Skocz do zawartości

Problem z pracą. A może by tak rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady


Rekomendowane odpowiedzi

@Lalka Wiem, że w jakiś sposób masz rację. Dlatego może tak odwarknęłam.

Dzisiaj dzwonili do mnie od kontrahenta i zaczęli krzyczeć, że wszystko miało być na piątek, a na dzisiaj nie ma (to i tak jedna z 10 rozgrzebanych spraw). Że nigdy już nie dadzą nam żadnego zlecenia, a ja jestem zupełnie niekompetentna i że (to nawet sobie zapamiętałam) - sukcesem każdej współpracy jest prędkość działania. I szef do mnie z pretensjami (nigdy mi się nie zdarzyło nie dotrzymać terminu), że takiego klienta przeze mnie tracimy i że to było bardzo pilne.

To mu wygarnęłam, że co weekend mi coś pilnego daje, i że po prostu się nie wyrabiam i mam oznaki wypalenia - najchętniej bym leżała i patrzyła w sufit całymi dniami. Nie odbieram już telefonów, mam na wszystko wywalone. Powiedział "proszę, niech Pani wytrzyma jeszcze chwilę. Postaram się to wszystko usprawnić". Tylko co potem.

Teraz powinnam pisać to pilne zlecenie - do 18.00 miałam wysłać - ale mam to już gdzieś. Dzisiaj wyślę, pewnie gdzieś w nocy.

Pierdzielę to zdrowo, co będzie to będzie. Telefon już wyłączyłam.

@Stefan Batory Mój mąż pracował bardzo wysoko, zanim go poznałam. Nigdy nie musiał zabiegać o klientów, bo pracował jako pomoc prawna pewnej osoby (publicznie znanej). Przyjaźnili się. Przyjaźń się posypała, a on był przez kilka lat poza obiegiem, a kolega zrobił mu opinię najgorszego w środowisku. Teraz jakoś nie potrafi się odnaleźć. Do tego jest naprawdę uczicwy i strasznie przezorny - jak dla mnie przesadnie.  Mamy pomysł na fajną inwestycję, ja nawet chciałam jedno mieszkanie sprzedać, mąż walczy ze zniesieniem współwłasności na kamienicy (gdzie należy mu się jeden lokal - od 8 lat się prosta sprawa ciągnie), żeby zainwestować w pomysł, ale wszystko się już od kilku lat odwleka.

Ja potrzebuję jakiegoś resetu po prostu. Mam oszczędności na pół roku co najmniej, więc po prostu będę robić swoim tempem wszystko. Jak się posypie, to problem mi się rozwiąże.

2 godziny temu, Stefan Batory napisał:

 Dlatego, że tego nie lubi robić, to wybrał sobie taki zawód i tkwi w nim tyle lat? Nie kupuję tego. W tym wieku powinien mieć już ogromne doświadczenie i ugruntowaną pozycję na rynku.

Wiem, że to zabrzmi śmiesznie, ale to nie on sobie wybrał. Ojciec był bardzo apodyktyczny. Syn pierworodny miał być albo lekarzem, albo prawnikiem. Uczył się do jednego i drugiego. Na medycynę zabrakło mu kilku punktów, dostał się na prawo.

Mój mąż zawsze chciał być żołnierzem, ale ojciec się nie godził. Nawet składał papiery i wnioskował o stanowisko (w tym by się realizował), ale ponoć nie dostał tam etatu (po latach się okazało, że jego ojciec strasznie zabiegał, aby go nie zatrudniono, bo egzamin w szkole oficerskiej zdał najlepiej).

Mnie to też czasami dziwi, że chłop 45 lat i taki niezdecydowany, tak nie wie czego chce. Ale jego nie nauczono decydować. Ja podejmuję decyzje bardzo szybko i on wie, że nie ma sensu mi się wtrybiać, bo to nic nie da.

Edytowane przez Amperka
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Amperka,
uważam że @Obliteraror i @Stefan Batory dają Ci konkretną perspektywę. Jesteś zadaniowiec, przywdziałaś rolę "kapitana" na swoim "statku". Wybiegnę za bardzo do przodu i będę bardzo subiektywna, ale mój mąż jest bardzo podobny do Twojego. 
Dzięki, że nadmieniłaś o relacji Twojego męża z jego ojcem. Z jakiego żalu Twój mąż najbardziej Ci się żali?
Skoro pokusiłam się o stwierdzenie, że nasi mężowie są podobni (ideowcy, z którymi mamy obiektywnie rzecz ujmując autentyczną relację), to dla przykładu - mój mąż ciągle nosi żal o to, że jego ojciec nie zapewnił mu dobry start w życie, wręcz patologię. Mój ciągle widzi wszędzie jest nepotyzm, układy, przez które nie może się rozwijać, a o rozwijającej się patologii lewicowych środowisk to nie wspomnę... 
Wiedz o tym, że dynamiczna osoba rzadko kiedy wchodzi w związek z dynamiczną osobą. ;) Nawet jeśli obie dynamiczne jednostki łączą się ze sobą, to któraś ze stron musi wejść w rolę kogoś pasywniejszego. :) 

Dodam najistotniejszy fakt : pracujesz dla sektora prawniczego?, to jest inny rynek pracy. Wiedz, że ogarniasz dużo, wykonujesz ponadprzeciętną pracę (patrząc na kompetencje zawodowe przeciętnej Polki). Dojdziesz (lub dotarłaś) do pewnego etapu, gdzie praca koliduje ze zbilansowanym życiem rodzinnym. 

