Skocz do zawartości

Finalne przemyślenia


self-aware

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć :)

 

Nie było mnie tu jakiś czas. Potrzebowałem kolejnej przerwy od forum, nie pierwszy raz zresztą. Przy czym przeglądam od czasu do czasu tematy. Ostatnio jechałem pociągiem przez wiele godzin i jednostajny dźwięk jadącego pociągu wprowadził mnie w stan skupienia i rozmyślań. Doszedłem do wniosku, że nie odnajduję się w życiu poza matrixem. Gdy tu przyszedłem przeżyłem szok (pewnie jak większość z Was), dowiedziałem się o wielu rzeczach, zrozumiałem jak działają świat i ludzie, oczywiście różne kwestie wcześniej dostrzegałem w jakimś mniejszym lub większym stopniu ale to było tylko jakieś tam światełko.

 

Mimo wszystko życie z niebieską pigułą było dla mnie lepsze, łatwiejsze. Czasem tęsknie za nim. Wczoraj czytałem w jakimś temacie jak @JudgeMe opisywała życie na koszt mężczyzn, potem w innym @Angel_Sue, że po 25 roku życia nasz wygląd już nie ma takiego znaczenia bo wystarczy zaradność finansowa i rzeczy z tym związane. Czyli najpierw karuzela a potem szukanie misia. W międzyczasie coś od @Bullitt, który tyle pisał o tym jak ważna jest energia, praca nad sobą (w kontekście kobiet) i takie tam pierdoły żeby potem jednym zdaniem podsumować, że nie zazdrości mniej atrakcyjnym panom, gdyż Ci zawsze będą wyborem służącym dostarczaniu $$.

 

Oczywiście takich rzeczy było dużo więcej, to tylko przykłady z brzegu.

 

Pamiętam jak 10 lat temu pisałem z kobietami na portalach randkowych. Miałem jakieś spotkania, rozmowy. Byłem nawet w jakimś związku. Gdyby ktoś mi powiedział jak bardzo internet wpłynie na trudność poznawania samic to bym w to nie uwierzył bo przepaść jest kolosalna.

 

Wiedza z forum może i być przydatna ale dla przeciętnego genetycznie mężczyzny to jest ogromny ciężar. Ciężar, który w zasadzie nic nie daje. Co mi ze świadomości, że w sumie mogę robić jedynie za bankomat albo być sam? Jakie to są wybory? Przed zdobyciem tej wiedzy człowiek miał w sobie nadzieję, radość. Czuł, że "coś" jeszcze go czeka. Owszem, oszukiwał się, wiedział, że forsa jest ważna, że wygląd jest ważny ale finalnie jakoś czuł się lepiej. Dla mnie świadomość brutalnych kryteriów wyboru mężczyzny to tylko minus, ani trochę nie zachęca mnie do pracy nad sobą.

 

To tak jak temat o kasie, @JudgeMe wygrała sobie życie (a przynajmniej młodość), wystarczyło tylko uprawiać seks z bogatymi kolesiami. Ktoś powie, że dziwka. Okej, ale wspomnienia ma zajebiste. Konsekwencji żadnych. Znajdzie z czasem kogoś i tak na pstryknięcie palca, jak to kobieta.

 

W świecie, w którym liczy się tylko wygląd i forsa bycie przeciętnym i niezamożnym człowiekiem jest bardzo uciążliwe. Właściwie powiedziałbym, że bez tych rzeczy życie to pewnego rodzaju patologia. Dla atrakcyjnych i bogatych ludzi świat jest zajebisty, zwłaszcza jak ma się cipkę (przykład wyżej).

 

A co do sfery emocjonalnej... Te gadki o szczęśliwym byciu w samotności, kochaniu siebie i całej duchowości są dobre, ale głównie dla ludzi, którzy wybierają tą samotność bo chcą a nie ze względu na brak alternatywy. Czyli mogę mieć kobiety, ale nie chcę. Mogę mieć seks, ale nie chcę. Wiara, że liczy się coś więcej niż genetyka i hajs jest co prawda słodką iluzją, ale daje człowiekowi jakąś radość, jest jak taki balsam dla duszy. Jestem tu 4 lata i nie pamiętam od tego czasu abym chociaż przez tydzień był szczerze szczęśliwym człowiekiem. Pomimo medytacji, sportów, pracy nad sobą, nofapach i wielu innych aktywnościach, wewnątrz jestem smutnym gościem, który w dodatku ma świadomość, że najfajniejsze lata ma za sobą. Moi wieloletni znajomi dostrzegli kilka razy, że od iluś lat jestem jakiś taki "pusty" wewnętrznie. Ja zresztą i tak nie mogę się z nimi za bardzo dogadać, to są goście kompletnie siedzący w blue pill. W pewnym sensie jestem z nimi a i tak jestem sam.

 

Życie to nieustanna walka, ja nie dałem rady przystosować się do dzisiejszego świata na tyle dobrze, aby osiągnąć w nim spełnienie. Oczywiście walczę cały czas bo nie ma innego wyjścia, ale czy w życiu chodzi o to żeby cały czas iść z zaciśniętymi zębami? Wiecznie walczyć? Czy tu pojawia się w końcu jakaś radość, cokolwiek? A nie jestem przecież nastolatkiem, przekroczyłem 30-stkę (btw dla tych co wierzą w ten mit, że jak ktoś nie miał kobiet przed 30-stką to później nagle się pojawią, nie, nic się nie zmieniło).

 

Rozwój mojej kariery niestety wypluł bardzo zgniłe owoce, po 10 latach harówki mieć niecałe 5k oszczędności to mój osobisty dramat. Miał być rozwój, miała być kasa, satysfakcja. Jest gorzki żal straconych lat, finansowa frustracja i pewnego rodzaju wypalenie. No, ale nikt nie gwarantował, że będzie dobrze (może poza kołczanami rozwoju osobistego), świata nie obchodzi czy się starałeś czy nie, nie ma jakichś tam karm i innych.

 

Nie ukrywam, że męczy mnie to wszystko. Na ten moment chciałbym żyć trochę jak @mac, z dała od wszystkiego, sam. Znaleźć sobie zaciszne miejsce i kisić się tam, spacerować sobie po pracy godzinami i trwać tak do końca swych dni. Co prawda jemu łatwiej bo on przeżył fajną młodość i ma ten etap za sobą, ja nie bardzo. Owszem, były jakieś popijawy itd, ale szału nie ma. Z drugiej strony gdybym wybrał imprezy a nie pracę nad sobą to czułbym, że źle wybrałem. A tak to chociaż wiem co się wydarzyło, to też cenna wiedza mimo, że profity z tej pracy prawie żadne.

 

Wiedza z forum, życie poza matrixem, kult wyglądu i forsy oraz prawda o kobietach są dla mnie zbyt przytłaczające. Wolałem żyć w iluzji ale mieć jakąś namiastkę szczęścia w sobie. Nie wiem czy po takim czasie da się jeszcze wrócić do starych przyzwyczajeń, pewnie nie. Mógłbym co prawda już tu po prostu nie wchodzić ale polubiłem wielu użytkowników i przez to ciągle wracam. Wracam i cierpię. Dlatego chciałbym @Mosze Red prosić o usunięcie konta, dzięki temu wiedząc, że nie mogę już wchodzić w polemikę, łatwiej opuszczę to miejsce. Znaczy samo miejsce gra, ale wiedzy tu oferowanej nie potrafię wykorzystać jak większość z Was, czyni mnie ona nieszczęśliwym. Ja w sumie zawsze prosty człowiek byłem, może właśnie dlatego łatwiej mi się żyło w blue pill.

