Skocz do zawartości

Kobieta palaczka, kandydatka na sympatię - jak to widzicie?


Waflo

Rekomendowane odpowiedzi

chyba nie ma działu o paleniu ..to bedzie o pierdzeniu :P

Zawsze miałem zasadę "Nie dla palaczek". Dopuściłem kilka w życiu, ale są o wiele trudniejsze w pożyciu niż normalne.

Wbrew pozorom nie odrzucam ich za: zapach papierosów, olewanie zdrowia. Powody są inne:

Palacze ogólnie mają swój "ciemny kodeks" którym się kierują i to mnie wkurwia.

-dodatkowe przerwy w pracy, więcej plotkarstwa, mniejsza wydajność pracy ( ważna informacja o późniejszym zaangażowaniu w stosunku do mężczyzny).

Do tego dodajmy powód palenia, który może być różny: negacja rzeczywistości - problemy, chęć odlotu od problemów - nieradzenie sobie w życiu, schematyczność - mniejsza otwartość.

W dodatku za tym ciągnie się jak papierosowy smród masa złych cech nabywanych "dzięki" znajomym:

-kombinatorstwo, cwaniactwo, mniejsze lub większe przekręty, drobne kradzieże nie są problemem ( w końcu gdy złamało się jedną zasadę to inne też można).

I teraz pytanie jest skomplikowane.

Programując się na "nie dla palaczek" odmawiasz sobie czegoś, próbujesz przewidywać, a jak wiemy rozum czasem jest zwodniczy. Twarde zasady mogą pod koniec życia okazać się stekiem hamujących bzdur.

Można powiedzieć że intuicja nas nie zawodzi, gdy omijamy takie laski, ale to problem wcześniejszego zaprogramowania...

Wchodząc do rzeki zwanej życiem nie wiesz dokąd cię ona zawiedzie. Czy próba płynięcia pod prąd musi być normą.

Może warto skasować ten program?

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie cierpię palących kobiet, generalnie one maja też wkurwiające mnie charaktery, jak zauważyłem...:P Jako partnerki ofkors, bo czysto towarzysko - bywają fajne!

 

Oczywiście przeszkadza mi też smród z japy palaczki, smród w pomieszczeniach, niedopałki itp. , i wiele innych rzeczy z tej całej nikotynowej "otoczki"...

Nawet sam fakt, że ona co chwilę "coś musi zajarać" , wkurwia mnie jako jej UZALEŻNIENIE...

 

Wg moich obserwacji palaczka ma większe skłonności do zdrady, flirtu, manipulacji, plotek, złośliwości, chęć do dyrygowania mężczyną itp. Same wady! :lol:

Jedyna zaleta - palaczka szybciej wskoczy nam do łóżka, tak zaobserwowałem jakoś... ;)

 

 

Ale w dzisiejszych czasach, można tolerować u kobiety co najwyżej e-papierosa, prawdziwy pet w damskich ustach to dla mnie jednak WIOCHA...

 

Co do postawionego pytania: wg mnie warto tolerować palenie u znajomej, czy nawet kochanki, ale u PARTNERKI - NIE !!!!

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje obserwacje dotyczące palącej kobiety są następujące:

-wkurw, bo poziom nikotyny spadł

-jaranie żeby się odchudzić ( ciągły dramat bo przytyła 0,5 kg przy 1,7m 53kg wagi)

-dodatkowo jaranie jazzu, na sen, na wkurw

-chujowe zdrowie - jakieś omdlenia, brak siły, kondycji

-brak kasy

-twarz naznaczona syndromem palacza, sucha, wypryski, przebarwienia

-ciągły kaszel, problemy ze zdrowiem L4

-najarane w chacie

 

Co do charakteru to też się zgodzę że coś mają nie tak pod deklem.

Paniusia, całuj panią, tampon emocjonalny koleżanek, matki.

Szalona, ekscentryczna, w łóżku ostro, traktować ją źle to je ci z ręki.

Dystans, chłód i chuj wie co jeszcze. 

