Skocz do zawartości

Problem z pracą. A może by tak rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady


Rekomendowane odpowiedzi

@Gigi Czasami czuję, że tworzymy dziwny trójkąt (bo tak mnie czasami denerwuje ten szef - siłą rzeczy wzbudza we mnie emocje). Ale szef bardzo dba o to, żeby był maksymalny dystans. Telefonicznie to rzadko rozmawiamy - on pisze smsy i maile. Widzieliśmy się może kilka razy w życiu. Czasami chciałabym się spotkać i porozmawiać normalnie, ale on tego unika jak ognia. Więc ja w ogóle nie mam jakiejś osobistej sympatii dla niego. Dla mnie jest botem bez poczucia humoru (bo go w ogóle nie ma, nie ma też żadnych umiejętności interpersonalnych - używa emotikonów w nieodpowiednich sytuacjach ;)). Jest konfliktogenny. Narozrabia, rozdrażni klientów - a potem pisze "proszę załagodzić sytuację".

Edytowane przez Amperka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 2/24/2021 at 11:33 PM, Amperka said:

Moją zaletą jest elastyczność i dyspozycyjność.

 

Dziwki tez są elastyczne i dyspozycyjne. Nie patrz na to co mówią ludzie i to jak cię opisują. Jeśli frajdę daje ci sadzenie i pielęgnowanie róż to sadź i pielęgnuj róże nawet jeśli kasa z tego mała. Jeśli frajdę daje ci jazda śmieciarką to możesz jeździć tą śmieciarką. Pieprzyć to co ludzie powiedzą.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Gigi napisał:

Czy też macie wrażenie, że boss 'zastąpił męża' i dlatego rodzina jest 'zdradzona' na rzecz pracy? Dlatego właśnie nie zamienia się ról by mąż siedział w domu przy dzieciach i niewieściał.

Słowiańskie nauki o tym mówią, że jeśli kobieta nie pracuje dla swojego męża/rodziny to zasila marzenia szefa z pracy. Można by więc powiedzieć, że zasila swojego szefa swoimi życiowymi fluidami i energią. Mąż z czasem będzie czuł, że brakuje mu tej energii od kobiety i, że ona go już nie wspiera i jego misji rodziny tylko misję i cele szefa oraz jego rodzinę, to nie jest świadome. 

Szef staje się "nowym mężem" kobiety tak w dużym skrócie, przynajmniej tak twierdzą nauki Słowian, czyli "dawnych nas".

 

@Amperka

I dobrze, że Ci nie mówią bo nie o to chodzi. Chodzi o to, że Ty sama masz sobie powiedzieć stop lub zmiana. Razem z mężem żyjcie skromniej ale we większym balansie na przykład. 

 

Twoja dziecko ma fotograficzną pamięć - zazdroszczę! 

 

Przemyśl co naprawdę jest dla Ciebie ważne @Amperka w tym znajdziesz swoje odpowiedzi. Wszystkiego dobrego i Twojemu mężowi oraz dzieciom i całej rodzinie.

 

e049147aa8161.jpg

 

 

Edytowane przez SzatanKrieger
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Colemanka Tak, jest we mnie ta kobieca kobieta. Bo ja ogólne jestem dość kobieca (chociaż mentalność mam dziewczęcą). Szybko się rozklejam - zawsze mam płacz na końcu nosa, lubię poezję śpiewaną. Chodzę zawsze w sukienkach. Totalnie nie mam orientacji w przestrzeni. Jak poznałam męża - to on prowadził mnie przez życie. Ja spałam w aucie, a on jechał pół nocy. On zawsze niósł mi narty, a ja nosiłam kijki. Dalej wszystkie męskie rzeczy w domu robi on, ale chyba gdzieś go swoją zaradnością rozleniwiłam. Myślałam swoimi kategoriami. Jakbym widziała, że ktoś z siebie daje dużo - to chciałabym mu pomóc, zrekompensować wysiłek, albo odciążyć. Takie jest moje myślenie. Natomiast w przypadku naszej relacji zadziałało: zwolnienie z odpowiedzialności, rozleniwienie i mentalna kastracja. Ale co? Mam teraz w wieku 30 lat udawać pogubioną dziewczynę. Ale ja jestem pogubiona - jest przestrzeń na poczucie się maczo, wsparcie mnie. Wystarczyłoby przytulić, powiedzieć, że coś razem ogarniemy, a słyszę "tak się pracuje w tym Twoim kapitalistycznym świecie. Pomyśl, że inni tyrają tyle samo za mniejsze pieniądze".

