Skocz do zawartości

Czekając na poniedziałek


Carl93m

Rekomendowane odpowiedzi

Nie no, co Wy tu piszecie? Chociaż pewnie jak miałem ileś lat mniej, to myślałem podobnie. Chociaż Walentynki nigdy jakoś mnie nie dołowały, bardziej Sylwester, czy zwykły weekend.

 

Co to ma za znaczenie, jaki jest dzień tak na serio? Pomyślcie sobie jaką macie przewagę nad typowym Miśkiem w związku. On idzie do zwykłej roboty, za w sumie małe pieniądze, a po pracy zabawia swoją księżniczkę, ogląda z nią seriale, zabiera na Walentynki do kina, restauracji, czy na wyjazd na co przeznacza prawie całą kasę, którą ma na przyjemności. Do tego nie ma czasu na swój rozwój, czy chociaż pomyśleć o tym, co chciałby robić w życiu za 5 lat i co osiągnąć. Albo jeszcze dochodzi kredyt i zero szans na jakiś rozwój, oby tylko udało się spłacić. I jest sobie np. Ty, czy ja, który od lat jest skupiony na rozwoju, który robi to co lubi, ma czas na trening głowy, naukę języka, trening siłowy i jego ciało wygląda coraz lepiej, a na koncie jest coraz więcej pieniędzy. Do tego potrafi się dobrze ubrać. I mamy np. letnią noc. I spotykacie podpitą dziewczynę, która się Wam sama pcha w łapy. No to dobra jedziemy do mnie. Wtem pojawia się jakiś Misiek, który mówi: no allleeee, ona w sumie nie jest taka wolna. A ona mówi, że jest. Gość mówi po 3 minutach rozkmin, jedziesz z nim, czy idziesz ze mną? Ona, że jadę z nim. Facet się odwraca i odchodzi, a my jedziemy do mnie i wiadomo co robimy. Dodaliśmy się z tą dziewczyną później na FB do znajomych. Nie pasowalibyśmy do siebie na dłuższą metę. A po roku widzisz ich wspólne zdjęcie na FB z tym facetem. ;) Wolisz być takim Miśkiem, który jest na każde zawołanie pani, czy gościem, który się rozwija regularnie w kilku kierunkach, a później weźmie taką pannę za rękę i już jest po jej "związku" z jej facetem, z którym spędza Walentynki, Sylwestry, chodzi do kina, a tak naprawdę w ogóle go nie szanuje i wzdycha do swojego prezesa, znanego aktora, czy typa z okładki Men's Health? 

 

Jakie wobec tego w Twoim życiu znaczenie mają Walentynki, Sylwester, czy Dzień Kobiet? Ja wczoraj nie wiem, czy przez 10 sekund pomyślałem, że są Walentynki, dobrze tego nie skumałem nawet. Dzisiaj przez ten post myślę o nich dużo więcej, a postów na FB o tym też jakoś nie dostrzegłem

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Templariusz no i widzisz, kierujesz się bezkrytycznie przekonaniami. 

 

Jeżeli mieszkanie u rodziców vs mieszkanie w wynajętym daje ci np. możliwość odłożenia kasy na inwestycje, odłożenia kasy na mieszkanie bez brania kredytu, to sprawia, że masz lepszy start w życiu jako młody człowiek.

 

Gość A mieszka z rodzicami, życie kosztuje go 15 k mniej niż kolegów, którzy wynajmują.  

 

Oszczędzoną kasę włożył co roku np. w krypto, albo rozwijał za nią biznes.

 

W pewnym  momencie okazuje się, że dzięki mieszkaniu przez 10 lat z rodzicami ma swój biznes, swoje mieszkanie i oszczędności, sam jest ciut przed trzydziestką - właśnie wygrał życie.

 

Natomiast koledzy, którzy wynajmowali, przeskoczyli na kredyt żeby kupić i mają jeszcze 20 lat spłacania rat.

 

No i nie oszukujmy się, u młodego mężczyzny, w sumie jeszcze chłopaka samodzielne mieszkanie tak naprawdę = będę miał gdzie przyprowadzić dziewczynę na ruchanie. 

 

Zresztą tak samo jest z chęcią posiadania auta w młodym wieku, wypady na dyskoteki, wyrywanie lasek i pukanie w aucie ;) 

 

  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, mph25 napisał:

