Skocz do zawartości

Problem z pracą. A może by tak rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady


Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie,

Mam od dłuższego czasu spory dylemat. Dosłownie się pogubiłam. I chcę zapytać panów i panie, co robić. Może ktoś miał podobne rozterki.

Mianowicie, chodzi mi o moją pracę i czas, który muszę na nią poświęcić.

Mam dwójkę małych dzieci i wszystko grało dopóki byłam na macierzyńskim - tj. 3 lata mi się ciągnęła laba. Najbardziej sielankowy okres w moim życiu. Płacili mi z pracy, a ja dorabiałam sobie zleceniami u takiego gościa, u którego robiłam praktyki. Od kiedy skończył się macierzyński stanęłam przed wyborem, czy wracać do pracy na etat, czy działać dalej z tym gościem (którego traktuję jak szefa) jako taki wspólnik na własnej działalności. Ze względu na to, że mieszkam poza miastem (gdzie nie ma wielu firm), wybrałam to drugie.

Wiedziałam, że będzie intensywnie, bo gość ma rozbuchaną firmę, ale nie sądziłam, że aż tak.

Ja robię wszystko od początku do końca, on tylko kontroluje. Dzielimy się w taki sposób, że mam prawie połowę dochodów, ale rzeczywiście ogarniam wszystko.

I teraz dylemat:

Minusy:

Wstaję o 4:30 żeby jako tako wyrobić się z czasem, kładę się często po północy. Nie pamiętam kiedy miałam wolny weekend (nie miałam), kiedy miałam wakacje. Jeżdżę autem po 3-4 tys. km miesięcznie. Telefon dzwoni. Szef ciągle pisze. Bierze wszystkie zlecenia jak leci, bo wie, że i tak to spadnie na mnie, a on ma z tego tylko zysk. Klienci zawsze niezadowoleni, bo i tak nie jestem w stanie wszystkiego zrobić w czas. Ale ostatecznie płacą i psioczą, że dłużej wszystko trwało niż szef obiecywał.

Plusy:

Brak pracy na etacie, spora niezależność. No i przede wszystkim: moje zarobki min. 15 tys. netto - czasami większe, jak miesiąc jest lepszy (a koszty związane z pracą tj. benzyna, poczta, tusze do drukarek mam jeszcze dodatkowo zwracane), gdzie ja sama generuję dochód powyżej 30 tys. miesięcznie (który jest właśnie do podziału).

Ten ogrom pracy mnie po prostu przerasta. Ja nie chodzę, ja wszędzie biegam galopem. Siedzę po nocach, wstaję wcześnie rano. Z drugiej strony chcę dużo czasu spędzać z dziećmi, więc ogarniam wszystko wtedy kiedy one już śpią. Obiady gotuję tylko w weekendy, bo w tygodniu mnie nie ma za dnia. Dzisiaj pierwszy posiłek (kanapkę) zjadłam o 16.00.

I pytanie.... co robić? Ostatnio jechałam (w sobotę, jak zwykle) pociągiem służbowo. Wróciłam o 23.00 do domu. Babka z pociągu mi mówiła, że muszę wyluzować. Ze zmęczenia popełniam błędy, klienci się czepiają, że jestem nieprofesjonalna. Ale tempo pracy mnie wykańcza.

Od razu mówię, że szef nie uznaje półśrodków. Powiedziałam mu, że nie wyrabiam, ale dalej mi wysyła ogrom zleceń. Dla niego to czysty zysk.

Pytałam męża, co robić. On mówi, że na moim miejscu by się cieszył. Ale on jest mężczyzną, dla kobiety takie życie to koszmar. Cały czas mam wyrzuty sumienia. Niestety mąż jedzie na stracie. Zarobki w jego branży teraz są tragiczne. Moje dochody to jest nasze źródło utrzymania. O najem mieszkań już nawet nie dbam zbytnio, bo nie mam na to czasu. I pytałam go, co on o tym myśli. Czy wracać do korpo, czy ciągnąć tę współpracę. Wiem, że jak zacznę sama od zera, to będzie mi trudno uzyskać taki dochody i zlecenia. Mąż zawozi dzieci do przedszkola i odbiera (czasami ja, jak akurat jestem w domu). Praktycznie role się u nas odwróciły. Mój mąż by mi wprost powiedział, że mu nie pasuje taki układ, gdyby tak było. Ale on się bardzo spełnia jako ojciec. Ma świetny kontakt z dzieciakami, dba o sprawy domowe (jest dobrym gospodarzem). Czasami tylko mówi, że śmieszy go to, jak biegam myśląc, że ta zaoszczędzona sekunda coś zmieni. Ale ja po prostu nienawidzę się spóźniać i jak jestem umówiona na konkretną godzinę, to się fatalnie czuję z tym, jak się spóźnię.