 

Dzięki @SzatanKrieger. Masz rację. Gdzieś się trochę pogubiłam. Ale chciałam dobrze. Nie robiłam tego dla siebie. Sytuacja za długo nie trwała więc, nie mam do siebie jakiegoś żalu. Chciałam spróbować wykorzystać szansę - przerosło mnie to. Bywa.

Byłam na macierzyńskim, to mieliśmy 4-letnią sielankę. Ale wiedziałam, że przyjdzie moment, że ja będę musiała pójść do pracy - a mój mąż dalej jest w domu. Tak, łapie mnie frustracja czasami, bo czuję się jak mąż, który wraca zza granicy i mówi "mam dość, nie widzę dzieci, jestem przemęczony, tęsknię za wami", a słyszy "ale inni pracują w kopalniach, a Ty masz dobre pieniądze, a w sumie się nie przemęczasz. Dasz radę". Nie to chce taki mężczyzna usłyszeć.

Ale nie szkodzi - sama podjęłam decyzję. Pozamykam kilka spraw i będę przechodzić na własne zlecenia. Mam nadzieję, że nikt z rodziny mnie nie będzie odwodził od tej decyzji.

Edytowane przez Amperka
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Amperka
Możesz poczuć, że olałam Cię, bo zacznę zadawać b.podstawowe pytania, a mogłam wyłapać potencjalne odpowiedzi na nie w tym i we wcześniejszych wątkach, trudno, mam swój sposób gromadzenia informacji. Chciałabym jednak usystematyzować informacje o Twojej sytuacji, by móc razem z Tobą coś przeanalizować. :)

Co o Tobie wiem... 
Masz dwójkę dzieci, męża o prawie 15? lat starszego. Mąż często zmienia pracę. Zgromadziłaś pewną część zasobów pracując w krajach arabskich. Za te zasoby zakupiłaś nieruchomości w PL (niektóre z nich masz na wynajem). Bardzo dużo pracujesz. Zarabiasz 15 000 zł miesięcznie?? Jesteś nocnym markiem. 
Zgadza się, czy z kimś Cię pomyliłam, i to bardzo? :) 

1. w jakiej branży pracujesz?
2. ile godzin miesięcznie pracujesz?
3. jak wygląda najczęściej Twoja doba (rozpisz ramy czasowe do danej czynności)?
4. opisz swojego męża :) 
5. jakie masz skojarzenia dot. słowa "praca zarobkowa"? 
6. wg Ciebie "dobry pracownik to..."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 hours ago, SzatanKrieger said:

... byś znów się nie wkręciła daj sobie limit np 10 godzin max pracy i ani minuty więcej.

Jeśli się siedzi na karuzeli a ona za szybko się kręci, to nie ma tak, że ktoś tę karuzelę dla ciebie zwolni.

Możesz jedynie z niej zejść.

Co dalej?

Chwilę odpoczniesz i wcześniej czy później wsiądziesz do innej karuzeli.

Być może będzie się kręciła wolniej, ale wciąż nie będzie to zależeć od pasażera.

 

Jest jeszcze jedna rzecz.

Ludzie przyzwyczajeni do dużej kasy gubią się, gdy znienacka kasy robi się o połowę mniej.

A im wolniejsza karuzela, tym kasy mniej.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minutes ago, JoeBlue said:

Jeśli się siedzi na karuzeli a ona za szybko się kręci, to nie ma tak, że ktoś tę karuzelę dla ciebie zwolni.

Możesz jedynie z niej zejść.

Co dalej?

Chwilę odpoczniesz i wcześniej czy później wsiądziesz do innej karuzeli.

Być może będzie się kręciła wolniej, ale wciąż nie będzie to zależeć od pasażera.

 

Jest jeszcze jedna rzecz.

Ludzie przyzwyczajeni do dużej kasy gubią się, gdy znienacka kasy robi się o połowę mniej.

A im wolniejsza karuzela, tym kasy mniej.

 

 

W ogóle nie mogłam się skupić na złapaniu sensu tej wypowiedzi, gdyż strasznie rozpraszało mnie słowo ‘karuzela’ 🤪 Niefortunny dobór słowa jak na to forum. W takim krótkim tekście aż 4 razy padło! 😵

 

Edytowane przez Colemanka
  • Like 2
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@maggienovak

Tak. Mam dwójkę dzieci i starszego męża. Pracowałam w Austrii i Niemczech. W krajach arabskich nigdy nie byłam. W ogóle mało gdzie byłam. Mam mieszkania na wynajem (ale teraz to siadło - nie mam też kiedy tego dopilnować). Na początku zarabiałam słabiej, ale i pracy było mniej - pasowało mi to. Teraz zarabiam więcej, ale pracy jest od groma. Chciałabym wrócić do początków - ale szef strasznie dociska, bo dla niego to są stracone pieniądze (gdzie on nic nie musi robić).

