Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie,

Od dłuższego czasu próbuję kupić mieszkanie w Polsce, to co się obecnie dzieje na rynku przekracza moją wytrzymałość psychiczną. Nie mam na myśli tutaj pieniędzy (Ceny mieszkań to dyskusja na osobny temat), tylko chodzi mi o dostępność lokali - a raczej ich brak. Nie będę tutaj podawał żadnych kwot bo w jednym mieście 7tys./m2 będzie rozbojem w biały dzień a w drugim jak za darmo.

 

Rynek pierwotny - czyli patodeweloperka w akcji.

 

   Próbuję kupić mieszkanie 2-pok ale schodzą jak świeże bułki w Leningradzie podczas oblężenia w 42'

Istny cyrk, widzę na stronie, że deweloper ma dwa wolne mieszkania 2pok, dzwonię i pytam się gdzie dokładnie będzie inwestycja bo chciałem sobie zobaczyć. Zwalniam się szybciej z pracy by obejrzeć na własne oczy to miejsce i co widzę? Na miejscu stoją jakieś stare garaże, jedno wielkie wtf. Później przez telefon deweloper mi mówi, że jakiekolwiek prace jeszcze się nie zaczęły a już większość mieszkań jest oficjalnie zarezerwowanych (!!!!!!!!!!!!!!!)

   Inny deweloper - podpytuję się o mieszkanie i mi babka mówi, że przyszedł kilka dni temu jakiś gościu i za gotówkę wykupił większość mieszkań 2pok, pozostałe wolne są w jakichś trójkątach/skosach gdzie nawet nie ma jak mebli postawić, tzn. Tych mieszkań jeszcze nie ma bo jest dopiero dziura w ziemi. Czy to są jakieś jaja?

Już nie mówię o tym, że deweloper stawia budynki okno w okno, gdzie wychodzisz na balkon i możesz sobie z sąsiadem naprzeciwko porozmawiać o pogodzie.

   Nawet jak jakieś mieszkanie mi się spodoba (które oczywiście jest jeszcze tylko na papierze) to mam dosłownie kilka dni do namysłu bo po tygodniu już ktoś inny je przyklepie. Nawet nie mam czasu by sprawdzić jak okolica wygląda bo już k.wa ktoś inny je rezerwuje. Najlepsze jest to, że na ich stronach internetowych informacje o mieszkaniach zarezerwowanych/wolnych nie pokrywają się ze stanem faktycznym. Często dostawałem karty mieszkań wolnych, które na stronie wisiały jako ,,zarezerwowane", ale deweloper zarzekał się, że jest wolne :D

Podsumowując: albo kupujesz mieszkanie tylko na papierze gdzie na miejscu budynku jest dziura w ziemi (albo nawet i nie ma dziury), albo czekasz aż postawią blok ale wtedy to już możesz tylko sobie klamki pooglądać z zewnątrz.

 

Rynek wtórny - zanim przejdziesz dalej, usiądź i zapnij pasy.

 

Tutaj to dopiero jest ostra jazda!

   Ogłoszenia na internecie są w większości wystawiane przez agentów nieruchomości, w co drugim ogłoszeniu nie ma kompletnych informacji (Np. Nie wiesz jaki jest szacowany czynsz, nie wiesz jaka jest forma własności mieszkania, nie wiesz jaki jest rodzaj ogrzewania, nie ma nic o tym na jakiej ulicy znajduje się blok, nie ma zdjęcia kuchni/łazienki itp. itd.). Żeby się dowiedzieć takich informacji musisz zadzwonić (co drugi email pozostaje bez odpowiedzi), tylko problem jest taki, że się nie dodzwonisz bo agenci nieruchomości mają taki zapierdol, że po prostu nie odbierają telefonów, albo piszą w SMS ,,nie mogę teraz rozmawiać, oddzwonię" - co nigdy nie następuje.

Nawet jak się uda do kogoś dodzwonić to rozmowa trwa maks kilka minut i gościu już chce się rozłączyć bo jest właśnie na spotkaniu z klientem itp. - Ostatnio dwa dni próbowałem się dodzwonić do babki aby podpytać o jedno ogłoszenie - nie udało się.

   Ogólnie jest tak, że większość ogłoszeń to istny syf (drogie zdezelowane mieszkania do kompletnego remontu) - takie mieszkania wiszą całymi miesiącami co mnie bardzo cieszy, że ludzie nie są zdesperowani by coś takiego kupować. Pozostałe 10% jest w miarę akceptowalne. Tylko, że takie schodzą w kilka dni (jak nie kilka godzin).