Pytanie:

Czy na dłuższą metę taki układ ma sens? Chcieliśmy zaczynać z mężem wspólny biznes, ale sytuacja pandemiczna temu nie sprzyja. Wszystko się odwlekło. On sam już też nie ma takiego zapału - jest typem myśliciela, nie znosi podejmować ryzyka. Boję się, że wszystko byśmy rozgrzebali, a doprowadzenie spraw do końca spadnie na mnie.

Wiem, że jak rzucę tę robotę to będzie dla mnie to trochę wstrząs, bo nie ma szans, żebym na etacie tyle gdziekolwiek zarobiła, a też mnie całymi dniami nie będzie (8h plus 2h dojazdy w moim przypadku).

Czy cisnąc ile się da, a potem to ciepnąć? Sama nie wiem. Po prostu szarpie mną i nie wiem czym się w życiu kierować. Nie czuję się żadną kobietą-sukcesu (tak mnie mąż nazywa) czy karierowiczką. Po prostu pracuję, żeby było dobre życie, na wysokim poziomie. Zresztą nie mam nawet czasu żeby pójść do fryzjera, czy kosmetyczki więc wyglądam czasami jak kloszard po całym dniu. Siłą rzeczy, kosztem jest mój wolny czas, wolne weekendy. Dzieci na tym nie cierpią, bo jak wracają z przedszkola, to 3-4 godziny mam dla nich, a pracuję kiedy wszyscy już, albo jeszcze śpią. Czy takie życie ma sens?

Piję kawy na noc, bo boję się zasnąć. Wiem, że rano znowu się zacznie kołowrotek.

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

58 minut temu, Amperka napisał:

Piję kawy na noc, bo boję się zasnąć. Wiem, że rano znowu się zacznie kołowrotek.

 

"Budzimy się by żyć? Czy wstajemy by umierać?"

 

Ogarnięta kobietka jesteś, myślę że byłabyś w stanie ogarnąć dobre zarobki również w innej branży z mniejszym nakładem pracy, choć może i wiazaloby sie to z całkowitą zmianą dziedziny pracy.

 

 

 

//Wolę mieć zdrową rodzinę niż sprzedać milion płyt. 

;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Wincenty napisał:

Ogarnięta kobietka jesteś, myślę że byłabyś w stanie ogarnąć dobre zarobki również w innej branży z mniejszym nakładem pracy, choć może i wiazaloby sie to z całkowitą zmianą dziedziny pracy.

Ja nie mam jakiejś fachowej specjalizacji. Moją zaletą jest elastyczność i dyspozycyjność. Jakby mi ktoś powiedział "naucz się norweskiego, a za rok dostaniesz wysoko płatną pracę, gdzie pracujesz zdalnie po 6h dziennie" to ja siadam - i się uczę.

Ale to zdawało egzamin, jak byłam sama. Taki tryb pracy nie przeszkadzałby mi gdybym nie była żoną i matką.

Czasami chciałabym żeby ktoś z bliskich mi powiedział "rzuć to, zajedziesz się". Ale nikt tego nie chce powiedzieć.

Każdy tylko mówi: ogranicz, rób mniej. Trudno mi wytłumaczyć to, że to nie ja o tym decyduję. I nie mogę czegoś nie zrobić. To są sprawy wielomilionowe, są terminy, akty notarialne. Nie mogę spóźnić się o kilka dni.

Najchętniej to bym to rzuciła, ale pewnie będzie się spadać gorzko. Mąż mnie zapewnia, że coś ogarnie i będę mogła ograniczyć pracę. Ale nie w tym tkwi problem. Tego nie da się ograniczyć. A może tylko mi się tak wydaje.

Poza tym dodatkowe projekty. Szef jest już gościem z odchowanym jednym dzieckiem, więc ma czas i eksperymentuje z pomysłami - często trafionymi. Ale moja doba nie jest z gumy. Wstyd mi się przed sobą przyznać, że zwyczajnie nie jestem w stanie tego wszystkiego ogarnąć.

 

Chciałam się trochę wygadać, trochę poradzić. Mąż mi mówi, że niektóre szanse się nie powtarzają i że powinnam to cisnąć, póki jest górka. A może tak tylko jojczę, może bez tego pędu by mi czegoś brakowało. Chociaż wątpię, mam mnóstwo pomysłów na siebie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak się kce być kobietom silnom i niezaleznom, to trzeba ponosić koszty. 

 

Weź przystojnego praktykanta-stażystę i deleguj mu część roboty, za część twojego wynagrodzenia lub pogadaj z "szefem", że tak dalej się nie da i skladacie się po równo na dodatkowego pracownika. Jak "szef" oleje to podzlecaj najgorszą robotę i skup się na budowie marki własnej i przejmowaniu kontaktów. 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Amperka said:

Pytałam męża, co robić. On mówi, że na moim miejscu by się cieszył.