Wstaję rano i pracuję. Potem ubieram dzieciaki, mąż je wiezie do przedszkola. Umawiamy się z mężem, kto jak w tym tygodniu musi wyjechać. Najczęściej on ma jakiś wyjazd raz w tygodniu i wtedy się z nikim nie umawiam - pracuję w domu. W pozostałe dnie jeżdżę i wracam do domu. Czasami mam dalszy wyjazd, to jadę pociągiem. Wracam, maż przywozi dzieci. Chodzimy po lesie, malujemy kredą po tarasie, skaczemy na trampolinie. Wracamy do domu. Jemy podwieczorek, kąpiemy się w wannie. Idziemy poczytać jakąś książkę na głos. Teraz "Polska i trzy Rosje" (to jest ta chwila przyjemności dla mnie). Oglądamy "Masza i Niedźwiedź" i "Pat i Mat". Dzieci idą spać, ja idę do pokoiku obok pracować, mąż przy mnie ogląda jakieś programy. Kończę pracę, przytulamy się, idziemy spać.

Maż jest idealistą. Jest adwokatem.... ale w ogóle nie ma klientów. On się nigdzie nie reklamuje, nigdzie nie ogłasza. W ogóle strasznie nie lubi swojej pracy. Chciałby to zupełnie rzucić - ale w sumie i tak ma jedną sprawę na kilka miesięcy (nie znam dokładnie jego finansów - ale czasami dopłacałam do zusu, więc chyba cudów nie ma). Stawki za urzędówki są marne. Jest uczicwy i bardzo dokładny. Wręcz pedantyczny (w przeciwieństwie do mnie - raptusa). Odbiór społeczny jest oczywisty. Wsadziłam tyłek do bogatego adwokata. Mało kto wie, jak to u nas wygląda. Mój mąż nie potrafi zabiegać o klientów, o nic. Śmieje się ze mnie, jak się spieszę, żeby się nie spóźnić - ale ja jestem zdania, że jak ktoś mi płaci, to ja mam zrobić wiele, żeby to dobrze i w czas wykonać. Ogólnie bardzo lubię swojego męża. Pasuje mi całkowicie pod względem osobowości i charakteru. Jest fajnym człowiekiem.

Ja naprawdę nie jestem nastawiona na hajsy. Jak pracowałam bez ludzi, to potrafiłam zlewać pracę. Ja po prostu mam olbrzymie poczucie zobowiązania wobec tych ludzi, dla których coś robię. Nieraz zdarzyło mi się zrobić dla nich za free - jak usłyszałam smutną historię. Ile czekolad nazbierałam, to głowa mała. Dlatego tak mi źle. Dzisiaj jest poniedziałek. Na piątek miałam sporządzić dokumenty dla pani, której karczma padła po lockdownie, dziewczynie, która mieszka w ruderze (bo jej ciotka jest współwłaścicielką) i boi się cokolwiek remontować, żeby ta druga się bezpodstawnie nie wzbogaciła i innych. Mi jest strasznie głupio wobec nich, że mieli mieć wszystko na piątek, a nie mają. Ale ja po prostu nie dałam rady. Bo szef wrzucił mi swoje wielkie firmy, które były "w pierwszej kolejności".

Jestem korwinistką troszkę w podejściu do pracy. Jak jesteś w pracy - to masz na dwóch łapkach usługiwać. Wychodzisz z pracy - inni mają usługiwać Tobie "człowiekowi po pracy". Ja daję się z siebie dużo, kiedy jestem "człowiekiem w pracy". Mój problem polega na tym, że nie mam kiedy być "człowiekiem po pracy".

 

 

Byłam wczoraj w trasie razem z rodziną (objechaliśmy te nieruchomości, które miałam objechać jadąc do domu) - jechaliśmy 4 godziny. Całą trasę rozmawiałam z mężem - (bardzo dużo rozmawiamy, dlatego tak cenię sobie tę relację). I mąż mówi, że to nierozsądne, żebym rzucała robotę szast-prast. Muszę wprowadzić swoje zasady. A jak nie wyjdzie - to się samo rzuci. Wtedy powiem, że po prostu w takim układzie dalej nie dam rady.