 

Jedno ogłoszenie - dzwonię i słyszę, że już nieaktualne (wisiało na stronie 4 dni)

Drugie ogłoszenie - dzwonię i słyszę, że już nieaktualne (wisiało na stronie 3 dni)

Trzecie ogłoszenie co wisi kilka dni - słyszę od agentki, że jest jeszcze aktualne, umawiam się na spotkanie jeszcze w tym samym dniu, zwalniam się specjalnie wcześniej z pracy i w połowie drogi dostaję telefon od babki, że jednak już jest sprzedane ale nie wiedziała o tym wcześniej bo właścicielka sprzedała z innym biurem i nie poinformowała pozostałych, że już nieaktualne (xD)

Czwarte, piąte - nieaktualne.

Szóste podejście - widzę, że ogłoszenie jest super, na zdjęciach widać, że mieszkanie wygląda jak cukiereczek, coś pięknego. Przyjeżdżam na miejsce i k.wa ręce mi opadły, było tyle niedoróbek, że musiałbym wywalić konkretne pieniądze aby mieszkanie doprowadzić do normalności (nie było tego widać na żadnych zdjęciach), a cena była już bardzo duża (ogłoszenie wisi do dzisiaj)

 

Najlepsze są ogłoszenia gdzie jest info o balkonie a na miejscu się okazuje, że tego balkonu nie ma xD (i potem przepraszają, że wkradł się mały błąd)

 

Jak widzę ogłoszenie, gdzie gościu powierzchnię piwnicy wlicza do powierzchni mieszkania to mam ochotę walnąć takiemu z gaśnicy w potylicę.

Często jest tak, że jedno mieszkanie jest dawane do kilku biur, co za tym idzie wisi do niego kilka ogłoszeń - w każdym z nich są sprzeczne informacje :D

 

Jedno ogłoszenie wisiało tydzień - dzwoniłem i się dowiedziałem, że już jest sprzedane. Po miesiącu widzę, że dalej wisi na stronie (!) - dzwonię i mi babka znowu mówi, że to już zostało sprzedane ALE mam dla pana kilka innych ciekawych ofert.

Czyli specjalnie trzymają na stronach nieaktualne oferty abyś zadzwonił i usłyszał o innych ofertach

 

Do tego w rynku wtórnym trzeba jeszcze doliczyć podatek od nieruchomości + prowizję dla agenta + wpis do kw (jak jej nie ma) czyli do ceny mieszkania trzeba doliczyć kolejne +10-15k na same takie rzeczy poboczne.

 

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że bardzo drogie mieszkania, które się w ogóle nie sprzedają kształtują ceny mieszkań, które schodzą w kilka dni.

 

Czy jest ktoś może w podobnym położeniu co ja, albo był w takiej samej sytuacji i jakoś znalazł sposób, że jednak udało się kupić mieszkanie? Z chęcią wysłucham.

 

  • Like 7
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, Tomek9494 napisał:

Nawet jak jakieś mieszkanie mi się spodoba (które oczywiście jest jeszcze tylko na papierze) to mam dosłownie kilka dni do namysłu bo po tygodniu już ktoś inny je przyklepie.

https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2020-11-12/grzyb-i-plesn-na-nowym-osiedlu-kto-zawinil/

 

Tutaj masz powód dlaczego chcą żebyś brał od razu. Pamiętam jak stawiali te domki to każdy się śmiał, że ludzie nie kupują nieruchomości tylko tratwę na bagnie. Teren ten zawsze był wylęgarnią komarów i jednym wielkim akwenem wodnym ale deweloperowi to nie przeszkadzało żeby po taniości kupić i postawić domek z patyków i opierdzielić ludziom którzy chcieli zacząć nowe lepsze życie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też rozglądam się za czymś i mam podobne odczucia. Ale żeby trafić takie które się podoba to nie lada wyzwanie. Zawsze jest coś nie tak.

Jestem w tej dobrej sytuacji że mam jeszcze dom na wsi więc nie ma powodu się śpieszyć i kiedyś ta bańka na rynku pęknie. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

30 minut temu, Wincenty napisał:

Ciekawy post, jakie miasto? 

 

Jedno z większych w Polsce, nie chcę podawać by nie zrobić sobie większej konkurencji :D

 

25 minut temu, bassfreak napisał:

Witamy w PL gdzie jak nie masz mieszkania po babci to jesteś w piździe u pani malinowskiej XD

 

Najlepsze jak ktoś kto dostał mieszkanie za darmo od rodziców pyta się dlaczego mimo takiego wieku dalej mieszkasz z rodzicami xD

 

19 minut temu, niemlodyjoda napisał:

Dlatego ja właśnie rozważam kupienie nieruchomości nie w PL, a jeśli już w PL to w mniejszej miejscowości - nie widzę sensu uczestniczenia w tym cyrku jaki opisujesz + ceny są z kosmosu.

 

Czyli co kupić mieszkanie w Czechach? :D Zostawić rodzinę, wszystko i wyprowadzić się w kompletne inne miejsce tylko z tego powodu? Też myślałem nad kupieniem w mniejszej miejscowości ale pół dnia przeznaczałbym na dojazdy wszędzie.