Trochę podobna historia do mojej, tylko ja po latach chlania gorzały z kolegami postanowiłem zawalczyć o swoje życie. Nie miałem kilka lat temu skończonego nawet gimnazjum, byłem na równej pochyłej żeby zostać menelem.  Zrobiłem szkołę średnią, napisałem maturę, zrobiłem zawód, kilka kursów, prawko, nie pije w ogóle od kilku lat, sporadycznie jedno piwo, raz na miesiąc czy dwa.  Wiesz ilu mam kolegów ? miałem wielu, zostało dwóch i obydwaj są za granicą. Do tego mieszkam jeszcze z ojcem alkoholikiem, bo przez covid posypała mi się praca. Mam nadzieje że w poniedziałek wszystko się poprawi. Ale gdy będę miał pracę moje życie będzie wyglądało tak praca->dom->nauka (ucze się angielskiego, niemieckiego, technologii obróbki skrawaniem i programów cad) ide spać, wstaje rano i cykl zaczyna się od początku.  Nie mam już znajomych, mam 27 lat, brak dziewczyny, brak samochodu, 0 umiejętności zainteresowania sobą kobiety, nawet nie wiem o czym z nimi rozmawiać, jak prowadzić rozmowę, jestem ekstremalnie nudny a moje życie to pasmo porażek.  Dziewczyny już raczej nigdy nie będę miał, nie wyobrażam sobie bycia w związku z 27-30 latką bo sam zachowuje się jak niedojrzały gówniarz który co najwyżej zbłaźniłby się przy rozmowie z kobietą (jeżeli chodziłoby o flirt/randkę) bo w normalnych sytuacjach życiowych nie mam żadnego problemu z kontaktami z kobietami czy mężczyznami, mogę zaczepić każdego w każdej sytuacji i nigdy nie robię z siebie durnia - natomiast gdyby przyszło do randki i czegoś poważniejszego, spaliłbym się po minucie rozmowy. Przepierdoliłem srogi kawał życia i już tego nie naprawie, nawet nie ruszają mnie już momenty w których siedzę w wigilie na kompie  ojciec w drugim pokoju siedzi najebany, kompletnie mnie to nie rusza, siostra wielokrotnie przez takie akcja płakała i przeżywała przez kilka dni, mnie to pierdoli. Natomiast jedynie co mi doskwiera to brak dziewczyny, problem jest taki że "normalnych" kobiet jest bardzo mało, a ja dodatkowo nic nie mam, nie mam samochodu, mieszkania, oszczędności, moje szanse na znalezienie normalnej dziewczyny spadają do niemal zera i zdaje sobie z tego sprawę. Wkurwiałem się wielokrotnie widząc szczęśliwe pary na spacerze, siedzące w parku, gdy ja akurat wychodziłem z domu żeby nie słuchać najebanego starego.  Mi to nigdy nie było dane.  Nie jestem facetem, jestem wewnętrzną pizdą.  Gdybym nie miał celu w życiu to pewnie dawno bym się już odyebał z takim życiorysem, a mój cel to wykształcić się i zacząć zarabiać dobre pieniądze za granicą - pieniądze nie spowodują tego że poczuje się szczęśliwszy, ale udowodnie sobie że jestem coś wart, że potrafie i że dałem rade, nie zdechne jak pies który nic nie zrobił, nawet gdybym miał umrzeć w samotności zachlany od wódy, to przynajmniej jako średniak a nie jak ostatni śmieć. 

Zajebista szczerość brachu, podziwiam takie wyznania. Też mam ojca alkoholika (weekendowego głównie), ale gdy ma wolne jest ciągle najebany. Ja nienawidzę alkoholu przez to i w sumie dobrze. Latem piwo wypiję, gdy jest upał, ale nie mam parcia na to gówno. Podziwiam to, że masz ambitne plany( zwłaszcza języki). Od siebie dodam warto zrobić kurs jeśli nie masz na wózki widłowe oraz ładowarkę teleskopową. Oczywiście warto mieć również C, C+E l. Kurs spawania również może być przydatny, zawsze się czegoś dowiesz. Nie powiem Tobie czytaj mnóstwo książek, bo w moim przypadku niezbyt wiele pomogły, ale dały jakąś tam moc wiedzy. To, że nie masz auta to żaden wstyd, dobrze, że prawko zrobiłeś. W Polsce utrzymanie auta kosztuje dużo w porównaniu do zarobków. Pamiętaj, że tylko CIĘŻKA, WIELOLETNIA praca daje efekt (Ameryki nie odkryłem). Dodaj do tego koniecznie dbanie o wygląd ( siłownia/kalistenika, dobre, schludne, czyste ubrania, buty porządne, zrobione zęby, fryzjer min. raz na miesiąc, golenie brody 2 razy w tygodniu (no chyba, że broda pasuję do twarzy). Na ubrania i buty wydasz powiedzmy jak byś miał siano np. 2000zł, lecz trzeba pamiętać, że ciuchy możesz nosić wiele lat. Do tego krem do twarzy i rąk, jeśli jest skóra zniszczona. Na kosmetyki nie musisz wydawać sporo siana. No i oczywiście szczupła sylwetka to podstawa. Kiedyś naiwnie myślałem, że wygląd się nie liczy, co jest kompletną nieprawdą, ma ogromne znaczenie w odbiorze ludzi

  • Like 3
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mosze Red Zgadzam się że na papierze /czy w exelu/ wszystko to wygląda bardzo fajnie ale pokaż mi proszę jednego chłopaka który w wieku 20-25 lat z gorliwością Ebenezera Scrooga będzie odkładał/inwestował każda złotówkę żeby za 10 lat kupić sobie mieszkanie. Ja w tym wieku myślałem tylko o dupach, szermierce /którą namiętnie uprawiałem/ i cos tam jeszcze ale już nie pamiętam :) Poza tym jak pisałem powyżej mieszkanie samemu daje właśnie kopa żeby zarabiać więcej a mieszkanie  z rodzicami  rozleniwia i daje złudne poczucie że staruszkowie zawsze poratują. Ja odniosłem swój mały sukces ekonomiczny właśnie dlatego że wydawałem na mieszkanie 60% zarobków i wiedziałem że nie mogę zostać na dole drabiny muszę wspinać się do góry. Nic tak nie mobilizuje jak trudna sytuacja.    

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Templariusz napisał:

Zgadzam się że na papierze /czy w exelu/ wszystko to wygląda bardzo fajnie ale pokaż mi proszę jednego chłopaka który w wieku 20-25 lat z gorliwością Ebenezera Scrooga będzie odkładał/inwestował każda złotówkę żeby za 10 lat kupić sobie mieszkanie. Ja w tym wieku myślałem tylko o dupach, szermierce /którą namiętnie uprawiałem/ i cos tam jeszcze ale już nie pamiętam :) 

 

Znam kilku, dziś są wysoko. 