Więc od dzisiaj po: 17:00 wyłączam telefon. To jest mój pierwszy krok do zmiany tego chorego układu.

@Lalka Czasami myślę, że potrzebuję jakiejś terapii. Ja naprawdę nie wiem, czego chcę. Moim marzeniem była zawsze jakaś praca społeczna - tj. nauczyciel. Albo chciałabym hodować owczarki podhalańskie, bądź być trenerem squasha. Najbardziej się cieszę na myśl, kiedy dzieci będą większe i razem będziemy poznawać świat itd. Już są fajne, ale jeszcze nie na tyle, żeby zadawały trudne pytania. A na to się najbardziej cieszę. Chcę tego, co miałam pół roku temu. Ale przecież nie siądę w domu (podczas gdy dzieci są w przedszkolu) i nie będę się krzątać po domu - chociaż mogłabym.

Dobrze prawisz. Ale ja po prostu bardzo twardo stąpam po ziemi. I wszystkie takie "możesz być kim chcesz, tylko trzeba w to uwierzyć" do mnie nie trafiają. Zostałam wychowana w dyscyplinie i nie potrafię tego z siebie zrzucić.

 

Zobaczymy - zaczyna się nowy tydzień. Powoli wprowadzam nowe zasady - jak nie pyknie. Sprawa się sama rozwiąże.

Edytowane przez Amperka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Amperka Lol. Wcale nIe miałam zamiaru powiedzieć Ci, że możesz być kim chcesz, a w życiu chociaż.... mogę stwierdzić, że nie wiesz czego chcesz od życia bo jak, skoro robisz wszystko by zadowolić męża i wyręczyć. Chciałam Ci pokazać, że od siebie wymagasz, od dzieci wymagasz, od rodziny wymagasz a chłopa traktujesz jak co? No?

Bo sie przemęczy? Bo zarobi? I Cie odciąży? Bo nie będzie mógł na kanapie poleżeć?

Krzywdzisz Ty go bo go wyręczasz i on Ciebie bo się Tobą wyręcza. Oboje powinniście iść na terapię, a nie Ty.

Nie ogarniesz tego bo dla Ciebie on jest ponad wszystkim, a tak na prawdę to odzwierciedlenie Twoich kompleksów.

Matkuj mu dalej, a Ty się zajedź- albo przejrzyj na oczy.

Dziwie się, że jeszcze nikt Ci na to nie zwrócił uwagi.

Jak to się nazywa? Dda? Ddd? Kompleksy? Cholera wie ale szukasz problemu tam gdzie go nie ma, a męża wybielaj i broń dalej.

 

W ogóle powiedz mi jeszcze, czemu na miesiąc nie możesz przestać pracować?

 

I tak to jest jak baba chce być chłopem. Wasz związek jest toksyczny, wiesz?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Lalka Bardzo opryskliwie, jak na nadobną kobietkę, opiekunkę ogniska domowego.

Nie podoba mi się ten ton wypowiedzi - forma ma dla mnie olbrzymie znaczenie.

Mogłabym Ci odpowiedzieć w Twoim stylu, że pytałam o pracę, a Ty mi zrobiłaś analizę mojego chorego związku.

Temat postu to praca. Z tym mam problem. Nie z mężem.

3 godziny temu, Lalka napisał:

od siebie wymagasz, od dzieci wymagasz, od rodziny wymagasz a chłopa traktujesz jak co?

Tak, od siebie i od dzieci wymagam. Nie wyobrażam sobie stawiać wymagania dorosłej, pełnoletniej osobie, z którą dobrowolnie jestem. Mąż też nie stawia mi żadnych wymagań. Może być brudno, może być niepoprane, mogę przyjechać późno w nocy, jechać na squasha na sobotę - on dzieci ogarnie. Nie stawiamy sobie wzajemnie żadnych wymagań. Problemem jest to, że ja stawiam sobie wysokie, a on sobie mniej.

Stawianie wymagań dorosłemu chłopu przez jego żonę - a to Polska właśnie.

Moim dylematem jest praca.

Właśnie wróciłam od klienta (stawki za zlecenia jedne z najwyższych). Mówi mi, że totalnie nie może się dogadać z moim szefem, a ze mną mu się świetnie współpracuje. Ja podbijam swoją pieczęcią i podpisuję całą dokumentację - więc nie rozumie, dlaczego nie może do mnie bezpośrednio dzwonić. I tu jest mój dylemat. Dwa zlecenia od tego gościa i mam miesięczną pensję, ale z drugiej strony to gnuśne i podłe wobec kogoś, kto dał mi szansę współpracy.