 

Ehe a wspominał może coś o potrzebie zawarcia ubezpieczenia na życie na wysoka kwotę, na wypadek gdybyś jednak walnęła w kalendarz żeby mógł kontynuować sielankowe życie myśliciela – ideowca?

 

Amperka przemyśl swoje życie żebyś nie skończyła z walizkami wystawionymi za bramę nieswojej posiadłości, bez dzieci i z alimentami na nie i na męża, gdy tylko oznajmisz że nie dasz rady tego zapierdolu dalej ciągnąc. Z jakiej racji utrzymujesz cały dom? Dziewczyno! To że jesteś młoda, robotna, na wskroś uczciwa i niepasożytnicza nie znaczy, że masz na chłopa i dzieci sama robić. Wykończysz się. Zresztą balans jest już zachwiany, bo u Ciebie role są zupełnie odwrócone – Ty nosisz spodnie w związku. Chłop powinien się ogarnąć. 

 

(Za)dbaj o siebie.

  • Like 1
  • Haha 2
  • Zdziwiony 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, maroon napisał:

Jak "szef" oleje to podzlecaj najgorszą robotę i skup się na budowie marki własnej i przejmowaniu kontaktów. 

No tak sie nie robi, dla mnie strasznie chujowa zagrywka. 

Pytanie czy była byś w stanie przyjąć mniejsze wynagrodzenie w zamian za dodatkowego pracownika który przeją by część twoich obowiązków, bo przy takim nakładzie pracy równie dobrze mogłabyś prowadzić własny biznes. 

Ludzie szukają pracy więc może jakieś ogłoszenie na fb, poza tym zrób sobie wakacje, bo wypalisz się zawodowo w młodym wieku i wpadniesz w depresję zamykając się w domu i rzucając wszystko. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, Colemanka napisał:

 

Ehe a wspominał może coś o potrzebie zawarcia ubezpieczenia na życie na wysoka kwotę, na wypadek gdybyś jednak walnęła w kalendarz żeby mógł kontynuować sielankowe życie myśliciela – ideowca?

 

Amperka przemyśl swoje życie żebyś nie skończyła z walizkami wystawionymi za bramę nieswojej posiadłości, bez dzieci i z alimentami na nie i na męża, gdy tylko oznajmisz że nie dasz rady tego zapierdolu dalej ciągnąc. Z jakiej racji utrzymujesz cały dom? Dziewczyno! To że jesteś młoda, robotna, na wskroś uczciwa i niepasożytnicza nie znaczy, że masz na chłopa i dzieci sama robić. Wykończysz się. Zresztą balans jest już zachwiany, bo u Ciebie role są zupełnie odwrócone – Ty nosisz spodnie w związku. Chłop powinien się ogarnąć. 

 

(Za)dbaj o siebie.

 

Zgadzam się, skoro ty zarabiasz 15 tys. miesięcznie to ile zarabia twój mąż? Czy naprawdę potrzebujecie takich kwot żeby szczęśliwie żyć i pozwolić na rozwój dzieciaków? Wiesz @Amperka pieniądze to nie wszystko ale są BARDZO ważne. 

 

Oczywiście część wpisu @Colemanka to absurd, w tym kraju mężczyzna nie zabierze Ci domu i dzieci. 

 

 

Edytowane przez Jonash
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Amperka said:

Wiem, że jak rzucę tę robotę to będzie dla mnie to trochę wstrząs, bo nie ma szans, żebym na etacie tyle gdziekolwiek zarobiła, a też mnie całymi dniami nie będzie (8h plus 2h dojazdy w moim przypadku).

 

Na etacie w twoich eks klimatach zawodowych z 2 językami obcymi to masz teraz pracę całkowicie zdalną za połowę twoich obecnych zarobków netto spokojnie. W czasie home office robisz pranie, gotowanie, spędzasz czas z dziećmi. Drugą połowę tych 15k niech do domu przyniesie mąż.

  • Like 2
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie możesz kogoś zatrudnić do pomocy, jak masz 15 koła? Wypierdol z tego 4 klocki na doraźną pomoc, asystę i po kłopocie. Ewentualnie negocjuj stawki, żeby wyrównać zatrudnienie. Proste, jak budowa cepa. Szefo deleguje do ciebie, ty pilnuj i też deleguj. Na tym polega podział pracy. Nic więcej nie powiem, dla mnie to już oczywiste. Jak się wypalasz, robisz błędy to potrzebujesz odpoczynku i to z automatu. Przerabiałem to kilka razy i nie tylko u siebie, tylko u ziomów. U każdego ten sam scenariusz. Mam kumpla, co musiał rok przerwy zrobić, zanim doszedł psychicznie do siebie i znalazł nowe zatrudnienie, znacznie lepsze od poprzedniego. Mówił, że nie dał rady inaczej. Zadłużył się, ale rok imprezował, pożył i ogarnął głowę, stan desperacji totalny. 15 koła bardzo dużo, ale pytanie, ile robisz. Jak przymusowo jebiesz po 14-16 godzin to słabo. 