 

Jednocześnie chciałbym podziękować wszystkim, którzy próbowali mi w wielu sprawach pomóc na przestrzeni mojego pobytu, 4 lata to kuuuupa czasu (zresztą stąd też ten post, nie mógłbym po takim czasie po prostu się nie pożegnać). Nie raz pomagaliście mi również na PW. Część z rad wdrożyłem. Część się niestety nie udało, nigdy nie byłem jakiś wielce bystry czy utalentowany (zresztą jak po 10 latach pracy ma się 5k na koncie to co tu dużo mówić, hehe), jedyna moja waluta to chęci ale to jest czasem (jak widać często) po prostu za mało. Za mało w świecie drapieżników, konkretnych genetycznie gości, przedsiębiorczych, bogatych. W świecie długaśnej listy kobiecych wymagań, których spełnienie dla zwykłego faceta to stawanie na rzęsach. W świecie, w którym w każdej firmie słyszysz o kryzysie mimo tego, że się starasz a wiesz i czujesz, że predyspozycji do założenia własnej po prostu nie masz.

 

Nie chcę wymieniać wszystkich nicków, Messerów i jemu podobnych, jest Was mnóstwo, tym którym dziękuję. Również wdzięczny jestem za szczerość niektórych rezerwatek odnośnie ich relacji z mężczyznami, @JudgeMe, @Androgeniczna, @Cuba Libre, Violent i wiele innych. Co prawda ciągle nie umiem przełknąć tej prawdy ale z drugiej strony... Gdybym miał wygląd, wzrost i forsę to może by mi to ani trochę nie przeszkadzało? A może nawet cieszyło? Strzelam, że wysoki przystojniak bardzo się cieszy, że to właśnie te cechy się liczą. Przecież dzięki temu na starcie odpada mu z 90% konkurentów a jeszcze palcem nie kiwnął. Nie raz tu wysocy panowie pisali, że za chuja nie zamieniliby się z niskim gościem.

 

Podobnie człowiek z bogatego domu, kobieta robiąca po 20-30k miesięcznie za pokazanie paru fotek na necie czy osoba przedsiębiorcza itd. Oni wszyscy cieszą się, że w życiu jedną z najważniejszych rzeczy są pieniądze, gdyż przychodzą im one mniej lub bardziej łatwo. Mogę sobie jedynie wyobrazić jakie to jest fajne uczucie mieć rzeczy, które są na świecie najbardziej pożądane.

 

Wiem, że ten post jest nieco chaotyczny, ale sens raczej zachowany. Niektórym z Was nie odpisałem na PW, przepraszam za to ale uznałem, że w tym momencie to już nie ma większego sensu.

 

Nie wiem czy jest na świecie miejsce, w którym bez wyglądu i predyspozycji do robienia $ można odnaleźć spełnienie, ale na pewno będę go szukał, co mi zresztą pozostało :) Odnośnie Was, wielu wie o mnie więcej niż ludzie, z którymi trzymam się po 20 lat, a nie znam przecież stąd osobiście nikogo. Przez 4 lata przywiązałem się do tych nicków i avatarków niesamowicie, i życzę Wam kurewsko wielkie POWODZENIA!

 

@Mosze Red, poprosiłbym o załatwienie sprawy w wolnej chwili.

 

DZIĘKI!

  • Like 24
  • Dzięki 9
  • Smutny 11
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo celny post @self-aware, przyznam szczerze, że trochę mnie pozamiatało.

Czytając to zdałem sobie sprawę z tego, jak łatwo jest pisać niektórym z nas pewne rzeczy, szczególnie tym, dla których natura była wyjątkowo łaskawa.

Jesteśmy hipokrytami.

Pomimo toksycznego dzieciństwa dostałem od natury wygląd (w tym kwadratową szczękę, a jakże) i umiejętność zarabiania pieniędzy ("zaradność" - jakby to powiedziały kobiety). Nie są to moim zdaniem moje jedyne atuty, ale skąd tak naprawdę mogę wiedzieć czy bez tych dwóch podstawowych miałbym takie powodzenie u kobiet, jakie miałem przez całe moje życie?

Łatwo mi pisać o znaczeniu energii, poczucia humoru, inteligencji czy pasji (bo one wbrew pozorom są naprawdę bardzo ważne), ale czy bez wyglądu i "zaradności" aż tak wiele kobiet kręciłoby się wokół mnie?

Czy to właśnie wygląd i "zaradność" (albo chociaż dobre rokowania w tym zakresie) nie są dla kobiet warunkami sine qua non, a dopiero potem liczą się te pozostałe cechy?

Znam przystojnych facetów, którzy powodzenie mają tylko do momentu aż nie otworzą ust. Nudziarze do kwadratu. Nie potrafią stworzyć związku, chociaż bardzo chcą. W tym momencie moim zdaniem przegrywają z innymi przystojnymi facetami, którzy mają poczucie humoru i fajną "energię". Prawda jest jednak taka, że kobiety zwracają na tych nudziarzy uwagę i chodzą z nimi na randki, bo... są przystojni.

Czy samo poczucie humoru i pasje bez tych dwóch podstawowych atutów nie czynią z nas jedynie fajnych kompanów do rozmów, "świetnych" kolegów, ale do związku to już raczej tak nie bardzo?

Masz całkowitą rację, że jest to wiedza, która przeciętnemu lub wręcz brzydkiemu facetowi, w dodatku "niezaradnemu" nic nie daje, nie licząc uczucia bycia totalnym przegrywem życiowym.

Co takiemu facetowi po wiedzy, że jeśli zarobi duże pieniądze to atrakcyjne kobiety same do niego przyjdą?

Osobiście wolałbym już postawić na pełną szczerość i chodzić na divy, a nie "kupować" sobie "miłość" i towarzystwo jakiejś kobiety w sposób "nieoficjalny" i tylko czekać, aż zacznie mi doprawiać rogi z kimś, kto naprawdę jej się podoba.

Zastanawiałem się niedawno nad tym fenomenem spermiarzy uderzających do samotnych matek. Dlaczego nie pójdą po prostu na divy, skoro konkurencja jest tak duża?

Sprawa jest banalnie prosta. Uczucie, że ktoś uprawia z nami seks wyłącznie dla pieniędzy jest dla wielu facetów nie do zniesienia.

Mam kuzyna, którego można śmiało określić genetycznym zjebem. Pisałem tu kiedyś o nim. Chłop ma tak zdeformowany ryj, że aż mi jest niedobrze, gdy siedzę blisko niego i z nim rozmawiam. Brak własnego mieszkania, stary zdezelowany samochód i gównopraca za psie pieniądze.

Ma żonę i jedno dziecko, a kolejne ponoć właśnie jest w drodze. Dziewczyna podobnie szkaradna jak on. Mieszkają u jej rodziców.

Kuzyn jest bardzo szczęśliwym człowiekiem, jego żona również. Są razem od paru dobrych lat, a widzę tam czułość, bliskość, wsparcie.

Kuzyn nie okłamywał samego siebie, że jego życie może wyglądać inaczej. Zaakceptował to kim jest. Nawet, gdyby chodził na siłownię (jest monstrualnym grubasem) i jakimś cudem dorobił się niewyobrażalnych pieniędzy to i tak niewiele by to zmieniło - mógłby po prostu uprawiać mechaniczny seks (wyjęty z jakichkolwiek uczuć) z atrakcyjnymi kobietami, które pewnie skrycie by się nim brzydziły i szybko by go porzuciły, a on zostałby sam z przyklepanymi alimentami.

Kuzyn w odróżnieniu od Ciebie z nikim i niczym nie walczy. Cieszy się życiem.

Jestem przekonany, że wiedza z forum uczyniłaby z niego skrajnego nieszczęśnika.

Po zapoznaniu się z prawdami redpilla nie chciałby już dziewczyny ze swojego przydziału SMV. Nie chciałby również kobiety 30+ (fuj!) ani samotnej matki.

Szybko porzuciłby rzeczywistość, w której brzydcy faceci wiążą się z brzydkimi kobietami, a ładni z ładnymi.

Zostałby sam ze swoimi nierealnymi marzeniami o atrakcyjnej, bezdzietnej dziewczynie nie starszej niż 30 lat, takiej co najmniej 6/10. Tak jak mam wrażenie wielu chłopaków tutaj.

Nigdy też nie doczekałby się dzieci (a swoją córkę bardzo kocha i sprawia wrażenie świetnego ojca).