 

Ogólnie nie polecam, sam właśnie rzuciłem, jak jestem sam to nie palę, z nią zapalę, następny błąd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam palę więc teoretycznie nie ma problemu. Ale;

- mają chujowe zęby, o swoje dbam paląc w lufie,

- mają przebarwienia palców + zapach, o to też dbam paląc w lufie,

- w knajpie czy na łonie nie ma problemu, ale sam w domu nie palę więc jest zgrzyt kiedy "ona" próbuje, wyganiam do łazienki albo na balkon,

- są to zazwyczaj laski pijące, kolejny zgrzyt.

Takich "ale" jest więcej, pomijam już te długometrażowe.

 

Plusów towarzysko-mowocielnych jest kilka, ale przy minusach się kryją.

 

Ale potwierdzam, łatwiej wskoczyć z taką do łóżka :)

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wskakują łatwiej do łóżka, fakt. Ale najgorsze jest to, że strasznie szybko niszczy im się cera. Nie wiem czy to jakaś prawidłowość, ale znam parę przypadków kobiet które tak do 35 roku życia jakoś wyglądały, a 36, 37 rok życia jeśli nadal paliły, to masakra cery na twarzy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam nie palę. Mogę nawet rzec, że tego nie cierpię.

 

 

 

Jako kandydatka na kobietę życia - odpada zupełnie.

 

Jako kandydatka na romans - odpada zupełnie.

 

Jako kandydatka na jedną noc - odpada zupełnie.

 

 

Po prostu bym się brzydził nawet taką pocałować. Na szczęście nie trafiałem na takie, a gdybym się nagle dowiedział, że pali, to bym się pożegnał. Jeśli chodzi o ten temat, to mam swoje zasady po prostu. Ogólnie denerwują mnie osoby uzależnione od tego gówna. W przerwach pomiędzy zajęciami na uczelni aż się trzęsą, bo muszą zapalić. W pracy to samo. Tylko obserwują, czy kierownik nie idzie, a co się z tym wiąże, to pretekst do ściemniania.

 

 

Do tego pokazywanie swojej "zajebistości" i towarzyskości (w przypadku niektórych dziewcząt). Słyszałem, że palacze po prostu coś muszą robić z rękoma. I to, co napisali panowie powyżej. Jeden ciągnący się smród. Nawet, gdy taka skończy palić, to czuć otoczkę tego smrodu. Po drugie, zawsze takie osoby kojarzyły mi się z wyschniętą, pomarszczoną skórą, tak jakby wiecznie byli odwodnieni.

 

 

Nie chcę się już rozpisywać na temat niedopałków, które są wszędzie, bo to przechodzi po prostu ludzkie pojęcie. Zauważyłem też, że osoby palące, to kombinatorzy (nie chcę wrzucać tutaj wszystkich do jednego wora).

 

 

Moja znajoma też kiedyś paliła, miedzy innymi po to, by być szczupłą. No masakra. Jak takie osoby muszą mieć zasmolone organy wewnętrzne? Do tego wieczny kaszel i plucie tym jadem (jak to określił prof. Żdanow). Chociaż u kobiet plucia nie zauważyłem.

 

 

Kiedyś miałem teorię, że papierosy palą tylko głupi ludzie, ale niestety to była błędna teoria. Naukowcy, lekarze, profesorowie też to robią. No i powtórzę się tak, jak w przypadku alkoholu. Świadomi, mądrzy ludzie nie niszczą sobie zdrowia na własne życzenie. Są to więc, po prostu, ludzie słabi.

 

 

Na koniec filmik. Napisy trzeba włączyć. Wysłuchajcie do końca.

 

 

"List do palącej dziewczyny..."

 

 

https://www.youtube.com/watch?v=jl0TfqQbOGk

Edytowane przez Oświecony
Przejrzystość tekstu
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam nie palę papierosów, jedno a od święta - dwa cygara tygodniowo. W ramach spaceru z sierściuchem przez cały rok lub na tarasie w domu/ogródku kawiarnianym/parku/ - od kwietnia do października jak ciepło.