Mówię, żeby dzwonił do szefa. A on na to "już ja wiem do kogo na przyszłość mam dzwonić". Szef jest bardzo pryncypialny, ja mniej.

Po chwili mam telefon "czy mogłaby Pani nie wpisywać w dokumentację, że przeznaczenie terenu jest pod zabudowę jednorodzinną, bo my robimy wielorodzinne i żeby się nikt nie czepiał.". Wydałam na wyjazd na teren inwestycji kilkaset złotych (inne województwo) na dokumentację też i teraz czuję presję, że jak wpiszę wszystko zgodnie ze stanem faktycznym, to mi się to nie zwróci. Ale przecież mogę pominąć ten fakt - pozwolenie na budowę jest, więc jestem kryta.... ale może nie powinnam. I tak jest codziennie.

To są moje problemy. Mąż zawsze mi doradza w każdej jednej sytuacji. Podkreśla, że muszę działać zgodnie z prawem i sumieniem. Sprawdza mi w lexie wszystkie orzecznictwa, tak żeby nie musiał mi przynosić papierosów do więzienia, żebym mogła się wkupić w łaski.

Moje małżeństwo zaliczam do bardzo udanych. Mąż jest fenomenalnym ojcem - chciałabym mieć tyle cierpliwości co on. Jakby od jutra zaczął zarabiać miliony, to i tak nie rozwiązuje mojego problemu. Bo ja nie chcę "nic nie robić". Po prostu chcę robić mniej, z mniejszą odpowiedzialnością.
Dlatego tak uderzyła mnie Twoja wypowiedź. Ja się z nią fundamentalnie nie zgadzam.

3 godziny temu, Lalka napisał:

Wasz związek jest toksyczny, wiesz?

Grubo jak na kogoś, kto ciąga swojego chłopa po marszach kobiet. Zawsze rozczula mnie taki widok.

 

Sorry, za ton, ale nie pozostawiłaś mi wyboru. Chciałaś mną potrząsnąć, ale mnie uraziłaś.

Temat kończę. Wiem, co mam robić.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 hours ago, Lalka said:

W ogóle powiedz mi jeszcze, czemu na miesiąc nie możesz przestać pracować?

 

Facepalm. Ty chyba dawno nie funkcjonowałaś na rynku pracy albo w ogóle na nim nie byłaś. Oderwanie od rzeczywistości level hard. Może wszyscy na forum zróbmy sobie miesiąc przerwy od pracy, co będziemy się tak narabiać 😂

 

Quote

Wasz związek jest toksyczny, wiesz?

 

Bez przesady. Wg mnie najlepszy związek jaki tu opisywano (przynajmniej za mojej kadencji). Ci ludzie się naprawdę kochają.

Edytowane przez Colemanka
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Colemanka napisał:

 

Facepalm. Ty chyba dawno nie funkcjonowałaś na rynku pracy albo w ogóle na nim nie byłaś. Oderwanie od rzeczywistości level hard. Może wszyscy na forum zróbmy sobie miesiąc przerwy od pracy, co będziemy się tak narabiać 😂

Piłam do tego, że jej mąż może nie zarabiać na zus. Więc czemu ona nie może naładować akumulatorów przez miesiąc?

 

Pewnie, że się kochają ale @Amperka jak widać się zajeżdża, a w imię czego?

 

8 minut temu, Amperka napisał:

Grubo jak na kogoś, kto ciąga swojego chłopa po marszach kobiet. Zawsze rozczula mnie taki widok.

 

Mój nigdzie nie był? Nigdzie go nie ciągłam?

 

9 minut temu, Amperka napisał:

Moje małżeństwo zaliczam do bardzo udanych. Mąż jest fenomenalnym ojcem - chciałabym mieć tyle cierpliwości co on. Jakby od jutra zaczął zarabiać miliony, to i tak nie rozwiązuje mojego problemu. Bo ja nie chcę "nic nie robić". Po prostu chcę robić mniej, z mniejszą odpowiedzialnością.
Dlatego tak uderzyła mnie Twoja wypowiedź. Ja się z nią fundamentalnie nie zgadzam.

To chyba dobrze, że się nie zgadzasz, jakbyś się zgadzała to byłoby gorzej.

Ja Ci @Amperka pomimo, że fajna babka jesteś nie będę słodzić, że pracowita taka siaka bo wiem jaki to wysiłek dla Ciebie, i też o tym wiesz skoro zakładasz taki temat. Myśl co chcesz, ja zdania nie zmienię. Ściągnij spodnie i załóż spódnicę.