Zostałby sam.

O samotności pisałem nieco w wątku założonym przez @niemlodyjoda. Masz całkowitą rację, że samotność ma wartość jedynie wtedy, gdy jest wyborem, a nie życiową koniecznością. Samotność jest ok, gdy masz świadomość, że w każdej chwili możesz ją zakończyć.

Samotność przy jednoczesnej niechęci do samego siebie to prosta droga do depresji. Jak tu jednak kochać samego siebie skoro w internetach piszą, że jest się przegrywem?

Chciałbym Ci jakoś pomóc, dać Ci dobrą radę, ale tak jak pisałem - mi samemu łatwo mówić. Twój post uświadomił mi, że w niektórych kwestiach powinno się zamknąć własną gębę.

Życzę Ci powodzenia i mam nadzieję, że docenisz to kim jesteś - a sprawiasz wrażenie inteligentnego, refleksyjnego gościa.

Odnośnie refleksyjności - poczytaj sobie nieco o Sokratesie, uznawanym przez wielu za człowieka idealnego.

Wygląd i bogactwo delikatnie mówiąc nie należały do jego atutów, a potrafił być szczęśliwy jak chyba nikt po nim i przed nim.

  • Like 12
  • Dzięki 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, johnnygoodboy napisał:

Uczucie, że ktoś uprawia z nami seks wyłącznie dla pieniędzy jest dla wielu facetów nie do zniesienia.

 

To jest problem tego mężczyzny, a nie kobiety która z nim ten seks uprawia, to nie jest również problem społeczeństwa (dobra trafiają się moralizatorzy, ale i tak prawie wszystkich nie obchodzisz, więc sam rozumiesz ....).  

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@self-aware w Twojej  wypowiedzi odniosę się głównie do kobiet. 

Pamiętaj że taka np. @JudgeMe nie jest reprezentatywnym przykładem kobiety i na pewno nie jest większością. 

Oczywiście temat kobiet, zasobów, $$$, małżeństwa, etc. to trudny temat ☺ 

Ale ogólnie młode kobiety które wybierają życie utrzymanki i kobiety do towarzystwa dla bogatych kolesi, nie stanowią większości. 

Chodzi tylko o to żeby mając taki pojedynczy przykład jak ww. nie nakręcać się od razu bo wchodzi to na mózg. 

Zresztą to jest internet i nie wszystko co ona pisze musi być prawdą. 

 

Tak jak ktoś kiedyś wszedł na bloga słynnej Oli faktorii i czytał to wszystko tam, czyli ogólnie parcie na $$$, jej wymagania odnośnie mężczyzn, etc. to też można było się załamać...i nawet jeśli sporo kobiet w komentarzach podzielało jej poglądy i zazdrościlo jej sukcesu, to znów nie była to większość ogółu kobiet w pl. 

Zawsze na tym świecie były są i będą kurwy, utrzymanki i inne wyrachowane lachony które kalkulują jak przeżyć życie wygodnie i pachnąc.

Nawet jeśli zjawisko to w ostatnich latach wzrosło to nie jest to jeszcze norma. Świata nie zmienimy, ale jak coś nam nie odpowiada to nie szukajmy tam. Proste i banalne ale chyba prawdziwe. 

 

Zresztą są tutaj kobiety co cenią sobie wartości rodzinne i ostro zapierdalają na swój sukces ( @Amperka). A  jedna tu też założyła wątek że się nie dorobiła nic w tym życiu ( @KrólowaŁabędzi) . Więc różnie to bywa, a taka pesymistyczna wizja świata że wszystkie kobiety to utrzymanki lub golddiggerki zatruwa po prostu mózg. 

 

Powodzenia i ogarnij sobie na spokojnie swoje życie zawodowe. 

 

Edit: akurat postać ViolentDesires to był ewidentny fake, więc naprawdę nie ma co się nakręcać ☺

 

 

Edytowane przez darktemplar
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po przeczytaniu twojego posta, nasuwa mi się taki wniosek, że nie każda wiedza jest w stanie pomóc, a czasem wręcz szkodzi niesamowicie. Prawdopodobnie jesteś prostym człowiekiem, z prostymi marzeniami i celami, któremu po drodze zabrakło szczęścia. 

 

Złap nową niszę, w tym co lubisz robić. Tam poprowadzą cię realni ludzie. Widzisz z forum jest taki problem ze rozmawiasz z avatarem. Nic nie zastąpi wiedzy namacalnej, od człowieka na żywo. 

Powodzenia w życiu @self-aware

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@johnnygoodboy @gnukij1

Czy jeżeli grozi Ci np. wywalenie z domu lub zostanie niewolnikiem, fałszywym oskarżeniem, to:

1) próbujesz temu przeciwdziałać,

2) nie wchodzisz/wychodzisz z takiego biznesu,

3) udajesz że wszystko jest ok?

 

Bo wydaje mi się, że chowanie głowy w piasek jest właśnie tym co pozwala rozwijać patologie...

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, self-aware napisał:

Mimo wszystko życie z niebieską pigułą było dla mnie lepsze, łatwiejsze. Czasem tęsknie za nim. Wczoraj czytałem w jakimś temacie jak @JudgeMe opisywała życie na koszt mężczyzn, potem w innym @Angel_Sue, że po 25 roku życia nasz wygląd już nie ma takiego znaczenia bo wystarczy zaradność finansowa i rzeczy z tym związane. Czyli najpierw karuzela a potem szukanie misia. W międzyczasie coś od @Bullitt, który tyle pisał o tym jak ważna jest energia, praca nad sobą (w kontekście kobiet) i takie tam pierdoły żeby potem jednym zdaniem podsumować, że nie zazdrości mniej atrakcyjnym panom, gdyż Ci zawsze będą wyborem służącym dostarczaniu $$.

Wiedza z forum może i być przydatna ale dla przeciętnego genetycznie mężczyzny to jest ogromny ciężar. Ciężar, który w zasadzie nic nie daje. Co mi ze świadomości, że w sumie mogę robić jedynie za bankomat albo być sam? Jakie to są wybory? Przed zdobyciem tej wiedzy człowiek miał w sobie nadzieję, radość. Czuł, że "coś" jeszcze go czeka. Owszem, oszukiwał się, wiedział, że forsa jest ważna, że wygląd jest ważny ale finalnie jakoś czuł się lepiej. Dla mnie świadomość brutalnych kryteriów wyboru mężczyzny to tylko minus, ani trochę nie zachęca mnie do pracy nad sobą.


Życie z niebieską pigułką jest owszem łatwiejsze, ale czy lepsze? Całe życie jechać na automacie i nawet nie zdawać sobie sprawy, co się dzieje pod maską. Ciężko mi gdybać, ale jeśli mam być szczery - masa osób na niebieskiej pigułce jest nieszcześliwa. Zarzucają sobie na zewnątrz maskę, ale widać po nich, że oni są zagubieni bardziej niż niektóre osoby tutaj na forum. Bo często wykonują ruchy na ślepo i nie widzą co dziala, a co nie działa. Życie w bluepillu to często próbowanie metodą prób i błędów, gdzie nie rozumiesz odgórnego mechanizmu rządzącego światem. Wyobraź sobie, że coś ci się popsuło w samochodzie i chcesz samemu naprawić, a o samochodzie nie wiesz nic. Możesz ruszać wajchami, rozkręcać, ale czy zrozumiesz jak działa silnik, turbina, skrzynia biegów? Naprawisz auto jedynie metodą prób i błędów (lub nie), ale to wszystko co robiłeś to było na ślepo - bez zrozumienia, czysty instynkt.