 

Musisz automatyzować, albo zatrudniać do pomocy, innego rozwiązania nie widzę, ewentualnie zrezygnować z najbardziej problematycznych zleceń lub negocjować nowe warunki współpracy. I coś ci uświadomię. Dla każdego takie zapierdalanie to koszmar, ale mężczyźni się nie przyznają, tylko zaciskają zęby i napierdalają do śmierci na zawał lub wylew. Nas nie czeka żadna pochwała za zapierdol, tylko pogarda. 

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pytanie jest wlasciwie jaka masz pozycje negocjacyjna. Czy jestescie we dwoje czy tam ktos oprocz Ciebie generuje dochod? Delegowanie pracy to jest dobry pomysl w tym kontekscie.

 

Ile czasu dziennie/tygodniowo/miesiecznie przeznaczasz na prace, razem z dojazdami i czymkolwiek co sie z tym wiaze. Wtedy mozna policzyc ile tak naprawde czasu kosztuje Cie to Twoje 15k.

 

No i na dluzsza mete tak sie pracowac nie da. Zniszczysz sobie zdrowie/psychike. Ja swego czasu zasuwalem nawet po 16h ale robote mialem zdalna wiec siedzialem bo moglem, lubialem, chcialem, dawalo mi to rozwoj + niezle placili. Ale to na pewno nie przemierzanie kolejnych kilometrow na glodniaka w wozie, w stresie. Tak czy siak mi sie znudzilo...

 

Przekalkulowalbym plusy i minusy i policzyl czy na etacie pracujac 8h dziennie, a zdalnie (po wdrozeniu) pewnie mniej...o wygodnych porach nie bedzie sie bardziej oplacac.

 

168h w miesiacu to jest sredni czas pracy. Policz sobie bo moze sie okazac, ze wcale tak dobrze nie zarabiasz. ;) 

Edytowane przez Pankoneser
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tego co piszesz wynika ze jesteś bardzo pracowita - to twój ogromny plus, ale jak było przed dziećmi, tak samo? Może to tylko chwilowy zastrzyk produktywności bo dłuższej przerwie?

 

Pierwsza myśl jaka przyszło mi do głowy:

Kobiecie idzie nie po myśli i już rodzi się pomysł ewakuacji bo jak to... i te namowy, zostaw go, zabezpiecz się, najlepiej przywiąż go do słupa i załóż fartuch a potem jęcz żeby się ogarnął bo to on jest facetem.

 

Druga:

Zarabiasz? Bardzo dobrze - zarabiaj, ale życie to nie ciągła hossa ale i bessa - dla obojga, poza tym przy nadmiernej eksploatacji ciała, zmęczenie odezwie się dużo wcześniej niż w przypadku tych 8-godzin, których moim zdaniem jest i tak o 2 za dużo. Kiedyś czytałem artykuł, że człowiek jest wydajny przez max,. 6h dziennie.

 

Wyliczasz facetowi ile robisz i ile zarabiasz? Chciałabyś słyszeć to samo? Pewnie nie, wiec nie rób tego, tylko POROZMAWIAJ Z NIM i rozpisz wszystko na kartce. Początkowo czułbym się urażony ale jeśli zrobisz to w dobrym tonie - zrozumie, ja bynajmniej tak mam.

 

Robisz to dla dzieci, które pewnie pochłaniają więcej kosztów niż on - jeśli się nie opierdala a robi co może, to albo faktycznie dotyka go kryzys i dlatego idzie mu gorzej (nie wiem jak było wcześniej), albo masz ładniejszą aparycję i dzięki temu lepszą robotę - nie wnikam w relacje z szefem... ale zawsze powtarzam - nawet gej ma fiuta, więc żeby za tą dobrą wypłatą nie stało coś jeszcze... np. jego fiut - sorry, ale rzeczywistość jest brutalna.

Tego nie zrekompensują już żadne pieniążki.

 

Napisałem jeśli - a to już kwestia obiektywności, o którą pewnie ci trudno nawet względem siebie (spoko, rozumiem ale zmuś się do bilansu czy rozmowy).

 

Co do sytuacji...