Mówisz o inwestycji - to Twój pomysł, czy męża? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@maggienovak Wiem, właśnie dlatego cenne są dla mnie ich odpowiedzi. Przed chwilą znowu przegadałam swój problem z mężem (on akurat dzisiaj też ma swoją pracę)  - sprawa urzędowa. On czasami więcej płaci za paliwo, żeby znaleźć po melinach swoich klientów niż za samą rozprawę (chyba 60 zł za rozprawę, gdzie do sądu ma 40 km). I mówi tak:

- przecież ja już kilka razy Ci mówiłem, co powinnaś zrobić. Ustalasz zasady z szefem. Jestem pewny, że nikogo lepszego teraz nie ma. Jeżeli nie wnosiłaś sprzeciwu, to on sobie dedukował, że może masz jakichś praktykantów za 1 zł, że ogarniasz wszystko i nic nie zmieniał w waszej relacji. Teraz mu powiedziałaś - i dobrze. Robisz tyle, ile możesz. Nie więcej. Jeżeli trafi Ci się klient, któremu mówisz "tego dnia nie mogę, bo moje dziecko ma zawody, na których muszę być", a on ci wykrzykuje od nieprofesjonalnych - to wiedz, że to jest psychol. Nie przejmujesz się tym.

I ma w sumie rację. To jest taka męska, logiczna racja.

Co do mojego męża. To naprawdę w jakiś sposób mnie ten człowiek rozczula. Jego ojciec go spłodził w wieku 49 lat (był ordynatorem w szpitalu - ideowcem, pasjonatem medycyny). Potem miał kolejnych synów. Więc nasza różnica wieku, to dla mojego męża jest normalka (u jego rodziców była dekadę większa).

Ojciec był spoza miasta. Miał straszne parcie żeby trafić do światka tych lepiej polerowanych - wprost do rodzin arystokratycznych. Ten "przyjaciel" dla którego pracował mój mąż, to był syn kolegi jego ojca (to była trudna współpraca), a mój mąż zawsze był stroną podległą i wiele na tej relacji stracił. Mama nigdy nie pracowała (chciała, ale mąż zabronił. To by oznaczało - że ich nie stać - blamażeeeee).

Matka żyje, ojciec zmarł, zanim poznałam męża.

Mój mąż chciał od zawsze być wojskowym. Nasze psy miały imiona jak kolejnych broni w wojsku - Beryl, Grot, Wist. Mąż jest rezerwistą wojskowym. Jak już wspomniałam był w szkole oficerskiej. Ale z drugiej strony, ma gołębie serce. Syn wpada w swoje histerie, szały, ma problemy z opanowaniem emocji - mój mąż nigdy się na niego nie uniósł, nigdy nie podniósł głosu, nigdy niczego nie wymuszał. Uwielbia porządek. Wszystko musi być perfekcyjnie uporządkowane i zabezpieczone. Wszystko musi być w perfekcyjnym ładzie. On o to dba. Wie, że to jego potrzeba - więc sam o to dba.

Mój mąż rzadko się rozkleja, wszystko obraca w żarty. Ogólnie uważa, że powinien być wsparciem dla kobiety itd. Jak się nabombi, to ciągle mówi "to ja powinienem, to ja powinienem.... I że jak ruscy przyjdą, to nas wszystkich obroni."

Ma olbrzymi żal do ojca, ale zawsze kończy wywód zdaniem "ale zmarł, więc po co to wspominać". Kilka razy o tym mi mówił, ale jak był trochę wstawiony. Z jednej strony zawsze mu jego ojciec imponował, był ideowcem - uczestniczył charytatywnie w tworzeniu jednego z większych szpitali wojewódzkich, a z drugiej te oczekiwania wobec niego, kultura pozorów go dobijały. Zawsze miał być wizytówką - syn: wizytówka, najlepiej lekarz ożeniony z lekarką. Czasami się śmieję, że wybór mnie to był taki wielki "fuck you" w stronę świata.

Co do inwestycji - to mąż to wymyślił. Ale ja wiem, że to jest bardziej konsekwencja tego myślenia "ja powinienem"... Jak mu powiedziałam, że dołożę się, że pomogę, to powiedział "chce chociaż raz w życiu coś od początku do końca zrobić sam, bez czyjegoś wsparcia, jak mężczyzna". Więc mam nadzieję, że ta inwestycja wypali. Będę się temu przyglądać i to po cichu wspierać.

 

 

 

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Amperka
męska rada i logika (nawet u b. kompetentnej pracownicy) nie będzie miała racji bytu. Wiesz dlaczego mało kobiet osiąga ponadprzeciętny sukces (czyli stabilne, wysokie dochody, optymalny terminarz rodzinny)? Determinant osobowościowy - wysoki stopień ugodowości. Mężczyźni ostrzej wyznaczają swoje granice - jest to dwustronne w skutkach zachowanie. Mężczyzna przez jasne sprzeciwy zyskuje lub traci. 
Twój i męża świat, to środowisko które ma inne przekonania, codzienność i ambicje. O tym wiesz. Rodzina wywodząca się lub/i obracająca się w potencjalnie wpływowych środowiskach ma inne problemy, perspektywę na codzienność - z naciskiem na słowo KONKURENCYJNOŚĆ.

