Skocz do zawartości

Kobieta przestała chcieć gotować


Rekomendowane odpowiedzi

3 godziny temu, absolutarianin napisał:

@Ksanti słyszałeś?

W jakim kontekście Ty to rozumiesz?

 

Jeśli chodzi o mnie uważam, że tacy mocno konserwatywni katolicy są hardkorowymi blue pillowcami.

Dostaną w życiu ostro w dupę, ale prawdopodobnie nigdy się nie dowiedzą dlaczego lub tej wiedzy nie przyjmą.

 

Ogólnie mam wrażenie, że aby być pozytywnym trzeba być naiwnym, niezbyt refleksyjnym, żyjącym teraźniejszością.

Tacy wierzący katolicy czy mający wywalone buddyści świetnie wpisują się w taki kanon, w pewnym sensie mają lepszy komfort życia.

 

Niemniej jednak, jeśli chodzi o skrajne katoliczki to dla mnie trochę to podobna patologia do progresywistek.

Chciałbym mieć laskę centrystkę, ale to wymierający gatunek, także wśród mężczyzn, chociaż takich więcej.

 

Chodzi o to, że taka panna skrajnie religijna prędzej odda się Bogu (bez skojarzeń) niż Tobie.

Wszystkie panny, które żyją ideologiami, zamiast rodziną (mąż najważniejszy), są skrzywione.

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 hours ago, Boromir said:

Różowa świętość :) =D Mógłbyś rozwinąć myśl ? Prosiłbym cię.

 

Widzisz, żeby to zrozumieć należy się cofnąć do koncepcji Boga u źródeł naszej cywilizacji. Jest wiele znakomitych dzieł, z których jasno wynika, że do kobiety nie stosują się cywilizacyjne prawa, choćby Grek Zorba, Kazantzakisa. Ile razy widzieliście, jak pan policjant pobłażał dziewczynie, że rozbiła samochód, czy naruszyła inne przepisy dla mężczyzn? 

 

Oczywiście nie mówimy tu o opłaconych przez sorosza przedstawicielkach piekła kobiet z piorunem na mordzie, tylko o kobiecych kobietach - energii żeńskiej, a nie energii gwiazdy śmierci.

 

Po prostu kobiety mają lepszą wieź z planem intuicji, który jest niewytłumaczalny rozumowo i stamtąd dostają 'sterowanie', orientują się na falę życia. Nam, twardogłowym mężczyznom jest ciężej uzyskać związek z tą płaszczyzną, stąd nasze wszystkie filozofie i racjonalne dociekania. Po prostu taka jest specyfikacja modelu i niewiele się z tym da zrobić. Mój Mistrz w trakcie jednej popijawy podpuścił taką jedną wyzwoloną ladacznicę, która u nas gościła i jawnie deklarowała rozwiązły styl życia dla fun'u i ona nam wyznała po kielichu, że jak jest w amoku seksualnym to nie liczą się żadne zasady, ani konsekwencje. Dlatego dawanie kobietom jakiś reguł jest z góry skazane na niepowodzenie.

 

 

To ma prawo jako tako się udać w społeczeństwie, które od setek lat się konsekwentnie zachowuje i to najlepiej na całym globie, więc na pewno nie tu i teraz. 

 

Co zaś do koncepcji Boga - religia jest namiastką pojmowania intuicyjnego, wibracyjnego, bez pewnych personifikacji ciężko byłoby nierozwiniętym ludziom spostrzeć tą subtelną siłę (energię?) działającą w ich życiu, ale kto raz jej doświadczył, temu niczego nie trzeba tłumaczyć. Dlatego nie ma się co spierać o osobowego Boga, prawdopodobnie istnieją wysokie byty, które zajmują się planetą ziemia, ale ostatnie wzmianki nt. ich ingerencji w tę kolonię karną sięgają zniszczenia wieży Babel (ok. 3400 lat p.n.e) i ziguratu w Sodomie i Gomorze (około 3700 lat p.n.e). Ostatnie technologie z czasów kiedy stworzono genetyczny model Adama i Ewy (450.000 lat temu) obok innych linii ewolucyjnych, zemontowano około 4000 lat p.n.e z regionu Heliopolis, Balbeecku i platformy w Jerozolimie i do tej pory owce się zabijają o te 'świętości'.