Może się czuć trochę ospale bo podniósł wam się komfort życia - bo mu wszystko spada z pracy twoich rąk - nie znam gościa, ale skoro doceniasz go i zauważasz że jest w czymś dobry to może nie jest taki zły.

 

Jak kwestie współżycia - pytam czysto formalnie, masz  w ogóle ochotę i czas?

 

Ja bym zadał pytanie sobie: czy naprawdę potrzebuję tych pieniędzy za cenę czasu i zdrowia?

 

I mężowi: czy chodzi tylko o pieniądze czy o to że przynosi do jaskini marne mięso z polowania?

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@maroon Miałam jedną dziewczynę do wsparcia, niestety nie każdy się łapie. Trzeba mieć uprawnienia. Jak już ktoś ma, to ambicje ma na własną działalność. No i ta dziewczyna ma jakiś problem rodzinny i mówi "przez najbliższy tydzień nic mi nie wysyłaj, bo mam problemy rodzinne". Ja takich problemów mieć nie mogę. Zawsze byłam krystalicznie uczciwa, niestety było kilka momentów, gdzie zrozumiałam, że działa to jednostronnie. Nawet jak mam zlecenia na siebie, to nie traktuję ich priorytetowo, zawsze ważniejsze są jego (nie umiem tego w głowie przestawić). Nie mam kiedy zacząć robić własnej marki.

@Pankoneser Ja wiem, że wcale tak dobrze nie zarabiam w ogólnym rozrachunku. Bardziej wiążę nadzieję z tym gościem.

Działam z nim od 2 lat, a na nowych zasadach od pół roku. Wcześniej było lżej. To co się w ostatnich miesiącach dzieje, to jest kosmos. Podejmujemy się wszystkiego i to narzucając olbrzymie tempo. Ale najgorsze są te internety. Najwięcej smrodu z małymi zleceniami. Jak zrobisz coś nie tak - od razu opinia na googlach, obsmarowywanie (nie mówię że bezzasadne, ktoś się w końcu skapnie, że jest na odfajkowanie). Potem musisz kajać się przed taką osobą.

Jesteśmy we dwoje. Teraz mamy nowe projekty, gdzie też ja wszystko ogarniam, to są pozatrudniani jakieś ziomeczki, ale to chyba ze względu na dofinansowanie (ta unia musi się rozpaść, jak widzę na co idą dotacje).

Dylemat mam tym większy, że szef powiedział mi, że przechodzi do innej branży i od marca w ogóle nie będzie ingerował (nie będzie miał czasu) - będę musiała to prowadzić. Przeraża mnie ta perspektywa. Nie chcę mu położyć w miesiąc dorobku życia. W jakiś sposób wiele mu zawdzięczam, on mi ufa. Chciałabym mu to kontynuować, ale po prostu to nie jest mój żywioł.

@dyletant Z szefem to mam taką relację, że czasami myślę, że jest zaprogramowanym bootem. Ciągle pisze mi maile i smsy, nie dzwoni, bo ma dość telefonów. W ogóle się nie widujemy.

Mąż to dobry i mądry człowiek. Jest jednak niesłychanie dokładny, a przez to strasznie wolny. Ale ja go takim akceptuję. Wkurza mnie tylko, że ma takie odruchy matczyne i mi wszystko układa po swojemu. Dzisiaj rano 20 minut biegałam i szukałam dokumentów. Po czym dzwonię do niego i pytam, a on "położyłem je tam, gdzie ich miejsce" (tj. miejsce, które on uważa za słuszne). No poniosło mnie w pierwszym odruchu... ale potem przeprosiłam :) on się nie zraża, zna mój charakter i mówi, że w wojsku byłabym dowódcą artylerii, bo zawsze największe działa wyciągam.

Dzięki wszystkim za rady. Jutro na spokojnie przeczytam i coś muszę wdrożyć.

Edytowane przez Amperka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

37 minut temu, Amperka napisał:

Najwięcej smrodu z małymi zleceniami. Jak zrobisz coś nie tak - od razu opinia na googlach, obsmarowywanie (nie mówię że bezzasadne, ktoś się w końcu skapnie, że jest na odfajkowanie). Potem musisz kajać się przed taką osobą.

Dropshipping ?

 

😆 skąd ja to znam...

 

Jesteś pracowitą kobietą, matką - szkoda że nie widziałem cię tu wcześniej, wybacz.

 

Szkoda żeby poróżniły was pieniądze i ucierpiały przez to dzieci. Kochacie się, a ty mając za dużo na głowie jesteś impulsywna, a tego nic nie usprawiedliwia.