Wyłapałam z Twojej wypowiedzi inne wątki, które fajnie by było, abyś je rozszerzyła. :) 
Ile Twój syn ma lat?
Jak określiłabyś relację Twojego męża z Waszym synem? Z Waszą córką jaką ma relację? (dobrze pamiętam, że macie syna i córkę?)

I zapytam o coś mało logicznego...
Czy Twoja babcia lub/i mama próbowały w swoim życiu kogoś naprawić/wyciągnąć z dołka/obronić przed światem, niesprawiedliwością/zostały w pewnym momencie same na siebie zdane? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Amperka

 

Wbiłem tylko by Ci powiedzieć byś wszelkie rady czy to ode mnie czy nawet od najbardziej światłej jednostki na ty forum nie brała na poważnie tylko jako coś w rodzaju informacji dodatkowych. 

Czy zrezygnujesz czy cokolwiek postanowisz, idzie Ci z tego co wiem bardzo dobrze mężem, jakkolwiek się dobraliście jest git i pasujecie do siebie. W głębi siebie wiesz co masz zrobić, a cokolwiek zrobisz to jest was dwoje i na siebie możecie liczyć, siebie macie, siebie wybraliście i kochacie. 

Zamiast nas anonimów, rozmów się mężem oraz samą sobą, to najlepsze i jedyne co należy zrobić, następnym ogniwem jest zbyt chciwy szef, który właśnie dostaje po chciwych łapkach bo klientela mu ucieka. 

 

Cokolwiek nie wybierzesz, ja trzymam za Ciebie kciuki. Masz dobre serce, dobrą rodzinę - miej ich i siebie na pierwszym miejscu. 

 

Uważaj na siebie @Amperka wszystkiego dobrego i powodzenia!

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 hours ago, Stefan Batory said:

 Po czym poznać, że się "naprawdę" kochają? 

 

Po tym jak o Nim mówi. Takich rzeczy nie czyta się często. A nie! Raz opisał romantycznie @Obliteraror relację z zoną. @Amperka jest bardziej praktyczna ale miłość taka sama. Taka prawdziwa, życiowa. Teraz przechodzą jakaś trudną fazę ale ona minie.

 

Sorry za pisanie w trzeciej osobie o zainteresowanych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 24.02.2021 o 23:33, Amperka napisał:

Ja nie mam jakiejś fachowej specjalizacji. Moją zaletą jest elastyczność i dyspozycyjność. Jakby mi ktoś powiedział "naucz się norweskiego, a za rok dostaniesz wysoko płatną pracę, gdzie pracujesz zdalnie po 6h dziennie" to ja siadam - i się uczę.

Ale to zdawało egzamin, jak byłam sama. Taki tryb pracy nie przeszkadzałby mi gdybym nie była żoną i matką.

Czasami chciałabym żeby ktoś z bliskich mi powiedział "rzuć to, zajedziesz się". Ale nikt tego nie chce powiedzieć.

Każdy tylko mówi: ogranicz, rób mniej. Trudno mi wytłumaczyć to, że to nie ja o tym decyduję. I nie mogę czegoś nie zrobić. To są sprawy wielomilionowe, są terminy, akty notarialne. Nie mogę spóźnić się o kilka dni.

Najchętniej to bym to rzuciła, ale pewnie będzie się spadać gorzko. Mąż mnie zapewnia, że coś ogarnie i będę mogła ograniczyć pracę. Ale nie w tym tkwi problem. Tego nie da się ograniczyć. A może tylko mi się tak wydaje.

Poza tym dodatkowe projekty. Szef jest już gościem z odchowanym jednym dzieckiem, więc ma czas i eksperymentuje z pomysłami - często trafionymi. Ale moja doba nie jest z gumy. Wstyd mi się przed sobą przyznać, że zwyczajnie nie jestem w stanie tego wszystkiego ogarnąć.

 

Chciałam się trochę wygadać, trochę poradzić. Mąż mi mówi, że niektóre szanse się nie powtarzają i że powinnam to cisnąć, póki jest górka. A może tak tylko jojczę, może bez tego pędu by mi czegoś brakowało. Chociaż wątpię, mam mnóstwo pomysłów na siebie.


Co to za branża? Domyślam się że jesteś przedstawicielką, jeżeli tak to daj znać na priv chętnie pomogę jeżeli chcesz oddelegować jakieś czynności 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 24.02.2021 o 22:08, Amperka napisał:

Czy na dłuższą metę taki układ ma sens?

U siebie pracowałem dla kogoś, kto miał sporo zleceń i dawał całkiem niezłe możliwości, choć też oczekiwań. Taki kluczowy klient. Nawet nie za taką pensję miesięczną, jaką miałaś, choć gdyby ktoś popatrzył na moje dokonania to by powiedział, że pewnie by się nie ruszył za mniej niż 10K.

 

Wydawało się, że zyski są obopólne, jednak faktem było to, że przeoczyłem parę czerwonych flag:

 

 - brak pełnego myślenia o własnym interesie (również ignorowanie przez niego moich uwag co do braku udzielania się przez niego w obszarach finansowego wsparcia, a wręcz obniżanie moich możliwości poprzez wymuszanie przez niego wyższych rabatów [tzw. głosowanie portfelem] z uwagi na wyższą ilość zamówień) - czyli dostrzegałem, że finansowo nie do końca się to spina, ale była ta "nadzieja", że jeśli wyższe zamówienia się utrzymają, to może będzie plus - on również kreował taki mit

 

 - zrzucanie odpowiedzialności na moją firmę, przy jednoczesnym chwaleniu...itd (nie wspominając o elementach "znajomościowych" - czyli: spoko kumpel mogę Ci pomóc w razie czego..itd) i takim prowokowaniu gadki, aby wjechać na poczucie winy i realizować, bo przecież "wspólnie dbamy o jakość"

 

 - przeciążenie w zakresie pracy - czyli wzmacnianie elementu pracoholicznego, drastyczne zmniejszanie czasu dla siebie, na związek...itp

 

Czy ten kontrahent ostatecznie okazał się godny zaufania? Niestety nie.