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, Mosze Red napisał:

Znam kilku, dziś są wysoko. 

Ja znam też kilku, na uwagę zasługuje jeden który mieszkał z rodzicami pomimo zarobków rzędu kilka tysięcy EUR. W końcu przejął po ojcu mała rodzinna firmę /w której właśnie tyle zarabiał/ i wszystko rozpier.... w pizdu. Okazało się że wszystko to co robił jego Ojciec, czyli rozmowy z kontrahentami, dopinanie kontraktów, organizacja pracy etc. to nie jest prosta sprawa a dla kolesia liczył się tylko sportowy wóz i zachcianki typu robiony na zamówienie gramofon za 20k. Tak więc teraz jest pracownikiem fizycznym za średnią krajową i tu niema niespodzianki dalej mieszka z mamą. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najpierw z znajomymi wypad na nurkowanie, potem powrót i opierdalanko w domu i relaks, troszeczkę pracy, wieczorem wypad do jednej z kochanek, na kolację burgery własnej roboty, bułeczki też. Dzień jak co dzień. 

 

Dziś poniedziałek, fajna pogoda, zaraz wypad na spacer jakiś, samemu, potem coś popracuję, potem sauna i wieczorem na kolację do innej. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Templariusz ja bardzo długo mieszkałem z rodzicami. Przez ten cały okres dokładałem się do rachunków, kupowałem węgiel, sponsorowałem remonty domu, opłacałem rachunki od nieruchomości, itd.

 

80% kasy z wypłaty odkładałem( czasami więcej). Przez te wszystkie lata odłożyłem sporo gotówki, która umożliwiła mi dobry start bez kredytów. 

Teraz zimę spędzam w kraju, a latem kręcę interesy W Albanii. Robię co lubię, w miejscu, które lubię. Nic nie muszę. Wspaniałe uczucie.

 

Myślisz, że wyprowadzając się w młodym wieku i kredytując pod korek na kolejne 25-30 lat mógłbym sobie na to pozwolić?

 

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, Templariusz napisał:

Ja znam też kilku, na uwagę zasługuje jeden który mieszkał z rodzicami pomimo zarobków rzędu kilka tysięcy EUR. W końcu przejął po ojcu mała rodzinna firmę /w której właśnie tyle zarabiał/ i wszystko rozpier.... w pizdu. Okazało się że wszystko to co robił jego Ojciec, czyli rozmowy z kontrahentami, dopinanie kontraktów, organizacja pracy etc. to nie jest prosta sprawa a dla kolesia liczył się tylko sportowy wóz i zachcianki typu robiony na zamówienie gramofon za 20k. Tak więc teraz jest pracownikiem fizycznym za średnią krajową i tu niema niespodzianki dalej mieszka z mamą. 


Nie do końca tak jest jak mówisz, ale tutaj trzeba by było się również zagłębić w ludzką psychikę.  Przytaczasz sytuacje w której młody człowiek wyprowadza się z domu i zaczyna żyć na własny rachunek i wtedy zauważa że pieniądze nie spadają z nieba i że trzeba ciężko na wszystko pracować.  W życiu nie chodzi o to żeby pracować ciężko, tylko mądrze. Można pracować mądrze i ciężko i można pracować ciężko i głupio.  Wiedza na temat tego jak funkcjonuje świat, relacje między ludźmi, jaka jest wartość pieniądza nie koniecznie musi iść w parze z wyprowadzeniem się z mieszkania - wyprowadzając się z mieszkania żeby się "usamodzielnić" to chyba najgłupszy slogan jaki słyszałem w całym swoim życiu, co to znaczy usamodzielnić się? wyprasować sobie ubrania? włączyć pralkę? odkurzyć mieszkanie (bo mama tego nie zrobi) czy przygotować sobie obiad bo pod ryj już nikt nie podstawi? Takie rzeczy mogą być trudne dla chłopaków który nie odnosili nawet po jedzeniu talerza do kuchni a mama robiła wszystko za nich, jednak większa część potrafi o siebie zadbać - to nie jest problem zrobić takie rzeczy chyba że ktoś jest na prawdę wychowany pod kloszem, ale takich przypadków w Polsce jest mało.  Niestety u nas nadal dominuje wschodni tryb życia, wóda na stole, ojciec albo nayebany albo bardzo wymagający który zajebałby Ci kablem przez plecy gdybyś zrobił coś nie po jego myśli - takie życie samo w sobie nie kształtuje ciot, więc wyprowadzka tutaj nic nie zmieni.  Większość osób doskonale zdaje sobie sprawę że trzeba zapyerdalać, bo większość osób w tym kraju pracuje za 2000-4000 netto, i nie potrzeba się do tego wyprowadzać, większość osób chce zarabiać coraz więcej więc próbują zmieniać swoje życie bez względu na to czy są u rodziców na mieszkaniu czy na "swoim", powiem więcej.. będąc u rodziców mają większe szanse na zmiany niż mieszkając samemu.  Zostaje im z wypłaty więcej pieniędzy, i zostaje im więcej czasu, obowiązki domowe się rozkładają, nikt nie musi tyrać na dwa etaty żeby związać koniec z końcem, zamiast 1500 złotych na odstępne + wynajem + z 800 na jedzenie, wystarczy dorzucić się z 500-700 złotych miesięcznie rodzicom, to sporo wbrew pozorom.  Zostaje i więcej pieniędzy, czasu, i odchodzi presja psychiczna,  większy komfort psychiczny = większa wydajność, większa szansa na zmianę.  Oczywiście że rzucenie na pożarcie spowoduje że uruchomi się instynkt przetrwania i będziemy robili wszystko żeby przeżyć, co może spowodować że będziemy wspinać się na wyżyny, ale może też spowodować że nas życie skopie po dupie tak że smutki będziemy topić w wódzie w piątek po drugiej zmianie podgrzewając makaron na patelni z 2 dni do tyłu.  Nigdy nie zamieniłbym komfortu mieszkania z rodzicami na wyprowadzkę w celu tego dziwnego "usamodzielnienia się", to ja w domu odpowiadam za załatwianie spraw urzędowych, naprawy, ogarnianie różnych tematów, siostra dzwoni często do mnie po poradę, szwagier, potrafię zrobić 99% rzeczy, mimo wszystko muszę się wyprowadzić przez ojca alkoholika, gdyby nim nie był to nawet bym o tym nie pomyślał i po roku pracy uderzyłbym za granicę z większymi oszczędnościami.  W życiu nie poradzą sobie tylko ludzie głupi, mądry człowiek zawsze sobie poradzi, zawsze znajdzie jakieś wyjście, choćby siedział do 40 w domu u rodziców, jeżeli jest świadomy tego że "coś jest nie tak" jeżeli jest zmotywowany na zmiany, i nie jest kompletnym głupkiem to sobie poradzi, tu nie ma nic trudnego, to nie Sybir.  Natomiast głupi człowiek często nawet nie jest skłonny do refleksji, on nie wie że coś jest złe/dobre albo nie powinno tego już być. 