 

12 minut temu, Amperka napisał:

Problemem jest to, że ja stawiam sobie wysokie, a on sobie mniej.

Mniej czy wcale? 

Nie martwi Cie to?

 

12 minut temu, Amperka napisał:

Temat postu to praca. Z tym mam problem. Nie z mężem.

Jak to się łączy. 

 

Sama tak męża przedstawiasz: nie ma zleceń, nie chce mu się, on ogląda tv Ty pracujesz, ludzie go denerwują, Ty się zajeżdżasz. Ktoś musi zwolnić, a ktoś przyśpieszyć. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Lalka napisał:

I tak to jest jak baba chce być chłopem. Wasz związek jest toksyczny, wiesz?

 

Nie, nie jest. Ale @Amperka ma w sobie IMO zdecydowanie gen męski, gen ogarnięcia i pełnej efektywności. Gen zadaniowca. Moja żona ma podobny, znam z autopsji taką sytuację. I był czas, gdy miała więcej pieniędzy ode mnie. Krótki bo krótki, ale był, jak najbardziej. Nic w tym toksycznego nie widzę.

 

Kumulacja takich genów w przypadku obojga partnerów daje albo ogromne bogactwo i w bonusie życiową tragedię, gdy jedna strona nie potrafi przestać, a są również dzieci, nie tylko małżeństwo pracoholików.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 24.02.2021 o 22:08, Amperka napisał:

Ten ogrom pracy mnie po prostu przerasta. Ja nie chodzę, ja wszędzie biegam galopem

 

W dniu 24.02.2021 o 22:08, Amperka napisał:

Wstaję o 4:30 żeby jako tako wyrobić się z czasem, kładę się często po północy. Nie pamiętam kiedy miałam wolny weekend (

 

W dniu 24.02.2021 o 22:08, Amperka napisał:

Dzisiaj pierwszy posiłek (kanapkę) zjadłam o 16.00.

 

W dniu 24.02.2021 o 22:08, Amperka napisał:

Ze zmęczenia popełniam błędy, klienci się czepiają, że jestem nieprofesjonalna. Ale tempo pracy mnie wykańcza.

 

W dniu 24.02.2021 o 22:08, Amperka napisał:

Pytałam męża, co robić. On mówi, że na moim miejscu by się cieszył.

Pewnie dlatego:

W dniu 24.02.2021 o 22:08, Amperka napisał:

Moje dochody to jest nasze źródło utrzymania.

 

@Obliteraror Pozwoliłbyś na to żonie? Szczerze to wątpie. A to tylko z jednego postu z tego tematu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Lalka napisał:

Pozwoliłbyś na to żonie? Szczerze to wątpie

Ja nie jestem od tego, by dorosłej osobie na coś pozwalać, czy zabraniać :) Aż takiego tempa by nie wytrzymała. Inna rzecz, że na dłuższą metę to nieefektywne, nie tylko z ryzyka popełniania błędów, o czym @Amperka pisała. To dewastacja własnego organizmu.

 

I taki model jest ok, ale na kilka/kilkanaście lat życia, przy świadomym wyborze i kosztach, które się za taki model płaci. Na całe życie nie, bo ryzyko, że to nie będzie długie życie, jest spore. Nie jestem też od tego, by w czyimś związku sugerować, kto powinien więcej pracować, czy kobieta czy mężczyzna.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Obliteraror

Kochanie, widzę, że się wypalasz, życie Cię nie cieszy, że nie dojadasz i jesteś przemęczony. Doceniam Cię i jestem z Ciebie dumny ale zasłużyłeś na odpoczynek i super relaks. 

Martwię się o Ciebie, może wyjedziemy na weekend w góry? Ja się wszystkim zajmę.

 

/\

Czy ja Ci czegoś zabroniłam teraz, nakazałam?

 

VS

 

 

Kochanie, bardzo szybko się wypalasz (hihi) nie to co ja, ja na Twoim miejscu bym się cieszył.

 

/\ 

Czy ja słucham Twoich potrzeb i reaguję odpowiednio?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Lalka, łapiesz mnie za słówka. Nie sposób Ci w jakimś stopniu jednak nie przyznać racji. Ja tamten etap życia już zamknąłem. Robię w kowidozie za kura domowego, jak pisałem, znajdując w tym satysfakcję, angażując się zawodowo maks paręnaście godzin w tygodniu. Żona chodzi do swojej pracy w trybie zmiennym dom/biuro. Przecież jej nie zabronię pracować, jak się w tym spełnia. Ale to praca etatowa, "od do" i tego się trzyma. Robotę do domu rzadko przynosi.