Sprawa tak naprawdę się rozwiązała, gdy sytuacja zaczęła iść nie po jego myśli, a ja z powodów osobistych i zdrowotnych nie miałem możliwości dalej działać jak wcześniej. Później doszła większa uważność i świadomość i trudno było z pełną świadomością podejmować się prac, które nie były tak opłacalne, jakbym tego oczekiwał. Im bardziej ja zwlekałem z realizacją, tym bardziej on zwlekał z dalszymi zamówieniami. Covid dopełnił dzieła zniszczenia.

 

Na szczęście dla niego czas jaki zyskał na mojej pracy zdążył przeznaczyć na potencjalne zdobycie kontaktów do konkurencji, gdzie mógł pewne rzeczy zrobić taniej lub uzyskać podobny efekt, przy niższym nakładzie.

Oczywiście spięcie nie było nie do uniknięcia, zachował się mocno nie fair w stosunku do klienta, gdzie postanowiłem asertywnie wykazać, że odpowiedzialność leży po jego stronie. Próba uzyskania "pracuj za miskę ryżu, bo mam innego na Twoje miejsce", co olałem i pokazałem drzwi, a klienta poinformowałem jak wygląda sytuacja. Oczywiście kasa się skończyła, taka kolej rzeczy.

 

Tak więc prawdopodobnie jesteś w sytuacji, gdzie jesteś użyteczna i tyle.

Ignorowanie Twoich i jego klientów problemów - brak empatii pokazuje, że jesteś NA TEN MOMENT wystarczająca do jego określonych celów. Jego nie obchodzi jak to zrobisz, jego obchodzi, że daje Ci kasę, a Ty masz za to działać.

Budujesz jego mit.

To że nie masz czasu dla Ciebie jest lepsze - nie masz jak w pełni myśleć o sobie, swojej rodzinie - trudniej Ci jest zauważać czerwone flagi, które występują.

Być może jest to ostatni moment dla Ciebie, aby móc się sensownie wymiksować z obecnego układu i pójść krok dalej, później może być już gorzej.

Pracując tak jak pracujesz zaciągasz dług zdrowotny - pytanie kiedy i jak go spłacisz. Czy zrobisz to na swoich czy na lichwiarskich warunkach.

Życzę Ci tego, abyś podjęła taką decyzję, aby jednak harmonia wróciła, a spłacanie było krótkie i na Twoich warunkach.

 

W dniu 25.02.2021 o 08:07, Amperka napisał:

Nie ma u mnie harmonii. Nie mam kiedy nawet czerpać radości z życia. Mąż się śmieje, że dość szybko mi zajęło wypalenie się, on trochę dłużej się męczył.

Prowadząc firmę co jakiś czas miałem takie etapy wypalenia.

To że czujesz wypalenie w jednym momencie nie znaczy, że z tego nie wyjdziesz, takie sytuacje mogą się zdarzać od czasu do czasu. Czasem wynika to z ujemnego balansu energetycznego i zdrowotnego, czasem po prostu jest wskaźnikiem "ogarnij się, bo zmierzasz do niewłaściwego celu!". Być może to jest właśnie ta chwila - gdzie zamiast działać podejmujesz się analizy lub też wchodzi dodatkowa osoba, która będzie odciążać Ciebie.

 

Najcenniejszą walutą jaką tutaj rozmieniasz na drobne jest Twój czas i Twoje zdrowie.

Masz sytuację a'la "kop rozwojowy", życiowe wyzwanie (lub też życiowy shittest).

U mnie pracoholizm i rozpalone przez pracę ambicje wzmocniły problemy, które przyczyniły się do rozpadu wieloletniego związku.

Czy było warto tak zapierdzielać? W mojej ocenie nie. Czas poświęcony na pracoholizm lepiej było przeznaczyć na szukanie mniej obciążającej pracy, edukację w rozwój osobisty i dbanie o relację i kontakt z bliskimi osobami.

Trzeba było szukać innej drogi, gdy wystąpiły pierwsze ważniejsze problemy, wskazujące na zbyt pracoholiczny tryb życia.

NIE BYŁO WARTO.

 

Harmonia i balans to mus.

Niestety pracoholikom trudno to wdrożyć. Pracoholizm to jakiś objaw uciekania, obsesji.

Rysa na mindsecie z którą prędzej czy później przyjdzie walczyć, bo rysa zamieni się w poważną dziurę.

Rodzina jest ważniejsza od pracy.

Nawet największe zawodowe dokonania milkną z czasem, a zdecydowana większość biznesów prędzej czy później stanie się mniej lub mało opłacalna. Kasa może się zdewaluować, rzeczy stracić na wartości, czas poświęcony dla siebie, na dobre wychowanie dzieci, da rodziny zaprocentuje dużo bardziej.