  • Like 2
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Templariusz napisał:

pokaż mi proszę jednego chłopaka który w wieku 20-25 lat z gorliwością Ebenezera Scrooga będzie odkładał/inwestował każda złotówkę żeby za 10 lat kupić sobie mieszkanie.

 

Na przykład ja. Jestem na swoim, nie mam zobowiązań, teraz tylko do przodu.

 

Kiedy po studiach podjąłem moją pierwszą pracę za minimum krajowe, usiadłem z rodzicami przy stole i zapytałem ile mam się dokładać aby nie być pasożytem. Rodzice stwierdzili, że mogę się nic nie dokładać jeśli wszystko co zaoszczędzę przeznaczę na swój cel mieszkaniowy. Tak też się stało - dużo sobie odmawiałem ale oszczędzałem większą część swojej wypłaty, z roku na rok było tego coraz więcej bo i praca się zmieniła, pojawiły się nieco lepsze zarobki to i można było odłożyć jeszcze więcej (taki efekt kuli śniegowej). Ale żeby nie było, dziadem nigdy nie byłem bo zawsze dbałem o siebie i o swój wygląd oraz zdrowie.

 

Oczywiście nie byłem pasożytem bo po pracy pomagałem rodzicom w utrzymaniu gospodarstwa domowego w sposób niefinansowy - swoją pracą i czasem: jeżdżenie po zakupy, dbanie o ogród, garaż, etc. sprzątanie w domu (nie tylko w swoim pokoju), wykonywanie prac konserwatorskich czy remontowych, które umiałem zrobić, można powiedzieć takie cieciowanie - ale uważam, że to był uczciwy układ.

 

Dziś jestem na swoim. Jestem wolny od wszelkich kredytów. Mogę dalej oszczędzać i inwestować. Rodzicom dalej pomagam, w mniejszym zakresie bo generalnie tylko w ogrodzie i przy jakichś drobnych pracach konserwatorskich, ale pomagam bo sprawia mi to przyjemność.

 

Z mojego punktu widzenia i z perspektywy czasu, mieszkanie z rodzicami w początkowej fazie swojej drogi zawodowej było tym czynnikiem dzięki, któremu mogłem szybciej osiągnąć dużą niezależność (nie całkowitą ponieważ pracuję na etacie). Większość moich znajomych ma kredyty na 20-30 lat i drżą na każde skrzywienie się miny ich pracodawcy. Zdecydowanie wolę drogę, którą ja podążyłem.

 

P.S.

Ponieważ moi rodzice mają zdroworozsądkowe podejście do finansów, ja także takie wyniosłem z domu i je ciągle aktualizuję o dobrą wiedzę ale solidne podstawy wyniosłem z domu - najważniejsze zasady finansowe z mojego domu to:

1) Wydawaj mniej niż zarabiasz.

2) Dobry zwyczaj nie pożyczaj.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, maroon napisał:

Wskaż w którym miejscu mówię o sobie? 

Wskazuję: wynika to z kontekstu Twojej wypowiedzi oraz ze znaczenia słów w zdaniu, które napisałeś: "Bycie dobrym rzadko procentuje. Bycie złym często." Gdyby było inaczej, nie stanowiło by to dla Ciebie problemu.

 

15 godzin temu, maroon napisał:

To nie jest bycie złym, mylisz pojęcia.

Owszem, zawiść to nie bycie złym, przeczytaj jeszcze raz tamto zdanie, i jeszcze raz i kolejny raz ale ze zrozumieniem.. czasem parę głębokich oddechów pomaga.

Przeczytaj powoli całość wypowiedzi, a nie wyrywasz z kontekstu kawałek i się wściekasz jak jakiś rozemocjonowany pięciolatek.