 

15 minut temu, WoLe napisał:

https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2020-11-12/grzyb-i-plesn-na-nowym-osiedlu-kto-zawinil/

 

Tutaj masz powód dlaczego chcą żebyś brał od razu. Pamiętam jak stawiali te domki to każdy się śmiał, że ludzie nie kupują nieruchomości tylko tratwę na bagnie. Teren ten zawsze był wylęgarnią komarów i jednym wielkim akwenem wodnym ale deweloperowi to nie przeszkadzało żeby po taniości kupić i postawić domek z patyków i opierdzielić ludziom którzy chcieli zacząć nowe lepsze życie.

 

Słyszałem o lepszych historiach, gdzie deweloper wziął kasę ie nie dokończył budowy - to dopiero jest tragedia ludzi, którzy nie mają gdzie mieszkać a muszą walić co miesiąc kredyt.

Z roku na rok utwierdzam się w przekonaniu, że deweloperka to mafia, postawią blok wszędzie gdzie jest skrawek terenu, chore to.

 

8 minut temu, yrl napisał:

Też rozglądam się za czymś i mam podobne odczucia. Ale żeby trafić takie które się podoba to nie lada wyzwanie. Zawsze jest coś nie tak.

Jestem w tej dobrej sytuacji że mam jeszcze dom na wsi więc nie ma powodu się śpieszyć i kiedyś ta bańka na rynku pęknie. 

 

W każdym praktycznie mieszkaniu jest coś nie do przeskoczenia.

W jednym okna na tory, gdzie trąbiące pociągi naqrviają co 5 minut.

W drugim nie ma piwnicy (czyli co, że opony zimowe trzymać w sypialni, rower na przedpokoju a karton po telewizorze na balkonie? :D

W kolejnym nie ma nawet balkonu by pranie dać na zewnątrz.

W następnym żulernia wali klocki w windzie itp.

 

O tym pękaniu bańki na rynku gada się chyba od 20 lat i nic się nie zanosi aby miała w końcu pęknąć (mieszkań w Polsce bardzo mocno brakuje), więc co radzisz? Czekać do 50stki kiedy to wszystko pieprznie i dopiero wtedy kupić swoje mieszkanie a do tego czasu kiblować z rodzicami albo na wynajmach?

 

6 minut temu, nihilus napisał:

Trzeba codziennie przeglądać ogłoszenia i od razu wiesz czy wyskoczyło coś nowego. Jak się pojawi to od razu dzwonisz i jedziesz oglądać, a nie czekasz 3-4 dni. Dobre okazje szybko się rozchodzą.

 

To jest właśnie chore, że decyzję trzeba podjąć w 1-2 dni, przecież kupując telefon dłużej czasu się człowiek zastanawia, czy kupić czy nie, a tutaj trzeba wywalić kilkaset koła, przecież to trzeba dobrze przemyśleć, obejrzeć okolicę itp.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki stary za otwarcie mi oczu na ten problem.  Też mnie to czeka w przyszłości, planuję wrócić do Polski i kupić jakąś chatę w Olsztynie.  Przeglądam oferty na rynku deweloperskim i wtórnym i widzę oferty czekające na potencjalnego kupca przez miesiące.  Nie wiedziałem, że sytuacja z tym jest tak skomplikowana w kraju.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajne schodzą w godzinę, miałem nawet dwa przypadki, że byłem pierwszy, dawałam cenę z ogłoszenia i nie udało się kupić.... Ale mam wrażenie, że od stycznia trochę się uspokoiło... Fajne schodzące w godzinę są o około 5 % tańsze niż fajne wiszące kilka tygodni, i około 10 procent tańsze od fajnych wiszących miesiącami....

 

Chyba to ofekt obniżki stóp i ucieczki z lokat, jeśli tak to powinno się to kiedyś wyczerpać i sinusoida wróci w okolice równowagi, lub w drugą stronę

 

Edytowane przez Mmario
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie polecam kupowania mieszkania. Lepiej i taniej wychodzi wybudować niewielki dom na przedmieściach albo w pobliskiej podmiejskiej wiosce (nie na zadupiu) tylko za tabliczką np. Warszawa. Widzisz co kupujesz, widzisz co budujesz, nie przepłacasz, masz kawałeczek ziemi i nie gnieździsz się jak w jakiejś klatce. Celuj w miejscowości dobrze skomunikowane z twoim dużym miastem czyli aby była droga krajowa, linia kolejowa, etc. Jak masz auto to 30 km od dużego miasta ale w pobliżu drogi krajowej to jest żaden problem.

  • Like 11
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Tomek9494 napisał:

Czy jest ktoś może w podobnym położeniu co ja, albo był w takiej samej sytuacji i jakoś znalazł sposób, że jednak udało się kupić mieszkanie? Z chęcią wysłucham.