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, maggienovak napisał:

@Amperka
męska rada i logika (nawet u b. kompetentnej pracownicy) nie będzie miała racji bytu.
Wyłapałam z Twojej wypowiedzi inne wątki, które fajnie by było, abyś je rozszerzyła. :) 
Ile Twój syn ma lat?
Jak określiłabyś relację Twojego męża z Waszym synem? Z Waszą córką jaką ma relację? (dobrze pamiętam, że macie syna i córkę?)

I zapytam o coś mało logicznego...
Czy Twoja babcia lub/i mama próbowały w swoim życiu kogoś naprawić/wyciągnąć z dołka/obronić przed światem, niesprawiedliwością/zostały w pewnym momencie same na siebie zdane? 

Tak. Wiem. Ja naprawdę słabo śpię przez to wszystko. To - co mężczyzn nakręca, czyli rywalizacja, konkurencyjność, mnie dobija. Chciałabym od jutra już pracować gdzieś na etacie, ale po prostu będę wygaszać współpracę. Właśnie siedzę i piszę - robię sobie teraz przerwę. Wczoraj kilku gości mi napisało, że jak na dzisiaj nie będzie, to oni rezygnują i nas obsmarują na stronce... nie chce mi się już kompletnie nic. Dopadło mnie zmęczenie tym wszystkim.

Już wiem, dlaczego tak tęskno mi do czasów, kiedy robiłam dla szefa zlecenia. To on to wszystko podpisywał i rozmawiał z klientami - ja miałam tylko jeździć i pisać. A teraz ten kontakt z klientami jest przeniesiony na mnie - a ja zbyt emocjonalnie do wszystkiego podchodzę. Ten kontakt z ludźmi mnie wyczerpuje.

Syn ma ponad 3 lata, córka 19 miesięcy. Syn jest oczkiem w głowie męża. Córka jest bardzo za mną. Ona cały czas tylko "mama". Syn jest mądry, ale i emocjonalny. Społecznie rozwija się troszkę wolniej. Ale my go bardzo kochamy. Nawet jak ma jakiegoś Aspergera, czy coś, to po prostu będziemy z nim się uczyć i go wspierać - i dalej normalnie kochać. Panie w przedszkolu mówią, że z każdym dniem jest lepiej. Wczoraj pojechałam po niego do przedszkola - widziałam jak stał na środku, a dzieci wokół niego - a on układał w takiej układance liczby do 40 i czytał po angielsku. I się strasznie tym cieszył. Przyniósł mi tę układankę, potem pokazał pani tę układankę - dumny z siebie.

Syn lubi zajęcia z ojcem. Jak mąż jeździ taczkami, albo wozi drewno, siedzi w garażu - to syn zawsze z nim. Jak usłyszał w lesie, że ktoś ścina drzewo, to biegł przez las krzycząc "tato, idę z Tobą, idę z Tobą". Mój syn chętniej bawi się wkrętarką niż zabawkami. Codziennie razem ładują drewno do pieca i syn normalnie wie, na ile dmuchawę trzeba włączyć itd.

Córka jest wyjątkowa. Ma 19 miesięcy i mówi "mamo, to są rękawiczki wojtusia". Ona jest bezbłędna. Rozkręca każdą imprezę. Tu nie ma co komentować, bo to jest wyjątkowa aparatka. Mąż ciągle powtarza, że trzeba jej mocno pilnować, bo jest taka śliczna ;) Je za dwóch. Mogłaby jeść i jeść. Trzeba jej pod tym względem pilnować.

Mąż miał etapy intensywnej pracy, awansów itd. i z jego perspektywy - nie było warto. Ma żal do siebie, że tyle się uczył, spędził młodość w książkach, a nic nie osiągnął - bo nie potrafi kombinować. Trochę ściemnia - bo wystarczy, żeby się skupił na jakimś ogłaszaniu siebie itd. Jak przejdę na własne zlecenia, to się za to wezmę. Będę się skupiać na reklamie siebie i jego. Ale może do tego czasu, już coś ruszy z tym pomysłem.

Moja mama ogarniała zawsze wszystko. Mój ojciec zarabiał pieniądze - rozkręcał firmę (właśnie trochę kombinując - dlatego mój mąż po wódeczce z teściem, ma zawsze trochę spadek formy. Mój ojciec nie jest wykształcony a zrobił spory biznes). Moja mama była w tym wszystkim pełnym personelem: księgową, opiekunką, pielęgniarką - dodatkowo pracowała zawodowo. A różnica wieku pomiędzy mną i bratem jest dokładnie taka sama jak u moich dzieci (w tej samej konfiguracji). Ogólnie ogarniała wszystko. Była wymagająca i impulsywna. Obiecałam sobie, że kiedy dorosnę, ja będę inna. Jestem taka sama.

 

 

 

 

Edytowane przez Amperka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

40 minut temu, Amperka napisał:

To - co mężczyzn nakręca, czyli rywalizacja, konkurencyjność, mnie dobija.

Bez przesady, jestem facetem, a sam mam już dość rywalizacji czy konkurowania w określonych sytuacjach (czyt. rywalizacja w takich warunkach też by mnie dobijała). Rywalizacja wydaje się sensowna jak jest energia, odpowiedni kierunek jej użycia i określone efekty. Faceci w istocie ten kierunek i więcej sił dostają do dyspozycji w szerszym zakresie. Ale też nie mają umiejętności dostrzeżenia braku harmonii odpowiednio wcześniej.

Ty musiałaś o to zadbać niejako wbrew naturze, choć wychowanie umożliwiło Ci to w efektywny sposób. Dostrzegasz brak równowagi.