Z naszej perspektywy wydaje się to bezpieczną bańką, ale czy taką jest? Czy czasem taka osoba w bluepillu nie będzie bardziej sfrustrowana, bo działa według jej wiedzy (staraj się o kobiety, zabiegaj itd.) a nic się nie zmienia lub zmienia na gorsze. Taka osoba ma plan, instrukcję, ale wykonuje operacje i nie przynoszą one efektu. Dla wielu osób w bluepillu właśnie to może być m.in powodem do samobójstwa - brak radzenia sobie z rzeczywistością. Bo niby wiesz co masz zrobić, ale robisz to i nie działa. Frustracja narasta i się kumuluje. Dlatego nie hiperbolizowałbym bluepillu. Wyborów masz znacznie więcej. Jesteś młody, nic cię nie trzyma, brakuje ci sensu życia. Może po prostu musisz się wkręcić w jakieś miejsce i zaangażować. Jakaś grupa osób z podobnymi wartościami.

Trzeba też pamiętać, że to forum to pewnego rodzaju bańka. Wycinek rzeczywistości. Możemy twierdzić, że himalajki nie istnieją, ale pewności nigdy nie ma. Nikt z nas nie poznał każdej kobiety na świecie. Nie wszystkie muszą być potworami. Jeśli mam być szczery to mniej więcej do 20 roku życia większy "wpierdol" mentalny/fizyczny otrzymałem od "kumpli" niż od kobiet. Mimo bycia nieatrakcyjnym kobiety praktycznie w ogóle gnębiły mnie z tego powodu, a faceci - owszem. Oczywiście nie miałem żadnego powodzenia u kobiet, ale były nastawione do mnie neutralnie lub koleżeńsko pomimo bycia nieatrakcyjnym. Natomiast faceci lubili się wyżywać i dokuczać. Tak więc to forum może sprawiać mylne wrażenie - że kobiety to potwory a faceci to płeć słabsza i jesteśmy tacy super - wszyscy. Otóż nie. Problem jest bardziej skomplikowany i zarówno kobiety jak i faceci są źli oraz istnieją zarówno fajni faceci jak i kobiety. Mu ty skupiamy się tylko na kobietach, ale faceci tez mają wiele za uszami. Trzeba trafić w życiu na odpowiednie osoby - niezależnie od płci. Ten świat jest piękny ale ludzie to ...

 

Teraz, johnnygoodboy napisał:

Masz całkowitą rację, że jest to wiedza, która przeciętnemu lub wręcz brzydkiemu facetowi, w dodatku "niezaradnemu" nic nie daje, nie licząc uczucia bycia totalnym przegrywem życiowym.

Co takiemu facetowi po wiedzy, że jeśli zarobi duże pieniądze to atrakcyjne kobiety same do niego przyjdą?

Osobiście wolałbym już postawić na pełną szczerość i chodzić na divy, a nie "kupować" sobie "miłość" i towarzystwo jakiejś kobiety w sposób "nieoficjalny" i tylko czekać, aż zacznie mi doprawiać rogi z kimś, kto naprawdę jej się podoba.


Czy tak na pewno jest? Nie wiem, dla mnie osobiście brutalna prawda jest lepsza niż cukierowa rzeczywistość. I jazda całe życie na automacie. Życie w świecie, w którym nawet nie znasz jakie prawa w nim zachodzą. Życie nie jest takie czarno biało. Jest masa osób, które osiągneły sukces mając dopiero ... 40 czy 50 lat. Bodajże założyciel mc donaldu. Tak wiec to, że ktoś do 30-35 roku nie dorobił się i jest nieatrakcyjny - jest to oczywiście przykra sprawa dla faceta, uderzająca mocno w pewność siebie i poczucie komfortu. Ale czy lepiej naprawde byłoby dla niego niewiedzieć, że może coś zmienić? Nigdy nie jest za późno na zmiany. Sprawa jeszcze nie jest przesądzona i moim zdaniem w sprzyjających okolicznościach brat @self-aware może jeszcze się dorobić. Oczywiście, kobiety mogą się nie pojawić. Może być to fałszywe uczucie i traktowanie jak bankomat. Przecież jest cały mechanizm rozwoju atrakcyjności u faceta. Może akurat w jego życiu atrakcyjność jeszcze wystrzeli, może pozna jakichś znajomych, którzy popchną go do góry. Zarobi kasę, atrakcyjność wzrośnie i znajdzie kobietę, która będzie w niego zapatrzona jak w obrazek. Przecież wystarczy, że będzie atrakcyjniejszy o 1 lub 2 punkty od kobiety, nie zapuści się i trafi na właściwą - i już ma duże szanse na to, że rzeczywiście się danej spodoba. Zbyt dużo pesymizmu panowie. Życie jest przewrotne.
 

 

Cytat

 

Mam kuzyna, którego można śmiało określić genetycznym zjebem. Pisałem tu kiedyś o nim. Chłop ma tak zdeformowany ryj, że aż mi jest niedobrze, gdy siedzę blisko niego i z nim rozmawiam. Brak własnego mieszkania, stary zdezelowany samochód i gównopraca za psie pieniądze.

Ma żonę i jedno dziecko, a kolejne ponoć właśnie jest w drodze. Dziewczyna podobnie szkaradna jak on. Mieszkają u jej rodziców.

Kuzyn jest bardzo szczęśliwym człowiekiem, jego żona również. Są razem od paru dobrych lat, a widzę tam czułość, bliskość, wsparcie.

Kuzyn nie okłamywał samego siebie, że jego życie może wyglądać inaczej. Zaakceptował to kim jest. Nawet, gdyby chodził na siłownię (jest monstrualnym grubasem) i jakimś cudem dorobił się niewyobrażalnych pieniędzy to i tak niewiele by to zmieniło - mógłby po prostu uprawiać mechaniczny seks (wyjęty z jakichkolwiek uczuć) z atrakcyjnymi kobietami, które pewnie skrycie by się nim brzydziły i szybko by go porzuciły, a on zostałby sam z przyklepanymi alimentami.

Kuzyn w odróżnieniu od Ciebie z nikim i niczym nie walczy. Cieszy się życiem.

Jestem przekonany, że wiedza z forum uczyniłaby z niego skrajnego nieszczęśnika.

 


Ale ponownie jak o tym wcześniej pisałem. To jest tylko jeden przypadek. Trzeba sobie zdać sprawę, że twojemu kuzynowi akurat udało się przejechać na automacie (bez wiedzy o tym jak wygląda rzeczywistość) i osiągnąć "sukces". Ale teraz pomyślmy ile jest osób, które jadą na automacie i odbijają się od ściany. Ile osób "wie" - według blue pillowej wiedzy (staraj się, zabiegaj o kobietę, inwestuj w charakter, wygląd nie ma znaczenia) - co powinno robić i robią to, a mimo wszystko im się nie udaje. Jak sfrustrowani muszą się czuć. Mają dokładną instrukcje i ona nie działa, a caly świat ci mówi, że ona musi działać. Jeden, drugi, trzeci raz. Masa jest właśnie takich sfrustrowanych facetów. Oni nie dają po sobie poznać, ale wyobraź sobie że ci chłopaczki siedzą w kilkumetrowym dole i cały świat (bluepill) mówi im, że żeby wyjść z dołu trzeba po prostu wyskoczyć - i co goście próbują, próbują, próbują i nie mogą wyskoczyć z tego dołka. Niektórym w bluepillu przez przypadek udaje się wyskoczyć z dołka (np twoj kuzyn). Ale niektórzy tam utkną. Ci faceci kierują się dumą i nie chcą, aby ktoś odkrył, że im się nie powodzi. Wielu z takich facetów skończy z głęboką depresją albo strzeli samobója. Bo nie będą w stanie wyskoczyć z dołka, a cały świat mówi, że to przecież takie proste. A jak ci sie nie udaje to wina w tobie i "popracuj nad charakterem". Tymczasem wchodzi redpill czy wiedza z tego forum cało na biało i tłumaczy facetom - nie próbuj skakać tylko zbuduj drabinę.






 

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, Gościu napisał:

@johnnygoodboy @gnukij1

Czy jeżeli grozi Ci np. wywalenie z domu lub zostanie niewolnikiem, fałszywym oskarżeniem, to:

1) próbujesz temu przeciwdziałać,

2) nie wchodzisz/wychodzisz z takiego biznesu,

3) udajesz że wszystko jest ok?