 

Uwaga złota myśl: dobrze jest mieć kumpla z branży, czyli agenta :)

 

Tak poważnie, ogarnij sobie kogoś takiego, może ktoś z rodziny, jakiś dalszy znajomy, trzeba się rozejrzeć dookoła. Dzwonisz, mówisz co chcesz i sobie spokojnie czekasz, w innym przypadku szkoda nerwów. No i w sumie to ma przełożenie na każdą branżę. Lepiej poświęcić trochę czasu na znalezienie takiej osoby, niż się samemu mordować, tracić czas, a na koniec jeszcze Cię ktoś przerobi.

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Tomek9494 napisał:

Czyli co kupić mieszkanie w Czechach? :D Zostawić rodzinę, wszystko i wyprowadzić się w kompletne inne miejsce tylko z tego powodu? Też myślałem nad kupieniem w mniejszej miejscowości ale pół dnia przeznaczałbym na dojazdy wszędzie.

 

Mam w 100% zdalną pracę więc dojazdy mnie grzeją.

Rodzina w PL szczątkowa, najważniejsi mieszkają na innym kontynencie.

Nie widzę sensu ładowania 300-400 tys. zl. w klitkę jak w kurniku.

 

Czechy, w mniejszych miejscowościach, mają zajebiste oferty domów, zresztą podobnie jak w Polsce w mniejszych miejscowościach.

 

Jeśli masz pracę stacjonarną kup mieszkanie żeby dojazdy nie zajmowały Ci pół życia.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma sensu kłócić się co lepsze: domek czy mieszkanie. To i to ma swoje wady/zalety.

 

Własny domek to nie są tylko ściany, podłoga i dach. Trzeba jeszcze kupić działkę

(W rejonie gdzie mieszkam sama działka to koszt dwóch mieszkań. No chyba, że mówimy o Wypizdowie Górnym 15km na zachód od Koziej Wólki to tak, można kupić tanio).

Po kupnie działki może czeka mnie jeszcze jej wyrównywanie, trzeba zrobić jakieś wykopki, wylać fundamenty, postawić ściany, podłogi, dach, zrobić elektrykę, hydraulikę, wszystko inne, wołać geodetę architekta, cuda na kiju, wykończeniówka, robocizna, no sorry ale dla mnie wydawanie bomby pieniędzy by mieszkać samemu w domku to trochę bez sensu, o robieniu kilometrów by gdziekolwiek się dostać już nawet nie wspominam.

 

Stopy procentowe są chyba najniższe w historii tego kraju dlatego ludzie biorą kredyty na nieruchomości. Od 20 lat gada się o tym, że ta bańka w końcu pęknie i jakoś to nie nastąpiło :D Zobaczcie ktoś w wieku 25 lat uwierzył wujkowi, że trzeba tylko poczekać bo niedługo ceny zaczną spadać, minęło 20 lat, teraz gościu ma 45 i dalej czeka aż nieruchomości stanieją :D No super może na początku wieku emerytalnego ten cyrk w końcu zluzuje i już na emeryturze zacznie się planować swoje pierwsze mieszkanie.

 

Myślę aby dać swoje zgłoszenie do agenta nieruchomości by mi szukał mieszkanie.

Po prostu całe wieczory przeznaczam na wyszukiwanie ofert sprzedaży, całymi godzinami przeglądam te zdjęcia, obliczam ile km jest do jakiego punktu itp. Liczę ile bym musiał wziąć kredytu, wszystko sprawdzam i się okazuje na końcu, że już mieszkanie sprzedane.

 

Fajnie mają ludzie, którzy dostają za darmo od rodziców albo po babci Krysi, po prostu pakują się w walizki, wprowadzają, ładują ciuchy do szafy i już problem z głowy.

 

A tutaj muszę jeździć od banku do banku, od dewelopera do dewelopera, od mieszkania do mieszkania, zwalniać się wcześniej z roboty, przeznaczać całe wieczory na obliczenia/wyszukiwanie i to wszystko bez efektu.

 

 

 

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Tomek9494 napisał:

minęło 20 lat,

 

Minęło 20 lat i przyrost naturalny ssie.

 

Mówisz, że jest mało mieszkań, nie jest, cały rynek zaś,  jest zwyczajnie zmanipulowany.

 

Mieszkań jest od chuja i jeszcze więcej, za 20 lat będą stały tylko puste, pełne szeleszczącego plastiku w oknach.

 

10 minut temu, Tomek9494 napisał:

Stopy procentowe są chyba najniższe w historii tego kraju dlatego ludzie biorą kredyty na nieruchomości.

 

Ludzie biorą kredyty na nieruchomości na 30 lat, głównie dlatego, że nie potrafią oszczędzać i żyć w wynajmowanym, jakby to była jakaś ujma.

 

Chcą być na swoim !