 

Bujałem się 4 lata z palaczką - więc doświadczenie w tym zakresie mam. Wiecznie wnerwione toto było, znerwicowana, co jakiś czas musiało zakopcić - wtedy na moment luzowała a po chwili znowu zaczynał się chocholi taniec. I potwierdzę Wasze spostrzeżenia, że to taka naturalna flirciara była - lekko zagadać a już wskakiwała w tryb 'uwódź mnie Romeo'. Jak była nie moja - to mi to nie przeszkadzało, wręcz rajcowało. Jak była moja - psuło krew niemiłosiernie bo na kit taka panna, co uśmiecha się, wypina cycki i pręży tyłek do każdego co umiejętnie (albo i nie) zagada do niej.

65% jej życia koncentrowało się na tym "kiedy ostatnio paliła, kiedy znowu zapali, czy ma fajki czy już się skończyły, jak zapalić by matka nie widziała, wychodzimy na fajkę, wracamy z fajki, przygotowujemy się do kolejnego wyjścia na fajkę".

 

Jak dla mnie palaczki - jako stałe partnerki, są z góry skreślone. Do okazjonalnego użycia czy też niezobowiązującego układu - czemu nie, bo wówczas nie trzeba bujać się z tym jej nałogiem. Palenie fajek świadczy o słabym charakterze, o pewnej wadzie. Ciekawe gdybym ja, będąc z nią, co 45 minut kombinował jak wypić małą 'małpkę wódki' - czy to by znosiła bez słowa sprzeciwu ;) Ta ...

No ale "jak mnie lofciasz, to MUSISZ akceptować mnie taką jaką jestem - zmieniać dla ciebie się nie będę"

 

S.

Edytowane przez Subiektywny
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każdy palacz jest dużo bardziej nerwowym człowiekiem niż niepalący. I to nie jest żaden program, tylko fakt. Po pierwsze, ciągle myśli o paleniu i rośnie mu ciśnienie na papierosa do póki go nie zapali. Po drugie, to ciśnienie maleje tylko w momencie palenia, by zaraz po wyjaraniu znowu wzrosnąć w bardzo szybkim tempie. Poza tym myślę, że palacze są mniej wytrzymali psychicznie, skoro dają się zniewolić takiemu głupiemu uzależnieniu i trochę boją się sami stawiać czoła problemom i stresom (zawsze jest ten przyjaciel papieros ;) )

 

Byłem długi czas z kobietą palącą i drugi raz takiej nie wybiorę. Fakt, że sam też jarałem...

 

@Subiektywny - Pytanie do Ciebie: czy byłeś kiedyś uzależniony od fajek? Paląc tylko cygaro nie nachodzi Cię nigdy ochota na zwykłą cienką rolkę tytoniu? Nikotyna to nikotyna, nie odczuwasz na co dzień jej braku?

 

Pozdro,

.d

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minut temu, Drizzt napisał:

 

@Subiektywny - Pytanie do Ciebie: czy byłeś kiedyś uzależniony od fajek? Paląc tylko cygaro nie nachodzi Cię nigdy ochota na zwykłą cienką rolkę tytoniu? Nikotyna to nikotyna, nie odczuwasz na co dzień jej braku?

 

Absolutnie.

Edytowane przez Subiektywny
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

56 minut temu, baca napisał:

Paląca baba = nieprzerobiona seksualnie faza oralna.

ja tam lubię panie co chcą mieć coś ciągle w ustach :-)

Choć niekoniecznie chodzi o papierosa ;-)

 

 

o1yw3.gif

 

palenia kobit zawsze kojarzy mi się z grupką babsztyli jarających co 30 minut przed miejscem pracy, a potem zdziwienie że pracodawca rezygnuje z palaczy w firmie

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam pewne doświadczenia z palaczkami, więc się wypowiem.