 

Bo wydaje mi się, że chowanie głowy w piasek jest właśnie tym co pozwala rozwijać patologie...

 

Większość ludzi zrobi to co im się opłaca w danym momencie. Moralność jest dobra dla innych.
Jak coś mnie dotyczy to 1 lub 2.
Jak sąsiada, co mnie to obchodzi, głowa w piasek dla świętego spokoju.
Jeżeli masz jakąś z czegoś korzyść lub niekorzyść to dążysz do tego by ją utrzymać/uniknąć.
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, self-aware napisał:

Jestem tu 4 lata i nie pamiętam od tego czasu abym chociaż przez tydzień był szczerze szczęśliwym człowiekiem. Pomimo medytacji, sportów, pracy nad sobą, nofapach i wielu innych aktywnościach, wewnątrz jestem smutnym gościem, który w dodatku ma świadomość, że najfajniejsze lata ma za sobą. Moi wieloletni znajomi dostrzegli kilka razy, że od iluś lat jestem jakiś taki "pusty" wewnętrznie. Ja zresztą i tak nie mogę się z nimi za bardzo dogadać, to są goście kompletnie siedzący w blue pill. W pewnym sensie jestem z nimi a i tak jestem sam.

I know what you feel bro. Mam podobne odczucia. Ja w tym wszystkim uciekam w sen oraz rozmyślam o przeszlosci. Ostatnio jednak poznałem super laskę, najlepsza laska z wyglądu z jaką się spotykałem. Odrazu zaczęło mi się chcieć ćwiczyć, uczyć. Problem ze spaniem nadmiemiernym się rozwiał. Ale z tyłu głowy są myśli w stylu 'co ona może ode mnie chcieć, nie mam kasy, nie mam wyglądu", albo wprost, że nie mam kasy za specjalnie - ona fotki w Japonii z 2018 roku, ja w tym czasie byłem na majówce w Sulejowie.

 

Sam nie wiem jak problem tej laski rozwiązać oraz ogólnie swojego szerokorozumianego szczęścia (a raczej jego braku) po zaznaniu czerwonej piguły.

Edytowane przez Dassler89
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, self-aware napisał:

Pamiętam jak 10 lat temu pisałem z kobietami na portalach randkowych. Miałem jakieś spotkania, rozmowy. Byłem nawet w jakimś związku. Gdyby ktoś mi powiedział jak bardzo internet wpłynie na trudność poznawania samic to bym w to nie uwierzył bo przepaść jest kolosalna.

 

Dziesięć lat temu to były ostatnie podrygi normalnego zachowania kobiet i owszem media propagandowe, modne psycholożki, portale społecznościowe pokazały kobietom ,że wystarczy dobrze wyglądać a masa spermiarzy i kukoldów daje darmową pomoc, atencje i jeszcze w razie czego będą jej bronić w zamian dostając obietnice ,że kiedyś tam dostaną się do ciasteczka co jak wiemy nigdy nie nastąpi.

Najlepsze były czaty początków internetu czy gg gdzie nie było zdjęć i kobiety musiały ryzykować w ciemno to były czasy😁

 

22 godziny temu, self-aware napisał:

Wiedza z forum może i być przydatna ale dla przeciętnego genetycznie mężczyzny to jest ogromny ciężar. Ciężar, który w zasadzie nic nie daje. Co mi ze świadomości, że w sumie mogę robić jedynie za bankomat albo być sam? Jakie to są wybory? Przed zdobyciem tej wiedzy człowiek miał w sobie nadzieję, radość. Czuł, że "coś" jeszcze go czeka. Owszem, oszukiwał się, wiedział, że forsa jest ważna, że wygląd jest ważny ale finalnie jakoś czuł się lepiej. Dla mnie świadomość brutalnych kryteriów wyboru mężczyzny to tylko minus, ani trochę nie zachęca mnie do pracy nad sobą.

 

 

Wiedza, którą zdobyłeś to motywacja do pracy nad sobą, świadomość jak działają ludzie, prawo, system dzięki temu będziesz popełniał mniej błędów w życiu i szybciej wyłapywał, ogarniał dane sytuacje.

Nikt nie powiedział, że ta wiedza da ukojenie, szczęście? Jest to w pewien sposób ciężar bo burzy w człowieku bzdury wygadywane przez społeczeństwo, kościół, propagandę medialną a praktykując

konfrontuje cię z rzeczywistością i obnaża kłamstwa wygadywane oraz wpajane człowiekowi od dziecka.

 

22 godziny temu, self-aware napisał:

Życie to nieustanna walka, ja nie dałem rady przystosować się do dzisiejszego świata na tyle dobrze, aby osiągnąć w nim spełnienie. Oczywiście walczę cały czas bo nie ma innego wyjścia, ale czy w życiu chodzi o to żeby cały czas iść z zaciśniętymi zębami? Wiecznie walczyć? Czy tu pojawia się w końcu jakaś radość, cokolwiek? A nie jestem przecież nastolatkiem, przekroczyłem 30-stkę (btw dla tych co wierzą w ten mit, że jak ktoś nie miał kobiet przed 30-stką to później nagle się pojawią, nie, nic się nie zmieniło).

 

Skoro chcesz szczęścia, radości czy spełnienia to musisz pracować nad sobą nikt ci tego nie da bo szczęście to nawyk cieszenia się i wdzięczności za to co się ma bo inni mają jeszcze gorzej.

Kobiety mogą się pojawić w życiu mężczyzny w każdym wieku tylko musisz wiedzieć czego one chcą bo mistyczne wnętrze, bycie dobrym to brednie musisz ogarnąć SMV , status społeczny i finanse.

 

22 godziny temu, self-aware napisał:

Rozwój mojej kariery niestety wypluł bardzo zgniłe owoce, po 10 latach harówki mieć niecałe 5k oszczędności to mój osobisty dramat. Miał być rozwój, miała być kasa, satysfakcja. Jest gorzki żal straconych lat, finansowa frustracja i pewnego rodzaju wypalenie. No, ale nikt nie gwarantował, że będzie dobrze (może poza kołczanami rozwoju osobistego), świata nie obchodzi czy się starałeś czy nie, nie ma jakichś tam karm i innych.

 

Popatrz w ten sposób masz 5K oszczędności a teraz wyobraź sobie ,że około 80% ludzi w tym kraju ich nie ma lepiej się robi na serduchu😉

Niestety doświadczenie zdobywa się poprzez pracę, rozwój i popełniane błędy nie żałuj straconych lat tylko wyciągaj wnioski, pozytywy z tych sytuacji i ucz się na błędach.

 

22 godziny temu, self-aware napisał:

Nie ukrywam, że męczy mnie to wszystko. Na ten moment chciałbym żyć trochę jak @mac, z dała od wszystkiego, sam. Znaleźć sobie zaciszne miejsce i kisić się tam, spacerować sobie po pracy godzinami i trwać tak do końca swych dni. Co prawda jemu łatwiej bo on przeżył fajną młodość i ma ten etap za sobą, ja nie bardzo. Owszem, były jakieś popijawy itd, ale szału nie ma. Z drugiej strony gdybym wybrał imprezy a nie pracę nad sobą to czułbym, że źle wybrałem. A tak to chociaż wiem co się wydarzyło, to też cenna wiedza mimo, że profity z tej pracy prawie żadne.

 

 

To zacznij żyć tak jak chcesz nie masz obowiązku robić to co wszyscy dodatkowo nie oglądaj się na innych, zadbaj o własny świat i zbuduj go koło siebie.

 

22 godziny temu, self-aware napisał:

Wiedza z forum, życie poza matrixem, kult wyglądu i forsy oraz prawda o kobietach są dla mnie zbyt przytłaczające. Wolałem żyć w iluzji ale mieć jakąś namiastkę szczęścia w sobie. Nie wiem czy po takim czasie da się jeszcze wrócić do starych przyzwyczajeń, pewnie nie. Mógłbym co prawda już tu po prostu nie wchodzić ale polubiłem wielu użytkowników i przez to ciągle wracam. Wracam i cierpię.