To jest dobre, widzisz problem, możesz zareagować.

 

3 minuty temu, Amperka napisał:

Właśnie siedzę i piszę - robię sobie teraz przerwę. Wczoraj kilku gości mi napisało, że jak na dzisiaj nie będzie, to oni rezygnują i nas obsmarują na stronce... nie chce mi się już kompletnie nic. Dopadło mnie zmęczenie tym wszystkim.

Ale tak właśnie działają klienci, szczególnie Ci, którzy nie są w stanie odpalić swoich obwodów empatii.

Jak wszystko działa to jest ładnie i pochwały, a jak jest gorzej, to szukanie winnego, motywacja poprzez wywoływanie wstydu przez poczucie winy. To element manipulacji, obojętnie czy stosowanej świadomie czy nie.

Spotkałem się z tym, że ktoś daje pochwałę za produkt, bo po prostu został w danym momencie dobrze obsłużony, a pochwała dotyczyła funkcjonalności, która nie była objęta obsługą. To samo było w drugą stronę. Jak wszystko dobrze to ok, jak napisałem, że nie mogę podjąć się realizacji lub mogę wyłącznie odpłatnie, to nagle rozwiązanie i funkcjonalności są be.

Wbijanie na najniższą wibrację działa dla wielu. Niektórzy w ten sposób ustalili sobie prawo do funkcjonowania w życiu.

 

Efektem jest także wbijanie w apatię - co właśnie masz możliwość doświadczyć. Apatia to w sumie objaw w którym masz konflikt, bo wiesz, że mogłabyś działać, ale wiesz, że działanie wcale nie wydaje się sensowne.

Podświadomie nie chcemy robić rzeczy bez sensu, na siłę, czy realizowanych w ramach konfliktu (nawet emocjonalnego).

 

6 minut temu, Amperka napisał:

Już wiem, dlaczego tak tęskno mi do czasów, kiedy robiłam dla szefa zlecenia. To on to wszystko podpisywał i rozmawiał z klientami - ja miałam tylko jeździć i pisać. A teraz ten kontakt z klientami jest przeniesiony na mnie - a ja zbyt emocjonalnie do wszystkiego podchodzę. Ten kontakt z ludźmi mnie wyczerpuje.

Emocjonalne pochodzenie do kontaktu może mieć podłoże pozytywne lub negatywne. Jeśli opiera się o wibracje niższe/negatywne, np. apatię to nie ma szans, aby nie było spięć na linii emocji. Osoba aktywna w apatii raczej przeniesie emocje na drugą stronę (co może spowodować np. odstraszenie czy obrażenie klienta), osoba pasywna zostanie za swą ugodowość dodatkowo obciążona niskimi wibracjami, co w efekcie jeszcze bardziej wyczerpie jej akumulator.

 

Ja tam stawiam na to, że wyczerpuje Cię nie tyle kontakt z ludźmi, co brak harmonii, optymalizacji odpowiednio pozytywnego wzmocnienia w tym całym procesie biznesowym.

 

Przeciążenie i poczucie niewłaściwości sytuacji wzmacnia negatywne odczucia, które są z kolei wiązane z otoczeniem, np. etykietą "kontakt z ludźmi". U mnie coś podobnego zaowocowało zniechęceniem do dziedziny pracy, z którą miałem przez wiele lat styczność, w tym także z kontaktem z klientami, które ograniczyłem dla swojego dobra. Wiem, że z biznesowego punktu widzenia jest to złe, ale cóż...na tym etapie nic nie poradzę, po prostu tak bywa.

 

I które podobnie jak Tobie nie kojarzyły się już dobrze, bo gdybym miał złapać pierwsze słowo, które kojarzyło mi się z kontaktem to byłaby "presja". Presja, że jest wiele rzeczy do zrobienia, mało czasu i mało funduszy na ich realizację, a brak realizacji wiąże się z negatywną odpowiedzią czy emocjami drugiej strony (czy też poczuciem, że zawodzę jako "kapitan"). A tak się tego nie przeskoczy.

Kiedyś było inaczej, mogłem gadać długi czas, zajmować się tematem z zaangażowaniem. Teraz jest to wygaszone.

 

Czy jest to dobre?

 

Nie wiem. Nie znalazłem odpowiedzi na to, jak w tym konkretnym przypadku rozpoznać, czy jest to najlepsza pora na opuszczenie statku, czy może wystarczy przebudowa. Czy negatywne odczucia to coś co jest skutkiem czy przyczyną (np. jak ktoś coś robi, zrani się w rękę i niechęć do podjęcia dalszych prac jest motywowana lękiem - który należy usunąć, czy może właśnie odwrotnie: lęk pojawia się, aby zmienić naszą ścieżkę życia, abyśmy zajęli się czym innym).

 

30 minut temu, Amperka napisał:

Mąż miał etapy intensywnej pracy, awansów itd. i z jego perspektywy - nie było warto. Ma żal do siebie, że tyle się uczył, spędził młodość w książkach, a nic nie osiągnął - bo nie potrafi kombinować.

Może po prostu chce być autentyczny lub lojalny? To w sumie dobra cecha.

Kombinowanie to czasem lawirowanie pomiędzy prawdą, a kłamstwem. Lojalnością, a nielojalnością.

 

29 minut temu, Amperka napisał:

Obiecałam sobie, że kiedy dorosnę, ja będę inna

Dlaczego sobie obiecałaś, że będziesz inna?