Zawiść to zżera Ciebie drogi kolego, że komuś, kto wg Twoich standardów jest zły - się układa, no ale To już Twój problem.

 

15 godzin temu, maroon napisał:

Czemu? Bo zło mniej kosztuje niż dobro. Zasada zachowania energii. 

....

Sory, ale dalej już to trochę odleciałeś... trochę za bardzo jak na moje standardy (ale cieszę się, że nie zahaczyłeś o fizykę kwantową ;) ) ... więc zakończę w tym miejscu.

Edytowane przez oxy
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Walentynki jakieś były? Wchodzę w poniedziałek po weekendzio na forum, a tu taki ból dupska? 😆 No nieee. Panowie, nie mam czasu dzisiaj na ścianę tekstu, ale jeszcze tu kurwa wrócę (parafrazując Franza z Psów, jak Bień po nim pojechał, że był ubekiem, a na jego mundur ludzie pluli).

 

 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 hours ago, Dassler89 said:

Kto da więcej?

Walentynki pod hasłem "jak się zajmiesz dzieckiem to posprzątam dom". Aha jeszcze drewna naniosłem, wyregulowałem ogrzewanie, ugotowałem obiad (bo partnerka gotuje niesmacznie), zrobiłem pranie, ogarnąłem parę rzeczy, poczytałem 2h i zasnąłem 21a. To był lekki dzień bo sobota podłączanie nowych grzejników większość dnia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, Hubertius napisał:

Najbardziej leży fakt życia towarzyskiego i brak dziewczyny. Tego stanu nie poprawia fakt, że mieszkam na wsi, a ze swoimi znajomymi z mojej okolicy dawno temu straciłem kontakt. Więc praktycznie prowadzę pustelnicze życie niczym @mac.

Pustelnicze życie jeśli wypełnione jest rozwijającymi zajęciami może być zajebiste i rozwojowe. Powiedz mi szczerze, co takiego jest rozwijającego w życiu towarzyskim? Nic, za kilka lat ludzie rozrywkowi są w ciemnej dupie, jeśli chodzi o finanse i zdrowie również. Ja też potraciłem kontakt z wieloma ,,kumplami" zostało tylko dwóch i to czasami widzimy się, także też jestem w jakimś tam stopniu pustelnikiem. Staram się jednak dbać o siebie, regularnie trenując i sporadycznie grać z znajomymi w siatkówkę. Też mam zamiar nauczyć się co najmniej 2 języków ( angielski oraz niemiecki). Z niemieckiego mam dobrą bazę, bo całą edukację uczyłem się tego języka i dość sporo pamiętam. Warto jak wspomniałem robić kursy nie tylko językowe, ale np. spawania, kurs pierwszej pomocy przedmedycznej. Można zapisać się na kurs tańca bądź pływania. Warto próbować również różnych kategorii pojazdów np. na ciężarówkę.

22 godziny temu, Hubertius napisał:

Zacząłem ostatnio ostro podjadać, aby to zmienić (ideolo byłoby dla mnie ważyć 70-80 kg przy obecnym wzroście)

Ja przy wzroście 179 cm ważę 80kg. Powiem tak jak zaczynałem ćwiczyć, ważyłem 68 kg(również chuderlak). Potem zacząłem ćwiczyć siłowo i dojechałem do obecnej wagi, jestem jak mówią mi dobrze zbudowany, ale to kwestia kilku lat trenowania regularnie. Polecam ćwiczyć 3 razy w tygodniu po 1h kalistenike. Może być z rozgrzewką 1h 20 minut, więcej nie da żadnych lepszych efektów. Daje ci to w sumie 4 h treningu w tygodniu. W zupełności wystarczy. Zachęcam nie pomijać ćwiczeń na brzuch. Żadnych kardio przy twojej wadze, ewentualnie delikatnie rower, bądź spacery oraz ćwiczenia gimnastyczne koniecznie na poprawę mobilności. Polecam kanał Człowieku, rusz się. Przy wadzę 72 kg możesz wyglądać naprawdę znakomicie. Odradzam brania gównianych odżywek białkowych, gainerów, suplementów. Ja brałem te kurestwo i czuję się po tym fatalnie, nic się nie poprawiło. Codziennie porcja warzyw, dużo wody(z cytryną) oraz chociaż 1 owoc. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, Sankti Magistri napisał:

Dlaczego ?

Ano dlatego że po pierwsze mieszkasz w wieku prawie 30 lat ze starymi. Czy nie masz męskiej dumy ? Nie jest Ci zwyczajnie wstyd ? Tu nie chodzi o sam fakt mieszkania jako takiego tylko o to że nie jesteś samodzielny i już nie będziesz. Duża w tym zasługa Twoich rodziców.

 

Po drugie szukasz szczęścia, co w tłumaczeniu na ludzkie znaczy szukam komfortu i opierdalania się. Sednem życia nie jest szczęście i komfort tylko przeciwnie dyskomfort - wtedy człowiek rośnie, ewoluuje.