 

hahaha

 

Żyją jak szczury w klitce zakredytowanej na 30 lat w ciągłym strachu o ratę, co jest komedią.

 

 

Poza tym to tylko pokazuje jak ubodzy mentalnie jesteśmy, nie zwiedziłeś świata, nie byłeś na jego drugim końcu, a wziąłeś kredyt na 30 lat ?

 

Skąd wiesz, czy w Australii nie było by Ci lepiej.

 

Strefa komfortu.

 

Strach przed nieznanym.

Edytowane przez RENGERS
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, RENGERS napisał:

Żyją jak szczury w klitce zakredytowanej na 30 lat w ciągłym strachu o ratę, co jest komedią.

Poza tym to tylko pokazuje jak ubodzy mentalnie jesteśmy, nie zwiedziłeś świata, nie byłeś na jego drugim końcu, a wziąłeś kredyt na 30 lat ?

 

Mam takich znajomych...

4 lata temu ślub.

Kredyt na ok 400 tys zł.

On praca fizyczna 3,5 na łapę ona gówno-praca 2,5k na łapę.

Rata ok 2,5k.

Ona zaszła w ciążę. Nie pracuje. Z jego pensji nie starcza im na życie. Żebrzą u rodziców już pół roku żeby im dawali. Ludzie po 30stce.

Raj na ziemi.

Edytowane przez niemlodyjoda
  • Like 5
  • Zdziwiony 2
  • Smutny 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja olałem mieszkania ciepłym moczem i aktualnie ruszam z budową domu.

 

Działką kosztowała mnie dużo (prawie 300k), tuż przy granicy Warszawy. Tutaj nie ma nic do urwania. Chcesz dobry dojazd, media i nie-lumpiarską okolicę oraz brak uciążliwości typu linie wysokiego napięcia? musisz zapłacić ok. 300 PLN z metra. A to i tak bez tragedii.

Ale dom można już wykonać mniejszy i oszczędny. Zrezygnować z wielu rzeczy, które podnoszą cenę i niewiele wnoszą w Twoje życie. Wtedy wychodzi bardzo konkurencyjnie względem mieszkań.

 

Ja planuję mieć 100m^2 domu za cenę o połowę mniejszego mieszkania w Warszawie, i to uwzględnia działkę, a dojazd... hmm... ja mam z działki do pałacu kultury dokładnie tyle samo (35min), co osoba mieszkająca 10m spacerem od stacji metro Kabaty w mieszkaniu, źle?

 

nie chcę namawiać Cię na budowę, bo wiem, jaka to cuuurva. Ale weź pod uwagę, że:

 

27 minut temu, Tomek9494 napisał:

W rejonie gdzie mieszkam sama działka to koszt dwóch mieszkań.

Macie straszliwie drogą ziemię... pod W-wą za działkę nie kupisz mieszkania, chyba, że jakąś spelunę po żulach do wrzucenia granatu ;)

 

27 minut temu, Tomek9494 napisał:

Po kupnie działki może czeka mnie jeszcze jej wyrównywanie, trzeba zrobić jakieś wykopki, wylać fundamenty, postawić ściany, podłogi, dach, zrobić elektrykę, hydraulikę, wszystko inne, wołać geodetę architekta, cuda na kiju, wykończeniówka, robocizna

Całość to 3500-4000 zł/m. Z tym wszystkim, co piszesz. Mieszkania w W-wie zaczynają się od 9000 PLN (nowe, oczywiście) na wypizdowiu typu Kobiałka, czyli coś, co udaje Warszawę, a jest wsią wcieloną w jej obszar administracyjny 70 lat temu.

 

Dodatkowo, chyba nie myślisz, że to się robi samemu? Wynajmujesz generalnego wykonawcę, podpisujesz umowę i masz na wszystko wyjebane, zrobią to za Ciebie.

 

27 minut temu, Tomek9494 napisał:

o robieniu kilometrów by gdziekolwiek się dostać już nawet nie wspominam.

To jest mit. Jak napisałem wyżej - z mojej działki, która nie leży w Warszawie, dojeżdża się do centrum stolicy lepiej, niż z wielu bloków leżących w samej Warszawie ;)

 

27 minut temu, Tomek9494 napisał:

Myślę aby dać swoje zgłoszenie do agenta nieruchomości by mi szukał mieszkanie.

 

Agenci nieruchomości to bezużyteczne pijawki, których rola sprowadza się do zainkasowania 3-3,5% wartości działki/domu/mieszkania za podanie adresu.

Sorry, jeśli ktoś pracuje w tej branży i jeśli uraziłem. Ale jeśli możesz - unikaj jak ognia.