 

1. Psychologicznie i zdrowotnie - katastrofa. Odpada jako długoterminowa kandydatka.

2. Do ruchanka - OK, jeśli komuś nie przeszkadza specyficzny zapaszek. Nie każda go ma. Czasami gorzej (dużo gorzej!) capi kawa. Najlepiej brać palące mężatki, wtedy kontakt ograniczamy do minimum :lol:

3. Jest pewien szczegół fizjologiczny. Otóż zaobserwowałem, że palaczki maja gorzej nawilżone cipy. Ma to swoje dobre i złe strony. Jeśli jest duży luz, to złe nawilżenie pomaga. Ba, jest jakieś plemię afrykańskie, które specjalnie usuwa śluz z pochwy dla wzmocnienia wrażeń. Więc nie jest źle.

4. Faza oralna? Jak najbardziej - palaczki dobrze robiły loda, o klasę lepiej niż niepalaczki.

5. Puszczalstwo, brak hamulców. Może to przypadkowy związek, nie wiem, ale potwierdzam że istnieje.

6. Cera, zwis cycków, zęby. No ale w końcu nie szukamy miss świata, ustaliliśmy, że chodzi o ulgę fizjologiczną.

 

Tak że spoko, są pewne ograniczenia ale trzeba być ich świadomym.

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pale - bo musze. Pale - bo lubie. Pale - bo ktos mnie zdenerwował. Jak im powiesz ze są palaczkami to sie wyprą. Taka jest ich retoryka, a później tak samo usprawiedliwiają zdrady i tez sie wyprą. Stanowcze NIE. Kobiety zbyt łatwo ulegają wszystkiemu co kusi, co zmienia nastrój, wszelkim używkom. Jedyne od czego żona może być uzależniona to od męża i jego zdania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 22.01.2016 at 00:09, Mordimer napisał:

 

o1yw3.gif

 

palenia kobit zawsze kojarzy mi się z grupką babsztyli jarających co 30 minut przed miejscem pracy, a potem zdziwienie że pracodawca rezygnuje z palaczy w firmie

 

Mi się kojarzy ze starymi, wrednymi, wychudzonymi babami o krótkich włosach, bez połowy zębów, które klną jak szewc i mają chłopski głos.

 

Jak widzę młodą dziewczynę - ładną, zgrabną i zadbaną, która kurzy śmierdzącego papierocha, to tak, jakbym widział gówno wśród wykwintnych dań na bogato zastawionym stole.

Tak samo jak widzę przypakowanego, wysportowanego gościa, który pali, albo jest nachlany jak meserszmit. 

 

Ale to ich życie - to tylko takie moje spostrzeżenia. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Pisałem wyżej, że nie miałem do czynienia z takimi kobietami w sensie seksualnym ani związkowym, ale z obserwacji znajomych i kolegów, którzy mieli do czynienia z palaczkami, to mogę potwierdzić, że są o wiele bardziej chętne do zdrad itp. rzeczy.

 

 

Nie wiem, czy jest coś takiego, jak "palę, bo lubię", ale wiem, że jest coś takiego, jak "palę, bo muszę".

 

 

Panowie, nie mam zamiaru teraz nikogo urazić, ale gdybym mógł nie witać się z palaczami (w sensie, że nie podawać ręki na przywitanie), to bym tego nie robił. Cały ten papierochowy smród z pożółkłej, wyschniętej ręki palacza/palaczki przechodzi na moją rękę. Może to śmieszne, co napisałem, ale tak właśnie jest.

 

 

Pozwolicie, że na koniec zamieszczę jeszcze raz coś, co powinna obejrzeć każda paląca kobieta (i mężczyzna)!

 

 

 

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wg mnie: palenie = zryty beret. Przeanalizujmy sytuację na chłodno: 1 paczka dziennie - ok. 15 PLN. Policzmy: 15 x 365 = 5475 PLN rocznie. A co w zamian? Zwiększone prawdopodobieństwo zachorowania na raka i inne (POCHP, Burger - choć to akurat raczej faceci). Ale ja poniosłem relatywnie duże koszty cudzego palenia, więc moja ocena nie jest obiektywna.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do kwestii cen papierosów to zawsze mi się chce śmiać z ludzi, którzy narzekają, że na nic ich nie stać ''bo w tym kraju to ni ma godnego wynagrodzenia'', samochód tankują za 20 zł, a papierochy kurzą aż trzeszczy. Dwa miesiące niepalenia i samochód zalany pod korek. Przy dobrych wiatrach można 900 km zrobić, czyli całkiem niemała wycieczka, a jak jeszcze ktoś ma motocykl w rodzaju Yamahy Virago 250 palący 3-4l/100 km, no to już całkiem zachęcająca perspektywa.