 

Zdobywanie wiedzy na różne tematy i obnażanie kłamstw sytemu, w którym żyjemy nie jest przyjemne.

Ludzie, którzy żyją w niewiedzy i kłamstwie maja namiastkę szczęścia, ale są ofiarami, z których wszyscy doją a oni nie wiedza dlaczego się tak dzieje ty przynajmniej masz tego świadomość.

Skoro chcesz życia w iluzji to twoja sprawa zawsze da się wrócić do systemu i robić to co inni owszem na początku będzie trudno, ale z czasem wrócisz do dawnych schematów i nawyków

tylko pytam po co po to by mieć iluzję i namiastkę szczęścia🤔?

 

22 godziny temu, self-aware napisał:

Przez 4 lata przywiązałem się do tych nicków i avatarków niesamowicie, i życzę Wam kurewsko wielkie POWODZENIA!

 

Wzajemnie niech ci się w życiu powodzi, układa a wiedza, którą tu zdobyłeś mam nadzieje ,że ci w tym pomoże.

W razie czego nie usuwaj konta bo może przydać, jeszcze nie raz w życiu spotkać cię może przykrość to gdzie pójdziesz po pomoc jak nie tu.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętaj o autorze, którego Ci poleciłem. Zajmij się resztą jego książek, aż dojdziesz do skutku. To jest jedyne wyjście, inaczej będzie jak pisałeś - będziesz walił głową w mur i był całe życie pusty.

Cierpi ego, które nie może spełnić swoich biologicznych programów przetrwania - jak to u zwierząt, bo my jesteśmy tylko małpkami 2.0. Problem w tym, że ego nie jest rzeczywistością. Ego jest filtrem, który w 1/10 000 sekundy przepuszcza informacje zgodnie ze swoim programowaniem oraz stanem emocjonalnym, jaki w danej chwili dominuje. Ten niesamowicie krótki fragment wpływa na to, czy jesteś ofiarą czy masz jakąś kontrolę - a ego kocha być ofiarą. Zrobi wszystko, żeby podkreślać swoją tragiczność i bezsens świata. Z tego żyje. Tak wyewoluowało przez miliony lat. Dzięki negatywności mogło przetrwać - i teraz się z nią mierzysz. Problem tylko w tym, że ona nie pasuje do obecnych czasów, a te programy nadal chcą siać agresję - czy to względem świata czy siebie. Moment, kiedy zostajesz sam ze sobą jest momentem, który dla wielu ludzi jest wręcz traumatyczny, bo to wszystko wychodzi z nieświadomości.

 

W momencie, kiedy poczujesz na sobie doświadczalnie ten stan, że tak naprawdę ego jest jakby z boku, jest obce, jest niekończącym się źródłem cierpienia, które domaga się wiecznej uwagi, jest "nakładką", jest jak ubranie, które można ściągać i zakładać inne, wtedy jesteś przed bardzo ważnym krokiem w życiu. Chyba najważniejszym. Daj swojemu ego imię. "Oczywiście Ptysiu, że chcesz tą panią przelecieć". "Oczywiście Ptysiu, że świat jest niesprawiedliwy". "Oczywiście Ptysiu, że wszyscy powinni zdechnąć". A potem dojrzysz, że tak naprawdę całe źródło wszystkich stanów, przesądów, opinii, emocji było karą jaką sam sobie wymierzałeś na zasadzie automatyzmu i biologicznego programowania.

Teraz mierzysz się ze swoim pragnieniami, które możesz racjonalizować sobie na miliard sposobów. Ego tylko na to czeka, żeby powiedzieć "ALE..." i siać swoją propagandę, żeby ostatecznie dzięki temu cierpieć. Ale czym jest nasze cierpienie jeżeli nie spotkaniem się ze swoim pragnieniem? Właściwie wszystkie nasze cierpienia są naszymi przywiązaniami, których ostatecznie wszystkich nie da się spełnić. Zawsze czegoś będzie brakowało. Ego nigdy nie powie "dość". Nawet jakby miało popełnić samobójstwo to zrzuci Cię z mostu, niż się przyzna, że goniło własny ogon i zostało oszukane. Jest na to za ważne i zbyt dumne - nawet jak się poniża i udaje świętoszka czy tam męczennika.

 

Pragnienia zniszczyły Ci już życie. Życie chciało oduczyć Cię pragnień jak opisywałeś masturbację do pornografii, gdzie już nie chciał Ci stać, ale nadal go miętoliłes. To jest jak choroba, która odbija, żeby człowiekowi zwrócić uwagę na to, że podświadomie żyje w patologii. Teraz, możesz nabawić się choroby autoimmunologicznej bądź jakiejś innej - i musisz się liczyć z tym, że to będzie czysta psychosomatyka, jeżeli nadal będzie dominowało ego, bo ono z chęcią się zabije niż się zatrzyma w swoim neurotyczno-narcystycznym pędzie .. ku niczemu. I to nie świat Cię skrzywdził - to zrobiło Ci ego. Musisz zrozumieć tylko jego, to niekończące się źródło cierpienia. Ono nigdy nie przestanie napierdalać. Nigdy nie skończy. Zawsze będzie miało na coś opinie. Czegoś będzie chciało. Zawsze coś będzie mu się podobało. Będzie chciało robić marsze, protesty. Wytłumaczy sobie wszystkie okropieństwa, bo tak czuje. Dopóki go nie zrozumiesz i z miłością nie przekroczysz - nie z agresją, bo agresja powoduje tylko jego wzrost i jeszcze bardziej zaciekły atak, co pokazała już historia jak wygląda potępianie ludzi za grzech.. A agresją są wszelkie uczucia negatywne, w tym też smutek. Smutek jest agresją względem własnej osoby. 

 

W nim jest rozwiązanie. Inaczej chciałbyś się tylko stymulować jak szczury w eksperymencie, które chcą być na haju. Odpowiedz sobie na pytanie, czy jesteś szczurem?

Kiedyś, jak już będziesz po drugiej stronie ego, wtedy może nawet się uśmiechniesz wspominając ten post. Uśmiechniesz się z tego powodu, że walczyłeś z tym, że jak ćpun, który robi wszystko żeby nie czuć negatywnych emocji, zostałeś sam ze sobą na ćpuńskim zjeździe (który teraz przechodzisz) i musisz to odchorować. Kiedy cały świat jest na haju, musi się znieczulać i nie czuć tego syfu, teraz to przerabiasz. Kiedy świat nadal będzie cierpiał i dalej ćpał, to możesz być już wolny. Jak to zrobić, to dokładnie Ci wysłałem tego autora. On nie kłamie. Badaj każde zdanie.

 

Podążaj ścieżką i nie trać czasu na taką filozofię, bo filozofia jest niebezpieczna. A to samo puści, jeżeli wyrazisz ku temu własną wewnętrzną wolę. I odkryjesz rodzaj wolności, który ciężko opisać. Ja za ten rodzaj wolności nie zamieniłbym nic. Nigdy w życiu nie chciałbym być tym, kim byłem wcześniej, licząc, że coś na ziemi da mi szczęście i zaspokojenie, nowa panna, motorek, praca, cokolwiek. Nic. To jest chwilowe przykrycie problemu, żeby odkryć, że tam nic nie ma. Pamiętasz tekst Jima Carrey'a który powiedział, że życzy wszystkim ludziom na świecie wszystkiego najlepszego co ten świat ma do zaoferowania, żeby odkryli, że tam nic nie ma i to nie jest szczęście? Na tym polega dojrzałość, kiedy rozumiesz gierki ego, które może udawać nawet cudownie zmienionego, żeby tylko dostać swój haj, władzę, dominację, rozpłód. Jak to u zwierząt, pamiętaj. A to wszystko motywowane jest lękiem, poczuciem winy, kompleksami niższości, porównywaniem się z innymi małpkami. Ego, zbudowane na niepewności, musi wiedzieć "gdzie jest" porównując się z innymi. Zwykła ewolucja.