 

Ale i tak sądzę, że trochę krzywdząco oceniasz koleżankę. Nie znasz ani ich bezpośredniej relacji, ani powodów takiego, a nie innego podejścia do kwestii zawodowych.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, Obliteraror napisał:

Nie sposób Ci w jakimś stopniu jednak nie przyznać racji.

Dziękuję.

 

9 minut temu, Obliteraror napisał:

Ale i tak sądzę, że trochę krzywdząco oceniasz koleżankę.

To w takim razie przepraszam.

 

@Amperka Przeprosiny do Ciebie.

I mam propozycję może chciałabyś spróbować jogi? Ukojenie dla umysłu i ciała. Odzyskasz harmonie i spokój. 15 min rano, 15 min wieczorem.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Colemanka napisał:

Bez przesady. Wg mnie najlepszy związek jaki tu opisywano (przynajmniej za mojej kadencji). Ci ludzie się naprawdę kochają.

 

Jestem odmiennego zdania. Ja znam tylko dwa takie związki, i obydwa zakończyły się katastrofą, co oczywiście o niczym nie świadczy. Związek, w którym kobieta na stałe utrzymuje zdrowego mężczyznę nie jest moim zdaniem najlepszy i zdrowy.

 

 Po czym poznać, że się "naprawdę" kochają?  Może po tym (Cytat z Ciebie):

 

"Amperka przemyśl swoje życie żebyś nie skończyła z walizkami wystawionymi za bramę nieswojej posiadłości, bez dzieci i z alimentami na nie i na męża, gdy tylko oznajmisz że nie dasz rady tego zapierdolu dalej ciągnąc. Z jakiej racji utrzymujesz cały dom? Dziewczyno! To że jesteś młoda, robotna, na wskroś uczciwa i niepasożytnicza nie znaczy, że masz na chłopa i dzieci sama robić. Wykończysz się. Zresztą balans jest już zachwiany, bo u Ciebie role są zupełnie odwrócone – Ty nosisz spodnie w związku. Chłop powinien się ogarnąć." 

 

1 godzinę temu, Colemanka napisał:

Facepalm. Ty chyba dawno nie funkcjonowałaś na rynku pracy albo w ogóle na nim nie byłaś. Oderwanie od rzeczywistości level hard. Może wszyscy na forum zróbmy sobie miesiąc przerwy od pracy, co będziemy się tak narabiać

 

Nie, nie to nie jest żadne oderwanie się od rzeczywistości. Ja akurat sytuację @Amperka dobrze rozumiem, nieskromnie powiem.  Dawno, dawno temu pracowałem w biurze projektów. Ta robota była dla mnie udręką. Najpierw zasów 8 h w biurze, póżniej robota w domu, zwykle do drugiej, trzeciej w nocy. Oczywiście w weekendy tak samo pracowałem. Ciągły  stres, presja czasu itd. Nie spędzaliśmy razem z moją żoną  zbyt wiele czasu.

 

Moim największym marzeniem wtedy było się móc porządnie wysypiać.  Gdzieś po roku takiego życia, mimo bardzo dobrych zarobków zmieniłem pracę,  na taką, dzięki której miałem dużo więcej wolnego czasu.

 

Żona mnie do tego namówiła. Dzięki zmianie roboty na mniej absorbującą i mniej płatną, miałem dużo czasu na imprezy (nie mam na myśli chlania)= rozbudowane i szerokie kontakty towarzyskie, na które wcześniej fizycznie nie miałem czasu, a dzięki którym  od lat mogłem sobie lepiej radzić na rynku pracy. My z przyjaciółmi się po prostu wzajemnie wspieramy. Nie mając czasu, bo robota nie sposób przecież podtrzymywać przyjażni.

 

Przed tym biurem pływałem na statkach dalekomorskich zarabiając miesięcznie roczną średnią krajową. Nie ma nic darmo. Pierwszą rzeczą, jaka się dowiedziałem jako marynarz, że pojęcie bezsenności nie istnieje. Wystarczy być odpowiednio zmęczonym, a zaśnie się nawet na stojąco😂.

 

Pamiętam, jak potwornie zmęczony wróciłem z morza  do domu. Moja żona wymusiła na mnie rezygnacje z pływania, pomimo moich ogromnych zarobków, wzbudzając tym mój zachwyt i ogromną dumę😂. A miałem wtedy naprawdę dosyć.