 

27 minut temu, Tomek9494 napisał:

Zobaczcie ktoś w wieku 25 lat uwierzył wujkowi, że trzeba tylko poczekać bo niedługo ceny zaczną spadać, minęło 20 lat, teraz gościu ma 45 i dalej czeka aż nieruchomości stanieją

Bo demografia, na którą tak chętnie powołują się boty z interii, nie działa wszędzie tak samo. Pod Warszawą w miastach powiatowych do 2050 roku będzie 30% więcej mieszkańców. Jak mają tam spadać ceny? ;) spadną na wypizdowiu, liczba mieszkańców Polski spadnie o parę baniek, a mieszkania nie stanieją w dużych miastach i wszędzie tam, gdzie jest prognozowane zwiększenie liczby ludności do 2050.

 

27 minut temu, Tomek9494 napisał:

Fajnie mają ludzie, którzy dostają za darmo od rodziców albo po babci Krysi, po prostu pakują się w walizki, wprowadzają, ładują ciuchy do szafy i już problem z głowy.

 

Wiadomo, najlepiej jest być synem milionera, ale nie łam się. Ja nie jestem i radzę sobie z budową. Też dasz radę. Kwestia strategii.

 

Tak jak napisałeś - mieszkanie i dom mają różne zalety i wady, poza tym nie chcę Cię przekonywać i uszczęśliwiać na siłę, ale jest wiele kwestii, o których warto napisać w temacie i które warto rozważyc.

 

Pozdr.

Edytowane przez Januszek852
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Według mnie na początku poszukiwań mieszkania warto wybrać okolicę. Zawężasz do maksimum obszar i szukasz tylko tam aż pojawi się coś co Cię zainteresuje. Szukasz sam albo zlecasz takie zadanie np. agencji.

 

 

Jeśli to ma być mieszkanie dla siebie, gdzie się będzie mieszkać to ja bym wybrał mieszkanie do remontu i urządził je po swojemu. Kuchnia i łazienka prawie zawsze jest wymieniana zaraz po zakupie więc lepiej od razu się na to nastawić.

 

 

Znam gościa, który przeszło rok czekał aż pojawi się oferta w konkretnym bloku, o określonym układzie i z oknami na konkretną stronę. Czekał i się doczekał i teraz jest szczęśliwy bo kupił swoje wymarzone mieszkanie.

 

Może warto iść takim tropem a nie z dnia na dzień decydować się na pojawiającą się okazję i liczyć, że będzie dobrze. Najpierw sobie określ czego chcesz i właśnie tego szukaj. No i uzbrój się w cierpliwość.

 

 

 

 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Januszek852 napisał:

Ja olałem mieszkania ciepłym moczem i aktualnie ruszam z budową domu.

 

Działką kosztowała mnie dużo (prawie 300k), tuż przy granicy Warszawy. Tutaj nie ma nic do urwania.

Ale dom można już wykonać mniejszy i oszczędny. Zrezygnować z wielu rzeczy, które podnoszą cenę i niewiele wnoszą w Twoje życie. Wtedy wychodzi bardzo konkurencyjnie względem mieszkań.

 

Ja planuję mieć 100m^2 domu za cenę o połowę mniejszego mieszkania w Warszawie, i to uwzględnia działkę, a dojazd... hmm... ja mam z działki do pałacu kultury dokładnie tyle samo (35min), co osoba mieszkająca 10m spacerem od stacji metro Kabaty w mieszkaniu, źle?

 

nie chcę namawiać Cię na budowę, bo wiem, jaka to cuuurva. Ale weź pod uwagę, że:

 

Macie straszliwie drogą ziemię... pod W-wą za działkę nie kupisz mieszkania, chyba, że jakąś spelunę po żulach do wrzucenia granatu ;)

 

Całość to 3500-4000 zł/m. Z tym wszystkim, co piszesz. Mieszkania w W-wie zaczynają się od 9000 PLN (nowe, oczywiście) na wypizdowiu typu Kobiałka, czyli coś, co udaje Warszawę, a jest wsią wcieloną w jej obszar administracyjny 70 lat temu.

 

Dodatkowo, chyba nie myślisz, że to się robi samemu? Wynajmujesz generalnego wykonawcę, podpisujesz umowę i masz na wszystko wyjebane, zrobią to za Ciebie.

 

To jest mit. Jak napisałem wyżej - z mojej działki, która nie leży w Warszawie, dojeżdża się do centrum stolicy lepiej, niż z wielu bloków leżących w samej Warszawie ;)

 

 

Agenci nieruchomości to bezużyteczne pijawki, których rola sprowadza się do zainkasowania 3-3,5% wartości działki/domu/mieszkania za podanie adresu.

Sorry, jeśli ktoś pracuje w tej branży i jeśli uraziłem. Ale jeśli możesz - unikaj jak ognia.

 

Bo demografia, na którą tak chętnie powołują się boty z interii, nie działa wszędzie tak samo. Pod Warszawą w miastach powiatowych do 2050 roku będzie 30% więcej mieszkańców. Jak mają tam spadać ceny? ;) spadną na wypizdowiu, liczba mieszkańców Polski spadnie o parę baniek, a mieszkania nie stanieją w dużych miastach i wszędzie tam, gdzie jest prognozowane zwiększenie liczby ludności do 2050.