Jak wiesz, chyba nie masz innego wyjścia, a to wyjście jest tym, co może być najlepszym co w życiu spotkasz. Tylko pozornie jawi się jako strata, ale to jest norma w tym świecie. Błogosławieństwo często bywa przekleństwem na dłuższą metę.

 

I tego Ci życzę - coraz większego zrozumienia, że walczysz z własnymi projekcjami i żyjesz w wytworzonym przez siebie emocjonalnym świecie, który jest złudzeniem. Z tego chociażby względu, że są miliardy ludzi i pamiętaj, że każdy ma rację w swoim postrzeganiu rzeczywistości - nawet pacjent szpitala psychiatrycznego. On też jest święcie przekonany w swoje sądy, bo tak czuje. Percepcja jest iluzją, a czucie może zmienić się z minuty na minutę w tym też obraz świata. Wystarczy, że Cię naćpam i zaczniesz wszystkich kochać i uznasz, że świat jest bajeczny i cudowny. Co się dzieje na stanie naćpania się? Wszystkie negatywne emocje są tylko przykryte, znieczuliłeś się, uciekłeś od siebie. Ale one nigdy nie uciekną, dopóki się nimi nie zajmiesz. Możesz przed nimi uciekać aż do śmierci, co robi prawie każdy.

 

Może Twoje ego kiedyś się podda. A czeka Cię poziom spokoju i harmonii, który ciężko sobie wyobrazić - dlatego teraz może wydać Ci się nierealnym, odległym, niemożliwym - co też jest naładowanym emocjonalnie sądem. Rozwiązania Ci wysłałem, bo one istnieją, ale nie tam, gdzie podąża świat. Świat ma to do siebie, że wręcz zawsze się myli. Nigdy nie odkryjesz głębszej radości i spełnienia żyjąc w świecie zwierząt. Mózg jest tak zaprogramowany, żeby odczuwać radość tylko chwilę - bo ona ewolucyjnie nie jest tak przydatna. O wiele ważniejsze jest przecież cierpienie, ono motywuje, żeby usunąć ból. A jak to zrobić, to już Ci wysłałem. Problem w tym, że tego cierpienia są tak ogromne pokłady, że sprawiają wrażenie nigdy się nie kończących.

 

I raduj się - jeżeli chcesz iść tą ścieżką, którą opisałem i nie chcesz zmarnować sobie życia, to właśnie jesteś na początku wielkiej podróży, która będzie jedną z najlepszych jakie kiedykolwiek miałeś, po prostu jeszcze nie widzisz mety, bo jesteś w przedbiegach.

 

To nie jest tak, że świat jest smutny. Po prostu tłumisz swoją radość, która jest poza ego. To nie jest tak, że nie chcesz dać nikomu nawet złotówki - tłumisz swoją hojność, za pomocą ego, które jest oparte na małości i podłości. To nie jest tak, że życie jest bez sensu - po prostu nie rozumiesz sam swojego sensu w tej chwilowej grze. To nie jest tak, że kuciapka ma siłę leczącą wszystkie smutki - mężczyźni na poziomie podświadomym mają niesamowicie silnie wgrany program powrotu do stanu ukojenia bycia w brzuszku mamusi, wzmocniony biologiczną chęcią rozpłodu. Brak możliwości rozwiązania tej sytuacji to jest dla ego tragedia. Niestety, za ego stoi coś znacznie większego. I to jest rozwiązanie, bo popędy nie przyniosą tego, czego oczekujesz.

 

Nie marnuj już więcej czasu. To nie ma żadnego sensu. Powodzenia i życzę wszystkiego dobrego! 

 

29 minut temu, darktemplar napisał:

Edit: akurat postać ViolentDesires to był ewidentny fake, więc naprawdę nie ma co się nakręcać ☺


Ta postać jest realna. Potwierdzona informacja, ona mówiła jak jest, ale z racji "zasług", które są znaaacznie ponad przeciętną, tylko wydaje się nierealna, bo to dla zwykłego człowieka wydaje się raczej niepoważne, że ktoś może być tak ogarniętym człowiekiem. 

  • Like 10
  • Dzięki 7
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osobiście połknąłem redpilla bardzo dawno temu, jeszcze jako nastolatek. 

Zawsze byłem zorientowany na zarabianie kasy i podejmowanie wyzwań z tym związanych. A kobiety zawsze były gdzieś tłem. Jest mi świetnie zarówno z kobietami jak i bez nich. 
 

Z góry przepraszam autora, bo bardzo szanuję za wszystkie mądre wpisy które tutaj popełnił, ale ja tutaj widzę tylko rezygnację i chowanie głowy w piach.

Żeby osiągnąć cokolwiek, w życiu trzeba podjąć ryzyko. Życie nie jest sprawiedliwe i każdy dostał inne karty. Mam wrażenie, że @self-aware popadasz w marazm i depresje bo WYDAJE CI SIĘ, że nie jesteś ogarnięty finansowo/zawodowo a do tego sprowadzasz całe SMV(cały czas porównujesz się z innymi).
To nie na tym polega.

"Nic, co jest coś warte nie przychodzi łatwo" 

Trzeba ryzykować. Ba. To jest pierdolony obowiązek jeśli ktokolwiek chce się rozwijać.
I to nie jest żadna kołczowska gadka. Kołczowie tylko ładnie opowiadają. Zawsze i wszędzie możesz wszystko to gówno prawda. Ale zawsze możesz COŚ!

Wszystko jest super trudne dopóki nie zacznie się tego robić, i wszystko to tylko/aż kwestia praktyki.

Nie poddawaj się bracie, tylko weź się z życiem za rogi!

Jest w chuj ludzi którzy zamiast inwestować w siebie inwestują w różne inne głupoty, często przepierdalając całą wypłatę, która mogłaby procentować.

PROCES PROCES PROCES

All it takes is - CZAS, ciągłe inwestowanie w siebie(nie w wykłady kołczóf) - licencje, uprawnienia, szkolenia - które podnoszą twoją wartość na rynku pracy, i pracowitość.
Każdy ma swoją kupę gówna do przerzucenia i nie jest to łatwe do zrobienia, ale trzeba to zrobić! 

Niektórzy ludzie po prostu lubią grać na poziomie EASY i nigdy nie wskoczyć nawet na INTERMEDIATE, a z każdym poziomem gra staje się coraz trudniejsza, coraz bardziej opłacalna i przynosi coraz więcej spełnienia.
 

Życzę Ci @self-aware POWODZENIA i nigdy, nigdy, nigdy się nie poddawaj! 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@self-aware, przemyśl to jeszcze, bo szkoda moim zdaniem Cię stąd stracić, podobnie jak i pole do nowych dyskusji. A, do pełnego BP nie dasz rady IMO wrócić.

 

Znalezione obrazy dla zapytania: cypher matrix restaurant

 

Każdą sferę życia i pogląd (nie tylko zaczerpnięty stąd) przefiltruj przez własne oczekiwania i doświadczenia. To nie jest zerojedynkowy świat z Chadami - zawsze zwycięzcami, wszetecznymi kurwami, świat z piekła Dantego "porzućcie wszelką nadzieję wy, którzy tu wchodzicie". Z jednej i drugiej sfery bierz to, co najlepsze dla Ciebie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, self-aware napisał:

Gdybym miał wygląd, wzrost i forsę to może by mi to ani trochę nie przeszkadzało? A może nawet cieszyło?

 

Chuja tam, ruchanie nie jest wcale takie  fajne.

 

Jest nudne.

 

Napisz książkę, mówisz, że nie masz talentu, napisz ładnie książkę, tak jak ładnie opowiadasz o swojej niedoli.

 

Kupie ją.

 

 

Czemu po 10 latach pracy masz 5 tysięcy na koncie ?

 

Przecież w gówno pracy za granicą przez ten czas można odłożyć 1 mln pln.

Nie wiem, czy nie jesteś typowym narcyzem, którego ego jest tak rozjebane i cierpiące, że po prostu odpychasz tym okazje życiowe i ludzi.

 

To jak wyglądasz naprawdę nie ma dużego znaczenia, no chyba, że naprawdę jesteś brzydki, ale ja taką osobę widziałem może 2,3 razy w realu.