 

Kupiliśmy nowy, duży kwadrat w tzw. stanie deweloperskim, na tyle nam starczyło. Żeby się nie kurzyło, to podłogę wykleiliśmy starymi gazetami.😂. Wystarczyłoby przecież, żebym znowu pojechał w morze, a byłoby na wszystko.  

 

Jakie świadectwo wystawiło to mojej żonie? Byłem wtedy pewien, że moja żona mnie naprawdę kocha.😂

 

Jak w podobnej sytuacji zachowuje się mąż Amperki? 

 

3 godziny temu, Amperka napisał:

Nie stawiamy sobie wzajemnie żadnych wymagań. Problemem jest to, że ja stawiam sobie wysokie, a on sobie mniej.

Stawianie wymagań dorosłemu chłopu przez jego żonę - a to Polska właśnie.

 

Nie rozumiem tego. Trzeba i należy sobie stawiać wymagania. Moja żona ma też pewne wymagania wobec mnie, które chętnie spełniam. Ona jest DDA, przez ostatnie jakieś 30 lat u mnie w domu nie było ani jednej imprezy alkoholowej. To żle?

 

Ja miałem i mam również pewne wymagania wobec żony. Np. zakaz kar cielesnych wobec dziecka, żadnych wyjazdów beze mnie itd.

 

8 godzin temu, Amperka napisał:

Maż jest idealistą. Jest adwokatem.... ale w ogóle nie ma klientów. On się nigdzie nie reklamuje, nigdzie nie ogłasza. W ogóle strasznie nie lubi swojej pracy. Chciałby to zupełnie rzucić - ale w sumie i tak ma jedną sprawę na kilka miesięcy (nie znam dokładnie jego finansów - ale czasami dopłacałam do zusu, więc chyba cudów nie ma). Stawki za urzędówki są marne. Jest uczicwy i bardzo dokładny.

 

Dlatego, że tego nie lubi robić, to wybrał sobie taki zawód i tkwi w nim tyle lat? Nie kupuję tego. W tym wieku powinien mieć już ogromne doświadczenie i ugruntowaną pozycję na rynku.

 

Znam byłego radcę prawnego, który skończył oprócz prawa Akademię Rolniczą i jest dzisiaj leśnikiem. Znam lekarza po politechnice, tzn. najpierw skończył elektronikę, a potem medycynę. Kurcze, zawsze można się przekwalifikować.

 

"Ojciec Chrzestny" Mario Puzo.  Głowa rodziny, Don Corleone miał dwóch synów biologicznych i jednego adoptowanego (Irlandczyka)- Toma Hagena. Otóż dorastający Tom Hagen nie bardzo wiedział co chce w życiu robić, dlatego, jak przystało na dobrego syna przyszedł po radę do głowy rodziny. 

 

Don Corleone doradził mu, aby został prawnikiem. Dlaczego prawnikiem? Bo dobry prawnik jest w stanie nakraść więcej niż stu ludzi z rewolwerami. Tak mi się przypomniało.😊 Bardzo lubię tą scenę, którą mi czasami po pijaku przypomina kolega prawnik.

 

3 godziny temu, Amperka napisał:

Moje małżeństwo zaliczam do bardzo udanych. Mąż jest fenomenalnym ojcem - chciałabym mieć tyle cierpliwości co on. Jakby od jutra zaczął zarabiać miliony, to i tak nie rozwiązuje mojego problemu.

 

Moim zdaniem to by rozwiązało wiele Twoich problemów. Nie tyle chodzi o zarabiane sumy, ale o brak oparcia w mężu. Ty jesteś filarem, na którym opiera się cała rodzina.

 

 Mając oparcie w żonie (stały i nie zakłócony dopływ kasy) i niewielkie koszty utrzymania miałem ogromną swobodę w przekwalifikowywaniu się, zmianach pracy itd.  Zawsze mogłem na niej polegać. Ty takiego komfortu nie masz. Wyobraż sobie, że Ciebie zabraknie. I co wtedy?

 

 

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 hours ago, Colemanka said:

 

W ogóle nie mogłam się skupić na złapaniu sensu tej wypowiedzi, gdyż strasznie rozpraszało mnie słowo ‘karuzela’ 🤪 Niefortunny dobór słowa jak na to forum. W takim krótkim tekście aż 4 razy padło! 😵

 

A może być "kołowrotek korporacyjny"?

Właściwie całkiem duży kołowrót.

Sens jest taki, że nie ty ustalasz kiedy zrobisz zadanie ale je dostajesz, zwykle z terminem nie do dotrzymania,  na wczoraj. I to nie są wyjątki, to jest reguła.

 

Edytowane przez JoeBlue
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.