 

 

Wiadomo, najlepiej jest być synem milionera, ale nie łam się. Ja nie jestem i radzę sobie z budową. Też dasz radę. Kwestia strategii.

 

Tak jak napisałeś - mieszkanie i dom mają różne zalety i wady, poza tym nie chcę Cię przekonywać i uszczęśliwiać na siłę, ale jest wiele kwestii, o których warto napisać w temacie i które warto rozważyc.

 

Pozdr.

A czy w czasach kiedy nasi rodzice zakładali swoje rodziny, czyli w latach 80 czy 90 to było łatwiej i lżej? Niestety ale nie, tylko ludzie chyba byli bardziej zaradni, pracowici i honorowi.

Przynajmniej takie mam wrażenie. 

 

Pozatym druga kwestia to standard mieszkania, każdy teraz chce marmury w łazienkach, meble na zamówienie. Wszystko wykończone na glans. TV 65 cali na ścianie

 

Można żyć bez tego, przynajmniej na początku będąc na dorobku.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest w dużej mierze efekt dwóch rzeczy:

- skrępowanej podaży ( np. długie czekanie na pozwolenie na budowę)

- oraz tego, że dodruk bankow centralnych winduje najmocniej rynek akcji i właśnie nieruchomości co w połączeniu z zerowymi stopami procentowymi ("darmowy pieniądz") sprzyja zakupom po to aby zaraz odsprzedać drożej i nakręca całą spekulacje na nieruchomościach.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Wolverine1993 napisał:

czyli w latach 80 czy 90 to było łatwiej i lżej?

Tuż po transformacji na pewno było łatwiej.

 

Przemycałeś Jeansy przez granicę i sprzedawałeś na rozłożonej desce do prasowania na lokalnym bazarze - albo jechałeś sprzątać sracze w US po otwarciu granicy na wizie studenckiej - i budowałeś 300m^2 pałacu.

Zrób tak dzisiaj to może zarobisz na furtkę. 😅

 

Z jakiegoś powodu najwięcej domów (i to drogich potworów 300m^2 z wieżami ;) ) powstało tuż po okresie transformacji.  Nagle ubogie wsie typu Michałowice k. Wawy zamieniły się w willowe osiedla ze znaną obecnie ceną ziemi 700-800 PLN/m... ;)

Edytowane przez Januszek852
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu, RENGERS napisał:

Minęło 20 lat i przyrost naturalny ssie.

Mówisz, że jest mało mieszkań, nie jest, cały rynek zaś,  jest zwyczajnie zmanipulowany.

Mieszkań jest od chuja i jeszcze więcej, za 20 lat będą stały tylko puste, pełne szeleszczącego plastiku w oknach.

 

Okej tutaj może być punkt dla Ciebie, samych ofert mieszkań faktycznie jest sporo. Większość z nich (tak jak już wspominałem wcześniej) to istny syf do remontu za dantejskie pieniądze i takie mieszkania wiszą miesiącami (jak nie latami), bo ludzie nie są jeszcze aż tak zdesperowani by coś takiego kupić. Największym problemem jest to, że drogie nieschodzące mieszkania kształtują ceny tych nieruchomości, które sprzedają się w kilka dni(!)

 

20 minut temu, RENGERS napisał:

Ludzie biorą kredyty na nieruchomości na 30 lat, głównie dlatego, że nie potrafią oszczędzać i żyć w wynajmowanym, jakby to była jakaś ujma.

Chcą być na swoim !

hahaha

Żyją jak szczury w klitce zakredytowanej na 30 lat w ciągłym strachu o ratę, co jest komedią.

 

Serio są ludzie, którzy przez bite 30-35 lat spłacają kredyt? Przecież praktycznie każdy bank Ci daje możliwość darmowej nadpłaty zapożyczonego kapitału.

Jak będę kupował mieszkanie to wezmę kredyt na 20-25 lat (po to aby miesięczna rata była bezpiecznie niska by nie robić klocka w majtki w razie np. Utraty pracy), ale sam kredyt planuję spłacić dosłownie w kilka lat robiąc nadpłaty.

Życie na wynajmie nie jest ujmą, tylko warto zwrócić uwagę na następujące kwestie:

 

Wynajem:

- Jak gdyby nie patrzeć mieszkasz cały czas u kogoś, każdego dnia możesz dostać wypowiedzenie umowy bo np. Właściciel chce lokum sprzedać albo podnieść wynajem.

- Chcesz zrobić jakieś remonty to musisz pytać właściciela o zgodzę, trzeba wymienić lodówkę albo wymienić panele? Musisz wszystko uzgadniać.

- Co miesiąc wywalasz pieniądze w czarną dziurę, tych pieniędzy już nie odzyskasz.