 

Jesteśmy dla nich (zarządców tego habituatu) takim stadem owiec, gdybyś miał stado owiec w Nowej Zelandii, przecież nie pytałbyś poszczególnych, czy im czego nie brakuje, albo która się z którą ruchała, tylko pognałbyś latem przy pomocy psa lub konia na pastwisko a zgonił zimą, a pogłowie policzył z dokładnością do setki, czyż nie?

Edytowane przez absolutarianin
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, absolutarianin napisał:

Co zaś do koncepcji Boga

Był nawet jakiś pisarz, tylko zapomniałem jaki, obiło mi się o uszy, który poruszał coś o temacie tworzenia religii, że religie tworzy się z myślą o ludziach i jest to proces, ludzie w tamtych czasach rozumieli te prawidła. Zapomniałem jak on się nazywa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 21.02.2021 o 13:25, fikakowo napisał:
W dniu 21.02.2021 o 12:22, Stefan Batory napisał:

Jeszcze jedno, kumpela psycholog, która zawodowo zajmuje się nastolatkami sprawiającymi trudności wychowawcze ma jedną prostą metodę, od której zawsze zaczyna pracę z rodziną. Na pierwsze spotkanie ma przyjść do niej ojciec nastolatka, który stwarza problemy wychowawcze. Każdemu tatusiowi zadaje jeden temat: "Proszę dokładnie opisać swój dzień".

Czemu z góry zakłada, że to ojciec jest problemem w rodzinie i od razu tylko  jego zaprasza? Trochę dziwne podejscie. Powinna obydwu rodziców zaprosić, bo problem może leżeć po stronie matki albo obydwu.

Tu nie chodzi o szukanie "winnego", tylko proste sprawdzenie ile czasu w ciągu tygodnia ojciec poświęca swojemu dziecku (dzieciom). To żle? To jest bardzo często żródło problemów wychowawczych.

 

W dniu 21.02.2021 o 12:58, absolutarianin napisał:

. Możesz zrobić cały wielki teatr koło siebie, musical Metro i gówno ci to da, a nie stabilność z kobietą. Potrzebna jest jeszcze sława i władza. Powinieneś być np. youtuberem, ale nie takim prowincjonalnym jak ja, tylko tak z 10 tys. subów przynajmniej. Inwestorem w cryptojuana, latającym co miesiąc do Chin, lokalnym liderem tęczowej fundacji piorącym kasę z drukarki  - to tak! Albo egzotyka w stylu alvaro, czy mokebe właśnie.

 

Ja wiem, że Ty masz córkę na wydaniu i chcesz dla niej jak najlepiej, ale pojmij, że TAMTEGO ŚWIATA JUŻ NIE MA.

 

On może wróci, ale to nie stanie się ani za rok, ani za dwa. Twoja córka zrobi to samo, co wszystkie koło niej, bo kobieta to istota naśladowcza. Zrobi to, co od dawna ma w swoim smartfoniku, a ma tam taki syf, że wolałbyś nie wiedzieć, spokojniej wtedy byś spał.   

 

Nie robienie teatru wokół siebie nie ma sensu. Trzeba być po prostu sobą. Wspólne pasje są moim zdaniem ważne, aby się ze sobą nie nudzić. Tamten świat istnieje i ma się całkiem nieżle. Jest jeszcze dużo kobiet, które chcą mieć normalne życie (rodzina, dzieci), a nie skakanie z gałęzi na gałąż. . Dokładnie tak samo jest z mężczyznami. Żyjemy po prostu w światach równoległych.

 

O moją córkę jestem spokojny. Jest już dorosłą osobą. Wobec niej postępowałem tak samo, jak mój ojciec postępował wobec mnie Efekty są podobne. Sporo do powiedzenia mają też wzorce wyniesione z domu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 2/21/2021 at 9:30 AM, dziadek do orzechow said:

Nie przepada gotowac. Napisalem to w pierwszym poscie. Jednakze, nie miala nigdy specjalnej awersji to ugotowania prostego obiadu. Moglem byc bardziej klarowny.