Taaaak, czyli mieszkanie z rodzicami to ujma na honorze? Co najwyżej powiedziałbym, że z teściami jak już. Nie wiem, być może Tobie żal dupę ściska, że kolega odłoży trochę grosza. Co do uczucia dyskomfortu jako czynnika wzrastającego się zgadzam. Tylko zrozum niemal połowa ludzi w tym wieku i podobnym (w tym ja) mieszka z rodzicami. Ja nie jestem pasożytem, pomagam rodzicom a oni mi. Wspólnie dokładamy się do rachunków, żarcia, remontów itd. Mi jako kawalerowi jest to korzystne, gdyż stać mnie wtedy na więcej, rodzice też na tym zyskują. Chyba nie zdajesz sobie sprawy jaka w Polsce jest mediana zarobków i nie każdy może pozwolić sobie na własne mieszkanie, albo co gorsza wynajem zasranej kawalerki. Mi też mówili, żebym się wyprowadził, tylko nie bezpośrednio a moim starym. Najczęściej mówili to zawistnicy, którzy całe życie zapierdalali za gówniane pieniądze i stąd wylewa się ich frustracja i jad. Większość Polaków to chytre gnidy, którzy zabraliby drugiemu ostatni grosz

19 godzin temu, RENGERS napisał:

Boooring.

 

Smutyyyy.

 

Kółeczko wzajemnej adoracji, kto ma gorzej, a to prowadzi na manowcee.....

 

 

Brakuje sportu w tej historii, nie ma intensywnego wysiłku fizycznego przez co najmniej 30 minut w ciągu dnia.

 

Podstawowy nawyk, który zmienia całe życia.

 

Zwłaszcza męskie.

 

Ruch.

 

Tężyzna fizyczna = tężyzna psychiczna

 

Dlaczego nigdy nie miałem i nie mam myśli samobójczych, a moja egzystencja jest w 90% znośna i przyjemna ?

 

Bo zapierdalam od 15 lat i uprawiam dużo RUCHU.

 

RUCH TO PODSTAWA KAŻDEJ LUDZKIEJ EGZYSTENCJI.

 

NIE MA RUCHU,  NIE MA ŻYCIA.

 

WYPIERDALAĆ NA SPACERY<ROWERY<BOKSOWAĆ GRUCHĘ ( NIE WALIĆ ) 

 

Taaaa, czyli sport rozwiąże wszystkie problemy, zwłaszcza te finansowe. Bardzo ciekawe. Genialny tok myślenia. Większość sportowców amatorów to ludzie przesuwający pudła be magazynie czy robiący na taśmie za niecałe 3k na łapę. Żeby nie było sam jestem aktywny sportowo dobre kilka lat, nieźle wyglądam. Nie zauważyłem, żeby to spowodowało jakieś diametralne zmiany w życiu. Takie bajki można mówić dzieciakom, ale nie dorosłym ludziom, którzy muszą na siebie zarobić. Warto trenować ale lekko fizycznie bez spinania się z jeśli ktoś nie jest sportowcem i na tym nie zarabia konkretnego siana. Dzisiaj oprócz sprawności w dzisiejszym świecie trzeba mieć jeszcze mózg, a nie sieczkę. Informatyk zarabiający 30k na miesiąc może w rok wyrobić sobie poważną sprawność i siłę. A mięśniak nie zostanie ot tak informatykiem, bo często jest za głupi. Przypomina mi się z Rezerwatu @Colemanka, która ostatnio stwierdziła w jednym poście, że facet powinien uprawiać sport wyczynowy od dzieciaka 😂. Cały dzień z tego lałem. Nie wiem co trzeba mieć w głowie z żeby takie piramidalne bzdury pierdolić. No cóż, ale to taka kobieta, dla której ciało to coś ponad fizycznego i jest nieśmiertelne. Jeśli pisała faktycznie serio, to jej bardzo współczuję oraz jej rodzicom. Sama nic sobą w realu nie potrafi zaprezentować, to będzie czcić ludzkie, słabe ciało, jak typowa fitnesiara 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 14.02.2021 o 16:37, Carl93m napisał:

Co dalej? Nie wiesz. Wieczorami robi ci się zazwyczaj trochę lepiej. Poniedziałek już tuż tuż i zaraz zacznie się tydzień roboczy. Będziesz programował i czekał do następnego weekendu. Pomyślisz sobie jeszcze trochę o tym co jutro cię czeka w pracy, będzie cięższy tydzień niż ostatnio. Ale praca zdalna jak praca zdalna. Jest fajna, wystarczy wstać z łóżka, założyć szlafrok i usiąść do komputera - voilà. Potem odliczasz czas, zdajesz sobie sprawę, że w tym roku skończysz 28 lat, a jeszcze nic nie osiągnąłeś. Jesteś zadowolony tylko ze swojej pracy. Nie kupisz sobie samochodu, bo chcesz zbierać na wkład własny. Nie wyprowadzisz się, bo wynajem kawalerki pochłonie 1/3 twojej pensji. Siedzisz z rodzicami. Wiesz, że jesteś na autostradzie do zmarnowania dalszej części życia. Jednak czytasz coś, albo słuchasz i mówią ci - zarabiaj i rozwijaj się. Przyjdzie czas spełnienia, radości, miłości i pełni życia. Doprawdy? Może. I to jest ta jedyna nadzieja. Nadzieja dzięki której nie sięgasz jeszcze po sznur. Jednak nigdy byś tego nie zrobił swojej matce. Wyobrażasz sobie co by się stało potem, jakie pociągnęło by to za sobą konsekwencje. Nie jesteś jednak egoistą i wiesz, że musisz dalej żyć. Jak nie dla siebie to dla świętego spokoju rodziny. Niech chociaż taki pożytek ze mnie mają. 


