki, bo wiesz, że jesteś samowystarczalny, że sam ze sobą czujesz się zajebiście, a kobieta to tylko miły dodatek. To nie jest tak, że nie będzie boleć, za każdym razem będzie, ale przestaniesz obawiać się życia w pojedynkę.

 

To o czym piszę ma dwa plusy: po pierwsze, wzmocnisz siebie i nauczysz się życia w pojedynkę. Po drugie, gdy najdzie Cię ochota na związek staniesz się zupełnie innym człowiekiem, który potrafi konsekwentnie stawiać granice, nie daje sobie wejść na łeb, który w każdej chwili może odejść, bo nie jest uzależniony od partnerki. Jedynym słowem: staniesz się silnym samcem, czyli takim, którego kobiety szanują i chcą budować relację. Kobieta musi czuć niepewność, jak poczuje się za pewnie to szybka droga do "misiu, nie wiem co czuję".

 

EDIT:

Kiedyś usłyszałem od jednej EX takie słowa "do czego ja Ci jestem potrzebna? Wszystko robisz sam". Wtedy nie rozumiałem tych słów, teraz rozumiem bardzo dobrze, nieświadomie/naturalnie całkowicie ją zdominowałem i wytrąciłem z ręki wszelkie argumenty, czyli szantaże itd itp

Edytowane przez wielebny93
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Wielebny93 za wartościowy komentarz. Ciężko mi się pogodzić z nową rzeczywistością. Ogólnie minęło 2 tygodnie od rozstania, a przez pierwszy tydzień miałem objawy jak przed zawałem. Byłem u psychologa, to po moim monologu powiedziała tylko, że z czasem przejdzie. Żałuję, ze dałem dupy jak założyłem ten temat, odwlekłem tylko wszystko w czasie. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, kame.hame napisał:

Dzięki Wielebny93 za wartościowy komentarz.

 

A teraz po kolei, zacznij od:

 

 

 

Później poświęć trochę czasu i zapoznaj się z wszystkimi materiałami na tym kanale.

Taka wiedza w pigułce, przełkniesz ją i zobaczysz, że wszystko nie jest takie straszne, nad wszystkim możemy zapanować i w tym przypadku psycholog nie będzie potrzebny.

 

Niektórzy polecają jakieś ONS lub inne łatwe panie, ale moim zdaniem nie warto. Warto ten okres porządnie przepracować i oswoić się z emocjami i uczuciami, które odczuwasz. Nie zagłuszać alko czy innymi, trzeźwy umysł. Za kilka miesięcy staniesz się silnym facetem.

Edytowane przez wielebny93
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 hours ago, kame.hame said:

1. ..., ale teraz czuję się samotny i mi jej brakuje. Mam 26 lat w tym roku i boje się, ze nie znajdę odpowiedniej kandydatki do stworzenia rodziny ehh

 

2. Mimo, że podczas całego tego związku myślałem o rozstaniu to teraz mam wrażenie, ze po prostu nie doceniałem tego co miałem,

1. Pewnie, że nie znajdziesz. Raz że jesteś za stary, dwa że masz rozwaloną psychikę, trzy że przyszłe twoje kobiety wiedzą, że będą "odtrutką na starą miłość" a tego żadna kobieta nie lubi.

 

2. Klasyka. Dlatego jedną z metod podrywania kobiet jest dać im posmakować swojej obecności a potem zniknąć, żeby cię szukały.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.