 

Pogadacie, dużo gadajcie, bo mało jest tu takich wzorcowych związków, mimo że pozornie jest źle, to przecież są dzieci, dom, praca, pieniążki i zdrowie - jest wszystko co należy, a to niestety pochłania czas. Być może kiedys tego czasu będziesz miała więcej - póki co to on się nimi zajmuje - jeśli wam to pasuje to nie twórzcie niepotrzebnych murów.

 

 

Co do wspólnika/pracodawcy nie będę się wypowiadał bo oni nie mają skrupułów.

Edytowane przez dyletant
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

39 minut temu, Amperka napisał:

Ja wiem, że wcale tak dobrze nie zarabiam w ogólnym rozrachunku. Bardziej wiążę nadzieję z tym gościem.

 

Nadzieje na?

 

39 minut temu, Amperka napisał:

Działam z nim od 2 lat, a na nowych zasadach od pół roku. Wcześniej było lżej. To co się w ostatnich miesiącach dzieje, to jest kosmos.

 

39 minut temu, Amperka napisał:

Dylemat mam tym większy, że szef powiedział mi, że przechodzi do innej branży i od marca w ogóle nie będzie ingerował (nie będzie miał czasu) - będę musiała to prowadzić.

 

No to jak sobie to teraz wyobrazasz? W dluzszej perspektywie czasu? Chcesz tak zasuwac rok, dwa, piec?

 

39 minut temu, Amperka napisał:

Jesteśmy we dwoje.

 

39 minut temu, Amperka napisał:

Nie chcę mu położyć w miesiąc dorobku życia. W jakiś sposób wiele mu zawdzięczam, on mi ufa. Chciałabym mu to kontynuować, ale po prostu to nie jest mój żywioł.

 

Skoro w zasadzie jestes oprocz wspolnika glownym graczem, generujesz dochod. Masz pozycje negocjacyjna. Spotkajcie sie i porozmawiajcie. Ten czlowiek chyba zdaje sobie sprawe z sytuacji - chyba, ze jest w stanie szybko wymienic Cie na kogos innego, ale z tego co napisalas watpie.

 

Moim zdaniem sprawa jest prosta raczej. Chcesz to kontynuowac, ale sie nie wyrabiasz. Potrzebujesz w tym pomocy, kogos do kogo mozesz oddelegowac zadania.

 

Na dluzsza mete sama nie pociagniesz, a idac dalej interes sie rypnie. Tu nie ma miejsca na sentymenty i rozkminy jak dlugo taka sytuacja moze trwac.

 

Spotkanie i rzeczowe argumenty. Wierz mi, wielu ludzi, wielu ludziom, wiele zawdziecza, rozumiesz o co mi chodzi...Martw sie o wlasna dupe, przede wszystkim.

 

I błagam, nie p....l - serio mysl o sobie, o swoim zyciu. Chcialbym zeby kazdy byl takim altruista. Doswiadczenie mnie nauczylo czegos zupelnie innego. Vide, patrz co robi juz Twoj szefo, wszystko zwali na Ciebie i ma wyjebane...co Ci to mowi. ;) 

 

 

Edytowane przez Pankoneser
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Colemanka napisał:

 

Ehe a wspominał może coś o potrzebie zawarcia ubezpieczenia na życie na wysoka kwotę, na wypadek gdybyś jednak walnęła w kalendarz żeby mógł kontynuować sielankowe życie myśliciela – ideowca?

 

Amperka przemyśl swoje życie żebyś nie skończyła z walizkami wystawionymi za bramę nieswojej posiadłości, bez dzieci i z alimentami na nie i na męża, gdy tylko oznajmisz że nie dasz rady tego zapierdolu dalej ciągnąc. Z jakiej racji utrzymujesz cały dom? Dziewczyno! To że jesteś młoda, robotna, na wskroś uczciwa i niepasożytnicza nie znaczy, że masz na chłopa i dzieci sama robić. Wykończysz się. Zresztą balans jest już zachwiany, bo u Ciebie role są zupełnie odwrócone – Ty nosisz spodnie w związku. Chłop powinien się ogarnąć. 

 

(Za)dbaj o siebie.

Ja wiem, ale to wszystko też nie jest takie proste. Takiego go sobie wybrałam. Nie mogę mieć pretensji, że nie jest typem karierowicza. Wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale jest bardzo niewiele osób, które lubię. Wszyscy mnie męczą, mimo że pozornie jestem arcyekstrawertykiem. Tylko on mnie nie męczy. Daje dużo przestrzeni (mimo swoich dziwactw układania wszystkiego po mnie itd.). Jest czasami wkurzający ze swoim ślimaczym tempem życia ... Na pewno mnie nie zostawi, ja jego też nie. Problemem jest tu tylko praca. On mi mówi, że zacznie swoją działalność deweloperską itd. Ja wiem, że to by się opłaciło i można to fajnie ogarnąć na rodzinnych działkach. Ale on ma 45 lat - zaczynać od nowa wszystko, tym bardziej, że on nie ma potrzeby działania, podejmowania przedsięwzięć. W moim odczuciu byłby świetnym pracownikiem specjalistycznych, jest niesamowicie dokładny - ale sam twierdzi, że jest za stary na pracę na etacie. Ja go też rozumiem. W pewnym momencie życia nie chcesz już słuchać czyichś poleceń.