Ale co ty byś chciał osiągnąć w wieku 28 lat? Tak wygląda życie 90% chłopa, którzy akurat urodzili się w biednych rodzinach. A nawet nie tak. WIększość ludzi w twoim wieku jedyne co ma to samochód, o wartości 10k, dalej mieszkają ze starymi, ale nie oszczędzają, bo ich pensja oscyluje w granicach 2000-3000. Nie patrz na tych kilku oskarków z instagrama, którzy akurat mieli bogatych rodziców i jeżdzą sportowym jaguarem w wieku 25 lat...
Samochód, kobiety to jest jakieś osiągnięcie? Jesteś programistą więc z automatu jesteś (lub zaniedługo będziesz) w top 10% zarabiających w kraju. Chcesz szerszej perspektywy? - weź średnie zarobki programisty z 5 letnim doświadczeniem. 13 k brutto UOP, jakieś 8000-9000 na rękę.
WDmQNXr.png


No rzeczywiście przegryw, bogatszy niż 99% populacji całego świata. Chłopie, rujnujesz swoją psychę bo się zawsze porównujesz do lepszych!!! Porównaj się czasami dla odmiany do gorszych, żeby naprostować swoje myślenie. A najlepiej do nikogo się nie porównuj, bo co ci to da? Nie ważne czy jesteś żulem spod żabki czy multi miliarderem - i tak jebniesz w kalendarz i pieniędzy do grobu nie zabierzesz! Wyobraź sobie że jesteś na łożu śmierci i o czym będziesz myślał? "O kurwa, ale miałem chujową szczękę całe życie..., a te uszy mi tak kurwa odstawały" czy może "mogłem zrobić to i to inaczej, tutaj tak zadziałać". Raczej to drugie, więc zacznij działać. Przestańcie sobie wypierać swoje pragnienia i tłumić je, udawać że nie istnieją. Powiedz sobie przed lustrem na głos: "chcę seksu, chce kobiety, która może pozbawić mnie połowy majątku, ale chce jej. Chce mieć kumpli zajebistych, mimo iż mogą się trafić fałszywe mordy, które pociągną mnie na dno. Chce więc o to zawalczę". No i weź się do roboty. Nie wypierajcie swoich pragnień - nie jesteśmy robotami! Chce nam się cipki, chce nam sie ruchania więc powinienem wyjść z założenia, że to właśnie mi należy się cipka i to ja dzisiaj zarucham, bo mam na to ochotę. A świat mi to umożliwi, pomimo przegrywów, blackpillowców i innych. Jestem facetem, mam pragnienia i je realizuje, jakkolwiek głupie by one nie były. Małe dziecko nie wie, że napierniczanie kijem w pokrzywy nie ma logicznego sensu. No bo jaki ma sens? Nie ma, ale widziliście kiedyś, żeby dziecko koszące kijem pokrzywy nie miało z tego frajdy? Czy może to dziecko ma sobie wmówić "nie będę ciąć pokrzyw, tylko zarabiać hajs".
 

  

W dniu 14.02.2021 o 17:58, mph25 napisał:

Nie jestem facetem, jestem wewnętrzną pizdą.  Gdybym nie miał celu w życiu to pewnie dawno bym się już odyebał z takim życiorysem, a mój cel to wykształcić się i zacząć zarabiać dobre pieniądze za granicą - pieniądze nie spowodują tego że poczuje się szczęśliwszy, ale udowodnie sobie że jestem coś wart, że potrafie i że dałem rade, nie zdechne jak pies który nic nie zrobił, nawet gdybym miał umrzeć w samotności zachlany od wódy, to przynajmniej jako średniak a nie jak ostatni śmieć. 


I taką postawę szanuje, właśnie o to chodzi w życiu! Gramy czym dostaliśmy, nie poddajemy się, tylko spełniamy marzenie. Jeden z nas będzie ruchał modelki ale finansowo nie wyrobi, a inny osiągnie fajny biznes ale żadna fajna na niego nie spojrzy, a trzeci niski nie będzie mógł zostać koszykarzem, ale zostanie zajebistym murarzem i jego nazwisko będzie wszędzie. Nie można mieć wszystkiego, ale możemy grać czym mamy zamiast narzekać, że inni mają więcej, lub łatwiej. 
Jedynie polemizowałbym ze stwierdzeniem, że nasze sukcesy decydują o naszej wartości i jak nic nie osiągnie to jestem "śmieć". Wypluj te słowa bracie. Nie chodzi o rezultat tylko o podjęcie rękawicy i wytrwanie. Nie każdy sukces osiągnie, bo to niemożliwe, ale sama droga do poprawy swojego życia to już powód do dumy. I nie daj sobie wmówić, że bez osiągnięć jesteś nikim.

@Jorgen Svensson - jeden z wielu głosów zdrowego rozsądku na tym forum, weźcie sobie jego rady do serca.
 

  

W dniu 14.02.2021 o 20:02, Montella26 napisał:

Wiadomo co się potem stało. Odłożyłem telefon i laska zaczęła mi wiercić dziurę w brzuchu o spotkanie. I tak wiercila przez kolejne pół roku. Sama mi się praktycznie wpraszala na chatę bym ją wyruchał. Jednak nie skorzystałem. Jak wysłałem koleżankce co do mnie wysyla i jakie mi ślę propozycje to zwatpila.... 

Także panowie. 

 

Nic by się nie stało, bo prawda jest w tym memie zawarta:
comment_1592515553GPUugPjHsGLe0amlCK0eWa

 

 

W dniu 14.02.2021 o 21:52, oxy napisał:

No i wtedy, po spraszaniu "rur po jakimś chlaniu" na pewno Twoje życie nabierze sensu i osiągniesz sukces na miarę " Rowania Atkinsonia" - tak, to ten kamień węgielny, którego brakuje... i sukces Rowana nie jest zbudowany na zapierdalaniu i doskonaleniu swojego rzemiosła, spaniu po kilka godzin i szukaniu możliwości, lecz właśnie na "chlaniu i rurach" oraz "siedzeniu na dupie i oglądanie bezsensownego badziewia" oraz fantazjowaniu - jak fajnie by było gdybym był sławny... Czy ty czasem czytasz to co piszesz?