- W wieku 70 lat np. Dostajesz wypowiedzenie umowy najmu i jako stary dziadek musisz teraz robić jakieś przeprowadzki do innego miejsca czy coś.

 

Własnościowe:

- Nawet jak będziesz walił kredyt przez 40 lat to po tym czasie będziesz właścicielem kapitału o wartości kilkuset koła.

- Nie będziesz musiał do końca swoich dni płacić za wynajem, po spłaceniu kredytu opłacasz tylko czynsz i rachunki. Jak będziesz wynajmował to musisz do usranej śmierci robić co miesiąc przelew właścicielowi

- Możesz takie mieszkanie przepisać komukolwiek (np. Myszce :D)

- Możesz takie mieszkanie dać wnukowi by miał lepszy start w życie

- Możesz chałupę sprzedać w pizdu i wszystko dać na cele charytatywne itp.

 

Jak masz kredyt na mieszkanie, to spłacasz swoje mieszkanie, które kiedyś będzie twoje i w którym będziesz mógł robić wszystko co chcesz, nie musisz się pytać o zgodę na przemalowanie ścian, możesz sobie nawet zrobić kręgielnie z chaty i nie musisz nikogo prosić o pozwolenie.

W przypadku wynajmu też spłacasz kredyt, tylko że spłacasz go komuś innemu.

 

28 minut temu, RENGERS napisał:

Poza tym to tylko pokazuje jak ubodzy mentalnie jesteśmy, nie zwiedziłeś świata, nie byłeś na jego drugim końcu, a wziąłeś kredyt na 30 lat ?

Skąd wiesz, czy w Australii nie było by Ci lepiej.

Strefa komfortu.

Strach przed nieznanym.

 

Kupuję mieszkanie w PL,

Spłacam kredyt, wynajmuje komuś, ktoś mi płaci co miesiąc,

Mogę się wyprowadzić do Australii i tam zacząć nowe życie z dochodem pasywnym co miesiąc, który przychodzi mi z Polski (po przeliczeniu na dolary nie wiele to wyjdzie ale jednak coś :D)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Demografia itd.... wziąłem to pod uwagę z 10 lat temu i założyłem że nie będą rosły.... Czego nie wziąłem pod uwagę zatem...

1. Migracji do PL,

2. Zmiany społeczne. 10 lat temu jeszcze nie było trendu singla w swoim mieszkaniu... No może singiel w sowim już był, ale absolutnie nie było trendu singielki na swoim... Teraz poznaje dużo kobiet między 28-40 ze swoim M. Dodatkowo dużo rozwodów, więc potrzeba 2 mieszkania na taka samą liczbę ludzi jak kiedyś wystarczało jedno.

 

Według mnie te 2 punkty równoważą demografię, póki co.... I myślę że jeszcze jakieś 10 lat to potrwa. Nominalnie raczej nie stanieją. Czy w stosunku do siły  nabywczej🤔 wydaje mi się że w stosunku do dochodu będą nieznacznie tanieć.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, RENGERS napisał:

Żyją jak szczury w klitce zakredytowanej na 30 lat w ciągłym strachu o ratę, co jest komedią.

 

Póki w Polsce najem długookresowy i umowy na 10 lat nie będą standardem to kupno jest bezpieczniejszym rozwiązaniem niż wynajem. Wolę zapłacić 1600 rat i opłat niż 1600 za wynajem. Jaki masz komfort mieszkania w wynajętym? Pierdzisz w materac, na którym odchodziły dantejskie sceny, siedzisz na desce klozetowej jak na dworcu. Wszystkie awarie - to zawsze są przepychanki z właścicielem, bo ten szuka winy w Tobie, a do ewentualnej naprawy bierze cześków, którzy nic nie potrafią.

 

14 minut temu, niemlodyjoda napisał:

Mam takich znajomych...

4 lata temu ślub.

Kredyt na ok 400 tys zł.

On praca fizyczna 3,5 na łapę ona gówno-praca 2,5k na łapę.

Rata ok 2,5k.

Ona zaszła w ciążę. Nie pracuje. Z jego pensji nie starcza im na życie. Żebrzą u rodziców już pół roku żeby im dawali. Ludzie po 30stce.

 

Powiedz jeszcze, że wesele też na kredyt mieli... Z drugiej strony to 2500 raty za 400 000 to nie jest oferta roku. Z drugiej strony może i jestem ascetą, ale nie rozumiem życia ponad stan. 

 

2 godziny temu, Tomek9494 napisał:

Czy jest ktoś może w podobnym położeniu co ja, albo był w takiej samej sytuacji i jakoś znalazł sposób, że jednak udało się kupić mieszkanie? Z chęcią wysłucham.

 

Rok temu kupiłem swoje m. Trafiłem świetnie bo właściciel je wynajmował i to ja złożyłem ofertę. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.