 

Problemem jest tylko moja praca - i pat związany z jej nadmiarem. Jak przejmę to wszystko od marca, to jestem pewna, że dochody polecą, bo ja bez bata nad sobą, na pewno nie będę odbierać tych wszystkich telefonów i realizować wszystkiego. Już teraz mi się nie chce. Szef jest osobą nastawioną na zysk i żadnych sentymentów nie znosi. To bardzo logiczny, chłodny gość. O tyle dobrze u nas, że jak jeden miesiąc się posypie, to w ogóle nie rzutuje na kolejny. Mogłabym na miesiąc się odciąć i wrócić za miesiąc i będzie ok. Ja bym tak zrobiła - ja bym odpuściła sobie miesiąc, pojechała gdzieś wypocząć, ale szef nie chce w ogóle o takich pierdołach słyszeć - tzn. jest tyle ważnych spraw, że nie mam mu kiedy napomknąć o wolnym. Jedyne wolne to miałam na kwarantannie - wtedy miałam akurat szkolenie 2-tygodniowe i zdawałam certyfikat dodatkowy.

Podsumowując:

- muszę kogoś zatrudnić. Ale znowu, my mamy działalności, więc dobrze by było, żeby ta osoba też miała działalność. Ja mam naturę taką, że ufam w zrobieniu czegoś tylko sobie. Teraz ta dziewczyna,co miała mi pomagać ma problemy rodzinne - i przez miesiąc będę sama (a ten miesiąc jest najcięższy jak dotąd), na wiosnę wszystko rusza ze zdwojoną siłą. I nic jej nie zrobię, bo nie ma podległości między nami.

- ograniczyć zlecenia, albo wyeliminowanie tych mniej dochodowych. Ja to mówiłam szefowi, to podniósł minimalnie stawki tych najniższych - najbardziej upierdliwych. Twierdzi, że wydaje 2 tys. na reklamę i po prostu chce z efektów tych wydatków maksymalnie korzystać. Mamy połączone telefony (przekierowania są między nami) - jak nie odbieram to pisze mi smsy, że mam odebrać od numeru .... itd.

-  rzucić to w cholerę i poszukać pracy na etacie. Teraz jest możliwość pracy zdalnej. Szukałam takiej możliwości, zanim zaczęłam współpracę i chodziłam po rozmowach, żeby mieć jakąś alternatywę, jakbyśmy się nie dogadali. No niestety, po 4 latach przerwy - na start dostaję ok. 4,5 netto. Jest ok, mam dochody z najmów z mieszkań (teraz trochę siadły), ale jednak trzęsie mnie trochę, że to 1/3 tego co teraz mam, a na pewno nie będę pracować 3 razy mniej.

- cisnąć tak z kilka miesięcy, zbierać pieniądze i ograniczać pracę dla szefa, aż mu się wszystko posypie i postawić na swoje zlecenia i markę. Niby tak chciałabym, ale on ma takie kontakty - że boję się jakiejś formy zemsty z jego strony.

 

Do końca lutego muszę coś wybrać, bo po prostu dla mnie to nie jest normalne życie. Lecę już i dzięki za merytoryczne rady.

6 godzin temu, deomi napisał:

A szef jakieś ma obowiązki oprócz dostarczania Ci klientów?

Pogadaj z szefem.. jeśli nie uraczy Cię żadną pomocą, to może po prostu podziękuj za współprace i zdobądź własną bazę klientów i bierz ich o 1/2 mniej ? 

Tak. On dostarcza klientów. Chociaż większość dzwoni do mnie. On ma kilku takich, od których mamy spore dochody i wtedy on wszystko ustala.  Niestety przyłapałam go kilka razy na tym, że z tymi klientami ustawił inną kwotę, niż mi podawał (tę do podziału). Ale od marca miałabym już tylko ja kontakt ze wszystkimi - więc pewnie okaże się ile naprawdę mamy tego dochodu. 

No nic to. Wytrzymam do końca miesiąca, a potem sama nie wiem...

Edytowane przez Amperka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Amperka napisał:

Plusy:

Brak pracy na etacie, spora niezależność.

Ja chciałbym tylko mimochodem zauważyć, że tak jak to opisujesz - mówiąc że masz sporą niezależność to się mocno okłamujesz.
Może masz niezależność w rozwiązaniu spraw, nie masz niezależności w tym ile spraw prowadzisz i ile czasu im poświęcasz bo o tym decyduje ktoś inny.