Napisałeś, że TERAZ mówi, że nie lubiła gotować. To co baby MÓWIĄ jak mają focha i to co było NAPRAWDĘ to są dwie różne rzeczy... ;)

 

Ale załóżmy, że rzeczywiście nigdy nie lubiła gotować, dotychczas grzecznie się przełamywała, a potem nagle w czasie lockdownu się posypało z gotowaniem, a reszta jest między wami nadal ok i jej pozostałe zachowania nie świadczą o tym, że przestała cię szanować.

 

Laska ma prawdopodobnie w tej chwili nadmiernie podniesiony poziom wkurwu (jak to się teraz ładnie mówi, "jest zestresowana" ;) ) z powodu lockdownu (kobiety mają tendencję do przeszacowania ryzyka i tego typu rzeczy przeżywają mocniej niż my, zwłaszcza jeśli ryzyko dotyczy ich sytuacji materialnej). Jeśli więcej siedzisz w domu, to niewykluczone, że też się przyczyniasz do tego wkurwu (to normalne, ludzie którzy wpadli w codzienną rutynę często dostają szajby, jak muszą ze sobą spędzać więcej czasu niż przywykli, a nie tylko spotykać się w przelocie w ciągu dnia). Jak człowiek jest poddenerwowany (zwłaszcza jeśli jest to przewlekły niskopoziomowy stres), to rzeczy, których nie lubił, ale które normalnie tolerował, zaczynają go nadmiernie wkurwiać. Zwłaszcza jak to są rzeczy, które trzeba robić codziennie (jak np. gotowanie). Często to wygląda tak, że się wybiera jedną rzecz albo osobę, której się nie lubi, i się na tym obiekcie wyładowuje cały skumulowany stres.

 

Naprawienie sytuacji wymaga:

 

- powiązania gotowania z pozytywnymi bodźcami - jak się uczy kogokolwiek (psa, dziecko, kobietę) oczekiwanych zachowań, to lepiej działa pozytywne wzmacnianie dobrych reakcji, aniżeli karanie za niepożądane. Czyli: nie mędzisz "czemu nie gotujesz, głupia krowo", tylko chwalisz "bardzo dobry obiad dzisiaj ugotowałaś". Piszesz, że laska narzeka, że od razu po jedzeniu uciekasz do pracy - więc sama ci na talerzu podsuwa informację, co jest dla niej karą, a co nagrodą. Gotuje bez marudzenia - dajesz jej pozytwny sygnał, chwalisz, poświęcasz jej trochę czasu, proponujesz jakieś wspólne zajęcia. Nie gotuje albo marudzi przy gotowaniu - odmawiasz pozytywnego sygnału (odbierasz kontakt/bliskość emocjonalną). Jeśli robi to czego oczekujesz - nagradzasz ją uwagą, zapewnieniem jej poczucia bezpieczeństwa, bliskości itp. Czyli: pracujesz nad tym, żeby u niej wytworzyć podświadome przekonanie, że gotowanie wiąże się z czymś przyjemnym/pożądanym. Natomiast karanie obojętnością ("ucieczka do pracy" natychmiast po zjedzeniu obiadu) za to, że zrobiła to, czego oczekujesz, ma taki sens, jak kopanie psa za to, że usiadł, jak powiedziałeś "siad!" - tylko utrwala awersję do wykonywania czynności, której od niej oczekujesz.

 

- konsekwentnego zagonienia laski do robienia rzeczy, które ją wyluzują i odstresują (co konkretnie, to tylko ty wiesz, bo ją znasz), tak żeby jej poziom stresu zszedł do tego, przy którym gotowanie nie było dla niej aż takim źródłem wkurwu,

 