 

32 minuty temu, Amperka napisał:

Ale może do tego czasu, już coś ruszy z tym pomysłem.

Samo nie ruszy, żeby pojawił się ogień trzeba podłożyć drwa i wzbudzić (efektywnie) iskrę i oczywiście musi być tlen do spalania.

 

35 minut temu, Amperka napisał:

Będę się skupiać na reklamie siebie i jego.

Bardzo istotna sprawa w dzisiejszych czasach. Sęk w tym, że efektywna reklama zwykle wymaga kombinowania, co może wzmagać negatywne emocje. Chociaż..autentyczność i konsekwencja są również dobrą alternatywą dla kombinowania.

 

44 minuty temu, Amperka napisał:

mój mąż po wódeczce z teściem, ma zawsze trochę spadek formy

Może nie może pogodzić się z faktem, że jego styl życia nie zaowocował odpowiednimi efektami. Łatwiej porównywać się do kogoś, niż samego siebie z przeszłości.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@lyncdopłynął do brzegu problemu. ;)

@Amperkaa do jakiej grupy klientów/odbiorców/osób naturalnie docierasz? Uważasz, że z takimi ludźmi (opisz ich) dobrze Ci się pracuje i jednocześnie tworzy relacje?

 

Wyjdę na niedbającą o czyjeś granice, ale wypytam dalej...

 

Jak Twoje relacje ze znajomymi? Z ludźmi niezwiazanymi z Waszą pracą, branżą, środowiskiem? Nie chodzi mi o kontakty z ludźmi na "dzień dobry", czy z przysłowiową mamą kolegi Twojego syna. ;)

 

Choć pracuję dla firm branży odzieżowej, to nie dobrze jest mi od bełkotu marketingowego, reklamowego, więc nie wesprę Cię praktyczną radą. 

 

Mogę pogadać z Tobą o Twoich rodzinnych wzorcach, o powtarzalnie występujących emocjach, które stają się schematem myślowych. Owe schematy tworzą konflikty wewnętrzne, które wysysają z Nas tzw.energie, ja z kolei uważam, że lekko uszkadzają Nam mózg, stąd poczucie : "przytłoczenia", "osamotnienia", "ciągłej walki", "dekoncentracji", "wypalenia", "wycofania", "neurotyczności". ;)

Nasz mózg takie "odczucia" nadaje chwilowo w celach reakcji na niekorzystny bodziec/warunki, by go jak najszybciej usunąć ze swojego środowiska!

Urok cały w tym, że dla każdego z nas "stresem" jest co innego. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już i tak wszystko opisałam (mąż by się załamał - bo on ma fobię inwigilacji). Jestem rzeczoznawcą majątkowym - sporządzam operaty szacunkowe. Wyceniam nieruchomości pod kredyty, odszkodowania, wywłaszczenia, podział majątku rodzinnego. Szef ma takie kontakty, że nasze zlecenia to 20 ha kompleks przemysłowy, budynki państwowe, jakieś olbrzymie gospodarstwa rybne, maszyny przemysłowe. Nie wiem skąd on to bierze. Ale zawsze są kwasy: jak rozwód, to zawsze jakaś strona niezadowolona, jak odszkodowanie za wywłaszczenie - też źle, opłata planistyczna - za dużo, odszkodowanie za zmianę mpzp - za mało itd.

Większość z moich klientów oprócz operatu potrzebuje wsparcia prawnika, więc można tu jakoś zadziałać. Zresztą mój szef czasami dzwoni do mojego męża w jakichś swoich prywatnych sprawach (ale nigdy mi nie wspominają o co chodzi).

Dzięki @lync, @maggienovak. Bardzo mi to wszystko pomogło. Naprawdę. Wasze wpisy mnie trochę odmieniły (jak i pozostałych osób w tym wątku). Szef dzisiaj tak się kaja przede mną. Pisze, że będzie lepiej, że się postara to usprawnić, że prosi mnie tylko o ostatnie dwa tygodnie wytężonej pracy z weekendami (on pozamyka kilka spraw) a potem ustalimy nowe, korzystniejsze dla mnie zasady. Zgodziłam się na te ostatnie dwa tygodnie.

@maggienovak Jesteś bardzo ciepłą dziewczyną, fotkę też masz fajną ;). Na pewno stworzysz z mężem świetną relację, a potem rodzinę. Dla mnie to bardzo ważne. Przez moją pracę stałam się nerwowa, apatyczna. Dzieciaki to czują. Kiedyś jajcarski tygrysek - teraz taki ślimok ponury :). Bardzo pozytywnie Cię oceniam ze wszystkich wpisów. Jesteś bardzo wartościowym człowiekiem.

Mąż mnie wspiera, pogadaliśmy sobie wczoraj w nocy, pokotłowaliśmy się :) - jest lepiej dzisiaj. Zapytałam go "dlaczego mi nie powiesz, żebym to rzuciła", a on - "przecież sama wiesz jaka jesteś. Przez wszystko musisz przejść zawsze sama."

Coś w tym jest. Jestem strasznie krnąbrna.

@lync Po prostu u mnie wszyscy byli w domu zadaniowcami, mało romantycznymi. Rodzice się kochają, ale u nas nigdy nie było przesadnego okazywania uczuć. Brakowało u mnie w domu tej potrzeby doświadczania, robienia sobie drobnych prezentów. Dopiero poznałam to u męża - dzisiaj wchodzę do kuchni i jest bukiet tulipanów. Na dzień babci i dziadka mój mąż pojechał do przedszkola i pozbierał wszystkie prace naszych dzieci, skserował je i wysłał moim rodzicom w pakunku (na każdej pracy odrysował łapki syna i córki). Dla mnie to coś nowego, uczę się innego podejścia do życia dzięki niemu. Chociaż jeszcze sporo pracy przede mną.