Chłop ma takie a nie inne pragnienia. Kim jesteś, żeby to oceniać? Nawet jeżeli to jest zła droga to lepiej będzie jak osiągnie ten stan, kiedy będzie ruchał dupeczki na chacie i zda sobie sprawę, że to nie miało sensu. Nie każdy musi być pracoholikiem, karierowiczem, czy uj wie kim. Niektórym proste życie daje więcej szczęścia.
 

 

W dniu 14.02.2021 o 21:52, oxy napisał:

o dzikim zachodzie. Serio. Człowieku, ile ty masz lat? Pięć? Dobijasz do 30-chy, za kilka lat wylecisz z rynku pracy jako "za stary" na klepanie kodu (rozumiem, że swoje rzemiosło masz głęboko w d.pie i zamiast rozwijać się, wolisz marudzić, bo "jesteś w tym tylko ze względu na kasę" a nie dlatego, że jest to dziedzina, która Cię interesuje - o ile cokolwiek Cię interesuje) - wteeeedy zobaczysz co znaczą problemy, gdy (ludzie tacy jak ty - tak jak pisałeś w innym wątku) zaczną szydzić z tego, że szukasz pracy w wieku przed czterdziestką. Wtedy zobaczysz jak wygląda szukanie pracy w Polsce, gdy w Twojej branży nikt Cię nie będzie chciał zatrudnić a w innych zero doświadczenia, zero znajomości (bo koledzy znikną jak tylko zaczną się problemy) a siła i zdrowie już nie to. Wtedy dopiero będziesz miał rzeczywiście powody do "płakania".

Ta wyleci, napewno. Do 40 ma sporo czasu, a do tego czasu ma conajmniej 5 opcji:
- architektem
- projekt managerem
- pójść w konsulting
- zostać trenerem na udemy czy kołczem w stylu jakiś Samuraj czy Aniserowicz
- otworzyć własny biznes IT
- spłacić kredyt na mieszkanie w 5-10 lat, zaoszczędzić kilkadziesiąt tysięcy i otworzyć inny biznes, albo pracować nawet za 2000 zł miesięcznie i po pracy uprawiać warzywa na skromnej działeczce.

Sam jestem klepaczem średniakiem w branży i sram na ten cały rozwój i wyścig szczurów. Mam płacone za 8 godzin to tyle pracuje, w czasie pracy jak mam przerwę to odpalę jakiś kurs czy dowiem się czegoś nowego, czasami w domu jak mi się za chce to też. Ale nie będę poświęcał życia na dziedzinę, która w ciagu 5 lat praktycznie się dezaktualizuje, bo wychodzi nowe narzędzie a stare do kosza i nowa moda na format pisania kodu. Najlepsi specjaliści jakich znam to nie są żadni pasjonaci-sraci tylko osoby, które potrafią oddzielać pracę od życia prywatnego. W biznesie jest tak - przychodzisz do pracy i robisz co masz zrobić, nie zawsze jest przyjemnie ale to tylko praca. Pasjonat przychodzi i dostaje palpitacji serca, bo technologie stare, jakość kodu "biznesowa" czyli marna, a zamiast uczyć innych jak robić poprawnie to dostaje wiadomość "zrób to niskim kosztem i nie narzekaj". Taki to dopiero musi chodziś sfrustrowany, albo wiecznie zmieniać pracę i liczyć na to, że Polsce, gdzie 99% ofert to outsorcing z zachodu, gdzie im się nawet nie chce takiego syfu jak u nas klepać, trafi akurat do tych 1% szczęśliwców w super rozwojowej pracy.

Strasznie pesymistyczne twoje wpisy.
 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, MarkoBe napisał:

 Chyba nie zdajesz sobie sprawy jaka w Polsce jest mediana zarobków i nie każdy może pozwolić sobie na własne mieszkanie, albo co gorsza wynajem zasranej kawalerki. Mi też mówili, żebym się wyprowadził, tylko nie bezpośrednio a moim starym. Najczęściej mówili to zawistnicy, którzy całe życie zapierdalali za gówniane pieniądze i stąd wylewa się ich frustracja i jad. Większość Polaków to chytre gnidy, którzy zabraliby drugiemu ostatni grosz

Haha przypominam sobie "dobre rady" kolegów i koleżanek moich rodziców z pracy i rodziny. Teraz to się można z tego tylko pośmiać. Ludzie nie mają pojęcia o świecie, szczególnie ci starsi żyli w innych czasach, zresztą sami nic ciekawego nie osiągnęli, często tyrają całe życie na emeryturkę, po rozwodach, sfrustrowani i dają takie "złote" rady, żeby tylko innym dokopać i poczuć się lepiej. Zresztą, czy im zależy na Twoim szczęściu? Jaaasne, obcy człowiek w sumie i jaki on ma w tym interes, żebyś Ty się wybił? Teraz nam gratulują moich sukcesów, albo gdzieś się zapadli pod ziemie i tyle były warte ich wskazówki, jakim to jestem nieudacznikiem, albo że rodzice mnie powinni wykopać z domu.

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 10 miesięcy temu...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.