- jeśli sytuacja jest bardzo napięta, to przydatne może być pozwolenie jej na zresetowanie się do ustawień fabrycznych ;), czyli odstawienie jej od gotowania na jakiś czas i potem wdrożenie z powrotem jak jej awersja wróci do poziomu sprzed focha. ALE nie może to być zrobione w taki sposób, żeby wyszło na to, że ona "wygrała" i że jej ustąpiłeś, bo wtedy masz pozamiatane i ci zupełnie wejdzie na głowę.  Zaproponuj jej np., że jeśli nie chce gotować, to ty zajmiesz się gotowaniem przez określony z góry czas (np. 2 tygodnie), a ona w tym czasie przejmie jakiś twój obowiązek domowy, którego TY sam NIE lubisz i który zajmuje ci podobną ilość czasu co jej gotowanie. Ważne: wybierz taki obowiązek, który na pewno jej się NIE spodoba ;) (mała uwaga: nie wybieraj czegoś, czego ona nie jest w stanie zrobić, bo tylko pokażesz złą wolę i złośliwość, a to jest kontrproduktywne). NIE pozwól jej wrócić do gotowania zanim nie upłynie uzgodniony okres. I potem jak wróci do gotowania, to odbierze to jako POZYTYWNĄ zmianę, bo wróci do "swoich" (znanych) obowiązków. Dodatkowo ją zmotywujesz jeśli będziesz gotował lepiej od niej - kobiety są na tym tle absurdalnie drażliwe i ambicjonalne.

 

 

Ale na moje to raczej wygląda tak, jak tu bracia ci pisali - to nie jest kwestia tego, że nie lubi gotowania, tylko ma focha, bo jej się przejadłeś. I dlatego gotowanie DLA CIEBIE przestało się jej podobać.

 

On 2/21/2021 at 12:25 PM, fikakowo said:

Czemu z góry zakłada, że to ojciec jest problemem w rodzinie i od razu tylko  jego zaprasza? Trochę dziwne podejscie. Powinna obydwu rodziców zaprosić, bo problem może leżeć po stronie matki albo obydwu.

 

Bo to ojciec jest głową rodziny i to on ma pilnować, żeby rodzina chodziła jak w zegarku.

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ona co je skoro nie gotuje? nic?

 

Naucz się, trudne to nie jest, generalnie najlepiej nie być zależnym od nikogo w żadnej kwestii, samemu ogarniać podstawowe potrzeby, wtedy nikt nie ma argumentu, że coś dla Ciebie robi (uwaga - to nawet podczas rozwodów jest wypominane, niestety w kontekście "odszkodowania za pracę" 😅).

 

Robisz tylko dla siebie, a ona niech sobie je kanapki 24/7. Proste ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zbiegam z tematu ale.... 

Wspomnieliście o Bogu, Wyższym bycie i kosmitach. 

Bo kto wie czy to nie jest po prostu wyższa od nas w aspekcie energetycznym, Technologicznym itd. 

Istota. 

 

Prosty przykład dla kogoś kto nie wierzy - Stwórz sobie formikarium i patrz na mrówki z góry. Możesz im zrobić potop. Piekło, Niebo co tylko chcesz. Bądź ustawić automatyzmy jakieś aby same działały. Karmiły je, Poiły. Ewentualnie mogą zawieść, Woda się przelać, Może zabraknąć żarełka. Musisz je uzupełnić i naprawić. To tak może funkcjonować. 

 

Bóg opiekun czy Bóg stwórca? 

 

Można coś stworzyć i pozostawić samemu sobie. Kwestia czy chce się pomimo wszystko poszukać prawdy i dostrzec coś innego po za tym co jest.

 

Kwestia czy byś się obraził też na dzieci czy chciałbyś patrzeć jak one cierpią? a może po prostu nie żyje?  Może i Morze.

 

Ps: Na pewno to czujecie, Na pewno zastanawiacie się nad ogromem kosmosu jak to jest skonstruowane jak to się zaczęło jak ciemna materia może to wszystko podtrzymywać. Jako fundament? Macki? Gdy się o takich nie wiadomych (ciekawe ze tylko z kierunku istoty ja i wszechświat) Jest takie dziwne odczucie blokady, Jakby cos blokowało umysł do wyobrażenia sobie tego a przecież wyobraźnia jest nieskończona bo możecie sobie wyobrazić jak wam 50 lasek robi loda na zmianę. Prawda? 

Edytowane przez Optimus Prime
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.