 

Edytowane przez Amperka
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Amperka
Jak już wcześniej wspomniałam - NIE ZNAM SIĘ NA TEJ BRANŻY - ale czy z mężem nie stworzylibyście coś wspólnie (W UJĘCIU ZAROBKOWYM) w tym sektorze? Doradztwo majątkowe, finansowe; sprzedaż nieruchomości? 
Chłopaki dorzucą Ci pomysły. Jednak odnoszę wrażenie, że tę branżę traktujesz naprawdę jako chwilowy etap. Tak rozsądkowo. :)  Oczywiście takie etapy są Nam potrzebne w życiu (bo życie w większości składa się z pracy i zarabiania kasy, którą przeznaczamy na podstawowy byt, a bez rozsądku w tej kwestii ciągle będzie groził bruk).

Proszę, zastanów się nad tym - z jaką grupą ludzi łatwiej/naturalniej budujesz relację/kontakt? 

Amper, większość rodzin/domów rodzinnych Twojego i mojego pokolenia była "chłodna". Na razie nie rozumiem dlaczego mózg tak działa, że relacja rodzic-dziecko jest jakimś symbolem/wytyczną.

A teraz dla rozluźnienia (temat szefa choleryka :) )


Dziękuję za miłe słowo. 
Odezwij się jeszcze w swoim temacie. :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Amperka, ja Cię rozumiem dokładnie. Chyba @maggienovak wspomniała o ugodowości kobiet i to (w większości) prawda. Ja mam podobnie - nie potrafię zrobić na odpierdziel. Nienawidzę kogoś zawodzić, zawodowo prędzej się wypalę niż asertywnie zbuduję rzeczowy kompromis, czyli work-home balance. Czasem zastanawiam się, czy jestem w stanie to pogodzić (pracę i życie rodzinne), bo nie potrafię robić jednego albo drugiego na pół gwizdka. „Nie chce się nikogo zawieść”, prawda? Ma się wrażenie, że świat bez nas się zawali. 
 

Musimy nauczyć się negocjować, przestać udawać niezniszczalne tarany. Trochę olać ambicje i pozwalać sobie na porażki, nie brać wszystkiego do siebie. Filtrować oczekiwania innych względem możliwości. Aktualnie jestem w drugiej ciąży. Jestem z pierwszym maluchem w domu i nawet teraz miewam poczucie winy, że... nie mam siły z młodym szaleć i biegać. Logicznie wiem - to oczywiste, w ciąży nie ma się tyle siły, no ale czuję oczekiwania dziecka i przykro mi, że nie mogę im sprostać. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od dnia kiedy założyłam wątek powoli się zaczęło wszystko zmieniać. Po prostu odpuściłam, czytam sobie rady z tego tematu przed snem regularnie i się ogarnęłam. Ja chodzę po dzieci - idziemy na spacer, potem wspólna zabawa na placu. Telefon po 17.00 wyłączam.

Mój szef jest totalnie spanikowany, że mu się kapitał ludzki zbuntował. Phi - o kapitał się dba, zasób mu się nafukał. Klepie mi wiadomości i kreśli mi wizję naszej wspólnej, sielskiej współpracy. Ja i on przy komputerach, tęcza i jednorożec w tle :D

Robię swoje, swoim tempem. To ostatnie dwa tygodnie kiedy w ogóle pracuję więcej niż 10 godz. dziennie (plus weekendy) - tyle obiecałam. Wczoraj wystawiłam mu fakturę, już wszystko mam na koncie - a wcześniej sobie rozkładał na raty.

Pierwszy raz od dłuższego czasu czuję przyjemny luzik :) wracam do świata żywych. Dzięki za wsparcie i rady.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, sol napisał:

Logicznie wiem - to oczywiste, w ciąży nie ma się tyle siły, no ale czuję oczekiwania dziecka i przykro mi, że nie mogę im sprostać. 

Super. Gratulacje serdeczne. Fajny czas w życiu - z tęsknotą wspominam. Ja już gadałam, że sklep zamknęłam, ale gdzieś tam mnie kusi, żeby się dać jeszcze raz zapylić ;)

W którym miesiącu jesteś?

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Colemanka @Amperka dzięki :) Jestem w połowie dokładnie, u mnie najwyraźniej specjalizacja w chłopakach :D Także będę w domu zdecydowaną mniejszością. Śmiesznie wyszło z tą ciążą, bo po wielu latach starań o pierwszą, druga pykła po prostu 2 miesiące po tym, kiedy skończyłam karmić pierwszego ssaka. Najwidoczniej fabryka ruszyła i nie może się zatrzymać :D Także obecnie jesteśmy trochę przerażani na zasadzie:  "o rany to trzeba będzie się zabezpieczać in fjutżer, ale  jak to się robi????" :D Ale @Amperka też tak mam, że myślę czasem "a może jeszcze trzecie", ale z drugiej strony to już trochę byłoby po bandzie, ile można w pieluchach siedzieć ;)

Ty jesteś w sumie trochę młodsza, to jeszcze możesz zaszaleć, ród rozwijać :D 

 

Edytowane przez sol
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.