 

 

Palenie to robienie z siebie na własne życzenie niewolnika, który nie umie wytrzymać bez zasysania do mordy dymu z jakichś patyczków. 

W gimnazjum kumple kopcili na przerwach za szkołą, deklarując się, że mogą przestać kiedy chcą, że robią to dla przyjemności - dziś po kilku latach palą nałogowo i nie mogą przestać. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Przypomniały mi się czasy studiów. Miałem tam wiele naprawdę fajnych panien, tylko niestety znaczna większość z nich nie dość że imprezowiczki, to do tego właśnie paliły. Regularnie, co długa przerwa albo okienko zbierały się na wielkie jaranie. Wielka, wielka szkoda, aczkolwiek nawet jakby rzuciły palenie czy imprezkowy tryb życia to nie wiem czy bym się nimi zainteresował. Bycie 10/10 z wyglądu to nie wszystko, i tu dochodzimy do mojej ostatniej, kolejnej wątpliwej znajomości w moim życiu.

 

Pannę poznałem przez jeden z portali randkowych. Z wyglądu żadna modelka, skromna wiejska dziewczyna, taka w moim typie (jakoś nigdy mnie nie ciągnęło do miejskich lasek), a w dodatku podzielająca niektóre moje zainteresowania. Po przeczytaniu opisu na jej profilu rzuciło mi się w oczy: "Lubi papierosy: Tak". Chooolllera... serio? A pierniczę, może nie będzie tak źle, starałem się tylko tego tematu nie poruszać - po swoich kumplach wiem, że naciskanie na rzucenie palenia kończy się tym, że palą jeszcze intensywniej. I nie poruszałem tematu, ona to zrobiła, zgodnie z moim planem. Z rozmowy wynikło, że była w trakcie zrywania z nałogiem, i zamiast wypalać jednej paczki dziennie, ograniczała się do 2-3 sztuk. Nie było nawet od niej czuć szlugami, oczywiście przy mnie nie kopciła ani nie wykazywała ciśnienia na papierosa. Gdyby przy mnie podczas tamtego spotkania kurzyła jak smok, to ja nie miałbym wyboru - to ja musiałbym od niej odejść, i to w podskokach. Tak samo, jakby mi proponowała (choćby raz) zapalić. Od dzieciaka mam wkodowane, że papieros jest symbolem najgorszej patolni - ojciec jarał (dzięki mnie i matce przestał), największe zbiry w szkołach też spotykały się na szlugu, często po kiblach, po czym człowiek nie był w stanie się wyszczać nie oblatując w ten smród.

 

Oczywiście, jak niektórzy tu na forum wiedzą, ta znajomość szybko się skończyła, ale nie poszło tu wcale o fajki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 6 miesięcy temu...

Odgrzebuję stary temat, żeby przestrzec braci jeszcze przed jedną sytuacją:

 

Kiedy panna rzuca "dla Ciebie".

 

Nie dać się nabrać. Rzucić musi sama chcieć. Dla ciebie owszem, rzuci, ale nałóg i wieloletnie przyzwyczajenie ot tak nie zniknie i czekajcie tylko, aż haj trochę opadnie, a co za tym idzie, spadnie motywacja i problem kopcenia wróci do waszego życia. Niestety, po paru latach już nie jest tak lekko, łatwo i przyjemnie się katapultować z takiej relacji jak na samym początku, gdy jeszcze nie ma przywiązania. 

 

Natomiast, jeśli sama nie chce rzucić, to w ogóle nie ma sensu z tym walczyć. Też przerabiałem. Straciłem niepotrzebnie mnóstwo energii, którą mógłbym poświęcić na coś przyjemniejszego, np. naprawienie spłuczki w kiblu. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.