 

Liczy się to jaką masz energię i radość i promienność.

 


Zmonitoruj życie, myśli, dietę, wysiłek fizyczny, może walisz konia ? 

Spróbuj psylocybiny, jeśli mi nie wierzysz, to o niej dokładnie poczytaj, jak działa na ludzki mózg.

 

Przeżyjesz tragedię, ale ego się złamie ! 

 

Potem będzie już tylko lepiej.

 

Spróbuj psylocybinę.

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze jedna rzecz naprawdę pomaga mi w traceniu ego.

 

Wpierdol, ale nie negatywny czyli pobicie na ulicy, a wpierdol na salce, gdzie trenujesz boks, mma, obojętnie od kolegów z teamu.

 

Było ego, ni ma ego :)

 

A ja jestem trochę aroganckim skurwibąkiem i mam się często za lepszego od innych, co ja gadam, mam się zazwyczaj za pół Boga.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Zbychu napisał:

Czy tak na pewno jest?

Tak.

Sukces finansowy, o którym piszesz i który być może kiedyś odniesie nie da mu ani szczęścia ani kobiet - przynajmniej w takim znaczeniu, o którym wyżej napisałem.

Owszem, pojawi się chwilowe poczucie spełnienia, ale i głód kolejnych sukcesów. Szybko może włączyć mu się tryb "mało", a bogacenie się jest jak picie słonej wody.

Może wokół tego sukcesu nieświadomie zbudować własny wizerunek gościa, który odnosi sukcesy i tylko wtedy jest coś wart.

Jeśli jednak będzie miał szczęście może zauważyć, że "sukces finansowy" nie był tym, czego faktycznie szukał.

Owszem, pojawią się kobiety, ale zainteresowane wyłącznie jego pieniędzmi, a nie nim samym - szczególnie, gdy wcześniej jakoś ich przy naszym bohaterze nie było.

Można się oczywiście łudzić, że jest inaczej, ale po zapoznaniu się z treściami z tego forum nasz bohater nigdy już łudzić się nie będzie - zgadzam się z @Obliteraror, że powrót do bluepill jest już w jego przypadku niemożliwy.

Szczęście jest gdzieś indziej.

Bardzo lubię powiedzenie Jima Carreya, które przywołał tu @Messer. Sam się o jego prawdziwości przekonałem, gdy w wieku 27 lat wylądowałem na terapii - wybitnie nieszczęśliwy, a posiadający już własne mieszkanie bez kredytu, niezłą rozpoznawalność w branży i pracę z bardzo dobrymi zarobkami i perspektywami na jeszcze wyższe.

Pamiętam jak moi rodzice swoim zwyczajem wpędzali mnie wtedy w poczucie winy - masz wszystko, czego ludzie w Twoim wieku mogą tylko chcieć i jeszcze marudzisz, że jesteś nieszczęśliwy?

Tak, byłem skrajnie nieszczęśliwy, a dodatkowy zły na siebie, że jestem nieszczęśliwy :)

Czy jednak osoba, która nie może zweryfikować słów Jima Carreya uwierzy mu na słowo? Uważam, że będzie to cholernie trudne, o ile wręcz niemożliwe.

Gdybym wtedy był nieszczęśliwy i jednocześnie biedny z pewnością to bieda zostałaby uznana za "sprawcę" mojego nieszczęścia.

Gdybym wtedy był nieszczęśliwy i jednocześnie brzydki, a kobiety by ode mnie stroniły z pewnością obwiniłbym za wszystko mój wygląd. Nie potrzebowałbym wiedzy z RP.

 

2 godziny temu, Zbychu napisał:

Ale ponownie jak o tym wcześniej pisałem. To jest tylko jeden przypadek. Trzeba sobie zdać sprawę, że twojemu kuzynowi akurat udało się przejechać na automacie (bez wiedzy o tym jak wygląda rzeczywistość) i osiągnąć "sukces".

Przeciwnie, mój kuzyn zaakceptował rzeczywistość w pełni. Jak dla mnie pod tym względem to pieprzony mistrz zen :)

Podwyższenie atrakcyjności w jego przypadku nie wchodziło w rachubę, nie z jego twarzą.

Mógłby oczywiście odnaleźć niszę i zgromadzić hajs, który przyciągnąłby jakąś lafiryndę, ale wtedy właśnie musiałby nauczyć się okłamywać samego siebie, że ona chce być z nim z "miłości".

Patrząc na niego nie widzę przegrywa - to uśmiechnięty, wyluzowany gość.

Dobrze wiesz, że po zapoznaniu się z treściami z tego forum taki facet jak on mógłby co najwyżej wieść żywot Wykopka, a najpewniej nigdy nie wyszedłby z piwnicy.

Oczywiście, bluepill wielu facetom rujnuje życie, nie mam zamiaru zakłamywać rzeczywistości.

Redpill jest jednak filozofią dla gości, którzy już wyjściowo są dosyć atrakcyjni, no chyba, że nie przeszkadza nam płacenie za seks bez uczuć.

 

Godzinę temu, RENGERS napisał:

Chuja tam, ruchanie nie jest wcale takie  fajne.

Widzisz, tyle, że Ty mogłeś się o tym przekonać na własnej skórze wiodąc życie bawidamka.

Wszyscy wiemy, że Jim Carrey chorował całe życie na depresję, a jednak większość ludzi chciałoby mieć tak jak on, bo wydaje im się, że taki styl życia akurat im dałbym szczęście.

 

@self-aware zapamiętaj jedną rzecz. Pragnienie "przebudzenia" czy "oświecenia" i pragnienie przelecenia sąsiadki zasadniczo nie różnią się od siebie.

Jeśli będziesz pragnął nie pragnąć to też polegniesz - bo to dalej jest jakieś pragnienie.

Jeśli zamierzasz wejść na "duchową" ścieżkę porzuć wszelkie koncepcje doświadczenia, o którym napisał Ci @Messer, a które pojawiły się zapewne w Twojej głowie po przeczytaniu jego posta.

Uważaj też na pułapki własnego ego - zapoznaj się dokładnie z przypadkiem Edwarda Stachury, który po doświadczeniu "przebudzenia" uwierzył we własną wyjątkowość, co w ostatecznym rozrachunku doprowadziło go do śmierci. Ego nigdy nie pokona ego.

Pamiętaj - nie medytujemy po to, aby wytworzyć w sobie jakiś szczególny, wyjątkowy stan świadomości, stać się "wyjątkowym" albo pozbyć się ego. Praktyka z takim założeniem jest skazana na porażkę i jest zwyczajnie niebezpieczna dla praktykującego.

Praktyka służy temu, żeby pojednać się z samym sobą. Żeby przekonać się, że taki jaki jestem jestem ok - ze swoimi trudnymi uczuciami czy ze swoimi nierealnymi pragnieniami. Jeśli uda nam się przy okazji doświadczyć chociaż na chwilę tej jednej rzeczywistości to fajnie, bo to uczucie nieporównywalne z niczym, ale uwierz mi na słowo - niewiele w życiu zmienia. Po prostu przekonasz się, że Twoje "ja" jest pewną fikcją społeczną, co nie znaczy, że nagle jakimś cudem przestaniesz tworzyć własną tożsamość - będziesz to robić aż do śmierci, chociaż może z większym do niej dystansem.

Hawkins jest ok, bo jego treści częściowo potwierdza obecna neuronauka i badacze emocji, choćby Lisa Feldman Barrett w kapitalnej, rewolucyjnej książce "Jak powstają emocje" (każdemu z braci ją polecam, chociaż ciężko się ją czyta - wywraca do góry nogami nasze podejście do kwestii emocji, lęku, depresji czy bólu).

Gorąco polecam Ci też książkę amerykańskiego mistrza zen Barry'ego Magida pn. "Koniec pogoni za szczęściem", jeśli uda Ci się gdzieś ją namierzyć.

Bardzo poprawiła moją własną praktykę pokazując przede wszystkim jak nie medytować.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.