 

49 minut temu, Amperka napisał:

On dostarcza klientów. Chociaż większość dzwoni do mnie. On ma kilku takich, od których mamy spore dochody i wtedy on wszystko ustala.  Niestety przyłapałam go kilka razy na tym, że z tymi klientami ustawił inną kwotę, niż mi podawał (tę do podziału). Ale od marca miałabym już tylko ja kontakt ze wszystkimi - więc pewnie okaże się ile naprawdę mamy tego dochodu. 

Czyli Cię okłamywał + nie dzielił się z Tobą z całości zysków.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Amperka napisał:

Dzieci na tym nie cierpią, bo jak wracają z przedszkola, to 3-4 godziny mam dla nich, a pracuję kiedy wszyscy już, albo jeszcze śpią. Czy takie życie ma sens?

 

Wg mnie to trochę za mało dla malutkich dzieci. 

 

Ty tyrasz prawie całą dobę, a Twój starszy mąż Cię motywuje, "dalej, dalej silna biznes woman"?

 

Któregoś dnia może się okazać, że z dziećmi już nie masz o czym rozmawiać, bo Cię słabo znają, a mąż utrzymanek potrzebował poczuć się męsko dla jakiejś kobiety. 

 

Szkoda życia, to co teraz zarabiasz niedługo może nie być warte nic. Pomyśl o sobie oraz o dzieciach. 

 

Myślę, że jesteś twardą babką, ale jeśli potrzebujesz kopniaka, żeby coś zmienić i żyć w zgodzie ze sobą, to takiego wirtualnego kopniaka przesyłam. 

 

PS zamiast odchodzić z pracy możesz jeszcze dać szefowi ultimatum, że potrzebujesz kogoś do pomocy. Albo znaleźć kogoś sama do pomocy. 

 

 

Edytowane przez Samsara
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Samsara napisał:

Myślę, że jesteś twardą babką, ale jeśli potrzebujesz kopniaka, żeby coś zmienić i żyć w zgodzie ze sobą, to takiego wirtualnego kopniaka przesyłam.

Dzięki. Kilka życzliwych mi osób spotkałam ostatnio na swojej drodze, które doradzały mi podobnie. Nie ma u mnie harmonii. Nie mam kiedy nawet czerpać radości z życia. Mąż się śmieje, że dość szybko mi zajęło wypalenie się, on trochę dłużej się męczył. Ale czy to jest jakaś licytacja na to, kto, ile ma się męczyć. Mąż mnie wesprze w każdej decyzji i wiem, że zawsze będzie na chleb z szynką - skromniej, ale zupełnie na luzie.

Muszę chyba solidnie to wszystko przemyśleć. Na ten weekend powiedziałam, że mam bardzo przykre sprawy rodzinne i mnie nie ma (muszę dopuszczać się takich manipulacji). Ale też mam pracę, bo moi rodzice mają ważną sprawę, którą muszę im pomóc rozstrzygnąć. Od 3 miesięcy nie miałam kiedy tego zrobić. To jest chore, co jest dla mnie priorytetem.

Teraz, Gościu napisał:

Podsumowując:

- 15k = źle :D

- szef niedobry, bo załatwia zlecenia = źle :D

- szef niedobry, bo chce Ci przekazać decyzyjność = też źle :D

 

Chyba czas skończyć z tym marudzeniem...

 

 

Mężu? To Ty. Masz rację. Muszę po prostu podejmować decyzję, a nie przychodzić na forum i się żalić. Ale tak jakoś musiałam...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Droga @Amperka - gratulujemy - właśnie zostałaś mężczyzną :)

W skrócie - zapierdalasz na dom i dzieci, a "Pani nie jest typem karierowicza" i "realizuje swoje pasje".

Dam Ci bonus - jak Twój mąż zarabia dużo mniej, przy rozwodzie stuknie Cię na alimenty - nie nie na dzieci - na siebie.

 

Jeszcze raz gratuluję i może wniosek do moderacji żebyś miała pełny dostęp do forum, bo z rezerwatem, czyli siedzeniem w związku jak pijawka, mało już masz wspólnego :) 

Edytowane przez niemlodyjoda
  • Like 3
  • Haha 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A myślałaś o tym, by sama założyć firmę? Te zlecenia, które daje Ci szef idą do Ciebie, więc możesz zbierać bazę klientów i potem zaproponować im lepszą stawkę. Oni nie płaciliby za jego marżę, a Ty byś mogła zawołać większa kwotę i sama wybierać z kim pracować. A on jako pośrednik nie jest tu potrzebny :)

Edytowane przez manygguh
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.